×

Langue

Fermer
Atelier 801
  • Forums
  • Dev Tracker
  • Connexion
    • English Français
      Português do Brasil Español
      Türkçe Polski
      Magyar Română
      العربية Skandinavisk
      Nederlands Deutsch
      Bahasa Indonesia Русский
      中文 Filipino
      Lietuvių kalba 日本語
      Suomi עברית
      Italiano Česky
      Hrvatski Slovensky
      Български Latviešu
      Estonian
  • Langue
  • Forums
  • /
  • Transformice
  • /
  • Fanarts
  • /
  • Fanfiction
  • /
  • [Ukończone] [Fanfiction] Mechaniczny Szaman
« ‹ 20 / 21 › »
[Ukończone] [Fanfiction] Mechaniczny Szaman
Nullalkeed
« Consul »
1475214120000
    • Nullalkeed#1259
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#381
  0
Aaaaaaaa w koncu
Prith
« Censeur »
1475264040000
    • Prith#2207
    • Profil
    • Derniers messages
#382
  0
Zyjeeesz
I widze ze nie wyszlas z wprawy w byciu Polsatem, gjub
Agamyszka
« Citoyen »
1475520540000
    • Agamyszka#0000
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#383
  0
Boszka a dit :
Jak zwykle przyjemnie czyta, oraz czekam na dalsze^^'
Przy samym początku taki błąd:
(...) mając pustkę wokół się.
(...) dostała, i które znała.

Dziękuję za korekty! c:


nullalke a dit :
Aaaaaaaa w koncu

krzykozgonka a dit :
Zyjeeesz
I widze ze nie wyszlas z wprawy w byciu Polsatem, gjub

Ja żyjęę!
Polsatem? o:

Właśnie siedzę i rozkminiam, jak rozłożyć na rozdziały ostatnie sceny ff i nad jakimś plot twistem. Także no. Na następny rozdział będziecie czekać krócej, słowo. XD Wzięłam się za siebie i do pracy
Agamyszka
« Citoyen »
1482169380000
    • Agamyszka#0000
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#384
  0
#AgaWciążŻyje
Żyje, ale nie dawała znaku życia... z pewnych względów. Ale hej, jestem, przepraszam za JESZCZE DŁUŻSZE czekanie. No ale są rzeczy, których człowiek nigdy nie przewidzi... *westchnięcie*
Anyway, nie marnowałam całkowicie tego czasu. Napisałam kolejny rozdział, postarałam się, aby był dłuższy.
Już niewiele tych rozdziałów do końca. Chlip. *Ociera łzę*
Raz jeszcze przepraszam, miłego czytania i niech żyje Rebelia!

--

ROZDZIAŁ 54

Flagi łopotały na wietrze, szarpane na prawo i na lewo. Ziemia była sucha i spękana, a chmury kłębiły się na niebie złowróżbnie.
Namioty i prowizoryczne obozy stały wszędzie wokół. Posłańcy biegali w tę i z powrotem z rozkazami. Młoty kowalskie opadały z charakterystycznym metalowym dźwiękiem. Panował ogólny ruch i rozgardiasz tysięcy gardeł, tysięcy osób, tysięcy żyć. Mechaników. Zwykłych myszy. Nawet Władców Wiatru i Duchownych Przewodników.
A na samym środku tego zgiełku płonęło intensywnie ognisko. Płomienie pożerały łapczywie drewno.
Stary przesąd Mechaników mówił, że jeśli na czas trwania bitwy ognisko będzie płonąć, ich strona zwycięży, co będzie symbolizować przychylność boga Ognia. Jeśli zgaśnie, szala zwycięstwa przechyli się na stronę przeciwników.
Aga zastanawiała się, czy jakikolwiek przesąd będzie w stanie im pomóc.
Właśnie skończyła wyczerpujący trening, w czasie którego dzieliła się swoim doświadczeniem z młodszymi, utalentowanymi weteranami. Gdziekolwiek się nie pojawiała, dawała nadzieję walki. Pokrzepiała serca. W końcu widok samej vanyan soldy pozwalał wierzyć, że zwyciężą. Jakże mogli przegrać z niemalże boginią u ich boku? Niezachwianą, potężną, nie wątpiącą.
Mechaniczka miała ochotę się roześmiać.
Przecież także była myszą. Ona też się bała. Targały nią chwilę wątpliwości. Bała się, że nie podoła zadaniu. Że Władcy Wiatru ich zmiażdżą.
Nie mogła się nie bać na myśl o ich przywódcy. Kevath. Półbóg. Potężny.
Co oni uczynili, żeby porwać się na taką siłę?
Postanowiła odpychać wątpliwości jak najdalej od siebie. Ruszyła przez obozowisko, pole namiotów, aż dotarła prawie na same tyły. Tu wznosił się większy od innych, przestronniejszy. Należał do niej, a inne wokół do pozostałych ważnych osób.
Cisnęła zbroję na bok. Nie męczyła się od jej ciężaru, ale czuła się uwięziona w metalowej puszce.
Chwyciła Speriona, swój miecz, przejechała czułym gestem po jego rękojeści i zaczęła go starannie polerować. Następnie chwyciła łuk, naoliwiła go, wymieniła cięciwę. Upewniła się też, że nie brakuje jej strzał.
Po tym zdjęła ją bezczynność. Nie wiedziała, ile potrwa.
Odkąd padł rozkaz o wyjściu na powierzchnię i gotowości do bitwy, nie miała prawie chwili wolnej. Każdy wiedział, że ten moment prędzej czy później nadejdzie, ale i tak nie dało się powstrzymać emocji. To stało się naraz takie realne. Ich rebelia. Naraz miał się dokonać najwyższy symbol buntu.
Nie wiedzieli, co dalej, ale byli przepełnieni nadzieją. Po raz pierwszy ich wolność była tak blisko, na wyciągnięcie łapki.
Trochę ją to przerażało.
Przynajmniej wybrali strategiczny punkt. Obóz rozbito daleko od pogorzeliska po ich dawnym miejscu, na rozległym, płaskim terenie. Od wschodu wznosiły się szczyty, dlatego jedyną drogą dla nadchodzących stanowił zachód i północ, tam zaś teren nieznacznie się obniżał. Próbując do nich dotrzeć, musieli pokonać wzniesienie. Oczywiście, że Mechanicy przewidzieli fakt, iż wrogowie posiadali skrzydła, co stanowiło ich główny atut. Nie mieli jednak zamiaru podejść się z powietrza. Byli sprytni. I pełni determinacji.
Oczywiście ta chwila wypoczynku nie była długa. Już wkrótce stawiła się na kolejnej naradzie. Sztuka wojenna, jak to określiła flegmatycznie Weronika. Aga jednak nie byłaby taka pewna, czy nazwać to sztuką.
Głosy rozchodziły się echem. Mapa przed nimi, dowódcami i najważniejszymi Mechanikami, ukazywała wszystkie punkty strategiczne i ich położenie. Skoro Skrzydlaci nadchodzili z północnego-zachodu, musieli obstawić większość wzgórza. Podzielili wojsko na kilka flanek, a w obozie zorganizowali prowizoryczny szpital polowy, gdzie Władcy Wiatru mieli teleportować się z rannymi.
Statystyki przygniatały Mechaniczkę. Trudno było uwierzyć, że liczby, którymi operowali, oddziały, które rozstawiali, składały się z prawdziwych żyć. Z osób, które wezmą udział w bitwie. Nie chciała tego tak bardzo.
,,Teraz cię wzięło na pacyfizm?” Odezwał się jakiś ponury głos w jej głowie.
Gdy omawiali swój udział w natarciu, doszło do sprzeczki.
- Chyba nie myślisz, że pozwolę ci walczyć w pierwszym szeregu? - Prychnął Patkall. Adze aż zjeżyła się sierść ze złości.
- A w którym? Ostatnim? Bocznym? A może mam być personelem medycznym? - Jej odpowiedź ociekała sarkazmem ze wszystkich stron.
- Nie rzucimy cię na sam przód walki!
- To może mnie w ogóle nie rzucajcie do walki? Co z tego, że jestem Wojowniczką? Że według przepowiedni mam POPROWADZIĆ Mechaników, a nie kryć się za ich plecami?!
- Patkall... - zabrała cicho głos przywódczyni Obozu. - Ona ma rację.
- Ale tu chodzi o jej bezpieczeństwo! - Władca Wiatru uniósł łapki w obronnym geście. Agamyszka roześmiała mu się w twarz.
- Bezpieczeństwo na wojnie?
Gorzkie i frustrujące godziny mijały, ale Wojowniczka postawiła na swoim; pójdzie na czele. Bez względu na wszystko.
W końcu wyszła stamtąd, czując powiew nocnego nieba na twarzy.
Wojna, wojna, wojna. To słowo się nie powtarzało. Dopracowali już wszystko. Każdy szczegół. Szykowali się tak wiele lat dzięki Przepowiedni. Potem szykowali się, gdy moc Agi ujawniła się. Szykowali się, gdy wybuchł bunt. Szykowali się, gdy Władcy Wiatru ich zaatakowali. Szykowali się teraz.
Byli już gotowi.
Teraz w pełni zdała sobie z tego sprawę. Bitwa nadejdzie jutro, może pojutrze. Ale nadejdzie. Nie było już co do tego pewności. Wcześniejsze rzeczy – treningi, potyczki, pojedyncze walki – miały ją przygotować. Teraz nadchodziło ostateczne.
Z westchnieniem wpadła do swojego namiotu. Odkryła, ku zdziwieniu, że siedzi już w nim Serozjadka.
- Co, dłużej się nie dało? - Burknęła lotniczka na powitanie.
- Sero! - Krzyknęła Aga i, nie mogąc się powstrzymać, przytuliła ją.
- Gdzie z łapami, Mechaniczko?! - Zaśmiała się mrukliwa Władczyni Wiatru.
Śmiały się przez chwilę, ale w końcu spłynął na nie bardziej ponury nastrój.
- Nie masz jakichś zadań? Prawie każdy teraz ma ręce pełne roboty – spytała Aga.
Odpowiedziało jej wzruszenie ramionami: - Nie. Raczej nie. Dokonałam ostatecznego przeglądu mojego samolotu. Jutro zaczynam znów patrol. To dobra maszyna. A Shayilo jeszcze nie wróciła. - Władczyni Wiatru przeskakiwała z jednej informacji do drugiej. Agamyszka kiwała głową ze zrozumieniem.
Po jakimś czasie do namiotu wślizgnęli się pozostali członkowie jej drużyny; przygnieceni myślą o wojnie, spragnieni towarzystwa przyjaciół. Usiedli blisko siebie, rozmawiając ściszonym szeptem. Nie pojawił się jedynie Patkall. Mechaniczka wciąż miała mu za złe nadopiekuńcze zachowanie, tak bardzo niedorzeczne w tej sytuacji, a on pewnie zdawał sobie z tego sprawę.
Wkrótce, skuleni w swoich śpiworach, zasnęli, jeden obok drugiego. Ale zanim zapadli sen, Aga usłyszała pełen sprzecznych uczuć szept Serozjadki:
- Proszę, niech żaden z was nie zginie.


* * *


Świt rozpalał się na niebie intensywnymi barwami czerwieni, kiedy samolot krążył w powietrzu, przecinając chmury. Pilotka bacznie rozglądała się dookoła, mrużąc oczy, pragnące jeszcze snu. Czuła się jednak szczęśliwa, zamknięta w metalowej maszynie, ukojona terkotaniem jego silnika, nawet o tak potwornie wczesnej porze.
Gdy jednak jej zmysł podpowiedział jej, że coś jest nie tak, gdy ujrzała ten widok na własne oczy, natychmiast zapomniała o śnie. Zapomniała właściwie o wszystkim innym.
Serozjadka powróciła gorączkowo do rozbitego obozu.
Już wkrótce jej wieści obudziły najważniejsze głowy Mechaników, najważniejszych dowódców, Wojowniczkę, żołnierzy, a wreszcie i cywili. I tak oto dwa słowa poniosły się echem wśród wszystkich Rebeliantów, zrywając na równe nogi, przyśpieszając bicie serca i podrywając do stanu gotowości:
Władcy Wiatru nadchodzili.
Nullalkeed
« Consul »
1482256980000
    • Nullalkeed#1259
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#385
  0
MOJBOZEAGAMYSZKAWROCILAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
brb przeczytam rozdzial ;- )


aaaaaa chce bitwe juz

Dernière modification le 1482257460000
Prith
« Censeur »
1482344100000
    • Prith#2207
    • Profil
    • Derniers messages
#386
  0
Dalej jestes swietnym Polsatem
Czekam na kolejny rozdzial
Pls
Bo przeloze premiere 2 sezonu u siebie ><
Agamyszka
« Citoyen »
1482489240000
    • Agamyszka#0000
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#387
  0
nullalke a dit :
MOJBOZEAGAMYSZKAWROCILAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
brb przeczytam rozdzial ;- )


aaaaaa chce bitwe juz

Aaa dziękuję już niebawem C:


Ins4niity a dit :
Dalej jestes swietnym Polsatem
Czekam na kolejny rozdzial
Pls
Bo przeloze premiere 2 sezonu u siebie ><

Jezu nie.
Nie.
Nie wolno.
Jak to zrobisz to ee...
Eee...
Nie wiem, co, ale coś zrobię >:C
Prith
« Censeur »
1482490680000
    • Prith#2207
    • Profil
    • Derniers messages
#388
  0
Agamyszka a dit :
nullalke a dit :
MOJBOZEAGAMYSZKAWROCILAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
brb przeczytam rozdzial ;- )


aaaaaa chce bitwe juz

Aaa dziękuję już niebawem C:


Ins4niity a dit :
Dalej jestes swietnym Polsatem
Czekam na kolejny rozdzial
Pls
Bo przeloze premiere 2 sezonu u siebie ><

Jezu nie.
Nie.
Nie wolno.
Jak to zrobisz to ee...
Eee...
Nie wiem, co, ale coś zrobię >:C

Za pozno
Juz jest XD

Masz nie zabijac Eli
Agamyszka
« Citoyen »
1485470880000
    • Agamyszka#0000
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#389
  0
Uwaga, Rozdział 55 nadchodzi!
Tego zwrotu akcji się na pewno nie spodziewaliście.
Trochę bolesne, bo zdałam sobie sprawę, jak bardzo zbliża się końca ten ff. ;--;
I chciałam też wspomnieć, że 15 stycznia minęła 3 rocznica powstanka tego ff. Najlepszego, Mechaniczny Szamanie!
Przed końcem jednak gwarantuję wam rollercoaster emocji. I miłego czytania jak zawsze!

+ Ogłoszenie parafialne, zapraszam po więcej mojej twórczości pisarskiej na Wattpada. Jak na razie jest książka oneshotów, ale mam w planach coś więcej. Polecam › ThreeGaysGrace (piszę tylko po angielsku!).

--

ROZDZIAŁ 55

Połyskująca błękitno-biała fala niosąca za sobą lęk. Tak Aga mogła opisać zbliżającą się armię Władców Wiatru. Powietrze było ciężkie i przesiąknięte od ich magii. Niewiarygodna potęga żywiołu.
Gdy tylko Serozjadka ogłosiła wieść, zapanowała panika, zgiełk, ostateczne, rozpaczliwe przygotowania, aż w końcu… spokój i oczekiwanie na to, co nadejdzie.
Aga, przedzierając się między tłumem do swojego namiotu, słysząc szczęk broni, widząc formujące się armie, zaczęła myśleć o tym, jak wszystko to się potoczyło. I to zanim jeszcze się pojawiła.
Najpierw była Przepowiednia. Potem formujący się powoli ruch Rebeliantów, wierzący w jej słowa, czekający aż Wojowniczka nadejdzie. Wraz z jej pojawieniem się, bunt Mechaników przybrał na sile. Potem Obóz Mechaników, który po jej przybyciu rozpoczął ostateczne przygotowania, w których Aga także brała udział. Zbombardowanie. Wypowiedziana wojna, która sprawiła, że widmo wojny spojrzało im prosto w oczy. A teraz byli tutaj, bliżej ostatecznego końca, niż kiedykolwiek.
Mimowolnie Mechaniczka zadrżała.
Mówiono jej to od samego początku, gdy odkryła swoją moc. Że będzie musiała stanąć do walki. Trenowała niemal codziennie. Minęło kilka miesięcy, odkąd przyzwyczaiła się do tej myśli.
Lecz ona wciąż uderzała w nią z całą mocą.
Próbowała nie wierzyć w przepowiednię śmierci, która na niej ciążyła. Próbowała odepchnąć tę myśl.
W namiocie już czekał na nią Patkall, z dziwnym błyskiem w oku, jasnymi włosami rozsypanymi w dzikiej burzy i pełnym uzbrojeniu. Wymienili spojrzenia.
- A więc to już… - szepnęła cicho Aga, chwytając się za ramiona.
- Czas mija szybko Ago - westchnął Władca Wiatru. Mechaniczka podeszła i usiadła obok. Jej opiekun zaoferował pomoc w ubraniu zbroi.
Najpierw skórzany napierśnik, gdyż metal zbyt bardzo by jej ciążył. Naramienniki. Wysokie buty. Skórzane rękawice. Jej wierny miecz, Sperion, przypasany do pasa. Powiodła łapką po runach, wypisanych na nim. I na samym końcum, hełm, jej symbol.
Siedzieli w komfortowej ciszy, pocieszeni własną obecnością, aż Patkall odezwał się po raz kolejny:
- To był długa droga, nieprawdaż?
Wojowniczka pokiwała głową, wiedząc, o co mu chodzi.
- Bardzo długa. A zaczęła się od tego, że przyrżnąłeś mi w łeb!
Zaśmiał się.
- Zasłużyłaś. Byłaś wtedy taka… rozpuszczona? Zbuntowana? Potem dorosłaś. Zmężniałaś. Stałaś się bardziej odpowiedzialna. I poważna.
- To przez ciebie. Twoja obecność zabiła całe szczęście we mnie - dogryzła mu.
Gdzieś zza namiotu zabrzmiały krzyki. Potem do środka wparowała [utl=http://imgur.com/gBcWl6Z]Boszka[/url]. Ubrana była w prostą zbroję, miała u pasa miecz, niesforne włosy spięła w kok. Oczy miała szeroko otwarte. Tuż za nią weszła podobnie wyglądająca Lectral.
- Już są. Są na horyzoncie! - krzyknęła pierwsza z nich i podbiegła do Agi. - Wszystkie wojska zostały już rozstawione. Główna, najbardziej wysunięta na zachód flanka. Najliczniejsza, północna. I formacja łuczników usytuowana na wzgórzu… - przysunęła się jeszcze bliżej myszki, mówiąc teraz o wiele ciszej: - Boję się.
- Wszyscy się boimy - rzekła Aga, przełykając ślinę, postępując krok naprzód. Trójka jej towarzyszy spojrzała na nią z wyczekiwaniem.
- Jesteś gotowa? - spytała Lectral.
Przez umysł Mechaniczki przebiegła kłótnia z myszką lodu, gdy ta zarzucała jej, że nie potrafi się pogodzić z rolą przywódczyni rebelii. Że jest nieodpowiedzialna.
Tak wiele się zmieniło.
- Gotowa.
Wszystko, co stało się potem, było niczym trans dla Wojowniczki. Zmyło się w jednokolorową plamę lęku.
Wszystkie siły, jakimi dysponowali Mechanicy. Ustawieni w szeregach, skrzydłach bojowych, gotowych do walki. Prowizoryczny szpital polowy z samego tyłu. Tombard, który miał zamiar pomagać rannym w bitwie, jako jeden z niewielu obdarzony tu mocą Duchownego Przewodnika, życzący jej powodzenia. Iskra w oczach byłej miłości, która niemal złamała Adze serce, więc nie mogła się powstrzymać od przytulenia go mocno. Pozostali przyjaciele, którym spojrzała w oczy, mając nadzieję, że dożyją następnego dnia.
Serozjadka, mająca toczyć bitwę za sterami samolotu, z hardym błyskiem w oku.
Boszka, walcząca w tylnej flance, stojąc i dumnie unosząc podbródek, z lekkim uśmiechem, mówiącym: dam radę.
Lectral, w zachodniej flance, polerująca swój miecz, nucąc słowa jedynie jej znanej pieśni pod nosem.
Patkall, mający toczyć bitwę u jej boku, klepiąc ją po ramieniu, z niepokojem jednak w oczach. Niepokojem o życie Mechaniczki.
Aga mogła mieć jedynie nadzieję i modlić się w ciszy, że Eli była bezpieczna.
I na końcu… tysiące Mechaników i zwykłych myszy. Głównie jednak przedstawiciele rzekomo najsłabszej rasy. Rzekomo dzikusy. Stojący tutaj, w swojej pełnej potędze, ramię w ramię, pełni nadziei. Przepowiednia, ta jedyna Przepowiednia doprowadziła ich tutaj. Jak dotąd nie omyliła się. Mechanicy mają zwyciężyć. Odzyskać równość. Mieli swoją legendarną vanyan soldę.
Aga była tą vanyan soldą.
I w tym momencie, stojąc pośród nich wszystkich, widząc falę nacierających Władców Wiatru, czując wir powietrza, poczuła się nią naprawdę. Z całego serca i po raz pierwszy.
Rozwinęła skrzydła i pofrunęła w górę nad nich wszystkich.
- Mechanicy, zwykłe myszy! Wszystkie istoty, które stoją tu dziś w pełnym uzbrojeniu, przeciwko tyranii ras, zwłaszcza Władców Wiatru, którzy zepchnęli nas w bok, pragnąc wszystkiego tylko dla siebie, pragnąc nas zniszczyć. Dzień, w którym uświadomiliśmy sobie, że jesteśmy równie potężni, co oni, był dniem, w którym postanowili nas zgładzić. Nie możemy się jednak poddać. Przez wzgląd na to, kim jesteśmy, przez wzgląd na naszą wolę walki! Przetrwamy, płonąc jasnym płomieniem! Naszym płomieniem! Walczmy do ostatniej kropli krwi, bo zwycięstwo jest przed nami! Niech żyją Mechanicy! - Wzmocniony magią głos Agi przebijał się przez głosy tłumu, przez szczęk broni, docierał nie tylko do uszu, do serc.
Uniosła miecz. Wycelowała nim w przód. Opuściła go.
Wszyscy powtórzyli ten gest.
- Jestem z ciebie dumny, Ago - wyszeptał do siebie Patkall.
Powietrze zadrżało. Nieustępliwa potęga Władców Wiatru zbliżała się w ich stronę. Idealnie zorganizowane wojsko, a wśród nich doskonale wyszkoleni skrzydlaci, żądni ich krwi. Broń lśniła w słońcu, i choć był ciepły poranek, wszystkich przeszło zimno.
- Łucznicy! - Krzyk jednego z dowódców rozdarł powietrze.
Cięciwy napięły się, gotowe do zasypania przeciwników deszczem strzał.
Ci najbardziej zbliżeni do nadchodzącej armii unieśli broń i przygotowali magię.
Aga zawisła w powietrzu, a dzikie, czerwone iskry wraz z ogniem buchały z jej łapek.
Na sekundę poczuła się bardzo lekka. Jakby jej dusza zniknęła z tego miejsca. Obraz przed oczami rozmył się; miast pola bitwy ujrzała rozległą komnatę i wiecznie płonący ogień. Zamrugała lekko, widząc twarz bogini wiatru przed nią; smutną. Boga ognia, unoszącego topór. Boga ziemi, kręcącego głową. Boginię wody, płaczącą lekko.
Powodzenia, moja córko., zabrzmiał w jej głowie szept.
Potem powróciła z powrotem do ich świata.
To już teraz.
To już ten moment.
Armia przeciwko armii.
Wiatr przeciwko ogniowi.
Zapikowała w dół, ściskając mocniej Speriona, frunąc na czele swego wojska, które ruszyło przeciwko Władcom Wiatru. Magiczna bariera odpychała sypiące się kule. Krzyki wypełniły powietrze.
A potem dwie potęgi starły się ze sobą.
Nie zdołała jednak ujrzeć tego momentu.
W momencie gdy była gotowa do walki, gdy jawił się przed nią pierwszy przeciwnik, coś szarpnęło jej wnętrznościami. Wybuchła przed nią niewyobrażalna biel. Straciła władzę nad własnym ciałem, rzucanym, jak szmacianą laleczką.
Wszystko utonęło w bieli.
Nie mogła oddychać.
Nie była już w powietrzu. Klęczała na ziemi i powoli odzyskiwała świadomość. Rozejrzała się niepewnie wokół, ze zdumieniem zdając sobie sprawę, że nie toczy się żadna bitwa. Nie było wojsk. Nie było nikogo. Tylko rozciągająca się w nieskończoność łąka białych kwiatów i niebo tego samego koloru.
Wstała niepewnie, czując, jak przepełnione magią jest to miejsce.
- Gdzie ja… Cholera, gdzie ja jestem? - spytała samej siebie.
- Witam - zamruczał w odpowiedzi głos. Głos, którego się zupełnie niespodziewała.
Przywódca Władców Wiatru.

Dernière modification le 1485471060000
Prith
« Censeur »
1485506280000
    • Prith#2207
    • Profil
    • Derniers messages
#390
  0
SENPAJU!!!!1!11!oneone
Ty żyjesz!!!!!
Rozdział bardzo mi się podoba, ciekawi mnie bardzo co się stało z Aga x_x Oby wygrala D:
A te białe kwiaty z białym niebem to chyba ode mnie wzięłaś? :D
Agamyszka
« Citoyen »
1485520080000
    • Agamyszka#0000
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#391
  0
Ins4niity a dit :
SENPAJU!!!!1!11!oneone
Ty żyjesz!!!!!
Rozdział bardzo mi się podoba, ciekawi mnie bardzo co się stało z Aga x_x Oby wygrala D:
A te białe kwiaty z białym niebem to chyba ode mnie wzięłaś? :D

Nop, być może czytałam i to zakodowałam, ale w czasie pisania myślałam bardziej o mandze Olimpos, chociaż tam nie było białego nieba, tylko nocne. Ale tak jakoś wyszło
Nullalkeed
« Consul »
1485729180000
    • Nullalkeed#1259
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#392
  0
Czuje sie zle z mysla iz dopiero teraz to zobaczylam. Uhh, musze w koncu dac do ulubionych!
Rozdzial jest GUAHHHH! Te opisy mnie powalaja na ziemie i sie smieja w twarz, bo bede musiala czekac na wiecej. Grrrr. Ciekawi mnie
ROZDZIAL
dlaczego Przywodca Wiatru wezwal Age w takim momencie..! I dlaczego ja wezwal. Nosz. Dlaczego ty to nam robisz :( Chce sie w koncu dowiedziec
. Ogolem czekam na nastepny rozdzial ♡
Agamyszka
« Citoyen »
1485771540000
    • Agamyszka#0000
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#393
  0
Nullalke a dit :
Czuje sie zle z mysla iz dopiero teraz to zobaczylam. Uhh, musze w koncu dac do ulubionych!
Rozdzial jest GUAHHHH! Te opisy mnie powalaja na ziemie i sie smieja w twarz, bo bede musiala czekac na wiecej. Grrrr. Ciekawi mnie
ROZDZIAL
dlaczego Przywodca Wiatru wezwal Age w takim momencie..! I dlaczego ja wezwal. Nosz. Dlaczego ty to nam robisz :( Chce sie w koncu dowiedziec
. Ogolem czekam na nastepny rozdzial ♡

Dziękuję, dziękuję ci bardzo <3 Twoje komentarze nigdy nie zawodzą w wywołaniu mojego uśmiechu
Wezwał ją...bo to Aga. Teraz wreszcie ma szanse zniszczyć ją i, co za tym idzie, wygrać bitwę
Już niebawem się dowiecie ; )
Agamyszka
« Citoyen »
1500306240000
    • Agamyszka#0000
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#394
  1
Hejka!
Myślicie, że naprawdę zostawię ten fanfik nieskończony?
Nawet drobne kryzysy, z którymi się musiałam zmagać przez te pół roku ciszy, nie powstrzymają mnie od skończenia Mechanicznego Szamana.
Wrzucam dwa rozdziały w przeprosiny.
Mam nadzieję, że wybaczycie i że zrozumiecie. I że ktoś z was jeszcze chce czytać. >3<

--

ROZDZIAŁ 56

Kroczył w jej stronę, uśmiechając się niczym drapieżca.
Aga podskoczyła i odwróciła się w jego stronę, zaciskając mocniej łapki na mieczu. Postać jednak nie przypominała znanego jej dotąd Przywódcy Władców Wiatru. Był... był inny.
Nie nosił maski, ani hełmu. Jego włosy i futro nie miały szarego koloru. Było białe, tak jak burza jego dzikich loków. Nawet twarz miał inną. Piękną, lecz w tym pięknie było coś zabójczego. Białka przybrały barwę fioletu. Podobnie jak ona, miał miecz i zbroję.
Mechaniczka zjeżyła się, odruchowo wznosząc przed sobą barierę, oddzielając się od przeciwnika.
Śmiech.
- Nie ma czego się obawiać. Nie musisz ze mną walczyć.
Szedł powoli przez kobierce białych kwiatów.
- Bo i tak przegrasz.
Wojowniczka oddychała szybko, próbując pojąć umysłem wszystko, co się zdarzyło. Przecież jeszcze parę sekund temu była tam, pośród całej armii, gotowa do starcia... a teraz nagle znalazła się tutaj. Mierząc z Kevathem. Jej największym przeciwnikiem, największym przerażeniem.
- Gdzie ja jestem? Co z bitwą? - nie oczekiwała na to odpowiedzi mimo wszystko. Spojrzała na nienawiścią na Przywódcę Władców Wiatru.
- To jest miejsce pomiędzy czasem i przestrzenią. Oh, i nie martw się, bitwa wciąż się toczy. Bez naszego udziału. Co prawda wiele osób pewnie będzie spłoszonych zniknięciem ich Wojowniczki, ale wciąż przystąpią do dzielnej walki. Jakże odważne z ich strony – odparł jej przeciwnik ze stoickim spokojem w głosie.
- W takim razie dlaczego ty też nie walczysz?
Kevath podszedł blisko, bardzo blisko niej, tak, że znaleźli się zaledwie kilka centymetrów od siebie.
- Bo najważniejsza walka toczy się między nami.
Agamyszka zrozumiała wszystko.
Zrozumiała to, co Przepowiednia mówiła, zrozumiała, że ostateczna bitwa z Władcami Wiatru miała odbyć się tak naprawdę między nią, a Przywódcą. Ucieleśnieniem całej ich potęgi. Że cała wojna prowadziła do tego momentu.
Obnażyła miecz z warknięciem.
- Możesz być półbogiem. Możesz być kimkolwiek chcesz. Ale i tak ci się nie poddam.
Kevath potrząsnął głową, rozsypując bujne loki dookoła. - Godne podziwu.
Aga nie chciała jeszcze atakować. Nie była pewna, co ten zrobi.Wolała oszczędzać siły. Krążyli wokół siebie jak zwierzęta, oceniając siłę przeciwnika, a Mechaniczka modliła się cicho za swoich towarzyszy, błagała, aby przeżyli tę bitwę.
Jej przeciwnik machnął znienacka łapką w powietrzu; pojawił się w niej duży miecz dwuręczny kuty z fioletowego metalu.
- Brekkenanm, łamacz dusz. - Kolejny drapieżny uśmiech. - Ta broń samych bogów będzie miała teraz zaszczyt odebrać życie tobie.
Wojowniczka poczuła nagle siłę i determinację wszystkich Mechaników, zwykłych myszy oraz jej przyjaciół stojących ramię w ramię w bitwie. Nie było jej przy nich, ale czuła ich siłę, miała przy sobie ich wsparcie - i po raz pierwszy naprawdę uwierzyła w zwycięstwo. Zacisnęła mocniej łapki na Sperionie.
A potem dwie siły starły się ze sobą.

* * *

Boszka odpierała cios za ciosem, niestrudzenie idąc naprzód. Dwie armie zderzyły się już ze sobą i wymieszały w bitewnym zgiełku. Już wkrótce - tak jak wszyscy się spodziewali - pierwsza flanka się przełamała i Władcy Wiatru przedarli się na tyły.
Myszka była przerażona. Fakt, że będzie musiała odbierać życia, napawał ją bezgranicznym strachem, zwłaszcza, że teraz dopiero dotarło to do niej. Bała się też śmierci… bała się tak bardzo.
A potem wszystko zniknęło, jakby ucięte nożem, bo gdy przystąpili do walki, w głowie słyszała już tylko te słowa Agi, mówiące jej, że trzeba być silnym. Albo ona, albo oni. Żadnych innych odgłosów walki, krzyków rannych, trzasku magii. Te słowa.
Krzyknęła i ruszyłą przed siebie jak taran. Miała jeszcze przejść do historii jako Boszka Nieugięta, Boszka, która zniszczyła niezliczone ilości przeciwników. Ale to w przyszłości.

Lectral używała swojej niezawodnej magii lodu, z pieśnią na ustach. Jeden z Władców Wiatru o krótkich, kasztanowych włosach powalił właśnie przed nią na kolana Mechanika z mieczem i zamachnął się. Lec nie myślała. Skoczyła.
Przed Skrzydlatym wyrosła ogromna bryła lodu, ostra jak nóż. Uniknął jej zręcznie i rozbił w drobny mak, atakując. Starli się, a biała myszka pełna tajemnic walczyła ze stoickim spokojem, choć zdawała sobie sprawę, że to jeden z najpotężniejszych Władców Wiatru, z jakim przyszło jej się zmierzyć.
Ale była spokojna, opanowana. Aż do ostatnich chwil.
Aż miecz przebił jej ciało.

Patkall ryknął, silnym zaklęciem odbijając od siebie kilku przeciwników. Huczał wokół niego dziki wiatr, odzwierciedlając emocje Władcy Wiatru; Aga zniknęła. Kevath także. Wprowadziło to z początku obie stron w popołoch, ale szybko pojęli, że walczą zapewne w miejscu odległym od nich i że jedyne co mogą zrobić, to zwyciężyć w ich imieniu.
Bał się o Agę. Cios. Obiecał jej bezpieczeństwo. Blok. Nie wybaczy sobie, jeśli tego nie przeżyje. Kolejny cios. Wiedział jednak, że to jej ostateczny test. Odbicie.
Znajdował się na samym przodzie. Nagle poczuł napór potężnej mocy, którą ledwo zdołał zablokować. Jakiś generał, o blond włosach związanych w kucyk, z blizną na twarzy. Patkall ocenił przeciwnika błyskawicznie i stanął z nim do walki jak równy z równym.
Potem jednak pojawił się drugi, równie silny i nagle Władca Wiatru musiał walczyć z dwiema osobami na raz.
- Cholera!
Zabił. Zabił pierwszego z nich. Sapnął, uniósł miecz i…
I upadł na kolana, gdy drugi z nich dźgnął go w ramię. Nie śmiertelnie, ale wybił Patkalla z równowagi bólem.
A więc zginę, pomyślał, z niejakim smutkiem.
Ale śmierć nie nadeszła.
W gwałtownym rozbłysku światła, który rzucił drugiego przeciwnika daleko stąd, pojawił się Tombard, całkiem zdrowy, powalany krwią, ale najwyraźniej nie swoją. Chwycił rannego za rękę, po czym w kolejnym błysku przeniósł go w bezpieczne miejsce, daleko stąd, do szpitala polowego.
- Ty głupku! - syknął pół Skrzydlaty, pół Przewodnik. - Na coś ty się chciał porwać? Medyk!
Władca Wiatru uśmiechnął się smutno.

Serozjadce skończyła się amunicja.
- Niech to szlag! - krzyknęła w powietrze, robiąc maszyną gwałtowny zwrot. Razem z kilkoma innymi samolotami zasypywała przeciwników gradem pocisków, dziękując w duchu, że wreszcie na coś się przydała. Teraz jednak krążenie w powietrzu bez celu było zbyt ryzykowne. Musiała wylądować gdzieś poza terenem bitwy i…
Maszyną szarpnęło nagle jak dzikim koniem. Władczyni Wiatru pisnęła, ale nie puściła sterów i rzuciła okiem na okno.
- Świetnie. No idealnie. Te gnojki oderwały mi skrzydło. Oni… - zamilkła przerażona. - ODERWALI MI SKRZYDŁO!
Jakby w odpowiedzi samolot stracił całą swoją równowagę i zaczął gwałtownie spadać w dół korkociągiem. Sero rzucało w środku jak szmacianą lalką i wiedziała, że musi się stamtąd wydostać. Nie wiedziała, gdzie góra, a gdzie dół. Na oślep kopnęła łapką, natrafiając na szybę.
- AH!
Kopnęła jeszcze raz. Włożyła w to całą siłę i szkło poszło w drobny mak. Wydostała sie na zewnątrz.
Spadała przez chwilę, aż wreszcie udało jej się odzyskać orientację i machnęła skrzydłami, lecąc w górę. Maszyna uderzyła w ziemię i rozbiła się, wybuchając, strzelając w powietrze iskrami i plując ogniem niczym wściekły Mechanik.
- Mój piękny samolot… Zapłacicie mi za to!
Z dziką furią i determinacją rzuciła się do walki.


ROZDZIAŁ 57

Potęga Kevatha była ogromna.
Jego oczy błyszczały fioletem i szaleństwem. Uderzał ciosami potwornymi, wkładał w to całą swoją magię, chcąc odebrać Adze siłę i pewność siebie. Machnął mieczem, który zadawał śmierć potężnym magom i Mechaniczka miała tylko chwilę, aby odskoczyć, bo nie było szans zablokować tak silnego ciosu. Krzyknęła i cisnęła przed siebie płomieniem, od którego zajęły się białe kwiaty, ale Władcy WIatru zdawały się nie tykać.
Wiatr. Uderzał w nią całą mocą.
Płomień. Ciskała w niego płomieniami, chcąc spalić go żywcem.
- Jesteś niczym. - Utworzył tarczę, przez którą szaleńczy cios Speriona nie był w stanie się przebić. - Czyż nie powtarzałem ci to dostateczną ilośc raz? Czyż nie ostrzegłem cię? Postanowiłaś poświęcić krew swojego ludu; jesteś samolubna!
Teleportował się tuż za nią i dźgnął w plecy. Aga była szybka. Uniknęła. Jednak kolejnego cięcia, w bok, nie była w stanie odepchnąć całkowicie.
Odleciała, chwytając się za bok; dotknęła rany, używając magii Duchownych Przewodników, obserwując jak się zrasta. Nie miała jednak czasu zająć się każdą raną.
Walka trwała.
Wirowali w powietrzu w śmiertelnym tańcu, a Kevath wciąż z niej szydził. Krew spadała i plamiła kwiaty.
Oboje zdawali sobie sprawę z potęgi przeciwnika. Ich moce splatały się ze sobą i krzyżowały, a powietrze aż huczało od magii. Kolejne ciosy.
Aga traciłą powoli siły.Ta walka była najcięższą z walk, jakie kiedykolwiek miała stoczyć i nawet jej niemalże boska moc, moc trzech ras szamanów, uginała się przed tą osobą. Jednocześnie jednak jak zbroja osłaniała ją Przepowiednia, dodając sił, bo wiedziała, że w ostatecznym rachunku musi wygrać.
Zerwała się wściekle, wyrzucając przed siebie zaklęcie. Tym razem to Przywódca Władców Wiatru nie miał czasu na reakcję i wrzasnął, gdy ogień dosięgnął jego twarzy, szpecąc ją.
- Rozedrę… - Mechaniczkę otoczył wir wiatru - twoją… - nie umiała się wyrwać - duszę… - nic już nie była w stanie zrobić - NA STRZĘPY!
Nastąpiło uderzenie. Tak potężne, że ból zapłonął w każdym kawałku ciała Agimyszki. Mimo cierpienia, uniosła tarczę, chroniąc się. Wszystko wokół niej stało się czarne, a bębenki rozrywał niewyobrażalny huk. Opierała się. Z całych sił. Krzyczała. A może to on krzyczał?
Przed nią pojawiła się fala zabójczo fioletowych oczu.
- Nigdy ci się nie poddam - powiedziała butnie, mimo, iż jej ciało sztywniało. Nie bała się już śmierci - czuła tylko nienawiść.
- Nie musisz. Sam sobie ciebie odbiorę.
Wybuch.
Ciemność.
Pustka.
Upadek.

* * *

Początkowo Agamyszka nie wiedziała, gdzie jest. Potem zdała sobie sprawę, że leży. Musiała zamrugać kilka razy, aby odzyskać wzrok, ale tak czy tak nie miała pojęcia, gdzie się znajduje. Tylko biel. Nic również nie słyszała.
Nastepnie uświadomiła sobie kolejną niepokojącą rzecz.
Nic nie czuje.
Po pierwsze, stoczyła właśnie ciężką walkę i powinny ją boleć liczne rany. Ale ona w ogóle nie miała, jakby zniknęło całe jej ciało.
Nic.
Walka.
Nie miała pojęcia, czy ją w ogóle wygrała. Ale skoro żyła… chyba tak, prawda?
Poderwała się gwałtownie, ale wciąż nie czuła swego ciała. Rozejrzała się wokół i zobaczyłą Kevatha; serce myszki podjechało do gardła i szykowała się, aby odeprzeć cios.
A Przywódca Władców Wiatru się roześmiał.
Spoglądał na nią i śmiał się szyderczo. Odrzucił miecz na bok i zamilkł w końcu. Agamyszka wiedziała, że dzieje się coś potwornego, ale nie wiedziała, co.
- Przepraszam za mój nietakt - mruknął Kevath. - Ale po prostu nie mogę się powstrzymać od napawnia zwycięstwem.
- Jakim zwycięstwem?! - warknęła Wojowniczka. - Wciąż żyję. - Dlaczego słabła z sekundy na sekundę? Dlaczego unosiła się w powietrzu?
- Oh, nie, Ago. - Oblicze przeciwnika rozjaśnił uśmiech. - Ty nie żyjesz.
Mechaniczka odwróciła się bardzo powoli w kierunku, w którym Władca Wiatru wyciągał łapkę, a strach ścinał jej żyły. Tam… leżało jej ciało. To była ona, jej twarz, jej futerko, jej porzucony hełm, jej miecz wśród kobierców kwiatów. Nie miała żadnych ran śmiertlenych, po prostu patrzyła się pustymi oczami w niebo. Agamyszka. Vanyan soldà. Martwa.
- Czy nie tak powiedzieli ci bogowie, Ago? Że zginiesz, wyzwolisz swój lud, ale ceną własnego życia?
Wojowniczka była zbyt zszokowana, aby odpowiedzieć. Bowiem widziała właśnie samą siebie, nieżywą, a to była tylko jej dusza, powoli wzywana w zaświaty. Przegrała. Naprawdę przegrała. Zapłakałaby z rozpaczą, ale nie mogła wydobyć łez.
Tak. Sami bogowie jej to przepowiedzieli. Ale ta wizja zawsze zdawała się taka… metaforyczna? Nierealna?
Wyciągnęła łapkę po Speriona, ale przeszła ona przez miecz swobodnie.
- Czas się pożegnać z tym światem. Czas się pożegnać z nadzieją - głos Kevatha krążył leniwie nad jej głową.
Pożegnać? Nie chciała się żegnać. Chyba nie miała jednak wyjścia, bo przed oczami widziała już Komnatę Bogów, smutne oczy Bogini Wiatru. Postąpiła krok w ich stronę, ale nagle Bóg Ognia klepnął ją z całą siłą w plecy.
- Co ty tu robisz?! - ryknął. - Chcesz do nas uciec przed walką?!
Drgnęła w strachu; miała już dość tego przerażenia, niemocy, emocji, które nie dawały jej spokoju. Chciała odpocząć. Była bardzo zmęczona.
- Nie żyję. Nie uciekam.
Spojrzeli na nią, cała Czwórka naraz, dokładnie. Otaczali ją, a Aga patrzyła w wieczne płomienie wirujące w powietrzu.
- Ty żyjesz. I nie zawracaj nam głowy, tylko wracaj do walki - prychnął Bóg Ognia.
Komnata Bogów zniknęła w jednym błysku, a echo boskich słów dźwięczało jej w głowie. Nagle uczucie pustki zniknęło, a jej znowu wróciło czucie. Odzyskiwała je we wszystkich członkach. Nie było jednak wraz z nimi bólu, ale… siła… niezwykłe pulsowanie magii, wypełniające ją od środka, aż się zaśmiała.
Kevath odgarnął długie loki za siebie i patrzył na nią ze zdumieniem. - Czemu twoja dusza nie chce odejść?! Czemu nie potrafię jej zniszczyć?! Co jest w tobie, Ago? - Jego oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, kiedy chwyciła miecz. Naprawdę chwyciła.
Machnęła skrzydłami i uniosła się w powietrze, lekka i wolna jak wiatr, dzika i nieopanowana, jak ogień, niezmierna jak woda, aż wreszcie stała jak ziemia, silna niczym wszystkie żywioły, których moc łączyła. Zawirowała lekko i ogień zatańczył na jej łapkach.
Ta walka jeszcze się nie skończyła.
Prith
« Censeur »
1500318000000
    • Prith#2207
    • Profil
    • Derniers messages
#395
  0
SENPAJU TY ZYJESZ <3 <3
Ty tak trzymasz w napieciu i wgl, podziwiam ze nie utracilas swych zdolnosci
Przez chwile myslalam ze Aga na serio umarla
Nie zabijaj Lec
Gdzie Eli
Nullalkeed
« Consul »
1500319620000
    • Nullalkeed#1259
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#396
  0
juz to poprawilam, bo nie zauwazylam

@Ins
tez myslalam, serio
widzisz jaka dobra Aga z niej ejst


AGAAAAAAAAAAAA
moj boze i to jeszcze w dodatku dwa rozdzialy
kocham cie i w ogole <33
ale nienawidze przez przerwanie tego momentu

Dernière modification le 1500336480000
Agamyszka
« Citoyen »
1501788720000
    • Agamyszka#0000
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#397
  2
Dziękuję za komentarze, jak zawsze motywujecie mnie do pisania! <3

A ja nadchodzę z nowym rozdziałem, w którym dobiega powoli końca bitwa. Wreszcie doczekaliśmy sie powrotu Eli Ins, nie zabij mnie, jeśli było cliche/nie podobało się/ssie etc. Opisałam to tak, bo dla mnie wydawało się to właściwie. Lubię, jak umiejscowiłam twoją postać w ff tbh

Trzymajcie nerwy na wodzy! I kocham was, czytelnicy

--

ROZDZIAŁ 58

Szara postać kluczyła między krętymi korytarzami Pałacu Głównego w Dzielnicy Władców Wiatru. Do tych położonych na piętrze komnat dostęp mieli tylko Władcy Wiatru, inne istoty były po prostu odpychane przez nałożone zaklęcia. Dodatkową przeszkodę stanowiły zamki genetyczne zamontowane w drzwiach - jednak i tym razem Kevath musiał się zawieść.
Eli podłożyła łapkę pod kolejny z rzędu czytnik; próbowała już wiele razy ale ciągle trafiała do nic nieznaczących komnat i jej irytacja rosła. Nie miała zamiaru się jednak poddać, nie teraz.
Z czytnika wysunęła się niewielka igła, która ukłuła ją i pobrała próbkę krwi. Maszyna zapiszczała potwierdzająco, a wielkie, złote drzwi otwarły się. Przynajmniej raz pokrewieństwo z Przywódcą Władców Wiatru na coś jej się przydało. Dar i przekleństwo zarazem.
Teraz jednak dziękowała genetyce z całego serca; mogła odkupić swoje winy i przyłożyć własną rękę do tej wojny.
Czas leciał. Bitwa trwała, a miasto niemal opustoszało, bo cały świat wstrzymał oddech, patrząc na jej wynik. Tylko ona tutaj, sama, dźwigająca zupełnie inną i tajemniczą broń.
Wkroczyła do środka i była niemal pewna, że znalazła się w odpowiednim miejscu - półki z książkami pięły się pod sam sufit, okna były zasłonięte, ściany ozdobione misternymi obrazami. W powietrzu zaś czuło się złą magią; Eli tak mocno nią przesiąknęła, że stała się wyczulona na ten najpotworniejszy rodzaj magii i mogła go wykryć. Dlatego też prędko znalazła kryształową misę i buteleczkę, przedmioty, których nigdy nie chciałaby dotykać. Sama bliskość ich wywołała pod czaszką małej myszki drapieżne szepty w innym języku i wir mrocznej magii wokół. Musiała to jednak zrobić.
Ostatni raz, gdy Kevath opuścił jej ciało, zrobił to szybko i chaotycznie i jego cząstka pozostała w Eli. Poszarpane wspomnienia, trochę magii, pragnienia i… plany na przyszłość. Władczyni Wiatru zepchnęła wszystko co związane z półbogiem w sam głąb umysłu, ale rzeczy te, równie co niebezpieczne, były także użyteczne.
Miała zamiar uderzyć w niego ostatecznie, w czasie walki z Agą. Rozedrzeć od środka. Nie wiedziała, jak wiele sił będzie ją to kosztować, ale była dostatecznie zdeterminowana.
Wlała płyn do misy i błyskawicznie wyrzuciła z siebie zaklęcie.
Fiolet. Ból. Błysk.


* * *


Aga czuła się świeżo jak powiew wiatru, cięła bezlitośnie jak ów wiatr smaga morską taflę. Jej ogień był o wiele potężniejszy, gorętszy, pochłaniał wszystko w swoim zasięgu.
Rozbiła w pył ze świstem kolejne zaklęcie, a kwiaty zawirowały wokół. Atak. Atak. Jej tarcza błyszczała, nie dopuszczając nic do siebie.
- Jakiś bóg musi cię kochać - uśmiechnął się Kevath krzywo i uderzył mieczem; teraz znów walczyli wręcz, czyniąc cały pojedynek o wiele bardziej niebezpiecznym.
- Właściwie to cała czwórka. Nawet twoja matka jest przeciwko tobie, czyż nie?
Ryk. Potem reszta walki rozmyła się w jedną plamę, a w późniejszych wspomnieniach Mechaniczka ujrzy jedynie wir wielkiej potęgi, która już nie zagrażała jej w żaden sposób, bo byli na równi.
Na równi - Aga nie przewyższała go. Mogli się pojedynkować w nieskończoność.
Wtedy poza plamą ciosów ujrzałaby to. To coś, co odmieniło losy wszystkiego.
Nagle mina pełna pewności siebie zmieniła się u półboga w grymas szoku, a wokół zapłonęły runy i fioletowy dym. Wojowniczka zamarła w pół ciosu w powietrzu, czując złą magię, osłaniając się przed nią. Nie mogła się przebić przez runy, aby zadać ostateczne pchnięcie. Nie wiedziała też, co się dzieje.
Kevath wyprężył się i zamarł w powietrzu, krzycząc. Wszystko jakby poczerniało, a wokół nich zawirowała fala fioletowej mgły, dzikiej, nieopanowanej, z której wyłonił się kształt jastrzębia, a następnie drugi - smoka. Ptak utkany z dymu uniósł dziób i zaskrzeczał przeraźliwie, po czym zaczął gwałtownie pikować w stronę smoka. Bestia nie pozostała mu dłużna i już wkrótce zderzyli się ze sobą, tworząc jeden dziki kłąb walki.
Mechaniczka obserwowała, co dzieje się z Przywódcą Władców Wiatru. W czasie walki otworzył usta do niemego krzyku. Oczy przybrały kolor tego samego fioletu. Najdziwniejsza była jego twarz… zdawała się mieć dwa oblicza zarazem, a w drugim z nich Aga rozpoznała.
- Eli… - wyszeptała cicho, przypominając sobie ostatni moment, kiedy ją widziała. Skoczyła w stronę myszki, chcąc za wszelką cenę obronić ją przed niebezpieczeństwem, ale runy znów ją odepchnęły.
Władczyni Wiatru była zdana sama na siebie. Toczyła walkę z duszą Kevatha, która objawiła się w postaci dwóch ścierających stworzeń.
Ryk zwierząt. Hug magii. Swąd płonących runów.
Potężny powiew wiatru rzucił Agą gwałtownie w tył, a przed nią wszystko wybuchło.
Wstrzymała oddech, próbując odzyskać wzrok. Fioletowy smok uniósł się wysoko w powietrze, podczas gdy jastrząb rozpadł się. Przywódca Władców Wiatru leżał na ziemi pokrytej spalonymi kwiatami, a całe jego piękno przemieniło się w popiół i wyglądał znowu jak za pierwszym razem.
Nie to jednak przyciągnęło wzrok Agi najmocniej.
Jego tatuaże. Zniknęły.
Czy to znaczyło…?
- Zniszczyłaś jego moc, tak? - odezwała się w stronę smoka, a bestia przekrzywiła głowę.
- Obdarłaś półboga z jego potęgi? Jak?
To jego cząstka, która pozostała we mnie. Zniszczył sam siebie, odpowiedział jej cichy szept w głowie.
- Eli, wróć do nas, proszę. To ty praktycznie wygrałaś tę wojnę. - Choć tego nie wiedziała, bo znajdowała się daleko w miejscu ponad czasem, to czuła w sercu, że szala zwycięstwa przechyla się na stronę Mechaników.
Nie otrzymała odpowiedzi. Smok rozpłynął się, a fioletowy dym opadł.
Wojowniczka obróciła się w stronę nieprzytomnego półboga, nie mogąc powstrzymać okruchu współczucia w sercu. Kevath był potworem, odbierał życia, chciał zmieść z powierzchni ziemi tysiące osób… Aga wiedziała jednak, jak upokorzony musi się czuć szaman obdarty ze swojej mocy.
A potem przypomniała sobie całe cierpienie, jakie zadał i prychnęła cicho, chwytając go mocno za ramię.
Bitwa nie skończy się bez vanyan soldy.
Teleportowała się z powrotem, a wymiar ponad czasem spoczywał zawieszony cicho w powietrzu.

Dernière modification le 1501788780000
Prith
« Censeur »
1501791840000
    • Prith#2207
    • Profil
    • Derniers messages
#398
  0
Asgagdfdsafd senpaju
To bylo swietnie
Naprawde
Podziwiam to jaka role mi przydzielilas :O
Ja tu coraz bardziej sie niecierpliwie, chce koniecznie wiedziec co bylo dalej ;o;
*siada za Agamyczka i cierpliwie oczekuje na rozdzial*
Nullalkeed
« Consul »
1501796760000
    • Nullalkeed#1259
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#399
  0
*przysiada sie do ich pociagu*
kocham ten rozdzial
Opaaal
« Sénateur »
1501830420000
    • Opaaal#0000
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#400
  0
kurde czemu dopiero teraz zaczelam to czytac kiedy jest prawie 60 rozdzialow ...
  • Forums
  • /
  • Transformice
  • /
  • Fanarts
  • /
  • Fanfiction
  • /
  • [Ukończone] [Fanfiction] Mechaniczny Szaman
« ‹ 20 / 21 › »
© Atelier801 2018

Equipe Conditions Générales d'Utilisation Politique de Confidentialité Contact

Version 1.27