[FF] Szkoła Szamanów |
0 | ||
Skoro już się wzięłam za rakowego bloga, to czemu nie wziąć się za rakowe FanFiction? A tutaj spis postaci, które będą uzupełniane Imię: Taraille Nazwisko: Mansoo Wiek: 14 Charakter: Tara jest inteligentną myszką, która trzyma się raczej poznanych osób. Jest niecierpliwa i szybko się denerwuje. Plemię: Władcy wiatru Title: Sierżant Imię: Tony Nazwisko: Meruell Wiek: 14 Charakter: Tony to cierpliwa, sprawna i sprytna myszka. Stara się zaimponować swoim rodzicom niezwracającym na niego uwagi. Plemię: Mechanicy Title: Porucznik Imię: Red Nazwisko: Senck Wiek: 14 Charakter: Red niezbyt się przejmuje... praktycznie wszystkim. Arogancja i krytyka to jego cechy rozpoznawcze. Kiedy jest okazja, zawsze się popisuje. Jeśli pozna się go bliżej, jest jednak do wytrzymania, potrafi być nawet miły. Plemię: Druidzi Title: E=MyszkaC2 Imię: Lonx Nazwisko: Senck Wiek: 14 Charakter: Lonx to spokojna, cierpliwa i cicha mysz (zazwyczaj). Jest inteligentny, myśli logicznie i ogólnie to przeciwieństwo brata. Jest zdecydowanie zbyt ambitny. Plemię: Duchowi przewodnicy Title: It's over 9000 Imię: Shourie Nazwisko: McSaoris Wiek: 14 Charakter: Shourie jest myszką szybką i sprawną, a przy tym logicznie myśli. Lubi muzykę. Jest nieco roztrzepana, często miała przez to kłopoty. Plemię: Fizycy Title: Pędziwiatr Imię: Malaville Nazwisko: Shynee Wiek: 14 Charakter: Mala sprawia wrażenie tajemniczej i oschłej, ale tak nie jest. Malaville to mysz towarzyska, lubiąca zawierać nowe przyjaźnie. Przez jej niezdecydowanie kilka razy wpadała w kłopoty. Plemię: Duchowi przewodnicy Title: Mistrz Szamanów Imię: Shina Nazwisko: Stent Wiek: 14 Charakter: Shina wprost uwielbia gadać. Jest też towarzyska, a niektórzy (większość) uznaje ją za infantylne dziecko. Mysz jeśli chce to potrafi myśleć w miarę logicznie, a opinia infantylnego dziecka jej nie przeszkadza. Plemię: Mechanicy Title: Szaman Imię: Doy Nazwisko: Sharmer Wiek: 14 Charakter: Doy to inteligentna i odpowiedzialna mysz. Niełatwo go wyprowadzić z równowagi. Doy ma jedną wadę, mianowicie nieśmiałość. Plemię: Władcy wiatru Title: Dekorator Imię: Seito Nazwisko: Sho Wiek: 14 Charakter: Seito to myszka spokojna z wielką cierpliwością. Jest też zamknięty w sobie i ciężko z nim porozmawiać. Plemię: Druidzi Title: Natchniony szaman Imię: Noijo Nazwisko: Sho Wiek: 14 Charakter: Noijo to żywiołowy, niemogący usiedzieć w miejscu chłopak. Jest towarzyski, lubi zawierać znajomości i prowadzić rozmowy. Wie jednak, że połowa prób zaczęcia przyjaźni kończyła się niechęcią rozmówcy do myszy. Plemię: Mechanicy Title: Myszoskoczek Imię: Kizaya Nazwisko: Lierns Wiek: 14 Charakter: Wie wiele rzeczy o wielu myszach. Jest ciekawska, nie umie trzymać tajemnic, a niektóre myszy stalkuje. Plemię: Władcy wiatru Title: Bez Lagów Imię: Michino Nazwisko: Sakivaza Wiek: 14 Charakter: Michi jest przyjazną myszą z wieloma zainteresowaniami. Łatwo znajduje przyjaciół, prawie zawsze jest uśmiechnięta. Zawsze chce brać na siebie winę za innych, przez co miała wiele problemów. Plemię: Fizycy Title: Iniemamyszka Zgłoszone: Imię : Rachel Nazwisko : Marschall Wiek : 16 Charakter : zawsze chętnie pomaga innym chociaż trudno z nią nawiązać kontakt Plemię : Druidzi Title : Wzorowa Uczennica Postać stworzona przez Justynga Zgłaszanie postaci: Zamknięte :c Formularz: Imię: Nazwisko: Wiek: (Od 14 do 19) Charakter: Plemię (Drzewko umiejętności szamana, można tylko jedno): Title (Jakiś z gry Tak, to do ciebie Puszkowaa): Ponad 1000 lat temu wśród wszystkich Plemion panował podział. Co i raz wybuchały wojny, to pomiędzy Władcami wiatru, a Druidami, to między Duchowymi przewodnikami i Mechanikami. Wtedy do akcji wkroczyła Elisah - Szamańska bogini, która daje moce wszystkim innym Szamanom. Zakończyła spór, a wszystkie Plemiona sprowadziła do jednego kraju - Granicy. W samym sercu Granicy, w mieście zwanym Transformice założyła Szkołę Szamanów, w której szkoliły się wszystkie myszy ze wszystkich Plemion. Czasy się jednak zmieniają. Od dziecka żyję w Transformice, a przez te czternaście lat postęp dalej gna do przodu. Siedziałam na kocu rozmyślając. Słońce już chowa się za horyzont. Ostatni raz spojrzałam na wodę w jeziorze, wstałam z koca, schowałam go i pognałam za rodzicami i bratem do auta. Po powrocie wykąpałam się, umyłam zęby i poszłam spać. Spakowana byłam jakoś od tygodnia, nie mogłam się doczekać nowego życia w szkole z internatem. Około 18, przed wyjściem setny raz sprawdziłam czy wszystko wzięłam, ale nie miałam się o co obawiać. Wzięłam walizkę, pożegnałam się z rodzicami i Kiro, a następnie wyszłam na klatkę schodową. - Będę tęsknić. - wyszeptał mój brat. To urocze... Weszłam do windy, bo komu by się chciało iść schodami z siódmego piętra. Nacisnęłam guzik na parter, a mój "transport" ruszył. Wyszłam z bloku i doszłam do przystanku autobusowego. "Wysiądź na ostatnim przystanku, potem idź cały czas prosto. Chyba zauważysz ten wielki napis? Po co ja się pytam, wiem, że moja kochana córeczka nie straciła wzroku" - w głowie wciąż rozbrzmiewały mi słowa taty. Autobus się zatrzymał. Wysiadłam, rozejrzałam się i poszłam prosto, jak kazał ojciec. Z oddali było widać napis. Rzeczywiście, wielki. Doszłam bliżej i... zdumiewający widok. Lampy już się świeciły, a szkoła mimo swoich lat wciąż świetnie się trzymała. Weszłam do środka i skierowałam się w lewo. Była tam sala z pięcioma stołami, nad każdym wisiał jego herb. Nad jednym zielony, z chmurką, nad kolejnym błękitny, ze skrzydłami, nad trzecim czerwony, z... Nie wiem co to. Nad czwartym żółty, z kotem, a nad piątymm fioletowy, z... sytuacja taka sama jak przy czerwonym herbie. Zawsze chciałam być jak tata - Władczynią wiatru. Mama jest Druidką, ale skrycie miałam tą nadzieję. Te piękne skrzydła... Przy północnej ścianie był stół nauczycielski, a przed nim stołek i Szamańskie pióra. Nauczycielka zaczęła wyczytywać nazwiska. Rozdział 1 - Lierns, Kizaya. - Nadstawiłam uszu. Lierns? To chyba nie przypadek, tylko córka tego dziennikarza... Pióra zmieniły kolor na niebieski, dziewczyna trafiła do Władców wiatru. W tym momencie... - Mansoo, Taraille. - To imię jest idiotyczne, zawsze tak sądziłam. Mimo tego ma swój urok... Spokojnym krokiem podeszłam do stołka i na nim usiadłam. Nie czułam stresu. Ludzie zawsze mi mówili, że mam potencjał, a ja w każdym Plemieniu widzę coś przydatnego, wyjątkiem są Mechanicy... Po około dwóch minutach na twarzy poczułam błękitny blask... Władcy wiatru. - McSaoris, Shourie. - Kojarzę kogoś z tej rodziny, pewnie jej ojca, architekta i budowniczego map dla hal treningowych spółki Defilante. Pióra zabłyszczały na fioletowo, Fizyczka. - Meruell, Tony. - Czy w szkole są same dzieci sławnych ludzi? Tu córka dziennikarza, tam syn biznesmana... Spojrzałam na niego i w tej samej chwili pióra zaświeciły na czerwono, Mechanik. Od tego momentu słuchałam tylko, gdy pojawiały się jakieś ciekawsze nazwiska. - Sakivaza, Michino. - Nie wiem czemu, ale to nazwisko przykuło moją uwagę. No tak, właściciele azjatyckiej knajpki. Twarz dziewczyny błysnęła na fioletowo, trafiła do fizyków. - Senck, Lonx. - Syn faceta z największą ilością pierwszych miejsc w Granicy? No nieźle... Pióra przybrały barwę jaskrawej zieleni. Trafił do Duchowych przewodników. - Senck, Red. - Bliźniacy? Robi się coraz ciekawiej... Pióra stały się żółte, chłopak oficjalnie został Druidem. - Sharmer, Doy. - Chwila, chwila, Sharmer? Syn założyciela Sharmer Electronics, oficjalnie uznanej najbardziej znanej i najbardziej rozwiniętej firmy z elektroniką w całej Granicy? Kogo jeszcze tu spotkam... Przez około sekundę spojrzałam na jego twarz. Była niebieska, nie wiem czy od piór, czy tego... czegoś na oczy. Chłopak jednak wiedział, dosiadł się do naszego stołu. - Sho, Noijo. - Ja tu zaraz oszaleję... Syn znanego projektanta i właściciela markowych sklepów z ciuchami? Pięknie. Tylko moi rodzice nie są znani. Błysk piór oznajmił Mechaników. - Sho, Seito. - Ich też jest dwóch? Żółte światło, widoczne na jego twarzy znaczyło jedno - Druidzi. - Shynee, Malaville. - Córka właścicielki sieci restauracji "Ratatouille"? Nie, no błagam, czy tylko ja w tej szkole nie mam znanej rodziny? Pióra zmieniły kolor na zielony. Została Duchową przewodniczką. - Stent, Shina. - To chyba największe zaskoczenie, zaraz po Sharmerze. Córka mojego ulubionego pisarza? Właśnie teraz zdałam sobie sprawę z jednego - wszystkie myszy w wieku 14 lat przychodzą do tej szkoły, bo innej nie ma, nie mają wyboru. Czerwony blask na twarzy dziewczyny oznaczał Mechaników. Dalej przestałam słuchać. - Witam wszystkich uczniów, starych i nowych. Teraz pójdziecie za starszymi uczniami do swoich części mieszkalnych. Rok szkolny 2018/2019 uroczyście ogłaszam za otwarty! - krótko przemówił dyrektor. Wszyscy wyszli z sali. Starsi uczniowie porozchodzili się po, jak myślę, całej szkole. Przed nami został jeden chłopak, ale nawet nie zawracałam sobie nim głowy. Po prostu za nim szłam. Wkrótce dogoniliśmy Fizyków. Pierwszoroczniakom przewodziła dziewczyna w czarnobiałych włosach, muszce na szyi, czymś na oczach (Bo dalej nie wiem jak się nazywa to coś, co ma też Sharmer) i... Wystającym z torebki nożem? Cóż, mimo wszystko nie chciałam z nią zawierać bliższych kontaktów. Doszliśmy do części mieszkalnej. Chłopak objaśnił, że tu odbywają się wszystkie lekcje. Pokoje są jednoosobowe, a każdy ma własną łazienkę. No, Elisah się postarała. Weszłam po schodach zobaczyć pokoje dziewczyn. Schody były jeszcze wyżej, postanowiłam zobaczyć o co chodzi. Dla każdego roku pokoje są na osobnym piętrze. Wróciłam się na dół i weszłam w dalszą część korytarza. Wybrałam ostatni pokój, do którego idzie się cały czas prosto. Najlepszą rzeczą w pokoju był duży balkon. Weszłam zobaczyć łazienkę. Też jakaś taka... większa? Nie rozumiem czemu nikt nie zajął tego pokoju. Bo co, bo długo się idzie? Wyszłam z łazienki z powrotem do pomieszczenia głównego. Cały pokój utrzymany był w błękitach i bieli. Tylko mini-lodówki mi brakowało. Położyłam się na łóżku i patrzyłam w sufit. Już od... Poniedziałku (Przepraszam, piątek jest, w sobotę uczyć się nie będę) rozpocznę naukę bycia profesjonalnym Szamanem. Podniosłam się i sprawdziłam godzinę - 21. W sumie... Czemu by nie zwiedzić budynku? Z tego co wiem, nie wolno wychodzić z części mieszkalnych o 22. Ekran mojego telefonu się podświetlił, a urządzenie wydało krótką, powtarzającą się melodię. - Halo? - Powiedziałam. - Tara? Cześć kochanie! Wiesz, z ojcem obstawiamy gdzie trafiłaś... Może przyznasz mi rację i powiesz, że do Władców wiatru? - Usłyszałam głos mamy. - N-no tak... - Bąknęłam zdezorientowana. - Skąd wiesz? - A, jakoś tak. Zawsze byłaś podobna do taty. Kochanie, musimy kończyć. Tata musi się dowiedzieć, że zawsze mam rację. W tym momencie do mojego ucha doleciał dźwięk trzech sygnałów - koniec rozmowy. Uśmiechnęłam się lekko. Poszłam do łazienki się wykąpać i odprawić wszystkie wieczorne czynności, a po tym poszłam spać. Rozdział 2 Zaraz po przebudzeniu spojrzałam na zegarek, normalny (dla mnie, dla większości... No, niezbyt) widok - Wpół do 8. Poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Postanowiłam pozwiedzać szkołę i... Ogród? Jakieś kwiatki, park szkolny... Nie mam pojęcia jak to nazwać... Wracając Przed wyjściem z pokoju założyłam czarne słuchawki z cyjanowymi akcentami. Nacisnęłam klamkę i znalazłam się w korytarzu. Wyszłam z części mieszkalnej Władców i ruszyłam ku schodom na dół. Po drodze wpadłam na... Fizyczkę, którą widziałam wczoraj... 'O nie' - pomyślałam. - Uważaj jak łazisz - usłyszałam. Dziewczyna ruszyła w swoim kierunku, a ja tylko wywróciłam oczami, wstałam z ziemi, otrzepałam się i spokojnym krokiem kontynuowałam przechadzkę. Gdy już zeszłam na dół znowu wylądowałam na ziemi. Wzięłam głęboki oddech i nic nie mówiąc oddaliłam się. Odwróciłam jeszcze głowę, by spojrzeć na kogo wpadłam. Chłopak miał na szyi czerwoną muszkę, a na głowie hełm. Pokręciłam delikatnie głową i skierowałam się w swoją stronę. Jakieś 800 metrów dalej znowu upadłam. - No co to, do cholery, jakiś Światowy dzień wpadania na ludzi? - powiedziałam zdenerwowana tym ciągłym lądowaniem na podłodze. - P-przepraszam. - usłyszałam cichy głos. O dziwo należał on do chłopaka... Zanim zdążyłam się obejrzeć mysz w błękitnym kapturze pognała w swoją stronę. Wstałam i nareszcie jakimś cudem bez wpadania na jakąkolwiek mysz wyszłam na dwór. Nie mogłam się napatrzeć na ten widok, wszystko wyglądało jak zaczarowany las... Gdyby nie to, że centralnie na środku stoi posąg Elisah wysadzany kamieniami szlachetnymi, naprawdę pomyślałabym, że to las. Dżunglo-las? Coś w tym stylu. Stały tam także ławeczki, więc to raczej połączenie parku, dżungli i lasu.Niepotrzebnie mącę. Wracajmy. Gdyby nie budowa obok i dźwięk tych wszystkich rzeczy na budowie, byłoby naprawdę cudownie. Zawiał chłodny wiatr, więc wróciłam do budynku. Po wejściu do szkoły znowu wylądowałam na ziemi. - Nie no, to jaja jakieś... - Spojrzałam na mysz, która tym razem mnie przewróciła. zdążyłam zobaczyć jedynie niebieskie futerko, zanim dziewczyna poszła. Wywróciłam oczami i poszłam do sali obiadowej, jak myślę. Po sali włóczyła się samotnie jakaś myszka. Gdy tylko mnie zobaczyła, przestraszyła się i uciekła. Co ja, jakaś przeklęta? Wyszłam z sali. Na razie moja sobota wygląda tak: wpadanie na ludzi i straszenie niewinnych myszek, ekstra. Wróciłam do części mieszkalnej. W ciągu 2 godzin zdążyłam wpaść na trzy czy cztery osoby. Wyciągnęłam słuchawki z uszu. Usiadłam na fotelu, oparłam głowę o dłoń i zaczęłam myśleć. O wszystkim i o niczym. Chciałam, żeby jak najszybciej była noc. Poczułam na sobie czyjś wzrok. - To ty jesteś Mansoo, prawda? - usłyszałam dziewczęcy głos. - Tak, to ja. Coś się stało? - odpowiedziałam. - A, tak tylko sprawdzam, jak dobrze cię znam, Taraille. - dziewczyna usiadła na kanapie obok. - Urodzona 17 listopada 2004, przez całe życie mieszka w Transformice, z matką, ojcem i bratem. - Czekaj, skąd to wiesz? - przerwałam jej. - Chodziłam dzisiaj po pokojach. Znalazłam twoją legitymację i zdjęcie rodzinne. - wzruszyła ramionami. - Dobrze, że nie telefon. - bąknęłam. - Pokaż! - widziałam w jej oku "ten" błysk. Czasami Kiro tak miał, jak coś go zafascynowało. - Przeczytam smsy, sprawdzę zdjęcia... może trafię na coś ciekawego. - na jej twarzy widoczny był lennyface. - Nic tam nie znajdziesz, bo ci nie dam. Sama nic nie znajdę, bo nie mam tam żadnych rzeczy związanych z tym co myślisz. Zresztą, rozładował się. - spokojnie odpowiedziałam, co zdziwiło samą mnie. - Teraz pewnie żałujesz, że nie masz Nokii 3310, co? - widziałam na jej twarzy przemądrzały uśmieszek. - Nie. Przynajmniej nie pokażę ci go. Żegnam. - w tej chwili poszłam do pokoju. Drzwi zamknęłam od razu na klucz. Wypakowałam z walizki laptopa i ładowarkę do niego. Włączyłam go i poczekałam na uruchomienie się systemu operacyjnego. Włączyłam przeglądarkę i poszukałam jakichś platformówek, które przypadłyby mi do gustu. Sprawdziłam obcobrzmiący tytuł. Przeglądarkowa gra platformowa, połączona z gatunkiem fabularnym/przygodowym. Kliknęłam, by sprawdzić co to. Może połączenie oznacza, że, tak jak w platformówce przechodzimy poziomy, a od różnych postaci dostajemy zadania? Strona przekierowująca, nie zagram. Czy wszystko mnie musi dzisiaj nienawidzić? Zrezygnowałam i włączyłam jakąś internetową wersję klasyka - Mietka. O dziwo, znalazłam moją ulubioną, Super Mietek Bros. Włączyła się bez zarzutu. Chociaż jedna rzecz działa. Pograłam około 3 godziny. Od gry oderwały mnie wibracje telefonu. Przeczytałam SMSa. "Wesołego Światowego dnia wpadania na ludzi! Życzy twój kochany braciszek. PS Tak, ustawiłem to. Nie pytaj jak." O to mały... skubaniec - pomyślałam. Dobrze wie jak mnie podejść. Odłożyłam telefon na szafkę nocną. Wzięłam leżącą obok książkę i wyszłam na balkon poczytać. Zanim jeszcze weszłam na balkon słyszałam dobijanie się do drzwi. Kizaya? - rozbrzmiało w moich myślach. Otworzyłam drzwi, a na podłogę padł chłopak w czerwonej muszce. - Zabłądziłeś? - spytałam szyderczo. - Kto? Ja? Nie... Ale zwiedzam szkołę. Przecież... Ludzie mogą wchodzić do części mieszkalnych innych Plemion. - odpowiedział. - A kto cię wpuścił tutaj? No... konkretnie do... Eh, nieważne. Zwiedziłeś już mój pokój? - wzniosłam oczy do góry. Ostatnio dosyć często to robię. - Aż tak mnie nie lubisz? Nawet mnie nie znasz. - Światowy dzień wpadania na ludzi, parter. - przypomniałam. - Jestem Seito. - Odpowiedział chłopak, jakby nie usłyszał moich słów. - A moje imię to Mam nadzieję, że się więcej nie spotkamy. - Dlaczego? - spytał Seito. jego opanowanie mnie zadziwiało... - Może serio tak mam na imię, co? - usiadłam na łóżku. - Za długie na imię. - stwierdził. - Czy ty musisz wszystko wiedzieć? - Nie wiem wszystkiego. Dalej nie dowiedziałem się, jak masz na imię. - Tara, zadowolony? - Co tam masz? - wskazał na laptopa. - Nic ciekawego, tylko Mietka... - Co? - dopytał zdezorientowany. - No... Mietka. Nie wiesz co to? - teraz ja byłam zdziwiona. - Nie, rodzice mnie wychowywali z dala od Internetu. Jedyne co mogłem robić, to oglądać bajki w telewizorze, nie więcej niż dwie godziny dziennie. Nie to co Noijo, jemu pozwalali siedzieć przy komputerze cały dzień. Cudem nie nosi okularów... - uśmiechnął się chłopak. - Kiro cudem nie nosi okularów. - Kto to? - Mój brat, ma 12 lat. Kizaya mi go trochę przypomina. - To... dobrze? - Nie. Wsadza nos w nie swoje sprawy i... Skąd masz ten termos? - spytałam, gdy wyciągnął skądś termos z napojem. - O, to? Od Sourisów. Pracują w kuchni, szczerze trochę mi ich szkoda, ale cóż... Nic nie mogę zrobić, jestem tylko 14-latkiem. Porozmawialiśmy jeszcze jakieś pół godziny, a wtedy on poszedł. Położyłam się na łóżko i jak o 15 się położyłam, tak spałam do nocy. Rozdział 3 Poniedziałek, najbardziej znienawidzony przez ludzi dzień. Już wiem dlaczego. Wstałam o 6:40, jakoś tak... Wyspałam się (A czy gdybyś ty poszedł spać o 15 i wstał o 6:40, to byś się nie wyspał?). Weszłam do łazienki, przemyłam twarz ciepłą wodą i wróciłam do pokoju. Zastała mnie tam niespodzianka. Książki? - pomyślałam. Spojrzałam na okładki. Dobra, to te z programu... Spakowałam je do plecaka. Ponownie weszłam do łazienki, wykąpałam się, ubrałam i... Muszę czekać na ósmą Wrócę do was o ósmej. Przy okazji czekania poszłam do 'naszych' Sourisów (Każda część mieszkalna ma swoich własnych. Tak poza tym, Seito mi o tym powiedział) i poprosiłam ich grzecznie o śniadanie. Myszy się tylko uśmiechnęły i zrobiły mi tosty. Uśmiechnęłam się i zjadłam. Wróciłam do pokoju i dalej czekam na ósmą. Ja naprawdę wrócę wtedy.. Za 10 ósma przyszłam na boisko, to tam mają się odbyć dzisiejsze lekcje. Widziałam kilka znajomych osób, w tym Seito, tego chłopka w kapturze i dziewczynę o niebieskim futerku. Siedziała na trawie i czytała coś w zeszycie. - Hej, to znowu ty. - dosiadłam się do niej. - Co tam czytasz? - Tak, cześć. Wiesz co, troszkę mi przeszkadzasz i fajnie by było, jakbyś zajęła się sobą. - powiedziała cicho, jakby się bała. Spełniłam jej prośbę. Około 10 minut później zaczęły się lekcje. Okazało się, że myszka pomaga nauczycielce. Gdy kobieta coś tłumaczyła, niebieskowłosa pokazywała ilustrację jak to powinno wyglądać. Dzięki temu większość osób w dwie godziny lub krócej zmieniła się w szamana. Problem był ze mną... - Rachel, pomogłabyś jej? - powiedziała do dziewczyny nauczycielka. Mysz tylko pokiwała głową i podeszła do mnie. - Nie stresuj się, to trzeba robić na spokojnie. - odrzekła z miłym uśmiechem Rachel. - Patrz. - pokazała znowu ilustracje. Poczułam się pewniej. - Masz, przeglądaj sobie. - wzięłam od niej zeszyt i podziękowałam. Przejrzałam rysunki i skupiłam się. Po chwili na głowie miałam niebieskie pióra i tatuaże tego samego koloru. W tym momencie telefon nauczycielki zapikał. - Dobrze, kochani, to koniec dzisiejszej lekcji. Widzimy się jutro. - powiedziała kobieta. Szłam już w stronę drzwi do budynku, gdy poczułam na ramieniu czyjąś rękę. - Wiesz, jakbyś jeszcze potrzebowała pomocy, to... Jestem Druidką. - uśmiechnęła się przyjaźnie Rachel i poszła w swoją stronę. Odwzajemniłam uśmiech, chociaż już go nie widziała. Po tym weszłam do budynku. Gdy byłam już w części mieszkalnej, zostałam w salonie i zaczęłam czytać jeden z podręczników. - O, nie wiedziałem, że ktoś tu jest... Jeśli przeszkadzam to ja... Mogę pójść do pokoju. - gdzieś słyszałam ten głos... - Co? A, nie, możesz zostać. - spojrzałam w stronę rozmówcy. Niebieski kaptur, oczy dalej zasłonięte... - Ja cię chyba kojarzę. - powiedziałam wracając do lektury. - To nie ty jesteś od światowego dnia wpadania na ludzi? - Może. - zaśmiał się. Tylko się uśmiechnęłam na samo wspomnienie. - Czekaj, a jak ty masz na imię? - spytałam udając skupienie. - Doy, wiem, idiotyczne. Też go nie lubię. - Lepsze niż moje - mruknęłam. - Dlatego zawsze przedstawiam się Tara. Tak też mnie nazywaj. Która godzina? - Piętnaście po jedenastej. - odłożyłam książkę i jęknęłam z niezadowoleniem. - Coś nie tak? - Nudzę się... - Hmm... Mogę ci pokazać coś ciekawego. Chodź za mną. - złapał mnie za rękę i pociągnął ku schodom do pokoi chłopców. Otworzył pierwsze po lewej drzwi. To co tam zobaczyłam, chwilowo zatrzymało mój oddech. Najnowsze produkty z Sharmer Electronics, które nawet nie weszły do sprzedaży, trzy pełne książek półki i zdjęcia z najsławniejszymi ludźmi w Granicy. Pokój utrzymany był w czerni i błękicie. Zastanawiam się, kiedy on zdążył to pomalować. - S-skąd ty to wszystko masz? - Wspominałem, że na nazwisko mam Sharmer? - Chyba, że w ten sposób. - mruknęłam. - Ej, ej, ej, ty masz ten model SBooka, na który ja czekam ponad rok? - Co? Od roku ojciec nie wprowadził go do sprzedaży? - Widocznie... Przepraszam. - melodyjka oznaczająca połączenie dochodziła z plecaka. Domyślałam się kto dzwoni, bo kto inny jak nie mama? Odrzuciłam połączenie. - Widocznie nie. - skończyłam. - Planuje już SBooka9, a 7 jeszcze nie wprowadził do sprzedaży... Chcesz przetestować? Chłopak włączył laptopa i wskazał na krzesło. Niepewnie usiadłam. Znałam już poprzednie wersje (Jakoś od 3), ale tym razem Sharmer mnie zaskoczył. Zupełnie nowe menu, wszystko. - Ej, już 14. Siedzisz tu 3 godziny bez przerwy... - O, serio... Dzięki za udostępnienie. - powiedziałam i wróciłam do swojego pokoju. Gdy weszłam do pomieszczenia, zauważyłam, że pada deszcz. Przysłowiowo, opadły mi ręce. A rano była jeszcze taka ładna pogoda... Wypakowałam z plecaka książki. W sumie, czemu by nie poczytać... Jak zaczęłam lekturę, tak skończyłam dopiero o 20, kiedy obie książki zostały już przeczytane. Pech. Ponownie udałam się do Sourisów, które tym razem tosty miały już gotowe. Zimne, ale mi to nie przeszkadza. Podziękowałam, zjadłam i wróciłam do pokoju. Wykąpałam się, umyłam zęby i poszłam spać, bo nie miałam co robić. Rozdział 4 Dziś wstałam o 7. Poszłam do łazienki, wykąpałam się i ubrałam. Zeszłam do pokoju głównego i... zabawny widok. Przede mną stał Souris z talerzem tostów. Wzięłam osta, uśmiechnęłam się i zjadłam. Fakt, lubię tosty... Ale może dziś po lekcjach im powiem, że jutro zjem śniadanie ze wszystkimi? Wróciłam do pokoju po plecak. Czasami moja pamięć mnie zadziwia... Na wszelki wypadek wzięłam książki. Około wpół do 8 wyszłam na boisko. - Rachel, ty już tu czekasz? - spytałam zdziwiona. Dziewczyna siedziała na trawie i rysowała. - Byłam tu już o siódmej. Lubię spędzać czas na dworze. - usłyszałam w odpowiedzi. - Nie mam nic lepszego do roboty. W dodatku, nauczycielka będzie zadowolona, jeśli wszystkie przedmioty będą już uporządkowane. Nie wiem, czy powinnam to mówić, ale dziś będą podstawy budowania. - O, dobrze wiedzieć. Czy oprócz ciebie był tu ktoś jeszcze? - Dwóch Druidów, Duchowy przewodnik i Mechanik. Dwóch z nich się kłóciło, drugi Druid patrzył z żalem, a Mechanik próbował do niego zagadać. Zabawny widok. - uśmiechnęła się dziewczyna. - Wiem, że jeden z nich to Noijo. Gdy znudziło mu się mówienie do Druida, zwrócił się do mnie. Miał jakiś taki wschodni akcent i jakby wadę wymowy. Do tego mówił strasznie szybko. Mimo wszystko, nieźle się go słuchało. Był podobny do tego Druida, więc pewnie to bracia. - Ktoś oprócz nich? - Ale ty ciekawska jesteś. - zaśmiała się. - Władca wiatru i Mechanik. Jak myślę, Władca, miał na sobie niebieską bluzę i dżinsowe spodnie. Mechanik nosił czapkę pandy, koszulkę w pandy i ciemne spodnie. Aż mi się zakręciło w głowie od tych pand... Rozmawiali o czymś żywo. O czym, to nie wiem, bo nie jestem tak wścibska, aby podsłuchiwać nieznajomych. - spojrzała na mnie. - Co rysujesz? - zadałam kolejne pytanie. - Ehm... Yukiego, Kalę... naszą paczkę. - Kogo? - Oboje to Fizycy. Kala to dziewczyna, czarnowłosa, z białymi pasemkami i... czasami wystaje jej z torebki nóż, ale ona się tym za bardzo nie przejmuje. A Yuki... Całe dnie spędza w książkach, lub grając na skrzypcach. Raczej go nie spotkasz, nie lubi poznawać nowych myszy. Kiedyś była jescze Riliana, ale teraz to zupełnie inna bajka... Pamiętam jej złote oczy. Nosiła okulary i była Mechaniczką. Zawsze była indywidualistką... O jejku, już za dziesięć ósma. Udawaj, że nie rozmawiałyśmy, proszę... - Jasne. - powiedziałam zdziwiona i wstałam. Powoli schodzili się ludzie. Wkrótce przyszła też nauczycielka. - Witam wszystkich na drugiej lekcji. Dzisiaj nauczymy się podstaw budowania. Dzisiejszym tematem będą deski. - odrzekła nauczycielka, w tej chwili usłyszałam cichy śmiech Kizayi. Może mi się przesłyszało... - Podstawą każdej budowli, przynajmniej na razie, jest deska z czerwonym gwoździem. Niektórzy usztywniają ją za pomocą mniejszej deski. Aby przywołać niewidzialną deskę, trzeba skupić się na tym. Nie można myśleć o niczym, podkreślam, o niczym innym. Rachel, możesz pokazać przykład? Rachel zmieniła się w Szamankę, przywołała ze stosu długą i krótką deskę oraz czerwony gwóźdź. Ułożyła deski w kształt położonego krzyża i zczepiła gwoździem. - A oto przykład usztywnionej deski. Spróbujcie. Ostrzegam, przywołanie przedmiotów nie jest takie proste! To tak jak w przypadku niewidzialnych. Nie możecie myśleć o niczym innym. - kontynuowała nauczycielka. Wszyscy jak na zawołanie zmienili się w Szamanów. Seito i Doy przywołali deski jako pierwsi. Oczyściłam umysł z niepotrzebnych myśli i skupiłam się na przedmiotach. Oficjalnie byłam czwarta, przede mną był chłopak w czapce pandy. To chyba o nim mówiła Rachel... Cała moja uwaga skierowana była na połączenie desek gwoździem. - Dobrze? - spytałam, gdy podeszła do mnie Rachel. - Chyba najlepiej do tej pory. - uśmiechnęła się myszka. - Słuchaj uważnie, zaraz będzie o kolejnym rodzaju gwoździ. Gdy wreszcie wszystkim się udało połączyć deski, czy to lepiej, czy gorzej, nauczycielka przeszła dalej. - Następny rodzaj gwoździ to żółte. Trzymają budowle prosto, uginają się tylko pod wpływem ciężaru. Rachel, proszę. Dziewczyna dobudowała do dwóch desek pionową deskę z żółtym gwoździem. Inne myszy próbowały to odtworzyć. Gdy się udało, nauczycielka przeszła dalej. - Są jeszcze niebieskie gwoździe. Te nadają się na stworzenie huśtawki, choć starsi Szamani potrafią sobie poradzić tylko z nimi. Nie są dobre do zwykłego budowania, ponieważ... Rachel. Mysz przywołała niewidzialną deskę i połączyła ją z innymi za pomocą niebieskiego gwoździa. Dziewczyna przywołała ją prosto, ale deska opadła. - Taką budowlę musicie wspierać innymi przedmiotami, o których następnym razem. A teraz mały test. Jest was około 40, ale to dla nas żaden problem. Chodźcie na plac treningowy. Na miejscu musieliśmy zbudować jak najkrótszą drogę do sera i nory, złożoną tylko z desek. - Na ziemi jest linia, która oznacza start. Macie dwie minuty. Czas... start! Dobiegłam pod platformę z serem i zaczęłam budowanie od deski z czerwonym gwoździem. Przymocowałam do tego prawie pionową z żółtym gwoździem, a potem kolejną. Gdy stanęłam przy serze powtórzyłam czynności. Tym sposobem weszłam do nory jako pierwsza. Kiedy nauczycielka to zauważyła wyszłam. - Mamy zwyciężczynię! Mansoo zbudowała najkrótszą drogę, dzięki sprytowi. Gratuluję. - usłyszałam od kobiety. - To my nie mieliśmy zbudować od tej linii? - zapytał jakiś chłopak. - Senck, nie wymądrzaj się. To, że jesteś synem Mauna, nie znaczy, że możesz się wymądrzać. - odpowiedziała surowo nauczycielka. Chłopak zamilkł. - Za tydzień was przetestujemy. Przez ten czas boisko i plac treningowy są dla waszej dyspozycji, możecie tu ćwiczyć kiedy chcecie. Macie już czas wolny. - ciągnęła kobieta. Spojrzałam na zegar zawieszony po tej stronie szkoły, 12:15. Nie spodziewałam się, że będziemy tu aż 4 godziny... Wróciłam do budynku i mojego pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rysować. Około godzinę później z mojego transu wyrwały mnie dziwne dźwięki. - Po co ty tu znowu idziesz? - słowa były bardzo niezrozumiałe i wypowiedziane bardzo szybko. - Bo wiedziałem, że przyjdziesz za mną. - odezwał się... Seito? Otworzyłam drzwi, żeby sprawdzić moją teorię. Do pokoju wbiegł chłopak podobny do Seito, a zaraz za nim weszła mysz, którą już znam. Nieznajomy wszystko oglądał i kiedy mógł, to dotykał. - Noijo... - zwrócił mu uwagę brat. - Kto to? - spytałam, choć bałam się odpowiedzi. Nadpobudliwy chłopak odpowiedział strasznie szybko i niewyraźnie. - To Noijo, mój brat. W piątek został Mechanikiem. - wyjaśnił mi Seito, po odpowiedzi brata. - Noijo, nie wszyscy cię zrozumieją, jak mówisz niewyraźnie, szybko... w dodatku masz wadę wymowy. - brat odpowiedział mu jeszcze szybciej, czego nie dało się zrozumieć za żadne skarby. - Może my już pójdziemy... - powiedział Seito ciągnąc brata za rękę. Zaśmiałam się tylko i wróciłam do rysowania. Uroczy chłopak. Gdy skończyłam 'obraz' postanowiłam wyjść poćwiczyć budowanie. Kiedy wyszłam na boisko w krzakach zauważyłam... aparat? Na trawie na przeciwko siedzieli kłócący się chłopcy. Wiedziałam do kogo należy aparat. Podeszłam do krzaków i... - Czy ty ich stalkujesz? - zapytałam Kizayę. - To samo pytanie mogłabym zadać tobie. - odpowiedziała. - Nie, bo ja wyszłam... Od której oni tu siedzą? - Nawet nie weszli do szkoły. - Siedzą tu przez dwie godziny? - Dokładnie. A jeśli mam być jeszcze dokładniejsza to... Dwie godziny, siedemnaście minut i czterdzieści sekund. - Po co to robisz? I tak nic nie słychać. - Spojrzała na mnie z tym swoim słynnym 'lennyfacem'. - Czy to nie są przypadkiem bracia? Moja reakcja nie zrobiła na niej wrażenia. Jeden z nich zakończył dyskusję i poszedł w stronę szkoły. - Bracia Senck. Praktycznie cały czas się kłócą. - wyjaśniła mi Kizaya. - Lonx od zawsze był tym mądrzejszym, ale to Red miał ostatnie zdanie, w każdej sprawie. - Ty ich znasz? - Od około 10 lat, a co? - Nie, nic... - bez słowa ruszyłam na boisko zrobić to, co od początku miałam zrobić. Po rozmowie z córką dziennikarza przeszła mi ochota, więc zawróciłam do szkoły. Kątem oka zauważyłam coś niebieskiego. Spojrzałam na całość. Rachel przechadzała się po korytarzu z dziewczyną w czarnych włosach. Pewnie to jest Kala. Żywo o czymś rozmawiały, nie chciałam się wtrącać. Przypomniałam sobie o jednym, miałam powiadomić Sourisy, że dzisiaj zjem ze wszystkimi. Pobiegłam schodami na górę i do części mieszkalnej Władców, aż dotarłam do myszy. - Hej, wiecie co... Nie, nie chcę tostów. - powiedziałam, jak zauważyłam, że jeden z nich bierze talerz z ciepłymi kanapkami. - Dzisiaj zjem z wszystkimi, na dole. Do zobaczenia. Wróciłam do pokoju i rysowałam aż do kolacji. Zeszłam na dół jako jedna z pierwszych. Widziałam Kalę dłubiącą widelcem w jedzeniu. Dalej się jej bałam, więc usiadłam przy swoim stole i zaczęłam jeść. Około 15 minut później skończyłam jeść. Wróciłam do pokoju i pograłam jeszcze chwilę w Super Mietek Bros. Gdy kończyłam, spojrzałam na zegarek. Za 20 dziesiąta, poszłam się wykąpać i umyć zęby. Kilka minut po 22 położyłam się, a wkrótce zasnęłam. Rozdział 5 Godzina 7 rano, dzień tygodnia... A to już nie będzie środa? Ciekawe czego dziś nas nauczą. Niechętnie zwlokłam się z łóżka i podeszłam do szafy, z której wyciągnęłam losowe ciuchy. Kocham się tak ubierać. Nieco szybszym krokiem dostałam się do łazienki. Wykąpałam się, ubrałam i zeszłam do głównej sali. Jak zwykle, ludzi mało. Czy wszyscy mają obsesję na punkcie tostów? Tylko przy stole Fizyków ktoś siedział. Spod białego kaptura wystawały fioletowe włosy. Mysz nawet jedząc czytała książkę. Obok niego siedziała Kala i zaglądała mu przez ramię. Skierowałam się w stronę stołu Władców. Nawet jeden Władca nie zjawił się o tak wczesnej porze. Gdy tylko podeszłam na stole pojawiły się przeróżne kanapki, jogurty, przyprawy typu sól i... tosty, kto by się spodziewał? Sięgnęłam po kanapkę z serem i pomidorem, po prostu zwykłą kanapkę. Po zjedzeniu wróciłam do pokoju po plecak, a na boisko wyszłam jakoś o 7:20. Nigdzie jednak nie widziałam Rachel. Zamiast niej, na pierwszorocznych czekał chłopak w czerwonej czapce. - Cześć, wiesz może, gdzie jest Rachel? - spytałam, gdy byłam dostatecznie blisko, by usłyszał. - Dziś Rachel ma wolne, przecież każdy może skorzystać z tygodnia wolnego. - odpowiedział. - Dzięki... Czekaj, starsze klasy mają pierwszy tydzień wolny? - Tak... Od drugiej wzwyż pierwszy tydzień mogą sobie spokojnie siedzieć w pokojach, chyba, że zaoferują się do pomocy nauczycielowi pierwszaków. Nie powinnaś wiedzieć, ale dzisiaj będziecie się po prostu uczyć historii. - Dlaczego na dworze? - Sporo pytań zadajesz. Niby w szkole jest wystarczająco duża sala, ale nauczyciele nie chcą, żebyście cały czas kisili się w pomieszczeniach, czy jakoś tak. Zresztą, jest ładna pogoda, a wy dotleniacie mózg. Wszyscy korzystają. Teraz cię przepraszam, ale muszę wszystko przygotować. Ty możesz... Nie wiem, rób co chcesz, pa. Uprzedzając kolejne pytanie - wszystkie potrzebne rzeczy są tutaj. Odeszłam parę kroków i patrzyłam co robi chłopak. Rozkładał na ławkach książki, zeszyty i przybory do pisania. Na każdej ławce kładł dwie książki, więc łatwo wywnioskować, że biurka były dwuosobowe. - Dalej tu stoisz? - Chłopak w czapce zauważył mnie około 10 minut później. - Uczę się jak pomagać nauczycielowi. - wymyśliłam na szybko. - W tym kierunku działa zasada kto pierwszy, ten lepszy. Życzę powodzenia. Zmieniając temat... Nie lubię jak ktoś patrzy mi na ręce. Masz jeszcze pół godziny... - I tak kończysz. - Dobrze, jeśli chcesz to zostań, zajmij sobie miejsce. Tylko mi nie przeszkadzaj, proszę. - Spróbuję. Usiadłam w pierwszej ławce i rozejrzałam się po miejscu lekcji. Odpowiednio 20 ławek. Na biurkach wszyscy mieli takie same zeszyty - białe w twardej oprawie. Obok podręczników i zeszytów leżały przezroczyste saszetki z rzeczami do pisania. Odruchowo zerknęłam na zegarek - 7:45. Czemu jeszcze nikogo nie ma? - Patrzysz na zegarek? Dopiero 7:35. - chłopak w czapce usiadł na biurku nauczyciela. - Według mojego jest za piętnaście ósma... - A ustawiałaś go? - Sam się ustawia. MicePhone od... - Wiem. Osobiście nie lubię produktów Lemon. Są takie jakieś nijakie i najczęściej... wybrakowane. Moim zdaniem u Sharmerów jest najlepsza elektronika. - przerwała mi mysz, która układała na biurkach potrzebne do lekcji przedmioty. - Zegarki w tych telefonach częściej późnią się dużo bardziej niż twój. Masz szczęście. - Czemu ten czas leci tak wolno? - Też czasem się zastanawiam... Możesz poszukać jakiegoś długopisu i narysować coś na zeszycie. Nie znam rozrywek czternastolatków... - To ile ty masz lat? - Siedemnaście. John Krite, Mechanik na czwartym roku. A ty, Piracie? - Tara Mansoo, Władczyni wiatru, na... Domyślasz się, którym roku, prawda? - Domyślam się. W twoim wieku kochałem rysować na zeszycie. W sumie, dalej lubię, ale nie mam kiedy. - Godzina się zmieniła? - spytałam zrezygnowana. - Tak, teraz za dziesięć ósma. - Kto się rozgadał? - Ja. Spojrzałam w stronę budynku. Już nadchodzili uczniowie. Nie zwracałam jednak na nich uwagi, po prostu patrzyłam tępo na biurko. Jakieś 10 minut później przyszedł nauczyciel. Był to łysy mężczyzna, w podeszłym wieku. Miał czarne wąsy i nosił okulary. - Dzień dobry, witam wszystkich uczniów. Będę was uczył historii. Otwórzcie książki na stronie 10... - powiedział nauczyciel. - A nie na 4, proszę pana? - wyskoczył jeden z braci Senck. - Senck, to że twoim ojcem jest Maun, nie znaczy, że możesz się odzywać kiedy chcesz. - skarcił go mężczyzna. - Wracając, otwórzcie książki na stronie 10, poprzednie strony to niepotrzebny wstęp. Jak pewnie wiecie, lub nie, ponad 1000 lat temu między Plemionami toczyły się wojny. Każdy wykorzystywał własne umiejętności najlepiej jak umiał, więc wynik bitwy nigdy nie był wiadomy. Po około czwartej wojnie między Mechanikami i Druidami, Mechanicy wzbudzili ogólnoplemienną wojnę, brały w niej udział wszystkie Plemiona. Elisah po tak wielu stratach w naszym świecie nie mogła już na to patrzeć. Zdenerwowana zachowaniem podopiecznych pogodziła ich, a wszystkie Plemiona sprowadziła do Granicy. Kilka lat później otworzyła naszą Szkołę. Jak to się potoczyło dalej? Bogini wyczarowała pióra, które zakładała na głowy czternastolatków 1 września, co rok. Po około stu latach odeszła, ale zatrudniła tu inne myszy. W ten sposób rozpoczęła się historia Szkoły, o której więcej sobie opowiemy innym razem. - staruszek zakończył monolog. - A jakie Plemiona walczyły najczęściej? - spytała Kizaya. Wszędzie rozpoznam ten głos. - Szczerze, panno Lierns? Chyba między Mechanikami i Władcami wiatru. - Dlaczego akurat między nimi? - ciągnęła mysz. - Są tylko przypuszczenia... Mechanicy zazdrościli Władcom skrzydeł, możliwości teleportacji lub innych umiejętności... Proszę nie zadawać więcej pytań na ten temat. - Ale... - Nie zadawać więcej pytań. Przeczytajcie tekst do strony 13. W książkach były pokazane różnice między wyglądem skrzydeł w tamtych czasach i dzisiaj, wyglądem chmur, zasięgiem wzroku Mechaników i wyglądem Druidów jako kotów. Nic jednak nie było wspomniane o Fizykach. Chociaż się bałam, spytałam. - Proszę pana, dlaczego tutaj nie ma nic o różnicach umiejętności Fizyka kiedyś i teraz? - Panno Mansoo, sam do końca nie wiem. Możliwe, że kiedyś Fizycy mieli inną umiejętność główną. - Powinni o tym wspomnieć. - Od około pięciuset lat Fizycy czarują elektryczny łuk. Nie wiadomo nic na temat wcześniejszej umiejętności. Nie zadawać więcej pytań na ten temat. A jeśli już skończyliście czytać, to może ktoś mi powie... jaka jest różnica między skrzydłami Władców kiedyś, a teraz? - Kiedyś ich skrzydła były odpowiednio zbudowane by móc wzbić się w powietrze i móc latać. Odkąd zmieniły budowę niemożliwe jest latanie, chyba, że przy pomocy innych umiejętności lub Starożytnego ducha. - odpowiedział jakiś chłopak. - Świetnie, Meruell. A czym się różni wzrok Mechaników? - Kiedyś zasięg ich wzroku był mniejszy. Powiększenie pola widzenia nastąpiło za pomocą mutacji genetycznej, czyli mniej więcej po wojnie, kiedy Plemiona zaczęły żyć ze sobą w zgodzie. - Tak, świetnie, Tony, ale może ktoś inny odpowie? Dobrze, to... Czym się różni wygląd Druidów jako kotów? - Kiedyś byli więksi, teraz są wzrostu kota domowego. Poza tym żadnych większych zmian. - dodał Seito. - odpowiadając na kolejne pytanie, chmury Duchowych po prostu się zmniejszyły. - Eh, tak, dokładnie. Która to godzina... Potajemnie wyciągnęłam telefon z plecaka i sprawdziłam godzinę. Zegarek pokazywał 9:00, więc za około dziesięć minut koniec lekcji. Wrzuciłam MicePhone do przedniej kieszeni. Pierwszy raz podczas lekcji spojrzałam w lewą stronę. Obok mnie siedziała ruda dziewczyna, która rysowała po okładce zeszytu. Gdy zauważyła, że patrzę, wyrwała kartkę z zeszytu i napisała "ładny lamorożec?". Szczerze, nawet nie wiedziałam co to, ale z grzeczności odpisałam "niezły". Ruda się tylko uśmiechnęła i wróciła do rysowania. Zanim nauczyciel znalazł zegarek, zadzwonił dzwonek. - No dobrze dzieciaki, to wszystko na dziś. Możecie się rozejść. Schowałam nowe przedmioty do plecaka i poszłam do biblioteki. Może będzie ciekawie, czasami warto tam iść. W pomieszczeniu pachniało starymi książkami. Na pierwszym lepszym stoliku zauważyłam otwartą książkę, ale co było dziwne - ponad połowa stron była żółta, a około stu ostatnich wyglądała jak najnowsze kartki do drukowania. Z ciekawości chciałam zajrzeć, ale zjawiła się bibliotekarka i odłożyła książkę na najwyższą półkę... Trudno, innym razem ją zobaczę. Postanowiłam wrócić do pokoju. To naprawdę dopiero 6 września? Czuję się, jakby to była połowa października... Dlaczego tu nigdy nie ma co robić? Z braku lepszych zajęć wzięłam się za Mietka. Setny raz przechodzę tą grę, byłoby to moje setne zwycięstwo. Jednak na końcu przerwało mi pukanie do drzwi... Zostawiłam grę i podeszłam otworzyć drzwi. Nie zobaczyłam nikogo, ani nic, co mogłoby wskazywać, że ktoś tu pukał. Zrezygnowana wróciłam do gry, na ekranie widniał duży napis "Game over". Kliknęłam Zagraj ponownie. Grałam tak do około 20. Nie chciało mi się iść na dół, więc poprosiłam nasze Sourisy o tosty. One grzecznie spełniły prośbę, więc kolację mam z głowy. Po zjedzeniu posiłku wróciłam do pokoju, wykąpałam się i umyłam zęby. Chwyciłam losową książkę i czytałam ją do 22. O dziesiątej wieczorem położyłam się i jakiś czas potem zasnęłam. Rozdział 6 Czwartek? Czy to ty? Zapowiada się kolejny, nudny dzień... Na moje szczęście (lub nieszczęście) w czwartki miałam na 9:15. Wstałam około dwie godziny wcześniej, jak zawsze rano wykąpałam się i ubrałam. Włączyłam laptop i poszukałam przyjemnych platformówek. Tytuły tych, które wydały mi się najlepsze zapisałam na kartce, a papierek wrzuciłam do plecaka. Testowanie gier zajęło mi jakąś godzinę. Wzięłam plecak (po nauczycielach nigdy nie możesz się niczego spodziewać) i zeszłam do głównej sali. Przed wejściem moją uwagę przykuła wisząca obok drzwi kartka. Wczytałam się w treść. "Cześć pierwszoklasisto. Trochę nudno w tej szkole, prawda? No, przynajmniej mi się nudzi. Postanowiłem być tak dobry, że w sobotę organizuję imprezę. Przyjdź do salonu Druidów o 19 (chyba, że robisz wejście smoka), a pewnie ktoś powie ci gdzie trafić. Obowiązuje tylko pierwszorocznych, więc... - Wasz kochany Red S." Koleś ma chyba wygórowane ego... Mniejsza z tym, chciałam sprawdzić co się tam będzie działo. Starając się o tym nie myśleć weszłam do sali. Stoły powoli się zapełniały. Przy stole Władców widziałam Kizayę, Doya i kilka starszych osób. Usiadłam naprzeciwko Kizayi. - Hej, coś ciekawego będzie się dziać w szkole? - zapytałam obojętnie koleżankę. - Cześć Mansoo. Z tego co wiem, to nic, oprócz imprezy u Sencka. - odpowiedziała towarzyszka śniadania, Sięgnęłam po miskę płatków kukurydzianych w mleku. Nie byłam zbytnio głodna, więc jedzenie zajęło mi kwadrans. Po skończeniu mojego posiłku patrzyłam jeszcze chwilę jak Kizaya je tosty. Jakieś 2 minuty później znudziło mi się to, więc wyszłam na boisko. Zamiast przedmiotów do budowania i ławek z książkami od historii stał... drogowskaz. Wskazywał na wielki budynek którego wcześniej wcale nie było widać. W środku wyglądał jak sala treningowa. W pomieszczeniu operatora siedziała Rachel. - Rachel, nie uważasz, że to... wcześnie? Zajęcia zaczynają się za pół godziny... - powiedziałam do dziewczyny. - Cześć. Wiesz, praca przy mapach nie jest taka prosta jak się wydaje. Siedzę tu od około piętnastu minut, więc mam jeszcze trochę roboty. - Druidka uśmiechnęła się przyjaźnie. - Dzisiaj zaplanowany jest Racing. Pobiegacie po mapach od początku zajęć do 10:15, dziesięć minut przerwy, wyścigi do 11:25, przerwa, bieganie do 12:35, kolejna przerwa, biegi do 13:45, przerwa i kończycie o 14:55. Przynajmniej... Tak wychodzi z moich obliczeń. Zaczekaj na ławce, porozmawiaj z kimś... Ja ustawiam mapy, a chwilę to jeszcze zajmie. Posłusznie usiadłam na miejscu wskazanym przez Rachel. Jak na razie nie widziałam nikogo znajomego, oprócz Kizayi i tej rudej dziewczyny, z którą siedziałam na historii. Nie rozmawiały za bardzo, zamieniły tylko kilka słów. Dosiadłam się do nich. Koleżanka z Plemienia patrzyła w ekran telefonu. Ruda rysowała w zeszycie pewnie znowu lamorożca. Zajrzałam dziewczynie przez ramię i ku mojemu zdziwieniu nie było to zwierzę pochodzące od jednorożca. Rysunek przedstawiał Elisah. Tak, tą Elisah, Szamańską Boginię. Artystka albo rysuje od dłuższego czasu, albo ma talent. Obstawiam to pierwsze. Z braku lepszych zajęć postanowiłam z nią porozmawiać. - Ładnie rysujesz. - zaczęłam. - Cześć dziewczyno, której nie znam imienia. Dzięki za miłe słowa, ale rysuję od około czterech lat. Pewnie twoje rysunki też są śliczne! - odpowiedziała. - Nie sądzę... Czyli ten lamorożec... Miał tak wyglądać? - A, to ty! Dalej nie znam twojego imienia, ale siedziałam z tobą na historii, prawda? Nad lamorożcem się nie starałam, miał tylko zabić czas. Jednak nie był zbyt dobrym zabójcą, a za próbę zabójstwa wsadziłam go do szuflady i kupiłam nowy zeszyt. Zejdźmy z tego tematu, mam na imię Shina, chętnie poznałabym twoje imię. - Tara. - odrzekłam krótko, bo co by tu więcej mówić? Rozmowa toczyła się dalej, a w międzyczasie trafiali tu kolejni uczniowie. Pół godziny minęło niezwykle szybko. Nie wiadomo kiedy, nie wiadomo skąd, ale wiadomo, że przyszedł nauczyciel. - Witajcie drodzy uczniowie! Zastanawiacie się, po co zostaliście tu ściągnięci? Ano po pierwsze i najważniejsze dziś w planach mieliście Racing. Drugą, nieco mniej wpływającą na miejsce, ale też ważną, są zapowiadane deszcze. Wszystkie mapy są dobierane przeze mnie i Rachel specjalnie dla was. - po zakończeniu kwestii mężczyzna zniknął w pomieszczeniu operatora. Nacisnął na jakiś guzik, a uczniowie zostali teleportowani (?) na miejsce startu. Przez głośniki w suficie można było usłyszeć jak nauczyciel odliczał od trzech do jednego. - Powodzenia. - zaśmiał się ktoś szyderczo. Startowaliśmy przy plecakach z serem. Na prowadzenie wyszedł chłopak o rudej czuprynie. Przeskoczył przez ogradzający startujących lód, doskoczył do niżej położonego drewna, wspiął się po ścianie (również z drewna) i skoczył prawie prosto do nory. Próbowałam powtórzyć jego wyczyn, jednak już przeskakując przez lód wiedziałam, że się nie uda. Siła mojego skoku była za słaba i choć blisko było do platformy z drewna, to około pół metra przed nim poczułam na sobie wodę. Cóż, spadłam do poczekalni. Mogę się pocieszać faktem, że nie byłam tam pierwsza. Pierwszy, który tam trafił był ten chłopak, który w najkrótszym czasie trafił do nory. Drugą osobą był Seito, ale nie widziałam, aby wbiegał do nory. W kącie sali wisiał telewizor, można tam było oglądać, kto zaraz trafi do poczekalni. Czwartą osobą tutaj był Noijo, a kilka sekund po nim Shina. Wydaje mi się, że kolejna była tam Kizaya, ale nie jestem pewna. Chłopak, który trafił po niej nie dotarł do nory. Kolejne trzy osoby trafiły prawie w tym samym czasie. Były to trzy dziewczyny. Dalej widziałam Doy'a i jego kolegę. Więcej osób nie widziałam, może dlatego, że teleportowali nas na miejsce startu kolejnej mapy. Od początku się ślizgałam, w końcu start był na lodzie. Noijo miał świetny start, jednak poprzedni zwycięzca go doganiał. Niezbyt zależało mi na miejscu na podium, ale wystartowałam. Wybiegłam trochę i ześlizgnęłam się po ustawionych jak zjeżdżalnia, kawałkach lodu. Tym razem, nie spadając wylądowałam przed lepiącą się powierzchnią wyglądającą jak czekolada. Wspięłam się na trochę wyższą wysokość niż musiałam, zeskoczyłam, a że akurat był kolejny stromy zjazd, to zjechałam, co mnie trochę przyspieszyło. Przeskoczyłam przez przeszkodę w postaci trzech niskich bloków "czekolady" i chwyciłam plecak przeznaczony dla mnie. Zawróciłam i przy ścianie z "czekolady" zeskoczyłam w dół. Wspięłam się po drewnie, które stało (lub wisiało) obok i zeskoczyłam na drogę składającą się z drewna i czekolady. Na jej końcu podskoczyłam trochę i złapałam się małej kostki lepkiej powierzchni. Trzecie miejsce z czasem 35:22 było moje. Pierwsze zajął Noijo, a drugie poprzedni zwycięzca. Lepiej nie będę opisywać wszystkich map i od razu przejdę do końca zajęć. Po tej bieganinie trwającej około pięć i pół godziny zaczepiła mnie Shina. - Cześć Tara! Wiem, witam się drugi raz, ale uwielbiam się witać! Wiesz, mogłybyśmy pójść razem do Vanilli, co ty na to? - mówiła rozentuzjazmowana. - Idzie ktoś jeszcze? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. - Hm... - zastanowiła się. - Nie, raczej nie. Przynajmniej nie ze mną, jak będzie tam jakiś znajomy to czysty przypadek. Idziesz? - Co mi szkodzi... Pójdę. Gdzie mam na ciebie czekać? - Wiesz co, przyjdź za dwie godziny do salonu Mechaników. Jak mnie nie będzie to poczekaj dziesięć minut. Na tym się skończyła nasza rozmowa. Poszłam do głównej sali coś zjeść. Jak przystało na porę obiadową na stołach stały talerze ze spaghetti, różnymi zupami i rzeczami na obiad bo tak naprawdę to zwróciłam uwagę tylko na spaghetti. Usiadłam i wzięłam jeden z talerzy z makaronem polanym sosem pomidorowym. Spaghetti to moje ulubione danie, więc jak dają... to biorę! Co prawda nie było takie pyszne, jak te, które robi moja mama, ale także smaczne. Kto by nie był głodny po pięciogodzinnym bieganiu? Nie znam takich osób, ale mniejsza z tym. Po zjedzeniu obiadu przeszłam się do mojego pokoju. Pierwsze co zrobiłam to weszłam do łazienki i się wykąpałam, a potem przebrałam. O umówionej porze zeszłam do piwnicy budynku, gdzie mieściły się części mieszkalne Mechaników i Duchowych Przewodników. Skierowałam się w stronę tej pierwszej. Shina już czekała. - Jesteś! To co, idziemy? - powiedziała, gdy wchodziłam. - Jeśli dalej chcesz. - uśmiechnęłam się. - Świetnie! Chodź! - pociągnęła mnie za rękę po schodach w górę. Wyszłyśmy głównym wejściem. Dziewczyna cały czas mnie ciągnęła. Byłyśmy coraz bliżej centrum miasta. Skręciła do budynku, na ścianie którego wisiał neon z napisem 'Vanilla 2'. Jeszcze nie świecił, ale wydaje mi się, że za około dwie godziny powinien świecić. Weszłyśmy do środka. - Dzień dobry, panie do hali? - przywitał nas recepcjonista. - Tak, właśnie w tym celu tu przyszłyśmy. - odpowiedziała Shina za nas dwie. - Dobrze, proszę tylko o zmianę w Szamana i jeśli chodzicie do szkoły, rok, na którym jesteście... - powiedział miłym głosem mężczyzna. Pierwsza zrobiła to Shina, a po niej zmieniłam się także ja. - Rok pierwszy. - Shina znowu udzieliła odpowiedzi. - Schodami w górę, życzymy miłej rozrywki. Pióra zniknęły, a towarzyszka chwyciła mnie za rękę i pobiegła w górę. Kilka razy prawie się przewróciłam... Trafiłyśmy do poczekalni, do końca rundy brakowało jeszcze pół minuty. 30 sekund minęło jak mrugnięcie okiem, może dlatego, że Szaman wcześniej zaprowadził myszy do nory? Nie mam pojęcia. Wystartowaliśmy przy norze, przed trzema blokami trawy zamocowanych na czerwonych gwoździach. Na drugim końcu mapy leżały plecaki. Szaman po prostu usiadł, a myszy biegły. Skoczyłam na pierwszą obrotową powierzchnię, szybko przeskoczyłam na drugą i to samo zrobiłam z trzecią. Doskoczyłam do plecaków, wzięłam jeden i powtórzyłam kroki. Na środku miałam spaść, ale zdążyłam się przytrzymać i cudem weszłam na podłoże. Szybko doskoczyłam do nory i byłam tam piąta. Po około pół godzinie zostałam Szamanką. Na mapie były tylko dwa bloki trawy, każdy na krańcach mapy. Przywołałam deskę z czerwonym gwoździem i budowałam most dodając deski z żółtymi gwoździami. W przepaść spadły chyba tylko dwie myszy, resztę zaprowadziłam do nory. Gdy sama przeniosłam ser, w poczekalni dostałam nagrodę w postaci trzech lub czterech piórek. Jakąś godzinę później wyszłyśmy z budynku. Było już ciemno, neony pięknie świeciły... Tym razem poszłyśmy spacerem. - Dzięki za udane wyjście, Shina. - powiedziałam w drodze. - Nie ma sprawy. Zawsze lepiej w towarzystwie niż samemu, prawda? - odpowiedziała. Resztę trasy szłyśmy w milczeniu, a ja tylko podziwiałam neony... Fakt, mieszkałam w Transformice przez całe swoje życie, dosyć blisko centrum, ale nigdy się nie zagłębiałam w szczegóły... Do szkoły wróciłyśmy około dwudziestej. Ruda uśmiechnęła się na pożegnanie i wróciła do pokoju. Ja zaś ruszyłam ku schodom na drugie piętro. W części mieszkalnej poprosiłam Sourisy o coś do jedzenia. Nie zgadniecie co mi dały - tosty. Zjadłam posiłek i wróciłam do pokoju. Wzięłam jakiś koc, książkę i wyszłam na balkon. Wiem, że przy nocnym świetle nic nie przeczytam, ale sama bliskość książki, sprawiała... w zasadzie nic. Po prostu lubię ją nosić. Piętnaście minut tak posiedziałam, bo zrobiło się chłodno. Wróciłam do środka, wzięłam do ręki telefon i posiedziałam chwilę na MiceBooku. Pojawiło się kilka obrazków i to tyle. Samo przeglądanie obrazków, o dziwo zajęło mi pół godziny... Poczułam się senna, więc poszłam się wykąpać i umyć zęby. No i założyć piżamę. W łóżku byłam około dziesięć po dwudziestej pierwszej, a co się działo dalej - nie wiem, spałam...
( ͡° ͜ʖ ͡°) Hahaha :D Proszę się nie przerazić, sama rysowałam ;_; Lamorożec Shiny XDD Specjalnie dla was chore one-shoty, jak yaoi czy coś ( ͡° ͜ʖ ͡°) Składać zamówienia tu lub na tfm W świecie snów~ Na prośbę: - (Autorka sama wpadła na mini serię) Opis: Poznajemy sny bohaterów. Co jakiś czas sny będą zmieniane. Sen Kizayi Praktycznie cały sen składa się ze scen 18+ więc nie mogę go opublikować. Za utrudnienia przepraszamy. Możesz się tylko domyślać/wyobrażać co jej się śniło, ale skrócę twój wysiłek - dużym skrótem: grupowe hentaie. Dernière modification le 1473351600000 |
0 | ||
Klep klep posta na ogłoszenie czy coś |
0 | ||
Tu był tylko test FF pewnie bede pisać dalej lul |
0 | ||