[FF] Kristine |
Agataxa « Censeur » 1448220540000
| 0 | ||
Banner: Malahania, bardzo dziękuję! ^^ Witajcie! c: W sumie to mój czwarty FF... choć w ostatnim nie było nawet prologu... Postanowiłam zamknąć te poprzednie i zacząć pisać nowy, który doprowadze do końca. Przynajmniej spróbuje... Cóż, miłego czytania c: można krytykować Imię: Kristine Opis: Miła, pomocna, jej rodzice mieszkają w innym plemieniu, więc bardzo za nimi tęskni. Jest narratorką. Plemię: Felixams Imię: Beatline Opis: Przyjazna, nieśmiała, najlepsza przyjaciółka Kristi. Plemię: Felixams Imię: Louise Opis: Louise jest spokojną myszką, lecz czasami potrafi wpaść w szał. Plemię: Feteersar Imie: Mal Opis: Jest wampirzycą, ale nie pije krwii, tylko czerwień. Uwielbia rysować. Córka Von DrekkeMousa. Uciekła do plemienia Felixams. Plemie: Felixams Imię : Mike Opis : Mike jest małomówny, ale czasami potrafi coś z siebie wydusić. Wykazuje się wielką mądrością i inteligencją. Plemię : Forestear Imię: Sadza Opis: Sadza to dziewczyna o dosyć dziwnym usposobieniu. Na ogół wydaje się być opryskliwa i cyniczna, ale po nawet niedługim czasie można dostrzec, że sprawę życia i bezpieczeństwa innych stawia ponad siebie i swoją własną wygodę. Lubi sprawiać innym przyjemność i jest miła (zazwyczaj). Jest bardzo lojalna i można jej zaufać, chociaż tak jak u każdego, nie ma stuprocentowej pewności, że tego nie rozpowie (lecz tak bywa rzadko). Dosyć widoczne ukazuje emocje, jednakże głębsze odczucia przeżywa już wewnątrz siebie. Porusza się bardzo zwinnie i gibko, zwłaszcza w terenie leśnym, które traktuje prawie jak własny dom. Jej niewiarygodne uparcie i wytrwałość są czasami doprawdy denerwujące. Plemię: Forestear Iimę: Sabine Opis: Dziewczyna z tragiczną przeszłością, bardzo sarkastyczna i zwykle w złym humorze, jednak, gdy zostanie się jej przyjacielem można poznać jej dobre oblicze, które przy jej codziennym zachowaniu jest czymś niewiarygodnym, wtedy jest albowiem bardzo lojalna, miła i pomocna. Zwykle rysuje grafitti, lub coś w swoim zeszycie z różnymi szkicami. Zawsze spokojna Plemię:Forestear Imię: Choko Opis: Nigdy nie ściąga swojej maski to wina tego że jest bardzo nieśmiała.. Plemię: Felixams Imię: Shuriko Opis: Shuriko chociaz wyglada na dosc groznia myszke, jest bardzo uczuciowa, mila i pomocna. Kocha koty! Jest nie widoma (co oznacza opaske na oku. Na drugie oko tez nie widzi dlatego ma ono je biale) przez jeden z wypadkow. Mimo tego porusza sie zwinnie, i stabilnie co zadziwia inne myszy. Chodzi bez bialej laski i dosc szybko biega. Ma ona poprostu instynkt, ktory pomaga jej spojrzec na swiat inaczej. Gdy ktos sie z niej wysmiewa (Co zdaza sie bardzo czesto) to najczesciej konczy sie to sinym policzkiem, tego kto wyzywal ja (Daje z plaskacza, dosc mocno) Jest dobra w walce co swiadczy o tym ze nie warto z nia zadzierac. Zawsze nosi ze soba katane. Jest sprytna wiec zawsze znajdzie cos co moze ja i jej przyjaciol wybrnac z sytuacji... No prawie zawsze. Jest bardzo odważna. Plemię: Forestear Formularz: Imię: Skoliped, ale ma ksywę "Mysz z rogami" Opis: Ma z 15 lat. ziomal, dziewczyny mu kibicują, a jako że ma rogi to jak ktoś powie na niego "szatańska myszka" to pożałuje. Silny jak stado os btw. wiecie o co chodzi. jest dobry i gotowy poświęcić swoje życie dla przyjaciół/przyjaciółek (niechętnie). umie grać fajnie na klawiszach (instrumencie muzycznym a nie klawiaturze). lubi bociany. Plemię: UnderGround Imię: Rashida Opis: Jest typową dandere. Lubi wszelkie słodycze i bootcamp. Nie przepada za samochwałami, kwiatami i favo. Jest szczególnie waleczna i szczera. Jest siostrą Mal. Plemię: Felixams Imię: Tomoko Opis: Jest typową yandere. Nie wiadomo kto jest jej miłością, ale kocha survivor, torturowanie i zabijanie. Nienawidzi, gdy ktoś jej zwraca uwagę itp. Jest siostrą Mal Plemię: Felixams Formularz: Screen: Imię: Opis: Plemię: Zgłaszanie: otwarte Prolog Daleko, daleko, za gwiazdami wszystkimi dla człowieka widzalnymi, istniała pewna kraina, a nazywano ją... Transformice. Nie była ona taka jak nasza, ludzka, lecz zamieszkana przez myszy. Dla człowieka mysz, to mysz. Niewielke stworzonko, które tylko je, pije, śpi i ucieka przed zagrożeniem. Myszy były jednak zupełnie inne, zwłaszcza w Transformice. Były na poziomie intelektualnym człowieka, tylko że w ich świecie istniała magia. Świat ten, podzialony był na pięć plemion: UnderGround, Winglear, Felixams, Forestear i Feteersar. Każde plemię władane przez pół boga, nazywanego Szamanem: UnderGround był pod rządami Duchowego Przewodnika, Winglear należało do Władcy Wiatru, Felixams Było Mechanika, Forestear Druida oraz Feteersar Fizyka. Plemiona wciąż toczyły wojny między sobą, wiec swobodne podróżowane przez granice było praktycznie nie możliwe. Jednak w starej legendzie był zawarty sposób, na zakończenie tych wojen. Mówiła ona, że należy odnaleść skarb, głęboko ukryty w zaginionym grobowcu Szamańskiej Bogini, to ona stworzyła ten świat. Ścieżka do niego była kręta i niebezpieczna. Pełna zasadzek i pułapek. Było tam także napisane, że przejdą ją tylko ci, którzy ponad wszystko, nawet własne życie, stawiają to, co im najdroższe. Wielu do tej pory uważało to za zwykłą, starą legendę, która nie ma prawa być prawdą. Do teraz. Do teraz, gdy pojawiła się iskierka nadzei, że legenda jest prawdą. Jednak nie każdy umiał ją zrozumieć... Rozdział 1 Wszystko się zaczyna... Obudziłam się. Niestety, to nie był sen... Każdego ranka, budząc się, miałam nadzieje, że to tylko sen. Od pięciu lat. Wciąż byłam w Felixams. Jedynymi moimi przyjaciółkami były Beatline i jej mama. One też pochodziły z Winglear. Tylko że one tu przyjechały uciekając, a mnie porwano. Pamiętam to, jakby to było wczoraj... Strach panujący w moim ciele od tamtej pory, nigdy nie pozwoli mi tego zapomnieć. Gdy miałam zaledwie dziesięć lat, napadnięto na nasze miasto. Ostatnim panicznym ruchem przed omdleniem od uderzenia było wypchnięcie rodziców z furgonetki. Na szczęście udało mi się uciec i trafiłam tutaj. Zmuszona byłam mieszkać w plemieniu, które chciało mnie zabić. Które mnie porwało... -O! Już wstałaś! - Beatline przerwała moje rozmyślania. - Dość wcześnie, dziś przecież jest niedziela! Popatrzyłam na zegarek. Ósma... Przeciągnęłam się i poszłyśmy na śniadanie. Włączyłam telewizję. To, co właśnie tam mówili, miało odmienić moje życie na zawsze, chociaż wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam. -Dziś w nocy znaleziono antyczne zwoje, z okresu Pierwszomysiego. Są to prawdopodobnie najstarsze zwoje, znalezione dotychczas. Opisana jest w nich legendarna Szamańska Bogini, co może oznaczać, że znana wszystkim legenda o wspaniałym skarbie, mogącym zjednoczyć wszystkie plemiona, może być prawdziwa. Eksperci mają prawo tak uważać, gdyż w epoce, w której powstały zwoje, nie było jeszcze plemion. Prawdopodobnie są to fragmenty przepowiedni, która, jak się okazało, na razie się spełnia. - Głos reportera był wyraźnie podekscytowany. Znieruchomiałam na chwilę. To mogła być moja szansa, na odnalezienie rodziców i zakończenie tej głupiej wojny. Ale przecież tak mała i słaba myszka, jak ja, na pewno nie da rady. Poza tym, założę się, że już wyruszyły pierwsze ekspedycje, mające na celu odnalezienie skarbu. A co, jeśli tak naprawdę on nie istnieje? A co, jeśli zwoje były podrobione? Postanowiłam więc mieć tylko nadzieję, że ktoś go w końcu znajdzie. Po śniadaniu połaziłyśmy z Beatline po mieście. Nic ciekawego się nie działo. Jakby świat specjalnie stanął, aby mnie zmusić do odnalezienia skarbu. Jednak znowu porzuciłam ten pomysł. Posiedziałyśmy chwilę w sadzie, czyli niewielkiej grupce drzew owocowych. Nim się obejrzałyśmy, zapadł zmrok. Wróciłyśmy wiec do domu i położyłyśmy się spać. Nie miałam pojęcia, co stanie się jutro. To dobrze, bo nawet teraz nie chcę tego wiedzieć... Poczułam, że zasypiam. Rozdział 2 Nasz pierwszy problem. Szłam. Na około panowała grobowa cisza. Nawet zwykle radosna Beat, była jakaś przygaszona. Pragnęłam wyrzucić z pamięci to, to widziałam przed chwilą. W nocy napadnięto na nasze miasto. Nie ocalał nikt oprócz nas. To było już zbyt wiele... Śmierć tak mi bliskiej osoby... A w dodatku Beatline została sierotą. To wypchnęło mnie za próg zawahania. Musiałam odnaleźć skarb. ,,Właściwie nie pomyślałam nawet czym mógł być ten skarb... - Pomyślałam. - Może to złoto? Lub klejnoty? Albo to i to? Może to być też moc, zmieniająca w szamana... Sama nie wiem." Miałam bardzo dużo czasu na rozmyślanie. Ale bardzo mi było szkoda mojej przyjaciółki... Co chwile płakała, wogóle nic nie mówiła. Nic a nic. Cały jej entuzjazm nagle uleciał. Uciekł jak powietrze z przekłutego balonu. Nagłe zachwianie jej spokojnego życia było ciosem poniżej pasa. Przerastało ją to. Mnie pozatym też, ale ja sobie jakoś radziłam... Nim się spostrzegłam, zaczęłyśmy się zbliżać do granicy. -stój! - Wyszeptałam - A co, jeśli nas zastrzelą? Beat tylko popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem. Ukryłyśmy się krzakach. Nie pomyślałam nawet, jak przejdziemy przez granicę. Przecież nie wystarczy powiedzieć ,, Hej, przepuśćcie mnie, bo chce znaleźć skarb, który prawdopodobnie nie istnieje." To by raczej skończyło się kulą w brzuch. Musiałam wymyślić coś innego... Ale co? ,, A więc muszę coś wymyślić... - pomyślałam - Hmmm..." W tę z lasu wyłoniła się ciężarówka. Nie była zbyt wielka, ale przyczepa była zakryta Płachtą. Tylko po co... Musięli coś ważnego przewozić, ale co takiego by mogli? Ciężarówka się zatrzymała. Zaczęto wkładać do niej skrzynie, stojące nie opodal. Zaintrygowało mnie, co w nich jest... Ze cztery myszy by się mogły do nich zmieścić... -MAM! - Szepnęłam. Wiedziałam już, jak przedostaniemy się przez granicę. Ostrożnie otworzyłam najbliżej stojącą skrzynię i zaczęłam wyciągać liczne karabiny. Następnie razem z Beat weszłyśmy do środka. Poczułam jak zabierają skrzynie z nami do ciężarówki... ,,ZARAZ KARABINY?!" - Pomyślałam. Poczułam że robię się blada, po czym Zemdlałam. Rozdział 3 Trzecia do kompletu. Obudził mnie silny wstrząs. Rozejrzałam się. Dopiero po chwili zorientowałam się, jak się tu znalazłam. Ostrożnie wzięłam latarkę i otworzyłam lekko skrzynię. Podobnie jak inne była niedbale wrzucona do ciężarówki. Wtem usłyszałam kroki. Szybko wyłączyłam latarkę i się schowałam. Ciemne wnętrze pojazdu rozjaśniło światło dnia, wpadające właśnie przez otwierane tylne drzwi. Najwyraźniej całą noc jechaliśmy. Co się dziwić, takim starym gruchotem... Zaczęto wyładowywać skrzynie. Najbardziej się bałam, jak wzięli skrzynię z nami. Na szczęście zbyt się spieszyli, aby nas zauważyć. - Szybko, odjeżdżamy! - Burknął gruby męski głos. Ciężarówka odjechała z powrotem. Jak tylko zniknęła nam z oczu, rzuciłyśmy się pędem do ucieczki. W końcu bieg przeszedł w zdyszany chód. Zauważyłam na horyzoncie jakieś miasto, więc przyśpieszyłyśmy. Dopiero teraz, zaczęłam się zastanawiać, dlaczego zostawili skrzynie pełne karabinów w lesie. ,,Może planowali kolejny atak? Ale kto? Czy Felixamsnicy zaatakowaliby swoje własne terytorium? Nie, to nie oni. Oni by raczej atakowali wroga. - Rozmyślałam - Feeterser? Nie, ich reputacja bardzo by ucierpiała na czymś takim. Forestear? Oni raczej wolą nie wtrącać się cudze sprawy. Ich interesuje wyłącznie ich plemię. No to może... Winglear? Nie, nie. Oni tacy nie są. No to zostaje UnderGround... Nie, oni najbardziej nie pasują. Jest to najliczniejsze plemię, a wszyscy tam troszczą się o innych, a nie ich zabijają... Może to zdrada? Tak, to by pasowało..." Dotarłyśmy do niewielkiego miasteczka. Panowała tam bardzo wesoła atmosfera. Każdy mówił sobie ,,Dzień dobry" i każdy najwyraźniej się tam znał. Nawet pyszczek Beatline, ostatnio pogrążonej lekko drgnął, co mogło znaczyć uśmiech. Jednak zaraz potem wyraz jej pyszczka posmutniał jeszcze bardziej. Ostrożnie weszłyśmy. Wszystkie myszy patrzyły na nas z ciekawością. Tak się na nich zagapiłam, że nie zauważyłam myszki idącej właśnie przed nami. - Och! Przepraszam! Moja wina! Mogłam bardziej uważać! - Krzyknęła pomagając nam wstać. - Jestem Louise, a wy? - Ja jestem Kristine, a to jest Beatline. - Odpowiedziałam oszołomiona. - A więc witajcie w naszym miasteczku, Kristi i Beat! Chodźcie za mną. Loui zaprowadziła nas do swojego domu. Była to niewielka, przytulna chatka, niemal w samym centrum. Opowiedziałam jej naszą historię. O tym, jak się poznałyśmy, o śmierci matki mojej przyjaciółki, o ucieczce z miasta, o skrzyniach z karabinami pozostawionymi przez prawdopodobnie Felixamowców. Loui była bardzo zdziwiona, usłyszawszy o niebezpiecznym pakunku zostawionym w lesie. Bardzo polubiłyśmy naszą nową przyjaciółkę, wiec postanowiłyśmy, że z samego rana w trójkę pójdziemy w dalszą drogę, w poszukiwaniu skarbu. Ustaliłyśmy też, że tę noc spędzimy u Loui. Przed snem kontynuowałam rozmyślanie po tytułem ,,Kto to mógł być?" Ale już nie dokończyłam, bo zasnęłam. Rozdział 4 Wampirzy przyjaciel. Człapałam sennie wywleczona z łóżka przez Loui. Wiedziałam, że wstaniemy wcześnie, ale nie aż tak... No cóż, miałyśmy przed sobą długą drogę. - A tak w ogóle, to gdzie idziemy? - Spytałam po paru krokach. - A więc tak... - Powiedziała Loui wyjmując mapę z plecaka - Jesteśmy tutaj. Musimy przedostać się do plemienia Druida, czyli Forestear. Możemy iść tędy, ale w tym miejscu granica jest bardzo dobrze strzeżona, więc pójdziemy tędy, Ok? -Ok... - Odpowiedziałam sennie. Schowała mapę i szłyśmy dalej. Spojrzałam na Beat. Przypomniałam sobie wszystko. Westchnęłam. Miałam dużo czasu na rozmyślanie. ,,Ale wciąż mnie ciekawi, kto zaatakował Felixams. Kto miał tyle odwagi? - Myślałam - Najprawdopodobniejszą wersją byłaby więc zdrada...'' Nagle wpadłam na Loui. Była przerażona! Stała znieruchomiała i patrzyła z przerażeniem. Spojrzałam w tamtą stronę. Tam stała wampirka! Wrzasnęłam jak opętana. Dziewczyna siedzącą pod drzewem nas zauważyła. Patrzyła z ciekawością jak próbujemy uciekać. Po chwili krzyknęła: - Czekajcie! Nasza trójka stanęła niczym trzy słupy soli. - Jestem Mal. - Przedstawiła się. Popatrzyłam na moje towarzyszki. Żadna ani drgnęła. - Cz-cześć... - Zaczęłam niepewnie. - Proszę, nie bójcie się mnie. Jestem córką Von DrekkeMausa. Uciekłam przed moim ojcem do Felixams. Ale po ostatnich zamachach, przestałam czuć się tam bezpieczna. - Co masz na myśli, mówiąc o ,,zamachach''? - To wy nie wiecie? Wybito co najmniej dziesięć miejscowości. Zachwiałam się. Poczułam, że tracę przytomność. Zaczęłam się słaniać na nogach. To przekraczało wszelkie wyobrażenia. Obraz przed moimi oczami zaczął się rozmazywać. Zaczęło mi się robić niedobrze. Przez kilka sekund przeżywałam prawdziwą mękę. Jedyne, co byłam w stanie pomyśleć, to ,,aż dziesięć?!". Poczułam łzy na policzkach. Jedyną myślą, jaka przeszła mi przez głowę przed utratą przytomności, było ,,Muszę odnaleźć ten skarb.'' Rozdział 5 Mieszkaniec Forestear w naszych szeregach. Obudziłam się. Lekko otworzyłam oczy. Bolał mnie cały grzbiet. Wszystko mnie bolało, ale grzbiet najbardziej. Zauważyłam, że moje przednie łapki są przywiązane do patyka, którego ktoś za sobą ciągnął. Na początku się przestraszyłam, ale zauważyłam, że to była Loui. Następnie rozpoznałam moich przyjaciół. Beatline rozmawiała z Mal, a to znaczy że ma lepszy humor. Mnie też on ogarnął, ale uleciał przez ten ostry kamień pode mną. - Ała... - Jęknęłam. - O! No wreszcie! Ocknęłaś się. - Powiedziała z ulgą Loui. - Przez ciebie mam cały obdarty grzbiet! - Skarżyłam się. Nagle zauważyłam, że była jeszcze czwarta mysz. Był to chłopak, miał białe futerko i pomarańczowy kaptur. Zauważył moje zdziwienie, więc szybko zareagował. - Um... Mam na imię Mike... -Powiedział nieśmiało. - Cześć, jestem Kristine. - Przedstawiłam się. - Pomógł nam przejść przez granice. - Wyjaśniła Loui. - On zna ją jak własną kieszeń! Gdyby nie on, nigdy byśmy nie przeszły. - Bo... Kiedyś... Byłem... Strażnikiem. - Wyjąkał. Ale już zaraz mówił śmielej - Bo był też nim mój ojciec. Na szczęście udało mi się uciec. - Bo gdyby ci się nie udało, nie przeszły byśmy przez granice. - Wtrąciła się Mal. Popatrzył na nią z przerażeniem. Jak my wszyscy, w końcu to wampir. - Spokojnie, nie musisz się jej bać. Mal jest z nami. - Zaśmiała się Loui. - No to chodźmy w dalszą drogę. - Zaproponowałam. Mike przyglądał nam się nieśmiało. Najwyraźniej czegoś chciał, ale bał się zapytać. - Coś się stało? - No bo... - Wydusił wreszcie. - Tutaj jestem poszukiwany... Za ucieczkę... Czy... Mogę iść z wami? - Oczywiście! Im nas więcej, tym weselej! - Odpowiedziała Loui, nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Zaczął zbliżać się zmierzch, więc musieliśmy gdzieś przenocować. Niedaleko znaleźliśmy małą jamkę, akurat na nas. Była w odpowiedniej odległości od granicy. Gdy inni już spali, wyszłam na dwór i zaczęłam patrzeć w gwiazdy. Mike mnie zauważył i podszedł nieśmiało. - Na co patrzysz? - Zapytał. - Na gwiazdy. Szukam matki Beatline, tym samym mojej przybranej. Została zastrzelona podczas napadu, aby nas chronić. Wtedy właśnie postanowiłam, że muszę odnaleźć skarb, mający zjednoczyć wszystkie plemiona. Mike wzruszony, usiadł obok. - Ja też straciłem rodziców... - Wyznał - Faktycznie ojciec był strażnikiem, ale on i matka zostali zabici Przez Druida. Była to kara, za próbę odnalezienia "Nieistniejącego" skarbu... Urwał, bo zobaczył strach na moim pyszczku. Wstał i poszedł do jaskini, w której spaliśmy. Nieświadomie zaczęłam się osuwać, po czym zasnęłam. Rozdział 6 Pojmali nas? - Kristi? Halo? Obudź się! - Obudził mnie głos Loui. - Co? Gdzie? - Wymamrotałam przez sen. - Chodź! Idziemy! Poczułam silne szarpnięcie za łapkę. Jęcząc zaczęłam iść. Teraz musieliśmy się przedostać do UnderGround. Ale czekała nas długa droga do granicy. Westchnęłam. Monotonnie stawiałam łapkę za łapką. Lazłam sennie, marząc, aby znaleźć się już na miejscu. Wydawało mi się, że idziemy już z godzinę. Obróciłam się. Niedaleko widniała jamka, w której spaliśmy. Jęknęłam ciężko. Z każdym krokiem droga dłużyła się i dłużyła. Nie mogłam wytrzymać. Chcąc znaleźć skarb, nie myślałam, że tyle to potrwa. - A zastanawialiście się, czy może być ten skarb? - Zapytałam? - Ja myślę że to jakaś broń - Zaproponowała Loui - W końcu ma pomóc zakończyć wojnę. - Albo zwykły, klasyczny skarb-pieniądze. - Powiedział Mike nieśmiało. - Albo moc szamańska. - Włączyła się Mal. - Wskrzeszanie zmarłych... Fajnie by było... - Szepnęła smutno Beat. Wtem stanęłam jak wryta nasłuchując. Słyszałam wyraźnie warkot samochodu. Zaczęłam automatycznie uciekać. Mój mózg zdawał się wyłączyć - stałam się żywym robotem, bez myśli, uczuć itp. Przestałam być sobą. Moi przyjaciele wołali za mną, ale zdawałam się ich nie słyszeć. Warkot silnika był coraz bliżej. Zaczęłam szybko się wspinać na drzewo. Zaraz później wdrapała się na nie Beat. Później Loui. I... - Mike! - Krzyknęłam. Był przerażony. Nie mógł wejść na drzewo. A z pośród drzew wyłoniła się ciężarówka. Siedzący na drzewie, w tym ja, schowali się w liściach. Zaś biedny Mike nie mógł. Ciężarówka stanęła. Wydawało się, że stanęło i moje serce. Mike powoli się osunął. Zauważyli i nas. Najpierw dostała Loui. Później Beat. W końcu ja. Jedyne, co zdążyłam zobaczyć, to pocisk usypiający. Ale... Dlaczego nas nie zabili? Rozdział 7 PPW, czyli protest przeciwko wojnie. Lekko otworzyłam oczy. W pierwszej chwili nie mogłam szerzej ich otworzyć, bo raziło mnie światło lampy. Przestraszyłam się, bo byłam związana. Później zauważyłam, że niedaleko stoi czarna mysz. Miała też czarne włosy i rogi. Chyba zauważyła, że się obudziłam. - Kim jesteś? - Zapytała po chwili. - A ty? - Odpowiedziałam. Ale umilkłam po chwili, bo zauważyłam, że trzyma karabin. Po jej wzroku poznałam, że nie ma ochoty się ze mną kłócić. - Więc jak mówiłam, jestem Kristine. - Uśmiechnęłam się grzecznościowo. - A więc Kristine... Skąd pochodzisz? - Ja? Mieszkam w Felixams. Mysz popatrzyła na mnie z pogardą. - Ale pochodzę z Winglear! - Krzyknęłam szybko. - Z Winglear? Dlaczego zatem przeprowadziłaś się z tak szanowanego plemienia, na rzecz gardzonego przez większość myszy? - Zapytała z pogardą. - Nie przeprowadziłam się! Porwano mnie. - A więc to zmienia postać rzeczy... O ile nie łżesz. - Odstawiła karabin. - A tak w ogóle to jestem Sadza. Sabine! Choco! Możecie tu na chwilę podejść? W drzwiach pojawiły się dwie myszy. Jedna także czarna, tylko że ona miała fioletowe włosy i okulary narciarskie. Druga szara, z brązowymi włosami. Miała też szalik, nauszniki, lizaka w pysku i skarpetę na ogonie. Miała także maskę. - Jestem Sabine. - Rzuciła pierwsza, po czym wzięła jakiś zeszyt i znów wyszła. - Ja Choco... - Powiedziała nieśmiało druga. Ale nie wyszła, tylko z ciekawością przyglądała się moim przyjaciołom. Wtem obudziła się Loui. Jak się zaczęła szarpać! - ROZWIĄŻCIE MNIE NATYCHMIAST! - Krzyczała. - MACIE UWOLNIĆ MNIE I MOICH PRZYJACIÓŁ! Na zawołanie Sadzy znów przybiegła Sabine i we trzy z Choco zaczęły próbować uspokoić Loui. - Loui! Spokojnie! - Usiłowałam uspokoić przyjaciółkę. - Jak mam być spokojna? Jesteśmy związani! Tymi wrzaskami została zbudzona reszta naszej ekipy. Po jakimś czasie udało nam się nawet zaprzyjaźnić z PPW. PPW to skrót od nazwy ich grupy, czyli Protest Przeciwko Wojnie. Co ciekawe, nawet dołączyliśmy do nich. Opowiedzieliśmy im swoją historię i byli pod wrażeniem. Mieliśmy wyruszyć w dalszą drogę z samego rana. Jakoś się pomieściliśmy w ich ,,bazie". Wciąż rozmyślałam o przyszłej wojnie, ale znów sen przerwał moje rozmyślania. Rozdział 8 Wigilia z przyjaciółmi! Obudziłam się. Ziewnęłam przenikliwe. Rozejżałam się. Leżałam na stercie kocy. Po chwili przypomniałam sobie, co się wydarzyło. Spojrzałam na zegarek. Było w okolicach siódmej. Obok wisiał kalendarz. Był 24 grudnia... ,,O matko! - pomyślałam - Przez to wszystko zapomniałam o świętach! Jak ją mogłam?!" Szybko wstałam. Niedaleko łóżka Sadzy leżały klucze. Nietrudno było odgadnąć, że są to klucze od bazy. Wzięłam je szybko, otworzyłam klapę i wybiegłam na dwór. Niedaleko był mały, złamany świerczek. Zrobiło mi się go żal. Wtem wpadłam na pomysł. Wzięłam z bazy miskę, nasypałam do niej ziemi i wbiłam drzewko. Następnie zerwałam trochę bluszczu i powiesiłam niczym łańcuch na świerku. Znalazłam kilka szyszek, więc posłużyły mi za bombki. I tak właśnie, powstała skromna, ale ładna choinka. Wniosłam ją do bazy. Znalazłam w moim plecaku kilka ładnych rzeczy. Pomyślałam, że nadają się na prezenty. Poukładałam przedmioty pod choinką. W kuchni znalazłam trochę chleba i dżemu, więc zrobiłam świąteczne śniadanie. Wtem usłyszałam kroki. Towarzysze wstali. - O matko! Kristi! Ty masz serce że złota! - Krzyknęła Loui widząc mnie. - Ty sama zrobiłaś choinkę i śniadanie? - Tak... - Uśmiechnęłam się. - Patrzcie! są prezenty! - Wrzasnęła Mal. - Dziękujemy ci! - Powiedziała cicho Beat. Zjedliśmy śniadanie. Następnie każdy wziął swój prezent. W ramach podziękowania dostałam Bluzę od PPW i kilka drobiazgów od innych. Nie chciałam zostawiać choinki, więc wsadziłam ją do plecaka tak, że większość jej wystawiała, w końcu i tak by się nie zmieściła. Ruszyliśmy w dalszą drogę. Po jakimś kwadransie doszliśmy do jakiegoś miasta. Myszy, które mijaliśmy patrzyły na naszą choinkę że zdziwieniem i zaciekawieniem. Jednak pewna mysz była inna. Niewidoma. Przejechała łapką po naszym drzewku. - Czy to choinka? - Zapytała. - Tak. - Odpowiedziałam. - Jestem Shuriko. Dokąd idziecie? - Zamierzamy odnaleźć ten skarb, mający zjednoczyć wszystkie plemiona. - A czy mogę iść z wami? Jak jeszcze widziałam, dużo czytałam, więc wiem co nieco o tym. Myszka miała fioletowe futerko, czarne włosy, z różowym pasemkiem i serce na ogonie. - Pewnie! - Odpowiedziałam bez zastanowienia. Zaczęło się ściemniać, więc poszliśmy do domu Shuriko. Tam zjedliśmy kolację wigilijną. Shuriko była bardzo miła. Polubiłyśmy się. Mieliśmy u niej przenocować i rano iść dalej. Przed snem pośpiewaliśmy kolędy i porozmawialiśmy. Byłam zmęczona, więc dość szybko zasnęłam. Rozdział 9 Marmurowy pałac. Szliśmy przez las. Wczoraj przszliśmy przez granicę UnderGround. Byłam już zmęczona, ale jakoś dawałam radę iść. Musięliśmy dojść do pałacu Duchowego Przewodnika, aby wykraść pewną księgę. Problem w tym, że nie wiedzięliśmy jaką księgę. Tak, wiem, kradzież jest zła, ale jeszcze nam za to podziękują. Na choryzoncie zaczęła widnieć stolica, więc przyśpieszyliśmy. Po 5 minutach biegu, zdyszani dotarliśmy do miasta. Było tam niezwykle tłoczno. Co chwilę mijaliśmy jakis stragan. A to z ubraniami, a to z jedzeniem, a to z pamiątkami, a to z innymi gratami. W końcu doszliśmy do siedziby Duchowego Przewodnika. Był to ogromny pałac z zielonego marmuru. Widniały na nim różne rzeźby, w większości przedstawiające szamanów. - To jak się dostaniemy do środka? - Słusznie zauważyła Mal. -A więc plan jest taki: Ja, Beatline, Mal, Mike i Louise kupimy bilety i wjdziemy jako zwiedzający. Reszta będzie stać na czatach, jakby nas zdemaskowali. - Tłumaczyłam. - Wejdziemy do biblioteki i zaczniemy szukać włąściwej księgi. Gdy ją znajdziemy, wyślizgniemy się przez okno. - No to do dzieła! - Krzyknęła Loui. Kupiliśmy bilety i weszliśmy. Przed wejściem stał ogromny pomnik szamana z brązowego marmuru, a jego tatuaże były z tego samego zielonego marmuru co ściany. Ku naszemu zaskoczeniu, biblioteka nie była udostepniona, ale nie zniechęciło to nas. Opracowaliśmy nowy plan. Louise miała zagadać strażnika, abyśmy my mogli wejść do biblioteki. Tak też zrobiliśmy. - Przepraszam, gdzie jest łazienka? - zapytała strażnika Loui. Widać było, że tak naprawdę jej się nie chce sikać, ale ten głupi strażnik tego nie zauważył. Bez wachania odszedł od drzwi, a my weszliśmy do środka. Pomieszczenie było duże i znajdowało się w piwnicy. Było tam STRASZNIE wiele książek. Rozpierzchliśmy się po bibliotece szukając właściwej. Szukaliśmy z jakieś pół godziny. - Jest! Mam! - Krzyknęłąm, wertując księgę pod tytułem ,,Najstarsze legendy i ich tajemnice". Za chwilę przylecieli moi przyjaciele. Nasz uśmiech jednak zbladł, dgy okazało się, że w oknach są kraty. Rozdział 10 Mysz z rogami. Rozległ się straszliwy trzask. Odłamki stalowej kraty poleciały w naszą stronę. - KRYĆ SIĘ! - Wrzasnęła Mal. Nie czekaliśmy długo. Wszyscy na raz padliśmy na podłogę za regałami. Ale ja nie zdążyłam. Dostałam w głowę kawałkiem stalowej kraty. Obraz mi się rozmazał. Mignęła mi tylko postać z czymś czerwonym po obu stronach głowy. Przestraszyłam się. Straciłam przytomność. *** Ocknęłam się. Świadomość powoli zaczęła wracać. Rozejrzałam się. Leżałam w jakiejś furgonetce. Wokół mnie siedzięli moi przyjaciele. Mal odrazu spostrzegła, że się obudziłam. - Uf, jednak nic ci nie jest. - Powiedziała z ulgą. - Już myśleliśmy, że się nie obudzisz. - Co się stało?... - Zapytałam nieprzytomnie. - Skoliped nas uwolnił. - UWOLNIŁ?! Przecież prawie nas zabił. Zwłaszcza Keistine. - Oburzyła się Sadza. - I co z tego? - Usłyszałam głos z przodu furgonetki. Za kierownicą siedział chcłopak z czerwonymi rogami, ciemnymi okularami, zawieszką na ogonie i nosem przebitym kością. Na lusterku wisiała figurka bociana i zapachowa ,,choinka". Nagle zauważyłam coś dziwnego. Szybko wyjżałam przez tylne okno samochodu. Byłam przerażona. Gonili nas strażnicy. Spojżałam na księgę leżącą na podłodze. - I co teraz? - Zapytał z przerażeniem Mike. - A JAK ODDAMY KSIĘGĘ, PUŚCICIE NAS? - Krzyknęłam. - Kristine?! Co ty robisz?! - Powiedziała Sadza. - PROSZĘ, CZUJEMY WIELKĄ SKRUCHĘ. NIGDY JUŻ SIĘ TEGO NIE DOPUŚCIMY! - Wrzeszczałam dalej. Po czym wyrzuciłam jedną z książek leżących w samochodzie Skolipeda. On zaś przyśpieszył i za chwilę strażnicy zniknęli nam z oczu. - EJ! Ta książka była nowa! Dlaczego akurat ją wyrzuciłaś?! - Poskarżył się Skoliped. - Rogaty, wolisz stracić książkę o bocianach, czy stanąć przed sądem? - Skarciła go Sadza. Zaczynał zapadać zmierzch, więc Skol zaparkował w krzakach. - Tu przenocujemy. - Rzucił wciąż zły za książkę. Wciąż nie czułam się bezpieczna. Bardzo możliwe, że nas znajdą. Udało mi się jednak zasnąć. Ciąg dalszy niżej Korekta: Hypermousem Fanarty: by Malahania by Jezidziec Dernière modification le 1484867580000 |
Hypermousem « Censeur » 1448222820000
| 1 | ||
Pomysł brzmi ciekawie. Tylko go nie zmarnuj. Proszę. Powodzenia. |
Aya_san « Consul » 1448223180000
| 0 | ||
Zgłaszam się na zrobienie bannera! Przy okazji zgłoszę postacie (Zuri i Suri - siostry) Ale to po narysowaniu, ale podaj tematykę (postaram się narysować) |
Aranea « Consul » 1448225280000
| 0 | ||
Nie widać obrazków |
Agataxa « Censeur » 1448227620000
| 0 | ||
drugi banner: Jezidziec, skad tyłu robiacych piękne bannery? :) Witajcie! c: W sumie to mój czwarty FF... choć w ostatnim nie było nawet prologu... Postanowiłam zamknąć te poprzednie i zacząć pisać nowy, który doprowadze do końca. Przynajmniej spróbuje... Cóż, miłego czytania c: można krytykować Ciąg dalszy Rozdział 11 Dziura w pałacu. Otworzyłam oczy. Rozejrzałam się. Przedemną lewitowała ogromna mysz z piórami na głowie. Jej ciało pokrywały błękitne tatuaże. Z ramion wyrastały skrzydła, a na głowie były długie, radawe włosy. Mysz nosiła białą szatę. - Kristine. - Powiedziała spokojnym głosem. Może nawet zbyt spokojnym. - Dopuściłaś się czegoś strasznego. Czyn twój musi zostać ukarany. Przestraszyłam się. Nagle ziemia się zatrzęsła, a boska postać stała się czymś strasznym. Tatuaże i pióra stały się czerwone, a skrzydła i włosy zniknęły. Jej przednie łapki zapaliły się. Nagle, w moim kierunku zaczęły lecieć płomienie. *** Obudził mnie silny wstrząs. otworzyłam oczy. To był tylko sen. Odetchnęłam z ulgą. Było to blędem. Koło samochodu świsnęła szamańska kula. Z przerażeniem odwróciłam się. Niestety, to to, co myślałam. Ścigał nas szaman. Przywódca plemienia UnderGround. Duchowy Przewodnik. - Kristine się obudziła! - Powiedziała Mal. - Myślę, że byłaby chyba bardziej zadowolona, gdyby tego nie widziała. - Słusznie zwróciła uwagę Sadza. - Racja - Przytaknęła Louise. Samochód skręcił. Skoliped starał się jak mógł, aby zgubić pościg. Niestety, z szamanem nie mieliśmy szans. Nagle zawrócił. - Spróbuję w niego wjechać. - Powiedział Skoliped. - Zaraz, co?! - Krzyknęła Beatline. Nikt się tego nie spodziewał. Jednaj jego ,,ofiara" zdążyła uniknąć rozpędzonego samochodu. Samochód skręcił. I znowu. I ponownie. I już zaczęło mi się kręcić w głowie. Wjechał do miasta i omel nie przejechał jakichś myszy. Znaleźliśmy się w jakiejś bocznej uliczce. Na choryzoncie ukazał się jakiś pałac. Furgonetka przyspieszyła. Po jakichś piętnastu minutach dotarliśmy. Stanęliśmy. Był to jakiś stary dwór, w którym nikt nie mieszkał od co najmniej stu lat. Po cichu weszliśmy do środka. Budynek był ogromny. Postawiłam krok. Nagle, ze ściany wystrzeliły jakies pociski, prawdopobnie wypełnione trucizną. W ostatniej chwili padłam na ziemię, ratując życie. - A więc to jednak prawda! Wiedziałem! Tu się roi od pułapek! - Powiedział z satyswakcją Skoliped. - Co?! Ty od początku o tym wiedziałeś? I nas tu przywiozłeś!? - Wściekła się Loui. - Spokojnie. Jekoś przejdziemy. A poza tym, nigdy by nas tu nie szukali. To świetna kryjówka! Zastanawiałam się, czy iść dalej. Z jednej strony, jeśli będziemy wciąż stali przy wejściu, znajdą nas. Ale jeśli wejdziemy w głąb budynku, prawdopodobnie zabiją nas pułapki. Jednak to tylko prawdopodobne. Więc postanowiłam iść na przód. Nagle, deska się złamała. a później kolejna. I następna. Aż w końcu cała podłoga się zawaliła. Pod nią nic nie było. Była to po prostu wielka... dziura. Zaczęłam spadać. Byłam zdezorientowana. Nie zwróciłam uwagi, czy moi przyjaciele zdążyli uciec. Spadałam coraz głębiej. Wydawało mi się, że słyszą krzyki. Poznawałam te głosy. Poczułam, jak coś każe mi zasnąć... Jakby ktoś za pomocą czarów mnie usypiał... Rozdział 12 Siostry Mal Lekko otworzyłam oczy. Poczułam, że leżę na czymś zimnym. Kamień. Rozejrzałam się. Znajdowałam się w jakiejś grocie. Przez chwilę nie mogłam się zorientować, co się stało, ale po chwili przypomniałam sobie. Spojrzałam w górę. Musiałam spaść jakieś dwa kilometry... Nagle spostrzegłam, że niedaleko leżeli też Louise, Mal oraz Mike. Pewnie spadli tam razem ze mną... Zauważyłam ruch. Coś rudo-białego ukryło się za skałą. - Halo..? - Zapytałam. Mysz lekko się wychyliła. Przestraszyłam się, ponieważ trzymała w łapce nóż. - Och, przepraszam... - Szybko ukryła broń za plecami. - Wzięłam to na wszelki wypadek, nie wiedziałam kim jesteście... - Tomoko!? Spojrzałam w stronę, z której dobiegał głos. To była Mal. - Mal? To ty? Ale... skąd ty się tu wzięłaś?! - Um... to długa historia... - Co się stało? - Przerwała im Louise, która właśnie się ocknęła, podobnie jak Mike. - Chodźcie, zaprowadzę was do domu. *** Wejście prowadziło do niewielkiej, aczkolwiek przytulnej kuchni. Ściany były w jasnożółtym kolorze, zaś podłoga była wykonana z ciemnego drewna. Na środku pomieszczenia stał stół i cztery krzesła. Naprzeciw stała kuchenka z okapem i szafkami. W pokoju znajdowała się również żółto-zielona kanapa. Siedziała na niej inna, zielona mysz. - Mal? - Zapytała zdziwiona. - Rashida... Co wy tutaj robocie? - Zapytała zdziwiona Mal. - Więc... Ojciec nas tu wysłał, bo... - Uważał, że jesteśmy ,,za miłe" i ,,za uprzejme". - Przerwała jej Tomoko. - Rozgośćcie się. Okazało się, że myszy są siostrami Mal. Wszystkie trzy były córkami Von DrakkeMausa. *** Nastał wieczór. Tomoko przydzieliła nam jakieś miejsca do spania - okazało się, że ma kilka materacy w skladziku. Jednak tej nocy nie mogłam spać... Coś mi nie pasowało. Coś było nie tak. Ale nie wiedziałam co. Nawet wydawało mi się, że coś słyszę w nocy, ale uznałam, że to tylko moja wyobraźnia. W końcu udało mi się zasnąć. Dernière modification le 1484894400000 |
0 | ||
Ten prolog jest bardzo zachęcający, czekam na rozdziały. A i trzymaj postać: Imię: Louise Opis: Louise jest spokojną myszką, lecz czasami potrafi wpaść w szał. Plemię: Feteersar |
0 | ||
Wow, bardzo ciekawe. Na pewno będę czytać, jeśli będzie mi się nudzić ^^ I oczywiście postać : Imię : Betsy Opis : Betsy jest odważna i zawsze stoi w obronie przyjaciół. Jest mysią wojowniczką. Plemię : Winglear Dernière modification le 1448564160000 |
Agataxa « Censeur » 1448290740000
| 0 | ||
asianaxi a dit : jezidziec a dit : Przymuje! Zaraz wstawię... |
Aya_san « Consul » 1448293440000
| 0 | ||
Bannerek! A więc...Kristi miała biec...wyglądało to jak chód...A więc...NIE WYSZŁO MI!!! |
Nekote « Consul » 1448296200000
| 0 | ||
Ja moge narysowac banner.... Ale na kartce. I tak sie wytnie, coz pomysl baaardzo ciekawy Jak chcesz to moge ci troche podsylac pomyslow na rozdzialy gdy zabraknie ci weny ;3 Zglaszam postac! Imię: Shuriko Opis: Shuriko chociaz wyglada na dosc groznia myszke, jest bardzo uczuciowa, mila i pomocna. Kocha koty! Jest nie widoma (co oznacza opaske na oku. Na drugie oko tez nie widzi dlatego ma ono je biale) przez jeden z wypadkow. Mimo tego porusza sie zwinnie, i stabilnie co zadziwia inne myszy. Chodzi bez bialej laski i dosc szybko biega. Ma ona poprostu instynkt, ktory pomaga jej spojrzec na swiat inaczej. Gdy ktos sie z niej wysmiewa (Co zdaza sie bardzo czesto) to najczesciej konczy sie to sinym policzkiem, tego kto wyzywal ja (Daje z plaskacza, dosc mocno) Jest dobra w walce co swiadczy o tym ze nie warto z nia zadzierac. Zawsze nosi ze soba katane. Jest sprytna wiec zawsze znajdzie cos co moze ja i jej przyjaciol wybrnac z sytuacji... No prawie zawsze. Jest bardzo odważna. Plemię: Forestear Dernière modification le 1448990640000 |
Mirindeed « Consul » 1448304840000
| 0 | ||
Zapowiada się ciekawie. Będę czytać. Przy okazji łap postać c: Imię: Sadza Opis: Sadza to dziewczyna o dosyć dziwnym usposobieniu. Na ogół wydaje się być opryskliwa i cyniczna, ale po nawet niedługim czasie można dostrzec, że sprawę życia i bezpieczeństwa innych stawia ponad siebie i swoją własną wygodę. Lubi sprawiać innym przyjemność i jest miła (zazwyczaj). Jest bardzo lojalna i można jej zaufać, chociaż tak jak u każdego, nie ma stuprocentowej pewności, że tego nie rozpowie (lecz tak bywa rzadko). Dosyć widoczne ukazuje emocje, jednakże głębsze odczucia przeżywa już wewnątrz siebie. Porusza się bardzo zwinnie i gibko, zwłaszcza w terenie leśnym, które traktuje prawie jak własny dom. Jej niewiarygodne uparcie i wytrwałość są czasami doprawdy denerwujące. Plemię: Forestear Dernière modification le 1448304900000 |
Agataxa « Censeur » 1448346900000
| 0 | ||
malahania a dit : Pięknie wyszło, dziękuję *.* Agulalove a dit : Przymuje, ale wciąż mam ci za złe finale clans mirindaaaaa a dit : Przymuje łał ile postaci xd |
Agataxa « Censeur » 1448372880000
| 0 | ||
Rozdział 1 już jest! |
Agataxa « Censeur » 1448373000000
| 0 | ||
/dubble A propo postaci, dodam je, jak się pojawią rozdziałach, ok? Dernière modification le 1448373180000 |
Hypermousem « Censeur » 1448374440000
| 0 | ||
W tym pierwszym rozdziale widzę parę błędów. Weźmiesz mnie na korektę? Poprawiony rozdział 1 Obudziłam się. Niestety, to nie był sen... Każdego ranka, budząc się, miałam nadzieje, że to tylko sen. Od pięciu lat. Wciąż byłam w Felixams. Jedynymi moimi przyjaciółkami były Beatline i jej mama. One też pochodziły z Winglear. Tylko że one tu przyjechały uciekając, a mnie porwano. Pamiętam to, jakby to było wczoraj... Strach panujący w moim ciele od tamtej pory, nigdy nie pozwoli mi tego zapomnieć. Gdy miałam zaledwie dziesięć lat, napadnięto na nasze miasto. Ostatnim panicznym ruchem przed omdleniem od uderzenia było wypchnięcie rodziców z furgonetki. Na szczęście udało mi się uciec i trafiłam tutaj. Zmuszona byłam mieszkać w plemieniu, które chciało mnie zabić. Które mnie porwało... -O! Już wstałaś! - Beatline przerwała moje rozmyślania. - Dość wcześnie, dziś przecież jest niedziela! Popatrzyłam na zegarek. Ósma... Przeciągnęłam się i poszłyśmy na śniadanie. Włączyłam telewizję. To, co właśnie tam mówili, miało odmienić moje życie na zawsze, chociaż wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam. -Dziś w nocy znaleziono antyczne zwoje, z okresu Pierwszomysiego. Są to prawdopodobnie najstarsze zwoje, znalezione dotychczas. Opisana jest w nich legendarna Szamańska Bogini, co może oznaczać, że znana wszystkim legenda o wspaniałym skarbie, mogącym zjednoczyć wszystkie plemiona, może być prawdziwa. Eksperci mają prawo tak uważać, gdyż w epoce, w której powstały zwoje, nie było jeszcze plemion. Prawdopodobnie są to fragmenty przepowiedni, która, jak się okazało, na razie się spełnia. - Głos reportera był wyraźnie podekscytowany. Znieruchomiałam na chwilę. To mogła być moja szansa, na odnalezienie rodziców i zakończenie tej głupiej wojny. Ale przecież tak mała i słaba myszka, jak ja, na pewno nie da rady. Poza tym, założę się, że już wyruszyły pierwsze ekspedycje, mające na celu odnalezienie skarbu. A co, jeśli tak naprawdę on nie istnieje? A co, jeśli zwoje były podrobione? Postanowiłam więc mieć tylko nadzieję, że ktoś go w końcu znajdzie. Po śniadaniu połaziłyśmy z Beatline po mieście. Nic ciekawego się nie działo. Jakby świat specjalnie stanął, aby mnie zmusić do odnalezienia skarbu. Jednak znowu porzuciłam ten pomysł. Posiedziałyśmy chwilę w sadzie, czyli niewielkiej grupce drzew owocowych. Nim się obejrzałyśmy, zapadł zmrok. Wróciłyśmy wiec do domu i położyłyśmy się spać. Nie miałam pojęcia, co stanie się jutro. To dobrze, bo nawet teraz nie chcę tego wiedzieć... Poczułam, że zasypiam. Dernière modification le 1448374680000 |
Agataxa « Censeur » 1448381400000
| 0 | ||
hypermousem a dit : Oki, zostajesz korektą ^^ I dzięki za poprawienie rozdziału |
Agataxa « Censeur » 1448475600000
| 0 | ||
Rozdział 2 już jest! zapraszam do czytania ^^ Louise pojawi się w następnym rozdziale |
Aya_san « Consul » 1448476800000
| 0 | ||
Pamiętasz, jak pisałam że zgłoszę postać? Właśnie zgłaszam! Mal Jest wampirzycą, ale nie pije krwii, tylko czerwień. czerwień, uciekaj od niej! XDD Uwieeelbia rysować. Córka Von DrekkeMousa. jakim cudem von pozwala jej się ubierać na kolorowo? Uciekła do plemienia Felixams. No oczywiście Felixams! (sry że nie suri i zuri) Dernière modification le 1448476980000 |
Agataxa « Censeur » 1448477820000
| 0 | ||
malahania a dit : Przymuje |
Hypermousem « Censeur » 1448483040000
| 0 | ||
Poprawiony rozdział 2 (łuhu, jestem korektą!) Szłam. Naokoło panowała grobowa cisza. Nawet zwykle radosna Beat była jakaś przygaszona. Pragnęłam wyrzucić z pamięci to, to widziałam przed chwilą. W nocy napadnięto na nasze miasto. Nie ocalał nikt oprócz nas. To było już zbyt wiele... Śmierć tak mi bliskiej osoby... A w dodatku Beatline została sierotą. To wypchnęło mnie za próg zawahania. Musiałam odnaleźć skarb. ,,Właściwie nie pomyślałam nawet czym mógł być ten skarb... - Zastanawiałam się. - Może to złoto? Lub klejnoty? Albo to i to? Może to być też moc, zmieniająca w szamana... Sama nie wiem." Miałam bardzo dużo czasu na rozmyślanie. Ale bardzo mi było szkoda mojej przyjaciółki... Co chwile płakała, w ogóle nic nie mówiła. Nic a nic. Cały jej entuzjazm nagle uleciał. Uciekł jak powietrze z przekłutego balonu. Nagłe zachwianie jej spokojnego życia było ciosem poniżej pasa. Przerastało ją to. Mnie poza tym też, ale ja sobie jakoś radziłam... Nim się spostrzegłam, zaczęłyśmy się zbliżać do granicy. - Stój! - wyszeptałam - A co, jeśli nas zastrzelą? Beat tylko popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem. Ukryłyśmy się krzakach. Nie pomyślałam nawet, jak przejdziemy przez granicę. Przecież nie wystarczy powiedzieć ,, Hej, przepuśćcie mnie, bo chce znaleźć skarb, który prawdopodobnie nie istnieje." To by raczej skończyło się kulą w brzuch. Musiałam wymyślić coś innego... Ale co? ,, A więc muszę coś wymyślić... - pomyślałam - Hmmm..." Wtem z lasu wyłoniła się ciężarówka. Nie była zbyt wielka, ale przyczepa była zakryta płachtą. Tylko po co... Musieli coś ważnego przewozić, ale co takiego by mogli? Ciężarówka się zatrzymała. Zaczęto wkładać do niej skrzynie, stojące nie opodal. Zaintrygowało mnie, co w nich jest... Ze cztery myszy by się mogły do nich zmieścić... - MAM! - szepnęłam. Wiedziałam już, jak przedostaniemy się przez granicę. Ostrożnie otworzyłam najbliżej stojącą skrzynię i zaczęłam wyciągać liczne karabiny. Następnie razem z Beat weszłyśmy do środka. Poczułam jak zabierają skrzynie z nami do ciężarówki... ,,ZARAZ, KARABINY?!" - Pomyślałam. Poczułam że robię się blada, po czym zemdlałam. Już trochę mniej błędów. Dobry rozdział, czekam na dalsze! ^^ |