Pffsh, mój klejnot nie nazywa się Agane.
Tylko Argane, Agare, coś po angielsku.. Sama nie wiem. Nigdy się nie zastanawiałam.

Gorąco..ah zaraz mam topór którym mogę zdziałać wiatr..
Powachlowałam się, i był chłodny przyjemny wiaterek, i to uwielbiam! Zaraz czy tam jest coś jasno żółtego i potem zaczyna się coś niebieskiego?
Huh.. co to jest? Zaciekawiona, poszłam to sprawdzić, wywalając się na twarz..agh!

Kiedy chłopak podszedł do jakiegoś zdaje się klejnotu... po prostu westchnęłam. Bardzo chciałabym z nim zamienić słowo, czy dwa..
Ze swojej białej walizki wyciągnęłam koc. Rozłożyłam go na cieplutkim piasku i położyłam się na niego. Z torebki wyciągnęłam niegazowaną wodę. Wzięłam jej łyka.

Usiadłam pod tą dziwną rzeźbą na piasku.
Tylko ja i wiatr.
Mój welon tańczył w rytm powiewu, a włosy przyjemnie muskały moją twarz.
Uwielbiam wszystko opisywać w taki sposób.
Jest piękny i taki poetycki.
Chyba nikt na mnie nie patrzył, więc odetchnęłam i zdjęłam z mojej kościstej ręki przykrywkę w postaci materiału.
Zanurzyłam rękę bez skóry w wodzie, by ją ochłodzić.

Pa!...

Jak najszybciej pobiegłam do mojego domku z tyłu plaży, obok rzeźby,
i jak najszybciej zaczęłam rozstawiać dodatki, kłaść chrupki, jedzenie, poduszki, kołdra..
No wiadomo.

Szybko schowałam moją rękę pod materiałem i promiennie się zaśmiałam.
Och, cześć! Jestem Emily, to tylko taka ozdoba, nie przejmujcie się!

Bleh.. wyplułam piach z ust, i otrzepałam się.. zaraz to coś.. było miękkie..
Uwaliłam się na nim na twarz, a potem kichnęłam..to przez ten pył, usiadłam i zaczęłam się nim bawić.
Mój kryształ błyszczał przez słońce..heh.

Odstraszę ich.
Nie powinnam zdejmować materiału.
Zdenerwowana zaprzeczyłam, dając im znać, że nie kłamię.
Miło mi cię poznać. A teraz na chwilę przepraszam.
Nadal się uśmiechałam.
Wolnym krokiem schowałam się za rzeźbę poprawiając mój materiał na ręce, tak, by nie było widać moich kości.
Wróciłam w to samo miejsce i zrezygnowana wpatrywałam się w słońce.

Leżąc tak wygodnie na kocu myślałam. Fale delikatnie musnęły moje stopy, z których wcześniej zrzuciłam trampki.