Leondre

- Nie denerwuj mnie.
.......

DOBRE
Zjadłam całe.
- A co to było?
Bo wiesz. . . nie znam się na daniach.

Leondre

- Zdaje mi się, że pierogi z mięsem.

Troche szkoda mi stąd uciekać
lubie te pierogi
- Zastanawia mnie gdzie ta twoja pani.
Nie przyjdzie by mi podokuczać?
Imponujące.

Leondre

- Pewnie poszła się położyć..

- Mhm.
Przynajmniej.
Jedna z głowy ;-;
mam jej solidnie dość.
SŁABO BY BYŁO GDYBY WBIŁA TU

Leondre

- O-ona jest na prawdę dobra.. Nie musisz jej krzywdzić i prowokować..
Po prostu.. Ughh.. Jest przyzwyczajona do innego życia..

- GDYBYŚ WIEDZIAŁ CO ONA ROBIŁA
O n a d z i a ł a m i n a n e r w y

Przy okazji, gdy rozmawiamy o niej.
ekhem, ona też tak prytwatnie cie wyzywa?
np. głupiec. . . itp.

Leondre

- N-nic ci nie zrobiła.. Po prostu lubi się droczyć.. A-A tamto pewnie było tylko częścią jej teatrzyku.. Tchi...

- Ekhem, fajnie byś się czuł gdyby ktoś jadł zupę z twojej krwi?
-_-

Leondre

- Czy to moja wina, że twa krew jest składnikiem? Cóż, ja bym swoją pokornie oddał.

- Tch, gdybyś wiedział jak to odczuwają Kan.
-_-

Leondre

- Dobrze wiem- westchnąłem i zabrałem pusty talerz do kuchni.
Wróciłem dopiero po wysłuchaniu całego kazania.
- Nienawidzę tych ludzi.. - mruknąłem do siebie i ponownie usiadłem pod klatką.
Strupy na twarzy strasznie swędziały. Czemu to ja tu muszę siedzieć, a nie któryś ze strażników?
Sto razy bardziej wolałbym się teraz wykąpać.

W miarę szybko tu dotarliśmy. O tej godzinie w centrum jest tyle ludzi!
Zwykle przychodziłam tu po zmroku! Pełno obrzydliwych Kan! Tchi!
- Szybciej, no! - pogoniłam Inu i Otohanę, która o dziwo nadal za nami szła.
Niezbyt wiem, o co jej może chodzić, ale w sumie to mi nie przeszkadza.

Utrzymywałem tempo chodu prawie takie same jak u Nayi.


Może trochę szybsze..

Kero i grupa w końcu dotarli do Honomery.

Ale buda... Śmierci gównem.

...To jest Honomera?

Uniosłam brew, przytulając notatnik.

Co jakiś czas jakiś człowiek padał przed nami na kolana i prosił o pieniądze.. Ugh.. Obrzydliwość.
Jak można tak bezwstydnie żulić od nieznajomych na ulicy??
- Azo, lepiej chodźmy już to sprzedać.. - mruknęłam do Inu i przyśpieszyłam.
ohyda ohyda ohyda

Także przyśpieszyłem.

Honomera
Przed oczami Kero i pozostałych była Honomera. Mała wioska.
Istotnie, śmierdziało tu strasznie. Co jakiś czas grupa mogła dostrzec ludzi i często.. hmpf.. ciągnięte na smyczach Inu?
Dziwne.. ale zwierzaki wydawały się szczęśliwe! Może dosypali im coś do jedzenia, nie wiem.
Podróżnicy nie widzieli żadnych większych posiadłości, same domki jednorodzinne. W co drugim znajdował się mały sklep spożywczy..

Dotarliśmy! Jeden z większych budynków na tym ludzkim pseudo nowoczesnym zadupiu!
- Wbijamy! - powiedziałam radośnie i pewnie popchnęłam drzwi.
W środku było pełno pełno pełno stoist. I dużych, i małych! W głębi były kolejne drzwi.. Co jakiś czas przekraczał je człowiek ze zwierzako-podobnym stworzeniem na smyczy. Wskazałam na jedną taką parkę
- Ale upokarzające, co nie?
Uśmiechnęłam się do Inu
- Spoko loko, ja nie będę cię trzymać na smyczy, jak te buce!
Ruszyłam dalej nadal starając się ukrywać skrzydła. ZA HAJSIK Z NICH STAĆ NAS NAWET NA MAŁE MIESZKANKO!!