[Fanificiton] Dzieje Draco Refgium |
Lectral « Citoyen » 1381579380000
| 0 | ||
[1] Coś od autorki. [2] Umieszczenie poszczególnych rozdziałów [3] Bohaterowie [4] Ciekawostki [5] Ścieżki dźwiękowe wykorzystane w utworze i rysunki od wspaniałych ludzi [6] Polecane FF Witajcie w Moim FF.. ,,Dzieje Draco Refgium'' to chyba moja pierwsza opowieść, do której podchodzę poważnie.. Od razu z góry chcę podziękować wszystkim czytelnikom i bohaterom za wsparcie w pisaniu. Bez was nie kiwnęłabym nawet palcem by cokolwiek napisać. Dziękuję wam serdecznie i życzę przyjemnej lektury. - Rozdział I - X (Strona 1) - Rozdział XI - XIV (Strona 2) - Rozdział XV cz.1 (Strona 3) - Rozdział I z ,,Zaginione Opowieści Rodu Atuanu'' (Strona 3) Na razie wystąpili: -Lectral -Ellenour -Irghil -Tygrysowaa -Xdmaroxd -Wybuchacz (potrzebny wygląd!) -Jasminapl -Fearpl -Gruuba -Tombard -Nooraxd -Dafuq -Rapidasz Postacie Ważniejsze/Występujące w ,,Zaginionych Opowieściach'' -Lo Kilin -Duny -Cadvan -Alison -Vifin(pojawi się wkrótce) _________________________________________________________________________________ Film ,,The Butterfly Dragon'' autorstwa UNSWTV _________________________________________________________________________________ Ciekawostki: - Lectral mimo, że aktualnie jest członkinią Draco Refgium, mieszka w swoim małym skromnym domku w Górach Eldeln. (Patrz Rozdział I) - Irghil nigdy nie rozstaje się ze swoją fajką. Lectral najbardziej podoba się zapach róż. - Herbem Atuanu jest Tarcza podzielona na 4 żywioły. - Transfortown słynie ze swojego rynku, gdzie stoją pomniki Elise i Papaille. Miasto znane też jest z wykwintnej restauracji, mieszczącej się w jednej z uliczek odchodzących od rynku. - Lectral, gdy jest w złym humorze zazwyczaj udaje się do karczmy ''Pod mokrym Knurem'' w Transfortown - Nasza bohaterka nienawidzi lata. Bardzo źle je znosi. - Tombard miał ucznia. (O czym dowiecie się w 2 sezonie) - Diament na ogonie Lectral zawiera jej wspomnienia. Gdy nieproszona mysz dotknie go, zostanie przeniesiona w jedno ze wspomnień. Muzyka: - Iron Maiden - The tropper - The Butterfly Dragon - Awake In A Dream (Pojawi się w 2 cz. XV Rozdziału) Rysunki: Polecane FF: - ,,Dardamonium'' Topic-510406 - ,,Mechaniczny Szaman'' Topic-583230 - ,,Szamańska Przepowiednia'' Topic-587863 - ,,Przygody Nory'' Topic-605084 |
0 | ||
Super! :D Będę czytać! |
Wybuchacz « Citoyen » 1381582560000
| 0 | ||
Będę mógł wystąpić? :) |
Lectral « Citoyen » 1381583100000
| 0 | ||
[Przeznaczone na potrzeby opowieści] _________________________________________________________________________________ Rozdział I - Skleroza nie boli Słońce powoli wstawało i wędrowało na niebo. Pierwsze promienie wpłynęły przez jedną z nielicznych szpar drewnianego domku. Padły prosto na zamknięte oko białej myszki pogrążonej we śnie. Ta zasłoniła je i wymruczała coś przez sen, po czym obudziła się. Zamrugała i rozejrzała się. Potrząsnęła głową i wyszła z łóżka. Wzięła swoje słuchawki i założyła je na schludnie uczesane włosy. Potem otworzyła małą skrzyneczkę i wyciągnęła z niej piękny diament. Przypięła go na ogon i uśmiechnęła się, gdy dobrze znany ciężar począł na jej ogonku. Ziewnęła i wyszła na zewnątrz. Rozejrzała się. Okolica tonęła w półmroku i ciszy. Słuchać było tylko śpiew nielicznych ptaków. Ruszyła przed siebie. Mimochodem wcisnęła mały przycisk na słuchawkach i odrazu do jej uszu doleciały słowa jej ulubionej piosenki. Nucąc tak pod nosem szła do przodu. Nagle usłyszała pomiędzy słowami piosenki, swoje imię. O dwróciła się. -Lectral! Lectral!-wołał ktoś. To była Ellenour. -Cześć Ellen, co tam? Mała myszka podbiegła do niej lekko dysząc. -Gdzie ty idziesz?!-wysapała. Lectral zmarszczyła brwi. -O co ci chodzi? - zapytała ostrożnie. -DZISIAJ SĄ ZAWODY Na SURVIVORZE!-krzyknęła Ellenour. Zasapana myszka przez chwilę widziała cień zrozumienia na twarzy koleżanki, a potem przerażenie. -Jej, całkiem zapomniałam! Dzięki Ellen! -Lectral skinąła jej głową i zaczęła biec w stronę stadionu. Biegła przed siebie, bardzo szybko, zostawiając Ellen z tyłu. Biegła z gracją i determinacją. Co chwilę odbijała się łapkami od jakiegoś pniaka lub kamienia przyśpieszając tempo i skracając drogę. Playlista w jej słuchawkach zmieniła piosenkę na ,,Iron Maiden - The Tropper''. Dynamiczne rytmy dodały myszce sił. Galopowała przed siebie, a mijane przez nią drzewa zmieniły się w rozmazaną plamę. ,,Szybciej!-ponagliła siebie w duchu- Muszę zdążyć!'' Czy Lectral przybędzie na czas? _________________________________________________________________________________ Rozdział II - Zacięta rywalizacja Lectral biegła na stadion ile sił w łapkach. Zobaczyła w oddali strażników zamykających bramę. -Stop! -krzyknęła- Poczekajcie! Strażnicy spojrzeli na nią zaskoczeni, ale przepuścili ją posłusznie. Myszka wbiegła na stadion i stanęła na końcu rzędu uczestników akurat kiedy komentator wyczytywał jej imię. Lectral rozejrzała się dookoła. W sumie w turnieju brało udział dwunastu zawodników. Spojrzała na trybuny. Dostrzegła Irghila pykającego fajkę. Gdy napotkał jej spojrzenie, uśmiechnął się i uniósł kciuk do góry. Kąciki jej ust uniosły się mimowolnie. -Uwaga, uwaga! - rozbrzmiał głos komentatora. - A oto szamani! Zabrzmiały trąby i trzy myszy wmaszerowały na scenę. Na przeciwko uczestników stanęło troje szamanów, każdy z innym kolorem piórka. Pierwszy szaman miał proste niebieskie piórko, drugi proste czerwone, a ostatni czarne, zakrzywione do tyłu. Czarny usmiechnął się szyderczo tak, że kilka myszy przełknęło ślinę. -Drodzy uczestnicy! - zagrzmiał głos komentatora. - Przygotujcie się do pierwszej rundy! czerwony i czarny szaman zeszli na miejsca siedzące przy barierce. Niebieski uśmiechnął się ciepło do myszek. Uniósł ręce w górę i ziemia zaczęła drżeć. Tłum krzyknął zaskoczony, a myszki zaczęły biegać wte i wewte. Lectral okrążyła szamana i stanęła na krawędzi. Za nią ziała przepaść. Gdzieś tam na dole rozciągnięta była siatka dla myszek, które spadną. Szaman najpierw zajął się myszkami sparaliżowanymi strachem. Jakaś mysz przeleciała obok Lectral i zawisła na krawędzi. -Pomocy! - pisnęła. Lectral przeskoczyła nadlatującą kulę i wyciągnęła łapkę do wiszącej myszy. Ta złapała ją i po chwili była już na górze. -Dzięki - wysapała. Uśmiechnęła się do niej, ale uśmiech szybko zamarł na jej twarzy. -Uważaj!- krzyknęła i odepchnęła naszą bohaterkę w tym samym momencie, gdy między nimi wybuchło białe światło. Odrzuciło Lecty na powyższą platformę, a nieszczęsną myszkę wypchnęło w otchłań. ,,Nie ma czasu się użalać!''-pomyślała sobie. Przetoczyła się na bok i ominęła kowadło, lecące w jej stronę. Na nieszczęście otarło się o jej ramię, powodując nieznoścny ból. -Trzydzieści sekund! - zawołał komentator. Wybuch wyrzucił ją do góry, kula przemknęła obok. -Dziesięć sekund! Szaman stał pod nią, nie widział jej. Spojrzała na widownię. Irghil żuł nerwowo ustnik fajki. -Czaaaass minął! Szaman przestał czarować i pomógł wstać leżącej obok myszce. Lectral rozejrzała się. Połowa uczestników odpadła. Zostało sześć myszy razem z nią. -Pięć minut przerwy dla zawodników - zarządził szaman i zszedł z murawy. Plansza gry zmieniła się w zwykłe podłoże. Lectral zeszła do sali przerw rozcierając ramię. -Lectral! Odwróciła się. Irghil i Ellenour szli w jej stronę. -O... Cześć.. - przywitała się cicho. -Wszystko w porządku? - zapytała Ellen. Dostrzegła otarcie na jej ramienu. -To tylko otarcie - Lecty uśmiechnęła się uspokajająco. Mimo protestów, Ellen wyjęła z torby pokrzywę i przytknęła ją do ramienia. Lectral syknęła. Ramię zostało owinięte bandażem. Irghil mrugnął do Lecty. -Będzie dobrze. Powodzenia. Biała mysz kiwnęła głową i ponownie wyszła na stadion. Pięcioro pozostałych uczestników wraz z szamanem(czerowne piórko) stało już na określonych pozycjach. -Zaczynamy! - krzyknął uradowany komentator. Ziemia zatrzęsła się ponownie. Tym razem mapa była inna. Lectral wzmogła czujność. Poziom trudności podniósł się. Dwie myszy zostały prawie natychmiast zrzucone z mapy. Szaman bombardował wszystkich kulami i runami. Lectral złapała przelatującą runę i wzleciała wysoko, na najwyższe piętro. Poza zasięgiem szamana. Jedna z myszy skoczyła w przepaść zanim kula uderzyła ją w plecy. Szaman powoli tracił cierpliwość. Wyciągnął swój totem i zamruczał coś pod nosem. - Kryć się! - wrzasnęła jakaś mysz. Wszyscy ukryli się za przypadkowymi wzniesieniami. Burza pudeł i desek pojawiła się znikąd. Pchane przez kule obiekty pędziły przed siebie. Jedną mysz zmiotło z mapy. Pociągnęła ją lawina Lectral nagle syknęła z bólu. Rana na ramieniu zaczęła dokuczać. Musi wytrzymać... -Czas minął! - dało się słyszeć głos z głośników. Myszy odsapnęły. To były naprawdę męczące zawody. Jeszcze jedna runda, najtrudniejsza. Zawodnicy muszą się zmieżyć z ostatecznym przeciwnikiem - Szamanem, zwanym Czarnym Piotrusiem. Co będzie dalej? _________________________________________________________________________________ Rozdział III - Co by nie było, idzie się dalej. Czarny Piotruś zaśmiał się i zmierzył wzrokiem uczestników, którzy zostali. Byli to Lectral i jakaś myszka, troszkę od niej młodsza. -Nie będzie tak łatwo jak w poprzednich rundach..- ostrzegł Czarny, po czym uśmiechnął się. Tupnął nogą i ziemia zatrzęsła się po raz trzeci. Tym razem plansza składała się z jednej platformy, bez żadnych kolumn ani wyższych pięter. -Zaczynamy!- ledwo rozległ się głos komentatora, pierwsza kula świsnęła obok ucha Lectral. Myszka już zdążyła sobie zdać sprawę, że to będzie najkrótsza runda. Skakała jak szalona, omijając deski, kowadła, kule, wybuchy i pudła. Traciła siły. Nagle dostrzegła trampolinę ukrytą w ścianie, o którą opierał się szaman. Spojrzała na drugą mysz. Ta rozpaczliwie starała się utrzymać na krawędzi. Szaman już mruczał pod nosem zaklęcie wybuchu, by ostatecznie ją strącić. Niewiele myśląc, Lectral podała jej ogon. Mała myszka złapała go i stanęła obok niej. -Musimy go strącić z mapy!- oznajmiła Lectral. Zaczęły biec, omijając przeszkody. Poleciały w górę, gdy ,,meep'' zadziałał. Mała myszka okręciła się w powietrzu i zaczęła nurkować jak strzała w kierunku trampoliny. Lectral poszła za jej przykładem. Leciały niczym pocisk, trzymając się za ręce. Szaman próbował w nie trafić kulą, ale był za wolny. Myszki z całym impetem uderzyły w trampolinę i prawie natychmiast się od niej odbiły. Uderzyły szamana w plecy, który z wrzaskiem poleciał do przodu i wypadł poza mapę. W ostatniej sekundzie wyczarował swój totem. Ku wszechobecnemu zdziwieniu, były to przeźroczyste balony ułożone w napis ''Congratulations!'' Nastała chwila ciszy. W końcu widzowie podnieśli się i cały stadion rozbrzmiał oklaskami. Mała myszka otarła sobie oczy wierzchem dłoni. Lectral również poczuła ucisk w sercu. Wygrały. Wygrały działając zespołowo. Nasza bohaterka spojrzała na młodszą koleżankę. -Dzięki tobie wygrałyśmy. - Uśmiechnęła się do niej. - Jestem Lectral. Myszka spojrzała na nią zza zasłony łez. -Dziękuję. Jestem Tygrysowa. - A potem razem uniosły ręce we wspólnym triumfie. Chwilę potem zostały wyniesione ze stadionu na rękach wielu fanów i przyjaciół, w tym Irghila i Ellenour. _________________________________________________________________________________ Rozdział IV - Pykająca fajka i kremowe piwo Kiedy cała czwórka wróciła do swojego domku, zastali tam siedzącego przy stole Xdmaroxd. Przywitali się i Lectral razem z Ellenour oraz Tygrysową poszły na górę. Irghil nalał sobie wody do szklanki i siadł naprzeciwko Maro. - Szkoda, że cię nie było na zawodach, ale było widowisko!- powiedział uradowany, po czym pyknął sobie raz z fajki. -Mhhmm..-mruknął Maro nie wychylając nosa znad książki. -Chciałbyś z nami iść potem do Serowej Karczmy poświętować? Napijemy się piwa kremowego.. Na wieśc o piwnie, Maro zadrgały wąsiki. Podniósł oczy znad księgi. Lśniły w nich nadzieja i niedosyt. -Dobrze wiesz, że piwem najlepszym w całym Transfortown nie pogardzę! - zadrgał mu nosek. - Kiedy idziemy? Irghil puścił kółka dymu w powietrze i uśmiechnął się. -Jak tylko będzie na tyle ciemno by latarnicy zapalili świetliki. _________________________________________________________________________________ Rozdział V - Honor wcale nie taki ważny Gdy tylko zapadł zmrok, cała gromadka naszych bohaterów ruszyła do Transfortown. Szli uliczkami, gdzie co chwilę byli witani oklaskami i wiwatami. Tygryska uśmiechała się do wszystkich razem z Ellenour. Lectral trochę speszona i zarumieniona, szła nie patrząc nikomu w oczy. Zaś Irghil i Maro szli trochę z tyłu i rozmawiali o czymś. Maro miał ten rzadko spotykany błysk w oczach, a Irghil co chwila wypuszczał obłoczki dymu. Lectral by zapomnieć o stresie zmieniła swoją playlistę na ,,The fox''. Co chwilę nuciła słowa piosenki. W końcu doszli do Serowej Karczmy i zasiedli przy stole w kącie. Irghil zamówił cztery kremowe piwa i jeden sok. Na scenie grała kapela wędrownych muzyków, umilających swoją melodią atmosferę. Lectral zauważyła, że grają na jakichś bambusach. Instrumenty prawdopodobnie miały wydrążone dziurki by mógł zaistnieć jakikolwiek dźwięk. Wyłączyła słuchawki i wsłuchała się w ich muzykę. Na chwilę odpłynęła, obudziło ją nagłe zamieszanie na zewnątrz. -Co tam się dzieje? - spytała niepewnie Ellenour. Irghil zamierzał wstać, ale Lectral była szybsza. -Ja pójdę - powiedziała. - Siedźcie sobie, zaraz wrócę. - I wyszła. Na zewnątrz jakaś mysz została osaczona przez strażników. -I co powiesz na swoją obronę? - zagrzmiał jeden z nich, przez co mała myszka skuliła się drążąc. Lectral rozpoznała w niej myszkę, która uratowała ją przed upadkiem podczas zawodów. -J-ja.. - głos uwiązł jej w gardle. -Nie będziesz tak z nami pogrywać. - warknął drugi i wziął ją za kołnież. Lectral poczuła, że coś się w niej gotuje. -Zostawcie!-krzyknęła. Strażnicy zamarli. Najpierw na ich twarzach pojawił sie grymas złości, potem zaskoczenia, a następnie zażenowania. Poznali w niej jedną z dwóch zwyciężczyń turnieju. -N-niech Panienka wybaczy.. Ale on zszargał nasz honor..- wyjąkał jeden. -Zawinił czy nie macie go puścić.- powiedziała chłodno. Strażnicy spojrzeli po sobie po czym puścili myszkę. Ta legła przy Lectral i zaczęła jej dziękować. -Nie ma sprawy - powiedziała biała myszka, gdy tamci odeszli. - Chodź, siądziesz z nami w Karczmie. I razem wróciły do środka. _________________________________________________________________________________ Rozdział VI - ,,The Butterfly Dragon'' Gdy tylko weszły razem do karczmy, podszedł do nich Irghil. Wyglądał na zaniepokojonego. -Chodźcie, idziemy. - powiedział. Lectral już otworzyła usta by zapytać co się stało, ale Irghil tylko wziął jej łapkę w swój ogon. Podeszła reszta. Lectral zaplątała swój ogon w łapkę Ellen, Ellen łapkę Maro, Maro łapkę Tygrysowej, a Tygrysowa łapkę nowej myszki. Wyszli tak sznureczkiem i ruszyli w stronę domu. Wszyscy patrzyli na Irghila niepewnie. -Irghirze, co się stało? - zapytała ostrożnie Lectral. Widziała jak jego futero stroszy się. -Nadchodzą. - powiedział krótko. -Kto? Chwilę szli w milczeniu czekając na odpowiedź. - Szare smoki zbliżają się do Transfortown. - powiedział w końcu. Lectral poczuła lód w sercu. Nie pytali skąd to wie, ponieważ Irghil miał rzadki dar wyczuwania wrogich smoków. -Po tylu latach wracają? - zadała to pytanie jakby do siebie. - Musimy się wynieść do lasu, dopóki nie odejdą. Kiedy doszli do domku, spakowali wszystkie swoje rzezcy i szybko pobiegli do lasu. Był ogromny i jakby bez końca. Ciężko było kogokolwiek w nim wytropić. Zatrzymali się w małym modrzewiowym gaju i rozłożyli swoje rzeczy. Zapalili ognisko w małym dołku używając drwa pozbawionego kory. Dzięki temu będzie mniej dymu. Wszyscy owinęli się w koce i zwinęli w kulki. Po chwili Lectral usłyszała równy oddech przyjaciół pogrążonych we śnie. Sama niedługo potem zasnęła. Śniło jej się, że jest w środku lasu. Ale nie takim jak ten, w którym teraz spali. Las ze snu był spowity mgiełką magii i tajemnicy. Nie zważając na lęk i obawy ruszyła przed siebie. Nagle pomiędzy drzewami zobaczyła najwspanialsze stworzenie jakie kiedykolwik widziała. Biały, połyskujący wielką mocą smok patrzył na nią mądrymi oczami. Było w nich coś przyciągającego. Smok odwrócił się i zniknął między drzewami. Nie zważając na nic, poszła za nim... Obudziła się przepełniona dziwnym uczuciem. Przetarła oczy. Spojrzała na ziemię i zamarła. Maska, którą widziała we śnie, leżała obok niej. Drżącą łapką dotknęła ją i wyczuła znajomą moc. Rozejrzała się dookoła. Wszyscy jeszcze spali. Przyłożyła maskę do pyszczka i przeniosła się w świat widziany zupełnie inaczej niż dotychczas. _________________________________________________________________________________ Rozdział VII - Zgliszcza Transfortown Lectral spojrzała na swoje łapki. Były normalne, ale świeciły jasnym blaskiem. Wszystko wokoło było czarno-białe. Poczuła jakiś ciężar na plecach. Duże, masywne skrzydła najwyraźniej pojawiły się wraz z założeniem maski. Do jej noska doleciała woń dymu. Miasto! Prawie nie myśląc, wzbiła się cicho w powietrze i pomknęła w stronę Transfortown. Już z daleka widziała spalone budynki i spopielone ciała. Poczuła lód w sercu. Smoki już najwyraźniej odleciały, pozostawiając szczątki miasta i jego mieszkańców na pastwę losu. Krążyła tak nad miastem zszokowana, gdy nagle usłyszała krzyk rozpaczy i strachu. -Pomocy! Rozejrzała się. Dostrzegła myszkę wiszącą na samym szczycie budynku, trzymającą się kurczowo małej kolumienki by nie spaść. Mysz nie była dzieckiem. Była prawie dorosła, ale i tak widać było w jej oczach uczucie strachu. Jej futerko było nadpalone, osmalone ogniem, najwyraźniej podczas ucieczki. Lectral zobaczyła, że nie ma już sił. Jakby w zwolnionym tempie myszka puściła ostatnią deskę ratunku i zaczęła spadać. Lectral złożyła skrzydła i zanurkowała za myszą. Ta spadała jak kamień. Byli coraz bliżej ziemi. 40 metrów... 30... Nasza bohaterka wyciąga ku niej łapki. 20 metrów... Lectral przygryzła wargę do krwi. Rzuca się do przodu i łapie myszkę. W ostatnim momencie prostuje skrzydła, a wiatr wypycha ją do góry. Trzymając myszkę, leci do jakiegoś opuszczonego budynku. Myszka otworzyła oczy. Obraz był niewyraźny, ale szybko się wyostrzył. Rozejrzała się dookoła. Zobaczyła stojącą przy oknie postać. Była to biała mysz, z pięknymi białymi włosami i błekitną obwódką wokół nich. Zauważyła, że na plecach ma skrzydła, podobne do anioła oraz osobliwą maskę na twarzy. -Gdzie ja jestem?-spytała cicho. Postać słysząc jej głos, odwróciła się i spojrzała na nią oczami widocznymi pomiędzy szparkami maski. Ku ździwieniu myszki, nie były normalne. Źrenica była pionowa jak u kota, a tęczówki szafirowe. -Widzę, że się obudziłeś. Długo spałeś. -Kim jesteś?- spytała nieufnie mysz. Dziwna istota zmrużyła oczy, ale nie poruszyła się. W końcu sięgnęła łapkami w kierunku maski i ściągnęła ją. Oczy natychmiast stały się normalne, a skrzydła zniknęły. Była to zwykła myszka, prawie w jej wieku. Nagle leżącej myszce oczy rozszerzyły się ze zdumienia. Znała ją! -Ty.. Ty jesteś Lectral! Z zawodów! Lectral uśmiechnęła się do niej. Uśmiech jednak szybko zgasł, gdy wyjrzała za okno. -A ty jak się nazywasz? - Zapytała nie odwracając się. -Wybuchacz. - Powiedziała szybko myszka. Lectral spojrzała na nią. -Zatem.. Wybuchacz musimy się stąd wynosić. Smoki jeszcze wrócą. Przeszukajmy miasto, może ktoś ocalał. - mówiąc to ponownie założyła maskę. _________________________________________________________________________________ Rozdział VIII - Budyniowy spływ Lectral wraz z Wybuchaczem przeszukiwali miasto w celu znalezienia kogokolwiek. Wokoło czuć było smród dymu i spalenizny. Wybuchacz biegł uliczkami szukając jakiegokolwiek znaku życia. Lectral obserwowała okolicę z lotu ptaka. Po jakimś czasie dostrzegła dziurę, z której sączyło się światło. Gwizdnęła do towarzysza i pokazała mu kierunek. Wybuchacz zaczął biec w tamtym kierunku. Spotkali się przy wejściu. Noski im zadrgały. -Czuć jakby.. budyń.. - stwierdził Wybuchacz. - Czekoladowy. Spojrzeli po sobie. Lectral zdjęła maskę. -Wchodzimy. - Ledwo zdrobili krok do przodu, ziemia pod nimi zapadła się i zaczęli zjeżdżać zjeżdżalnią z zawrotną prędkością w czymś co przypominało płynne błoto. Lectral zanurzyła przelotem palec w dziwnej mazi i wetknęła sobie do ust. -To faktycznie budyń! - próbowała przekrzyczeć szum jaki robili zjeżdżając w dół. -Dokąd to nas prowadzi? - wrzasnął Wybuchacz. Jechali tak jeszcze kilka minut, zanim zjeżdżalnia skończyła się i spadli na coś miękkiego. Był to lekko nadpalony mech. Rozejrzeli się. Znajdowali się w czymś przypominającym zawaloną piwnicę. W małym jeziorku za nimi, budyń skapywał z rynny. Wszędzie pachniało czekoladą i (ku ich zaskoczeniu) miętą. -Nie stójmy tu tak. Musimy sprawdzić, czy ktoś tu jest. W końcu skąd budy i ten zapach wzięłyby się stąd? Ruszyli przed siebie. Zapach stawał się coraz mocniejszy, aż nawet odurzający. Tak bardzo, że musieli zatkać sobie noski. Szli tak dłuższą chwilę, gdy nagle znaleźli się w jasno oświetlonym pokoju, pełnym mięty, budyniu i sera. Pośrodku przy wielkim stole siedziała (czego można było się spodziewać) mysz. Była biała, podobnie jak Lectral. Jej włosy koloru złota, wyciekały spod wielkiego, lśniącego hełmu. Słysząc kroki, mysz odwróciła się. Oślepiona światłem słonecznym zmrużyła oczy. -Kimże jesteście, że śmiecie zakłócać mój spokój? - zapytała rozdrażniona. Lectral zobaczyła ją teraz w całej okazałości. Wróciły wspomnienia.. Mysz, z którą tak dużo przeżyła, której powierzała wszystkie swoje sekrety i troski, stała teraz przed nią, jakże zimna i odległa. -Jasmina! - Lectral poczuła, że do oczu napływają jej łzy. - Jasmi! To ja! Mysz zmrużyła oczy, lustrując ją spojrzeniem. W jej oczach pojawił się cień zrozumienia, potem zdziwienia. -Lecty! Co ty tu robisz? - zapytała już spokojniej. -Mogę o to samo zapytać ciebie. - Lectral podeszła do niej. Jasmina była trochę wymizerowana. Oczy były zmęczone, policzki zapadnięte. Ale i tak emanowała spokojem i majestatem najwyższej klasy. Wybuchacz stojący trochę z tyłu, chrząknął niepewnie. -Eee... Wiem, że to dla was ważna chwila, ale sama mówiłaś, że smoki niedługo wrócą - popatrzył znacząco na Lectral. Myszka zmieszała się. faktycznie smoki mogą niedługo wrócić, ale spotała wreszcie przyjaciółkę sprzed lat... - Problemy odstawmy na bok. - Jasmina zaprosiła ich do stołu. - Mam wam wiele do opowiedzenia. _________________________________________________________________________________ Rozdział IX - Opowieść Jasminy Kiedy zasiedli do stołu Jasmina poczęstowała ich herbatą miętową i budyniem (dla odmiany waniliowym). -Pewnie chcesz usłyszeć co się ze mną stało po opuszczeniu plemienia. - Spojrzała na Lectral. Potem otworzyła usta i słowa zaczęły same płynąć do uszu naszej bohaterki... Gdy opuściłam plemię długo wędrowałam po bezkresnych lasach. Spałam w naprędce zbudowanych szałasach. Przez dłuższy czas za jedyne towarzystwo służyły mi zwierzęta. Nie wiedziałam, gdzie chciałam tak naprawdę dojść. Pewnej nocy coś mnie obudziło. Wyszłam z szałasu i zobaczyłam białą sowę siedzącą na drzewie. Ta zleciała na moje ramię i dziubnęła mnie w ucho. Potem odleciała kawałek i spojrzała na mnie. Jakby mówiła ,,Chodź za mną''. Nie miałam wyboru. Podążyłam za nią. Szłam tak dłuższy czas kiedy w końcu sowa zatrzymała się na gałęzi jakiegoś ogromnego drzewa. Z tego co pamiętam, był to zdecydowanie dąb. W ziemi zauważyłam dziurę, prowadzącą pewnie pod fundamenty drzewa. Wczołgałam się i ku mojemu zdziwieniu znalazłam się w grocie rozmiarami podobnymi do tego pomieszczenia. Nie zgadniecie co znalazłam w środku. - spojrzała na nich, po czym zapatrzyła się w kubek. - Znalazłam.. Znalazłam.. To. - wskazała na hełm, na jej głowie. - Nie wiedziałam skąd się tam wziął, ale nie chciałam go tak tam zostawiać. Wzięłam go. Gdy wyszłam z dziury, sowy już nie było. A potem... Po kilku dniach podróży znalazłam się tutaj.. W tym mieście. Obrałam sobie tą piwniczkę za dom i oto jestem. - Skończyła opowiadać. Zaczerpnęła tchu i wzięła łyk herbaty. - A was co tutaj sprowadza? -Przeszukiwaliśmy teren - powiedziała szybko Lectral. - W końcu miasto jest już tylko ruiną... Całkiem bez uprzedzenia rozległ się dźwięk dzwonu. Wybuchacz i Lectral aż podskoczyli. -Siedźcie spokojnie. - uspokoiła ich Jasmina. - To tylko jeden z moich znajomych. _________________________________________________________________________________ Rozdział X - Wybawiciel Jasmina podeszła do drzwi, których do tej pory nie zauważyli i przekręciła gałkę. Do środka weszła jakaś myszka. Spojrzała na nich nieufnie. - Pragnę wam przedstawić Fear'a - powiedziała grzecznie Jas. - Fear, to Lectral i Wybuchacz. Fear jeszcze raz spojrzał na nich i niechętnie wyciągnął rękę. - Dla przyjaciół Feg lub Veni. - powiedział krótko. Potem siadł obok nich przystole. Jasmina jednak wolała sobie postać. Spojrzała na nowo przybyłego. - Widzę, że udało ci się przeżyć. - stwierdziła. Lectral zlustrowała go wzrokiem. Tak jak Wybuchacz miał lekko nadpalone futerko, a futerko jego czapki było osmalone. - Muszę cię o coś zapytać.. Fear.. - powiedziała niepewnie. Fear nie patrzył jej w oczy. Jego wzrok był utkwiony w misie budynyniu. Widząc jego spojrzenie Jasmina pośpiesznie podsunęła mu miskę. Zaczął łapczywie jeść, jednak było widać, że słucha. -Wiesz może co się stało z mieszkańcami miasta? - Zapytała Lectral. Łyżka, która była w połowie drogi do pyszczka zamarła w powietrzu. Potem spowrotem powędrowała do misy. -Zanim smoki się pojawiły, zaprowadziłem wszystkich w bezpieczne miejsce. Są w piwnicach ratusza, cali i zdrowi. Słysząc te słowa, Lectral poczuła jakby lód, do tej pory będący w jej gardle, nagle stopniał. -Czyli wszyscy są bezpieczni.. - szepnęła do siebie. Po chwili wstała od stołu. - Idę do mieszkańców. Zaprowadzę ich do mojego plemienia, gdzie tymczasowo znajdą schronienie. - Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, założyła maskę i wybiegła drzwiami, którymi wszedł Fear. Usłyszała za sobą kroki. Veni biegł za nią długimi susami. Wybuchacz najwyraźniej został z Jasminą. W biegu na plecach naszej bohaterki znów pojawiły się skrzydła, a źrenice zwężyły się. Zwolniła tak by Fear mógł ją dogonić. -Wskakuj!- zachęciła go. Nie trzeba było mu było dłużej powtarzać. Zręcznie odbił się od ziemi i wylądował na plecach między skrzydłami. Lectral sapnęła, nagle przygnieciona nowym ciężarem, ale szybko się podniosła. Korytarz był na tyle szeroki, że mogła normalnie polecieć. Zamachała potężnie skrzydłami i z Fear'em na plecach pomknęła przed siebie. Znaleźli się przed wejściem do ratusza. Budynek stracił znaczną część ścian, a dach wyraźnie się zawalił. Fear wreszcie zlazł z jej pleców. Zdjęła maskę i weszli do środka. Było cicho i spokojnie. Wszystko jakby zastygło w bezruchu. Fear podszedł do szczątków jakiegoś dywanu i odgarnął go. Ich oczom ukazała się mosiężna klapa z mosiężnym kołem. -Tutaj. - powiedział. Zapukał mocno i pociągnął za koło. Klapa otworzyła się z cichym zgrzytem. Lectral zaskoczona zobaczyła z 200 par oczu wpatrujących się w nią i Fear'a z lękiem. -Spokojnie! To ja! - Pomachał ręką i lęk zgasł prawie natychmiast. -Odleciały już? - spytała jakaś mysz. Lectral podeszła bliżej. -Zabierzemy was do Draco Refgium. Tam będziecie bezpieczni. - powiedziała. -Skąd ta pewność? - zapytał ktoś drwiąco, z nutą niepewności. Lectral przygryzła wargę. -Plemię jest otoczone polem, przez które żaden ogień się nie przedrze. Z dołu dało się słyszeć szmer rozmów i szepnięć. -W takim razie zaprowadź nas. Zanim smoki wrócą. - powiedział ktoś w końcu. Fear zrzucił drabinę i powoli chol zapełnił się mnóstwem myszek, małych i dużych. -W takim razie ruszajmy. - Lectral założyła ponowie maskę. Rozległy się okrzyki zdziwienia, gdy skrzydła po raz kolejny zagościły na jej plecach. Powoli wyszli z ratusza. Przemierzali wielkie miasto niczym mała pielgrzymka. Kiedy zabudawania zaczęły się przerzedzać i ustępować miejsca drzewom, zobaczyli w oddali duży zarys wielkiego drzewa, który był siedzibą Draco Refgium. Lectral przystanęła. -Aby każdy mógł wejść do środka, musicie opuścić swoje stare plemiona. - zarządziła. Po chwili wszystkie myszki należały już do Draco Refgium. Przeszli przez barierę i znaleźli się w bezpiecznej strefie. -Fear, proszę zostań tu z nimi, ja lecę po przyjaciół. - powiedziała i wzbiła się w powietrze. Leciała nad lasem, aż w końcu trafiła na ich obozowisko. Ale ich nie było. Nagle usłyszała ryk. W jej sercu znów zagościł strach. Smoki wróciły. Jaki będzie wybór Lectral? Postanowi odszukać przyjaciół, czy chronić Draco Refgium przed ponownym atakiem smoków? |
Lectral « Citoyen » 1381663560000
| 0 | ||
Dostępny Rozdział VIII ! :-) |
Fearpl « Censeur » 1381664340000
| 0 | ||
Mogę wystapić? Jeśli chodzi o charakter, to wolałbym być twardy i trochę nieufny. |
Lectral « Citoyen » 1381664460000
| 0 | ||
Fearpl a dit : Nie ma sprawy, piszę na bierząco, więc nikt się nie naczeka jeżeli chodzi o jego udział :) |
Fearpl « Censeur » 1381665000000
| 0 | ||
Lectral a dit : W takim razie fajnie, wojownik firek idzie wystapić w kolejnym fanfiku. X) |
Lectral « Citoyen » 1381665240000
| 0 | ||
Fearpl a dit : Masz może jeszcze jakieś inne ksywki poza Fear? (żeby nie było powtórzeń) |
Fearpl « Censeur » 1381665660000
| 0 | ||
Lectral a dit : Możesz napisać, że mój pseudonim to Fear, a tak naprawdę mam na imię Piotr (I jest to prawda). Poza tym mówia na mnie Feg i Veni, ale to już inna działka, bo to od imion postaci w MMORPGach. A jak nie chcesz Piotra, to może być Fegharad |
Lectral « Citoyen » 1381666140000
| 0 | ||
Fearpl a dit : Ok, thx |
Karolinciak « Citoyen » 1381776120000
| 0 | ||
weś mnie !! |
Lectral « Citoyen » 1381933680000
| 0 | ||
Karolinciak a dit : Podaj opis, wygląd i nie ma sprawy :-) (Jak tylko skończę rozdział z Panem Fear'em xd) |
Fearpl « Censeur » 1381934040000
| 0 | ||
Lectral a dit : Wciaż czekam. XP |
Lectral « Citoyen » 1381943520000
| 0 | ||
Fearpl a dit : Wolałbyś być po stronie zła, czy może odwrotnie? |
Fearpl « Censeur » 1381944420000
| 0 | ||
Lectral a dit : Wyjatkowo wybieram dobro. :D |
Lectral « Citoyen » 1381945800000
| 0 | ||
Fearpl a dit : Dobrz :-) Dzisiaj już późno (jak dla mnie), będzie gotowe na jutro :D |
Lectral « Citoyen » 1382020200000
| 0 | ||
Dostępny Rozdział X ! |
Noraaxd « Citoyen » 1382021220000
| 0 | ||
Mogę też się pojawić? o: + Superrrrrr *__* |
Lectral « Citoyen » 1382032380000
| 0 | ||
Noraaxd a dit : Nie ma sprawy :-) |