Zbanowani |
20 | ||
Imię: Winston Pseudonim: Wiatek Wiek: 15 Charakter: Inteligentny, opiekuńczy, wrażliwy i z lekka nieśmiały. Jego najlepszą przyjaciółką jest Leslie. Imię: Leslie Pseudonim: Brak Wiek: 15 Charakter: Odważna, optymistka. Przyjazna i skromna. Jej najlepszym przyjacielem jest Wiatek, to ona wymyśliła mu przezwisko. Imię: Joe Pseudonim: Brak Wiek: 16 Charakter: Dawny kolega z klasy Wiatka i Leslie. Odważny, przebojowy. Jest bardzo oddany i przyjacielski. Imię: Drina Pseudonim: Brak Wiek: 14 Charakter: Drina to przyjazna, miła i pomocna myszka. Mimo to potrafi się mocno wkurzyć. Imię : Kayna Pseudonim : Kay Wiek : 16 Charakter : Jest ona bardzo odważna. Robi dowcipy innym myszkom zyskując na tym popularność i nowe przyjaźnie. (imię to - Hiri (to różowe) - druga forma - Kahiri) - unika luster, głównie dlatego iż jego druga forma - Kahiri - widnieje na nim - haker bonzo, żółty tajger i włoski mafioza konsumujący tureckie kebsy - tak spostrzegają go myszki gdy ten się zamienił w kahiriego - Nie zostawiaj mnie tu! - krzyczała przestraszona - Nie możesz! - krzyczała już przez łzy - Wiatek! Księga Pierwsza Część 1 Minął dokładnie tydzień od zbanowania Leslie, a ja nadal szukam informacji na ten temat. W wiosce już wszyscy wiedzieli, pewnie gardzili nią. Jeśli masz bana na pewno używałeś hacków i stajesz się obiektem rozmów przez jakiś miesiąc, potem o tobie zapominają, jesteś tylko śmieciem. Nie wiem co zrobiła Leslie, ale hacki nie są w jej stylu. Każdy tryb gry miała opanowany do perfekcji, jej profil w Kronice Szkolnej pękał od nadmiaru liczb, odznak i tytułów. Nie miała powodu do ich używania. Trzeba wiec szukać gdzie indziej. Sięgnąłem po stertę książek z mojego biurka. Były to przeważnie książki historyczne, historie darzę wielkim szacunkiem, to mój ulubiony przedmiot w szkole. W książce o historii najnowszej znalazłem ponad 40 stron rożnych opowieści o szczurach, które zostały zbanowane. Nie było tam nic o owym miejscu, do którego być może trafiła Leslie. Podczas przeglądania pozostałych sześciu książek nie znalazłem nic poza setkami przestępców. Spojrzałem na zegarek, godzina czternasta. Pora do szkoły, cieszyłem się, że byłem w grupie szczęściarzy, którzy maja zajęcia później. Zabrałem plecak i wyszedłem z domu. Było wietrznie, tak jak wtedy. Teraz też nie mogłem złapać oddechu. Autobus przyjechał na przystanek. Wsiadłem i zająłem drugi fotel od przodu po lewej stronie, jak zwykle. Po prawej zwykle siedziała Leslie. Wpadłem na pewien pomysł. Z Kroniki Szkolnej usuwa się profile osób zbanowanych. Tylko profile. Na końcu Kroniki, drobnym druczkiem nadal widniały ich nazwiska wpisane według rocznika i klasy. Z tego co wiem, z naszej szkoły kiedykolwiek zbanowano aż 4 osoby, teraz 5. Nadal pewnie było tam nazwisko jednego chłopaka, powinien być teraz w ostatniej klasie. Może ktoś coś wie. Przez okno zobaczyłem budynek szkoły. Część 2 Wysiadłem z autobusu. Była późna jesień, słońce zachodziło wcześnie, a wraz z nim moja ochota do robienia czegokolwiek. Przekroczyłem próg budynku, zobaczyłem te same twarze, te same okna i drzwi, ściany. Zerknąłem na niebieską tabliczkę z żółtym napisem "Klasa I A", taką samą od tylu lat. Teraz z kolei popatrzyłem na zegarek, godzina czternasta osiem. Dzwonek nie obwieszczał początku lekcji. Byłem w najmłodszej klasie, starsi nie zwracali na mnie uwagi, nawet rówieśnikom się to nie zdarzało. Stałem ciągle w wejściu, paru chłopaków ze starszych klas zbeształo mnie za to, ale tak w sumie miałem gdzieś czy mnie zauważają, czy nie, czekałem na dzwonek. Zadzwonił. Inni jak szaleni biegli w stronę klas, ja szedłem spokojnym, równym krokiem. Drzwi od pomieszczenia się otworzyły. Siadłem obok okna, w trzeciej ławce. Zawsze za mną, w ostatniej siedziała Leslie. Teraz nie było już nawet ławki. Lekcje ciągnęły się w nieskończoność. Dopiero przed godziną dwudziestą opuściłem klasę, jak głupek zapomniałem o wizycie w bibliotece. Teraz było już za późno, czynna od ósmej do szesnastej pogrążona we śnie czekała jutra. Poszedłem do domu. Wiatr już nie wiał, ale para szła mi z ust. Autobus przyjechał. Nie usiadłem tam gdzie zawsze, zaszyłem się na końcu. Kiedy nastała moja kolej do wysiadki wyskoczyłem z pojazdu, biegłem do domu. Następny dzień zmarnowany. Nie przebrałem się nawet w ubranie nocne, zasnąłem. Część 3 Nie wiedziałem, czy wstawanie o piątej rano to dobry pomysł. Włóczyłem się po domu bez celu. O siódmej odrobiłem lekcje i wyszykowałem się do szkoły. Biblioteka czynna była od ósmej, dobrze. Wpół do wyszedłem z domu na przystanek. Autobusy szkolne w mojej dzielnicy nie kursowały tak wcześnie, więc pojechałem miejskim. Ludzi nie było prawie wcale, zobaczyłem tylko Drinę, chyba z młodszej klasy. W środku śmierdziało potem i gumą do żucia. Usiadłem gdzieś z tyłu. Autobus nie zatrzymywał się przy szkole, jechał do centrum miasta. Najwyżej do biblioteki udam się pieszo. Po oknach strumieniami płynęła woda, rozpadało się na dobre, a ja nie wziąłem parasola. Leslie też zawsze zapominała o nim, więc szedłem z nią razem pod jednym. Teraz pewnie ona wzięłaby parasol i wszystko byłoby dobrze. Przez okno nie było nic widać, jedynie jakieś rozmazane światła. Tak się zamyśliłem, że przegapiłem przystanek i zacząłem panikować. Wysiadłem pod ratuszem, na następnym przystanku razem z Driną. Pamiętałem ją jeszcze z przedszkola. Zawsze trzymała się na uboczu, była jakaś cicha i zamknięta. Rozmawialiśmy tylko raz, kiedy Leslie zaprosiła ją do wspólnej gry w klasy, ale to miało miejsce dawno temu. Pewnie mnie nie pamięta. Szedłem skulony, starałem się nie trząść z zimna, przecież Drina szła zaraz za mną. - Wytrzymam - odwróciłem głowę, kiedy podeszła do mnie z parasolem. - Mieszkam obok, dojdę. - nawet nie spojrzała mi w oczy, wcisnęła do ręki parasolkę i przyspieszyła. Minęła mnie, była zaskakująco niska, no tak, jest młodsza. Nie zdążyłem nawet podziękować. Część 4 Deszcz przestał padać. Zza chmur wyszło oślepiające słońce, poskładałem parasol. Widziałem, jak Drina wchodzi do mieszkania, szkoda tylko, że minąłem jej dom jakieś dziesięć minut temu. Trudno, parasolkę oddam w szkole, nie ma sensu teraz wracać. W końcu deszcz mógł wrócić, a do biblioteki musiałem iść jeszcze jakieś pół godziny. Udawałem, że parasol to laska, a ja jestem starą babcią z pokrzywionym kręgosłupem. Szedłem tak sporo czasu, na szczeście nikt nie widział, chyba. Kiedy już przestałem na serio zabolał mnie kręgosłup. Musiałem usiąść. Ławka na przystanku autobusowym była do tego wręcz stworzona. Podczas swojej podróży minąłem zaledwie dwa przystanki. Spojrzałem na rozkład jazdy obok mnie. 8:10 - Piekarnia, Targi Naukowe, Plac Szkolny... - Idealnie - szepnąłem. Autobus nadjechał punktualnie. Roiło się tam od ludzi podążających do pracy. Stanąłem w przejściu obok dziwnie znajomej mi osoby. - Siemka Joe! - krzyknąłem mu do ucha. Był troszkę rozkojarzony, musiał zastanowić się kilka razy nad tym, kim jestem. - No cześć - odpowiedział mi - Dawno się nie widzieliśmy i w ogóle... Podrapałem się po głowie. Od czasu naszego ostatniego spotkania na serio się zmienił. Teraz spoważniał, chyba wziął się w garść. Swego czasu przyjaźniliśmy się, ale po jego przeprowadzce i zmianie szkoły nasz kontakt się urwał. - Tak, sporo czasu minęło. - mówiłem - Chyba jakieś cztery lata. Przez dłuższą chwilę nie odpowiadał. - Słyszałem o Leslie. Przykro mi. Autobus zatrzymał się na Placu Szkolnym. - Cześć - mruknąłem tylko i wysiadłem.
Część 5 Czemu musiał o niej wspomnieć? Jakbym nie wiedział, że ją zabrali i w ogóle. "Przykro mi" - co to miało znaczyć? Że jestem w ciężkiej depresji? Potrzebuję wsparcia? Nie wiem, co Joe miał na myśli, ale trochę mnie to uraziło. Stałem na Placu Szkolnym. Ruszyłem w stronę wejścia do budynku. Kiedy już znalazłem się w środku przycupnąłem na ławeczce obok swojej klasy, zamknętej. Gapiłem się w ścianę, gdy obok mnie pojawiła się jakaś postać. Siedziałem w bezruchu i czekałem na jakiś świetny pomysł. Mogłem uciec prosto do biblioteki, powiedzieć coś. - Dlaczego ja panikuję? - powiedziałem niby do siebie, ale jednak zbyt głośno. - Słucham? - odezwała się. Odwróciłem głowę w jej kierunku. Bez wątpienia była to dziewczyna, która dopiero co oderwała wzrok od ekranu telefonu. - Nic, nic - odparłem szybko i jak skończony idiota uciekłem do biblioteki. Wparowałem do środka, jak przykładny uczeń powiedziałem bibliotekarce dzień dobry. Zniknąłem między regałami. Przebierałem w książkach na ostatnich, górnych półkach. Na regale numer 15 znajdowały się Kroniki. Szkoda tylko, że te mające po czterdzieści lat. Trzymają je tutaj, praktycznie każdy ma do nich dostęp, ale co z tego, są już właściwie bezużyteczne. Nie wyrzucili ich tylko dlatego, żeby co roku przypominać uczniom o myszkach wychowanych przez nich na porządnych obywateli. Podszedłem do biurka bibliotekarki. - Przepraszam, czy mógłbym dostać na chwilę Kronikę Szkolną? - zapytałem z nadzieją. Kobieta w średnim wieku poruszyła nosem i przez pewien czas wpatrywała się we mnie swoimi brązowymi oczami. - Dobrze - zaczęła przekładać papiery - ale siadasz tutaj, żebym miała cię na oku. - wskazała mi pierwsze stanowisko komputerowe zaraz pod oknem. Zniknęła na chwilę z mojego pola widzenia. Pojawiła się nagle z wielką księgą. Obita była w czarną skórę. Delikatnie niosłem ją do stolika i oglądałem dokładnie. Otworzyłem książkę, ale nie było ostatniej strony. Została wyrwana. Część 6 Ta książka się ze mną bawi, pewnie gdzieś coś przeoczyłem. Może ktoś przez przypadek wyrwał stronę, włożył ją z powrotem między kartki? Złapałem księgę za grzbiet i zacząłem trząść z całej siły, ale nic nie wypadło. Przekartkowałem, pomacałem i nic. - Mogę wiedzieć, co robisz? - musiałem wyglądać jak debil, tak przynajmniej wywnioskowałem z miny bibliotekarki. - Właściwie to już nic - szybko wstałem i odłożyłem kronikę. - Do widzenia! - w pośpiechu opuściłem pomieszczenie. Nagle poczułem silne uderzenie. Ktoś na mnie wpadł, raczej to ja na kogoś wpadłem. Otworzyłem oczy, przede mną z podłogi próbowała podnieść się Drina. - Przepraszam - wydukałem, kiedy wstała. - Nic ci nie jest? - Nie, po prostu się przestraszyłam i przewróciłam. Czemu tak szybko wypadłeś z tej biblioteki? - Aha, eee - bo bibliotekarka zabijała mnie wzrokiem? - przestraszyłem się bibliotekarki. Idealnie to ująłem, nie ma co. "Wolałem zniknąć jej z pola widzenia", to by brzmiało lepiej, normalniej? Teraz pewnie wyglądam jak pajac, który boi się starszej kobiety. Drina wytrzeszczyła oczy, już miała coś mówić, kiedy przede mną pojawiła się kolejna dziewczyna. - Dlaczego na mój widok uciekłeś? Nadal nie wiem, co chciałeś powiedzieć. - stanęła dokładnie przed Driną, odpychając ją lekko do tyłu, a na pewno stała za blisko mnie. - On się boi wszystkiego. - odparła zdenerwowana Drina, którą najwidoczniej irytowała starsza, wyższa dziewczyna. - Jak masz na imię? - zignorowała ją kompletnie. - Winston - "dla przyjaciół Wiatek", mogłem dopowiedzieć, ale na razie wolałem sobie darować. - Stoisz chyba trochę za blisko. - Ach, rzeczywiście - odsunęła się tylko krok, nadepnęła Drinie na stopę. - Ładne imię - uśmiechnęła się szeroko. Część 7 Miałem szczerą ochotę uciec. O ile towarzystwo Driny nie było irytujące, jej towarzystwo było. - Mogę spytać o twoje? - spuściłem wzrok mimo tego, że była bardzo ładna i pięknie się uśmiechała, ale jej oczy były wprost zabójcze. - O co? - lekko zmarszczyła czoło, uniosła lewą brew - Tak, o imię. Jestem Kayna, ale możesz mi mówić Kay, prawda? - Tak... - spojrzałem na Drinę, oddalała się powoli. Za nią ujrzałem dwie myszy, ewidentnie płci pięknej, które nie wstydziły się okazywać sobie uczuć publicznie. - Patrz! - szybko wskazałem na nie palcem. - Co? - Kay błyskawicznie odwróciła głowę w ich stronę, a ja mogłem uciec. Krzyknąłem bardzo głośno, więc większość osób spojrzała w stronę dwóch dziewczyn. Jedna, brunetka o imieniu Peny speszyła się i szybko uciekła w stronę toalety. Druga, ruda Aiko najwidoczniej była wściekła. Ruszyła w moją stronę. - Co ty robisz!? - śmiesznie niska, ruda dziewczyna wyglądała jakby chciała mnie teraz zabić. Wszyscy w szkole doskonale ją znali, była raczej szaloną optymistką, niegroźną - Przez ciebie ona uciekła! - walnęła mnie otwartą dłonią w klatkę piersiową. Cios nie był zabójczy, ale bolało. Odciągnąłem ją na bok i powiedziałem szeptem: - Chciałem się pozbyć Kay. - Aiko popatrzyła się na mnie tak, jakbym żartował, ale to nie był żart. Myślałem, że zaraz wybuchnie. - To cześć! - pomachałem im i uciekłem. Obie stały jak wryte, z uniesionymi brwiami. Zniknąłem Aiko i Kay sb pola widzenia. Raczej nie zamierzały mnie gonić. Spocony oraz zdyszany próbowałem złapać oddech, kiedy on się pojawił. Mój zdecydowanie ulubiony, ukochany nauczyciel, w swoim nienagannym stroju, który zakłada codziennie od kiedy pamiętam. - Winston, to nie twoja zmiana - zmierzył mnie wzrokiem - Jeśli nie odpowiadają ci popołudniowe zajęcia - tutaj pogładził swój wąs - zapraszamy codziennie na siódmą rano. - Proszę pana, mi wszystko odpowiada! Postanowiłem wpaść tylko na chwilę do biblioteki. - Do biblioteki? Idzie się do niej w przeciwnym kierunku. - Wiem... - powiedziałem niechętnie - Przepraszam, ale muszę już iść. Oddaliłem się i pomyślałem o Leslie. Zgłaszanie postaci zamknięte Dernière modification le 1501485240000 |
2 | ||
to ja moze klepne post |
Koteceqxd « Sénateur » 1499109540000
| 2 | ||
przepiekne! |
Offoxal « Sénateur » 1499110920000
| 1 | ||
calkiem fajne! podoba mi sie |
Sloncetogwia « Citoyen » 1499175420000
| 1 | ||
Muszę przyznać, że zaczyna się ciekawie. Życzę powodzenia i weny. |
Bejrzie « Consul » 1499250660000
| 1 | ||
Ok to ja zaraz przeczytam 5 i 6 rozdział |
Koteceqxd « Sénateur » 1499261940000
| 1 | ||
Świetny nowy rozdział ^=^ |
Bejrzie « Consul » 1499278680000
| 1 | ||
Perfect rozdział |
Aikochan « Consul » 1499279160000
| 1 | ||
Świetne! :D Oby tak dalej. :) |
Elsaxelsa « Consul » 1499361900000
| 1 | ||
opowiadanie bardzo mnie zaciekawilo. polecam. czekam na dalsze rozdzialy, bo podoba mi sie pomysl oraz wszystko. jezeli jeszcze nie czytales musisz przeczytac. |
Spedmyha « Consul » 1499377380000
| 1 | ||
super! będe obserwować wątek ;) |
Aikochan « Consul » 1501362600000
| 1 | ||
Kiedy 8 rozdział? Opowiadanie straaaasznie mnie wciągnęło. :D |
1 | ||
Bardzo fajne!!! |
Blue_glue « Consul » 1512218760000
| 0 | ||
Naprawdę fajne, teraz czekać na więcej |