Detektywi |
Mychanati « Censeur » 1484682300000
| 1 | ||
Cześć! Ja jestem Mycha (co widać po moim nicku, i prosiłabym aby tak do mnie mówić), a to jest mój pierwszy FF, więc jak znajdziecie jakiś błąd, to po prostu poprawcie. Ogólnie zamierzam pisać o detektywach w świecie Transformice. Jeżeli zaś chodzi o zgłaszanie myszy... Raczej nie będę przyjmować, ale możecie dawać, może się czymś zainspiruje i dodam. Jako, że nie jestem zwolenniczką długiego rozpisywania się o sobie i temacie, to będzie na tyle. Zapraszam do następnych zakładek. Jak już mówiłam we "Wstępie" raczej nie będę przyjmować waszych myszy. Możecie jednak podsyłać, może któraś mi się spodoba i dodam. Tutaj znajdują się już dodane postacie. Gerd Jest dość miły i kulturalny. Nie ma zbytniego poczucia humoru i jest dość nieśmiały wobec dziewczyn. Łatwo wpada w gniew i panikę Uwielbia zagadki. Mia Jest dość oschła w stosunku do innych. Bierze wszystko zbytnio do siebie, przez co nie ma zbyt wielu przyjaciół. Sprawę pogarsza fakt, że jest zamknięta w sobie i ma wybuchowy charakter. Mark Jest dość przyjemny dla innych, jeśli go nie wkurzyć. Lubi rysować, ale swoich prac nikomu nie pokazuje. Nawet Gerdowi Petro - postać nieżyjąca Jest to taki typowy "śmieszek". Lubi się wygłupiać i śmiać. Rzadko bierze rzeczy na poważnie, jednak gdy wymaga tego sytuacja potrafi zachować powagę, choć z trudem mu to przychodzi. Clarissa Cicha, spokojna, uwielbia historie i zagadki z przeszłości. Jest bardzo miła w stosunku do przyjaciół. Profesor Okrutnik, potrafi hipnotyzować ludzi i wykorzystywać ich do własnych celów. Nie przejmuje się nikim. Mama Gerda - Marlena Despotyczna, lubi władzę. Nienawidzi kiedy jej się ktoś sprzeciwia. Zdolna do wielu złych rzeczy. Siostra Gerda - Coco Z wyglądu przypomina ojca, a z charakteru matkę. Jest jednak mniej bezwzględna niż ona. "Kocha" Marka. Gerd od dziecka uwielbiał zagadki. Pomagał kolegom szukać zaginionych rzeczy, a potem nauczycielom gdy jakieś łobuzy terroryzowały uczniów, ale nie wiedziano dokładnie- kto? Zawsze udawało mu się rozwiązywać sprawę do końca. Chciał zostać detektywem, jednak jego rodzice za nic nie chcieli się zgodzić. Woleli by wybrał bezpieczniejszą pracę. Koniec końców musiał ulec, i został zwykłym zbieraczem sera, jednak nigdy ta praca nie przynosiła mu radości. Jego najlepszym przyjacielem jest Mark. Poznał go w liceum, kiedy to Gerd zrezygnował z bycia detektywem. Od tej pory trzymają się razem. Sprawa pierwsza- "Marionetki" Rozdział 1 Gerd szedł sobie, jak zwykle o tej porze, ulicą Główną, wyjątkowo dziwnie opustoszałą. Właśnie wracał z vanilli do ciepłego, przytulnego domku, gdzie na stole już pewnie czekał obiad, ugotowany przez jego gosposię. Z marzeń wyrwał go głośny krzyk, dobiegający z bocznego zaułka. Natychmiast tam poszedł, ale nikogo nie znalazł. Zdziwiony, wzruszył ramionami i znów skierował się w stronę swojego domu. Zjadł przygotowany obiad, potem pokręcił się trochę po mieście, wrócił do domu na kolację i poszedł spać. Następnego dnia rano, z gazety, dowiedział się o tajemniczych zniknięciach różnych osób, a także o pojawieniu się dziwnych myszy, ciągle reklamujących jakieś nowe "mice'y" i nie reagujących na żadne pytania. Nie wiadomo było skąd się wzięły. Nasz bohater szybko jednak dodał dwa do dwóch i uznał, że zniknięcia, myszy i tajemniczy krzyk z zaułka mają ze sobą wiele wspólnego, oraz że te myszy, które zostały porwane, zostały zmienione w bezmózgie marionetki. Postanowił ten problem rozwiązać, i zacząć od przeszukania bocznej uliczki, z której dobiegł ten krzyk. Najpierw jednak poszedł do domu swojego przyjaciela, Marka. Opowiedział mu do czego doszedł i co postanowił zrobić. - Oszalałeś!? Chcesz dać się zmienić tak samo jak tamci?! -wrzeszczał Mark- To nie jest robota dla ciebie, tylko dla policji! - Właśnie dlatego ci to mówię. -odpowiedział spokojnie Gerd- Żebyś w razie czego mógł ich poinformować. - Nie powinieneś się w to mieszać! –ciągnął Mark- Ja wiem, że lubisz zagadki, i różne takie, ale nie jesteś profesjonalistą! Na Boga, rozwiązałeś kiedykolwiek cokolwiek innego niż zagadki z gazet?! - Ach więc to tak!? -krzyknął czerwony z oburzenia Gerd- Niby jesteś moim przyjacielem, ale kiedy przychodzi co do czego, to twierdzisz, że nie dam sobie rady?! W takim razie zobaczymy! W tym momencie wybiegł z domu Marka, i poszedł do swojego. W drodze minęła mu złość, ale nie zrezygnował ze swojego planu. Po wejściu, spakował najważniejsze rzeczy, i wyruszył do zaułka. Gdy tylko do niego wszedł, spostrzegł, że coś się w nim zmieniło, nie potrafił jednak określić, co dokładnie. W zamyśleniu oparł się o stojący nieopodal kosz, który przez to z głośnym hukiem upadł na ziemię. Gerd rozejrzał się nerwowo, czy ktoś przypadkiem tego nie usłyszał lub zobaczył. Nikogo jednak nie zauważył, więc odetchnąwszy z ulgą, już miał podnosić kosz, gdy zobaczył, że w miejscu w którym on stał znajduje się dość wąski otwór z drabiną w środku. Najpierw, ostrożnie zajrzał tam, a gdy przekonał się, że nikogo w nim nie ma, zszedł powoli na dół, zamykając za sobą przejście. Pomieszczenie, w którym się znalazł okazało się być w rzeczywistości wydrążonym w skale korytarzem, posiadającym trzy odgałęzienia. Gdy zastanawiał się, którym z pójść, usłyszał zbliżające się kroki i cichą rozmowę dwóch osób. Po zlokalizowaniu z którego tunelu dochodzą, wbiegł do innego i schował się w jednym z wyłomów, modląc się, by go nie znaleźli. Kiedy tylko się w nim ulokował, osoby doszły do początku korytarza i usłyszał fragment rozmowy. - Jacy ci z góry są głupi. -powiedział jeden głos- że też żaden z nich się nie zorientował, że porwania i te ich „dziwne myszy” mają wspólny mianownik. Albo to my ich tak bardzo zmieniamy, chociaż w to wątpię. - Masz rację. -przytaknął drugi głos- Ale teraz bądź już cicho. Wychodzimy. Rzeczywiście. Na chwilę korytarz zalało światło, a potem w korytarzach został sam Gerd. Nie zastanawiając się co robi, natychmiast poszedł korytarzem, z którego wyszli bandyci. Idąc, cały czas chował się w wyłomach skalnych, nasłuchując, czy kogoś nie słychać. W pewnym momencie doszedł do wielkiego pokoju, w którym stały różne urządzenia. Gdy nachylał się nad jednym z nich usłyszał nad sobą damski głos. - Czemu tu jeszcze siedzisz? Nie dostałeś jeszcze żadnej roboty? –spytała. Gerd natychmiast się odwrócił, i zobaczył śnieżnobiałą myszkę z ognisto czerwonymi włosami. - Jaaa… eee… -zaczął się jąkać próbując coś wymyślić. - Dobra, ja też nie jestem z gangu. –zaśmiała się cicho- Masz szczęście, że nie trafiłeś na kogoś innego. Co tu robisz? - Jaa próbuję rozwiązać sprawę tych myszy. –przyznał się Gerd- A ty? - Ci ludzie zmienili moją mamę –powiedziała- Chcę znaleźć sposób, by ją odmienić. - Och, przykro mi. Jak chcesz możemy spróbować rozwiązać to razem.- zaproponował Gerd -Dobra, niech ci będzie. Razem zawsze milej. –zgodziła się po chwili zastanowienia- Jestem Mia, a ty? - Gerd –odpowiedział- a teraz lepiej się stąd zmywajmy. Wrócimy tu jutro. Gdzie się spotkamy? - Masz rację. –uśmiechnęła się- Spotkajmy się jutro o dwunastej, na Placu Szamana. Pa. To mówiąc czmychnęła jednym z korytarzy. Gerd chwilę patrzył za nią, a potem ruszył swoim korytarzem, i już bez większych przeszkód dotarł do swojego domu, gdzie natychmiast wziął prysznic i położył się spać. Rozdział 2 Następnego dnia wstał bardzo wcześnie jak na niego, bo już o szóstej. Zjadł szybko śniadanie, sprawdził czy wszystko zabrał, zostawił liścik gosposi, że już wyszedł, i pobiegł prosto do domu Marka. Mimo dość sporej odległości pokonał trasę w zaledwie dwadzieścia minut. Zapukał do drzwi. Otworzył mu rozespany Mark w kapciach i czepku nocnym. - Czego?! –wrzasnął, ale spojrzawszy kto go odwiedził, zreflektował się- A, to ty. Wejdź. Sorry za tamto ostatnie, poniosło mnie. - Nic nie szkodzi. -powiedział Gerd, wchodząc za Markiem do środka- Ja też cię przepraszam, że tak nagle wyszedłem. Znalazłem kryjówkę tych od myszy. - Jakim cudem?! –wykrzyknął momentalnie rozbudzony Mark, parząc herbatę- I nikt cię nie widział? - Znaleźć, znalazłem przypadkiem -odpowiedział mu Gerd- A co do nie widzenia to… Hmm… Widziała mnie tylko jedna osoba, ale jest po naszej stronie. O dwunastej mamy się spotkać i iść razem szukać wskazówek. - Oszalałeś?! –syknął Mark- Poznajesz kompletnie nową osobę, i od razu proponujesz jej współpracę?! Bo to ty to zaproponowałeś, mam rację?! - Noo… tak –przyznał Gerd. - A z resztą. –machnął ręką zrezygnowany Mark- Co ja się będę wtrącał. Ale jak cię przez nią złapią, to pamiętaj, że cię ostrzegałem. Aha, i masz iść na posterunek policji. Długo cię nie było i im powiedziałem. Chyba chcą ci coś zaproponować. - Dopiero teraz mi o tym mówisz?! –krzyknął Gerd- Która godzina?! - Wpół do dziewiątej –odpowiedział spokojnie Mark, popijając herbatę- Jeszcze zdążysz. Może nic ci złego nie zrobią. - Uff… -odetchnął głęboko Mark- Ale mnie wystraszyłeś. No nic, jak mam zdążyć, to już lecę, do zobaczenia! Po tych słowach wyszedł i szybkim krokiem skierował się w stronę komisariatu. Drobna, biała myszka z rudymi włosami szła sobie skocznym krokiem w kierunku Placu Szamana jedną z wielu bocznych uliczek. Wtem, ktoś gwałtownie zakrył jej ręką oczy i usta. Mysz próbowała się wyrwać, a gdy to jej się nie udało po prostu wgryzła się w rękę napastnika. Momentalnie poczuła jak jej oprawca zwalnia uścisk, więc zerwała z siebie jego ręce i pobiegła do przodu. Gdy już miała skręcać, usłyszała, jak woła znajomym głosem. - Mia, to tylko ja! Petro! –darł się na cały głos- Przepraszam, że cię wystraszyłem. Mia przystanęła z cichym westchnięciem, i wróciła z powrotem do Petra. - Nie szkodzi. –powiedziała- Ale następnym razem nie rób czegoś takiego. Już myślałam, że ty to jeden z tych, którzy porwali mamę. - Oj, no nie gniewaj się. A tak a’propos: Gdzie idziesz? –zaciekawił się Petro- Czyżbyś sobie w końcu upatrzyła jakiegoś faceta? - NIE! –zezłościła się Mia- Fakt, że gdzieś idę, musi oznaczać, że kogoś mam?! - Spokojnie, wyluzuj –powiedział Petro z rękami uniesionymi w obronnym geście- W takim razie gdzie idziesz? - Owszem, na spotkanie, i to z facetem –westchnęła Mia- Ale nie na randkę. Zamierzamy rozwiązać sprawę mamy. - O! Mogę iść z wami? –podchwycił Petro- Proszę! - Nie wiem, czy możesz pójść razem z nami, ale na spotkanie możesz iść –zezwoliła mu Mia - W takim razie gdzie idziemy? –uśmiechnął się szeroko Petro - Na Plac Szamana. To na drugim końcu miasta jakbyś nie wiedział –prychnęła Mia - W takim razie ruszajmy! –Zawołał Petro, sadząc długimi krokami naprzód. Gerd był bardzo zadowolony z wizyty na posterunku. Co prawda trochę się na niego powściekali, ale pozwolili mu razem z jego towarzyszką dokończyć śledztwo. Obiecali także, że jeśli mu się uda, dostanie policyjną odznakę, i będzie mógł w końcu spełnić swoje marzenie o zostaniu detektywem. Dobiegało południe, gdy stanął na Placu. Zaczął rozglądać się w poszukiwaniu Mii, ale nie mógł jej dojrzeć. W końcu zobaczył ją stojącą z jakimś wysokim blondynem. Podszedł do nich. - Cześć Mia! –przywitał się i dodał wskazując na Perta- Kto to? - To Petro, mój starszy brat –odpowiedziała- Petro to jest Gerd, poznałam go wczoraj przeszukując kryjówkę bandytów. - Masz szczęście, że z tobą gada –uśmiechnął się szeroko Petro- Normalnie olewa wszystkich facetów, a jak się któryś do niej odezwie to… - Zamilcz! –krzyknęła do Petra Mia czerwieniejąc jak burak - Proponuję się nie kłócić i pójść sprawdzić jeszcze raz kryjówkę tamtych –powiedział ugodowo Gerd, zakładając, że skoro Mia przyprowadziła Petra, to będzie on szedł razem z nimi. Pozostali zgodzili się z nim i wkrótce wyruszyli do zaułka Gerda, jako że ten był najbliżej. Wkrótce wszyscy znaleźli się w ciemnych korytarzach i podążyli bez przygód, ale ostrożnie, do pokoju z maszynami, licząc na jakąkolwiek wskazówkę. Rozdział 3 Na szczęście w pokoju nie było nikogo. Poruszali się jednak w absolutnej ciszy. Po Petrze widać było, że ma wielką ochotę się głośno roześmiać, jednak gdy Mia go szturchnęła, i spojrzała na niego znaczącym spojrzeniem od razu przeszła mu ochota na śmiech. To nie była zabawa. Rozeszli się po pokoju. Gdy Gerdowi udało się znaleźć włączony komputer, przeszukał go, i dowiedział się, że wszystkie raporty lądują w stolicy. Niestety nie udało im się nic więcej przydatnego znaleźć, więc zaczęli zbierać się do wyjścia. Nagle, usłyszeli kroki dobiegające z jednego z korytarzy. Natychmiast weszli do pierwszego lepszego i pobiegli jak najdalej i najciszej się dało. Skręcali raz po raz w lewo, w prawo, tak często, że w końcu stracili orientację i nie wiedzieli w jaki sposób mają wrócić. Zdecydowali, że będą iść cały czas prosto, licząc na to, że w końcu gdzieś trafią. Oczywiście zaznaczyli miejsce, w którym wtedy stali. Błąkali się tak przez bite pół godziny albo i więcej, aż w końcu znów trafili w to samo miejsce. Mia aż tupnęła za złości. -Znowu tu jesteśmy! –krzyknęła- Jest w ogóle stąd jakieś wyjście!? - Na pewno jest, przecież jakoś tu weszliśmy, nie? –próbował pocieszyć ją Petro- raczej nie przenieśliśmy się nagle jakimś portalem, co nie? Gerd czuł się jakoś nieswojo w tych tunelach. Zwłaszcza, że zgubił drogę i przez przypadek kogoś w to wmieszał. Nie było to zbyt budujące samoocenę uczucie. Cały czas jednak rozpaczliwie próbował wymyślić cokolwiek co mogłoby pomóc w ich sytuacji. Rozważał nawet zmianę w szamana, co w miastach było prawie niemożliwe do zrobienia. Mimo wszystko, postanowił jednak spróbować. Zawsze mieliby trochę więcej światła, jako że szamańskie tatuaże świecą. Zacisnął pięści i wyobraził sobie siebie jako szamana. Mimo wysiłku jaki w to włożył, tatuaże pojawiły się tylko na chwilę. Spróbował jeszcze raz. I kolejny. Bezskutecznie. Westchnął ciężko, usiadł na ziemi i schował twarz w dłoniach. - To wszystko moja wina –jęknął- Gdyby nie ja to by was tu nie było. Mark miał rację. Nie nadaję się na detektywa. - Oj, nie przesadzaj –próbował pocieszyć go Petro- Mia i tak by tu przyszła, a ja zapewne za nią. To nie jest twoja wina. - Cii! –syknęła Mia- Słyszycie? Gdzieś w oddali było słychać kroki. Postanowili ostrożnie podążać za tym dźwiękiem. Być może uda im się gdzieś dojść, a było to pewniejsze niż błąkanie się po ciemku. Nawet w trzy osoby. Dźwięk było słychać raz głośniej, raz ciszej, a raz wcale. Przez to często błądzili, ale w końcu udało im się dotrzeć do źródła dźwięku. Okazał się nim być starszy jegomość w fioletowych kapciach, czerwonej koszuli i z długą siwą brodą. Momentalnie stracili nadzieję, że im pomoże. Postanowili jednak spróbować. - Emm… Przepraszam pana… –Zaczął Gerd, ale starzec mu przerwał. - Dzieci co wy tu robicie? –zapytał przeciągając samogłoski- Tu nie jest bezpiecznie. -Zgubiliśmy się, i nie możemy znaleźć drogi. –wytłumaczyła Mia- Usłyszeliśmy pana kroki i pomyśleliśmy, że może pan mógłby nam pomóc. - Wyjście jest gdzieś w tamtą stronę. –starzec wskazał ręką na jeden z korytarzy. - Czemu pan nie wyjdzie stąd skoro wie pan gdzie jest wyjście? –zapytał Gerd - Ponieważ jest jeszcze za wcześnie. –odpowiedział mu starzec- Który mamy wiek? - Dwudziesty pierwszy. –odpowiedział milczący dotąd Petro - To jeszcze tylko trochę. –powiedział starzec- Wy już idźcie. Szczęścia Życzę. Ładnie mu podziękowali i poszli w swoją stronę. Gerd jeszcze obejrzał się za siebie, ale starca już nie było. Wzruszył ramionami, i pobiegł za resztą. Teraz już bez większych problemów znaleźli drogę do wyjścia, mimo, że jeszcze trochę błądzili. Gdy wyszli, okazało się, że zapadła już noc, i że trafili do opuszczonej części ich miasta. Na szczęście udało im się zamówić taksówkę, więc pojechali bezpiecznie do domu Gerda, skąd ten wziął pieniądze i zapłacił nimi za przewóz. Postanowili, że nie będą się już nigdzie włóczyć i zostaną na noc u Gerda, a rano pójdą do Marka, by o wszystkim mu opowiedzieć. Zrezygnowali z kolacji, i od razu po kąpieli wszyscy poszli spać. Tymczasem, gdy nasi przyjaciele kładli się do łóżek, Mark szalał z niepokoju. Gerda i reszty nie było już paru ładnych godzin. Nie mógł się na niczym skupić, nawet na rysowaniu, a gdy próbował wychodziły mu jakieś bazgroły. Postanowił, że jeżeli Gerd wróci, to następnym razem pójdzie razem z nimi, aby mieć go na oku. Pokręcił się jeszcze trochę po mieszkaniu nie mając co robić, i położył się spać. Mimo zmęczenia jeszcze długo nie mógł zasnąć, męczony nieprzyjemnymi scenariuszami. Rozdział 4 Następnego dnia, Gerd mimo ciężkich przeżyć dnia poprzedniego wstał dość wcześnie. Nie mógł znieść długiego leżenia w łóżku, więc wstał i poszedł prosto do łazienki, a potem do kuchni, by przygotować śniadanie i herbatę dla siebie i innych. Idąc, zajrzał jeszcze do swoich towarzyszy, by sprawdzić czy jeszcze śpią. Chrapali mocno, więc postanowił im nie przeszkadzać. Gdy krzątał się po kuchni, zauważył liścik od gosposi, w którym pisała, że znalazła lepszą pracę, i że składa u niego wymówienie. Gerd jęknął. Oznaczało to, że nie będzie dziś obiadu, ponieważ on nie znał się kompletnie na gotowaniu. Usiadł ciężko na krześle i zaczął powoli sączyć herbatę. Rozmyślał nad tym, co dalej mają robić. Mają ten adres ze stolicy, więc zapewne trzeba go będzie sprawdzić. Oznaczało to jednak podróż portalami, która była dla niego co najmniej nieprzyjemna. Wzdrygnął się na samą myśl o tym, a potem drugi raz na dźwięk walenia w drzwi. Spojrzał na zegar. Była dziewiąta. Któż mógł się dobijać o tak wczesnej porze? Odłożył herbatę i podszedł do drzwi. Ostrożnie spojrzał przez judasza i odetchnął z ulgą. To był tylko Mark. Otworzył drzwi i wpuścił go do środka. - Następnym razem idę z wami –oświadczył już na wstępie Mark- Nawet nie wiesz, jak się martwiłem. Nie było was cały dzień! - Hmm… Zobaczymy czy reszta się zgodzi –powiedział Gerd- Ale oni jeszcze śpią. Chcesz coś zjeść albo się napić czegoś? - No dobrze –zgodził się Mark- Poczekam na nich. Mia i Petro zeszli pół godziny później, przy okazji zażarcie się o coś kłócąc. Gdy jednak zobaczyli Gerda i Marka siedzących w kuchni natychmiast umilkli. Zapadła krępująca cisza, którą przerwał Petro. - Dzień dobry! –zawołał radośnie- Widzę, że mamy gościa! Któż nas zaszczycił swoją obecnością? - Jestem Mark –odpowiedział mu spokojnie Mark- A wy to pewnie Petro i Mia? Miło mi. Mam do was prośbę. Czy mógłbym rozwiązywać tę sprawę z wami? Albo chociaż pomagać. Chcę mieć oko na Gerda. - Ależ oczywiście! –przytaknął od razu Petro - No niech będzie –zgodziła się niechętnie Mia - W takim razie mamy to załatwione –powiedział nerwowo Gerd- Chcecie coś zjeść lub się napić…? - Chętnie! –zawołał Petro i klapnął na krześle- Widzę, że już zrobione. Dzięki, że o nas pomyślałeś! - Yym… nie ma za co –mruknął Gerd i zaczął patrzeć uporczywie w stół. Mia po prostu usiadła i wzięła kanapkę. Przez pewien czas znów siedzieli w milczeniu. Nawet Petro jakoś stracił swój zwykły zapał. - Too… co teraz zamierzacie zrobić? –zapytał przerywając ciszę Mark- Znaleźliście coś ostatnio? - Chyba będziemy musieli się przenieść do stolicy –skrzywił się Gerd- Tam trafiają wszystkie dane. - Masz rację, trzeba będzie to zrobić –przyznał Petro- Kiedy idziemy ? - Jak skończycie jeść, to posprzątam i możemy ruszać –odparł Gerd i dodał widząc, że zaczynają się śpieszyć- Spokojnie, portale otwierają dopiero za godzinę. Mamy czas. Wyruszyli pół godziny później. Mieszkanie Gerda znajdowało się dość blisko granic miasta, więc nie musieli się śpieszyć. Przy okazji, Gerd kupił sobie dzisiejszą gazetę, i przeglądał ją po drodze. Było tam parę notek dotyczących kolejnych porwań i „spamerów” – tak nazywano zmienione myszy. Nie było w niej jednak nic, co przykułoby jego uwagę. Wyrzucił więc gazetę do kosza i zaczął rozglądać się po mieście. Wkrótce jednak ich oczom ukazał się budynek teleportacji, który właśnie otwierały jakieś myszy. Na szczęście albo i nie, nie było długiej kolejki, więc dość szybko dostali do wejścia kapsuły. Weszli całą czwórką. Mark wpisał miejsce w którym chcieli się znaleźć i zatwierdził. Gerdowi wkrótce żołądek podszedł do gardła. Nienawidził teleportacji. Zamknął oczy i nie otworzył ich, dopóki Mia go nie szturchnęła. - Hej! Już wychodzimy –prychnęła- Wyglądasz, jakbyś miał zaraz zwymiotować. - Nie przepadam za teleportacją –szepnął Gerd otwierając oczy i stawiając parę chwiejnych kroków. Gdy już udało mu się ogarnąć i rzeczywiście nie zwymiotować, wyszedł za przyjaciółmi z kabiny. Pierwszym co ujrzał, był wielopiętrowy budynek, który wznosił się wysoko ponad inne. -Na co patrzysz –zapytał Mark nagle stając za nim - Na ten największy budynek –odpowiedział Gerd- Ciekawe ile ma pięter? - Nie wiem, ale faktycznie jest ładny –powiedział Mark- Jest na co popatrzeć. Może jednak już chodźmy. Musimy znaleźć miejsce na nocleg. Po tych słowach odwrócił się, i poszedł za Mią i Petrem, którzy nie czekając na Gerda i Marka zaczęli powoli gdzieś iść. Musiał przyspieszyć, żeby nie zgubić ich w tłumie ludzi. W końcu udało mu się ich dopaść, i zaczęli razem omawiać sprawę zakwaterowania. Ustalili, że Mia i Petro mają tu gdzieś jakąś znajomą, która może ich przenocować. Mieli poczekać na nich w pobliskiej restauracji, podczas gdy oni będą jej szukać. Rozdział 5 Gdy Gerd i Mark spokojnie siedzieli w restauracji, Petro i Mia próbowali się nie zgubić wśród tłumów. Pamiętali, że ich znajoma mieszkała w mniej zatłoczonej części miasta, bodajże zachodniej. Starali się więc iść w tymże kierunku. Po pewnym czasie stracili cierpliwość, i zaczęli iść bocznymi ulicznymi. W końcu udało im się dotrzeć do celu. Mimo tego, że byli tu tylko raz, i to w dodatku parę lat temu, doskonale pamiętali tą ulicę. Między innymi z powodu jadowicie zielonego bloku, w którym to właśnie mieszkała ich znajoma. Gdy podchodzili do domofonu modlili się, żeby okazało się, żeby nie okazało się że się wyprowadziła. Niestety spotkał ich zawód. Przeszukali wszystkie klatki, ale rezultat pozostał taki sam. W pewnym momencie, gdy zastanawiali się, czy już dać sobie spokój, i wrócić do przyjaciół, podeszła do nich biało-brązowa myszka. - Czego szukacie? –zapytała - Ni… -zaczęła Mia ale Petro jej przerwał - Szukamy naszej znajomej, chcieliśmy u niej przenocować –powiedział- Nazywała się Emily Stark. Znasz ją może? - Nie-e. Osobiście nie –zaprzeczyła- Ale kiedyś było dużo szumu z przeprowadzką jakiejś pani Stark. Zginęła jej jakaś broszka podczas przewozu, i uznała, że to wina właścicieli bloku. Koniec końców jednak broszka się znalazła i dobrze, bo nie wiadomo jak by się to skończyło. - Pewnie to ona, zawsze miała coś do powiedzenia. –skwitował Petro i dodał zwracając się do Mii- Chodź, musimy dojść do Marka i Gerda zanim będzie wieczór, jeżeli chcemy znaleźć sobie jeszcze jakieś zakwaterowanie. -Możecie mieszkać u mnie jak chcecie –oznajmiła nowopoznana myszka- Mam wolne dwa pokoje, i rzadko jestem w domu, w sumie najczęściej tylko przychodzę wieczorami. Nie będę wam przeszkadzać. - Cóż, to nie je… -Mia znowu spróbowała się wtrącić, ale Petro, jak to on, musiał jej przerwać. -Będzie nam bardzo miło –uśmiechnął się szeroko- Tak w ogóle jestem Petro, a to Mia. A ty? Tymczasem Mark i Gerd bardzo się nudzili. Niby próbowali o czymś gadać, ale rozmowa jakoś im się nie kleiła, więc każdy pogrążył się we własnych myślach. Westchnęli z ulgą, kiedy w końcu Mia i Petro wrócili. W dodatku z –jak sądzili-ich znajomą. Petro jednak szybko wyprowadził ich z błędu. - Cześć! Wróciliśmy! –zawołał- To jest Clarissa, poznaliśmy ją gdy szukaliśmy mieszkania naszej znajomej, ale niestety okazało się, że się wyprowadziła. Na szczęście Clarissa zaoferowała, że nas przenocuje. Idziemy więc do niej. Mark i Gerd wymienili spojrzenia. Tego się w żadnej mierze nie spodziewali. Wyglądało jednak na to, że Petro nie żartuje, więc wstali i pozwolili się zaprowadzić do sympatycznie wyglądającego, dwupiętrowego domu. - Sypialnie i pokój gościnny są na drugim piętrze –powiedziała Clarissa wpuszczając ich do środka- Jedną sypialnię zajmuję ja, drugą może zająć Mia, a chłopaki mogą spać w gościnnym. Jeden tylko będzie musiał spać na kanapie, bo są tam tylko dwa łóżka. Ale to już sobie sami ustalicie. Chcecie coś zjeść? - Emmm… ja nie jestem głodny –odpowiedział cicho Gerd spuszczając głowę- Pójdę już na górę. Który to pokój gościnny? Reszta zadeklarowała, że jest głodna, więc po dokładnym wyjaśnieniu Gerdowi, jak ma iść, poszli do kuchni. Gerd na szczęście łatwo znalazł drogę do celu. Gdy otworzył drzwi, pierwszym co zobaczył była duża biblioteczka, wypełniona książkami. Zaciekawiony, podszedł i przejechał wzrokiem po tytułach. Zauważył, że większość z nich to książki przygodowe i detektywistyczne. Znalazł parę znajomych tytułów, a także kilka książek, które od jakiegoś czasu chciał przeczytać. Wyjął sobie więc jedną i zagłębił się w lekturze. Zaczytał się tak bardzo, że nie usłyszał kroków na schodach i otwarcia drzwi. Zorientował się, że ktoś jest w pokoju, dopiero wtedy, gdy Mark i Petro nad nim stanęli. - Można by cię okraść, a ty byś nawet tego nie zauważył –zaśmiał się Mark- Jak tak się zachowywałeś w czasie waszych wypadów, to dziwię się, że cię nie złapali. - Uhh… zaczytałem się –tłumaczył się Gerd- Wiesz, że jak czytam, to często nie reaguję na otoczenie. - Wiem, wiem, żartowałem –uśmiechnął się Mark- To kto śpi na kanapie? Ustalili, że będą się zamieniać. Jednego dnia na kanapie będzie spał jeden, następnego drugi, a kolejnego trzeci. Aby ustalić kolejność ciągnęli losy. Wyszło, że pierwszy śpi Gerd, drugi Petro a trzeci Mark. Była jednak dopiero osiemnasta, więc jeszcze mieli sporo wolnego czasu. Wobec tego Gerd na powrót pogrążyli się w lekturze, a Mark i Petro wytrzasnęli skądś karty, i zaczęli grać w makao. Gerd co jakiś czas słyszał okrzyki Marka i Petra. Obydwoje bardzo dobrze grali, więc wygrywał raz jeden, raz drugi. Próbowali wciągnąć w to Gerda, ale on się wymówił twierdząc, że nie umie w to grać. Równo o 22 położyli się spać, ale zasnęli dopiero koło północy, ponieważ nie mogli się powstrzymać od uszczypliwych docinek dotyczących gry Marka i Petra. Rozdział 6 Następnego dnia Gerd wstał wcześniej od reszty. Po cichu wymknął się do kuchni, zrobił sobie kanapki, i posprzątał po sobie, tak aby nie było widać, że ktoś był w kuchni. Nie przepadał za rozmawianiem z kobietami. Wyjątkiem była Mia. Przy niej czuł się swobodniej mimo, że nie wiedział dlaczego. Jak najciszej poszedł do pokoju, jednak przez przypadek stąpnął na skrzypiącą deskę. Zamarł w bezruchu, nasłuchując. Wydawało mu się, że nic nie słyszy, więc odetchnął z ulgą i poszedł dalej. Gdy wszedł do pokoju, zastał Petra już rozbudzonego i śmiejącego się z niego. - Aż tak się boisz rozmowy z dziewczyną? –powiedział ubawiony- Przecież one nie gryzą. W dodatku Mii się tak nie wstydzisz, czemu? Gerd chciałby się w tej chwili zapaść pod ziemię ze wstydu. Z odpowiedzi na to pytanie, na które sam do końca nie znał odpowiedzi, wybawił go Mark, który właśnie się obudził. - Dzień dobry –powiedział- Przeszkodziłem wam w czymś? - Nie, wcale –Powiedział Gerd i przypominając sobie o kanapkach, które dalej trzymał w rękach zaproponował- Chce ktoś kanapkę? Oczywiście wszyscy mieli ochotę, zwłaszcza, że dopiero co wstali, i jeszcze nic nie mieli w ustach. Gerd dał każdemu po jednej, jako że zrobił akurat trzy. Zapanowała krępująca cisza. Gerd po cichu cieszył się, że sprawa odeszła w zapomnienie, okazało się jednak, że nazbyt wcześnie. Kiedy tylko Mark wyszedł do łazienki, Petro spojrzał na niego znacząco. - Odpowiesz ? –zapytał- Wiesz chyba na co prawda? - Nie, wcale – Gerd spróbował uniknąć odpowiedzi. - Czemu nie wstydzisz się Mii, a innych dziewczyn tak? -Petro powtórzył pytanie- nawet nie próbuj mi wmawiać, że tak nie jest. Kelnerki też się bałeś. Tak więc odpowiesz? - Sam się nad tym zastanawiam -powiedział cicho Gerd spuszczając głowę- nie mam zielonego pojęcia. - I tak trudno ci było przyznać, że nie wiesz? -zaśmiał się Petro. Wkrótce zaczął się wić ze śmiechu. Gerd stał, i nie wiedział co zrobić, kiedy nagle usłyszeli dobiegający z korytarza huk. Szybko wybiegli z pokoju. Okazało się, że to Mark potknął się i spadł ze schodów. Na szczęście nic mu się nie stało. Obudziło to jednak Maię i Clary, które również zeszły na dół. Wszyscy stwierdzili, że nie będą szli dalej spać, i już teraz zjedzą śniadanie. Tym razem Gerd nie próbował się wymówić, tylko grzecznie poszedł za resztą do kuchni. Na szczęście obyło się bez żadnych wpadek. Szybko uwinęli się z jedzeniem i wyszli na zewnątrz. Pożegnali się z Clarissą, i ruszyli w jakimś kierunku. - Jaki mamy plan? -zapytał w pewnym momencie Mark- Czy na razie będziemy po prostu łazić po mieście? - Chyba to drugie -odpowiedział mu Gerd- Może coś w ten sposób znajdziemy. Pozostali zgodzili się z nim, a Petro zaproponował żeby się rozdzielili. Przystali na jego pomysł, Mark poszedł z Gerdem, a Petro z Mią. Do wieczora obeszli większą część miasta, ale nic nie znaleźli. Wrócili do domu Clary, i jako że jej jeszcze nie było, zrobili sobie kolację i poszli spać. Gerd obudził się późno w nocy, i poczuł że ma strasznie wyschnięte gardło, postanowił więc pójść się czegoś napić do kuchni. Jednak wychodząc z pokoju, usłyszał szmer rozmowy z pokoju Clarissy. Karcąc się za to w duchu, podszedł do drzwi i przyłożył do nich ucho. - Tak, tak, są u mnie -po chwili przerwy dodała- Tak, to na pewno oni, przecież wiesz, że rzadko mylę twarze. Przez chwilę panowała cisza i Gerd już myślał, że drzwi się otworzą, kiedy Clarissa znów się odezwała. - Nic się nie domyślają -powiedziała- No może ten jeden... ale wątpię. W tym momencie Gerd po cichu wycofał się do drzwi pokoju gościnnego, i już miał iść dalej, do kuchni, kiedy nagle jedna z desek skrzypnęła. Zamarł w bezruchu. Po chwili drzwi do pokoju Clarissy otworzyły się, i wyszła z nich ona sama. Na widok Gerda uśmiechnęła się. - Co ty tu robisz? -zapytała- Myślałam, że już śpisz. - Bo spałem. -powiedział cicho Gerd uciekając wzrokiem w bok- Ale zaschło mi bardzo w gardle, więc się obudziłem. Chciałem pójść się napić. - Och, to pójdę z tobą -uśmiechnęła się przymilnie. - Dam sobie radę sam -powiedział Gerd, powoli wpadając w panikę- Nie potrzebuję pomocy! - Ja to wiem -oświadczyła przybliżając się do Gerda- Ale i tak chciałabym iść z tobą. - Nie widzę potrzeby -nie dawał za wygraną Gerd, powoli cofając się do schodów. Clarisa, widząc to również zaczęła iść w tę stronę. Na ostatnim schodku Gerd potknął się i upadł. Udało mu się jednak szybko podnieść, odwrócił się i poszedł szybkim krokiem do kuchni. Zauważył, że na stole jeszcze leżą kubki z kolacji, więc wziął swój i wypił resztę. Już miał go odłożyć, kiedy nagle poczuł, że ktoś stoi mu na ogonie. Odwrócił się. - Ładnie to tak uciekać? -zapytała Clarisa podnosząc jego ogon. - Nie uciekałem -zaprzeczył Gerd szybko odkładając kubek na stół. W tym samym momencie do kuchni weszła Mia. Przez chwilę cała trójka stała i wpatrywała się w siebie nawzajem. - Co wy tu...? -zapytała w końcu Mia - Nic. -odparła szybko Clarissa puszczając ogon Gerda i wychodząc z kuchni. Znów zapadła cisza, którą w końcu przerwała Mia. - To było co najmniej dziwne. -powiedziała biorąc się pod boki- Jest jakieś sensowne wytłumaczenie tego co widziałam? - Uwierzysz mi, jeżeli ci powiem, że również nie mam pojęcia o co jej chodziło ? -zapytał lekko zmieszany Gerd zakładając ręce za plecy. - Niech będzie, że uwierzę. -Mia wzruszyła ramionami i wyszła z kuchni. Po chwili również i Gerd wyszedł na korytarz, a potem do pokoju gościnnego, gdzie znów położył się spać. Już po chwili spał kamiennym snem. Rozdział 7 Następnego dnia Petro i Mark nie mogli dobudzić Gerda. W końcu dali sobie spokój i poszli na śniadanie, a Gerd przyszedł dopiero w jakiś czas po nim. - Cześć -przywitał się - Cześć -odpowiedział mu Mark- Co ty robiłeś w nocy? Nie mogliśmy cię dziś dobudzić. - Jest Clarissa? -Gerd udał, że nie usłyszał pytania. - Nie, już wyszła. Kiedy ty się zacząłeś nią interesować? -zainteresował się Petro - Ja się nią wcale nie interesuje -zaprzeczył Gerd- Po prostu... albo wiecie co? Może lepiej chodźmy gdzieś. - Nie jadłeś jeszcze śniadania -zauważył Mark - Przeżyję -zbagatelizował Gerd - Wątpię -oświadczył Mark biorąc się do szykowania kanapki- Pamiętasz chyba jak kiedyś zapomniałeś kanapek do szkoły? Cały dzień jęczałeś jaki to jesteś głodny. - To przecież było parę lat temu -jęknął Gerd -Tak, ale niewiele się od tamtego czasu zmieniło -rzekł Mark wpychając mu kanapkę do buzi - Nie chcę przeszkadzać, ale przypominam, że my też tu jesteśmy -powiedział Petro starając się stłumić śmiech. - Wybacz, zapomniałem się -przeprosił Mark- Zawsze jak przedtem rozmawiałem z Gerdem nikogo przy tym nie było. Kiedy Gerdowi udało się jakoś przełknąć kanapkę wyszli na zewnątrz i poszli do jakiegoś pobliskiego parku. Przez pewien czas po prostu sobie spacerowali, nie napotykając zbyt wielu innych myszy. - Co chciałeś nam powiedzieć? -zapytała w końcu Mia - Wczoraj w nocy się obudziłem, i stwierdziłem, że bardzo chce mi się pić -relacjonował Gerd- Postanowiłem zejść do kuchni, żeby się czegoś napić, jednak kiedy wyszedłem z pokoju, usłyszałem szmer rozmowy z pokoju Clarissy. Uznałem, to za dziwne, więc podeszłem do drzwi i podsłuchałem jej rozmowę prawdopodobnie z szefem tego hmm... gangu, którego szukamy. Chyba dla niego pracuje. - Skąd mieliby o nas wiedzieć? -zastanowiła się Mia- Przecież nas nie widzieli... chyba. A jeśli, to czemu nas od razu nie złapali? - Masz rację. -zwrócił się do Mii Petro- Myślę, że Gerd przesadza. - A ja sądzę, że nie -odezwał się Mark- A nawet jeśli to tylko trochę. Jeżeli Clarissa rzeczywiście pracuje dla tych "złych", to mamy problem. I to bardzo poważny. Musimy coś wymyślić. -Możemy zastawić pułapkę -zaproponowała Mia - Taak, i co jej udowodnisz? Nic. Wyprze się wszystkiego -mruknął obrażony Petro- Teoretycznie możemy założyć jej w pokoju podsłuch, ale skąd mamy wiedzieć, że zawsze rozmawia u siebie i codziennie? - Zawsze można spróbować -oświadczył Gerd przyspieszając kroku- Kierunek- sklep komputerowy! Po dłuższym czasie, udało im się znaleźć takowy sklep i nabyć niewielką, czarną kamerę. Dowiedzieli się od sprzedawczyni, że może nagrywać non-stop przez cały dzień, więc wpasywała się w ich potrzeby. Na szczęście nie zostali zapytani po co jest im ona. Szybko udali się do domu Clarissy, gdzie oczywiście jej nie zastali, a potem do jej pokoju. Udało im się znaleźć miejsce, w którym kamera nie byłaby widoczna z żadnej strony, więc ją tam zostawili, oczywiście przedtem włączając. Potem natychmiast ulotnili się na korytarz, i do pokoju gościnnego. Dopiero tam odetchnęli z ulgą. - Chyba się udało -uśmiechnął się Mark- Teraz trzeba poczekać do jutra i opracować dalszy plan. Właśnie, co zrobimy jak hmm.. zbierzemy dowody ? - Wtedy jej to pokażemy, i zagonimy ją kozi róg -odparł Gerd- Nie będzie się mogła wyprzeć, i wtedy może coś z niej wydobędziemy. - No dobra, ale mamy jeszcze bardzo dużo czasu -powiedział Petro- Co będziemy robić? - Możemy się zająć swoimi sprawami, czy czymś -mruknął Gerd- Ja bym chciał dokończyć tę książkę. A wy możecie sobie pograć, czy coś. - Czemu ty z nami grać nie chcesz? -zapytał Petro- Mówisz, że nie umiesz, ale przecież możemy cię nauczyć. Po długich namowach, Gerd w końcu się poddał, i zgodził się zagrać, ale pod warunkiem, że Mark będzie mu pomagał. - I tak nic z tego nie będzie -mruknął jeszcze. Po dość długim i zawiłym tłumaczeniu Marka, w końcu jednak udało mu się zrozumieć zasady tej gry. Zagrali parę razy, jednak ani jemu, ani Mii nie udało się wygrać ani razu. Później grali w inne gry, takie jak kości i chińczyk, do którego plansza znajdowała się w jednej z szafek. W pewnym momencie usłyszeli jęk otwieranych drzwi. Szybko spojrzeli na zegar. Była dwudziesta druga. Spojrzeli na siebie z wahaniem. - To chyba ona -powiedział cicho Gerd- Zgaście światło. Szybko! Petro szybko doskoczył do włącznika i go przełączył. Zapadła ciemność. W pewnej chwili usłyszeli ostrożne kroki na schodach, a potem jęk otwieranych i zamykanych drzwi. - Co robimy? -zapytał szeptem Mark - Mogę pójść i spróbować podsłuchać cokolwiek -zaoferował się Petro- Zawsze będziemy wcześniej cokolwiek wiedzieli o jej planach, jeżeli oczywiście będzie o tym mówić. Pozostali zgodzili się, żeby poszedł. Petro obiecał jeszcze, że będzie ostrożny, i zniknął za zamkniętymi drzwiami pokoju. Nie było go dość długo, i już zastanawiali się czy nie pójść zobaczyć co się tam dzieje, kiedy nagle drzwi się otworzyły i stanął w nich Petro. - Planują nas złapać i zahipnotyzować -powiedział zamykając drzwi- Musimy działać szybko. Wcześniej chyba nie byli pewni czy my rzeczywiście mamy coś wspólnego z tą sprawą. Czymś się zdradziliśmy. - Pytanie tylko: czym? -zastanowiła się Mia- No ale mniejsza z tym, trzeba omówić plan. - Omówimy jutro rano -powiedział Gerd- Teraz może lepiej chodźmy spać? Wszyscy byli już trochę zmęczeni, więc zgodzili się z Gerdem. Uznali, że Mia będzie spać w jednym łóżku z Petrem, żeby nie musiała iść do "swojego" pokoju. Niedługo później wszyscy smacznie spali. Rozdział 8 Kiedy tylko się obudzili wyszli na zewnątrz, i poszli do jakiejś budki z jedzeniem na śniadanie. Woleli nie ryzykować zostania w domu z wiadomych powodów. Okazało się jednak, że z powodu wczesnej pory wszystko było zamknięte. Wykorzystali więc czas który im został na opracowanie planu. Koniec końców nie udało im się nic ustalić, więc postanowili, że będą improwizować. Zeszło im z tym akurat tyle czasu, ile potrzebowali do otworzenia sklepów więc weszli do jednego, i kupili coś do jedzenia. Po zjedzeniu, stwierdzili, że zaryzykują i pójdą zobaczyć jak ma się sytuacja w domu Clarissy. Weszli do niego po cichu, tak żeby w razie gdyby ktoś był na piętrze nikt ich nie usłyszał. Na parterze nikogo nie było. Właśnie naradzali się czy wchodzić wyżej, gdy usłyszeli zgrzyt klucza obracanego w zamku. Szybko sprawdzili drzwi wejściowe. Były zamknięte. Przyjaciele byli w pułapce, więc nie widząc innego wyjścia weszli po schodach na górę. Czekała tam na nich niespodzianka. - Witam państwa -powiedziała czarno-szara mysz w meloniku, opierając się o ścianę- W końcu mnie znaleźliście. Cieszycie się, prawda? - Więc to ty za wszystkim stoisz? -zapytała Mia - Tak, ja. Macie jeszcze jakieś pytania? Nie? To dobrze. -Powiódł wzrokiem po wszystkich, a potem zdejmując melonik dodał- Skoro i tak niedługo zginiecie, to się wam przedstawię. Jestem Profesor. A teraz mam dla was niespodziankę... Skinął głową w ich stronę, a wtedy Petro uśmiechnął się okrutnie i stanął obok niego. Nie zdążyli się jeszcze otrząsnąć z szoku, kiedy Profesor wręczył zdrajcy łuk i strzały, wzięte niewiadomo skąd. - Zaszczyt zabicia ich oddaję tobie -powiedział uśmiechając się złowrogo- Nie ukłuj się jednak, strzały są zatrute. Możesz zacząć od tego blondyna. Petro niemal natychmiast wypuścił strzałę. Gerd wrzasnął i skoczył aby zasłonić Marka. A potem wszystko wydarzyło się szybko. Strzała wbiła się w ramię Gerda gładko, jakby było z masła. Jednocześnie wszyscy usłyszeli huk wywarzanych drzwi i krzyki policji. Profesor zaklął i zmienił się w szamana, a następnie chwycił Petra za ramię i wbiegł do pokoju obok. Chwilę później na piętro weszła policja, która również wbiegła do pokoju. Znaleźli tam jednak tylko potłuczone okno, trochę krwi i melonik Profesora. Tymczasem, Mark i Mia zajęli się Gerdem. Mark wyciągnął jednym ruchem strzałę, a Mia sprawdziła tętno. Było słabe, ale sam fakt, że było dawał im nadzieję. Chwilę później również i policja do nich dołączyła i zajęła się resztą. Najszybciej jak mogli przewieźli Gerda do szpitala. Tam też Mia dowiedziała się o smutnym dla niej fakcie. - Pani jest siostrą wspólnika Profesora? -zagadnął ją jeden z policjantów. - Tak, czy coś o nim wiadomo? -spytała zaniepokojona. - Cóż...czuję się w obowiązku poinformować panią, że... -policjant przyglądał się jej uważnie- pani brat został znaleziony w pobliżu domu. Niestety już nieżywy. Mia, słysząc to, zachwiała się. Policjant widząc to zaproponował pomoc, ale ona odepchnęła go, i chwiejnym krokiem poszła do toalety szpitalnej, gdzie zamknęła się w kabinie. Musiała to przemyśleć, jak i również dalsze kroki. Teraz przecież została praktycznie sama. Markowi również nie było wesoło. Nie został wpuszczony na salę, na której umieścili Gerda. W dodatku niedługo miała przyjechać jego rodzina, co również nie ułatwiało sprawy. Kiedy pielęgniarki znalazły w ubraniu telefon Gerda, a w nim numer do jego mamy, Mark próbował je powstrzymać od zadzwonienia. Jednak na próżno. Postanowił poszukać Mii i jej o wszystkim opowiedzieć. Przypadkiem spotkał tego samego policjanta, który obwieścił jej smutną nowinę. - Przepraszam, nie widział pan przypadkiem białej, puchatej myszy o rudych włosach? -zapytał go uprzejmie- Tej którą przywieźliście razem ze mną. - Poszła do toalety -odparł lakonicznie policjant- Jest pan jej przyjacielem, tak? Sądzę, że będzie musiał pan ją pocieszyć. Mark chciał jeszcze o coś zapytać, ale już nie zdążył, ponieważ jego rozmówca już poszedł dalej. Wzruszył ramionami i poszedł w kierunku damskich toalet. Doszedł tam akurat w chwili, gdy Mia z jednej wychodziła. Było widać, że płakała. - Co z Gerdem ? -zapytała cicho - Nie wiem, nie wpuścili mnie na salę -odpowiedział szybko Mark przyglądając się jej uważnie- Za to my, będziemy mieli kłopoty. Za niedługo przyjdzie tu rodzina Gerda. Dokładniej jego mama i siostra. - Myślę, że aż tak źle nie będzie -skrzywiła się Mia, i chciała coś jeszcze dodać, ale przerwała jej dość pulchna mysz podobna do Gerda. - Mark! Masz mi natychmiast wyjaśnić co się stało z Gerdem! -zawołała- Dlaczego pozwoliłeś mu się wpakować w taką kabałę? - Nie mogę przecież pilnować go na każdym kroku -oburzył się Mark- Po za tym, to jego życie, i to on nim decyduje. Zresztą... nie ważne co się stało. - Wolałabym wiedzieć. Niech no tylko z tego wyjdzie, już ja go dopilnuję! -jej twarz przybrała burakowy odcień- Wróci ze mną prosto do domu! A ty co tu robisz? - Jaa? Jestem przyjaciółką Gerda -odpowiedziała Mia, do której skierowane było pytanie- I uważam, że skoro Gerd z panią nie mieszkał, to najwidoczniej miał powód. Twarz matki Gerda przybrała jeszcze bardziej czerwony odcień, i już miała coś powiedzieć, kiedy dołączyła do nich kolejna osoba-siostra Gerda. - Mamusiu, nie denerwuj się -powiedziała puszczając oczko do Marka- Chodź, lekarz pozwolił nam odwiedzić Gerda. - Obudził się już? -zapytała wyniosłym tonem - Nie, ale podobno może niedługo to nastąpić -odpowiedziała jej córka ciągnąc ją za sobą. Wkrótce obydwie oddaliły się od Marka i Mii. Odetchnęli z ulgą. - Jednak miałeś rację -szepnęła do niego Mia- To naprawdę rodzina Gerda? - Tak -powiedział Mark- Miejmy nadzieję, że Gerd nie dostanie zawału gdy się obudzi, widząc te dwie wiedźmy. Jedyną normalną osobą oprócz Gerda w tej rodzinie był jego ojciec. Niestety już umarł... Może usiądziemy? - Dobrze -zgodziła się Mia Kiedy jednak zajęli miejsca zapadła niezręczna cisza. Żadne z nich się tym jednak nie przejęło, zajęte rozmyślaniem każde o czym innym. Dernière modification le 1489749720000 |
Airisse « Consul » 1484686260000
| 0 | ||
Ciekawe ff, powodzenia! Będę obserwowac B) Dernière modification le 1484686320000 |
Dokuseishi « Consul » 1484732640000
| 0 | ||
Fajny ff, przy okazji parę błędów: Przecinków przed "i", "oraz" raczej się nie stawia, były jakieś wyjątki chybo, ale mam sklerozę. a dit : powinna być kropencja, a jest przecinek Nu chyba, że miał być przecinek to wtedy mała litera I poza tym, że w niektórych miejscach brakuje kropek to jest gites, błędów orto raczej nie ma. ^^" |
Agataxa « Censeur » 1484743620000
| 0 | ||
Ciekawy pomysł! Będę czytać ^^ |
Mychanati « Censeur » 1484752800000
| 0 | ||
Gaberosss a dit : Ritagemma a dit : Agataxa a dit : Dzięki :) Dokuseishi a dit : Też dzięki, zaraz poprawię. Błędów ortograficznych robić nie powinnam, ale interpunkcyjne jak najbardziej, bo stawiam przecinki w miejscach, gdzie bym się zatrzymała .-. A z kropkami to prawdopodobnie mi się nie wcisnęło :P |
Crybaby911 « Censeur » 1484760840000
| 0 | ||
Fajne FF, powodzenia! |
Mychanati « Censeur » 1484926440000
| 0 | ||
Uwaga! Właśnie został dodany rozdział 2! Jak ktoś ma jakieś uwagi to pisać :) |
Airisse « Consul » 1484926680000
| 0 | ||
Fajny rozdział;) |
Mychanati « Censeur » 1484930580000
| 0 | ||
Ritagemma a dit : Dzięki :) |
Vicky_kya « Citoyen » 1485002460000
| 0 | ||
Super, powodzenia! |
0 | ||
ciekawy ff, bardzo przypadł mi do gustu zostawię postać, może się nią zainspirujesz Clarisa Cicha, spokojna, uwielbia historie i zagadki z przeszłości. Jest bardzo miła w stosunku do przyjaciół. |
Mychanati « Censeur » 1485283080000
| 0 | ||
właśnie został dodany ROZDZIAŁ 3. Zapraszam do czytania (i jeśli można to oceniania) Jezidziec a dit : Możliwe, że dodam, ale pewna nie jestem Dernière modification le 1485451680000 |
Mychanati « Censeur » 1486203180000
| 0 | ||
Właśnie został dodany rozdział 4, mam nadzieję, że się spodoba :P I takie w sumie "ogłoszenie". Jak chcecie to możecie zadawać pytania odnośnie tego "świata" i postaci. Chętnie odpowiem, a wy byście mieli jakieś wyobrażenie co i jak się tam dzieje. Także proszę pytać :) |
Niesprawiedliwy « Consul » 1486210860000
| 0 | ||
///życzę dużo weny twórczej\\\\ Dernière modification le 1562871960000 |
Mychanati « Censeur » 1486810800000
| 0 | ||
Gaberosss a dit : Dziękuję :) wiem że późno ale jednak Dodałam właśnie rozdział 5, zapraszam do czytania, jak już mówiłam ostatnio pytania i jak będą to poprawiania błędów :) Jeżeli kogoś interesuje, to tak wygląda dom Gerda: Wiem, że trochę niedokładnie pokolorowane, przepraszam |
Airisse « Consul » 1486818960000
| 0 | ||
wuw ładny domek! |
Mychanati « Censeur » 1487604600000
| 0 | ||
Ritagemma a dit : Dzięki :) Jeżeli kogokolwiek to obchodzi, to właśnie dodałam rozdział 6. Spodziewaliście się takiego obrotu akcji? I przypominam, że w dalszym ciągu można zadawać pytania ! Będzie mi bardzo miło. będę wtedy wiedzieć, że ktokolwiek tu zagląda, i że moje pisanie ma jakikolwiek sens ;-; |
Kingusiu « Citoyen » 1487621460000
| 0 | ||
Widać że ciężko nad tym pracujesz. Dernière modification le 1487622000000 |
Kingusiu 1487621580000
| | ||
[Modéré par Amegake, raison : Drugi post z rzędu.] Dernière modification le 1487621880000 |