[Fanificiton] Dzieje Draco Refgium |
Noraaxd « Citoyen » 1382705400000
| 0 | ||
Chciałabym być przyjacielska aczkolwiek umiejąca postawić na swoim. Z początku "trochę"[czyt: bardzo] nieśmiała, ale do czasu kiedy zaufam pozostałym. A i w miarę inteligentna. =] Z góry dziękuje ;^^ |
Lectral « Citoyen » 1382709600000
| 0 | ||
Noraaxd a dit : Nie ma sprawy, jak tylko wybrnę z kąta mojego umysłu spróbuję jakoś umiejętnie wplesc cię w opowieść :-) |
Noraaxd « Citoyen » 1382709600000
| 0 | ||
Oki =] |
Lectral « Citoyen » 1382880240000
| 0 | ||
Rozdział XI - Tajemnica Pokoju Irghila Lectral była wewnętrznie rozdarta. Szukać przyjaciół, czy bronić mieszkańców? Targana emocjami, spojrzałą tęsknie w kierunku lasu i zawróciła. Zobaczyła majaczące w oddali sylwetki smoków. Ale nie to było najgorsze. Przed nimi leciał jeden przerażająco wielki smok, wielkości stadionu, na którym odbyły się zawodu Survivoru. Lectral czuła, że to przekracza jej siły. Zanurkowała jednak i przeleciała przez barierę, ochraniającą plemię. Wylądowała na najwyższym cokole i przyłożyła łapki do ust. -FEEEEEAR! - wrzasnęła w tłum. Mała głowa, w czapce wychynęła nad powierzchnię. - Zaprowadź ich tunelami do jaskiń na wzgórzu! Smoki się zbliżają! - krzyczała ile sił w płucach, byle przekrzyczeć ogólny gwar. Mysz skinęła głową, i niczym pies owce, zaczęła zaganiać ich do środka. Lectral tymczasem patrzyła na zbliżające się kształty. -Trzeba wzmocnić pole. - mruknęła do siebie. Machnęła skrzydłami i poleciała na Konar Astronomiczny. Jednym zamachem otworzyła okno i wpadła do środka. Podkręciła korbę magii i bariera pokryła się dodatkowymi warstwami przeciwzaklęć. -Powinno wystarczyć. Muszę się śpieszyć. - zdjęła maskę i pobiegła do pokoi mieszkalnych. Wpadła do swojego i zaczęła przeglądać zawartość kufra. Naprędce wyciągnęła z szafki torbę i powoli wrzucała do niej przeróżne rzeczy. - Eliksiry lecznicze, medalion teleportacji.. - mamrotała. Nagle coś jej zaświtało w głowie. Wstała, zamknęła kufer i wybiegła z pokoju. Stanęła przed drzwiami Irghila i przekręciła gałkę. Otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Podeszła do nóg łóżka, uklękła i spróbowała otworzyć jego kufer. Ani drgnął. ,,Gdzieś musi być klucz''-pomyślała. Rozejrzała się po pokoju. Jej uwagę przykół mały gargulec siedzący na kominku i unikający jej wzroku. Chował coś za plecami. - Daj mi to - zarządała. Pokręcił głową. Lectral westchnęła po czym jednym szybkim ruchem rzuciła w niego poduszką. Gargulec jęknął i upuścił klucz. Złapała go i dopadła skrzyni. Przekręciła klucz w zamku. Kufer powoli odchylił wieko... Lectral jęknęła. Był pusty. Przyjrzała mu się dokładniej i dotknęła dna ręką. Ale dna nie było. Natrafiła na pustkę i wymacała coś co musiało być schodami. Wstała i ostrożnie wsadziła nogę do kufra. Potem resztę ciała. W środku kufer wyglądał jak olbrzymia wierza. Na jego dnie coś lśniło czerwonym blaskiem. Nad głową usłyszała ryk nadlatujących smoków. Zaczęła zbiegać po schodach w dół. Wydawało jej się, że nie mają końca. Właśnie zaczęło jej być duszno, gdy schody się skończyły. Znajdowała się teraz w małej komnacie, po środku której stał ołtarz. Leżał na nim czerwony miecz emanujący jakąś wewnętrzną siłą. - Irghil coś ty wymyślił? - spytała z podziwem i podeszła do ołtarza. Już chciała wziąść miecz, kiedy zobaczyła małą tabliczkę z wyrytymi na niej słowami. ,,Chcesz, bierz - problemu nie ma Jeżeli jednak dotkniesz go bez pozwolenia Skończy się twoja kariera. Zastanów się. Spytaj o pozwolenie. A napewno stawi się na twoje życzenie'' Lectral przeczytała tekst i spojrzała niepewnie na miecz. Ma do niego mówić? Niech będzie.. - Emm.. Proszę.. Pana? Mógłby mi Pan pomóc uratować moich przyjaciół i mieszkańców? - w jej uszach brzmiało to idiotycznie. Już zaczęła tracić nadzieję, gdy miecz zaczął dziwnie świecić. Nagle wyłoniła się z niego postać pięknej elfki w zwiewnej szacie. Lectral cofnęła się przestraszona. Maska wypadła jej z rąk. Elfka spojrzała na nią, potem na upuszczony przedmiot. - Kim jesteś, głupkowata myszo, że śmiesz nazywać mnie PANEM? I czego chcesz? Lectral otworzyła usta, ale słowa zagłuszył donośny ryk smoków. Był głośniejszy i wyraźniejszy. Nasza bohaterka spojrzała na elfkę wymownie. - A więc potrzebujesz pomocy. - stwierdziła tamta. - Dlaczego jednak nie ma tu mojego Pana? - Kogo? - Mojego zbawiciela, szlachetnego Irghila Kapelusznika. Lectral zastanawiała się jak ubrać to w słowa. - On.. Zniknął.. Prawdopodobnie wraz z moimi przyjaciółmi, został porwany. Gdy to powiedziała, w komnacie zrobiło się ciemniej i mroczniej. Elfka spojrzała na nią groźnie. Podniosła maskę i rzuciła w jej stronę. -Załóż ją. Pomogę ci pokonać najeźdźców i uratować twoich przyjaciół. Ale pośpiesz się. Czas nagli. - to powiedziawszy zniknęła, jakby rozpłynęła się we mgle. Miecz jednak zapłonął jej blaskiem. Lectral szybko założyła maskę. Pojawiły się skrzydła. Chwyciła miecz i potężnie nimi machnęła. Wzbiła się w górę i wyleciała z kufra. Wylądowała w pokoju Irghila,a następnie położyła ostrożnie miecz obok siebie i zamknęła skrzynię. Klucz wsadziła do torby. Wzięła miecz i wyleciała przez okno ku zbliżającym się smokom. Pora to zakończyć! --- Niedługo dodam kilku chętnych do kolejnego rozdziału! Do wyboru, można być w roli: -Króla Precla (złyyy król, strzeżcie się!) - Myszy zabłąkanej w jaskiniach - Myszy uwolnionej, z lochów Króla Precla, posiadającą nieznaną moc (ta da dum zajęte :P) Kto pierwszy ten lepszy! Liczę na wasze wsparcie! |
Noraaxd « Citoyen » 1382880600000
| 0 | ||
*o* Ttttto nie do opisania SUPER MEGA *=* Lectral a dit : Możnaa? c: Trololol ^-^ Ten wygląd jakoś bardziej do mnie trafił |
Lectral « Citoyen » 1382880720000
| 0 | ||
Noraaxd a dit : Oczywiście, już cię dopisuję ! ^^ A w rozdziale mam po prostu pisać Nora czy jakoś inaczej? xd |
Noraaxd « Citoyen » 1382880840000
| 0 | ||
Jak chcesz, może być Nora ^^' |
Lectral « Citoyen » 1382881140000
| 0 | ||
Noraaxd a dit : Nms :3 |
Lectral « Citoyen » 1384173180000
| 0 | ||
Rozdział XII - Odsiecz Lectral wylądowała na samym czubku drzewa plemienia. Miała stąd widok na całą okolicę. Widziała smoki próbujące przebić się przez pole ochronne. Za każdym razem tarcza ciskała w nie czymś w rodzaju błyskawicy, strącając do rzeki. Wielki smok trzymał się z tyłu obserwując całe zajście. Lectral zacisnęła łapkę na rękojeści miecza. Trzeba to zakończyć. Rozprostowała skrzydła i wzbiła się w niebo. Przekroczyła barierę i zaczęła lecieć w kierunku wielkiego smoka. Za pomocą talizmanu zwinnie omijała ataki mniejszych smoków. Duży był coraz bliżej... Gdy ją zobaczył jego źrenice zwężyły się. Nozdrza zafalowały. Machnął skrzydłami. Wiatr jaki powstał, cisnął mniejszymi smokami na wszystie strony. Nasza bohaterka w ostatniej chwili przeteleportowała się 400 mertów od jego pyska. On najwyraźniej jej nie widział. Machnęła mieczem w powietrzu. - Smoku, tu jestem! - krzyknęła. Smok zamachnął się łapą i omało co jej nie trafił. Dla niego była tylko małą natrętną muchą. Kłapnął szczękami, ale jakoś prześlizgnęła się między jego przednimi zębami, zanim paszcza zatrzasnęła się. Leciała szybciej niż zazwyczaj. Omijanie jego ataku kosztowało ją wiele wysiłku. Zauważyła, że miecz w jej łapce robi się gorący. - Jego słabym punktem jest oko. - usłyszała w myślach. Postanowiła się trzymać tej rady. Złożyła skrzydła i zanurkowała pod jego podbrzusze. Gdy tylko ogon smoka skończył się, wzleciała w powietrze. Postanowiła zajść go od tyłu. Coraz bliżej, jeszcze tylko trochę... Głowa jest tak blisko, wystaczy oblecieć i wycelować.. W tym samym momencie smok odwrócił głowę. Zamknął powiekę, przez co miecz razem z Lectral odbił się od niej. Coś niewyobrażalnie wielkiego uderzyło ją w plecy. Smoczy ogon. Lectral poczuła, że powietrze momentalnie uciekło z jej płuc. Skrzydła rozsadzał ból. Kurczowo trzymała miecz i niczym kometa zmierzała ku ziemi, niedaleko jaskiń. Zaraz się rozbije. Zamknie oczy i będzie po wszystkim. Jak mogła być taka głupia.. Oplotła ją cisza. Potem rozległ się huk i nadal nie puszczając miecza zagłębiła się w ciemność. W głębokich jaskiniach Fear siedział obok jakiejś myszy z plemienia. Zastanawiał się co się dzieje na górze. Słychać było ryki smoków, trzeszczenie tarczy i coś jeszcze. Coś czego nie mógł powiązać z obrazami kotłującymi się w jego głowie. Kiedy tak myślał, jaskinią wstrząsnął huk. Wokół siebie usłyszał zduszone okrzyki i płacz. Spojrzał na myszkę siedzącą obok niej. - Gruuba.. - zaczął. Ale ona już wstała. Założyła na twarz maskę, łudząco podobną do tej, którą miała Lectral. Pojawiły się skrzydła, źrenice zwężeyły się. Bez słowa wyszła z jaskini. Gruubej nie podobało się to, że musi sie kryć razem z innymi. Chciała walczyć. Mimo to nie mogła się sprzeciwić rozkazowi członka wyższego od niej rangą. Czasem takie fale goryczy ogarniały ją, ale nie na długo. Ledwo znaleźli się w bezpiecznym miejscu, zwinęła się w kłębek obok myszki imieniem Fear i zasnęła. Śniło jej się, że jest w lesie. Siedziała obok motylopodobnego smoka, błyszczącego niczym księżyc. Rozejrzała się. Poczułą, że w łapkach trzyma jakiś przedmiot. Była to maska, bardzo podobna, do tej którą miała Lectral. Smok trącił ją łbem i popatrzył na nią życzliwie. - Maskę otrzyma tylko szlachetny i wytrwały członek Draco Refgium, zdolny do poświęceń. - powiedział. Potem wydmuchał małą mgiełkę. Maska zaświeciła oślepiająco i rozległ się huk. Obudziła się przestraszona. Nie była zdziwiona faktem, że w łapkach nadal trzyma maskę. Fear, do tej pory niezdający sobie sprawy z jej uciętej drzemki spojrzał na nią. -Gruuba.. -zaczął. Ale ona go nie słuchała. Wiedziała, że mysz, zdana na łaske i niełaskę losu, walcząca samotnie na górze, ma kłopoty. Musiała jej pomóc. Wstała i opuściła jaskinię bez słowa pożegnania. Ledwo co wyszła, stanęła jak wryta. Do tej pory piękna kraina, zmieniła się w ponury krajobraz, zasłany szczątkami martwych smoków. Bariera dzielnie się trzymała, ale zaczynała słabnąć. Gdzie jest Lectral? Gruuba zmrużyła oczy. Zobaczyła tego przerażającego smoka, pochylającego się nad czymś leżącym niedaleko od jaskiń, z których wyszła. Gruuba stłumiła okrzyk. Zobaczyła białe włosy z niebieską obwódką, umazane błotem i krwią, bladoniebieski diament, miecz nadal kurczowo ścisskany w łapce i maskę pekniętą na pół. Nie, to nie może być... Jak on śmiał! Poczuła wściekłość. Wściekła sie na tego smoka, za to że ma czelność atakować ich plemię. Na Lectral, która mimo starań nie dała rady temu podołać. Na los, śmiejący się jej w twarz. Dość tego! Dygocąc ze złości, machnęła skrzydłami i wzbiła się w powietrze. Ku jej zaskoczeniu latanie nie było takie trudne jak myślała. Wiatr zmył z niej całą złość, pozostawiając jedynie gorycz i rządzę zemsty. Zanurkowała w kierunku smoka. Ten już podnosił łapę, by zgnieść mysz leżącą na ziemi, wśród odłamków drzew. Gruuba przyśpieszyła. Przeleciała przed oczami smoka, wytrącając go ze stanu skupienia. Machnął na nią ogonem, ale zatoczyła pętlę i ominęła go. ,,Miecz!'' - krzyczało coś - ,,Weź miecz! Celuj w oko!'' Nie trzeba było jej powtarzać. Zatoczyła jeszcze jedno szybkie koło i niczym jastrząb zanurkowałą w kierunku ziemi. Znalazła się tam zaskakująco szybko. Jednym szarpnięciem wyrawała Lectral miecz z łapki i ponownie wzbiła się do góry. Smok nie spuszczał z niej oczu. Najwyraźniej uznał ją za smaczniejszy kąsek. Zmrużył powieki jakby wiedział co zamierza zrobić. -Co mnie to obchodzi - mruknęła. - Jeżeli się nie uda, przynajmniej umrę jak bohater. Leciała, omijając wszelkie ataki rozsierdzonego smoka. W końcu stanęła mu na nosie. Smok spojrzał na nią lekko zmieszany, tym nagłym postępowaniem. Gruuba tupnęła nogą z całej siły. Uderzyła w coś co musiało być jakąś dopieroco zrośniętą raną. Smok ryknął z bólu i irytacji. Potrząsnął łbem wyrzucając ją do góry. Najwyraźniej nie zauważył, gdzie się podziała, bo rozglądał się na boki. Gruuba postanowiła wykorzystać okazję. Teraz, dopóki oczy ma w pełni otwarte! Chwyciła miecz w obie łapki i pomknęła jak strzała w kierunku jego prawego oka. Zaraz nadejdzie jego koniec... W ułamku sekundy miecz przebił delikatną powłokę oka niczym igła balon. Trysnęła krew, obryzgując Gruubą, a smok ryknął przejętny nagłym bólem. Zaczął chwiać się na nogach. Zaczął się zataczać po stronie, po której leżała Lectral. Gruuba wyciągnęła miecz ze zranionego oka i zanurkowała w jej kierunku. W ostatniej chwili przeniosła ja w inne miejsce. Smok runął na ziemię. Przez chwilę dygotał w smazmach, w końcu znieruchomiał. Mniejsze smoki zobaczyły jak ich przywódca padł. Przez chwilę wpatrywały się w ciało leżące na ziemi, by po chwili uciec w popłochu. Gruuba uklękła, podpierając się mieczem. Spojrzała na Lectral. Myszka była ranna, co było oczywiste, ale poza tym żyła. A to było najważniejsze. Gruuba patrzyła tak na nią, gdy poczuła, że miecz dosłownie wyrwał się z jej łapek. Uniósł się w powietrze i przed nią stanęła piekna elfka, taka sama jaka ukazała się Lectral. Spojrzała na nią marszcząc brwi. -Użyłaś mnie niepytając - powiedziała chłodno. Gruuba jakby się skurczyła. Skąd miała wiedzieć? -Przepraszam. - mruknęła. - Ale musiałam jej pomóc. - wskazała na Lectral. Elfka przyjrzała się myszy leżącej na ziemi. Potem znów spojrzała na Gruubą. - Użyłaś mnie w dobrej wierze. Jestem ci za to wdzięczna. Teraz musisz zanieść ją do jaskiń, by zajęli się nią plemienni medycy. Do czasu jej wyzdrowienia musicie zostać w jaskiniach. -Dlaczego? Elfka wpatrzyła się w horyzont. - Mój Pan razem z przyjaciółmi został porwany. Tylko ona może go sprowadzić z powrotem. Z twoją pomocą. Dopóki nie wróci, bariera nie zniknie. Nie będziecie mogli wejść. -Ale... Elfka przyłożyła jej palec do ust. -Dowiesz się wszystkiego, gdy tylko się obudzi. Narazie odpocznijcie w gronie swoich zanim wyruszycie. Ja będę wam pomagać przez całą drogę. Możesz być o to spokojna. - Nagle Gruubą oślepiło słońce. Zasłoniła łapką oczy. Kiedy przestało świecić elfki już nie było. Został tylko czerwony miecz leżący na ziemi. Gruuba westchnęła. Spojrzała na Lectral. Myszka była cała umorusana własną krwią i błotem. Gruubej coś się przypomniało. Podleciała do ciała wielkiego smoka i rzuciła zaklęcie lewitacji. Truchło uniosło się nad ziemię na tyle wysoko, by mogła pod nie wejść. Odszukała maskę i diament. Maska była w okropnym stanie, ale diament wydawał się nienaruszony. Wzięła rzeczy Lectral w łapki i wyszła spod smoka. Ciało opadło powoli na ziemię. Podleciała spowrotem do Lectral, wsadziła jej rzeczy do swojej torby i zarzuciła nieprzytomną myszkę na ramię. Lectral można było teraz porównać do worka ziemniaków. Gruuba westchnęła. -Masz szybko wyzdrowieć, żeby oni mogli jak najszybciej wrócić. - mruknęła. W głębi serca czuła, że brakuje jej plemiennego kapelusznika. Odsunęła uczucia na bok i ruszyła ku wejściu do jaskini. --- Z góry przepraszam za literówki :) --- Uwaga! Nowe postacie zapisane, pojawią sie w następnych rozdziałąch! |
Julczaaa « Citoyen » 1384373880000
| 0 | ||
Moge wystąpić ? będe czytac :> |
Dafuqpl « Censeur » 1384374900000
| 0 | ||
Dżem dobry. Mógł bym wystąpić ? Chciał bym być BARDZO TWARDY. ~Dafuqpl :"D |
Tombard « Citoyen » 1384539360000
| 0 | ||
Droga Lectral mogłbym wystąpić? Chciałbym,żeby moja mysz była inteligentną,zrównoważoną i pomocną postacią,mająca umiejętności druida. :) Jak będzie trzeba na potrzeby Fanfiction zmienić wygląd to zrób to. :] Super "powieść"!Pozdrawiam. ;) |
Lectral « Citoyen » 1384546560000
| 0 | ||
Julczaaa a dit : Oczywiście ! ^^ Dafuqpl a dit : Jak tylko naszkicuję całokształt dodam cię :) Tombard a dit : Nie ma sprawy, dziękuję ^^ |
Tombard « Citoyen » 1384546560000
| 0 | ||
Proszę. ^^ ------ Będe tu zaglądał. ;) |
Dafuqpl « Censeur » 1384604400000
| 0 | ||
Lectral a dit : DZIĘKI |
Lectral « Citoyen » 1387737600000
| 0 | ||
Hejka ponownie! Dodaję XIII rozdział, tym razem troszkę o naszych zaginionych bohaterach ;-) W te ferię będę pisać 1 rozdział dziennie, więc bez obaw, niedługo wszyscy wystąpicie, jedynie akcja musi troszkę ruszyć z miejsca :-) ___________ Rozdział XIII - Na zamku Króla zwanego Preclem Lochy. Ciemne, ciasne i duszne. Pełne pająków zakamarki szczerzyły zęby do więźniów. Maro siedział przy małym zakratowanym okienku wybiegającym na mroczny dziedziniec. Nie wiedział ile tak trwał, bez ruchu. Był pogrążony w myślach, nic do niego nie docierało. Pamiętał tę chwilę, gdy napadli ich znienacka. Przykuli ich do ziemi. Irghil zdążył tylko oślepić dwóch żołnierzy zanim zdzielili go płazem miecza. Potem go zabrali. Maro z gromadką nie widzieli swojego towarzysza do tej pory. Ich zaś wrzucili tutaj. Jeszcze jedna rzecz chodziła mu po głowie. Dlaczego nie było z nimi Lectral? Zdradziła czy odeszła bez słowa? Nie wiedział. Wstał, otrzepał kolana i podszedł do skulonych w kącie dziewczyn. Tygrysowa i Ellenour siedziały obok siebie. Patrzyły tępo w podłogę wyściełaną słomą. Spojrzenia miały puste, pozbawione emocji. Usiadł naprzeciwko nich i ujął każdą za łapkę. Spojrzały na niego. - Wszystko będzie dobrze. - zapewnił. - Wkrótce stąd wyjdziemy. Irghil klęczał na kamiennej posadzce przed obliczem Króla Precla. Wokół szyji miał owinięte grube sznury, jednak nie na tyle mocno, by go udusiły. Łapki miał związane na plecach, sztywne niczym drut. -Zacznijmy jeszcze raz. - rzekł już lekko zirytowany Król. - Kto odpowiada za powstawanie tych masek? Irghil milczał. Nie miał zamiaru wyjawić plemiennej tajemnicy. Poprzysiągł sobie, że nie zdradzi wodza. Smok, który w snach odwiedzał niektóre myszy.. To był nikt inny jak Immilky - wódz plemienia. Zdradzając ją, zdradziłby Draco Refgium. Najwyraźniej milczał zbyt długo, bo jakby z nieba, spadła ręka żołnierza i uderzyła go w głowę. Bili go tak i przesłuchiwali bez przerwy dobre dwie godziny. Był zmęczony, chciało mu się pić. Czuł jak pojedyncza strużka krwi spływa mu po policzku. -Gadaj! - zagrzmiał żołnierz. -Nic wam nie powiem. - wycedził przez zęby. Kolejne uderzenie. Kapelusz spadł z jego głowy i upadł gdzieś w kąt. Irghil splunął myszy pod nogi śliną zmieszaną z krwią. -Jeżeli nie chcesz mówić.. - powiedział spokojnie Król Precel. - To może zmusimy kogoś tobie bliższego. Pstryknął palcami i w jego ręce pojawiła się szklana kula. Jej wnętrze zamgliło się, a potem ukazała się wizja. Biała myszka z białymi włosami, przeplatanymi błękitnymi pasemkami, cała we krwi i błocie była niesiona w głąb jaskini. Wizja zmieniła się. Ukazało się prawdopodobnie wejście do owej jaskini otoczone przez uzbrojonych żołnierzy. Ustawieni byli w zwartym szyku, gotowi do napaści. Oczy Irghila rozszerzyły się. Zacisnął łapki w pięści, ale nadal milczał. Za kogo ten Precel się ma?! ,,Proszę..''- pomyślał - ,,Niech to się już skończy.'' |
Modelka « Citoyen » 1387744980000
| 0 | ||
Wow... Nie do opisania *o* |
Lectral « Citoyen » 1387880700000
| 0 | ||
Rozdział XIV - Wybuchające beczki i sposób na różowe węże Lectral dryfowała w morzu ciemności. Nic nie widziała, nic nie czuła. Słyszała tylko głosy. Wydawały jej się znajome, ale nie mogła powiązać ich z osobami. Machała łapkami jakby chciała je odgonić niczym natrętne muchy. - Lec, Lecty, Lectral! – wołały. Wyciągały ku niej swoje długie języki, ale nie mogły jej dotknąć. Potem zniknęły i wszystko ucichło. Przed nią pojawiło się w oddali światełko. Z każdą chwilą było coraz bliżej, bliżej.. Światło było wręcz oślepiające.. Czuła, że martwą otchłań nieświadomości zostawia za sobą. Obudziła się. Powoli wracały do niej wszystkie zmysły. Widziała nad sobą sklepienie jaskini i zwisające z niego stalaktyty. Czuła pod sobą miękki koc, przyjemnie grzejący ją w plecy. Czuła woń potu i strachu wokół siebie. Po chwili usłyszała też głosy: męski i żeński niedaleko niej. - Jeżeli się wkrótce nie obudzi, polecę bez niej! – To był zdecydowanie głos Gruubej. -Sama słyszałaś co mówiła Elfka. Bez Lec misja spali na panewce. – Fear. To na pewno on. Podniosła się powoli z koca i usiadła. Dużo ją to kosztowało, albowiem ból rozsadzał jej głowę i klatkę piersiową. Kłócący się towarzysze zorientowali się, że już nie śpi i teraz patrzyli na nią wyczekująco. Gruuba trzymała coś za plecami. Fear nie patrzył Lectral w oczy. Wyglądał na przybitego. - Jak długo spałam? – zapytała Lec. -Kilka godzin. – odpowiedział Fear. Spojrzał na Gruubą z wyrzutem. – Powinnaś jej to pokazać! Gruuba niechętnie wyjęła zza pleców szczątki maski. Lectral poczuła się tak jakby całe sklepienie zwaliło jej się na głowę. Wzięła to co zostało z jej maski w drżące łapki. -T-to niemożliwe.. Jak ona mogła się złamać.. – powiedziała łamiącym się głosem. – Trzeba ją naprawić! Kilka myszek siedzących niedaleko zwróciło ku nim głowy zaciekawione. Jakaś myszka szepnęła coś do drugiej. Nie spuszczały oczu z Lectral. -Najpierw trzeba naprawić ciebie. – stwierdziła z przekąsem Gruuba. Pomogła jej wstać i przytrzymała ją by nie upadła. Lectral jednym płynnym ruchem wyjęła z torby diament i przypięła go sobie do ogona. -Ona nie może walczyć w takim stanie, a co dopiero ratować waszych przyjaciół! – zaprotestował Fear. W tym momencie z tłumu gapiów wyszły trzy myszy. Jedna cała czarna, z czarnymi włosami i kłami wystającymi z pyszczka. Druga biała, w okularach, krawacie i szaro-białych włosach. I trzecia, również biała, ubrana w pstrokaty hełm, zieloną chustkę. W łapce dzierżyła kostur. -Chyba przydałaby się wam pomoc. – powiedziała trzecia mysz. – Jestem Tombard. Czarna mysz ukłoniła się z uśmiechem. -Dafuq do usług. – spojrzał na Gruubą z dziwnym wyrazem twarzy. Myszka z szaro-białymi włosami dygnęła uprzejmie. Emanowała od niej jakaś niewyjaśniona aura, trzymająca wszystkich w ryzach. - Na imię mam Noora. – Przedstawiła się. Spojrzała wyczekująco na Toma. Od tylko odchrząknął i stuknął kosturem o ziemię. -Chcemy wam pomóc. Może nie wyglądamy na jakichś doświadczonych wojowników, ale pozory mylą. – w jego oczach pojawił się łobuzerski błysk. – Jestem druidem. Mogę cię uleczyć. – zwrócił się do Lectral. Ona troszkę zaskoczona jedynie skinęła głową. Tombard podszedł do niej i stuknął ją kosturem w głowę, potem w pierś. Otoczył ją niebieski obłok i po chwili była zdrowa. -Bolało. – mruknęła do siebie i dodała nieco głośniej. – Dziękuję. -Nie ma za co. – zbył podziękowania ruchem ręki. – Ponoć wasi przyjaciele zostali uprowadzeni. Lec i Gruuba wymieniły znaczące spojrzenia. Lectral odwróciła się przodem do wejścia jaskini. -Tak, to prawda. Musimy ich uratować, ale nie wiem jak zrobię to bez maski... Noora podeszła do niej i wręczyła jej białą łuskę. Przedmiot był bardzo podobny do mgły, ale nie rozwiewał się przez dotyk-To jest łuska tego smoka, który odwiedza was w snach. Spotkałam go w moim, kazał ci to przekazać. Lectral ścisnęła łuskę w łapce. Następnie rozwarła palce i dar od smoka zaczął rosnąć. Pokryły go osobliwe znaki, otoczyła go mała mgiełka. Z boków wyrosły pióra. Mniej więcej po paru sekundach w łapkach naszej bohaterki spoczywała nowa maska. Włożyła ją bez zastanowienia na twarz. Źrenice oczu od razu się zwęziły, a na plecach wyrosły skrzydła. Kilka myszek westchnęło z zachwytu. -No to chyba możemy ruszać. – zaśmiał się Dafuq. Ruszył w stronę wyjścia. Zanim zniknął w tunelu odskoczył do tyłu jak oparzony. Z ciemnej pustki biegnącej na zewnątrz wypełzł różowy wąż, taszczący na grzbiecie uzbrojoną myszkę. Wąż wysunął język. Potem jego głowa wystrzeliła do tyłu i przypadkowa, nieszczęsna myszka zniknęła w jego przełyku. Inne zaczęły krzyczeć przerażone i pchać się do drugiego wyjścia z jaskini. Jednak z ich ostatniej drogi ucieczki wypełzł drugi wąż. Kolejne myszy skończyły swe żywota. -Musimy coś zrobić! – Fear próbował przekrzyczeć wrzaski innych myszy. Gruuba założyła swoją maskę i stanęła obok Lectral. -Mam pomysł. – Tombard wskazał na jeden z kątów groty. – Tam są beczki. Gdy się w nie rzuci czymś ciężkim, wybuchają. Można by je ustawić przy wyjściach. Trzeba tylko odciągnąć innych w bezpieczne miejsce. -A czy wybuchy nie naruszą sklepienia? – zapytała zaniepokojona Lectral. -Nie powinny. – uspokoił ją. – Dobra. Ja i Dafuq zajmiemy się ustawianiem. Noora i Fear zagonią myszy w bezpieczne miejsce, a wy. – wskazał na Lectral i Gruubą. – Zajmiecie się tymi wężami. Nikt nie miał nic do gadania. Każdy skoczył w wyznaczonym kierunku. Fear wraz z Noorą zagonili myszy w głąb jaskini. Lectral i Gruuba po krótkiej walce zabiły zarówno żołnierzy jak ich wierzchowce. Wrzuciwszy ścierwa do tunelu pozwoliły Tomowi i Dafuq’owi ustawić beczki. Na końcu tunelu już majaczyły ślepia następnych przeciwników. Dziewczyny zaczęły pomagać przy ustawianiu broni. Wokół tego wszystkiego panował jeden wielki chaos. Myszowcy* jakimś cudem dali się obłaskawić i teraz patrzyli wielkimi oczami na poczynania naszych bohaterów. -Chyba wystarczy. – powiedział Tom ocierając pot z czoła. – Wszyscy się cofnijcie i weźcie jakieś duże kamienie. Nie za duże, musicie dać radę je unieść. – to powiedziawszy cofnął się trochę i wziął kamień wielkości piłki do ręcznej. Wszyscy poszli w jego ślady. Każdy dzierżąc swój kamień czekał na znak. Gruuba i Lectral stały oparte do siebie plecami, gotowe rzucić pocisk w przeciwne wejścia do ich bazy. -Na trzy. – zarządził Tom. – Raz.. Dwa..TRZY! Kamienie poszybowały w powietrzu i uderzyły w beczki. Przez chwilę nic się nie działo ,ale potem jaskinię wypełnił głośny huk i światło. Wybuch podążył w stronę tunelu, paląc każdego nieszczęsnego żołnierza i węża. Trwało to zaledwie minutę. Potem nastała cisza. Wszyscy wpatrywali się w dwa wejścia. Nagle pojedynczy myszowcy zaczęli klaskać, reszta się do nich dołączyła. Uniosły się wiwaty i oklaski, każdy z osobna wiwatował na cześć sześciu myszek. - Pierwsze zagrożenie mamy za sobą. – westchnęła z ulgą Lectral. – Teraz trzeba się rozprawić z Królem Preclem. -Dlaczego Preclem? – zapytał zdziwiony Dafuq. - Ponoć jego ogon jest w kształcie precla – powiedziała i ruszyła przed siebie. ------- Przepraszam, troszkę nie wyszło, bo pisałam mimo złego nastroju ^^; I troszkę się wszystko zlało, gdyż pisałam w Wordzie.. No, ale cóż bywa. Dzisiaj może kolejny rozdział! |
Ukemochi « Citoyen » 1387986120000
| 0 | ||
Super piszesz!*-* Już czytam 9 rozdział :) . Mogłabym wystąpić? |
Tombard « Citoyen » 1387987320000
| 0 | ||
Podoba mi się,nic dodać,nic ująć. :] |