[Fanfiction] Mroczna obecność |
Shavtyy « Citoyen » 1439220180000
| 0 | ||
Witam w moim pierwszym FF. Myślę, a wręcz mam nadzieję, że uda mi się napisać go do końca. Opowiada on o myszy, która jest zupełnie inna niż pozostali. Zapraszam do czytania ^^ 500 lat temu, pewnej letniej nocy bogowie usiedli przy okrągłym, złotym stole, aby się naradzić. Postanowili stworzyć krainę zwaną Transformice, na której żyłyby myszy podobne do nich oraz obdarzone charakterystycznymi zdolnościami. Pierwsza bogini miała długie, złociste włosy sięgające do samej ziemi oraz łagodne rysy twarzy. Zielonymi, pełnymi życia oczami obserwowała uważnie swoich towarzyszy. W końcu wypowiedziała słowa w tajemniczym języku. Tak oto powstał pierwszy szamański gatunek - Duchowi Przewodnicy. Słynęli oni ze swojej uczciwości i sprawiedliwości. Druga niebieskooka bogini z rozwianymi kasztanowymi włosami sięgającymi do pasa pomyślała: "Muszę koniecznie stworzyć coś lepszego niż moja poprzedniczka" Wypowiedziała zaklęcie żywo machając łapkami. Stworzyła Władców Wiatru. Jedyny gatunek, który dzięki swoim skrzydłom mógł wznosić się w powietrze. Trzeci bóg o kruczoczarnych włosach i oczach koloru krwi stworzył Mechaników. Jego przedstawiciele mieli być złośliwi oraz nieuprzejmi. - Dlaczego chcesz, żeby myszy były dla siebie nieuprzejme? - wtrąciła się pierwsza bogini. - Tak ma być i koniec - rzekł surowym głosem trzeci bóg - Nie chcesz chyba Narvino, żeby na świecie panował tylko przesłodzony porządek? Narvina odwróciła się tyłem do swojego rozmówcy. - A więc niech tak będzie - szepnęła. Rozdział 1 Liliana siedziała na łące i podziwiała zachód słońca. Trzymała w łapkach zeszyt i malowała farbami złocisto-purpurowe niebo. Pomarańczowe słońce oświetlało jej rozczochrane włosy koloru lili z błękitnym pasemkiem. Nagle odłożyła zeszyt i ciężko westchnęła. "Jutro czeka mnie to specjalne szkolenie. Nie chcę tam iść. Co zrobię jak inni uczniowie mnie nie zaakceptują? Kto to widział należeć do Władców Wiatru i nie umieć latać?" - rozmyślała ze smutkiem. Wystrzeliła z łapki w stronę nieba błękitne iskry, które falowały w powietrzu i spowodowały powiew delikatnego, ciepłego wiatru. Zamknęła oczy. Czuła jak po policzku spływa jej łza. Nienawidziła siebie za to, że jest inna. Siedziała w takiej pozycji, aż zaszło słońce. Później otarła łzy, zabrała swoje przybory i pobiegła do domu. Udała się od razu do swojego pokoju. Wyszła na balkon. Oparła się o poręcz i obserwowała gwiazdy. Nagle wpadł jej do głowy szalony pomysł. Zamieniła się w szamana. Całe jej ciało pokryte było połyskującymi tatuażami w kolorze błękitnego nieba. Stanęła tylnymi łapkami na poręcz balkonu i rozwinęła skrzydła. Chciała rzucić się w dół. Jednak coś ją zatrzymało. Lęk wysokości. Spojrzała w "przepaść" i westchnęła ciężko. "Teraz albo nigdy!" - pomyślała po czym rzuciła się w dół. Spadała z wielką prędkością. Ogarnęła ją panika. Bezradnie machała skrzydłami, ale bez skutku. W końcu zderzyła się z podłożem. Poczuła niewyobrażalny ból. Ledwo się podniosła i obtrzepała z ziemi. "Jestem beznadziejna!" - rozpaczliwie myślała. Nie miała siły wrócić na nogach na swój balkon. Teleportowała się tam. Z balkonu weszła do pomieszczenia i zmieniła w normalną mysz. Opatrzyła swoje rany i położyła się spać zapominając o wszystkim. --- Rano obudziła się w świetnym humorze. Była radosna i ożywiona, ale do czasu, gdy przypomniała sobie o tym co ją czeka. Na samą myśl skrzywiła się. Ale nie miała wyboru. Podeszła do lustra i spojrzała na swoje odbicie. Uczesała włosy, wplotła w nie swój ulubiony kwiat, wzięła torbę i poszła w kierunku szkoły. Właśnie szła przez las. Otaczały ją wysokie drzewa z ostrymi gałęziami. Cały czas miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Rozejrzała się dookoła uważnie swoimi dużymi lazurowymi oczami. Nagle usłyszała dziwny dźwięk. Tak jakby ktoś stanął na suchą gałązkę. Zatrzymała się i wstrzymała oddech. Czekała na to co się teraz stanie. Zza pobliskich krzewów wyłoniła się postać. Była to biała mysz z blond włosami, czerwoną czapką z daszkiem i szarymi słuchawkami. Lil nadal stała bez ruchu i obserwowała nieznajomego. - Kim jesteś? - wykrztusiła po jakimś czasie. - Jestem Jack z gatunku Duchowych Przewodników - odpowiedział - A ty kim jesteś? - Liliana z gatunku Władców Wiatru. - Och, to świetnie. Czyli umiesz latać! Zawsze moim największym marzeniem było wzbicie się w powietrze. Powiedz, jakie to uczucie? - dopytywał Jack. Lil zauważyła w jego oczach dziwny blask. Przecież nie może się przyznać, że nie potrafi latać. Ośmieszyłoby to jej gatunek. Poza tym Jack na pewno by ją wyśmiał, a ona przecież nie chciała stać się pośmiewiskiem. - Em... No... wspaniałe - odparła, starając się lekko uśmiechnąć - Wiesz co? Miło było cię poznać, ale teraz śpieszę się do szkoły. - Na szamańskie szkolenie? Ja też tam idę - uradował się Jack. Przez całą drogę do szkoły Liliana była skazana na towarzystwo Jacka, który zanudzał ją swoimi opowieściami. "Czy on nigdy się nie zamyka?" - pomyślała. Budynek szkolny był ogromny, zbudowany z cegieł. Liliana zauważyła wiele okien i balkoników - były to za pewne pokoje dla uczniów. Więc tutaj będzie teraz jej dom przez następne cztery miesiące. Kiedy weszli do budynku, każdy poszedł w swoją stronę. Lil szła wąskim korytarzem. Bała się, że ściany zaraz zsuną się i ją zgniotą. Szła i była tak głęboko pogrążona w swoich myślach, że nie zauważyła leżącej na środku korytarza torby. Potknęła się o nią i runęła na podłogę. Nagle z drzwi obok wyszła ruda mysz o piwnych oczach. Miała czarne sięgające do ramion włosy, na których wywiązana była różowa chusta. Lecz było jeszcze coś czego Lil nie zauważyła od razu. Przybyszka trzymała w łapce ostry nóż. Liliana spanikowała. - Nie, nie! Proszę nie zabijaj mnie! - wrzasnęła zasłaniając się łapką. Echo rozniosło się po całym korytarzu. Nieznajoma wpatrywała się w Lil przez chwilę, aż w końcu wybuchnęła śmiechem. Kiedy zdołała się opanować powiedziała: - Ja wcale nie chcę cię zabić! Daję słowo. Obcinałam sobie włosy w łazience, bo strasznie mnie denerwują. Zapomniałam wziąć z domu nożyczek, a nie chce mi się po nie wracać. Taki że mnie leń. Przepraszam, że zostawiłam tu tę torbę. Nie pomyślałam, że ktoś może się o nią zaczepić. Ależ gdzie moje maniery? Jestem Ella z gatunku Władców Wiatru. Władcy Wiatru... Czyli Ella z pewnością sztukę latania ma już opanowaną z jednym paluszku, w czasie gdy Lil nie opanowała jej wcale. Zapadło milczenie. Liliana siedziała skulona pod ścianą, nie do końca świadoma jeszcze tego co właściwie się stało. - Hm? A ty? - zniecierpliwiona Ella przerwała milczenie. - Jestem Liliana, też z gatunku Władców Wiatru - wyjąkała. - To cudnie! Co powiesz na to, żebyśmy się zaprzyjaźniły? - prawie krzyknęła Ella. W jej oczach tańczyły złociste iskierki. - Chętnie - Masz zamiar cały dzień siedzieć na podłodze? - ruda myszka wyciągnęła łapkę w kierunku Lil. Ta podniosła się i do jej uszu dobiegł głośny dźwięk dzwonka. - Musimy iść się zameldować, bo nie wpuszczą nas do pokoi - rzekła Lil. Po tym Ella podniosła torbę z podłogi i obie rzuciły się biegiem w stronę schodów prowadzących na drugie piętro. Rozdział 2 Liliana i Ella zdyszane wbiegły na korytarz na drugim piętrze. Wyglądał on identycznie jak ten poprzedni, tylko ściany były bardziej oddalone od siebie - jak zauważyła Lil. - Więcej tych stopni to już nie mogli zrobić - powiedziała Ella z ironią. Liliana przytaknęła i jej uwagę zwróciła mysz, która zawzięcie coś pisała siedząc na końcu korytarza przy drewnianym biurku. Myszki podeszły do niej. - Proszę podać imię oraz nazwę gatunku - rzekła surowo mysz. Lil odebrało mowę, więc Ella postanowiła ją wyręczyć. - Ella i Liliana z gatunku Władców Wiatru - odpowiedziała dumnie. Mysz przez chwilę szukała ich imion na liście uczniów. Kiedy tego dokonała odparła: - Za tymi drzwiami znajduje się specjalna sala dla uczniów. Zostaniecie przydzielone tam do swoich pokoi. Możecie już iść. Ella i Liliana otworzyły wielkie, skrzypiące wrota. Weszły na salę. Całe pomieszczenie emitowało ciepłą atmosferę. Ściany obklejone były szaro - czarną tapetą w białe wzory i obwieszone portretami ważnych osobistości. Pod każdym portretem znajdowała się złota tabliczka z wygrawerowanym podpisem. Sufit podpierały wysokie kolumny w stylu korynckim. Na podłodze leżał bordowy dywan zakończony srebrnymi frędzelkami. Po szybach okien spływały krople deszczu. Na końcu sali znajdowały się srebrne schody. - O, nie! Znowu schody - jęknęła Ella. Lil nie odezwała się, ponieważ zwróciła uwagę na innych uczniów przebywających na sali. Przy oknie stały dwie bliźniaczki, które równocześnie wachlowały się swoimi papierowymi wachlarzykami. Obok nich stały dwie myszy, które dosyć głośno ze sobą rozmawiały. Liliana nie usłyszała jednak tematu ich rozmowy. Po drugiej stronie korytarza Lil zauważyła Jacka, który puścił do niej oczko i uśmiechnął się. "Czy on zawsze musi być taki irytujący?" - pomyślała zniecierpliwiona. W jakiejś odległości od niego siedziała mysz z czarno-szarym futerkiem i hełmem z piórami na głowie w podobnej kolorystyce. Z jej pyszczka wystawały zakrwawione kły. Ella spojrzała się na nią, a ta wrogo na nią warknęła. - Co za wrogość! To na pewno Mechaniczka - szepnęła do Lil. Nagle do sali weszła nauczycielka. - Witam na naszym specjalnym szkoleniu dla szamanów! Pewnie wiecie już, że przez następne cztery miesiące właśnie tutaj będzie wasz dom - mówiła słodkim głosem uśmiechając się do wszystkich. W tym czasie bliźniaczki dyskutowały zaciekle, nie przejmując się niczym o tym czy lepszy jest zielony kolor, czy różowy. - Widzę, że chyba komuś przeszkadzam, więc żeby nie przedłużać idźcie już do swoich pokoi. Są jednoosobowe. Dla Duchowych Przewodników po lewej, a dla Władców Wiatru i Mechaników po prawej. Plany lekcji czekają tam już na was - mruknęła po czym opuściła pomieszczenie. Wszyscy uczniowie rzucili się w stronę schodów. Każdy z nich chciał mieć jak najlepszy pokój. Wbiegli z wrzaskiem na korytarz na trzecim piętrze i zaglądali do wszystkich pokoi trzaskając drzwiami, szukając wolnego. Starsi uczniowie wychylali głowy na korytarz myśląc, że jakiś dziki tabun wbiegł na ich korytarz. --- Nadszedł wieczór. Liliana zajęła sobie pokój obok Elli. Właśnie teraz Ella siedziała na fotelu u Lil jedząc ciastka z czekoladą. Liliana podeszła do okna. Jej oczom ukazał się wspaniały widok na szkolny park. Zapragnęła znaleźć się w tym miejscu. - A może pójdziemy do szkolnego parku? Deszcz właśnie przestał padać - powiedziała po chwili namysłu. - Jeśli chcesz - odparła Ella niechętnie wstając z fotela. Chwilę później przechodziły przez szkolny dziedziniec. Na ławkach siedzieli starsi uczniowie, którzy przypatrywali się im z zaciekawieniem. Nagle przyjaciółki usłyszały nad swoimi głowami dziwne strzały. Brzmiało to, jakby ktoś czarował Duchy, czyli srebrne iskry odpychające wszystko co mają w swoim zasięgu. Lil spojrzała w górę. Ujrzała chłopaka, który tworzył pod sobą iskry, by utrzymać się w powietrzu. Jedną z nich wyczarował blisko nad ich głowami. Ella w porę zdołała złapać równowagę, żeby obronić się przed upadkiem. Nie udało się to jednak drugiej myszce. Liliana przewróciła się i jej głowa znalazła się w kałuży błota. Podniosła się cała ubłocona. Chłopak zauważył to i wylądował na ziemi. Przyjrzał się uważnie Lil po czym wybuchnął głośnym śmiechem. Liliana była przewrażliwiona na punkcie osób, które się z niej wyśmiewają. Wściekła obtrzepała błoto z twarzy i teleportowała się obok nieznajomego. Wydawało jej się, że jest od niej starszy. Miał czarno-szare futerko i czarne, potargane włosy. Na szyi znajdowała się muszka. Jego lewe oko było szmaragdowe, a prawe krwisto czerwone. Ciało pokrywały tatuaże w kolorze prawego oka. Wszystko jasne... był Mechanikiem czyli najwredniejszą z szamańskich gatunków. - Z czego się śmiejesz?! - krzyknęła Lil. - Hm, pomyślmy... Z ciebie! - odpowiedział poważnie, opanowując śmiech - Jesteś strasznie niezdarna! - Pożałujesz tego! - rzekła Liliana. Jej policzki były koloru tatuaży Mechanika. Nie mogła ukryć zawstydzenia. - Ach, doprawdy? Więc będziesz musiała mnie złapać - odrzekł wyczarowując pod sobą duchy. Lil ogarnęło jeszcze większe zawstydzenie. Jak miała go złapać jeśli nie umiała latać? - No dalej! Należysz przecież do Władców Wiatru! Sam widziałem, pokaż na co cię stać! - krzyczał złośliwie chłopak. Liliana nic się nie odezwała. Miała ochotę zapaść się pod ziemię. Takie upokorzenie! Mechanik po chwili wylądował. - Nie umiesz latać? Dziewczyna milczała na dal. - Kto to widział! Należy do Władców Wiatru, a nie potrafi latać! - powiedział uśmiechając się drwiąco. Po tych słowach biała myszka nie wytrzymała. Czara goryczy się przelała. Spojrzała mu w oczy i z całej siły uderzyła w policzek. Zdarzenie obserwowały wszystkie myszy zgromadzone na dziedzińcu. Zapadła cisza. Lil odwróciła się na pięcie i poszła od razu do swojego pokoju. Ella patrzyła na nią ze smutkiem. "Dlaczego mi o tym nie powiedziała? Dlaczego nie zaufała?" - rozmyślała. --- Wieczorem Liliana nie chciała nikogo widzieć. Poczuła, że zawiodła oczekiwania wszystkich. Ośmieszyła swój własny gatunek. Siedziała na parapecie okna i obserwowała srebrzyste krople deszczu spływające po szybie. Nagle poczuła się jakoś nieswojo. Strasznie zaczęła boleć ją głowa. Ból natężał się z każdą minutą. Czuła, że w pokoju nie jest sama. Położyła się do łóżka. Po jakimś czasie usłyszała dziwne krzyki. Przeraziła się i przykryła kołdrą. Cała drżała. W końcu zasnęła... Rozdział 3 Przy kamiennej ścianie siedziały skulone myszki skute w kajdany. Na szyjach miały zawieszone tabliczki z napisem "Władca Wiatru". Pomieszczenie było ciemne i ciasne. Wpadała do niego niewielka ilość światła przez zasłonięte kratą malutkie okienko. Niewolnicy usłyszeli głosy i ciche kroki. Nagle krata w drzwiach podniosła się. Do pomieszczenia weszły trzy zakapturzone postacie w czarnych pelerynach. - Dzisiaj przyszła kolej na ciebie! - powiedziała jedna z myszy demonicznym głosem wskazując na najmniejszą szarą myszkę siedzącą w kącie. Myszka jęknęła z przerażenia. Pozostałe dwie zakapturzone postacie złapały ją i popchnęły w stronę drzwi. Wyszły i krata opuściła się. Liliana nagle obudziła się w środku nocy. Nie mogła złapać oddechu, była zaniepokojona tym co zobaczyła. Ból głowy jej nie przeszedł. Wstała i usiadła na fotelu. Nagle coś kazało jej odsunąć mebel, na którym siedziała. Przesunęła go i zobaczyła drewnianą klapę w kolorze podłogi. Przymocowana była do niej zardzewiała klamka w kształcie okręgu. "Chyba zwariowałam" - pomyślała Lil po czym pociągnęła za klamkę. Klapa otworzyła się. Myszka zobaczyła kamienne schodki prowadzące w dół. Zeszła po nich i dotarła do dziwnego miejsca. Wszędzie dookoła poustawiane były drewniane skrzynki i deski. W kącie leżały czarne kule armatnie i runy. W powietrzu unosił się zapach siarki. Liliana zauważyła, że znajduje się za jakimiś schodami, w których brakowało stopni. Mogła dzięki temu doskonale obserwować to co działo się w innym kącie sali. Pochodnie, które przymocowano do ścian nagle zapaliły się czerwonym i fioletowym ogniem. Do sali weszło trzynaście zakapturzonych postaci. Dwie z nich prowadziły małą myszkę ze snu Liliany. "A więc jednak to nie sen..." - pomyślała wstrząśnięta. Zdjęły jej kajdanki, ale za to związały ją grubym sznurem i położyły na kamiennym ołtarzyku, na którym wyryto jakieś tajemnicze znaki. "Mroczne" myszy usiadły w okręgu. Jedna z nich weszła do środka. W łapkach trzymała grubą księgę z okładką, na której znajdował się fioletowo-czerwony symbol. - Czy możemy już zaczynać, Hagno? - jedna z myszy zwróciła się do bardzo niskiej postaci stojącej w środku. - Jak śmiesz mnie pośpieszać? - syknęła Hagna - Zacznę, kiedy będę chciała i nikt nie będzie mi rozkazywał. Lecz po chwili Hagna zaczęła wyczytywać z księgi zdania w nieznanym języku. Zakapturzone myszy odpowiadały jej. "O co im chodzi? Nie mogę nic zrozumieć!" - myślała nerwowo. W pewnym momencie od tyłu podeszła ją mysz w czarnej pelerynie. Złapała ją mocno i zasłoniła pyszczek. Liliana zaczęła wyrywać się rozpaczliwie i próbując krzyczeć. Wpadła w panikę. - Siedź cicho! - rozległ się głos w ciemności. Jednak nie uspokoiło to Lil. Nadal próbowała się wyrwać nieznajomemu. - Opanuj się! Zginiemy jak nie będziesz siedzieć cicho! - warknął głos. Liliana na chwilę przestała się wyrywać. Zaczynało jej brakować powietrza. Nieznajomy poczuł to i zdjął swoją łapkę z jej pyszczka. Lil nabrała powietrza i szykowała się do tego, żeby krzyknąć. Postać w porę zasłoniła jej usta. - Ani mi się waż krzyczeć! Nie wiem jak ty, ale ja jeszcze nie chcę umierać! - powiedział z powagą. Liliana odsłoniła swoje usta. Nie do końca wiedziała jeszcze, co się dzieje. Patrzyła na przybysza. - Kim ty właściwie jesteś? - powiedziała zdenerwowana. Mysz zrzuciła z siebie pelerynę. Lil otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Był to chłopak o dwukolorowych oczach, którego spotkała poprzedniego dnia. Tak bardzo go nienawidziła. - Jestem Invin - rzekł z udawaną powagą - A ty Liliana, jak sądzę? - Skąd znasz moje imię? - spytała zdziwiona. - Wiem o wiele więcej, niż ci się wydaje - odpowiedział. Liliana nie zwracała już uwagi na jego słowa, tylko obserowała dalsze etapy ceremonii, która odbywała się tuż przed jej nosem. Myszy nagle wstały i zaczęły wykonywać ruchy łapkami. Po tym przed każdą postacią na ziemi pojawił się nóż z zakrzywionym ostrzem. Podniosły je. Z sufitu wystrzelił strumień fioletowego światła. Wyciągnęły noże przed siebie. Światło odbiło się od noży i padło na małą myszkę leżącą na ołtarzu. Nagle na jej ciele zaczęły pojawiać się krwawiące rany. Lil była bliska omdlenia. Nagle Invin syknął. Liliana zauważyła, że pod jego czerwonym okiem znajdowała się blizna, która teraz krwawiła. Popatrzył na nią i nic nie powiedział. Mysz leżąca na ołtarzu zaczęła strasznie krzyczeć. Była cała we krwi. Dookoła pojawiła się fioletowo-czerwona mgła. Ofiara przeraźliwie wrzasnęła i... nic więcej już nigdy nie powiedziała. Liliana złapała Invina za łapkę. Czuła ze zaraz zemdleje. Chłopak spojrzał na nią zaskoczony. Lil zdała sobie sprawę z tego co zrobiła. Zawstydzona puściła jego łapkę i odeszła kilka metrów od niego. - Pozbyłyśmy się jej - powiedziała Hagna. - I dobrze, trzeba się pozbyć wszystkich z jej gatunku i znaleźć Tą, o której mówi Przypowieść - odparła druga mysz. Lil zrobiło się ciemno przed oczami po czym osunęła się na podłogę. - Chyba nie jesteśmy tu sami - rzekła jedna z "mrocznych" myszy, patrząc w stronę "dziurawych" schodów. - Znaleźć i zabić - warknęła Hagna demonicznym głosem. Rozdział 4 Zakapturzone myszy szły powoli w stronę "dziurawych" schodów, za którymi ukrywała się Liliana i Invin. - Lil! Musimy uciekać - szepnął Invin - Lil! To nie pora na wygłupy, chodź tutaj i uciekajmy stąd. Nie usłyszał odpowiedzi, tylko przerażającą ciszę. Po chwili powiedział cicho: - Idą tu! Przestań się wygłupiać! Wiem, że zachowałem się wtedy jak idiota, ale oni nas znajdą i zabiją jeśli się nie ruszysz! Lil! Invin zaniepokoił się tą ciszą. Przeczołgał się po zakurzonej podłodze do miejsca, w którym wcześniej stała Liliana. Zauważył ją leżącą na ziemi. "O masz!" - skrzywił się. Potrząsnął nią, żeby się ocknęła, ale to nic nie dało. Wrogowie zbliżali się coraz bardziej. Widząc to, Invin podniósł Lil z podłogi i pobiegł w kierunku kamiennych schodków. --- Liliana obudziła się w swoim pokoju. Leżała w łóżku, a nad sobą zobaczyła twarz Elli. - Co się stało? - mruknęła przecierając oczy. - Podobno zemdlałaś, tam w podziemiach budynku. Invin cię tu przyniósł. Pamiętasz coś może z ostatniej nocy? - zapytała Ella spokojnie. Liliana opowiedziała Elli wszystko co pamiętała z krwawej ceremonii, której była świadkiem. Ella wstrząśnięta słuchała wszystkiego z wypiekami na twarzy. - Czyli nie gniewasz się już na mnie za to, że nie powiedziałam ci o tym, że nie umiem latać? - rzekła Lil po skończonej opowieści. - No jasne, że nie! - powiedziała wesoło Ella i uśmiechnęła się. Lil odetchnęła z ulgą. --- Tego chłodnego wieczoru Liliana siedziała razem z Ellą w jej pokoju. Za oknem zimny październikowy wiatr gonił kolorowe liście. Po domach chodziły poprzebierane myszki zbierając słodycze. Było Halloween. Lil patrzyła akurat na trzaskający w kominku ogień. Ciszę przerwało głośne pukanie do drzwi. - Niech sobie pukają! I tak im nie otworzę. Mam dosyć uczniów zbierających słodycze, prawie wszystko mi zabrali! - rzekła pochmurnie Ella wskazując na słoik, w którym na dnie leżało kilka landrynek i lizak. Jednak pukanie nie ustępowało. Liliana spojrzała nerwowo na drzwi. A co jeśli to ci mordercy przyszli, aby ją dopaść? - Otworzę, bo zaraz zwariuję! - powiedziała Ella nakładając na głowę wydrążoną dynię - Ja ich tu zaraz nastraszę! Lil zaczęła się śmiać. Ella szybkim krokiem podeszła do drzwi, złapała za klamkę i... jakaś dziwna siła odepchnęła ją z powrotem na fotel. Nagle usłyszały huk. Drzwi coś rozsadziło. Do pokoju weszła mysz w czarnej pelerynie. W łapce trzymała zakrwawiony nóż. Liliana szybko schowała się za fotel, na którym siedziała. - O nie! Przyszedł po mnie morderca! Ella ratuj! - krzyknęła. Ella po raz pierwszy nie wiedziała co ma robić. Stała w miejscu i patrzyła na nieznajomego oczami pełnymi strachu. Mysz podeszła do Liliany i ostrzem noża dotknęła do jej policzka. Dziewczyna cała trzęsła się z przerażenia. Chwyciła mocno grubą księgę leżącą obok jej ukrycia. "Morderca" nagle odezwał się zachrypłym głosem: - Daj... mi... słodycze... Liliana popatrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami. Wtedy mysz zrzuciła z siebie pelerynę i zaczęła się głośno śmiać. Lil poznała te dwukolorowe oczy. - Kretyn! - powiedziała uderzając śmiejącego się Invina książką w głowę. - Invin, w tej chwili moje drzwi mają wrócić na miejsce! - wreszcie odezwała się Ella. Chłopak machnął łapką i drzwi pojawiły się na swoim miejscu. Uśmiechnął się do Lil drwiąco. Jej oczy zaświeciły się dziwnym złotym blaskiem. Nagle jego ogon zaczął się palić. Zaczął przeraźliwie krzyczeć i biegać po całym pokoju. Ella pobiegła do łazienki, żeby nalać wodę do wiaderka. Lil oszołomiona siedziała w kącie i patrzyła się na "miotającego" Invina. "Jak ja to zrobiłam? Żaden z gatunków nie posiada mocy ognia..." - myślała. Ella wbiegła do pokoju i wylała wodę na ogon Invina. Ten uspokoił się i po chwili nie panując nad sobą wrzasnął: - Co to miało być do cholery?! Chcesz mnie zabić?! - Jak to zrobiłaś? - spytała zdziwiona Ella. - Nie wiem - odpowiedziała Elli nie zwracając uwagi na wrzaski Invina. Kiedy Invin ochłonął usiadł z Lil na podłodze. Ella poszła do kuchni przygotować coś do jedzenia. - Lil, przepraszam cię za wszystko - przerwał milczenie chłopak - Za to, że wyśmiewałem się z ciebie i... - Wybaczam - powiedziała Lil, nie chcąc słuchać dalej tego co ma jej do powiedzenia. Podniosła z podłogi książkę, którą uderzyła Invina i zaczęła ją przeglądać. Szukała czegoś o gatunku szamanów, którzy umieją używać ognia. Dowiedziała się z niej, że ogień wyczarować mogą jedynie Druidzi - gatunek wywodzący się z Duchowych Przewodników. O tej samej porze w swoim pokoju, na dywanie siedziała Hagna. Przed nią stała niebieska, szklana kula ze srebrnymi iskrami w środku. Mysz przypatrywała się jej uważnie swoimi czarnymi oczami. Widziała w niej tylko odbicie swoich kłów, nic więcej. Aż nagle cały pokój rozświetlił biały blask. W kuli pojawiła się Liliana zapalająca ogon Invina. "Wreszcie! Tyle czasu na to czekałam!" - pomyślała, po czym wstała, podniosła kulę i wyszła z pokoju. Rozdział 5 Liliana właśnie siedziała w swoim pokoju i czytała w skupieniu książkę "Historia Szamanów", którą wypożyczyła ze szkolnej biblioteki. Była tak pochłonięta lekturą, że nie usłyszała pukania do drzwi. Dopiero po pięciu minutach zorientowała się, że ktoś stoi pod drzwiami. Otworzyła je i do pomieszczenia weszły trzy myszy - bliźniaczki, które widziała na korytarzu pierwszego dnia i jakaś inna mysz o piwnych oczach z rudo - biało - czarnym futerkiem i dodatkami w podobnych kolorach. - Cześć. Można? - spytała. Liliana nic nie odpowiedziała tylko wskazała łapką na sofę. Przybyszki usiadły. - Jestem Lisa - powiedziała ruda myszka - A to Dar i Mar. Wskazała na bliźniaczki. Dar była brązowo - białą myszką o jasnozielonych oczach. Brązowe włosy miała spięte w dwa kucyki. Na głowie miała zielono - białą "czapkę pandę", a w łapkach trzymała papierowy wachlarzyk z kółkiem. Mar wyglądała tak samo jak swoja siostra, tylko w miejscach, gdzie Dar miała zielony kolor ona miała jaskrawy różowy. - Jestem Liliana - powiedziała Lil po niezręcznej chwili milczenia - Czym zawdzięczam tę wizytę? Liliana była zdenerwowana. Czytała sobie w spokoju książkę, bo chciała znaleźć coś o Druidach, a te trzy myszy zajmują jej cenny czas! - Chciałyśmy tylko spytać... to znaczy... - jąkała się Dar. - Chciałyśmy spytać czy to wszystko co mówią o tobie w szkole to prawda - dokończyła Mar. - A co o mnie mówią? - spytała zdziwiona Lil. - Że jesteś Tą wybraną przez bogów - odpowiedziała Lisa bawiąc się swoim rudym warkoczem. - Że kim? - Liliana otworzyła szeroko swoje błękitne oczy. - Wybraną przez bogów. Umiesz używać ognia, prawda? - Pewnie Invin to wszystkim wygadał... Lisa nie odpowiedziała. Zdjęła z głowy swoją czarną czapkę i zaczęła ugniatać ją łapkami. - Opowie mi ktoś w końcu o co chodzi? - spytała nerwowo Lil. - Jak wiesz bogowie stworzyli trzy szamańskie gatunki - zaczęła Lisa - Ale później narodziły się jeszcze dwa nowe - Druidzi wywodzący się z Duchowych Przewodników i Fizycy, którzy pochodzili od Mechaników. Istnieje przepowiednia, która głosi, że mysz z gatunku Władców Wiatru posiadająca moce Druidów ocali całą mysią społeczność przed czarnymi mocami. Ale ja nie wierzę w ten bełkot. Jakiś szaleniec to wymyślił! Teraz wszyscy gadają, że musi chodzić o ciebie. Aż nie mogę uwierzyć, że nasze szkolne gazety drukują te głupstwa! Liliana siedziała nieruchomo i wpatrywała się w Lisę. Była zaniepokojona tym co usłyszała. - Czas na nas. A! I jeszcze jedno, pamiętaj, że w sprawie lekcji latania możesz śmiało zgłosić się do nas. Wszystkie trzy należymy do Władców Wiatru - dodała Lisa po czym ona i bliźniaczki wyszły z jej pokoju. Lil usiadła na fotel i na kolana położyła grubą księgę o historii szamanów. Znalazła w niej przepowiednię, o której mówiła Lisa. Do późnej nocy zapisywała na kartce wszystkie ważne informacje jakich się dowiedziała. W końcu postanowiła położyć się spać. Ze snu wyrwał ją huk wypadających z zawiasów drzwi. Do pokoju wpadł Invin, jedynie jego czerwone tatuaże świeciły w ciemności. - Co ty wyprawiasz o tej porze?! Rozwalanie drzwi chyba weszło ci w nawyk! - krzyknęła Lil wyrwana z głębokiego snu. - Lil! Musisz uciekać! - wrzasnął Invin - Oni już wiedzą... wiedzą, że jesteś tą, którą wybrali bogowie! Musisz uciekać! "A więc Invin też wierzy w te brednie?" - zastanawiała się Lil. - Rusz się! Oni idą już po ciebie! Uciekaj proszę cię! Po tych słowach popchnął Lil w kierunku okna. Dziewczyna spojrzała w dół, znajdowała się tam duża przepaść. - A co z wami?! Z Ellą... i z tobą? - krzyczała przerażona. Invin usłyszał kroki na korytarzu. Nic nie odpowiedział tylko popchnął Lilianę w dół. Myszka spadła w krzaki, co trochę zamortyzowało jej upadek z wysokości. Chłopak wychylił się przez okno i krzyknął: - Biegnij! Po tych słowach Lil zaczęła szybko biec cały czas przed siebie. Była przerażona. Tylko na chwilę się odwróciła. W swoich pokojach uczniowie pozapalali światła. Widziała Invina leżącego na ziemi, a nad nim stała mysz w czarnej pelerynie. Nie chciała już więcej na to patrzeć. Znowu pobiegła. Po policzkach spływały jej łzy. "Jestem tchórzem! Jak mogę uciekać? Powinnam im pomóc!" - pomyślała, ale sparaliżowana strachem nie zawróciła się. Kiedy była już daleko od szkoły zabrakło jej sił. Zimny listopadowy wiatr wiał bardzo mocno. Liliana szła skulona wydeptaną ścieżką. Patrzyła się na swoje jedyne źródło światła - srebrny księżyc wyglądający niczym bańka mydlana. Dziewczyna rozmyślała o tym czy księżyc może przestać świecić. Co zrobiłaby wtedy, gdyby musiała iść w całkowitych ciemnościach? - Gorzej już być nie może - mruknęła cicho do siebie. Nagle stanęła na kawałek szkła rozbitego na drodze. Syknęła z bólu i szła dalej zostawiając ślady krwi na ścieżce. - Zawsze może być gorzej - szepnęła z rozpaczą. Ledwo szła, bo rana strasznie ją piekła. Przysiadła więc na kamieniu porośniętym mchem. Nagle zobaczyła kilka dużych namiotów, w których paliły się światła. Rozdział 6 Liliana podeszła do jednego z oświetlonych namiotów i ostrożnie do niego zajrzała. W pomieszczeniu zobaczyła trzy myszy. Pierwsza z nich siedziała na puszystej chmurze. Miała krótkie czarne włosy z zielonymi pasemkami i błyszczącą aureolę nad głową. Obok niej, na podłodze siedziała szara mysz w błękitnym kapturze. Na jej szyi połyskiwał srebrny naszyjnik z niebieskim topazem. Lil dobrze ją znała - była to przywódczyni Władców Wiatru o imieniu Rill. Po całym namiocie spacerowała też postać, która swoje ciemno szare włosy zaplotła w warkocz. Na głowie miała czerwone rogi. "Ta na chmurze pewnie jest przywódczynią Duchowych Przewodników, a ta z rogami Mechaników" - pomyślała, widząc na szyjach myszy takie same naszyjniki, tylko z innymi kamieniami. W pewnym momencie Liliana poczuła, że ktoś ją obserwuje. Rozejrzała się nerwowo, ale nikogo nie zobaczyła. Nagle ktoś złapał ją mocno za ramiona. Odwróciła się i zobaczyła wysoką mysz w złotym hełmie z piórami. Dziewczyna zaczęła się wyrywać i krzyczeć, ale nic to nie dawało. Z namiotu wychyliły się zaciekawione twarze przywódczyń wszystkich gatunków. - Nie ładnie jest podsłuchiwać - powiedziała spokojnie mysz w hełmie. - Puść mnie! - krzyknęła Lil. W tym momencie z jej łapki wystrzelił złoty pył, który spadł na ziemię. Po chwili wyrosły z niej grube korzenie pokryte ostrymi cierniami i oplotły mysz w hełmie, która zaczęła przeraźliwie wrzeszczeć. Liliana wykorzystała to, żeby się uwolnić. Spojrzała na całą tę sytuację z wielkim przerażeniem. A więc znowu to zrobiła... Przywódczyni Mechaników spojrzała na nią ze zdziwieniem, po czym podeszła bliżej i usunęła korzenie. Mysz w hełmie nadal leżała na ziemi i cała się trzęsła. Na jej ciele było wiele zadrapań pokrytych złotym pyłkiem. Do Liliany podeszła Rill i powiedziała: - Chodź za mną, Liliano. Biała myszka posłusznie wykonała polecenie i poszła za nią do drugiego, błękitnego namiotu z wielkimi oknami. Usiadła na poduszce leżącej pod oknem i obserwowała srebrny księżyc. Czuła, że zrobiła bardzo źle raniąc tamtą mysz... Ale ona nie ma przecież nad tym kontroli! Westchnęła ciężko i spojrzała na zranioną łapkę, która teraz trochę spuchła. Rill usiadła obok niej i opowiedziała jej o przepowiedni. Liliana nie była zdziwiona, bo wiedziała już o wszystkim od dawna. Szara myszka zauważyła jej ranną nogę i zawołała: - Eli! Chodź tutaj! Do namiotu weszła przywódczyni Duchowych Przewodników. Rill wskazała na ranną nogę Lil. Eli pochyliła się nad nią i wyczarowała zielone iskierki. Liliana poczuła dziwne mrowienie w nodze. Rana zaczęła się błyszczeć, opuchlizna zniknęła. - Do wesela się zagoi - powiedziała wesoło Eli uśmiechając się - Nie wiem czy wiesz, ale ja... - Słyszeliśmy tę historię jakieś miliard razy! Nie zamęczaj jej teraz, wygląda na zmęczoną - rzekła spokojnie przywódczyni Władców Wiatru. - To do jutra - mruknęła cicho Eli i wyszła z namiotu. Rill zaprowadziła Lil do dużego pomieszczenia z łóżkiem i szafą. Liliana wykończona rzuciła się na łóżko, wtuliła twarz w poduszkę i od razu zasnęła. --- Następnego dnia, kiedy się obudziła zobaczyła nad sobą Rill. Lil opowiedziała jej wszystko o tym jak znalazła się w tym obozie, daleko od szkoły i o tym, że nie umie latać. - Nie ma problemu, nauczymy cię! - uśmiechnęła się Władczyni Wiatru - Tylko chodź na zewnątrz. Obie teleportowały się przed namiot. Rill zagwizdała i tuż przed nimi wylądował chłopak o brązowych włosach. - To jest Tom, nauczy cię latania - powiedziała spokojnie - Zostawię was. Po tych słowach odeszła. - Jestem Liliana - powiedziała biała myszka. Tom spojrzał z zachwytem na Lilianę, od razu bardzo mu się spodobała. - Miło mi - wyszeptał. - Nauczysz mnie latać? - spytała zniecierpliwiona. Tom dał jej wiele wskazówek jak wzbić się w powietrze. Po wielu próbach udało się. Lil wzniosła się w powietrze. Rozdział 7 Liliana leżała w łóżku i obserwowała przez okno uginające się od silnego wiatru drzewa, na których zostało już niewiele liści. Cały czas wspominała ten wspaniały moment, kiedy po raz pierwszy uniosła się w powietrze na swoich białych jak śnieg skrzydłach. Była bardzo wdzięczna Tomowi za wszystkie rady jakie jej udzielił. Ale jedna rzecz nie dawała jej spokoju... Przypomniała sobie przyjaciół, którzy zostali sami w szkole z tymi psychopatami. Miała wyrzuty sumienia, że podkuliła wtedy ogon i uciekła zamiast ich ratować. - Zmywam się stąd - szepnęła do siebie i podniosła się z łóżka. Zostawiła na szafce nocnej karteczkę z wiadomością o powrocie do szkoły. Cicho wymknęła się z namiotu, żeby nie obudzić Rill, która spała w pokoju obok i wyszła na drogę. Od razu zamieniła się w szamana i rozwinęła świecące w ciemności skrzydła po czym wzbiła się wysoko w powietrze. Noc była wyjątkowo ciemna i zimna. Wijącą się ścieżkę oświetlało jedynie światło bijące od jej skrzydeł. Księżyc przysłoniły szare chmury, a każde drzewo lub krzak wydawało się być przerażającym stworem, który szykuje się do ataku. Liliana wzdrygnęła się na tę myśl. Kiedy kilkanaście minut później wylądowała przed murami szkoły odetchnęła z ulgą. Weszła do środka budynku i teleportowała się na górny korytarz z pokojami uczniów. Poszła do pokojów Elli, Lisy, Mar i Dar, ale żadnej z nich nie zastała. Zaczęła się martwić. "Jeśli coś im się wtedy stało to nigdy sobie tego nie wybaczę..." Nagle wpadła na pewien pomysł. Doszła do końca korytarza i skręciła w prawo. Na ścianie wisiała drewniana tabliczka z narysowanym kołem zębatym - znakiem rozpoznawalnym Mechaników. Zajrzała do pokoju Invina, który akurat siedział w fotelu i czytał jakąś książkę w grubej okładce, na której narysowany był jakiś fioletowo-czerwony symbol. Fioletowo-czerwony symbol... Liliana przypomniała sobie jak Hagna podczas krwawej ceremonii odczytywała słowa w nieznanym języku z książki z... fioletowo-czerwonym symbolem. Była przekonana, że to jest ta sama księga. Tylko skąd ma ją Invin? Dziewczyna weszła do pokoju i powiedziała cicho: - Cześć. Chłopak zerwał się jak oparzony i upuścił książkę na podłogę po czym wsunął ją nogą pod stolik. Lil zauważyła coś, czego wcześniej nie widziała - miał rękę w gipsie. - Dlaczego wróciłaś? Miałaś nie wracać! Hagna i reszta tylko czekają, żeby cię dopaść! Oni są tu, w szkole! - krzyknął Invin. - Nawet żadnego powitania, tylko od razu jakieś pretensje - prychnęła Liliana. - Cześć - rzekł spokojniejszym tonem. - Wróciłam, bo zastanawiałam się co się z wami dzieje. - I źle, że wróciłaś! Jesteś taka naiwna i głupia, że myślisz, że oni po prostu sobie ciebie odpuszczą? Białą myszkę bardzo dotknęły te słowa, ale udała, że tego nie słyszała. Była już przyzwyczajona do złośliwości i wywyższania się Invina. Nagle zauważyła małą, czarną kamerkę przyczepioną na suficie, na przeciwko drzwi. Podfrunęła i wskazała na nią palcem. - Po co ci to? Chłopak otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. - Umiesz latać? - powiedział cicho. - Tak, nauczył mnie kolega. - Jaki kolega? - A od kiedy ciebie to obchodzi? - Kamerka jest po to, żebym miał dowód jak przyjdzie tu Armia Mroku. Tak jak ostatnim razem, ale jakoś nikt nie chce mi uwierzyć. - Armia Mroku? Zapadła cisza. Po chwili milczenia Invin odezwał się: - Nieważne. Lepiej zapomnij o tym co powiedziałem. - Ty coś wiesz, czuję to - odpowiedziała Liliana. - Zapomnij! - warknął. - Gdzie są inni uczniowie? - Na zajęciach. - Na zajęciach o tej porze? Zegar w pokoju właśnie wybijał godzinę drugą w nocy. - To zajęcia panowania nad magią w ciemności. - Aha. Ja już lepiej pójdę do siebie. - Zaraz! Zostajesz tutaj?! - Tak i mi tego nie zabronisz! Po tych słowach z trzaskiem zamknęła drzwi wychodząc z pokoju. Cały czas rozmyślała o Armii Mroku. Podejrzewała, że to ci psychopatyczni mordercy, którzy zabijają niewinne myszy z gatunku Władców Wiatru. I co księga, której używali na swoich krwawych ceremoniach robiła w pokoju Invina? Weszła do swojego pokoju i poczuła się nieswojo. Bardzo bolała ją głowa, co ostatnio zdarzało się dosyć często. Położyła się do łóżka i zasnęła. Ze snu wyrwał ją przeraźliwy krzyk. Rozdział 8 Zerwała się z łóżka i odruchowo spojrzała na zegarek. Dochodziła godzina szósta rano. Chciała sprawdzić kto tak krzyczy i wychyliła głowę na korytarz. Inni uczniowie już tam byli i zastanawiali się o co chodzi. Wrzask nasilał się z każdą sekundą. Po kilku chwilach na korytarz wpadła przerażona Dar. Z oczu płynęły jej łzy. - Ktoś jest w moim pokoju... On chyba nie żyje... Chodźcie za mną! - powiedziała roztrzęsionym głosem i pobiegła w stronę swojego pokoju. Uczniowie ruszyli za nią. Lilianie cały czas drżało serce. Wszyscy pchali się wąskimi korytarzami aż w końcu dotarli na miejsce. To co tam zobaczyli zszokowało ich. Na przesiąkniętej krwią pościeli leżały zwłoki z nożem wbitym w pierś. - Obudziłam się i... i... t-to... już tu... było - wyjąkała Dar po czym wybuchnęła płaczem. Podeszła do niej Mar i przytuliła ją. Liliana nic nie widziała. Widok na pokój zasłoniły jej głowy starszych uczniów. Teleportowała się bliżej i zobaczyła, że na łóżku leży Jack. Poczuła jak robi jej się słabo. Nic z tego nie rozumiała... Jack jest z gatunku Duchowych Przewodników, a Hagnie i reszcie zależy tylko na Władcach Wiatru. Więc dlaczego? Usłyszała głosy na korytarzu. Do pokoju wbiegła Lisa z kilkoma nauczycielami. Podeszli do Jacka i oglądali go z każdej strony. Nauczycielka wyjęła zakrwawiony nóż z piersi i szepnęła: - Zrobił to ktoś z Mechaników. Czuję to... Wszyscy popatrzyli na siebie ze zdziwieniem. Niektórych przedstawicieli gatunku Mechaników przeszły ciarki. Lilianę nie obchodziło już to będzie się dalej działo. Wstrząśnięta wyszła na korytarz i ogarnęło ją uczucie, że odpowiedzi na wszystkie swoje pytania znajdzie w księdze, którą poprzedniej nocy widziała u Invina. Przez dziurkę od klucza zobaczyła, że akurat nie ma go w pokoju. "Zostawił otwarte drzwi... Dziwne, przecież on zawsze zamyka na klucz..." - pomyślała Lil. Bała się, że to zasadzka. Wahała się jeszcze przez chwilę, aż w końcu weszła do środka i rozejrzała się. Przypomniała sobie, że zainstalowana tu jest kamera. Wyczarowała więc wir wiatru, który zrzucił sprzęt na podłogę. Przeszukała całe pomieszczenie, ale nie mogła znaleźć księgi. Odgarnęła pościel z łóżka i pod kołdrą zobaczyła zakrwawioną, czarną pelerynę i to czego szukała. Do książki włożona była postrzępiona, zaplamiona brązową substancją kartka. Napisano na niej różne, nieznane jej symbole. Przeraziła się i zdała sprawę, że to Invin na pewno zabił Jacka i należy do tej całej "Mrocznej Armii". Poczuła się oszukana. Nagle poczuła na sobie czyjś wzrok. Błyskawicznie się odwróciła i zobaczyła Invina stojącego w drzwiach. Spojrzał na nią i zapytał: - Co ty tu robisz?! Liliana nie odpowiedziała tylko wskazała łapką na pelerynę i księgę. - Wytłumaczę ci to, tylko mnie posłuchaj - dodał szybko. - Nie mam zamiaru cię słuchać! Jesteś mordercą i oszustem! - krzyknęła Lil. Po tych słowach wzięła gruby tom pod pachę i kierowała się w stronę wyjścia. - Co ty robisz z tą książką? - A nie widać?! Biorę ją sobie. - Nie masz prawa. - I tak wezmę. - Nie weźmiesz. W tym momencie w oczach chłopaka zobaczyła dziwny błysk. Automatycznie upuściła, to co trzymała na podłogę i usiadła na łóżku trzymając się za głowę, którą przeszył palący ból. - No i dziękuję - uśmiechnął się drwiąco Invin - A teraz już idź. Liliana od razu wyszła z pokoju, a on zatrzasnął za nią drzwi. Biała myszka dopiero teraz odzyskała trzeźwe myślenie. "Co się właściwie stało?" - pomyślała. Czuła się dziwnie. Przed chwilą jakaś siła zmuszała ją do wykonywania poleceń Invina. Nagle ją olśniło. Przypomniała sobie lekcję, na której uczyli się, że jedna na pięć tysięcy myszy zyskuje specjalną umiejętność, która nie jest charakterystyczna dla żadnego z gatunków. Jedną z takich umiejętności było właśnie hipnotyzowanie. Wzdrygnęła się na tą myśl i poszła do swojego pokoju. Rozdział 9 Liliana idąc do swojego pokoju mijała pokój Dar. Jej uwagę zwróciło coś błyszczącego, co leżało pod drzwiami. Podeszła bliżej i pochyliła się. Było to czarne pióro. Takie samo jakie Hagna nosiła w swoim hełmie. Lil wzięła je ze sobą i poszła dalej. Weszła do pomieszczenia, położyła znalezisko na szafce i rzuciła się na łóżko. Leżała na plecach z zamkniętymi oczami i starała się wszystko przemyśleć. W pewnym momencie ją olśniło. Zerwała się, złapała piórko i ścisnęła mocno w pięści. Przypomniało jej się jak kiedyś na lekcjach uczyła się czytać przeszłość z przedmiotów. "Jeśli uda mi się odczytać przeszłość tego pióra, to może uda mi się też dowiedzieć czegoś o Hagnie, a to może być ważne... O ile mi się to uda..." - pomyślała po czym usiadła na podłodze ze skrzyżowanymi nogami. Położyła piórko przed sobą, zamknęła oczy i głęboko oddychała. Cały pokój wypełniła srebrzysta mgła, a po chwili pojawił się wir powietrza, który wciągnął Lilianę do środka. *** Lil znalazła się na łące porośniętej kwiatami na skraju lasu. W oddali widać było góry z lekko ośnieżonymi szczytami. Na kamieniu pod smukłą brzozą siedziała wysoka, roześmiana mysz wyglądająca jak Hagna. Ale różniła się od niej brakiem kłów i innym kolorem włosów. W łapkach trzymała żelazny miecz z wyrytymi napisami. Obok niej siedziała mała myszka o czarno-białym futerku, czarnych włosach i kłach wystających z pyszczka. - Musisz być dzielna, Hagno - powiedziała spokojnie wysoka mysz wodząc wzrokiem po szczytach gór. - Mamo, ale ja nie chcę, żebyś tam szła. A co jak stanie ci się coś złego? - spytała Hagna przytłumionym szeptem. - Wiesz, że muszę. Będziemy walczyć o równe prawa dla Mechaników. Tłumaczyłam ci już to tyle razy. Nic mi nie będzie i za kilka dni wrócę, zobaczysz. Po tych słowach zdjęła swój hełm i założyła go Hagnie. Przytuliła ją i poszła w stronę gór. Cały obraz rozmył się. Następna scena przedstawiała leżące na zboczach góry zwłoki myszy. Na ich ciałach połyskiwały jeszcze czerwone tatuaże. Leżała tam też matka Hagny cała we krwi. Jej córka siedziała obok, trzymała ją za rękę i płakała. Następna scena przedstawiała obskurne, dość duże pomieszczenie przypominające salę gimnastyczną. W oknach były kraty, a na środku sali ustawiono tor przeszkód. Pod ścianą stały niskie myszy ustawione w kolejce z widocznymi tatuażami w różnych kolorach. Najwięcej osób miało niebieskie lub zielone. Liliana zobaczyła na prawie samym początku kolejki Hagnę, której hełm cały czas opadał na oczy. Była najniższa ze wszystkich. Na środku sali stała postać z rudymi lokami. Na szyi miała połyskujący identyfikator i trzymała w łapkach listę. Napisane były na niej imiona i szamańskie gatunki wszystkich zgromadzonych na sali. Po chwili powiedziała ochrypłym głosem: - Witam was wszystkich w naszym ośrodku dla sierot. Witam wszystkich Władców Wiatru, Duchowych Przewodników, Druidów i Fizyków! A... i Mechaników... tak... Hagna spojrzała na nią krzywo i westchnęła. Rozejrzała się nerwowo po sali. Chciała dostrzec jeszcze kogoś z gatunku Mechaników, ale nikogo takiego nie zauważyła. - Czeka was teraz test waszych szamańskich umiejętności. Na ich podstawie zostaniecie podzieleni na grupy, zapraszam pierwszą osobę na tor! - krzyknęła nauczycielka. Na środek sali weszła biała mysz o czarnych włosach. Na jej ciele połyskiwały niebieskie tatuaże. - A czy można używać na tym torze swoich umiejętności? Na przykład skrzydeł? - spytała. - Tak, oczywiście. Hagna prychnęła. I to niby ma być sprawiedliwość? Wiadomo, że Władcy Wiatru będą mieli o wiele łatwiej niż ona! Władczyni Wiatru przeskakiwała przez przeszkody, podfruwając. Po skończonym torze dostała wiele pochwał od nauczycielki. Później na tor wkroczyło jeszcze kilku Władców Wiatru i Duchowych Przewodników. Kiedy skończyli nadeszła kolej na Hagnę. Myszka wyszła na środek sali cały czas się trzęsąc. Poprawiła swój hełm i podeszła wolnym krokiem do pierwszej przeszkody. Były to wyższe od niej płotki, które musiała przeskoczyć. Nabrała powietrza i skoczyła. Tylną łapką zaczepiła się i runęła na podłogę. Inne myszy na sali wybuchły głośnym śmiechem. Hagna nie zwracała na to uwagi i podeszła do kolejnej przeszkody. Sytuacja była ta sama. Nauczycielka zaznaczyła coś w swojej liście i powiedziała: - Tak, tego można było się spodziewać po Mechaniczce... Nie kończ już tego toru, możesz wrócić na miejsce. Hagna wróciła na swoje miejsce w szeregu cała czerwona. Śmiech innych uczniów nie ustawał i sypały się złośliwe uwagi na jej temat. - Mechanicy to najgorszy gatunek. To hańba urodzić się Mechanikiem! - krzyczał ktoś z końca. - Jak jesteś Mechanikiem, to jesteś nikim! Mechanicy nic nie znaczą! - wrzeszczała Władczyni Wiatru o czarnych włosach. Hagna rozglądała się dookoła. Czuła się osaczona. Wszyscy wokół wytykali ją palcami i drwili. Tylko jeden chłopak o czarno-białym futerku i czarnych włosach się z niej nie śmiał. Przyglądał jej się z zaciekawieniem swoimi zielono-czerwonymi oczami. Miał czerwone tatuaże. Hagna wyszła z sali gimnastycznej starając się zatamować łzy. Oni wszyscy mieli rację... Jest nikim... Imię: Liliana Szamański gatunek: Władcy Wiatru / Druidzi Cechy: inteligentna, niezdarna, miła, przyjacielska, wrażliwa Imię: Ella Szamański gatunek: Władcy Wiatru Cechy: pomocna, miła, dobra, leniwa, czasami wredna Imię: Jack Szamański gatunek: Duchowi Przewodnicy Cechy: miły, leniwy, wredny wtedy, jak coś mu nie pasuje albo ktoś mu w czymś przeszkodził Imię: Hagna Szamański gatunek: Mechanicy Cechy: sarkastyczna, cyniczna, ironiczna, uparta jak osioł. Szczera aż do bólu, raczej sceptyczna, zamknięta w sobie. Nigdy się nie poddaje, choćby po trupach, odważna. Ze względu na trudny charakter raczej nie ma przyjaciół, ale nie przejmuje się tym. Darzy szczególną nienawiścią inne rasy i gardzi bogami Imię: Invin Szamański gatunek: Mechanicy Cechy: odważny, sprytny, złośliwy, uparty, bywa wredny Imię: Lisa Szamański gatunek: Władcy Wiatru Cechy: pewna siebie, odważna, inteligentna Imię: Dar Szamański gatunek: Władcy Wiatru Cechy: nieśmiała, miła, skryta Imię: Mar Szamański gatunek: Władcy Wiatru Cechy: odważna, zawsze mówi to co myśli, sprytna Imię: Eli Szamański gatunek: Duchowi Przewodnicy Cechy: lojalna, lubi mieć wszystko pod kontrolą, czasami wredna, jeśli ktoś ją zdenerwuje, inteligentna, spokojna Imię: Rill Szamański gatunek: Władcy Wiatru Cechy: sprawiedliwa, spokojna, cierpliwa Imię: Tom Szamański gatunek: Władcy Wiatru Cechy: odważny, śmiały, uparty Dernière modification le 1442873160000 |
Luna83 « Citoyen » 1439223540000
| 0 | ||
Wstaw chociażby zakładki, a w nich napisz "Wkrótce". |
Shavtyy « Citoyen » 1439225340000
| 0 | ||
Luna83 a dit : Właśnie zrobiłam podobnie ;) |
Luna83 « Citoyen » 1439226840000
| 0 | ||
PS: Mogę użyć tej kokardki, która jest na początku zakładki "Wprowadzenie"? |
Shavtyy « Citoyen » 1439227080000
| 0 | ||
Luna83 a dit : Znalazłam ją w Grafice Google, więc raczej tak. |
Luna83 « Citoyen » 1439227620000
| 0 | ||
Ok, nie robię już Off-topu i czekam na rozdziały, postaci nie wrzucę, bo za bardzo nie mam. |
Shavtyy « Citoyen » 1439230380000
| 0 | ||
Rozdział 1 jest w trakcie pisania. Przyjmę postać. Imię: dowiecie się Gatunek szamański: Władcy Wiatru Cechy: pomocna... Macie do wyboru wygląd i cechy. Nie można klepać. |
Nekote « Consul » 1439230620000
| 0 | ||
Imię: - Gatunek szamański: Władcy Wiatru Cechy: Pomocna, Miła, Dobra, Leniwa, Czasami wredna Uf zdażyłam jako pierwsza :D |
Shavtyy « Citoyen » 1439230680000
| 0 | ||
Agulalove a dit : Dzięki, przyjmuję :) |
Nekote « Consul » 1439230800000
| 0 | ||
Jej :D Więć jak będziesz potrzebować postaci to otworzysz przyjmowanie postaci na tyle postaci ile będziesz potrzebowała? |
Shavtyy « Citoyen » 1439230860000
| 0 | ||
Agulalove a dit : Tak |
Luna83 « Citoyen » 1439230920000
| 0 | ||
Jeśli będzie można, zostawię tu postać. Imię: Jack Gatunek szamański: Duchowi Przewodnicy Cechy: Miły, leniwy, wredny wtedy, jak mu coś nie pasuje, albo ktoś mu w czymś przeszkodził. |
Nekote « Consul » 1439230920000
| 0 | ||
Ok Chciałabym być korektą ale nie za dobrze mi idzie z interpunkcją D: Ps: Dodaje do ulubionych Dernière modification le 1439230980000 |
Luna83 « Citoyen » 1439231040000
| 0 | ||
Mi idzie z interpunkcją całkiem spoko, ale to jeszcze nie to. Też się zgłaszam na korektę. |
Shavtyy « Citoyen » 1439231280000
| 0 | ||
Luna83 a dit : Przyjmę, jednak jeszcze do rozdziału 1 Psst! Rozdział 1 już jest. Dernière modification le 1439235000000 |
Luna83 « Citoyen » 1439231760000
| 0 | ||
Ok. (: |
Dziwnow « Censeur » 1439234160000
| 0 | ||
Coraz więcej jest FF z mrocznymi i ciekawymi nazwami. Będę czytał. Życzę weny w następnych rozdziałach. Dernière modification le 1439234220000 |
Luna83 1439234340000
| | ||
[Modéré par Lament, raison : Proszę nie reklamować się w cudzych wątkach.] |
Shavtyy « Citoyen » 1439234940000
| 0 | ||
dziwnow a dit : Dziękuję. |
Missanggie « Citoyen » 1439284140000
| 0 | ||
/delete Dernière modification le 1439317200000 |