×

Langue

Fermer
Atelier 801
  • Forums
  • Dev Tracker
  • Connexion
    • English Français
      Português do Brasil Español
      Türkçe Polski
      Magyar Română
      العربية Skandinavisk
      Nederlands Deutsch
      Bahasa Indonesia Русский
      中文 Filipino
      Lietuvių kalba 日本語
      Suomi עברית
      Italiano Česky
      Hrvatski Slovensky
      Български Latviešu
      Estonian
  • Langue
  • Forums
  • /
  • Transformice
  • /
  • Fanarts
  • /
  • Archiwa
  • /
  • [Funfiction] Włóczykij
« ‹ 9 / 11 › »
[Funfiction] Włóczykij
Henryk_walezy
« Citoyen »
1437568560000
    • Henryk_walezy#3077
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#161
  0
Mesmera a dit :
Ok udało mi się sklecić kolejny rozdział. Postaram się pisać choć raz w tygodniu :)

Rozdział 20

Rozdział 20: „Spacer”
Melania przystanęła w drzwiach niepewna co robić. Patrzyliśmy na nią w wyczekiwaniu. Cisza narastała między nami i zaczynała się robić nieznośna. Postanowiłam skrócić cierpienie Melanii. Myślała o ucieczce, jednak bała się ruszyć by nas nie prowokować.
- Melania – przerwałam ciszę – Gdzie byłaś?
- Nie pamiętam – odpowiedziała – Chciałam zobaczyć czy wszystko w porządku z tobą. – rozejrzała się po osobach w pokoju.
- Tak, jest w porządku – uspokoiłam ją – Zobacz mamy więcej rodzeństwa – wskazałam na Chucka, Mao i Kami.
- Cześć – przywitała się nieśmiało.
- Cześć – powitali ją równocześnie Mao z Kami.
- Hej – powiedział Chuck.
- A jest nas jeszcze więcej! – rzekłam uradowana.
- Jak to więcej? – spytał zirytowany Mao – Chyba nie takich jak ty?
- No oczywiście, że nie takich jak ja – syknęłam – wy jakoś podobni do mnie nie jesteście – wytknęłam.
- Na całe szczęście – skwintował.
Kiedy już miałam wypowiedzieć kolejną ripostę wtrącił się Chuck.
- Dobra, nie kłóćmy się. To nie ma sensu – stwierdził – jesteśmy rodzeństwem i trzeba zaakceptować fakt, że się różnimy.
- To on zaczął – wskazałam na Mao.
- A ty jak głupia kontynuowałaś.
- Tsss – skomentowała Kami.
Miałam ochotę zrobić coś Mao. Wkurzał mnie jeszcze bardziej niż Kami. Co to za rodzeństwo?
- Może spróbujemy się dogadać? – zaproponowała Melania cichym głosem.
Złość przestała we mnie buzować. Przypomniałam sobie jak Melania mną się opiekowała gdy było mi naprawdę smutno. Nie pamiętała co prawda gdzie zniknęła, podejrzewałam, że nasz twórca wziął ją w obroty, ale liczył się gest. Nie mogłam pozwolić na to by źle się czuła. A ona tymczasem wyglądała na przerażoną.
- Masz rację Melania – zgodziłam się z nią – Nie powinniśmy się tak kłócić. Rodzeństwa się nie wybiera. Twórca nas takich stworzył, nic na to nie poradzimy. Możemy się wymienić doświadczeniami.
- Ciekawe czego ty doświadczyłaś? – nie dawał za wygraną Mao.
- Jakbyś słuchał to byś wiedział – zbyłam jego pytanie – Ciekawią mnie te mecze. Chce na jeden pójść.
- A to nie w najbliższym czasie – odpowiedziała Kami – Ten był ostatni z mistrzostw.
- Mistrzostw?
- Rany, nie chce mi się wszystkiego ci tłumaczyć – westchnęła.
- Leniwa z ciebie myszka – podsumowałam – A ja jak już wspomniałam lubię wiedzieć i zadawać pytania. Więc skoro wy mi nie chcecie wytłumaczyć spytam o to kogoś innego.
- Lepiej pójść na mecz i konkretne pytania zadawać dotyczące meczu. Kibice ci na pewno odpowiedzą na pytania – włączył się Mao.
- Dobrze więc, przejdę się z wami na mecz – doszłam do wniosku. W sumie nie chciałam by mi cokolwiek tłumaczyli. Już i tak ledwo ich znosiłam, ale dla Melanii mogłam się poświęcić.
- Ja też chce pójść – oznajmił Chuck.
- Wszyscy możemy pójść – przyspieszyła z odpowiedzią Kami. – Przecież to nie problem.
- Zastanawia mnie fakt jakim cudem was wcześniej nie spotkałam – zastanowiłam się.
- Mieliśmy po prostu szczęście, ale jakoś dziś nam nie dopisało – odpowiedział.
Zignorowałam jego wypowiedź. Chciał mnie sprowokować, a ja nie miałam zamiaru dać mu tej satysfakcji, choć na końcu języka kryło się kilka kąśliwych uwag.
- Chyba nasz twórca stworzył kilka chatek i pewnie nie korzystaliśmy z tej samej – powiedziałam po dłuższym zastanowieniu – trzeba opracować technikę by częściej się widzieć.
- Ale po co? - spytał Mao z pretensją w głosie.
- By jeszcze lepiej się poznać – odparłam – Nie możemy być tak wrogo do siebie nastawieni. Mamy jednego twórcę, wiemy jakie to życie, no może nie wszyscy. Ale jesteśmy złączeni. A ja chce was lepiej poznać.
- Ja też ! – krzyknęła Kami z entuzjazmem – Oj Mao nie miej takiej skwaszonej miny, będzie fajnie.
- Musicie poznać Kalika. Jest po prosty świetnym nauczycielem – stwierdziłam.
- Nam niepotrzebny nauczyciel – odpowiedział.
- Nie wiesz wszystkiego, a Kalik wie sporo o świecie. Nie jest taki jak ja – zapewniłam – Jest ciekawą myszką.
- Ja chce go poznać! – zawołała radośnie Kami.
- Widzisz? – Ucieszyłam się.
- Dobra, to go poznamy potem. Teraz chce odpocząć po meczu – powiedziawszy to udał się do jednej z sypialni.
- A ja nie jestem zmęczona to możemy wszyscy przejść się na spacer – rzuciła Kami.
- Możemy – zgodziłam się.
Wyszliśmy razem poza chatkę. Przed nami ukazała się przepaść.
- Chyba ze spaceru nici – powiedział Chuck.
- Znam miejsce idealne na spacer – uderzyłam łapką o łapkę. Wyciągnęłam do rodzeństwa łapki w taki sposób by za nie złapali. Pojęli o co mi chodzi. Gdy stworzyliśmy koło, zamknęłam oczy i przypomniałam sobie dżunglę w której kiedyś przez przypadek się skaleczyłam. Tam gdzieś była Aniu. Chciałam ją ponownie spotkać.
- ooo – usłyszałam zachwyt w głosie.
Naszym oczom ukazał się niezwykły krajobraz. Był piękniejszy niż go zapamiętałam. Drzewa rosły blisko siebie, a liście całkowicie zakrywały światło słoneczne. Mogłoby się wydawać to straszne, jednak poświata, którą one dawały tworzyła niesamowitą atmosferę. Czuło się jakby się przeniosło do naprawdę niezwykłego miejsca.
- To piękne miejsce – pochwaliła Kami – Nigdy w takim nie byłam – mówiła wzruszona, co do niej było niepodobne. Poznałam ją jako niepoprawną optymistkę, wręcz drażniącą, a widzę jak ma łzy w oczach. Być może zbyt szybko ją oceniłam.
- Gdzieś tu mieszka pewna wyjątkowa osoba, ale trzeba jej chatkę znaleźć – powiedziałam.
- To na poszukiwania! – siostra wróciła do swojego stylu bycia.
Melania złapała pyszczkiem mój ogonek jakby się bała, że zniknę. Chuck wraz z Kami szli koło mnie. Zagłębiliśmy się w las. Aż w pewnym momencie światło słoneczne przestało do nas docierać. Zrobiło się ciemno. Zbiliśmy się w kupkę, by nie pogubić siebie nawzajem.
- Boję się – wyznała cicho Melania.
Wypowiedziała na głos moje myśli. Czułam, że krążymy w kółko. Ledwo widzieliśmy co jest przed nami. Nagle Kami się potknęła przez co straciłam równowagę. W krótkim czasie wszyscy leżeliśmy na ziemi.
- To co robimy? – spytał Chuck.
- Lena potrafi wybierać miejsca – zaśmiała się przerażona Kami.
- Ostatnio tak tu nie było – próbowałam tłumaczyć, ale miała rację. Co mnie podkusiło by na pierwszy wspólny spacer wybierać takie miejsce. Nie mogłam po prostu wyjść z chatki i oglądać inne chatki?
- Możemy spróbować wrócić – zaproponowała Melania.
- Ja nawet nie wiem skąd przyszliśmy – westchnęłam zrezygnowana.
- Ja pamiętam – wyszeptała.
- To prowadź – wskazałam na liście za nami.
Melania kiwnęła głową i niepewnie ruszyła przed siebie. Szliśmy blisko siebie w milczeniu. Nasz pierwszy spacer jest porażką.
- Przed nami jest duch – krzyknął Chuck.
Spojrzałam w stronę, którą pokazał brat. Rodzeństwo było wystraszone, na moim pyszczku zaś zagościł uśmiech.

Świetny rozdział *^* Pochłonęłam od nowa cały FF. Czuje niedosyt :< Czekam z niecierpliwością na next rozdział ;D
Aniuschan
« Citoyen »
1437647220000
    • Aniuschan#0000
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#162
  0
Mesmera a dit :
Agulalove a dit :
Pisz mesmera bo nie mam co czytać :c

Już, już. Akurat napisałam rozdział. Postaram się częściej pisać :)


Agamyszka a dit :
Bardzo oryginalny pomysł, dobra narracja, atmosfera i fabuła - słowem fanfik sukces i gratuluję. Chyba się przemogę i zacznę czytać. :'3
funfiction - celowo tak? ;D

Dziękuje za komplement :) Tak, celowo jest fun :). Całe zachowanie Leny to fun XD

Rozdział 19

Rozdział 19: „Wkurzająca siostra”
Zabawę przerwał nam głos. Oboje zaskoczeni spojrzeliśmy się w stronę dźwięku.
- Byłeś niesamowity – powiedziała myszka o dziwnym futerku. Brzuch, łapki było koloru białego. Bliżej grzbietu przebiegała czarna linia, która oddzielała brązowe futro od białego. Włosy były dwukolorowe: brąz i ciemna zieleń. Na głowie zaś nosiła wstążki zielonożółte, specjalnie ustawione do góry.
- Mecz był niezły – przyznał chłopak o futrze jasnej żółci, na udzie ukazała się piłka. Końcówkę łapek i znak na pyszczku były koloru zielonego. Włosy zielone trzymane przez opaskę ze znakiem sera. Oczy miał zniewalające. Błękitne, głębokie i pełne życia. Można było wpaść i się zatracić.
Myszki z początku nas nie zauważyły, a my cicho ich obserwowaliśmy.
- Jaki niezły – dziewczyna pokręciła energicznie głową – był N I E S A M O W I T Y – przeliterowała dodatkowo gestykulując – świetnie grałeś i zdobyłeś dużo goli.
- Drużyna pomogła – skromnie zbył chwalenie myszki.
- Oooooo – myszka ze wstążkami nas zauważyła. Patrzyła chwilę z otwartym pyszczkiem – Ktoś się włamał do naszej chatki – stwierdziła spokojnie.
- Co? – zerknął w naszą stronę. Ja z Chuckiem nadal uparcie milczeliśmy, ale widząc wyraz pyszczka jasnożółtej myszki, trzeba było zareagować.
- Spokojnie – podniosłam łapki do góry by ich uspokoić – To też nasza chatka.
- Niemożliwe – zaprzeczyła – Do tej pory było nas dwóch. Jakim cudem weszliście do chatki?
- To nasza chatka! – nie wytrzymał Chuck.
- Jakoś wcześniej was nie było – odparł gniewnie nastawiony sportowiec.
- Zaraz, zaraz! – podniosłam głos. Zaczynało robić się nieprzyjemnie. Myszka z piłką na udzie była bliska rzucenia się na Chucka, on zaś nie pozostawał dłużny. Dziewczyna również przygotowana, tylko nie mogłam ocenić na co – O ile dobrze kojarzę was z mojego snu to mamy jednego twórcę.
- Twórcę? – przybyłe myszki zapytały równocześnie.
- No tak… - zaskoczyło mnie pytanie – Tworzy nas twórca, który nami steruje. Nie pamiętamy chwil sterowania.
- Coś kręcisz – zarzucił mi chłopak.
- Nie kręcę – pokręciłam głową. Narastała we mnie frustracja. – Nie wiem jak możecie tego nie wiedzieć. Skoro wchodzicie do tej chatki tak swobodnie to znak, że mamy tego samego twórcę – mysz o zielonych włosach próbowała mi przerwać, ale mówiłam dalej jakby nigdy nic – Do chatki, gdzie twórca jest aktywny, a nasz jest, nie mogą wejść inne myszki bez pozwolenia. – wypuściłam powietrze. Powiedziałam wszystko na jednym wydechu.
- Rozumiem – pokiwała dziewczyna – Jestem Kami, a to Mao – przedstawiła się.
- Lena i Chuck – wskazałam na brata – Jak mamy jednego twórcę to też znaczy, że jesteśmy rodzeństwem.
- Ty masz być moim rodzeństwem? – spytał oburzony Mao – Nie chce takiego rodzeństwa. Wystarczy mi Kami.
- Rodzeństwa się nie wybiera – syknęłam.
- Z wzajemnością – odpowiedział równocześnie ze mną Chuck.
- Zrobiła się nieprzyjemna atmosfera – podsumowała Kami – Nie ma sensu walczyć. Skoro jesteśmy tym rodzeństwem naszym zadaniem jest zapoznanie się. Tak więc poznawajmy się – rozkazała z entuzjazmem.
Wszyscy na nią spojrzeliśmy oczekująco. Czego ona oczekiwała? Chyba nie nagłej zgody. Choć patrząc na jej wyraz pyszczka nabierałam przekonania, że ona jednak wierzy w spokój.
- Niby jak mamy się poznać? – zadałam pytanie.
- Normalnie – machnęła łapką. – Opowiedzmy coś o sobie!
- Zacznij… - zaproponowałam niepewnie. Jej entuzjazm mnie przerażał. Było w niej coś takiego co kazało mi się trzymać z daleka.
- Nieśmiała, co? – zaśmiała się – Dobrze to ja zacznę marudy – mówiąc to usiadła na podłodze poklepując miejsce koło siebie. Mao zamarudził chwile, ale szybko przysiadł koło Kami. – Lubię kibicować i chodzić z Mao na różne mecze.
- Jakie mecze? – spytałam.
- Nie przerywaj! – krzyknęła, a potem opowiadała dalej spokojnym tonem, a ja zostałam z pytaniem bez odpowiedzi – Sama też czasem w coś gram, ale nie jestem taka dobra jak Mao. Od czasu do czasu pobiegam z innymi myszkami. Niekiedy organizujemy wyścigi. Na tym skończę, teraz ty – powiedziała do Mao.
Chłopak nie był skory do opowiadania o sobie. Kami przez cały czas go zachęcała, aż w końcu Mao się złamał.
- Jestem sportowcem, lubię rywalizację i różne gry zespołowe. Zawsze zabieram ze sobą Kami, bo świetnie kibicuje. – zamilkł po ostatnim zdaniu.
- Nieźle jak na początek – pochwaliła go siostra.
- Zanim ja zacznę opowiadać, chce odpowiedzi na moje pytanie – oznajmiłam.
- Jakie pytanie? – zdziwiła się.
- Jakie mecze?
- Ach to… Jak można nie wiedzieć o meczach?
- Ty nie wiedziałaś o twórcy, jakoś się nie czepiałam – wytknęłam jej. Powoli traciłam do tej osoby cierpliwość. Drażniła mnie swoim charakterem.
- Czepiasz się – stwierdziła – Mecze to takie gry zespołowe z różnych dziedzin. Dziś na przykład graliśmy w piłkę nożną.
- Piłka nożna?
- O raaaany – Kami już straciła cierpliwość – Może pytania na potem? Opowiedz o sobie wreszcie.
- Eh – westchnęłam zrezygnowana. Nie lubię, gdy nie znam odpowiedzi, to mi zaburza obraz świata – uczę się wszystkiego dotyczącego świata Transformice, mam dwóch nauczycieli. Zadaję dużo pytań to moje ulubione zajęcie. Nie przepadam za brakiem odpowiedzi.
- Marudna – rzekła Kami – To jeszcze został nam Chuck.
- Lubię spędzać czas ze swoją siostrą i chodzić po miejscach magicznych – odpowiedział krótko.
- No to lepiej się znamy – ucieszyła się.
- Bynajmniej – zaprzeczyłam.
- Ty nie marudź – poleciła. – Tylko byś marudziła i męczyła myszy pytaniami, pomyśl czasem o uczuciach.
Mówiłam, że dobrze mieć rodzeństwo? Aktualnie myślałam inaczej. Siostra mnie wkurzała. Miałam ochotę zrobić jej krzywdę. Gdy już chciałam coś odpowiedzieć w drzwiach pojawiła się Melania.


Mesmera a dit :
Ok udało mi się sklecić kolejny rozdział. Postaram się pisać choć raz w tygodniu :)

Rozdział 20

Rozdział 20: „Spacer”
Melania przystanęła w drzwiach niepewna co robić. Patrzyliśmy na nią w wyczekiwaniu. Cisza narastała między nami i zaczynała się robić nieznośna. Postanowiłam skrócić cierpienie Melanii. Myślała o ucieczce, jednak bała się ruszyć by nas nie prowokować.
- Melania – przerwałam ciszę – Gdzie byłaś?
- Nie pamiętam – odpowiedziała – Chciałam zobaczyć czy wszystko w porządku z tobą. – rozejrzała się po osobach w pokoju.
- Tak, jest w porządku – uspokoiłam ją – Zobacz mamy więcej rodzeństwa – wskazałam na Chucka, Mao i Kami.
- Cześć – przywitała się nieśmiało.
- Cześć – powitali ją równocześnie Mao z Kami.
- Hej – powiedział Chuck.
- A jest nas jeszcze więcej! – rzekłam uradowana.
- Jak to więcej? – spytał zirytowany Mao – Chyba nie takich jak ty?
- No oczywiście, że nie takich jak ja – syknęłam – wy jakoś podobni do mnie nie jesteście – wytknęłam.
- Na całe szczęście – skwintował.
Kiedy już miałam wypowiedzieć kolejną ripostę wtrącił się Chuck.
- Dobra, nie kłóćmy się. To nie ma sensu – stwierdził – jesteśmy rodzeństwem i trzeba zaakceptować fakt, że się różnimy.
- To on zaczął – wskazałam na Mao.
- A ty jak głupia kontynuowałaś.
- Tsss – skomentowała Kami.
Miałam ochotę zrobić coś Mao. Wkurzał mnie jeszcze bardziej niż Kami. Co to za rodzeństwo?
- Może spróbujemy się dogadać? – zaproponowała Melania cichym głosem.
Złość przestała we mnie buzować. Przypomniałam sobie jak Melania mną się opiekowała gdy było mi naprawdę smutno. Nie pamiętała co prawda gdzie zniknęła, podejrzewałam, że nasz twórca wziął ją w obroty, ale liczył się gest. Nie mogłam pozwolić na to by źle się czuła. A ona tymczasem wyglądała na przerażoną.
- Masz rację Melania – zgodziłam się z nią – Nie powinniśmy się tak kłócić. Rodzeństwa się nie wybiera. Twórca nas takich stworzył, nic na to nie poradzimy. Możemy się wymienić doświadczeniami.
- Ciekawe czego ty doświadczyłaś? – nie dawał za wygraną Mao.
- Jakbyś słuchał to byś wiedział – zbyłam jego pytanie – Ciekawią mnie te mecze. Chce na jeden pójść.
- A to nie w najbliższym czasie – odpowiedziała Kami – Ten był ostatni z mistrzostw.
- Mistrzostw?
- Rany, nie chce mi się wszystkiego ci tłumaczyć – westchnęła.
- Leniwa z ciebie myszka – podsumowałam – A ja jak już wspomniałam lubię wiedzieć i zadawać pytania. Więc skoro wy mi nie chcecie wytłumaczyć spytam o to kogoś innego.
- Lepiej pójść na mecz i konkretne pytania zadawać dotyczące meczu. Kibice ci na pewno odpowiedzą na pytania – włączył się Mao.
- Dobrze więc, przejdę się z wami na mecz – doszłam do wniosku. W sumie nie chciałam by mi cokolwiek tłumaczyli. Już i tak ledwo ich znosiłam, ale dla Melanii mogłam się poświęcić.
- Ja też chce pójść – oznajmił Chuck.
- Wszyscy możemy pójść – przyspieszyła z odpowiedzią Kami. – Przecież to nie problem.
- Zastanawia mnie fakt jakim cudem was wcześniej nie spotkałam – zastanowiłam się.
- Mieliśmy po prostu szczęście, ale jakoś dziś nam nie dopisało – odpowiedział.
Zignorowałam jego wypowiedź. Chciał mnie sprowokować, a ja nie miałam zamiaru dać mu tej satysfakcji, choć na końcu języka kryło się kilka kąśliwych uwag.
- Chyba nasz twórca stworzył kilka chatek i pewnie nie korzystaliśmy z tej samej – powiedziałam po dłuższym zastanowieniu – trzeba opracować technikę by częściej się widzieć.
- Ale po co? - spytał Mao z pretensją w głosie.
- By jeszcze lepiej się poznać – odparłam – Nie możemy być tak wrogo do siebie nastawieni. Mamy jednego twórcę, wiemy jakie to życie, no może nie wszyscy. Ale jesteśmy złączeni. A ja chce was lepiej poznać.
- Ja też ! – krzyknęła Kami z entuzjazmem – Oj Mao nie miej takiej skwaszonej miny, będzie fajnie.
- Musicie poznać Kalika. Jest po prosty świetnym nauczycielem – stwierdziłam.
- Nam niepotrzebny nauczyciel – odpowiedział.
- Nie wiesz wszystkiego, a Kalik wie sporo o świecie. Nie jest taki jak ja – zapewniłam – Jest ciekawą myszką.
- Ja chce go poznać! – zawołała radośnie Kami.
- Widzisz? – Ucieszyłam się.
- Dobra, to go poznamy potem. Teraz chce odpocząć po meczu – powiedziawszy to udał się do jednej z sypialni.
- A ja nie jestem zmęczona to możemy wszyscy przejść się na spacer – rzuciła Kami.
- Możemy – zgodziłam się.
Wyszliśmy razem poza chatkę. Przed nami ukazała się przepaść.
- Chyba ze spaceru nici – powiedział Chuck.
- Znam miejsce idealne na spacer – uderzyłam łapką o łapkę. Wyciągnęłam do rodzeństwa łapki w taki sposób by za nie złapali. Pojęli o co mi chodzi. Gdy stworzyliśmy koło, zamknęłam oczy i przypomniałam sobie dżunglę w której kiedyś przez przypadek się skaleczyłam. Tam gdzieś była Aniu. Chciałam ją ponownie spotkać.
- ooo – usłyszałam zachwyt w głosie.
Naszym oczom ukazał się niezwykły krajobraz. Był piękniejszy niż go zapamiętałam. Drzewa rosły blisko siebie, a liście całkowicie zakrywały światło słoneczne. Mogłoby się wydawać to straszne, jednak poświata, którą one dawały tworzyła niesamowitą atmosferę. Czuło się jakby się przeniosło do naprawdę niezwykłego miejsca.
- To piękne miejsce – pochwaliła Kami – Nigdy w takim nie byłam – mówiła wzruszona, co do niej było niepodobne. Poznałam ją jako niepoprawną optymistkę, wręcz drażniącą, a widzę jak ma łzy w oczach. Być może zbyt szybko ją oceniłam.
- Gdzieś tu mieszka pewna wyjątkowa osoba, ale trzeba jej chatkę znaleźć – powiedziałam.
- To na poszukiwania! – siostra wróciła do swojego stylu bycia.
Melania złapała pyszczkiem mój ogonek jakby się bała, że zniknę. Chuck wraz z Kami szli koło mnie. Zagłębiliśmy się w las. Aż w pewnym momencie światło słoneczne przestało do nas docierać. Zrobiło się ciemno. Zbiliśmy się w kupkę, by nie pogubić siebie nawzajem.
- Boję się – wyznała cicho Melania.
Wypowiedziała na głos moje myśli. Czułam, że krążymy w kółko. Ledwo widzieliśmy co jest przed nami. Nagle Kami się potknęła przez co straciłam równowagę. W krótkim czasie wszyscy leżeliśmy na ziemi.
- To co robimy? – spytał Chuck.
- Lena potrafi wybierać miejsca – zaśmiała się przerażona Kami.
- Ostatnio tak tu nie było – próbowałam tłumaczyć, ale miała rację. Co mnie podkusiło by na pierwszy wspólny spacer wybierać takie miejsce. Nie mogłam po prostu wyjść z chatki i oglądać inne chatki?
- Możemy spróbować wrócić – zaproponowała Melania.
- Ja nawet nie wiem skąd przyszliśmy – westchnęłam zrezygnowana.
- Ja pamiętam – wyszeptała.
- To prowadź – wskazałam na liście za nami.
Melania kiwnęła głową i niepewnie ruszyła przed siebie. Szliśmy blisko siebie w milczeniu. Nasz pierwszy spacer jest porażką.
- Przed nami jest duch – krzyknął Chuck.
Spojrzałam w stronę, którą pokazał brat. Rodzeństwo było wystraszone, na moim pyszczku zaś zagościł uśmiech.

Przeczytałam dwa na raz właśnie w tym momencie (tyaa, 3 godziny temu wróciłam z obozu)
Świetne!
I miło mi znowu widzieć siebie!
Duszek ♥
Hypermousem
« Censeur »
1438158660000
    • Hypermousem#0000
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#163
  0
Mesmera a dit :
Ok udało mi się sklecić kolejny rozdział. Postaram się pisać choć raz w tygodniu :)

Rozdział 20

Rozdział 20: „Spacer”
Melania przystanęła w drzwiach niepewna co robić. Patrzyliśmy na nią w wyczekiwaniu. Cisza narastała między nami i zaczynała się robić nieznośna. Postanowiłam skrócić cierpienie Melanii. Myślała o ucieczce, jednak bała się ruszyć by nas nie prowokować.
- Melania – przerwałam ciszę – Gdzie byłaś?
- Nie pamiętam – odpowiedziała – Chciałam zobaczyć czy wszystko w porządku z tobą. – rozejrzała się po osobach w pokoju.
- Tak, jest w porządku – uspokoiłam ją – Zobacz mamy więcej rodzeństwa – wskazałam na Chucka, Mao i Kami.
- Cześć – przywitała się nieśmiało.
- Cześć – powitali ją równocześnie Mao z Kami.
- Hej – powiedział Chuck.
- A jest nas jeszcze więcej! – rzekłam uradowana.
- Jak to więcej? – spytał zirytowany Mao – Chyba nie takich jak ty?
- No oczywiście, że nie takich jak ja – syknęłam – wy jakoś podobni do mnie nie jesteście – wytknęłam.
- Na całe szczęście – skwintował.
Kiedy już miałam wypowiedzieć kolejną ripostę wtrącił się Chuck.
- Dobra, nie kłóćmy się. To nie ma sensu – stwierdził – jesteśmy rodzeństwem i trzeba zaakceptować fakt, że się różnimy.
- To on zaczął – wskazałam na Mao.
- A ty jak głupia kontynuowałaś.
- Tsss – skomentowała Kami.
Miałam ochotę zrobić coś Mao. Wkurzał mnie jeszcze bardziej niż Kami. Co to za rodzeństwo?
- Może spróbujemy się dogadać? – zaproponowała Melania cichym głosem.
Złość przestała we mnie buzować. Przypomniałam sobie jak Melania mną się opiekowała gdy było mi naprawdę smutno. Nie pamiętała co prawda gdzie zniknęła, podejrzewałam, że nasz twórca wziął ją w obroty, ale liczył się gest. Nie mogłam pozwolić na to by źle się czuła. A ona tymczasem wyglądała na przerażoną.
- Masz rację Melania – zgodziłam się z nią – Nie powinniśmy się tak kłócić. Rodzeństwa się nie wybiera. Twórca nas takich stworzył, nic na to nie poradzimy. Możemy się wymienić doświadczeniami.
- Ciekawe czego ty doświadczyłaś? – nie dawał za wygraną Mao.
- Jakbyś słuchał to byś wiedział – zbyłam jego pytanie – Ciekawią mnie te mecze. Chce na jeden pójść.
- A to nie w najbliższym czasie – odpowiedziała Kami – Ten był ostatni z mistrzostw.
- Mistrzostw?
- Rany, nie chce mi się wszystkiego ci tłumaczyć – westchnęła.
- Leniwa z ciebie myszka – podsumowałam – A ja jak już wspomniałam lubię wiedzieć i zadawać pytania. Więc skoro wy mi nie chcecie wytłumaczyć spytam o to kogoś innego.
- Lepiej pójść na mecz i konkretne pytania zadawać dotyczące meczu. Kibice ci na pewno odpowiedzą na pytania – włączył się Mao.
- Dobrze więc, przejdę się z wami na mecz – doszłam do wniosku. W sumie nie chciałam by mi cokolwiek tłumaczyli. Już i tak ledwo ich znosiłam, ale dla Melanii mogłam się poświęcić.
- Ja też chce pójść – oznajmił Chuck.
- Wszyscy możemy pójść – przyspieszyła z odpowiedzią Kami. – Przecież to nie problem.
- Zastanawia mnie fakt jakim cudem was wcześniej nie spotkałam – zastanowiłam się.
- Mieliśmy po prostu szczęście, ale jakoś dziś nam nie dopisało – odpowiedział.
Zignorowałam jego wypowiedź. Chciał mnie sprowokować, a ja nie miałam zamiaru dać mu tej satysfakcji, choć na końcu języka kryło się kilka kąśliwych uwag.
- Chyba nasz twórca stworzył kilka chatek i pewnie nie korzystaliśmy z tej samej – powiedziałam po dłuższym zastanowieniu – trzeba opracować technikę by częściej się widzieć.
- Ale po co? - spytał Mao z pretensją w głosie.
- By jeszcze lepiej się poznać – odparłam – Nie możemy być tak wrogo do siebie nastawieni. Mamy jednego twórcę, wiemy jakie to życie, no może nie wszyscy. Ale jesteśmy złączeni. A ja chce was lepiej poznać.
- Ja też ! – krzyknęła Kami z entuzjazmem – Oj Mao nie miej takiej skwaszonej miny, będzie fajnie.
- Musicie poznać Kalika. Jest po prosty świetnym nauczycielem – stwierdziłam.
- Nam niepotrzebny nauczyciel – odpowiedział.
- Nie wiesz wszystkiego, a Kalik wie sporo o świecie. Nie jest taki jak ja – zapewniłam – Jest ciekawą myszką.
- Ja chce go poznać! – zawołała radośnie Kami.
- Widzisz? – Ucieszyłam się.
- Dobra, to go poznamy potem. Teraz chce odpocząć po meczu – powiedziawszy to udał się do jednej z sypialni.
- A ja nie jestem zmęczona to możemy wszyscy przejść się na spacer – rzuciła Kami.
- Możemy – zgodziłam się.
Wyszliśmy razem poza chatkę. Przed nami ukazała się przepaść.
- Chyba ze spaceru nici – powiedział Chuck.
- Znam miejsce idealne na spacer – uderzyłam łapką o łapkę. Wyciągnęłam do rodzeństwa łapki w taki sposób by za nie złapali. Pojęli o co mi chodzi. Gdy stworzyliśmy koło, zamknęłam oczy i przypomniałam sobie dżunglę w której kiedyś przez przypadek się skaleczyłam. Tam gdzieś była Aniu. Chciałam ją ponownie spotkać.
- ooo – usłyszałam zachwyt w głosie.
Naszym oczom ukazał się niezwykły krajobraz. Był piękniejszy niż go zapamiętałam. Drzewa rosły blisko siebie, a liście całkowicie zakrywały światło słoneczne. Mogłoby się wydawać to straszne, jednak poświata, którą one dawały tworzyła niesamowitą atmosferę. Czuło się jakby się przeniosło do naprawdę niezwykłego miejsca.
- To piękne miejsce – pochwaliła Kami – Nigdy w takim nie byłam – mówiła wzruszona, co do niej było niepodobne. Poznałam ją jako niepoprawną optymistkę, wręcz drażniącą, a widzę jak ma łzy w oczach. Być może zbyt szybko ją oceniłam.
- Gdzieś tu mieszka pewna wyjątkowa osoba, ale trzeba jej chatkę znaleźć – powiedziałam.
- To na poszukiwania! – siostra wróciła do swojego stylu bycia.
Melania złapała pyszczkiem mój ogonek jakby się bała, że zniknę. Chuck wraz z Kami szli koło mnie. Zagłębiliśmy się w las. Aż w pewnym momencie światło słoneczne przestało do nas docierać. Zrobiło się ciemno. Zbiliśmy się w kupkę, by nie pogubić siebie nawzajem.
- Boję się – wyznała cicho Melania.
Wypowiedziała na głos moje myśli. Czułam, że krążymy w kółko. Ledwo widzieliśmy co jest przed nami. Nagle Kami się potknęła przez co straciłam równowagę. W krótkim czasie wszyscy leżeliśmy na ziemi.
- To co robimy? – spytał Chuck.
- Lena potrafi wybierać miejsca – zaśmiała się przerażona Kami.
- Ostatnio tak tu nie było – próbowałam tłumaczyć, ale miała rację. Co mnie podkusiło by na pierwszy wspólny spacer wybierać takie miejsce. Nie mogłam po prostu wyjść z chatki i oglądać inne chatki?
- Możemy spróbować wrócić – zaproponowała Melania.
- Ja nawet nie wiem skąd przyszliśmy – westchnęłam zrezygnowana.
- Ja pamiętam – wyszeptała.
- To prowadź – wskazałam na liście za nami.
Melania kiwnęła głową i niepewnie ruszyła przed siebie. Szliśmy blisko siebie w milczeniu. Nasz pierwszy spacer jest porażką.
- Przed nami jest duch – krzyknął Chuck.
Spojrzałam w stronę, którą pokazał brat. Rodzeństwo było wystraszone, na moim pyszczku zaś zagościł uśmiech.

Super rozdział, jak ty to robisz :O
Mesmera
« Sénateur »
1438937640000
    • Mesmera#0015
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#164
  1

Nie mam pojęcia jak to robię XD. Dziękuję za czytanie moich wypocin i miłe komentarze. W tym rozdziale są dwie mapki eventowe z eventu rybnego. Może zorientujecie się które ;)
Rozdział 21

Rozdział 21: „Światło dżungli”
- Aniu! – zawołałam radośnie. Oblicze białej myszki się rozjaśniło. Pyszczek, jak przy pierwszym spotkaniu, miała zasłonięty maską.
- Lena – odpowiedziała melodyjnie. Zapomniałam brzmienia jej głosu. Był jak muzyka, którą nuci się przed zaśnięciem.
Podbiegłam do niej. Rodzeństwo stało zaskoczone.
- Tak się cieszę – przytuliłam ją. Stęskniłam się za tym miękkim futerkiem, dobrocią płynącą z jej serca.
- Także się cieszę – uśmiechnęła się – A to kto? – wyjrzała za mnie.
- To moje rodzeństwo – odsunęłam się, by lepiej widziała – Chuck, Melania i Kami – wskazałam kolejno.
- Cześć? – przywitał się niepewnie Chuck.
Dziewczyny chwilę milczały nim zdołały się pozbierać po szoku, który właśnie doznały.
- Hej! – krzyknęła Kami ukrywając swoją niepewność. Jej radość była trochę naciągana, nadal się bała, ale nie chciała tego pokazywać.
- Hej – szepnęła niepewnie Melania.
- Właśnie ją chciałam wam przedstawić – powiedziałam.
- Miło mi was poznać – rzekła Aniu.
Nastała niezręczna cisza. Rodzeństwo nie wiedziało co zrobić, a ja nie miałam pomysłu co zrobić, by lepiej się poczuli. Staliśmy tak zastanawiając się gorączkowo nad następnym ruchem. Z pomocą przyszła Aniu.
- Lepiej nie chodzić po tej dżungli jak się jej nie zna – ale mogę was oprowadzić jak chcecie.
- Właściwie skąd ta dżungla? Ktoś potrafi tak budować z twórców? – moja osobowość wracała na swoje dawne tory.
- Twórcy jej nie stworzyli – pokręciła głową – To dzieło Stwórców.
Faktycznie wyglądała na bardziej dopracowaną, no i nie miała końca.
- A właściwie jak duża to przestrzeń? – spytałam.
- Niewielka – odpowiedziała – Jednak jak się tu raz wejdzie to gorzej wyjść. Można krążyć godzinami w kółko.
- Nie myślałam, że takie miejsca w ogóle istnieją – stwierdziłam.
- To nie jest jedyne. Ale znam tylko to jedno.
- Ta dżungla jest taka dopracowana… - nie mogłam się nadziwić.
- Dobra do zabawy w chowanego – odezwał się Chuck.
Odwróciłam się w jego stronę. Właściwie zapomniałam o istnieniu rodzeństwa. Bardzo odpowiedzialna ze mnie siostra, nie ma co. Rozejrzałam się wokół. Pełno zakamarków, różnych przejść. Nie tylko drzewa stanowiły świetną kryjówkę. Może słabo docierało tu światło, ale wszystko było widać.
- Masz rację Chuck – odpowiedziałam zamyślona.
- Możemy zabawić się w chowanego! – zawołała z entuzjazmem Kami.
- Nie znamy tego miejsca – Melania ostudziła nas zapał – I pełno jest tu ukrytych przejść. Raz jeden zaszliśmy do jakiejś jaskini, w której znajdowała się przepaść. Lepiej nie ryzykować.
- Bez ryzyka nie ma zabawy – wytknęła Kami.
- Melania ma rację – uspokoiłam siostrę – Zresztą Aniu chciała nas oprowadzić.
- Chyba jest takie miejsce, które też zostało stworzone przez stwórców i można dojść z tej dżungli – rzekła Aniu. Przez cały ten czas zastanawiała się gdzie nas zabrać. – Chodźcie za mną – poleciła.
Położyła przednie łapki na ziemi i ruszyła przed siebie. Spojrzeliśmy się na siebie. Chuck wzruszył ramionami. Nie wiedzieliśmy gdzie biała myszka chce nas zaprowadzić, ale wszyscy byliśmy ciekawi. No prawie wszyscy. Melania miała wątpliwości. Szła za nami co jakiś czas rozglądając się wokół.
Gdy mieliśmy przewodnika dżungla nie wyglądała już tak strasznie. Widzieliśmy różne kwiaty, fruwające motyle. Na wszystko pokazywaliśmy palcem, śmiejąc się głośno. Aniu także przyłączyła się do zabawy. Umiejętności spostrzegania rozwinęła lepiej niż my. Przez co więcej dostrzegała, a my podążaliśmy za jej łapką. Dotarliśmy do małej sadzawki ukrytej pod drzewem. O dziwno pod drzewem prócz korzeni znajdował się mur. Jakby ruiny.
- Ruiny? – spytałam – stworzyli ruiny?
- Te ruiny to pamięć – odparła Aniu – W ich świecie jest tego pewnie pełno.
Dotknęłam jednego ze starych kamieni. Pod łapką poczułam mech oraz chłód. Wyglądało to jakby już miało swoje lata, a przecież tutaj nic się nie starzeje. Po co Stwórcy tworzyli stare ruiny?
Chuck tymczasem podszedł do sadzawki znajdującej się tuż przy ścianie. Nabrał wody w łapki i oblał Kami. Dziewczyna nie pozostała mu dłużna i po chwili oboje pryskali się wodą.
- Ładnie tu – stwierdziłam.
- Mhmm- przytaknęła Aniu – Ale nie to chciałam wam pokazać. Jak wejdziemy na górę – pokazała stromy pagórek – to tam jest piękne miejsce.
Ruiny wyglądały stabilnie, mimo widocznych lat. Stwórcy to stworzyli, więc samo się nie zestarzało. Wnioskując: nic się nie zawali. Mimo tej wiedzy niepewnie podeszłam do korzenia wystającego z kamieni. Ufałam Aniu, to skąd ten strach?
Biała myszka widząc moje niezdecydowanie wspięła się pierwsza. Szybko jej to poszło. Kami, nie chcąc być gorsza weszła za nią skacząc.
Zerknęłam na pozostałe rodzeństwo. Chuck był cały mokry i właśnie walczył z nadmiarem wody na futerku, Melania zaś nie wiedziała co robić. Wyciągnęłam do niej łapkę. W oczach słonecznej siostry zobaczyłam strach, a także coś na wzór błagania.
- Nie będzie tak źle. Na pewno tam jest coś ciekawego – uspokajałam siostrę.
Kiwnęła głową, jednak nie uwierzyła mi do końca. Została z nami tylko dlatego pewnie, że nie wiedziała jak wrócić.
Ostatni wspiął się Chuck. Chwilę szliśmy wśród drzew. Nagle otoczenie rozjaśniło jasne światło. Przed naszymi oczami pojawił się wodospad. Promieniował własnym światłem. Był duży, przed nim znajdowały się ruiny i jakiś ołtarzyk.
- Jak tu pięknie – powiedziała Kami zachwycona. Szybko zbiegła do wody. Moc wodospadu była ogromna, jednak woda gdzie spadał ten nadmiar wody wydawała się niewzruszona. Entuzjastyczna myszka wskoczyła z rozpędu do wody. Chuck poszedł za przykładem Kami. Ja wraz z Melanią i Aniu podeszłam do ołtarzyka, choć może to raczej taki mały stolik.
- Piękne miejsce – przyznałam.
- Możemy trochę pochodzić po tych ruinach. Czasem można coś znaleźć. – zaproponowała Aniu.
Weszłyśmy głębiej w ruiny. Towarzyszył nam śmiech Chucka i Kami. Chyba się polubili. Tutaj ruiny były w lepszym stanie. Nad głowami mieliśmy łuk, jakby jakiejś bramy.
- Tu jest akwarium – powiedziała Melania.
Wśród zarośli leżało sobie akwarium. Ba! Nawet miało w sobie rybkę. Rybka pływała jakby nigdy nic.
- To jest dziwne – stwierdziłam.
- Całe Transformice jest dziwne – zaśmiała się Aniu – To nie jedyny tego przypadek.
Spróbowałam chwycić akwarium w kształcie kuli, jednak było przytwierdzone do mchu pod nogami.
- Przykleili – powiedziałam z wyrzutem.
- A to też się zdarza.
Przybiegł Chuck. Gdy tylko na niego spojrzałam od razu wiedziałam, że coś jest nie tak.
- Kami zniknęła! – krzyknął.
Wszyscy pobiegliśmy do wodospadu. Przy wodzie znalazłam fikuśne nakrycie głowy, które nosiła Kami.
- Ale co się stało? – spytałam.
- Nie wiem. Taplaliśmy się w wodzie, Kami dodatkowo pływała, sam też próbowałem i coś jakby ją wciągnęło – mówił na jednym wydechu.
Zanurzyłam głowę w wodzie. Była przyjemna w dotyku. Zupełnie inaczej niż ta woda, którą mamy w chatce. Otworzyłam oczy. Pływało tu kilka ryb, jednak nie za wiele widziałam. Kamienie pod wodą były czarne, uniemożliwiając lepsze widzenie. Nie było sensu bym nurkowała i szukania. W wodzie jej nie było.
- Co teraz? – zadałam pytanie, gdy wynurzyłam głowę z wody.

Dernière modification le 1438950960000
Nekote
« Consul »
1438939680000
    • Nekote#3138
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#165
  0
Ja się nie orientuje niestety :/ Fajny rozdział :D
Alexis
« Citoyen »
1438940760000
    • Alexis#5842
    • Profil
    • Derniers messages
#166
  0
Mesmero, niedługo zacznę czytać. Dodaję do Ulubionych!!
Aniuschan
« Citoyen »
1438945320000
    • Aniuschan#0000
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#167
  0
Mesmera a dit :

Nie mam pojęcia jak to robię XD. Dziękuję za czytanie moich wypocin i miłe komentarze. W tym rozdziale są dwie mapki eventowe z eventu rybnego. Może zorientujecie się które ;)
Rozdział 21

Rozdział 21: „Światło dżungli”
- Aniu! – zawołałam radośnie. Oblicze białej myszki się rozjaśniło. Pyszczek, jak przy pierwszym spotkaniu, miała zasłonięty maską.
- Lena – odpowiedziała melodyjnie. Zapomniałam brzmienia jej głosu. Był jak muzyka, którą nuci się przed zaśnięciem.
Podbiegłam do niej. Rodzeństwo stało zaskoczone.
- Tak się cieszę – przytuliłam ją. Stęskniłam się za tym miękkim futerkiem, dobrocią płynącą z jej serca.
- Także się cieszę – uśmiechnęła się – A to kto? – wyjrzała za mnie.
- To moje rodzeństwo – odsunęłam się, by lepiej widziała – Chuck, Melania i Kami – wskazałam kolejno.
- Cześć? – przywitał się niepewnie Chuck.
Dziewczyny chwilę milczały nim zdołały się pozbierać po szoku, który właśnie doznały.
- Hej! – krzyknęła Kami ukrywając swoją niepewność. Jej radość była trochę naciągana, nadal się bała, ale nie chciała tego pokazywać.
- Hej – szepnęła niepewnie Melania.
- Właśnie ją chciałam wam przedstawić – powiedziałam.
- Miło mi was poznać – rzekła Aniu.
Nastała niezręczna cisza. Rodzeństwo nie wiedziało co zrobić, a ja nie miałam pomysłu co zrobić, by lepiej się poczuli. Staliśmy tak zastanawiając się gorączkowo nad następnym ruchem. Z pomocą przyszła Aniu.
- Lepiej nie chodzić po tej dżungli jak się jej nie zna – ale mogę was oprowadzić jak chcecie.
- Właściwie skąd ta dżungla? Ktoś potrafi tak budować z twórców? – moja osobowość wracała na swoje dawne tory.
- Twórcy jej nie stworzyli – pokręciła głową – To dzieło Stwórców.
Faktycznie wyglądała na bardziej dopracowaną, no i nie miała końca.
- A właściwie jak duża to przestrzeń? – spytałam.
- Niewielka – odpowiedziała – Jednak jak się tu raz wejdzie to gorzej wyjść. Można krążyć godzinami w kółko.
- Nie myślałam, że takie miejsca w ogóle istnieją – stwierdziłam.
- To nie jest jedyne. Ale znam tylko to jedno.
- Ta dżungla jest taka dopracowana… - nie mogłam się nadziwić.
- Dobra do zabawy w chowanego – odezwał się Chuck.
Odwróciłam się w jego stronę. Właściwie zapomniałam o istnieniu rodzeństwa. Bardzo odpowiedzialna ze mnie siostra, nie ma co. Rozejrzałam się wokół. Pełno zakamarków, różnych przejść. Nie tylko drzewa stanowiły świetną kryjówkę. Może słabo docierało tu światło, ale wszystko było widać.
- Masz rację Chuck – odpowiedziałam zamyślona.
- Możemy zabawić się w chowanego! – zawołała z entuzjazmem Kami.
- Nie znamy tego miejsca – Melania ostudziła nas zapał – I pełno jest tu ukrytych przejść. Raz jeden zaszliśmy do jakiejś jaskini, w której znajdowała się przepaść. Lepiej nie ryzykować.
- Bez ryzyka nie ma zabawy – wytknęła Kami.
- Melania ma rację – uspokoiłam siostrę – Zresztą Aniu chciała nas oprowadzić.
- Chyba jest takie miejsce, które też zostało stworzone przez stwórców i można dojść z tej dżungli – rzekła Aniu. Przez cały ten czas zastanawiała się gdzie nas zabrać. – Chodźcie za mną – poleciła.
Położyła przednie łapki na ziemi i ruszyła przed siebie. Spojrzeliśmy się na siebie. Chuck wzruszył ramionami. Nie wiedzieliśmy gdzie biała myszka chce nas zaprowadzić, ale wszyscy byliśmy ciekawi. No prawie wszyscy. Melania miała wątpliwości. Szła za nami co jakiś czas rozglądając się wokół.
Gdy mieliśmy przewodnika dżungla nie wyglądała już tak strasznie. Widzieliśmy różne kwiaty, fruwające motyle. Na wszystko pokazywaliśmy palcem, śmiejąc się głośno. Aniu także przyłączyła się do zabawy. Umiejętności spostrzegania rozwinęła lepiej niż my. Przez co więcej dostrzegała, a my podążaliśmy za jej łapką. Dotarliśmy do małej sadzawki ukrytej pod drzewem. O dziwno pod drzewem prócz korzeni znajdował się mur. Jakby ruiny.
- Ruiny? – spytałam – stworzyli ruiny?
- Te ruiny to pamięć – odparła Aniu – W ich świecie jest tego pewnie pełno.
Dotknęłam jednego ze starych kamieni. Pod łapką poczułam mech oraz chłód. Wyglądało to jakby już miało swoje lata, a przecież tutaj nic się nie starzeje. Po co Stwórcy tworzyli stare ruiny?
Chuck tymczasem podszedł do sadzawki znajdującej się tuż przy ścianie. Nabrał wody w łapki i oblał Kami. Dziewczyna nie pozostała mu dłużna i po chwili oboje pryskali się wodą.
- Ładnie tu – stwierdziłam.
- Mhmm- przytaknęła Aniu – Ale nie to chciałam wam pokazać. Jak wejdziemy na górę – pokazała stromy pagórek – to tam jest piękne miejsce.
Ruiny wyglądały stabilnie, mimo widocznych lat. Stwórcy to stworzyli, więc samo się nie zestarzało. Wnioskując: nic się nie zawali. Mimo tej wiedzy niepewnie podeszłam do korzenia wystającego z kamieni. Ufałam Aniu, to skąd ten strach?
Biała myszka widząc moje niezdecydowanie wspięła się pierwsza. Szybko jej to poszło. Kami, nie chcąc być gorsza weszła za nią skacząc.
Zerknęłam na pozostałe rodzeństwo. Chuck był cały mokry i właśnie walczył z nadmiarem wody na futerku, Melania zaś nie wiedziała co robić. Wyciągnęłam do niej łapkę. W oczach słonecznej siostry zobaczyłam strach, a także coś na wzór błagania.
- Nie będzie tak źle. Na pewno tam jest coś ciekawego – uspokajałam siostrę.
Kiwnęła głową, jednak nie uwierzyła mi do końca. Została z nami tylko dlatego pewnie, że nie wiedziała jak wrócić.
Ostatni wspiął się Chuck. Chwilę szliśmy wśród drzew. Nagle otoczenie rozjaśniło jasne światło. Przed naszymi oczami pojawił się wodospad. Promieniował własnym światłem. Był duży, przed nim znajdowały się ruiny i jakiś ołtarzyk.
- Jak tu pięknie – powiedziała Kami zachwycona. Szybko zbiegła do wody. Moc wodospadu była ogromna, jednak woda gdzie spadał ten nadmiar wody wydawała się niewzruszona. Entuzjastyczna myszka wskoczyła z rozpędu do wody. Chuck poszedł za przykładem Kami. Ja wraz z Melanią i Aniu podeszłam do ołtarzyka, choć może to raczej taki mały stolik.
- Piękne miejsce – przyznałam.
- Możemy trochę pochodzić po tych ruinach. Czasem można coś znaleźć. – zaproponowała Aniu.
Weszłyśmy głębiej w ruiny. Towarzyszył nam śmiech Chucka i Kami. Chyba się polubili. Tutaj ruiny były w lepszym stanie. Nad głowami mieliśmy łuk, jakby jakiejś bramy.
- Tu jest akwarium – powiedziała Melania.
Wśród zarośli leżało sobie akwarium. Ba! Nawet miało w sobie rybkę. Rybka pływała jakby nigdy nic.
- To jest dziwne – stwierdziłam.
- Całe Transformice jest dziwne – zaśmiała się Aniu – To nie jedyny tego przypadek.
Spróbowałam chwycić akwarium w kształcie kuli, jednak było przytwierdzone do mchu pod nogami.
- Przykleili – powiedziałam z wyrzutem.
- A to też się zdarza.
Przybiegł Chuck. Gdy tylko na niego spojrzałam od razu wiedziałam, że coś jest nie tak.
- Kami zniknęła! – krzyknął.
Wszyscy pobiegliśmy do wodospadu. Przy wodzie znalazłam fikuśne nakrycie głowy, które nosiła Kami.
- Ale co się stało? – spytałam.
- Nie wiem. Taplaliśmy się w wodzie, Kami dodatkowo pływała, sam też próbowałem i coś jakby ją wciągnęło – mówił na jednym wydechu.
Zanurzyłam głowę w wodzie. Była przyjemna w dotyku. Zupełnie inaczej niż ta woda, którą mamy w chatce. Otworzyłam oczy. Pływało tu kilka ryb, jednak nie za wiele widziałam. Kamienie pod wodą były czarne, uniemożliwiając lepsze widzenie. Nie było sensu bym nurkowała i szukała. W wodzie jej nie było.
- Co teraz? – zadałam pytanie, gdy wynurzyłam głowę z wody.

Przeczytałam to zaraz po wstawieniu przez Ciebie~
Dopiero teraz komentuje. Hehe~!
Emocje mi opadły. Nie wiem jakie mapki użyłaś, bo nie grałam na evencie rybnym... (nie chciało mi się XD)
Kurde, spowodowałam, że Kami zniknęła, bo zaprowadziłam Was do tego miejsca ;_;
A wgl co z Mao? D: Aa, już wiem~! No tak, odpoczywa po meczu XD
PS. Świetne!
Mesmera
« Sénateur »
1440483360000
    • Mesmera#0015
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#168
  0
Aż dwa tygodnie D:. A zaczęłam pisać wcześniej. Ta wena.. XD
Mam kolejny rozdział ;)

Rozdział 22

Rozdział 22: „Biała gałąź”
Chłód kamienia przebił się przez ciepłe futerko. Robiło się chłodno. Otworzyła oczy. Wszędzie ciemność, a może nie do końca je otworzyła. Oparła łapki o ziemię, by wstać. Zimno przeszyło ciało. Wzdrygnęła się. Przetarła oczy łapką by lepiej widzieć, jednak to nic nie pomogło. Szła powoli po omacku. Natrafiła na przeszkodę. W dotyku zimne i jednocześnie miękkie. Wywnioskowała, że to pewnie mech, a pod mchem kamień. Była w jednej z jaskiń, tylko jak tu trafiła i czemu tak ciemno?
******
- Znajdziemy ją – uspokajała Aniu.
- Ale jak się zgubiła? – spytałam wystraszona.
- Może jest jakieś przejście? – zaproponowała cicho Melania.
- Pod wodą?! – krzyknęłam.
Myszka w słonecznym futrze cofnęła się trochę. Nie chciała wchodzić mi drogę, a ja jak zwykle kłapię pyszczkiem nie myśląc.
- Wybacz – powiedziałam smutno.
- Ja spróbuję znaleźć to przejście – oznajmił Chuck – Zniknęła w wodzie to pewnie jest pod wodą.
- Ale jak patrzeć pod wodą? Prawie nic tam nie widać – wyrzuciłam – A co jeśli i ciebie wciągnie?
- Nic nie będę dotykać – obiecał – Jak coś ciekawego znajdę to się wynurzę i wszyscy to obejrzymy. Zgoda?
Kiwnęłyśmy głową. Zamartwiałam się o nową siostrę. Mój pomysł ze spacerem okazał się bardziej niebezpieczny niż myślałam. Nie obwiniałam Aniu za to, że nas przyprowadziła. Choć ona sama pewnie myślała inaczej. Jej ciało wyrażało niepokój podobny do naszego.
Chuck zanurzył się w wodzie. Czekałyśmy z niecierpliwością wyciągając głowy, jakby to pomogło nam dojrzeć co dzieje się w głębinach. Co jakiś czas pokazywała się głowa.
- Czuję się winna – wyznała ze smutkiem Aniu.
Pokręciłam głową.
- Ty nas tu tylko przyprowadziłaś – powiedziałam spokojnie – Nie mogłaś wiedzieć o ukrytym przejściu. Kto wie, może potem będziemy się z tego śmiać – zaśmiałam się trochę mało przekonująco.
- Nie powinno się to stać – trzymała się swojego zdania – Zapomniałam o fakcie, że tu potrafi być niebezpiecznie. Stwórcy takie właśnie miejsca tworzą.
- Nie mam do ciebie pretensji – oświadczyłam – Kami po prostu ma szczęście do kryjówek, jak widać. Uda nam się znaleźć ją i może odkryjemy coś nowego.
Patrząc na pyszczek Melanii i smutek Aniu musiałam być spokojna. Ktoś powinien wspierać i być pewnym sukcesu. Zmartwienie odłożyłam na bok.
- Coś znalazłem! – usłyszałyśmy krzyk Chucka.
Podeszłyśmy bliżej brzegu. Byłyśmy już i tak blisko. Ja nawet weszłam do wody. Chuck podpłynął i usiadł na kamieniu.
- Tam jest taki rysunek. Myślę, że jak dotknie się oka to otworzy się przejście.
- A jak wygląda ten rysunek? – spytałam.
- To taka myszka z długimi włosami. Ma skrzydła i ręce tylko. Reszta ciała nie jest narysowana.
- Bogini! – powiedziała Aniu.
- Bogini?
- Nie wiem kto to dokładnie, wiem tylko, że to Bogini – westchnęła – Słyszałam o niej tylko, nie myślałam, że istnieje.
Wiedzieliśmy o przejściu, pozostało nam podjąć decyzję. Ryzykujemy i idziemy w ciemno, czy jednak dalej badamy. Czułam, że to ja powinnam zdecydować.
- Powinniśmy wszyscy razem pójść i dotknąć tego guzika – rzekłam – wtedy mamy szansę się nie pogubić.
Weszłam bardziej w wodę. Reszta bez słowa poszła za mną. Chwyciliśmy się łapkami. Chuck wysunął się na prowadzenie, bo tylko on wiedział, gdzie dokładnie jest rysunek. Zatrzymaliśmy się. Brat pokazał rysunek. Kiwnęłyśmy głową wzmacniając uścisk. Gdy dotknął ściany wciągnął nas wir. Zabolały mnie łapki. Chciało nas rozdzielić, ale nie mogłam na to pozwolić. Trzymałam Chucka i Melanię ze wszystkich sił. Potem straciłam przytomność.
******
Pojawiło się światło. Poszła w jego kierunku. Zderzyła się ze ścianą. Powietrze dochodziło z góry. Ale jak się tam dostać? Łapkami badała ścianę przed sobą. Nie była zupełnie gładka. Nawet dało się po niej przejść. Łapką chwyciła jednego z wystających kamieni. Wydawało się stabilne. Mogła rozpocząć wspinaczkę. W szybkim tempie traciła siły. Wyobrażała sobie jak wydłuża się tunel którym idzie. Pokręciła głową. „To tylko wyobraźnia” – powiedziała do siebie – „Na pewno tam jest wyjście”. Uparcie parła na przód. Jej wysiłek został nagrodzony końcem wędrówki. Jednak nie ujrzała nieba. Nad głową miała sklepienie. Podobne do kamieni po których się wspinała. Przed sobą ujrzała garnek z wodą. Spróbowała wody, była nawet smaczna. Wypiła jej trochę. Po wspinaczce czuła się spragniona. Korytarz oświetlały pochodnie. Podeszła do nich, bo chciała ogrzać futerko. Nie patrzyła pod nogi, przez co potknęła się. Gdy zobaczyła o co to cofnęła się w przestrachu.
********
Ocknęłam się. Byłam cała zesztywniała. Spróbowałam się przesunąć, ale coś mi przeszkodziło. Nadal trzymałam swoje rodzeństwo. Nie zwolniłam ucisku. To była dobra wiadomość. Puściłam łapki rodzeństwa. Trzeba było jakoś dojść do siebie. Rozciągnęłam się. W korytarzu panował półmrok, ale coś było widać. W rogu zobaczyłam wodę. Oświetlała ona ścianę. Podeszłam z ciekawości. Unosiły się nad nią jakieś światełka.
- eh – usłyszałam westchnięcie Chucka. Po chwili Melania też się ocknęła.
- Gdzie Aniu? – uświadomiłam sobie, że nie widziałam białej myszki.
- Chyba ją puściłam. Przepraszam – wyszeptała siostra.
- Ciężko było utrzymać kogoś – pocieszyłam ją- Na pewno się znajdzie – powiedziałam głośno, zaś w myślach nie byłam tego pewna. Gdzie mogło ją wciągnąć. Czy pojawiliśmy się w innym miejscu?
Nagle usłyszeliśmy śmiech dochodzący z góry. Podbiegliśmy wszyscy do miejsca gdzie tunel podchodził pod górę.
Gdy nasze głowy stanęły na wysokości podłogi zobaczyliśmy Kami bambusem uderzającą o białą gałąź. Obok niej stała Aniu. Obie się śmiały.
- Kami! – zawołałam.
- O hej wam. Co tak długo? – spytała – Chcecie pograć na kościach? – zachichotała.
- Kościach?
W odpowiedzi wskazała na białą gałąź przed sobą. Podeszłam. Za mną wdrapało się rodzeństwo.
- Czym są dokładnie kości?
- Kości każdy z nas ma w środku – pokazała na sobie Aniu.
- To jest coś ze środka? – spytałam.
Kami kiwnęła głową.
- Sama się wystraszyłam, ale na tym fajnie się gra. Chciałam to ze sobą wziąć, niestety jest to większe niż byłabym w stanie udźwignąć – mówiła Kami – Wykorzystałam bambus i wyszedł zabawny dźwięk.
- Czy stąd jest jakieś wyjście? – zadała pytanie Melania.
Wszyscy się rozejrzeliśmy. Na pierwszy rzut oka nic nie było. Czyżbyśmy utknęli?
Nekote
« Consul »
1440492060000
    • Nekote#3138
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#169
  0
Supiii! :D
Czekam na więcej!
Aniuschan
« Citoyen »
1440507360000
    • Aniuschan#0000
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#170
  0
Mesmera a dit :
Aż dwa tygodnie D:. A zaczęłam pisać wcześniej. Ta wena.. XD
Mam kolejny rozdział ;)

Rozdział 22

Rozdział 22: „Biała gałąź”
Chłód kamienia przebił się przez ciepłe futerko. Robiło się chłodno. Otworzyła oczy. Wszędzie ciemność, a może nie do końca je otworzyła. Oparła łapki o ziemię, by wstać. Zimno przeszyło ciało. Wzdrygnęła się. Przetarła oczy łapką by lepiej widzieć, jednak to nic nie pomogło. Szła powoli po omacku. Natrafiła na przeszkodę. W dotyku zimne i jednocześnie miękkie. Wywnioskowała, że to pewnie mech, a pod mchem kamień. Była w jednej z jaskiń, tylko jak tu trafiła i czemu tak ciemno?
******
- Znajdziemy ją – uspokajała Aniu.
- Ale jak się zgubiła? – spytałam wystraszona.
- Może jest jakieś przejście? – zaproponowała cicho Melania.
- Pod wodą?! – krzyknęłam.
Myszka w słonecznym futrze cofnęła się trochę. Nie chciała wchodzić mi drogę, a ja jak zwykle kłapię pyszczkiem nie myśląc.
- Wybacz – powiedziałam smutno.
- Ja spróbuję znaleźć to przejście – oznajmił Chuck – Zniknęła w wodzie to pewnie jest pod wodą.
- Ale jak patrzeć pod wodą? Prawie nic tam nie widać – wyrzuciłam – A co jeśli i ciebie wciągnie?
- Nic nie będę dotykać – obiecał – Jak coś ciekawego znajdę to się wynurzę i wszyscy to obejrzymy. Zgoda?
Kiwnęłyśmy głową. Zamartwiałam się o nową siostrę. Mój pomysł ze spacerem okazał się bardziej niebezpieczny niż myślałam. Nie obwiniałam Aniu za to, że nas przyprowadziła. Choć ona sama pewnie myślała inaczej. Jej ciało wyrażało niepokój podobny do naszego.
Chuck zanurzył się w wodzie. Czekałyśmy z niecierpliwością wyciągając głowy, jakby to pomogło nam dojrzeć co dzieje się w głębinach. Co jakiś czas pokazywała się głowa.
- Czuję się winna – wyznała ze smutkiem Aniu.
Pokręciłam głową.
- Ty nas tu tylko przyprowadziłaś – powiedziałam spokojnie – Nie mogłaś wiedzieć o ukrytym przejściu. Kto wie, może potem będziemy się z tego śmiać – zaśmiałam się trochę mało przekonująco.
- Nie powinno się to stać – trzymała się swojego zdania – Zapomniałam o fakcie, że tu potrafi być niebezpiecznie. Stwórcy takie właśnie miejsca tworzą.
- Nie mam do ciebie pretensji – oświadczyłam – Kami po prostu ma szczęście do kryjówek, jak widać. Uda nam się znaleźć ją i może odkryjemy coś nowego.
Patrząc na pyszczek Melanii i smutek Aniu musiałam być spokojna. Ktoś powinien wspierać i być pewnym sukcesu. Zmartwienie odłożyłam na bok.
- Coś znalazłem! – usłyszałyśmy krzyk Chucka.
Podeszłyśmy bliżej brzegu. Byłyśmy już i tak blisko. Ja nawet weszłam do wody. Chuck podpłynął i usiadł na kamieniu.
- Tam jest taki rysunek. Myślę, że jak dotknie się oka to otworzy się przejście.
- A jak wygląda ten rysunek? – spytałam.
- To taka myszka z długimi włosami. Ma skrzydła i ręce tylko. Reszta ciała nie jest narysowana.
- Bogini! – powiedziała Aniu.
- Bogini?
- Nie wiem kto to dokładnie, wiem tylko, że to Bogini – westchnęła – Słyszałam o niej tylko, nie myślałam, że istnieje.
Wiedzieliśmy o przejściu, pozostało nam podjąć decyzję. Ryzykujemy i idziemy w ciemno, czy jednak dalej badamy. Czułam, że to ja powinnam zdecydować.
- Powinniśmy wszyscy razem pójść i dotknąć tego guzika – rzekłam – wtedy mamy szansę się nie pogubić.
Weszłam bardziej w wodę. Reszta bez słowa poszła za mną. Chwyciliśmy się łapkami. Chuck wysunął się na prowadzenie, bo tylko on wiedział, gdzie dokładnie jest rysunek. Zatrzymaliśmy się. Brat pokazał rysunek. Kiwnęłyśmy głową wzmacniając uścisk. Gdy dotknął ściany wciągnął nas wir. Zabolały mnie łapki. Chciało nas rozdzielić, ale nie mogłam na to pozwolić. Trzymałam Chucka i Melanię ze wszystkich sił. Potem straciłam przytomność.
******
Pojawiło się światło. Poszła w jego kierunku. Zderzyła się ze ścianą. Powietrze dochodziło z góry. Ale jak się tam dostać? Łapkami badała ścianę przed sobą. Nie była zupełnie gładka. Nawet dało się po niej przejść. Łapką chwyciła jednego z wystających kamieni. Wydawało się stabilne. Mogła rozpocząć wspinaczkę. W szybkim tempie traciła siły. Wyobrażała sobie jak wydłuża się tunel którym idzie. Pokręciła głową. „To tylko wyobraźnia” – powiedziała do siebie – „Na pewno tam jest wyjście”. Uparcie parła na przód. Jej wysiłek został nagrodzony końcem wędrówki. Jednak nie ujrzała nieba. Nad głową miała sklepienie. Podobne do kamieni po których się wspinała. Przed sobą ujrzała garnek z wodą. Spróbowała wody, była nawet smaczna. Wypiła jej trochę. Po wspinaczce czuła się spragniona. Korytarz oświetlały pochodnie. Podeszła do nich, bo chciała ogrzać futerko. Nie patrzyła pod nogi, przez co potknęła się. Gdy zobaczyła o co to cofnęła się w przestrachu.
********
Ocknęłam się. Byłam cała zesztywniała. Spróbowałam się przesunąć, ale coś mi przeszkodziło. Nadal trzymałam swoje rodzeństwo. Nie zwolniłam ucisku. To była dobra wiadomość. Puściłam łapki rodzeństwa. Trzeba było jakoś dojść do siebie. Rozciągnęłam się. W korytarzu panował półmrok, ale coś było widać. W rogu zobaczyłam wodę. Oświetlała ona ścianę. Podeszłam z ciekawości. Unosiły się nad nią jakieś światełka.
- eh – usłyszałam westchnięcie Chucka. Po chwili Melania też się ocknęła.
- Gdzie Aniu? – uświadomiłam sobie, że nie widziałam białej myszki.
- Chyba ją puściłam. Przepraszam – wyszeptała siostra.
- Ciężko było utrzymać kogoś – pocieszyłam ją- Na pewno się znajdzie – powiedziałam głośno, zaś w myślach nie byłam tego pewna. Gdzie mogło ją wciągnąć. Czy pojawiliśmy się w innym miejscu?
Nagle usłyszeliśmy śmiech dochodzący z góry. Podbiegliśmy wszyscy do miejsca gdzie tunel podchodził pod górę.
Gdy nasze głowy stanęły na wysokości podłogi zobaczyliśmy Kami bambusem uderzającą o białą gałąź. Obok niej stała Aniu. Obie się śmiały.
- Kami! – zawołałam.
- O hej wam. Co tak długo? – spytała – Chcecie pograć na kościach? – zachichotała.
- Kościach?
W odpowiedzi wskazała na białą gałąź przed sobą. Podeszłam. Za mną wdrapało się rodzeństwo.
- Czym są dokładnie kości?
- Kości każdy z nas ma w środku – pokazała na sobie Aniu.
- To jest coś ze środka? – spytałam.
Kami kiwnęła głową.
- Sama się wystraszyłam, ale na tym fajnie się gra. Chciałam to ze sobą wziąć, niestety jest to większe niż byłabym w stanie udźwignąć – mówiła Kami – Wykorzystałam bambus i wyszedł zabawny dźwięk.
- Czy stąd jest jakieś wyjście? – zadała pytanie Melania.
Wszyscy się rozejrzeliśmy. Na pierwszy rzut oka nic nie było. Czyżbyśmy utknęli?

Och Mesiu...
Chyba Cię zabiję za tą przerwę!

Rozdział jak zwykle świetny, strasznie mnie wciągnął. Ojejku, ale się cieszę, że w nim jestem!
Mesmera
« Sénateur »
1442058600000
    • Mesmera#0015
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#171
  0
Rany, rany. Ja to nie potrafię pilnować terminu XD
Ten rozdział jest spokojny. Może wam się spodoba. Chciałam szybko go zakończyć, bo mam plan na rozdział kolejny :)

Rozdział 23

Rozdział 23: „Rajskie miejsce”
- Chyba kojarzę to miejsce – oznajmił Chuck.
- Naprawdę? – zapytałam zaskoczona. Przecież byliśmy tu po raz pierwszy, a brat przed spotkaniem mnie nigdzie nie wychodził.
- Tak – kiwnął głową – Jak się bardziej przyglądam to coś kojarzę. Byłem tu.
Patrzyłyśmy na niego wyczekująco.
- To miejsce zwie się mapą eventową – kontynuował – o ile się nie mylę w tym wiadrze łowiło się różne rzeczy – wskazał na wiadro przy nodze Kami.
- Eventowa?
- Tak – ponownie potwierdził – Pojawia się raz na jakiś czas. Jest powtarzalna, dlatego zapamiętałem. Zawsze tutaj panowała inna atmosfera.
Dotknęłam kamienia.
- A wiesz jak stąd wyjść? – spytałam.
- Niezbyt – westchnął zrezygnowany – Jak twórcy nami sterują w takich miejscach po prostu się pojawiamy. Nie mamy nad tym kontroli.
- Wystarczy się przyjrzeć każdemu kamieniowi! – zawołała Kami – Na pewno znajdziemy przejście.
Zgodziliśmy się z Kami. Nie było sensu stać w jednym miejscu i się zastanawiać nad wyjściem, skoro można go po prostu poszukać. Rozdzieliliśmy się poszukując tajnego przejścia. Melania ostrożnie stawiała stopy na kamieniach i jako pierwsza coś znalazła przewracając się przy próbie pominięcia wiadra. Zniknęła.
- Tam jest przejście! – krzyknęła Kami od razu podbiegając. Ona również zniknęła.
Poszliśmy za przykładem kami. Chwila ciemności została rozjaśniona bielą chmur.
- Jak tu pięknie – stwierdziła Aniu.
Otaczały nas chmury, a przed nami rozciągały się schody. Po obu stronach był druciany płot zakończony strzałką. Nad nami świecił księżyc oświetlając miejsce. Melania stała kilka stopni wyżej.
- Raj – wyszeptała.
- To też mapa eventowa – zniszczył chwilę upojenia – w tych sadzawkach się łowiło.
- Na bombę!! – krzyknęła Kami mijając nas i skacząc w sadzawkę ukrytą między chmurami. Ochlapała Melanię stojącą niedaleko , o dziwo nas też dosięgły krople z tego małego zbiornika wodnego.
- Kami – powiedziałam z wyrzutem próbując wysuszyć futerko.
- Nie marudź – wytknęła język w odpowiedzi – No chodźcie. Co tak stoicie?
Chuck w tym momencie badał puszystość chmury zachwycony tym co odkrył.
Wspięłam się wyżej po schodach, Melania podeszła bliżej sadzawki. Aniu zaś nadal patrzyła z zachwytem na miejsce. Musiałam przyznać. Miało coś w sobie. Stwórcy się postarali. Chodząc po chmurze czułam miękkość obłoków. Rozmyślanie przerwała entuzjastyczna siostra rozlewając wodę z sadzawki.
- Przestań – powiedziałam.
- Nie bądź taka sztywna – odparła Kami ze śmiechem – Rozluźnij się. Ładne miejsce trzeba korzystać.
Bym jej przyznała racje, gdyby nie fakt, że nie miałam ochoty na zabawę. Nie w tym momencie.
- Dziękuję Kami, ale nie – rzekłam.
- Zabiorę tu Mao, on to doceni – odpowiedziała urażona.
- A zapraszaj.
- A zaproszę – droczyła się dalej.
Westchnęłam zażenowana. Kami naprawdę mnie drażniła. Za każdym razem mnie prowokowała. Skąd w ogóle taki charakter?
Zastanawiało mnie jak to możliwe, że mamy tak różne charaktery będąc od jednego twórcy. W końcu on tworzy według swojego charakteru. To skąd ta różnica?
- Chce wracać – oznajmiłam.
- Co? Już? – spytała Kami – Czemu tak szybko?
- Bo już długo tu siedzimy. Mao się pewnie martwi.
- No masz rację, może się martwić – wyszła z sadzawki.
- Chyba mam pomysł jak wrócić. Aniu odprowadzić cię? – spytałam białej myszki.
- Nie trzeba – pokręciła głową. – Wiem jak wrócić. Odwiedź mnie jeszcze.
- Odwiedzę – obiecałam.
- Idziemy? – odezwałam się do pozostałego rodzeństwa.
- Jeszcze tu wrócimy? – chciał się upewnić Chuck.
- Może nawet w najbliższym czasie.
Chwyciłam rodzeństwo za łapki.
- Czas wracać do domu – mówiąc to zamknęłam oczy skupiając się na powrocie.
W krótkiej chwili znajdowaliśmy się w swojej chatce. Usiadłam wykończona podróżą. Chuck usiadł tuż obok, Melania poszła w głąb chatki, a Kami:
- Mao! Mao! Muszę ci opowiedzieć gdzie byłam! – Krzyczała od progu biegnąc przez całą długość chatki.
Jakim cudem on wytrzymywał z nią do tej pory? Poprawka..jakim cudem on z nią wytrzymuje cały czas?
Stwierdziłam, że czas odwiedzić Kalika. Dawno go nie widziałam, a dokonałam nowych odkryć. Coś czułam, że znowu o czymś zapomniałam.

Dernière modification le 1442058660000
Nekote
« Consul »
1442067660000
    • Nekote#3138
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#172
  0
Cudowny rozdział *^*

Czekam z niecierpliwością na kolejny!
Aniuschan
« Citoyen »
1442076000000
    • Aniuschan#0000
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#173
  0
Mesmera a dit :
Rany, rany. Ja to nie potrafię pilnować terminu XD
Ten rozdział jest spokojny. Może wam się spodoba. Chciałam szybko go zakończyć, bo mam plan na rozdział kolejny :)

Rozdział 23

Rozdział 23: „Rajskie miejsce”
- Chyba kojarzę to miejsce – oznajmił Chuck.
- Naprawdę? – zapytałam zaskoczona. Przecież byliśmy tu po raz pierwszy, a brat przed spotkaniem mnie nigdzie nie wychodził.
- Tak – kiwnął głową – Jak się bardziej przyglądam to coś kojarzę. Byłem tu.
Patrzyłyśmy na niego wyczekująco.
- To miejsce zwie się mapą eventową – kontynuował – o ile się nie mylę w tym wiadrze łowiło się różne rzeczy – wskazał na wiadro przy nodze Kami.
- Eventowa?
- Tak – ponownie potwierdził – Pojawia się raz na jakiś czas. Jest powtarzalna, dlatego zapamiętałem. Zawsze tutaj panowała inna atmosfera.
Dotknęłam kamienia.
- A wiesz jak stąd wyjść? – spytałam.
- Niezbyt – westchnął zrezygnowany – Jak twórcy nami sterują w takich miejscach po prostu się pojawiamy. Nie mamy nad tym kontroli.
- Wystarczy się przyjrzeć każdemu kamieniowi! – zawołała Kami – Na pewno znajdziemy przejście.
Zgodziliśmy się z Kami. Nie było sensu stać w jednym miejscu i się zastanawiać nad wyjściem, skoro można go po prostu poszukać. Rozdzieliliśmy się poszukując tajnego przejścia. Melania ostrożnie stawiała stopy na kamieniach i jako pierwsza coś znalazła przewracając się przy próbie pominięcia wiadra. Zniknęła.
- Tam jest przejście! – krzyknęła Kami od razu podbiegając. Ona również zniknęła.
Poszliśmy za przykładem kami. Chwila ciemności została rozjaśniona bielą chmur.
- Jak tu pięknie – stwierdziła Aniu.
Otaczały nas chmury, a przed nami rozciągały się schody. Po obu stronach był druciany płot zakończony strzałką. Nad nami świecił księżyc oświetlając miejsce. Melania stała kilka stopni wyżej.
- Raj – wyszeptała.
- To też mapa eventowa – zniszczył chwilę upojenia – w tych sadzawkach się łowiło.
- Na bombę!! – krzyknęła Kami mijając nas i skacząc w sadzawkę ukrytą między chmurami. Ochlapała Melanię stojącą niedaleko , o dziwo nas też dosięgły krople z tego małego zbiornika wodnego.
- Kami – powiedziałam z wyrzutem próbując wysuszyć futerko.
- Nie marudź – wytknęła język w odpowiedzi – No chodźcie. Co tak stoicie?
Chuck w tym momencie badał puszystość chmury zachwycony tym co odkrył.
Wspięłam się wyżej po schodach, Melania podeszła bliżej sadzawki. Aniu zaś nadal patrzyła z zachwytem na miejsce. Musiałam przyznać. Miało coś w sobie. Stwórcy się postarali. Chodząc po chmurze czułam miękkość obłoków. Rozmyślanie przerwała entuzjastyczna siostra rozlewając wodę z sadzawki.
- Przestań – powiedziałam.
- Nie bądź taka sztywna – odparła Kami ze śmiechem – Rozluźnij się. Ładne miejsce trzeba korzystać.
Bym jej przyznała racje, gdyby nie fakt, że nie miałam ochoty na zabawę. Nie w tym momencie.
- Dziękuję Kami, ale nie – rzekłam.
- Zabiorę tu Mao, on to doceni – odpowiedziała urażona.
- A zapraszaj.
- A zaproszę – droczyła się dalej.
Westchnęłam zażenowana. Kami naprawdę mnie drażniła. Za każdym razem mnie prowokowała. Skąd w ogóle taki charakter?
Zastanawiało mnie jak to możliwe, że mamy tak różne charaktery będąc od jednego twórcy. W końcu on tworzy według swojego charakteru. To skąd ta różnica?
- Chce wracać – oznajmiłam.
- Co? Już? – spytała Kami – Czemu tak szybko?
- Bo już długo tu siedzimy. Mao się pewnie martwi.
- No masz rację, może się martwić – wyszła z sadzawki.
- Chyba mam pomysł jak wrócić. Aniu odprowadzić cię? – spytałam białej myszki.
- Nie trzeba – pokręciła głową. – Wiem jak wrócić. Odwiedź mnie jeszcze.
- Odwiedzę – obiecałam.
- Idziemy? – odezwałam się do pozostałego rodzeństwa.
- Jeszcze tu wrócimy? – chciał się upewnić Chuck.
- Może nawet w najbliższym czasie.
Chwyciłam rodzeństwo za łapki.
- Czas wracać do domu – mówiąc to zamknęłam oczy skupiając się na powrocie.
W krótkiej chwili znajdowaliśmy się w swojej chatce. Usiadłam wykończona podróżą. Chuck usiadł tuż obok, Melania poszła w głąb chatki, a Kami:
- Mao! Mao! Muszę ci opowiedzieć gdzie byłam! – Krzyczała od progu biegnąc przez całą długość chatki.
Jakim cudem on wytrzymywał z nią do tej pory? Poprawka..jakim cudem on z nią wytrzymuje cały czas?
Stwierdziłam, że czas odwiedzić Kalika. Dawno go nie widziałam, a dokonałam nowych odkryć. Coś czułam, że znowu o czymś zapomniałam.

No właśnie.
Nie upilnowałaś terminu!
Ugh, Mesmi, dlaczego to robisz? :(

Rozdział - świetny! Chociaż jakoś... Chyba brakowało trochę opisów. Sama nie wiem, mam takie wrażenie.
Mesmera
« Sénateur »
1444426380000
    • Mesmera#0015
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#174
  0
Ok. Nie miałam weny.
Dedykuję ten rozdział egoistom :)

Rozdział 24

Rozdział 24: „Ana”
Rodzeństwo szybko zniknęło mi z horyzontu. Zawróciłam w stronę wyjścia, nie czekając na reakcję kogokolwiek. Do Any nie miałam daleko. Wystarczyło wyjść przed chatkę i zamknąć oczy. Niewiele. Nieśmiertelność miała swoje zalety.
Po chwili znajdowałam się przed chatką Any. Bezceremonialnie weszłam do środka. Miałam ogromną nadzieję, że nie spotkam Elisy. Myszka należała co prawda do miłych osób, ale nieszczególnie przepadała za moją osobą. Widziałam ją chyba ze dwa, trzy razy, a już zdążyłam ją zrazić do siebie. Nie przepadała za mną, co mnie nieszczególnie dziwi. Moje zachowanie ma wiele do życzenia. Zawsze patrzę najpierw na siebie, potem na innych. Już taki charakter.
- Hej Ana! – zawołałam wchodząc do pokoju.
- Lena? – spytała zdziwiona – Dawno nie byłaś – powiedziała z wyrzutem.
- Dawno? – zastanowiłam się. Nie odczułam jakoś upływu czasu. Czy tutaj w ogóle jakiś czas płynął? Wydawało mi się, że wcale aż tak dawno nie byłam.
- Tak – potwierdziła – Zastanawiałam się czy nic ci nie jest. Ale widzę, że jesteś zadowolona z życia. No bardzo się cieszę – wyrzuciła z siebie.
Chyba ją zdenerwowałam. Gdyby to był pierwszy raz. Do znudzenia mogłam przepraszać, ale co to da? Pewnie znowu powtórzę swój błąd, znowu ją wkurzę. Z jaką łatwością popełniałam błędy. I to niekiedy ciągle te same. Ciekawe czy kiedykolwiek będę uczyć się na błędach. Jak na razie nic na to nie wskazywało.
- Eh, przecież niedawno się obudziłam – przypomniałam, zamiast przyznać się do błędu wolałam bronić swoją osobę – Nie mam poczucia czasu. Dla mnie czas w ogóle nie istnieje. Zamiast mnie wyzywać to lepiej mi powiedz jak płynie czas – wytknęłam.
Martwiła się o mnie, a ja ją dodatkowo krzywdzę. Jaką jestem myszką? Czemu szłam w zaparte skoro ona miała rację? Co ze mną było nie tak?
Zadawałam te pytania ciągle w myślach. Nie próbowałam szukać odpowiedzi. Marudziłam. Jak zwykle marudziłam. Powinnam z tym walczyć. Powinnam się ukorzyć. Skąd wziął się ten chory upór?
- Jak to nie czujesz upływającego czasu? Każdy go czuje! – powiedziała z pretensją w głosie.
- A nie czuje – w głowie odezwał się głos „milcz, nie kontynuuj”, jednak zignorowałam go – Nie muszę wszystkiego wiedzieć. A ty rozumiem wiesz wszystko?
- Wyjdź! – krzyknęła ze łzami w oczach. Sięgnęła jedną z poduszek i rzuciła w moją stronę.
- Ależ ty gościnna – stwierdziłam na odchodnym. Musiałam dać ostatnie zdanie, musiałam. Jestem idiotką.
Wyszłam przed chatkę. Jeszcze przed wyjściem słyszałam szloch Any. Co ja najlepszego zrobiłam? Znowu… znowu ją skrzywdziłam. Tym razem jeszcze gorzej. Nie powstrzymałam się, nie było pokory. Głos mojego rozsądku krzyczał, a ja go olałam.
Doskonale wiedziałam jak Ana się aktualnie czuje. Jak moje słowa ją zraniły. Miałam ją chronić. Pomogła mi gdy byłam świeżo po przebudzeniu. Była moją pierwszą przyjaciółką. Potraktowałam ją jakby była moim wrogiem. To smutne. Do oczu napłynęły łzy. Co się ze mną stało? Ogon padł mi na ziemię. Usłyszałam brzęk łańcucha. No tak. Słońce, które znalazłam. Przyczepiłam do ogona i zapomniałam ściągnąć. W wyobraźni zobaczyłam Kalika. Pewnie zwróciłby mi uwagę, dodał coś mądrego. O dziwo, nie widziałam go u Any. Czyżby nie wpadł do niej? Może dlatego była wściekła?
Kogo ja oszukuje? Sama ją wkurzyłam, swoim głupim i podłym zachowaniem. Westchnęłam. Nigdy się nie nauczę, nigdy. Miałam zbyt dużą dumę i upór. Nawet teraz zamiast naprawić stałam pod drzwiami.
Dość długo tkwiłam w jednym miejscu. Do końca nie wiedziałam co z sobą począć. Wracać jeszcze nie chciałam. Chyba bardziej czekałam na Kalika. W sumie zastanawiało mnie co robi Kalik, czy wpada tu co dzień? Może codziennie odwiedza wszystkich znajomych. Zapewne ma sporą ich ilość. Chyba nie będzie go w najbliższym czasie. Lepiej by było gdybym wróciła, ale coś trzymało mnie przy drzwiach.
Poczucie winy. To musiało być to. Bo co innego by nie pozwalało mi wrócić do siebie? Chciałam dodatkowo zapytać o Kalika.
Westchnęłam. Trzeba było się przemóc i przeprosić. Ile to jeszcze czeka mnie przeprosin?
Pchnęłam drzwi.
- Ana – powiedziałam cicho.
- Czego jeszcze chcesz? – wyksztusiła słabym głosem. Łzy na jej policzkach wydrążyły drogę w jasnym futerku, oczy miała zeszklone, pełne łez, które jeszcze nie wypłynęły. Szloch zadziałał na jej struny głosowe, dlatego chrypiała lekko.
Jestem potworem.
- Chciałam cię przeprosić – wyszeptałam z pokorą, zniżyłam głowę.
- Ciągle przepraszasz – wytknęła – czy te przeprosiny są szczere, czy tylko powtarzasz bezmyślnie słowo? Świat nie kręci się tylko wokół ciebie Lena.
- Wiem – powstrzymałam pretensje, która już chciała dostać się do mojego głosu – Bardzo dobrze wiem, że świat nie kręci się wokół mnie, ale jakoś nie potrafię zachować się inaczej.
- Ja już nie mam sił, Lena – rzekła – Ciągle mnie krzywdzisz i mam ci wybaczać, jakby nigdy nic?
- Naprawdę przepraszam, nie chciałam – słowa stały się jeszcze cichsze, choć w moich uszach wszystko brzmiało tak, jakbyśmy krzyczały.
- Nie chciałaś, ale zrobiłaś – Ana była nieugięta. Jej słowa wbijały się we mnie jak sztylety – Lena, ty myśl zanim coś powiesz i przestań myśleć tylko o sobie.
- Nie mogę – powróciłam do normalnego głosu – To nie takie proste. Nie potrafię się tak szybko klimatyzować.
- Dla mnie też nie jest łatwe wybaczanie twoich wybryków – stwierdziła – Ale jakoś daje radę. To czemu ty nie dajesz?
- Bo jestem słaba – westchnęłam. Ana miała całkowitą rację. Mogłam panować nad sobą, ale wygodniej było popełnić błąd, nawet ten który się powtarzał. Przeprosiny do łatwych nie należały, ale dało je się znieść.
- Wymówka – usłyszałam – Ciągle się bronisz. Zastanów się czasem co czują inni wokół ciebie.
Nie poznawałam Any. Była taka bezlitosna. Z reguły cechowała się łagodnością. Wyszukanymi słowami, mądrością. Aktualnie czułam od niej złość. Nie wyżywała się na mnie w sposób normalny, po prostu mówiła to co myślała. Bez hamulców, zupełnie jak ja. Myślę, że chciała mi pokazać jak to jest. Choć powoli zdawałam sobie sprawę, że ona jednak tak na serio.
- Masz rację – przyznałam – Bronię się. Ale wiem, że znowu nawaliłam. Nadal nie wiem co to jest czas – odparłam.
- Eh – westchnęła zrezygnowana – Jak Kalik wróci to ci wytłumaczy. Ja nie mam do ciebie cierpliwości.
- Kalik wróci? – powtórzyłam bezmyślnie.
- Wyruszył na wyprawę – odpowiedziała z niechęcią na pytanie.
- To pójdę do niego – stwierdziłam – Nie chcę znowu nawalić.
- Chyba nigdy się nie zmienisz – skwintowała moją wypowiedź i machnęła łapką.
- Chyba nie – potwierdziłam wychodząc z pokoju.
Znalazłam się przed chatką. Właściwie nie miałam pojęcia w którą stronę się udać, by go znaleźć. I jak go w ogóle szukać?
Zamknęłam oczy. Przed oczami miałam obraz Kalika. Skupiłam się ze wszystkich sił by go odnaleźć. Poczułam znane mrowienie. Po chwili moje otoczenie się zmieniło. Otworzyłam oczy i osłupiałam.
Aniuschan
« Citoyen »
1444492440000
    • Aniuschan#0000
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#175
  0
Mesmera a dit :
Ok. Nie miałam weny.
Dedykuję ten rozdział egoistom :)

Rozdział 24

Rozdział 24: „Ana”
Rodzeństwo szybko zniknęło mi z horyzontu. Zawróciłam w stronę wyjścia, nie czekając na reakcję kogokolwiek. Do Any nie miałam daleko. Wystarczyło wyjść przed chatkę i zamknąć oczy. Niewiele. Nieśmiertelność miała swoje zalety.
Po chwili znajdowałam się przed chatką Any. Bezceremonialnie weszłam do środka. Miałam ogromną nadzieję, że nie spotkam Elisy. Myszka należała co prawda do miłych osób, ale nieszczególnie przepadała za moją osobą. Widziałam ją chyba ze dwa, trzy razy, a już zdążyłam ją zrazić do siebie. Nie przepadała za mną, co mnie nieszczególnie dziwi. Moje zachowanie ma wiele do życzenia. Zawsze patrzę najpierw na siebie, potem na innych. Już taki charakter.
- Hej Ana! – zawołałam wchodząc do pokoju.
- Lena? – spytała zdziwiona – Dawno nie byłaś – powiedziała z wyrzutem.
- Dawno? – zastanowiłam się. Nie odczułam jakoś upływu czasu. Czy tutaj w ogóle jakiś czas płynął? Wydawało mi się, że wcale aż tak dawno nie byłam.
- Tak – potwierdziła – Zastanawiałam się czy nic ci nie jest. Ale widzę, że jesteś zadowolona z życia. No bardzo się cieszę – wyrzuciła z siebie.
Chyba ją zdenerwowałam. Gdyby to był pierwszy raz. Do znudzenia mogłam przepraszać, ale co to da? Pewnie znowu powtórzę swój błąd, znowu ją wkurzę. Z jaką łatwością popełniałam błędy. I to niekiedy ciągle te same. Ciekawe czy kiedykolwiek będę uczyć się na błędach. Jak na razie nic na to nie wskazywało.
- Eh, przecież niedawno się obudziłam – przypomniałam, zamiast przyznać się do błędu wolałam bronić swoją osobę – Nie mam poczucia czasu. Dla mnie czas w ogóle nie istnieje. Zamiast mnie wyzywać to lepiej mi powiedz jak płynie czas – wytknęłam.
Martwiła się o mnie, a ja ją dodatkowo krzywdzę. Jaką jestem myszką? Czemu szłam w zaparte skoro ona miała rację? Co ze mną było nie tak?
Zadawałam te pytania ciągle w myślach. Nie próbowałam szukać odpowiedzi. Marudziłam. Jak zwykle marudziłam. Powinnam z tym walczyć. Powinnam się ukorzyć. Skąd wziął się ten chory upór?
- Jak to nie czujesz upływającego czasu? Każdy go czuje! – powiedziała z pretensją w głosie.
- A nie czuje – w głowie odezwał się głos „milcz, nie kontynuuj”, jednak zignorowałam go – Nie muszę wszystkiego wiedzieć. A ty rozumiem wiesz wszystko?
- Wyjdź! – krzyknęła ze łzami w oczach. Sięgnęła jedną z poduszek i rzuciła w moją stronę.
- Ależ ty gościnna – stwierdziłam na odchodnym. Musiałam dać ostatnie zdanie, musiałam. Jestem idiotką.
Wyszłam przed chatkę. Jeszcze przed wyjściem słyszałam szloch Any. Co ja najlepszego zrobiłam? Znowu… znowu ją skrzywdziłam. Tym razem jeszcze gorzej. Nie powstrzymałam się, nie było pokory. Głos mojego rozsądku krzyczał, a ja go olałam.
Doskonale wiedziałam jak Ana się aktualnie czuje. Jak moje słowa ją zraniły. Miałam ją chronić. Pomogła mi gdy byłam świeżo po przebudzeniu. Była moją pierwszą przyjaciółką. Potraktowałam ją jakby była moim wrogiem. To smutne. Do oczu napłynęły łzy. Co się ze mną stało? Ogon padł mi na ziemię. Usłyszałam brzęk łańcucha. No tak. Słońce, które znalazłam. Przyczepiłam do ogona i zapomniałam ściągnąć. W wyobraźni zobaczyłam Kalika. Pewnie zwróciłby mi uwagę, dodał coś mądrego. O dziwo, nie widziałam go u Any. Czyżby nie wpadł do niej? Może dlatego była wściekła?
Kogo ja oszukuje? Sama ją wkurzyłam, swoim głupim i podłym zachowaniem. Westchnęłam. Nigdy się nie nauczę, nigdy. Miałam zbyt dużą dumę i upór. Nawet teraz zamiast naprawić stałam pod drzwiami.
Dość długo tkwiłam w jednym miejscu. Do końca nie wiedziałam co z sobą począć. Wracać jeszcze nie chciałam. Chyba bardziej czekałam na Kalika. W sumie zastanawiało mnie co robi Kalik, czy wpada tu co dzień? Może codziennie odwiedza wszystkich znajomych. Zapewne ma sporą ich ilość. Chyba nie będzie go w najbliższym czasie. Lepiej by było gdybym wróciła, ale coś trzymało mnie przy drzwiach.
Poczucie winy. To musiało być to. Bo co innego by nie pozwalało mi wrócić do siebie? Chciałam dodatkowo zapytać o Kalika.
Westchnęłam. Trzeba było się przemóc i przeprosić. Ile to jeszcze czeka mnie przeprosin?
Pchnęłam drzwi.
- Ana – powiedziałam cicho.
- Czego jeszcze chcesz? – wyksztusiła słabym głosem. Łzy na jej policzkach wydrążyły drogę w jasnym futerku, oczy miała zeszklone, pełne łez, które jeszcze nie wypłynęły. Szloch zadziałał na jej struny głosowe, dlatego chrypiała lekko.
Jestem potworem.
- Chciałam cię przeprosić – wyszeptałam z pokorą, zniżyłam głowę.
- Ciągle przepraszasz – wytknęła – czy te przeprosiny są szczere, czy tylko powtarzasz bezmyślnie słowo? Świat nie kręci się tylko wokół ciebie Lena.
- Wiem – powstrzymałam pretensje, która już chciała dostać się do mojego głosu – Bardzo dobrze wiem, że świat nie kręci się wokół mnie, ale jakoś nie potrafię zachować się inaczej.
- Ja już nie mam sił, Lena – rzekła – Ciągle mnie krzywdzisz i mam ci wybaczać, jakby nigdy nic?
- Naprawdę przepraszam, nie chciałam – słowa stały się jeszcze cichsze, choć w moich uszach wszystko brzmiało tak, jakbyśmy krzyczały.
- Nie chciałaś, ale zrobiłaś – Ana była nieugięta. Jej słowa wbijały się we mnie jak sztylety – Lena, ty myśl zanim coś powiesz i przestań myśleć tylko o sobie.
- Nie mogę – powróciłam do normalnego głosu – To nie takie proste. Nie potrafię się tak szybko klimatyzować.
- Dla mnie też nie jest łatwe wybaczanie twoich wybryków – stwierdziła – Ale jakoś daje radę. To czemu ty nie dajesz?
- Bo jestem słaba – westchnęłam. Ana miała całkowitą rację. Mogłam panować nad sobą, ale wygodniej było popełnić błąd, nawet ten który się powtarzał. Przeprosiny do łatwych nie należały, ale dało je się znieść.
- Wymówka – usłyszałam – Ciągle się bronisz. Zastanów się czasem co czują inni wokół ciebie.
Nie poznawałam Any. Była taka bezlitosna. Z reguły cechowała się łagodnością. Wyszukanymi słowami, mądrością. Aktualnie czułam od niej złość. Nie wyżywała się na mnie w sposób normalny, po prostu mówiła to co myślała. Bez hamulców, zupełnie jak ja. Myślę, że chciała mi pokazać jak to jest. Choć powoli zdawałam sobie sprawę, że ona jednak tak na serio.
- Masz rację – przyznałam – Bronię się. Ale wiem, że znowu nawaliłam. Nadal nie wiem co to jest czas – odparłam.
- Eh – westchnęła zrezygnowana – Jak Kalik wróci to ci wytłumaczy. Ja nie mam do ciebie cierpliwości.
- Kalik wróci? – powtórzyłam bezmyślnie.
- Wyruszył na wyprawę – odpowiedziała z niechęcią na pytanie.
- To pójdę do niego – stwierdziłam – Nie chcę znowu nawalić.
- Chyba nigdy się nie zmienisz – skwintowała moją wypowiedź i machnęła łapką.
- Chyba nie – potwierdziłam wychodząc z pokoju.
Znalazłam się przed chatką. Właściwie nie miałam pojęcia w którą stronę się udać, by go znaleźć. I jak go w ogóle szukać?
Zamknęłam oczy. Przed oczami miałam obraz Kalika. Skupiłam się ze wszystkich sił by go odnaleźć. Poczułam znane mrowienie. Po chwili moje otoczenie się zmieniło. Otworzyłam oczy i osłupiałam.

Znowu miesiąc przerwy!
Mesmero Trawiasta!
Czy ty serca nie masz?!
Nah, tak dziwnie. Czas. Nie wiem. Ana taka dziwna. Tak jakoś tak, dziwnie mi się czytało. Ale kit.
I JAK MOGŁAŚ SKOŃCZYĆ W TAKIM MOMENCIE?
Mesmera
« Sénateur »
1444592100000
    • Mesmera#0015
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#176
  0
Wiem, że dziwne. Mogę śmiało się przyznać, że podobną sytuację miałam w życiu XD Troszkę się tym zainspirowałam.
Już piszę kolejny rozdział. Mam 1/4 :)
Mesmera
« Sénateur »
1444861080000
    • Mesmera#0015
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#177
  0
Tym razem szybciej! Tamten rozdział był dziwny, ale ten już jest normalny :D Wprowadziłam dwie postacie, które nie są dodane do spisu postaci. Potem je dodam. Ale nie chce zbytnio spojlerować, więc na razie będzie tak jak jest

Rozdział 25

Rozdział 25: „Czarna biel”
Otaczała mnie woda. Nie taka z chatek czy innych miejsc. Przy tamtej wyraźnie widać było dno, choć zafalowane. Ta woda była tajemnicza. Przezroczysta, jednak widoczność nie była pełna. Ziemia była poza moim zasięgiem. Podeszłam bliżej brzegu. Zbliżyłam nos i użyłam wąsów do zbadania substancji. Ciesz miała inny smak. Jakby słony. Słowo opisujące to zjawisko samo pojawiło mi się w głowie. Jeszcze nie byłam w taki miejscu. Wszystko wyraźne, dopracowane. Łapką zgarnęłam trochę piasku spod stóp. Przesypywał mi się przez palce. Słońce grzało moje futerko. Rozejrzałam się. Wysepka była mała. Właściwie sam piasek i jedna palma. Postanowiłam wspiąć się na drzewo, by mieć lepszy widok. Powierzchnia drzewa była chropowata co ułatwiło wspinaczkę. Dość szybko znalazłam się na szczycie. Stąd rozpościerał się niesamowity widok. Aż zapierało dech w piersi. Woda wydawała się nie mieć końca. Stykała się z niebem, jakby stanowiły jedność. Przed tą wysepką znajdowała się druga, większa. Różniła się od wysepki na której siedziałam. Ta druga miała wybujałą roślinność, drzewa oraz dobrze mi znane pędy. Chyba już tam byłam.
Zeskoczyłam szybko z drzewa i wskoczyłam do wody. Zaskoczyło mnie uczucie ciężkości. Woda ściągała mnie na dno. Do tej pory nie spotkałam się z podobnym problemem. Na ogół woda podnosiła do góry. Przecież służyła jako winda w chatkach. Jakim cudem ta ściągała mnie na dno? Przerażona machałam łapkami. Nic nie pomagało. Woda niemiłosiernie ciągnęła mnie w swoje odmęty. Machnęłam desperacko łapkami i ogonem. Udało mi się dotknąć dna. Chwyciłam się tego z całych sił. W krótkim czasie całe ciało znajdowało się na piasku. Powoli szłam w stronę powierzchni. Piasek utrudniał mi chód. Gdy opuściłam już gęstą powierzchnię odetchnęłam z ulgą. Potrząsnęłam ciałem by osuszyć futro. Słońce nadal grzało, co dodatkowo pomagało w osuszeniu się. Chwilę postałam ciesząc się ciepłem.
Drzewa porastał mech dobrze mi znany. Już tu chodziłam. Byłam niedawno w tym miejscu. Weszłam w gęstwinę. Dość szybko znalazłam ścieżkę, którą przebyłam z rodzeństwem.
Czyżby Kalik tu gdzieś był? Dlaczego mnie tu przeniosło? Nigdzie go nie widziałam. On sam przenosić się nie mógł, wszędzie chadzał na piechotę. Postanowiłam tak samo jak on iść o własnych nogach. Dość szybko doszłam do znanego mi wodospadu. Tym razem wolałam uniknąć podziemia. Spodziewałam się za wodą spotkać jakieś przejście. Niestety zawiodłam się. Żadnej jaskini, jedynie ściana z rysunkiem.
- Eh – westchnęłam zawiedziona.
Poszłam wzdłuż ściany. Gdzieś musiała się kończyć. No i skończyła się zaroślami gęstymi tak, że trudno było przejść. O ile w ogóle dało się pokonać gęstwinę. Kusiła rezygnacja. O wiele łatwiej przenosić się za pomocą myśli niż chadzać o własnych siłach. Powstrzymywała mnie chęć złapania Kalika. On przecież nie potrafił przenosić siebie. Ponownie westchnęłam. Trzeba było znaleźć inną drogę.
Kojarzyłam, że przez kamienny stolik, czy cokolwiek to było. Można było wejść wyżej po murze. Spróbowałam tej drogi. Tym razem dobrze wybrałam. Nic nie blokowało drogi. Mogłam iść bez przeszkód. Sceneria się minimalnie zmieniła. Było więcej sadzawek, przy okazji śmignęło mi coś przed oczami. Po chwili zobaczyłam ostrze. Co to? Co jakiś czas ostrze wysuwało się z ziemi. To chyba była pułapka. Czemu Stwórcy stworzyli ten mechanizm? Usłyszałam trzask. Obejrzałam się i zobaczyłam jak z góry spada na ziemię metalowy bolec. A dokładnie nie spada a zgniata. Pod spodem zauważyłam krew. Przecież niedawno tam przechodziłam! Wystraszyłam się. Raczej Kalik tędy nie szedł. A co ja mam zrobić? Iść dalej w zaparte czy ratować swoje zdrowie?
Stojąc niezdecydowana usłyszałam krzyk. Podbiegłam do źródła głosu, zapominając o pułapkach.
Przy jednej z sadzawek stała biała myszka z króliczymi uszami. Chyba te uszy są ulubionym strojem wśród myszy. Włosy miała koloru czarnego, zdobiła je kokarda czerwona kokarda przyczepiona do ucha. Patrzyła ze złością w jeden punkt. Także tam spojrzałam. Zobaczyłam wychylające się ostrze.
- Co to w ogóle jest? – zadała dręczące mnie pytanie. – Mysz normalnie wybrać się nie może na spacer.
Podeszłam bliżej by mnie zobaczyła. Pomyślałam, że się ucieszy z towarzystwa. Kolejny raz się pomyliłam.
- Czego chcesz? – spytała opryskliwie.
- Jestem Lena – przedstawiłam się.
- Co mnie to obchodzi? – prychnęła. Widać, nie lubiła poznawać nowych osób.
- Zgubiłam się i próbuję stąd wyjść. Razem szybciej sobie poradzimy – zaproponowałam, choć kusiło mnie by porzucić nieznajomą.
Myszka milczała uważnie mnie się przypatrując.
- A w sumie … sama nie dam rady – machnęła łapką – Jestem Marciaq.
- Te pułapki wysuwają się raz na jakiś czas – powiedziałam – można wyliczyć w jakim czasie je przeskoczyć.
- Głupie to – stwierdziła w odpowiedzi.
- Dla mnie to raczej dziwne – odparłam – Co Stwórcy chcieli tym osiągnąć?
- Utrudnić i tak zniszczone życie – warknęła i ścisnęła łapkę w pięść machając w niebo – Zmrok! – zawołała.
Rozejrzałam się w koło. Nad nami górowało błękitne niebo, które co jakiś czas przebijało się przez liście. O jakim Zmroku ona mówiła.
Nagle jakiś cień zakrył te odrobinę światła, która oświetlała nam miejsce.
- Boginii bąbelków, czyżbyś utknęła? – zapytał łagodnie.
- Zabierz mnie stąd – rozkazała.
Cieniem okazała się chmurka, którą przybysz ze sobą miał. Myszka, która do nas zeszła miała ciemne futro. Na głowie czarne włosy i ciemny kapelusz w czarne paski. Jedno ucho ozdabiał czarny kolczyk.
Zeskoczył z chmury i podał łapkę Marciaq.
- A to kto? – spojrzał w moją stronę. Nie spodobał mi się błysk w jego oczach.
- Lena. Pomagała mi – wyjaśniła krótko.
- Pomagała? – powtórzył cicho, jakby coś rozważał – Chcesz pomocy, czy sama dasz sobie radę?
- Z chęcią skorzystam z pomocy – oznajmiłam szybko.
Podał mi łapkę. Jego chwyt był pewny. Usiadłam na chmurce koło Marciaq. Ona zaś wygodnie się rozłożyła. Kojarzyłam te chmurkę, podobną posiada Ana. Dzięki niej się porusza. Istniało więcej takich chmur?
- Umiesz tym sterować? – z zamyślenia wyrwał mnie głos białej myszki.
- Niezbyt – wzruszył ramionami – Wolę runy, ale ciebie nie przewiozę runami – uśmiechnął się do niej. Odpowiedziała mu tym samym.
Nie rozumiałam co się dzieje. Coś mi nie dawało spokoju.
- Jesteś Lena? – zwrócił się do mnie.
- Tak, a ty?
- Zmrok – przedstawił się – To moje imię, nick i życie. Umiesz sterować chmurą?
- Nigdy tego nie robiłam.
- To jakoś trzeba sobie poradzić – stwierdził. Uniósł obie łapki do góry. Zobaczyłam światło, a w głowie powstało tysiące pytań.
Aniuschan
« Citoyen »
1445024340000
    • Aniuschan#0000
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#178
  0
Mesmera a dit :
Tym razem szybciej! Tamten rozdział był dziwny, ale ten już jest normalny :D Wprowadziłam dwie postacie, które nie są dodane do spisu postaci. Potem je dodam. Ale nie chce zbytnio spojlerować, więc na razie będzie tak jak jest

Rozdział 25

Rozdział 25: „Czarna biel”
Otaczała mnie woda. Nie taka z chatek czy innych miejsc. Przy tamtej wyraźnie widać było dno, choć zafalowane. Ta woda była tajemnicza. Przezroczysta, jednak widoczność nie była pełna. Ziemia była poza moim zasięgiem. Podeszłam bliżej brzegu. Zbliżyłam nos i użyłam wąsów do zbadania substancji. Ciesz miała inny smak. Jakby słony. Słowo opisujące to zjawisko samo pojawiło mi się w głowie. Jeszcze nie byłam w taki miejscu. Wszystko wyraźne, dopracowane. Łapką zgarnęłam trochę piasku spod stóp. Przesypywał mi się przez palce. Słońce grzało moje futerko. Rozejrzałam się. Wysepka była mała. Właściwie sam piasek i jedna palma. Postanowiłam wspiąć się na drzewo, by mieć lepszy widok. Powierzchnia drzewa była chropowata co ułatwiło wspinaczkę. Dość szybko znalazłam się na szczycie. Stąd rozpościerał się niesamowity widok. Aż zapierało dech w piersi. Woda wydawała się nie mieć końca. Stykała się z niebem, jakby stanowiły jedność. Przed tą wysepką znajdowała się druga, większa. Różniła się od wysepki na której siedziałam. Ta druga miała wybujałą roślinność, drzewa oraz dobrze mi znane pędy. Chyba już tam byłam.
Zeskoczyłam szybko z drzewa i wskoczyłam do wody. Zaskoczyło mnie uczucie ciężkości. Woda ściągała mnie na dno. Do tej pory nie spotkałam się z podobnym problemem. Na ogół woda podnosiła do góry. Przecież służyła jako winda w chatkach. Jakim cudem ta ściągała mnie na dno? Przerażona machałam łapkami. Nic nie pomagało. Woda niemiłosiernie ciągnęła mnie w swoje odmęty. Machnęłam desperacko łapkami i ogonem. Udało mi się dotknąć dna. Chwyciłam się tego z całych sił. W krótkim czasie całe ciało znajdowało się na piasku. Powoli szłam w stronę powierzchni. Piasek utrudniał mi chód. Gdy opuściłam już gęstą powierzchnię odetchnęłam z ulgą. Potrząsnęłam ciałem by osuszyć futro. Słońce nadal grzało, co dodatkowo pomagało w osuszeniu się. Chwilę postałam ciesząc się ciepłem.
Drzewa porastał mech dobrze mi znany. Już tu chodziłam. Byłam niedawno w tym miejscu. Weszłam w gęstwinę. Dość szybko znalazłam ścieżkę, którą przebyłam z rodzeństwem.
Czyżby Kalik tu gdzieś był? Dlaczego mnie tu przeniosło? Nigdzie go nie widziałam. On sam przenosić się nie mógł, wszędzie chadzał na piechotę. Postanowiłam tak samo jak on iść o własnych nogach. Dość szybko doszłam do znanego mi wodospadu. Tym razem wolałam uniknąć podziemia. Spodziewałam się za wodą spotkać jakieś przejście. Niestety zawiodłam się. Żadnej jaskini, jedynie ściana z rysunkiem.
- Eh – westchnęłam zawiedziona.
Poszłam wzdłuż ściany. Gdzieś musiała się kończyć. No i skończyła się zaroślami gęstymi tak, że trudno było przejść. O ile w ogóle dało się pokonać gęstwinę. Kusiła rezygnacja. O wiele łatwiej przenosić się za pomocą myśli niż chadzać o własnych siłach. Powstrzymywała mnie chęć złapania Kalika. On przecież nie potrafił przenosić siebie. Ponownie westchnęłam. Trzeba było znaleźć inną drogę.
Kojarzyłam, że przez kamienny stolik, czy cokolwiek to było. Można było wejść wyżej po murze. Spróbowałam tej drogi. Tym razem dobrze wybrałam. Nic nie blokowało drogi. Mogłam iść bez przeszkód. Sceneria się minimalnie zmieniła. Było więcej sadzawek, przy okazji śmignęło mi coś przed oczami. Po chwili zobaczyłam ostrze. Co to? Co jakiś czas ostrze wysuwało się z ziemi. To chyba była pułapka. Czemu Stwórcy stworzyli ten mechanizm? Usłyszałam trzask. Obejrzałam się i zobaczyłam jak z góry spada na ziemię metalowy bolec. A dokładnie nie spada a zgniata. Pod spodem zauważyłam krew. Przecież niedawno tam przechodziłam! Wystraszyłam się. Raczej Kalik tędy nie szedł. A co ja mam zrobić? Iść dalej w zaparte czy ratować swoje zdrowie?
Stojąc niezdecydowana usłyszałam krzyk. Podbiegłam do źródła głosu, zapominając o pułapkach.
Przy jednej z sadzawek stała biała myszka z króliczymi uszami. Chyba te uszy są ulubionym strojem wśród myszy. Włosy miała koloru czarnego, zdobiła je kokarda czerwona kokarda przyczepiona do ucha. Patrzyła ze złością w jeden punkt. Także tam spojrzałam. Zobaczyłam wychylające się ostrze.
- Co to w ogóle jest? – zadała dręczące mnie pytanie. – Mysz normalnie wybrać się nie może na spacer.
Podeszłam bliżej by mnie zobaczyła. Pomyślałam, że się ucieszy z towarzystwa. Kolejny raz się pomyliłam.
- Czego chcesz? – spytała opryskliwie.
- Jestem Lena – przedstawiłam się.
- Co mnie to obchodzi? – prychnęła. Widać, nie lubiła poznawać nowych osób.
- Zgubiłam się i próbuję stąd wyjść. Razem szybciej sobie poradzimy – zaproponowałam, choć kusiło mnie by porzucić nieznajomą.
Myszka milczała uważnie mnie się przypatrując.
- A w sumie … sama nie dam rady – machnęła łapką – Jestem Marciaq.
- Te pułapki wysuwają się raz na jakiś czas – powiedziałam – można wyliczyć w jakim czasie je przeskoczyć.
- Głupie to – stwierdziła w odpowiedzi.
- Dla mnie to raczej dziwne – odparłam – Co Stwórcy chcieli tym osiągnąć?
- Utrudnić i tak zniszczone życie – warknęła i ścisnęła łapkę w pięść machając w niebo – Zmrok! – zawołała.
Rozejrzałam się w koło. Nad nami górowało błękitne niebo, które co jakiś czas przebijało się przez liście. O jakim Zmroku ona mówiła.
Nagle jakiś cień zakrył te odrobinę światła, która oświetlała nam miejsce.
- Boginii bąbelków, czyżbyś utknęła? – zapytał łagodnie.
- Zabierz mnie stąd – rozkazała.
Cieniem okazała się chmurka, którą przybysz ze sobą miał. Myszka, która do nas zeszła miała ciemne futro. Na głowie czarne włosy i ciemny kapelusz w czarne paski. Jedno ucho ozdabiał czarny kolczyk.
Zeskoczył z chmury i podał łapkę Marciaq.
- A to kto? – spojrzał w moją stronę. Nie spodobał mi się błysk w jego oczach.
- Lena. Pomagała mi – wyjaśniła krótko.
- Pomagała? – powtórzył cicho, jakby coś rozważał – Chcesz pomocy, czy sama dasz sobie radę?
- Z chęcią skorzystam z pomocy – oznajmiłam szybko.
Podał mi łapkę. Jego chwyt był pewny. Usiadłam na chmurce koło Marciaq. Ona zaś wygodnie się rozłożyła. Kojarzyłam te chmurkę, podobną posiada Ana. Dzięki niej się porusza. Istniało więcej takich chmur?
- Umiesz tym sterować? – z zamyślenia wyrwał mnie głos białej myszki.
- Niezbyt – wzruszył ramionami – Wolę runy, ale ciebie nie przewiozę runami – uśmiechnął się do niej. Odpowiedziała mu tym samym.
Nie rozumiałam co się dzieje. Coś mi nie dawało spokoju.
- Jesteś Lena? – zwrócił się do mnie.
- Tak, a ty?
- Zmrok – przedstawił się – To moje imię, nick i życie. Umiesz sterować chmurą?
- Nigdy tego nie robiłam.
- To jakoś trzeba sobie poradzić – stwierdził. Uniósł obie łapki do góry. Zobaczyłam światło, a w głowie powstało tysiące pytań.

Wowo
Nie spodziewałam się zobaczyć tu Zmroka! O rany, jego samego dawno nie widziałam...
Świetne:D
Tylko gdzie ten Kalik?!
Mesmera
« Sénateur »
1445448000000
    • Mesmera#0015
    • Profil
    • Derniers messages
    • Tribu
#179
  0
Mam nadzieję, że nie nudzę was rozdziałami :). Nadal trzymam się tego co na początku ustaliłam, czyli opisuję świat Transformice stosując zasady, które już w grze panują. Oczywiście wiadomo lekko je naginam :)
Zdziwicie się, ale jest kolejny rozdział! :D

Rozdział 26

Rozdział 26: „Nowe znaczenie domu”
Przed Zmrokiem pojawił się dziwny kształt. Miał on niebieskawą poświatę.
- Runa? – spytała Marciaq.
- Wiesz jak lubię runy – uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Bardziej wolisz canony – prychnęła.
- Chcesz? – zagroził ze śmiechem. Dziewczyna zrobiła urażoną minę, ale nie gniewała się na niego. Przekomarzali się między sobą. W czarnej myszce było coś niebezpiecznego. Nie wiem co dokładnie. Przecież był miły, ale coś w środku mnie krzyczało: Niebezpieczeństwo!
- Jak? – przerwałam te miłą chwilę. Zmrok ostrzegawczo spojrzał w moją stronę. Trzymałam Marciaq, by nie spaść chmury.
- Przepraszam, czy pytał się ciebie ktoś o głos? – zapytał z groźbą w głosie.
- A potrzebuje pozwolenia? – uniosłam brew.
Zmrok zbliżył się do mnie i popchnął na tyle mocno, że spadłam na ziemię. Na szczęście nie znajdowaliśmy się zbyt wysoko, więc krzywdy sobie nie zrobiłam.
- Ałć – skomentowałam.
- Pyskata jesteś jak na ofiarę – odparł z pogardą.
- Odpuść jej – Marciaq stanęła w mojej obronie – Co ty taki dziś nie w humorze?
- Ja? Nie w humorze? – uśmiechnął się paskudnie, a potem wzrok skierował na mnie.
Milczałam. Jego oczy wiele mówiły, łącznie z tym bym nie próbowała czegokolwiek.
Wyczarował kolejną runę, którą przyczepił do chmury.
- Wsiadaj, bo odjedzie bez ciebie – polecił.
Bez słowa wskoczyłam na chmurę. Chciałam się wydostać z tego miejsca. Chęć odnalezienia Kalika zeszła na drugi plan.
Zmrok leciał na runie obok chmury. Balansował na niej. Zastanawiałam się jak on się utrzymuje i dodatkowo pilnuje równego lotu chmury. Marciaq była całkowicie spokojna. Wylecieliśmy z dżungli i mogłam śmiało obserwować drzewa od góry. Na horyzoncie widziałam głównie zieleń w różnych odcieniach. Potem obrazy zaczęły migać. Stroma góra, wulkan, chatka na drzewie, las, jezioro, morze, wilk, smok. Wszystko to jakby w jednej chwili. Nim się obejrzałam nasz transport zbliżał się do lądowania. Na dole rozpościerał się obraz usiany chatkami. Osiedle, które spotkałam miało różny charakter. Tutaj chatki także różniły się między sobą, ale wszystkie były jakby połączone. Stanowiły całość w swojej różnorodności.
- Gdzie my jesteśmy? – spytałam, a po chwili leżałam na ziemi popchnięta przez Zmroka.
- Miałaś się nie odzywać – odparł w odpowiedzi. Pomógł Marciaq zejść z chmurki. Uśmiechnęła się do niego.
- Chyba przesadzasz – zwróciła uwagę.
- Wkurza mnie – rzekł na usprawiedliwienie.
Do tej pory milczałam, ale ten osobnik pobudził moją egoistyczną stronę. Co on sobie myśli? Myśli, że może tak mnie traktować? A może myśli, że przez cały czas będę potulnie milczeć? Bałam się go, ale nie pozwolę na takie traktowanie.
- To, że cię wkurzam nie znaczy, że możesz mnie tak traktować – powiedziałam z mocą. Podniosłam się z ziemi i dumnie stanęłam przed czarną myszką.
- Bo co? – zapytał szyderczo – Myszka coś chce mi zrobić? Czy po prostu piszczy?
A co ja mu mogłam zrobić? Moją bronią były tylko słowa. Nie potrafiłam nic tworzyć, co jak zobaczyłam nie dotyczyło samego Zmroka.
- Nie piszczę tylko mówię – sprostowałam – A ty za kogo niby się masz?
- Za chama – odparł ponownie mnie popychając. Prawie straciłam równowagę.
- Cham czy nie cham nie pozwolę by ktoś mnie tak obrażał – powrócił mój stary ton, pewność siebie i ta wiara we własne słowa – ani popychał – po tych słowach odsunęłam się na bezpieczną odległość.
- A co masz zamiar zrobić? – zastanowił się chwilę – O już wiem, będziesz płakać – zaśmiał się po wypowiedzeniu tego zdania.
Byłam wredna, egoistyczna, prędzej mówiłam niż myślałam, ale Zmrok mnie ze wszystkim przebił. On nawet nie próbował być inny. Kalik uczył życia w nowym świecie, a ta czarna mysz w nim żyła ze swoją osobowością. Ciekawe czy ja też tak będę potrafiła.
- Mam płakać? – zaśmiałam się – Nie będę marnować swoich łez na taką mysz jak ty – dodałam z pogardą.
W oczach mu błysnęło. Nie odezwał się, lecz widziałam, że go zdenerwowałam. Jednak nic nie robił. Patrzył się na mnie zimnym spojrzeniem. Wolałabym wściekłość, ostre słowa. Chłód mnie przerażał. Cofnęłam się bardziej.
- Zmrok, odpuść jej – odezwała się dotychczas milcząca Marciaq.
Wysunął łapki do przodu, coś wyszeptał i zaczął tworzyć się przed nim czarny kształt. Zamurowało mnie. Stałam w miejscu i czekałam na efekt jego czaru. Uśmiechnął się do mnie złowrogo. A potem poczułam ból. Uderzyłam o jedną ze ścian. Nie straciłam przytomności. Próbowałam się rozeznać w sytuacji. Obok mnie leżała czarna kula. A czarna mysz powolnym krokiem się zbliżała.
- Zmrok starczy – usłyszałam kobiecy głos.
Zatrzymał się jakby jej słowa miały wpływ na ruchy myszy. Kogoś się słuchał.
Nade mną przystanęła myszka z króliczymi uszami. Ostatnio spotkałam wiele takich myszy. Nawet to było zabawne. Z wysiłkiem się zaśmiałam.
- Spokojnie – wyszeptała do mnie – Niedługo ból ustąpi.
Miała łagodny głos. Otworzyłam szerzej oczy by móc się lepiej przyjrzeć. Jej futerko było tego samego koloru co moje. Włosy jasne, zaplecione w warkocze, które utrzymywała opaska z królikami. Wszystko kolorystycznie dobrane. Niedaleko leżała różowa parasolka.
- Zmrok przynieś wody – poleciła, a on bez słowa odszedł.
- Przepraszam cię za niego – westchnęła – on ma takie ciężki charakter, ale też i złote serce jeśli już kogoś pozna.
Czarna mysz wróciła po chwili wręczając mi szklankę wody. Królicza myszka pomogła mi napić się wody.
- Już mi lepiej – powiedziałam i usiadłam. Jeszcze czułam ukłucia bólu, ale faktycznie powoli przechodziło – Co się stało?
- Zmrok wyczarował canon – wskazała na czarną kulę – Ona nie jest wrogiem. Przeproś ją.
- Przepraszam za to uderzenie – powiedział machinalnie.
- Eh Zmrok.
- Co? Przeprosiłem, choć uważam, że zasłużyła. Przynajmniej się nie rzuca – stwierdził.
- Zero wniosków, co? – odparła łagodnie.
Wzruszył ramionami.
- A gdzie ja jestem? – to pytanie dręczyło mnie od początku.
- To Zmrok ci nie powiedział? – spojrzała się na niego, on jedynie powtórzył gest- Jesteś w naszym domu. W plemieniu No chyba nie. A ja jestem Sijaka.
Grydek
« Citoyen »
1445454660000
    • Grydek#0000
    • Profil
    • Derniers messages
#180
  0
Płeć:męska
SS:http://i.imgur.com/B9ExLAi.png
Lubi:szybkość i adrenalinę
Wady:nie jest pewny siebie
Zalety:Szybki,sprawny i mądry.
W trudnej sytuacji używa ripost do odpowiedzi lub radzi coś mądrego.
  • Forums
  • /
  • Transformice
  • /
  • Fanarts
  • /
  • Archiwa
  • /
  • [Funfiction] Włóczykij
« ‹ 9 / 11 › »
© Atelier801 2018

Equipe Conditions Générales d'Utilisation Politique de Confidentialité Contact

Version 1.27