[Fanfiction] Przygody dwóch myszek... |
Pookiewolf « Citoyen » 1384546920000
| 0 | ||
[1] Opowieść [2] Postacie [3] Informacje [4] Prawa autorskie •Prolog Dwie myszy - Pookiewolf i Chmurkaz mieszkają w mieście w którym nic się nie dzieje.Postanawiają to zmienić i wyruszają w podróż do miasta Pladron - w którym czekać ich będzie zadanie z którego nie będzie odwrotu... •Rozdział 1 - Dokąd tym razem? - Nie masz nic innego do roboty? - Spytał Pookiewolf patrząc na Chmurkaz, która dobierała się do lodówki. - Nawet się nie wasz! Chmurkaz najwyraźniej nie posłuchała rady i w chwili nieuwagi przyjaciela, niczym wiart złapała jakieś pudełko. Starannie przyjrzała się paczuszce i otworzyła ją. Jej oczom ukazały się dwa bilety do miasta Pladron. Od zawsze marzyła tam być więc krzyknęła radosnym głosem: - Nareszcie! Jedziemy do Pladron! - Nie tak szybko - Uspokoił ją Pookiewolf. - One nie są dla nas, tylko dla moich kuzynów. - Wskazał łapką zdjęcie na którym były 3 myszki w śmiesznych przebraniach. - A może...sami pojedziemy, znaczy wiesz.... - Co chwilę Chmurkaz szukała odpowiednich słów. - Dobrze wiem o co Ci chodzi. - Powiedział z uśmieszkiem przyjaciel. - Naprawdę? - Nie wierzyła Chmurkaz. - Tak...Możesz już pakować ubrania... - Hura! Jedziemy do Pladron! •Rozdział 2 - Nieznajomy Chmurkaz nerwowo patrzyła na jakąś pogniecioną kartkę. - Jeden kubek. Jest. Dwie tabliczki czekolady. Są. - Mruczała do siebie. - Jesteś już gotowa? - Dobiegł z kuchni głos Pookiewolf'a. - Bo się spóźnimy! - Okay. Mam już wszystko. - Wydyszała Chmurkaz. - Chyba zwariowałaś?! Po co Ci tyle czekolady? - Zapytał zdziwiony Pookiewolf. - Będą mi potrzebne w trudnych chwilach. Na przykład kiedy przejedzie Cię wóz,albo kiedy twoja walizka wyląduje w wodzie a ty będziesz mnie obwiniać,że to moja wina. - Dobra, rób co chcesz. Po lekkiej awanturze przyjaciele udali się na przystanek.Był pochmurny poranek i jak na złość zaczęło padać. - No pięknie, teraz jest wogule cudownie! - Marudził Pookiewolf. Chmurkaz korzystając z tego,że Pookiewolf kupywał bilety, wdała się w miłą rozmowę z Dafuq. - Czy pan też jedzie do Pladron? - Naturalnie. Mam tam swoją rodzinę. - Oznajmił Dafuq. - Ja tam niestety nie mam rodziny ani znajomych. - Posmutniała Chmurkaz. - Ale razem z moim przyjacielem chcemy tam zamieszkać. Pookiewolf w tym czasie już wrócił. - Witam. Jestem Pookiewolf. Pewnie poznał pan moją przyjaciółkę,Chmurkaz. - Powiedział nerwowo. - Tak, jest bardzo miła. Przez chwilę Chmurlaz śledziła wzrokiem przyjaciela i towarzysza rozmów.Wpadła na pomysł o którym Pookiewolf musiał sie dowiedzieć. - A może tak...znaczy...niech pojedzie z nami...przecież on też jedzie do Pladron. - Szepnęła Chmurkaz. - Proooooszę. - No dobrze. Tylko jak okaże się złodziejem, ty za to odpowiadasz. Chmurkaz tylko uśmiechnęła się i szepnęła cos nieznajomemu do ucha, po czym i on się uśmiechnął. •Rozdział 3 - Tajemnica Wszyscy wsiedli do pociągu, który odjeżdżał. - Jaki jest twój ulubiony zwierz? - Zapytała Chmurkaz, przeglądając magazyn. - Mój smok. - Hmm...Nigdy się nie zastanawiałem...Nietoperz... - Odrzekł niepewnie Dafuq. Po czym dyskretnie zasłonił chustą pyszczek i szyję. - Zimno Ci? Przecież jest lato.12 stopni na plusie! - Może dla Ciebie tak jest, ale dla mnie nie. Pookiewolf w tym czasie patrzył uważnie na mapę i jednym okiem przyglądał się rozmówcy. Chmurkaz tego nie zauważyła ale on tak. Zza chusty wystawały dwa, ostre jak noże pokrwawione kły.Dafuq był wampirem! Podszedł do myszek i powiedział. - Chmurkaz, możesz na chwilę zostać? Ja musze porozmawiać. Weszli obydwoje na korytarzyk. Pookiewolf, wystraszony trzymał w ręce patyk, wyrwany z pobliskiego krzaka. - Coś chciałeś mi powiedzieć? - Spytał podejrzanie Dafuq. - T-tak. - Powiedział wystraszony po czym rzucił się na wampira wreszcząc: - ZABIJE CIĘ TY....TY WAMPIRZE! - Tak jestem wampirem. - I z siłą lwa odparł atak myszy.- Przy okazji już dawno nie pije krwi. Czy wiesz jak to jest być zarażonym przez kogoś? - Przez kogo? - Powiedziała Chmurkaz, słysząca całą scenę. - Kogo? - Opowiem wam. - Powiedział tajemniczo. - Ale dajcie mi czas. Po kilku minutach przyjaciele uważnie patrzyli na wampira. - Był 1859 rok, 15 maja. Miałem wtedy 10 lat i wracałem do domu. Poszedłem skrótami prowadzącymi przez rzekę. Słońce odbijało się od tafli wody, a kolorowe ptaki jak zwykle śpiewały. Nagle, przy brzegu zobaczyłem dziewczynę. Długo próbowałem aby odzyskała przytomność. Po kilku godzinach wstała i przedstawiła się. Paulaford...ładne imię. Zaczęłem pytać kim jest. Ona tylko patrzyła na mnie swoimi dzikimi oczami. Nie wiedziałem co to znaczyło. W pewniej chwili skoczyła na mnie i zaczęła wgryzać mi się w szyję. Krzyczałem, ale nikt nie słyszał. Leżałem na pisaku i patrzyłem jak oddalała się w kierunku lasu. Słyszałem jeszcze jej zimny, bezduszny śmiech. Czułem,że moje ciało się zmienia. Moje dwa zęby zaczęły przeistaczać się w kły. Szare futro zaczęło stawać się czarne, a moje oczy coraz wrażliwsze na słońce. Uciekłem do lasu z obawy,że stane się dla nich pośmieliskiem i obiecałem zemstę na Pauliford. - To bardzo smutne. - Wtrąciła się Chmurkaz. - Ale jak przeżyłeś? - Wampiry są nieśmiertelne. Są jeszcze sposoby aby je zabić. Zapadała noc. Przyjaciele i Dafuqpl rozeszli się do swoich łóżek. Ale Chmurkaz wciąż nie spała. - Ciekawe czy ta Paulaford jeszcze żyje... •Rozdział 4 Niespodziewane spotkanie - Pookie! Pookie! - Krzyczała Chmurkaz nad twarzą śpiącej myszy. - Słyszysz! - Masz świadomość która godzina? - Ziewną i owinął kołdrą twarz. - Idź spać... - Kiedy ja... - Zamilczała odwracając się. - Dobry wieczór Dafuq. Widać było,że jedyna Chmurkaz będąc przytomna zaczęła mówić. - Wczoraj wieczorem, no wiecie kiedy poszliście spać, zobaczyłam coś. - Co? - Zapytali zdziwieni. - Widziałam... - Chmurkaz wyglądała jakby chciała się rozpłakać. - Innego wampira! - Gdzie?! - Wydał okrzyk Dafuq. - Gdzie go widziałaś? - On...jedzie tym pociągiem. Widziałam jak szedł korytarzykiem do łazienki. - Możecie zająć się tą sprawą ranem? Jedyny zdaje sobie sprawę,że jest druga w nocy?! - Ocknął się Pookiewolf. - Idźcie spać! Dwójka ,,poszukiwaczy wampirów" ruszyła w kierunku swoich łoży. Następnego dnia obudziły ich promienie słońca, dostające się przez małą szczelinę w dachu. Był to ich przystanek - Miasto Flirton. Było niedaleko Pladron. - Wstawajcie! Jesteśmy na miejscu! - Zawołał Pookiewolf. - Czeka nas podróż przez góry! - Zwariowałeś! Mówiłeś,że jedziemy do Pladron! - Odpowiedziała zirytowana Chmurkaz. - Okłamałeś mnie! - Jedziemy, ale innym pociągiem. - Uśmiechnął się Pookiewolf. Cała trójka wysiadała z pociągu, kiedy Chmurkaz zobaczyła kogoś, kogo widziała nocą. Rzuciła walizki, i niczym pies gończy pobiegła w kierunku myszy. - Mam Cię! - Jej krzyk było słychać na stacji. - Nereszcie! - K-kim ty jesteś?! - Odezwał się wreszcie nieznajomy. Ale jego oczy zwróciły się na Dafuq'a. - Dafuq! - Odpowiedział zdumiony. - Przecież ty nie żyłeś! - Może tak, a może nie... - Odpowiedział z uśmieszkiem wampir. - A Ciebie co tu sprowadza. - Sam wiesz co. - Warknął Dafuq zirytowany. - Hahahahahaha! - Korin zaczął śmiać się jak szaleniec. - I ty myślisz,że Ci się uda! Naprawdę niezły żart! - Ale co? - Wtrąciła się Chmurkaz. - O co chodzi? Przez chwilę wampiry patrzyły na siebie, jakby chciały to powiedzieć ale nie mogły. - Wiesz co? Myślałam,że jesteśmy przyjaciółmi i, że mi ufasz... - Odezwała się do Dafuq'a i wróciła do Pookiewolf'a. - Co się stało? Gdzie Dafuq? - Odpytywała się mysz. - Nie ufał nam więc powiedziałam,że nie chce takiego przyjaciela! - Odparła oschle. - A teraz chodź.Czeka nam długa droga... •Rozdział 5 Łzy smutku i radości Pookiewolf i Chmurkaz szli drogą prowadzącą przez las. Bardziej nie przypominał lasu lecz ciemną, opuszczoną puszczę, w której nie było żywej duszy. Zdawać się mogło,że zza drzew wystają twarze jakiś zwierząt. - Boję się...- Słychać było co kilka kroków szepty Chmurkaz. - Może znajdziemy skróty. - Nie ma mowy, przejdziemy ten las czy tego chcesz czy nie! - Opowiedział groźnie Pookiewolf. - A teraz nie marudź tylko idź. Szli tak ponad godzinę. Aż wreszcie zachodziło słońce.Obydwoje zmęczeni postanowili znaleźć nocleg. - Patrz! Tam się coś świeci! - Wykrzyknął Pookiewolf. - Napewno tam ktoś jest! - No dobrze chodźmy tam...tylko,że to jest jakiś stary dom. Napewno zachwilę się zawali. - Mówiła Chmurkaz. - Ile mam Ci razy mówić ,,Ta koniczynka przynosi szczęście". - Pookiewolf wyjął z kieszeni uschłą roślinkę. - Nic się nie stanie. Kiedy obywdoje weszli ich oczom ukazały się stare fotografie przypięte na ścianie. - Lepiej stąd chodźmy. - Jęczała Chmurkaz. - Tu muszą być duuuchy... - Wierzysz w te bajeczki? - Powiedział Pookiewolf i zaczął się śmiać. - To nie jest śmieszne! - Krzyknęła Chmurkaz i pobiegła w głąb domu. - Zaczekaj! Chmurkaz szła tak w ciemnościach. Było jej przykro,że jej przyjaciel nie wierzy jej. Po dordze chrupała swoją czekoladę. Nagle zza rogu ujrzała niebieską grzywkę. Myszka cicho podeszła i złapała za włosy, kładąc się przy tym na deski. - Au! - Odpowiedział nieznajomy, a mianowicie nieznajoma. - Wampir! - Spostrzegła Chmurkaz, widząc wystające kły. - Nie jestem wampirem. - Odrzekła nieznajoma z powagą. - One są sztuczne. Wyjęła zęby, a następnie włożyła. - A-a jak Ci na imię? - Zapytała Chmurkaz. - Ja Chmurkaz. - Puderek, do usług. [...] - Mieszkasz w tym starym domu? - Dopytywała się Chmurkaz wędrując z Puderkiem po korytarzach. - Tak, ale nie sama. - Jak to? - Chodź,pokażę Ci. Pudderek wzięła za ręke Chmurkaz i ciągnęła przed siebie. Weszły do jakiejś dużej sali. Na fotelu siedziała mysz.W pyszczku trzymała różę, i widać było,że jest zamyślona. - To jest mój nauczyciel, profesor Tombard. - Przedstawiła Chmurkaz profesora. - A to jest moja koleżanka, Karolinciak. - Miło mi.- Odrzekła mała,brązowa myszka trzymająca różdżkę w ręku. - Dlaczego masz różdżkę w ręku? - Zapytała Chmurkaz małej dziewczynki. - Przecież jesteś myszką, i jest Ci niepotrzebna. - Ale...ja nie jestem zwykłą myszką. - Łkała Karolinciak. - Jestem czarodziejką! I tymi oto słowami z półki wyleciała stara,zakurzona książka. - Nie martw się, jest jeszcze młoda.- Szepnęła Puderek. - Rodzice ją zostawili. Karolinciak najwyraźniej usłyszała te słowa i zalała się łzami. - Nie kochali mnie! - Płakała. - Nie chcieli! - Karolinciak, nie płacz. - Powiedział głęboki spokojny głos. - Ale... - Nie płacz. - Powtórzył. I jak ręką odjął płacz Karolinciak ucichł. - Jak pan to zrobił? - Pytała z niedowierzaniem Chmurkaz. - Jak? - Widzisz, wychowuje tą młodą czarodziejkę odkąd tu trafiłem. Znam jej smutki i radości. - Czyli Karolinciak jest czarodziejką, a Puderek? - Emm...Jestem demonem, młodym demonem. - Powiedziała z niechęcią. Nagle słychać było kogoś wołanie. To był Pookiewolf szukający Chmurkaz. - Poczekajcie. - Powiedziała i pobiegła. - Pookie! Chodź! - Chmurkaz jak się cieszę,że Cię widzę!Szukałem Cię i myślałem,że gdzieś utknęłaś. Przepraszam,że Cię wyśmiałem. - Nic nie szkodzi. A teraz chodź!Przedstawie Ci kogoś. •Rozdział 6 Fałszywy towarzysz. Zapadał akurat zmierzch. Dafuq i Korin wolnym krokiem szli po lesie. Krwawe słońce zaszło poza ich choryzont. Wszystko w lesie zamarło. Tylko dwa wampiry szły przed siebie. - Gdzie idziemy? - Odezwał się wreszcie Dafuq. - Zapada noc. - I właśnie oto chodzi! - Odrzekł z dumą Korin. - Znając życie masz jakiś pomysł. - Może...Ale teraz się nad tym nie zastanawiaj,chodź widzę niedaleko jakiś zamek. - Powiedział Korin po czym uśmiechnął się. - Nie traćmy czasu! Obaj biegli przez gęsty bór, jakby uciekali. Słychać było tylko łamanie gałęzi. W pewnej chwili Dafuq usłyszał krzyk. Zobaczył przed sobą znajomą twarz. Była to Paulaford. Twarz wampira przybrała poważny wyraz twarzy. - Jak dobrze Cię widzieć Dafuq. - Odezwała się z powagą. - Może chcesz się napić? W tym momencie Paulaford zza swojej peleryny wyjęła kielich pełen krwi.Na samą myśl robiło mu się niedobrze. - Nigdy! - Krzyczał. - Po tym co mi zrobiłaś! I strącił kielich na uschłą trawę. Paulaford tylko zaczęła się śmiać. Dafuq'owi nie było do śmiechu. Szybkim ruchem chciał skoczyć na przywódczyni, kiedy coś go złapało. - Korin?! - Obejrzał się za siebie. Zobaczył tylko ponurą, a jednocześnie smutną twarz towarzysza. - Oh...Korin nie mówiłeś mu? Przecież jesteś szpiegiem. Wtedy uwięziony zdał sobie sprawę,że został oszukany.Przestał się wyrywać, i z twarzą opuszczoną w dół zaczął mówić. - Oszukałeś mnie...własnego przyjaciela, dla szacunku jakiejś poczwary. - Przyjaciela?! Nawet Cię nie lubiłem. - Odparł Korin z pogradą. - A teraz giń tak jak inni zdrajcy i wrogowie królowej. - Zaraz, Korin a ta dwójka? - Paulaford wskazała zdjęcie na którym siedzieli w pociągu on,Pookiewolf i Chmurkaz. - Oni...Niewiem. - Oznajmił Korin. - Ych...Sama ich dopadne i zniszczę, a ty precz z drogi. - Warknęła Paulaford, a Korin pobiegł w głąb lasu. Paulaford wzięła Dafuq'a za ubranie i wlokła do czarnego zamku położonego za lasem. Gdy weszli zamek wyraźnie był opustoszały. Pajęczyny i kurz wyraźnie wygrały bitwę z wszystkimi, i odebrały zamek jakimś rycerzom. Paulaford nie zatrzymała się, tylko szła do jakiegoś kąta, w celu zejścia po schodach. Były one z kamienia, niektóre popękane. Gdy przechodzili świece i pochodnie zapalały się jak zaczarowane. Wreszcie doszli. Przed ich oczami stała jakaś klatka, bardziej cela. Dafuq nim się obejrzał był do niej przypięty. - I tylko to? - Drwił z przywódczyni. - Wampiry są nieśmiertelne. - Wiem.Ale kiedy pierwsze promienie dosięgnął Ciebie, spłoniesz. A teraz idę po twojego starego przyjaciela. - Tombarda?! - Krzyknął Ale nie usłyszał już odpowiedzi. Został teraz sam, zupełnie sam... •Rozdział 7 Na pomoc nauczycielowi! - Kto by pomyślał,że ten pokój jest taki duży? - Zdziwił się Pookiewolf. - I do tego tak urządzony. - Pookie! Przedstawie Ci kogoś. - Wskazała Chmurkaz za Tombarda. - On jest nauczycielem Puderka i Karolinciak. - Miło mi. - Odezwał się miło. - Zwie się pan Pookiewolf? - Tak, a pan? - Zapytał podejrzanie. - Tombard. Obaj siedzieli przy kominku. Karolinciak patrzyła na przybysza. Przypominał jej swojego ojca, który ją zostawił. - Wie pan,że umiem czarować? - Powiedziała ze strachem w głosie. - Wyczarować coś panu? - Nie mów do mnie ,,pan" tylko Pookie. - Uśmiechnął się. - D-dobrze Pookie. W pokoju było ciepło i przytulnie. Przy oknie stało biurko, a po lewej małe półeczki i trzy łóżka. Na ziemi leżał szary dywan, który, jak widać było, nie był czyszczony z 10 lat. Puderek dyskretnie wyjęła z półeczki malutką książkę i zbladła. - Co się stało Puderku? - Zauważyła to Chmurkaz. - Źle się czujesz? - N-nie. - Odparła niepewnie. - Po prostu coś zobaczyłam. Puderek podała książkę Tombardowi który przybrał zamyślony wyraz twarzy.Widać było,że to coś złego. - A więc dzisiaj przypadają twoje 13 urodziny. - Uśmiechnął się. - Wszystkiego najlepszego! Puderek jednak nie była zadowolona tą wiadomością. Jej twarz posmutniała, a z oczu zaczęły lać się łzy. - Jak mam się cieszyć, skoro ich tu nie ma?! - Krzyknęła i wskazała łapką na obraz. - Jak?! - Nie płacz.Mam dla Ciebie prezent. - Powiedziała cicho Karolinciak. - Sama go robiłam. Demon szybko rozpakował paczuszkę. Spojrzał na Karolinciak i próbował się uśmiechnąć. W pudełku była czarna szata. - Uszyłam ją za pomocą magii. - Dziękuje! - Krzyknęła i przytuliła się do czarodziejki. Ale miły nastrój przerwał zgaszony ogień. Wiart dobiłaj sie do drzwi, a wystraszona Puderek i Karolinciak schowały się za łóżko. Z okna wyszła Paulaford w czarnej szacie z czerwonymi oczami. Chwyciła Tombarda i niczym nietoperz wyleciała przez okno. - Tombard! - Płakała Karolinciak. - Gdzie go zabrała? - Tego niewiem. - Rzekła Puderek i zaczęła pakować ubrania. - Ale uratujemy go! I w tym momencie cała czwórka była gotowa do podróży... •Rozdział 8 Marzenia i plany - Zimno mi… - Powiedziała Karolnciak, okrywając się kocem. - Jeszcze kilka minut. Niedaleko widziałem dym. – Pookiewolf próbował uspokoić czarodziejkę. Puderek i Chmurkaz tylko przyglądały się, jak Pookiewolf i Karolinciak idą pochłonięci jakąś konwersacją na temat noclegu i posiłku. Obydwie nie miały ochoty rozmawiać po tym co się stało. Jednak, Chmurkaz przerywając ciszę odezwała się niepewnie. - S-skoro jesteś demonem to czemu nie zrobiłaś mi krzywdy? - Bo to nie ma sensu. Nic nie da się rozwiązać, ani skończyć krzywdą. – Odpowiedziała Puderek. – Czasami mam wrażenie, że nic nigdy się zmieni. Znów zapanowała nieprzerywana cisza. Każdy był pochłonięty swoimi myślami, który nie chciał się dzielić. Byli coraz bliżej celu – Miasta Pladron i zamku Pauliford. - Pookie, kiedy uratujemy Tombarda, obiecujesz, że z nami zostaniesz? – Zapytała Karolinciak z nadzieją. – Byśmy codziennie się bawili. - Nie jestem pewien. Każdy podąża swoją ścieżką - Odpowiedział Pookiewolf z uśmieszkiem. - Narazie musimy uratować Tombarda. - Dobrze... - Małej czarodziejce napłynęły do oczu łzy. - Jak uratujemy. Krwawe słońce zachodziło poza horyzont.Las stawał się coraz bardziej tajemniczy, jakby ktoś rzucił na niego urok. - Puderek gdzie Karolinciak? - Nagle odezwała się Chmurkaz. - Gdzieś uciekła. Pookiewolf słysząc te słowa popędził w stronę gęstego lasu.Był wystraszony.Karolinciak nie potrafiła jeszcze dobrze panować nad swoimi umiejętnościami.Kto mógł wiedzieć co może zrobić. - Karolinciak! Słyszysz mnie?! - Po lesie rozlegał się krzyk Pookiewolf'a. - T-tak. - Szepnęło coś. - S-słyszałam. W tym momencie zza drzewa wyszła smutna Karolinciak.W łapce trzymała różdżkę i zmieniała kolor kwiatom na błękitny. - Dlaczego uciekłaś? - Zadawał pytania Pookiewolf. - Bo...Bo je chce abyś został z nami...Tombardem,Puderkiem i ze mną. - Powiedziała i przytuliła się zdziwionej myszy. - A teraz chodźmy! Puderek i Chmurkaz pewnie na nas czekają! I pobiegli razem w kierunku, w którym przybiegli... •Rozdział 9 Chatka z piernika - Karolinciak! Pookie! Gdzie byliście?! - Wydała okrzyk Chmurkaz na widok biegnących postaci. - Po prostu...Pobiegłam bo...Biedronka!...Tak biedronka!...Leciała więc pobiegłam z nią, a Pookie próbował mnie zatrzymać! - Karolinciak próbowała wymyślić wymówkę. - Dobra, jak uwżasz. A teraz chodźmy, czasu mało. - Odezwała się Puderek. Wszyscy szli po dróżce wygrzebanej w piachu. Nagle wszyscy zamarli w bezruchu.Pookiewolf usłyszał skowyt wilków. W pewnym momencie zza krzaka wyskoczył czarny, z czerwonymi oczami i pianą w ustach wilk. Szybkim ruchem rzucił się na Puderek która nie mogła odesprzeć ataku. Wilk zaczął szarpać ubrania oraz włosy demona.Karolinciak nie mogąc patrząc na koleżankę, która cierpi, wyjęła różdżkę i iskrą strzeliła w wilka. Zwierzak zaczął warczeć, ale widząc Karolinciak wściekłą do szpiku kości, wycofał się w głąb lasu. - Nic Ci nie jest? - Zapytał Pookiewolf, podnosząc Puderka. - Nie...Au to boli! - Krzyknął demon, kiedy Pookiewolf chwycił ją za prawę ramię. - Karolinciak? Umiesz wyczarować coś w stylu gipsu? - Zapytała z nadzieją Chmurkaz. - Jasne! - Szybkim ruchem czarodziejka wyczarowała gips na ręce Puderka. Po całym zdarzeniu wszyscy wciąż szli przez las. Chmurkaz ostrożna patrzyła na każdą gałąź, żeby któraś nie okazała się jeżem albo zwiniętym wilkiem.Nagle Pookiewolf ustał i widać było,że jest zdziwiony.Przed przyjaciółmi stała wielka chata. Nie była ona z drewna, tylko z piernika. - Czy ten świat musi być nienormalny? - Zaczęła wrzeszczeć Chmurkaz, bo jak wiecie kochała ona czekoladę, a piernik był z czekolady. - Chmurkaz tylko nie to... - Pookiewolf zasłonił oczy łapkami. Myszka pobiegła do środka, i słychać było,że coś je.Jednak po chwili Puderek,Karolinciak i Pookiewolf usłuszeli pisk.Szybko pobiegli do chatki, ale Chmurkaz tam nie było. - Chmurkaz?! - Wołał Pookiewolf. - Jesteś gdzieś tu? Po tych słowach podłoga zaczęła się otwierać i Pookiewolf wpadł do dziury. - Au. Gdzie ja jestem? - Zapytał sam siebie. - Ja wiem gdzie jesteś! - Odezwała się jakiś kobiecy głos po czym zaczął się śmiać... •Rozdział 10 Wspomnienia - Wiesz? - Odezwał się z nadzieją Pookiewolf. - Tak.Wiem,że teraz jesteś w swoim domu. - Odezwała się spokojnie po czym czarne ściany pomiszczenia zaczęły przybierać krztałt jego domu. - J-jak to możliwe? - Zaciekawił się, po czym dotknął parapetu.Był prawdziwy.Siedział tak na podłodze, wciąż szukając wzrokiem osoby która to powoduje.Nagle dom, niczym dotknięciem różdżki, zmielił się znów z czarną salę. - Karolinciak?! - Krzyknął, ale w odpowiedzi dostał czyiś chichot. - To nie jest śmieszne! - To jest śmieszne... - Znów się ktoś odezwał i przy Pookiewolf'ie wyczarował malutki stoliczek na którym stała karteczka z napisem ,,Przeczytaj".Pookiewolf otworzył i karteczka zaczęła go wsysać.Próbował sił, ale bez skutku.Wołał o pomoc, ale nikt nie słyszał.Nagle otworzył oczy, i zobaczył,że jego ciało jest naprzeciw ciała Chmurkaz. - Pookie! Uciekaj! - Powiedziała resztką sił i upadła na ziemię. - Skąd nie ma wyjścia. - Patrz Kbva, już się obudził... - Pookiewolf znów usłyszał znajomy głos. - Musiałam torchę mu poprzewracać w głowie żeby się nie wystraszył. Wypowiadając te słowa zza cienia wyszła gepardzica o gęstej,blond grzywce.Jej dziki, a zarazem gniewny wzork spojrzał na Chmurkaz. - Biedaczka. Będzie musiała tu zostać. - Powiedziała słodko. - A i przepraszam. Jestem Myrshka. - Po co Ci Chmurkaz?! - Wykrztusił. - Myrshka ma swoje powody. - Wyjąkał Kbva. - A Ciebie to nie obchodzi. Mówiąc to wykonywał dziwne ruchy rękami. Zataczał on koła, i okręgi, po czym przestawał i zamyślał się masując łapką czoło. Powtarzał tą czynność kilkakrotnie, aż wreszcie bez przestawania skierował ręce w stronę ściany i wyczarował tam wiszący biały materiał. - Chcę Ci pokazać przyszłość. – Uśmiechnęła się Myrshka, po czym machnęła łapką i na białym materiale pokazał się dom Pookiewolf’a. Nie był on taki jak wtedy. Wewnątrz było pełno pająków i kurzu. Nim się obejrzał stał przed drzwiami. - Może chcesz wejść? – Zapytała spokojnie. Pookiewolf podszedł do drzwi. Jednak kiedy dotknął klamki, drzwi runęły na ziemię. Powoli zbliżył się do kuchennego stołu i przyjrzał się leżące kartce. Było na niej trzy myszki ubrane w śmieszne stroje. Myszce zaczęły napływać do oczu łzy. - Nie płacz. To przyszłość – zawsze możesz ją zmienić. – Pocieszyła go Myrshka. – Musisz już wrócić. - Zaraz! – Spojrzał na nią Pookiewolf, i energicznym ruchem spojrzał na jej ramię. Myrshka wystraszona zasłoniła ramię łapką. Jednak Pookie spojrzał na drugie. Widać było na nim bliznę. Bliznę którą zrobił Chmurkaz w czasie dzieciństwa. - Nie jesteś Myrshka! – Krzyknął. – Oszukałaś mnie! - Tak, jestem Chmurkaz z przyszłości. – Przyznała się. – Po twojej śmierci zmieniłam imię aby Paulaford mnie nie znalazła. Do oczu Pookiewolf’a znów napłynęły łzy. Ale Chmurkaz nie przestawała mówić. - Twoja przyjaciółka musi zostać ze mną, aby nic się jej nie stało. - Nie! Ona idzie ze mną! Chce zmienić przyszłość aby tak się nie stało! – Wykrzyknął i zaczął biec przed siebie. Mijał sceny ze swojego życia, ale nie tego szukał. Zobaczył przed sobą wielkie drzwi, po czym staranował je jakby były ze styropianu. Upadł na miękką posadzkę po czym zobaczył Chmurkaz z teraźniejszości. - Chmurkaz musimy uciekać! – Zawołał i rozwiązał sznur trzymający przyjaciółkę. Uciekli. Jednak Pookiewolf wiedział co dalej… •Rozdział 11 Szamański ród? Pookiewolf i Chmurkaz uciekali z dala od chaty. Zapadała noc, a mroczny księżyc pokazywał już swoje oblicze. Zdawałoby się, że za chwilę spadnie prosto na nich. Wędrowali tak po polanie, jakby czas stanął w miejscu. - Słyszałeś kiedyś historię o potężnych szamanach? – Odezwała się nieśmiało Chmurkaz. – Pochodzili z szamańskiej rodziny… - Nigdy o niej nie słyszałem…Może jeszcze ktoś został z tej rodziny? – Odpowiedział zamyślony Pookiewolf. – A jak dowiedzieć się czy należy do tej rodziny? - Tego niestety chyba nie wiem…– Powiedziała zmartwiona i zaczęła kopać w ziemi malutki dołek. - Po co to robisz? - Spojrzał na nią samiec. – Chcesz coś zasadzić? - Nie… - Odparła oschle. – Kiedyś moja babcia mi mówiła, że aby sprawdzić czy ktoś jest z szamańskiego rodu, trzeba wrzucić ziarenko, a to osoba ma zrobić, aby wyrosło. Mówiła mi też, że raz była tego świadkiem… Przez chwilę Pookiewolf patrzył na dołek. Wyobrażał sobie, co by czuł gdyby miał tą moc. Powoli zbliżył i skierował łapkę na nasionko. Czuł przepływającą w jego ciele energię, ale nie mógł jej użyć. Nasionko zaczęło się trząść, ale po chwili gdy Pookiewolf zaczął myśleć o Tombardzie, nasionko ustało w bezruchu. Liso-myszka przez chwilę stała się blada jak skała. To co się stało oznaczało,że być może jest nadzieja, że on jest z szamańskiego rodu. Swoim podejrzeniem musiał się podzielić z Chmurkaz. - A jeżeli…Ja jestem szamanem? - Nie wygłupiaj się! Opowiedziałam Ci tą bajkę żeby było Ci lepiej. – Zachichotała i pobiegła przez siebie widząc Karolinciak i Pudderka. Pookie szedł powoli spoglądając w niebo. Wdrapał się na pobliską skałę i podziwiał gwiazdy. W pewnej chwili na jego dłoń (Czy myszy mają dłonie?) zaczęła świecić na niebiesko. Oczy też zaczęły zmieniać barwę z pomarańczowych, na błękitny. Próbował krzyknąć, ale coś jakby odebrało mu mowę. Przed jego oczami zaczęły pojawiać się dziwne znaki. Rozpoznawał je z czasów dzieciństwa, kiedy dostał zdjęcie swojej rodziny. Chwilę potem stracił nieprzytomność. Obudził się dopiero kiedy usłyszał krzyk Karolinciak, oświetlająca różdżka drogę. - Pookie! Gdzie jesteś?! – Krzyczała. Jednak osłabiony upadł na ziemię. Zobaczyła go dopiero Pudderek. - Tu jest! Coś ma nadgarstku! I faktycznie, miał coś na nadgarstku. Były to znaki, które posiadał na ciele tylko szaman. Wystraszone myszki otoczyły leżącego na ziemi Pookiewolf’a. - Żyjesz? – Odezwała się niespokojnym głosem Chmurkaz. Jednak Pookie powoli wstał i zaczął otrzepywać się z piasku. Pudderek,Karolinciak i Chmurkaz z uwagą przyglądały się znakom, które były na nadgarstku samca. Chmurkaz znów próbowała powiedzieć coś Pookiemu. - Masz coś na nadgarstku – Powiedziała i chwyciła go w to miejsce. – Popatrz. W tym momencie liso-myszka spojrzała na swój nadgarstek. Były na nim błękitne pasy. - Chmurko…Powiedz, gdzie mieszka Twoja babcia? [1] Opowieść [2] Postacie [3] Informacje [4] Prawa autorskie • - Główni bohaterowie • - Bohaterowie pierwszoplanowi • - Bohaterowie drugoplanowi • - Bohaterowie epizodyczni •Pookiewolf Jest odważny i niezależny. Pochodzi z rodu szamańskiego, lecz nie jest tego świadomy. Nie widzi różnicy między wampirami, a myszkami. •Szaman Pookiewolf To nowa postać Pookiewolf'a po zmianie w szamana. Jako szaman posiada magiczne moce pozwalające atakować lub budować. •Chmurkaz Nie lubi zmian. Zawsze dąży do celu, jednak nie zawsze się jej to udaje przez jej brak cierpliwości. W przyszłości. •Dafuq Wrób Pauliford, przez którą zawdzięcza bycia wampirem. Jest przyjazny, lecz bardzo łatwo wyprowadzić go z równowagi. •Paulaford Ma zamiar zgładzić przyjaciół (Chmurkaz i Pookiewolf).Bezlitosna i twarda pozostawia tylko za sobą smutek i cierpienie. • Korin Nieśmiały staje się przedmiotem do manipulacji. Wiedząc,że z Paulą nie będzie miał szans, stał się jej pomocnikiem. •Tombard Rozsądny i miły potrafi rozwiązac każdy problem. Znał Korina i Dafuq'a w przeszłości. Stał się nauczycielem Karolinciak i Pudderka. •Pudderek Jest zamkniętym w sobie małym demonem. Ucieka w przeszłość, gdzie została porzucona przez rodziców. •Karolinciak Młoda i wrażliwa czarodziejka będąca uczennicą Tombarda. Traktuje go jak ojca, bo tak jak Pudderek, rodzice jej nie chcieli. •Myrshka Wywołuje wielkie zamieszanie podając się na Chmurkaz. W rzeczywistości jest czarodziejką. •Kbva Pomocnik Myrshki. Jest brutalny i nie ma sumienia. [1] Opowieść [2] Postacie [3] Informacje [4] Prawa autorskie » Przyjmuje podania o rolę. a dit : » Rozdziały będą...Kiedy będą. » Pomysły i rady są mile widziane. » Nie obiecuje,że dana postać pojawi się w rozdziale. [1] Opowieść [2] Postacie [3] Informacje [4] Prawa autorskie Cały Fanfiction (Tak, ten który teraz czytasz) został napisany przezemnie i z moich pomysłów (Nie przesadzajmy niekiedy używałem pomysłów czytelinków :) ), dlatego podlega on prawom autorskim © |
Tombard « Citoyen » 1384547040000
| 0 | ||
Ciekawe co będzie dalej,powodzenia! ;) |
Pookiewolf « Citoyen » 1384598400000
| 0 | ||
[1] Opowieść [2] Nowe postacie •Rozdział 12 Pierwsza lekcja - Chmurkaz… - Te słowa wciąż słyszała Chmurka kiedy zbladła. – Halooo… Pudd i Karolinciak podeszły do Chmurkaz i położyły w łóżku. Były u siostrzenicy Karolinciak – Serozjadki. Ta zaś wiedziała, to i owo o magii i szamańskim rodzie. - A więc czemu wasza koleżanka zbladła? – Zwróciła się oschle do Pookiewolf’a i Pudderek, po czym podeszła do blatu i zaczęła rozcierać coś w misce. Na głowie miała zawiniętą chustę, która chroniła jej fioletowe włosy z srebrnym rogiem przez pobrudzeniem. Na szyi miała ciemno-niebieską kokardę, a na ogonie również kokardę, o takim samym kolorze. Z charakteru była poważna i czasami nieświadomie potrafiła sprawić komuś przykrość. Sama Karolinciak zwracała się do niej ,,Czarodziejko”, gdyż tak właśnie ją traktowała. - Niewiem… - Odpowiedziała cicho Pudderek. – Kiedy Pookie zapytał ją czy jej babcia żyje, zbladła i zdawało się, że za chwilę upadnie na ziemię. Serozjadka tylko przewróciła oczami mrucząc coś pod nosem, i podeszła do śpiącej myszki. Na jej twarzy rodziła się niepewność. Spod łóżka wyjęła jakieś pudełko, po czym je otworzyła. W łapkach trzymała spory kawałek sera goudy. Ułamała go i przesunęła nad nosem Chmurkaz. Ta zaczęła go wąchać, po czym wstała zupełnie zdezorientowana. Trawiła ją gorączka. - Widzę, że nic jej zbyt niebezpiecznego nie dolega… - Rzuciła oschle ,,Czarodziejka” i odeszła z miną pełną pogardy. – Twoi przyjaciele chcą się Ciebie czegoś zapytać. - Czemu zbladłaś kiedy zapytałem o Twoją babcię? – Szybko rzucił Pookiewolf, i zobaczył jak z policzka Chmurki leci łza. - Ponieważ, ona…Ona nie żyje! – Łkała i rzuciła się pod kołdrę. Szaman usiadł obok niej i mówił spokojnym głosem. - Nie płacz. Nie wiedziałem, że Twoja babcia nie żyje. Myszka jednak po tych słowach zaczęła jeszcze bardziej płakać. Godziny mijały, i zdawac by się mogło, że Serozjadka nie przywykła do gwaru i hałasu. Na zabawy Karolinciak z Pudderkiem, szybkim krokiem wchodziła do swojej sypialni czytając książki dotyczące magii. Znudzony szaman wpatrywał się, w czynności jakie wykonywała ,,Czarodziejka". Nagle śmiało zapytał. - Serozjadko...Czy mógłbym poczytać potem jedną z Twoich książek dotyczących szamanów? Serozjadka wtedy przerwała czytanie, i spojrzała na myszkę. W jego oczach widac było nadzieję. - Zrobie coś ciekawszego. Chodź! - Zawołała i otworzyła drzwi z tyłu chaty. Dzrwi prowadziły do wielkiej, pustej polany gdzie tylko szum wiatru robił,że nie było tam cicho. - A więc jesteś szamanem, tak? - Zapytała podejrzliwie. - J-jasne... - Więc pierw musisz się nauczyć odczytywać znaków. Wiele lat temu szamani, tacy jak Ty, zostawiali ślady na skałach,niebie lub roślinie w postaci obrazka lub napisu. Są one pisane szamańskim szyfrem, który musisz znać za czasów dzieciństwa. Sztuką jest je znaleźć. Każda pokazuje radę lub część mocy którą posiadasz. Niekiedy są to sceny z ich życia, lub walk. Są pisane lub rysowane za pomocą pyłu, który wytwarzają szamani, kiedy czarują. A czy ty już umiesz czarować? Pookie przez chwilę stał zamyślony. ,,Szamańskie znaki? A może jeszcze będe musiał je pisać?!" - Pomyślał. Jednak niepewnie szepnął. - Nie umiem... - Było mówić odrazu! Bierzemy się do roboty. Jednak zanim to zrobisz, wytłumacze Ci skąd ta moc się bierze. Otóż, kiedy czarujesz, Twój umysł jest skupiony na jednym przedmiocie. Kiedy pomyślisz o czymś innym - Nie wyczarujesz nic! Dlatego musisz być skupionym, nad tym co robisz. Kiedy to mówiła do myszki docierało,że ma moc, o jakiej mógł śnić. Szybko ustał przy drzewie i próbował cos wyczarować. - Plecy prosto, dłonie przed twarzą, a ogon ma nie szaleć! - Dyrygowała ,,Czarodziejka". - Dobrze, może wyczaruj...pudło. Nadeszła chwila kiedy musiał pokazać, że umie to zrobić. Wyciągnął ręce i zamknął oczy. Wtem ręce zaczęły się świecić, a spod zamkniętych powiek wychodziło światło. Czarował! Powoli zaczęły pojawiać się małe światełka, przypominające krztałt pudła, który powolutku zaczął się wypełniać kolorem. Serozjadka z uśmiechem obserwowała tą scene. Pookiewolf po udanym czarowaniu oparł sie o duży kamień, i nagle...na kamieniu zaczęły zaczęły pojawiać się różne krztałty i dziwne litery. - Znalazłeś ślad! - Ucieszyła się Serozjadka. - Ale...Co to za dziwne litery? - Zapytał Pookiewolf. - To szamański alfabet. W dzieciństwie każdy szaman był go uczony. - Poznaje... - Pookie patrzył na rysunek szamana i wampira. - ,,Moc mroku"... Nie rozumiem tego obrazka. Jakiś szaman chyba coś czaruje, a obok jest wampir. To da się zauważyć - Ma kły i jest w szacie, czyli ochrona przed słońcem. - Ech...Moc morku polega na zmiane u danej osoby lub zwiarzęcia trybu życia. Żyje wtedy w nocnym trybie życia i może żywić się krwią, jak jest w przypadku wampirów lub niektórych nietoperzy. - Wytłumaczyła Serozjadka. - Jak mówiłam, niektóre ze śladów pokazują sceny z życia lub rady. Wzrok Pookiewolf'a utknął na Serozjadce zafascynowanej malowidłami. Różnili się. Dla niego rysunki te były niczym, zaś dla niej były ważnym dowodem na to,że szamani istnieli. Po tych wydarzeniach wdali się w rozmowę. Ona tłumaczyła mu tajniki szamanowania, a on uczył jej o życiu, gdyż osoba ślęcząca nad książkami mogła tego nie wiedzieć. Godziny mijały, jednak oni nie byli tym przejęci. Ich głosy było słychać na całej polanie, która spokojnie była tulona przez wiart. Wszystko wokół zdawało sie być zasłuchanę w dwójkę myszek. Ptaki wracające już do gniazd szybowały jeszcze po różowym niebie. Drzewa otaczające polane szumiały, i zdawać by się mogło,że szeptają między sobą. Ogólnie - Wszystko wokół korzystało z ostatnich pormyków zachodzącego światła. Oczy myszek coraz częściej w czasie rozmowy spotykały się ze sobą, przez co szaman przez chwilę się rumienił. - Zapada już ciemność...Chodź jeżeli chcesz przeżyć. - Powiedziała cichym głosem Serozjadka i ruszyła w kierunku domu. •Rozdział 13 Wilki Zapadała już noc. Wszystko cichło, i żadne zwierze nie pojawiło się już na polanie. Widać było tylko dwie sylwetki myszek - Pookiewolf'a i Serozjadki. Biegli w kierunku chaty, gdzie czekały na nich trzy ciekawskie myszki, w tym jedna poważnie chora. Pookiewolf zmęczony i zamyślony biegł ile tylko miał jeszcze sił. Co kilka kroków patrzył za swoje plecy, próbując zobaczyć Serozjadke, doganiającą go. Dziewczyna przejęła prowadzenie, i niczym sarna przeskakiwała każdą napotkaną przeszkodę. Szaman próbował zrobić to samo, jednak ostatni raz spojrzał za siebie. Zauważył tam czarny, biegnący w ich kierunku cień. - Serozjadko...Ktoś nas goni... - Powiedział kiedy był tuż obok niej. - Musisz mieć jakieś zwidy... - Odparła szorstko. - A teraz biegnij. Myszka ruszyła przed siebie, a Pookie coraz bardziej chciał wiedzieć, co go goni. Cień był coraz bliżej, a strach coraz większy. Szaman szukając drogi ucieczki, postanowił przeskoczyć wywrócone drzewo. Wielkim susem wzbił się w powietrze, kiedy nagle coś złapało go za ogon. W tym wyniku upadł na ziemię, tuż za drzewem. Myszka przyjrzała się zwierzęciu, które go ciągnie. Było wysokie, miało ogon, i pazury u łap, jak i nóg. Widać było,że jest w coś ubrane. Pookiewolf odrazu rozpoznał,że to szata ze skóry jakiegoś niedźwiedzia, bądź innego zwierzęcia. Jego ogon nerwowo miotał się na wszystkie strony, jakby zamiatał. Weszli do lasu, gdzie zwierzat zaczął wydawać dźwięki kruka. Odrazu otrzymał ten sam dźwięk, tylko głośniejszy. Potem tajemniczy zwierz, wciąż ciągnąc Pookiewolf'a wszedł do nory, która wyglądała, jakby wykopano ją kilka lat temu. Kiedy tam weszli, w środku było kompletnie ciemno. Szaman wystraszony usłyszał czyjeś szepty. - Lazu, co tym razem przyniosłeś z wyprawy nocnej? - Odezwał się pierwszy głos. - Jakiegoś szczura z dziwną czapka na głowie. - Odpowiedziała istota, która przywlokła tutaj Pookiego. - To samo jak zawsze. Roe (Czyt.:Roł) możesz zapalić ogień? Ktoś zaczął zbliżać się do myszki, ale poszedł w inną stronę, po czym w norze zabłysł ogień. Mysz przejrzała wszystkich obecnych w norze wzrokiem. Były to zwietzęta o szarym futrze, i dziwnym psim pysku. ,,Wilki!" - Przeszło Pookiemu przez myśl. Wilki z uwagą przyglądały się szamanowi. - Ej, Lazu on ma jakieś dziwne pasy na ręce... - Powiedział nazywany przez Lazu Roe. - Czy on nie jest chory? - Biegł ze swoją samicą, co oznacza, że był pełny sił. - Odparł Lazu. - Samicą?! - Krzynkął oburzony Pookiewolf tak,że wilki aż podskoczyły. - To nie była moja dziewczyna! Kiedy to powiedział wilki zaczęły się śmiać. Myszka z żalem zaczęła unosić dłoń, która zaczęła się błyszczeć. Gdy zaczęła wystarczająco się świecić, zwierzęta ze strachem zaczęły chować się w kąt nory. Na środku pojawiło się pudełko, a wychodząc z nory, szaman zastawił jej wejście sporą masą kowadeł, po czym ruszył przed siebie. Lazu i Roe podeszli do pudła i je otworzyli. Zaczęły się z niego wydobywać czerwone mrówki, które zaczęły ich gryźć. Wystraszeni łowcy wyli, aby ktoś im pomógł, ale daremnie - Wszystkie zwierzęta w lesie się ich bały. Po kilku godzinach z wilków zostały same kości... Pookiewolf szczęśliwie dotarł do chaty. Myszki uradowane zaczęły go przytulać i pytać co się stało. - Nie mamy na to czasu. Musimy uratować Tombarda. Serozjadko idziesz z nami? - Wybacz, ale nie. Mam swoje sprawy, ale wierze,że wam się uda. Po tych słowach ruszyli w drogę. •Rozdział 14 Korin dobry czy zły? Szli tak, mając pewność,że trafią na trop Tombarda. Niestety - Daremnie cofali się kilka metrów, aby sprawdzić czy nie ma w krzakach kawałka krawata, bądź pare szarych włosów zaczepionych o gałęzie drzew. - Chyba nam sie nie uda... - Odezwała się Pudderek - Szukamy już kilka godzin... - Lekka przesada...Szukamy zaledwie kilka minut! - Odpowiedziała bystro Chmurkaz. - Zaraz...Widzę jakiś strzęp materiału...! Wszyscy podbiegli do Chmurkaz, która z obrzydzeniem spojrzała na czerwoną plamę rozlanąna mchu. Była to krew. Ciekawe myszki próbowały znaleźć dalsze ślady krwi. Pookiewolf delikatnie grzebał we mchu, tym samym rozsypując ziemie wokoło. W pewnej chwili Karolinciak ucieszona podeszła do pozostałych myszek. - Znalazłam! Ślady krwi! - Krzyknęła z radości i wskazała palcem na droge z czerwonymi plamami. Podążali aż Pudderek upadła na ziemię z wystraszoną miną. - Tu ktoś jest! - Krzyknęła i schowała się za najbliższą skałą. Nie myliła się - Przy końcu lasu stała postać ubrana w czarną szatę trzymająca w ręku kielich. Nie czekając Chmuraz przybliżyła i zbladła - Była to myszka, a raczej wampir, którego widziała w pociągu kiedy była noc. Szybkim krokiem biegła z krzaka, do krzaka, przez co była coraz bliżej. Już próbowała sięgnąć jego szate ogonem, kiedy coś ją zatrzymało. Spojrzała za siebie, i był to Pookiewolf patrzący na nią, i trzymający ręke w powietrzu. Skupiony zaczął unośić ręke, i odrazu było wiadomo,że coś lewitował. Skierował ręke w dół, i nagle Korinowi z łap wypadł owy kielich. Zdenerwowany śledził wzrokiem jak przedmiot unosi się i kieruje się na jego głowe. - Nie rób tego! - Krzyknęła wystraszona myszka kiedy jej przyjaciel szykował się do uderzenia. Na nieszczęście Korin usłyszał krzyk i szybko odwórcił się w stronę myszek. Te wystraszone zaczęły uciekać, jednak Korin odpowiedział spokojnie. - Po co tu się włóczycie? Niedaleko jest zamek Pauliford - Jak was zobaczy możecie pożegnać się z życiem... Jego słowa były wymawiane powoli i dokładnie, jakby każda słowo było wysłuchiwane przez dużą ilość osób. Jednak tak nie było - Tylko czwórka myszek uważnie tego słuchała. Wykorzystując tą okazje Pookiewolf zapytał Korina o coś ważnego. - Gdzie jest zamek Pauliford, i dlaczego nas przed tym ostrzegasz? [1] Opowieść [2] Nowe postacie |
Magicjagoda « Censeur » 1384600320000
| 0 | ||
Zapowiada się ciekawie. :P |
Dafuqpl « Censeur » 1384604400000
| 0 | ||
Mogę wystąpić ? D: |
Pookiewolf « Citoyen » 1384621560000
| 0 | ||
Dafuqpl a dit : Jasne :D |
Paulaford « Citoyen » 1384621800000
| 0 | ||
chciałabym wystąpić. |
Pookiewolf « Citoyen » 1384623060000
| 0 | ||
Paulaford a dit : Informacje a dit : Niestety :/ |
Paulaford « Citoyen » 1384623060000
| 0 | ||
a na avku nie widzisz? |
Pookiewolf « Citoyen » 1384623180000
| 0 | ||
/delete |
Antoine « Citoyen » 1384623720000
| 0 | ||
Zapowiada sie fajnie :D Mógłbym ? Oby tak dalej |
Tombard « Citoyen » 1385228880000
| 0 | ||
Przypomniało mi się...mogę wystąpić? ;) screen: EDIT: Fajnie,jakby postać była łowcą wampirów(po prostu czarnym charakterem) lub początkującym wampirem(nie ma jeszcze kłów,ale jest zarażony). ;) |
Pookiewolf « Citoyen » 1385232120000
| 0 | ||
Tombard a dit : Dzięki, napewno jakąś z twoich propozycji zrealizuje :) |
Pudderek « Citoyen » 1385232240000
| 0 | ||
Ej, musi być koniecznie screen z dreesroomu? Chciałabym wystąpić, ale najpierw trzeba się upewnić. xD |
Pookiewolf « Citoyen » 1385232360000
| 0 | ||
Pudderek a dit : Nie musi być z dreesroomu.Może być zwykły screen, a ja jakoś go zedytuje xD |
Pudderek « Citoyen » 1385232360000
| 0 | ||
Pookiewolf a dit : Wee xD I powodzenia w dalszym pisaniu. :D |
Pookiewolf « Citoyen » 1385232480000
| 0 | ||
Pudderek a dit : Dzięki ;) |
Pudderek « Citoyen » 1385233140000
| 0 | ||
Pookiewolf a dit : Ale jakby co to napisz w opisie że nie ma kłów (nosi ze sobo sztuczne) i jest mysim demonem. Ok? D: |
Pookiewolf « Citoyen » 1385233260000
| 0 | ||
Pudderek a dit : Dobrze . |
Tombard « Citoyen » 1385234040000
| 0 | ||
Pookiewolf a dit : Super. ;) |