[FF] Kryształy Magów |
Wybuchacz « Citoyen » 1390670580000
| 0 | ||
PL - króciuteńki opis flag BR - nabór bohaterów i lista 1szoplanowych (JUŻ wymagany screen ma być już na imgurze 4 rozmiary większy od najmniejszego) RU - bohaterowie drugoplanowi DE - tekst ID - prawa autorskie. Okej okej nie zdziwcie się jak to zamknę... PROLOG Rzecz dzieje się na planecie Proteus, gdzie żyje 5 ras: Ludzie ( czy tam myszy :D), Jaszczury, Potwory, Starożytni oraz boskie istoty. Młody mag Trevor mieszka w Aldei - mieście magów. Nie wie,że jego zdolności przydadzą się pewnemu człowiekowi... ROZDZIAŁ 1 - Koniec studiów - To dziś ostatni dzień Akademii Mysich Magów - powiedział uradowany Trevor- gdzie będziesz pracowała, w naszym miasteczku czy może zaprezentujesz się gdzie indziej? - Nie mam pojęcia - rzuciła niezdecydowana Rinalda. Myszki szły tuż obok cmentarza, który zawsze przerażał... Ze strony katakumbów ktoś szedł... - Co? Kto to jest, nie wygląda na strażnika... ~Dwie godziny później,po rozdaniu dyplomów i nagród~ - To, co widzieliśmy, nie było codzienne...- pomyślał Trevor,wracając do domu. Tuż przed jego domem stała postać odwróconego plecami do niego (na oko) mężczyzny z ciężkim mieczem,patrzącym na Czerwone Jezioro... Rozdział 2: Dziwna mysz... Była to pokiereszowana postać,najwyraźniej w walkach i potyczkach. Według Trevora sprawiał on wrażenie, jakby chciał stanąć do pojedynku z Trevorem. Patrzyli na siebie w milczeniu, a potem doświadczony wojownik odwrócił się do niego i... powitał go. - Witam. - D-dzień dobry...- odparł wystraszony Trevor. - Chciałbym zawrzeć z tobą układ. Jestem rycerzem królestwa Notlands na północy. Często tu przebywam, ponieważ szukam drużyny do szukania przygód... - Znaczy,że ja miałbym pomóc Panu? - Nie musisz do mnie mówić Panu,Pana i temu podobne! Mów mi po imieniu...Zaraz, nie przedstawiłem się! Jestem Lukas von Stormlex, po prostu Luk lub Lukas. A ciebie jak zwą? - Trevor Grif, do usług. - Dobrze. Ta oferta ma swe zalety i wady. Zaletami są bogactwa, sława i potęga. A wadą jest ryzyko śmierci... - Nie boję się śmierci, odwaga na ryzyko wykształciła mi się w czasie bycia na Akademii. - To świetnie żeś przygotowany. Więc, zgadzasz się? - A co z moim domem, rodziną i przyjaciółmi? Nie mogę ich tak zostawić! - Cóż, twoi przyjaciele mogą Ci czasem towarzyszyć - Lukas uśmiechnął się. - A dom i rodzina? - Rodzina będzie miała ten dom, ale często jeszcze tu będziesz, więc może wciąż być twój. - Wchodzę w to. Przekonałeś mnie. - Świetnie. Poszukam jeszcze kilku ludzi do drużyny. Za miesiąc bądź gotowy! - Dobrze! ROZDZIAŁ 3 - Poszukiwania kompanów Luk biegł przez Wilczy Las, dwa kilometry od Aldei. A nagle dopadło go wycie, i nie było to ZWYKŁE wycie... Przed jego oczami ukazał się na oko Mag Dusz, z kościanym mieczem w dłoni. - Kto to? - pomyślał mistrz dusz i zapytał - Kim jesteś?!! - Wojownikiem, a kim miałbym być?!- Lukas wyzywająco odpowiedział. - Haha!! To szykuj się na pojedynek, przegrany spełni życzenie zwycięzcy! - Cóż, pasuje mi to... - i Lukas rzucił się na maga. Walka trwała długo, jednak Notlandczyk zwyciężył. ~po walce~ - Argh. Dobrze, jakie jest twe życzenie, wojowniku?- spytał przegrany - Dołącz do mnie, razem będziemy zwyciężać z monstrami!!! - OK...Spodziewałem się bycia sługą... - Hah, to nie dla mnie! - wyjaśnił heros. - Musimy teraz wyruszyć na południe, do tropikalnych wiosek pełnych jaszczurów. Może jakiś zechce nam pomóc... - Nie przedstawiłem się... Jestem Sid. - Jam jest Lukas. Koniec gadania, w drogę! ROZDZIAŁ 4 - Napaść Dwa dni po spotkaniu z Lukiem, Trevor szedł z Aurelią (tak,to Chwasti :D) w stronę cmentarza. Tam w nocy zobaczył dziwny kształt, jakby myszy w starożytnej zbroi, co zniknął w katakumbach... - Muszę tam być, bo kto pohamuje twe zdolności nekromanty?- zapytała Aurelia. - Zawsze przyda się wsparcie - powiedział Trevor, zerkając na bramę cmentarną. Gdy weszli na teren umarłych... - To nie są już umarli!!! To ożywieni Nieumarli!! - krzyknęli jednocześnie magowie. A z katakumbów wyszedł żywy trup, a dokładniej burmistrza Aldei... - Nieee!!!- wrzasnął Trevor, sam tworząc tarczę przed bramą cmentarną. - Taak, chooodź do mnie, to Żniwiarz dał mi tęę mooc... - Nie ma wyjścia, musimy go zabić! - Aurelia uderzyła piorunem świetlnej mocy w trupy. - Albo uciec... - Trevor przekonany, że przegrają wysadził tarczę ciemności i w pyle uciekł z cmentarza wraz z Aurelią. - Napaść nieumarłych?! Szybko! Musimy ostrzeć Starożytnego na wieży! ROZDZIAŁ 5 - Wschodząca gwiazda Młodzi magowie biegli w stronę Wieży Piorunów, bo według legendy nad nią żyje boska istota o mocy właśnie błyskawic. Mieszkał tam mnich z rasy Starożytnych, miał około 5000 lat. - Proszę nas wpuścić!!! - krzyknął Trevor, i wrzasnął ze strachu, bo za nimi było około dwudziestu Nieumarłych. Rozległ się szczęk otwierania drzwi i od razu Aurelia i Trevor wparowali do wnętrza wieży. Mnich odrzucił zombie za pomocą zaklęcia, po czym zamknął drzwi. - Już wiem co się stało. Ktoś podobny do was... Zaraz, czy to Trevor? Jakże Ty wyrosłeś! A pamiętam jak przebiegały nasze lekcje razem w młodym stopniu Akademii jakby to było wczoraj... - Ekhm... - młody mag czuł się zażenowany. - Och tak, przybył tu godzinę temu ktoś podobny do was, jakby jaszczur... Mówił, że był w katakumbach i prawie zginął od potężnych starożytnych mocy... - Jestem tutaj... - jaszczur zeskoczył z wyższego piętra, zamiast zwyczajnie zejść po spiralnych schodach. - Kim jesteś? - zapytała Aurelia. - Młodym księciem Larzanu, czyli fortecy jaszczurzej położonej daleko za Oceanem Nimf. - Jak tu się dostałeś? - Trevor z podziwem spojrzał na gadziego rycerza. - Przecież ocean jest pełen złych stworzeń! - Czy słyszałeś, młody człowieku o wielkim mieście portowym na południu kraju dżungli? - Taak, to tam budują statki i sprzedają egzotyczne towary... - Więc kupiłem statek i wraz z dziesięcioma kumplami z armii popłynąłem przez wielką wodę. Gdy dobiliśmy do brzegów tropikalnej wioski, oni nas po prostu chcieli zabić... i zjeść. Uciekliśmy do jaskiń lawy, ale tam był zniszczony most. Wiedziałem że tam jest wioska jaszczurów. Nie było sposobu jak walczyć z ludźmi. Zginął mój przyjaciel... - jaszczur zamknął oczy, jakby go teraz wspominał. - A czy reszta twoich kompanów ocalała? - tym razem to starożytny mnich spytał wojownika. - Tak. Podpaliliśmy mury ich grodu i musieli zabierać się do gaszenia. Tymczasem my uciekliśmy do dżungli, a przez nią do jaskiń dzikiego lasu niedaleko Aldei. Jednak tam... mieszkał potwór, na oko mutant smoka z feniksem (miał prócz łusek pióra). Cudem udało nam się uciec, a moi kompani i ja rozdzieliliśmy się. Nasze drogi wówczas się rozeszły. - W jakim celu chcieliście przepłynąć Ocean? - Trevor był tego ciekawy. - Chcieliśmy uratować mojego ojca, czyli wodza. Uwięziono go w pustynnej wiosce. Rozległo się walenie w drzwi. - To chyba nie nieumarli... - Aurelia wyczuła to mocą. Chwilę później drzwi się rozwaliły i wkroczyły tam dwie myszy. Nie były to zombie. Byli to Lukas i Sid. - Usłyszeliśmy o ataku nieumarłych i chcieliśmy pomóc! - Razem na pewno coś zdziałamy... - powiedział mnich. ROZDZIAŁ 6 CZĘŚĆ 1 - Pierwsze wspólne walki Wszyscy prócz mnicha wyruszyli w stronę cmentarza. Dla Aurelii i Trevora była to ekscytacja ponad miarę, a dla reszty wojowników trudniejsza wyprawa. - Ludzie... hmph. Za grosz honoru, tylko zabawa im w głowie... - pomyślał jaszczurzy książę. - Ale jednak zawsze dobrze mieć wsparcie... Rozległ się ryk. - CO TO BYŁO? - wrzasnęła Aurelia. - Najpewniej - zastanawiał się Luk - jest to smok. - CO?! - Zabity i ożywiony. Co za tym idzie, trzeba znów go zabić. - RRAWR! - kolejny ryk. - Chyba się tu zbliża... - tym razem jaszczur to stwierdził. - A tak liczyłem na spokojne życie po akademii... - jęknął Trevor. Zza małego lasku prowadzącego do starej części miasta oraz cmentarza wyłonił się. Smok 3 razy wyższy od wysokiego Luka. Rozległa się bitwa. Luk z jasczurem zaczęli uderzać potwora w wrażliwe punkty, Sid z tygrysami podchodził wroga od tyłu, a Trevor i Aurelia uderzali zaklęciami. - Brońcie wioski bo on ją spali!!! Po 10 minutach zaciekłej bitwy zombie-smok się rozpadł. Gdy wojownicy weszli do katakumbów, rozległ się straszny, chrapliwy głos. -Witam w piekle... Zginiecie i będziecie w moich legionach nieumarlaków... BO TO JA MAM MOC NIEOGRANICZONĄ!!! MWAHAHAHAHA!!! Wojowie, osłupieni i wystraszeni dziwacznym przekazem przez kilka sekund stali nieruchomo. Ale po tym czasie dopadły ich mutanty i kolejne zombie. Rozpoczęła się bitwa. Sid przejął umysły kilku nieumarłych, i zwrócił ich w stronę innych potworów. Tą strategią utorowali sobie drogę do schodów prowadzących niżej. - Taaak! - ryknął Lukas. Nagle ledwie metr przed nim uderzył potężny piorun antycznych mocy. - To starożytna mysz! Nie mamy szans w takim pojedynku... - jęknęła Aurelia. - TAKIM na pewno! ROZDZIAŁ 6 CZĘŚĆ 2 : Wspomnienia i walka z nimi. Przekroczyli drzwi Tombu Bohaterów. Stał tam potężny mag, ze starożytną koroną i w zbroi. Trzymał pałkę magika. - COOO?! - wrzasnął Sid. - Laquid?! Ty za tym stoisz? - Taaaak... - i tu mag się uśmiechnął. - ...częściowo. Mój pan jest głębiej, a ja tylko leczę nieumarłych. - Masz pomieszane w głowie! - nie dowierzał Sid. - Co ten 'pan' ci zrobił?! - Dał mi moc, jakiej NIKT tu nie ma!!! - To nie ty odpaliłeś piorun starożytnej mocy. Bo ty NIE MASZ TAKIEJ MOCY! - tym razem Trevor śmiale ryknął na Laquida. - STRAŻNIKU! Zmiażdż ich! Ruszył na nich zombie, a dokładniej burmistrz Aldei. Sid rzucił się w pogoń za złym, a reszta próbowała pokonać trupa. Sam zombie był wytrzymały, lecz jaszczurowi udało się odrąbać mu głowę. - Chyba ktoś tu musi zostać, by uspokoić nieumarłych na wyższych poziomach... - rzekł Trevor. - Ja zostanę! - krzyknęła Aurelia. - Dam sobie radę! - Dobrze, a więc biegnijmy dalej! Po kilku minutach biegu w niższe poziomy wojownicy znaleźli zranionego Sida. - Laquid jest potężny. Na dodatek jego pan mu pomaga, więc jest potężniejszy! - Dasz radę iść dalej? - spytał Lukas. - Tak, lecz moje zwierzęta nie... - Masz jeszcze moc dusz, nie martw się. Stanęli przed drzwiami grobowca Starożytnych... ROZDZIAŁ 7 - Co kryje stare miasto CZ. 1 Weszli, a tam wiele posągów zacnych bohaterów, potworów czy wodzów wojennych. Wtedy przekonali się kim byli starożytny starożytnych... Był to... cóż, sam nie wiem jak to określić, smok, wiwerna albo jaszczur bez łusek i skóry. Zamiast tego jego kości zdobiła wielka zbroja z klejnotem na piersi. A za jego czasów zwali go Queal. Lubił czarną magię i był w niej niezrównanym mistrzem. Zwykły gość nie miał szans go pokonać. A jednak Lukas rzucił się na niego z mieczem. Starożytny odpowiedział piorunem. Typowy wojak nie mógłby przeżyć tego uderzenia, jednakże Lukas był jednym z najlepszych. Smok zrobił unik, ale od miecza Lukasa ginie Laquid. Gdy smok patrzył na śmierć sługi, jaszczurzy wojownik wbił mu topór w głowę, a Sid i Trevor strzelali zaklęciami. Po długiej walce starożytny potwór padł. -Tam są następne drzwi...- mówi do Luka Trevor. -Ciekawe dokąd prowadzą... ROZDZIAŁ 7 czesc 2 Trevor, jaszczur i Lukas weszli do komnaty, aż nagle z tyłu nadleciał promień zaklęcia. Katakumby zabłysnęły światłem, a wojownicy stracili przytomność... *3 DNI PÓŹNIEJ* - Agh, co się... - mówi Trevor. - Mmm... nic szczególnego - odpowiada mu Sid. - Po prostu wysadziłem katakumby. - Ale... że JAK? - No tak. Rzuciłem zaklęcie znane tylko królom i mędrcom, ale jakoś mi wyszło i w tym mieście już nieumarlaka nie zobaczymy. - A jak to jest możliwe że Ty przeżyłeś ? - Rzuciłem 2 zaklęcia. Pierwsze teleportacji zbiorowej, a drugie to o którym ci wspomniałem. - Wszystko jasne. - uśmiecha się mag. - Gdzie my jesteśmy? - Sam nie wiem. Godzinę temu się obudziłem. Trevor wygląda przez okno. Wygląda to na miasto. Co więcej, strzeżone jak stolica czy coś podobnego. Lukas nagle wstaje i zaczyna szukać miecza. - Kurczę, gdzie moja broń? Zaraz nas coś zabije... Gdzie ja, do diabła, jestem? - My sami tego nie wiemy. A żyjemy dzięki Sidowi. Nagle drzwi się otwierają, i wchodzą mnich i rycerz z dwoma przybocznymi. ROZDZIAŁ 8 - Nowa lokalizacja - Witamy w Vazudzie! - mówią. - Że w czym? - pyta Trevor. - Vazud to nasze miasto, stolica Micenii! Vazud było ogromnym miastem założonym wiele lat temu przez nikogo innego jak mnichów i paladynów. Dawno temu miasto było własnym państwem samo w sobie, ale przed stu laty w Wielkiej Wojnie zwyciężyli nad dzikusami z Trollandu i zdobyli wielkie terytorium, znane jako kraj Micenia. - Sid... teleportowałeś nas na drugi koniec świata! - wrzasnął Lukas. - To nie jego wina że się tu znaleźliście. 2 dni temu 20 mil stąd znalazł was ten oto paladyn i zaprowadził was do naszego klasztornego szpitala. - odpowiada spokojnie mnich. - Czyli tak konkretnie, gdzie byliśmy? - spytał Sid. - Bo w chwili teleportacji myślałem o dawnych czasach ... Teraz odezwał się rycerz. - Znalazłem was przy lesie Howl. - To ten las gdzie walczyłem z tobą? - zapytał Lukas Sida. - Tak, tam się urodziłem i wychowałem. - Ale zaraz... przecież chcieliśmy podróżować i walczyć, więc dobrze że tu jesteśmy ! - powiedział Lukas. - Jak gdzieś idziecie, idę z wami. - rzekł paladyn. - Jestem młody, dopiero ukończyłem ścieżkę wiary paladyna. A w tym mieście jest mało rzeczy do roboty, więc ; powtórzę, powalczę razem z wami. - Jeszcze jedna sprawa... - mówi nieśmiało Trevor. - Czy niedaleko znalazłeś może jaszczura lub dziewczynę? - Widziałem jedynie jaszczura z toporem zmierzającego w stronę Gór Micenio-Proackich. - To jego strony... przecież mówił że mieszka za Oceanem Nimf, czyli na tym kontynencie. - Aha, czyli szukamy jaszczurzego księcia - mówi rycerz. - To ta twierdza Larzan? - Tak. - odpowiada Lukas. - Jak cię zwą? - Will. A z zakonu Prhovan. - Witaj w drużynie. ROZDZIAŁ 9 - Masakra w Kireth Gościniec w stronę Larzanu prowadził przez wiele wiosek i miast. Jednym z nich było Kireth, miasteczko znane z wojowniczych myszoelfów, długowiecznego odłamu rasy ludzkiej (myszowej?). Ale Luk nienawidził 'elfich zdrajców', ponieważ wg jego źródeł, myszoelfy szpiegowały dla Proatów. Elfy były mistrzami we władaniu łukiem i sztyletem, ale nie gardzili też magią lub szermierką. Gdy grupa zawitała do lasów Kireth, Luk zaczął być nerwowy. - Co się stało? - zapytał go Trevor. - Nic, tylko nienawidzę tego miejsca. To siedlisko zdrajców. Szpiegów. Tak się zastanawiam - kontynuuje - czy byśmy nie wymordowali wszystkich żołnierzy z koszar tego miasta. Oczywiście, *jeśli się zgodzicie*. - No, nie wiem, - wtrąca się Will - jak faktycznie szpiegują dla Proatów, wrogów Zjednoczonych Królestw, to raczej to należy zrobić. - Śmierć zdrajcom! - wrzasnął Sid. I poszli. Gdy weszli do miasta, zabili dwóch strażników bramy i ruszyli z żądzą mordu w oczach. Sid podpalił pół miasta, a później okrutnie torturował dusze pięciu łuczników, Trevor zabijał piorunami uciekających cywili, Lukas systematycznie ciął każdego, który mu stanął na drodze, a Will palił zapasy elfów. Dotarli do koszar, tam na nich czekała niemiła niespodzianka. Całe wojsko Kireth stanęło przed nimi. Próbowali walczyć, i słusznie. Ale jedynie cal dzielił Trevora od śmierci. Uratował go elf-mag, który spalił ratusz, podczas gdy wojsko walczyło z grupą. Mordowali żołdaków na prawo i lewo, aż nie został nikt. - C-co my zrobiliśmy?! - powiedział Trevor, patrząc na miasto w ogniu, i trupy na ulicach. - To, co było słuszne. - odpowiedział nie swoim głosem Lukas. Uciekli stamtąd. ROZDZIAŁ 10 - List gończy Grupa szła dalej w stronę jaszczurzej twierdzy, ale coś im przeszkodziło, a byli to miceńscy buntownicy. - Ej, tępaki, to ci z listu gończego! - wrzasnął najwyższy, z twarzą trolla. - Podejdźmy ich podstępem. Rudy, wywołaj krabopająka z jaskini! - Dobra! Co dalej? - Gruby pójdzie, uda że ucieka przed potworem. - Ok. /chwilę później/ Potwór wybiegł, a Gruby uciekał przed nim. - Patrzcie! - krzyknął Trevor. - Krabopająk... - Zabijmy go. Walka była krótka, ale bolesna dla obu stron. Sid oberwał trucizną, ale pająk szybko umarł po torturze duszy. A Lukas... dostał z ogona potwora. Człowiek by tego nie przeżył, a trzeba wam wiedzieć, że Lukas był mutantem. Długowiecznym, wytrzymałym, walecznym... i zabójczym. Nagle Trevor oberwał od tyłu czymś ciężkim. Był to Rudy, który ze swoją bandą chciał zdobyć nagrodę za ich głowy. Nie udało mu się to. Marzenia o złocie skończył kostur Sida, zabijając go piorunem. Resztę bandy zabił Lukas, zostawiając najwyższego, którego wzięto do niewoli. Will przywiązał łotra do drzewa. - Kto zlecił wam zabicie nas?! - Nikt. - NIE KŁAM! - Nikt, przysięgam na bogów! - To dlaczego nas zaatakowaliście? Milczenie - ODPOWIADAJ! - Wysłano za wami list gończy. Za każdą z waszych głów dawano 100 tysięcy florenów. Nie wiem jak zapracowaliście sobie na taką nagrodę, ale musicie być naprawdę skonfliktowani z elfami z Jarugi. - Jak oni się dowiedzieli po jednej nocy? Jaruga leży sto kilometrów od Kireth... - Pewnie magiczna wiadomość. - zastanawiał się Gwyn. - Dobra, kończmy to - rzekł Lukas - Trevor, czyń honory. I młody mag zabił drania od nagrody. - Tylko elfy was ścigają, reszta nic sobie z tego nie będzie robić. Oprócz kupców na tym szlaku. - mówi Will. /5 godzin później/ Stanęli przed wielką twierdzą Larzan. ROZDZIAŁ 11 - Wieść o ogniu Szukali dzielnicy władz. Gdy tam weszli, wtrącili się w środek sąsiedzkiej kłótni starego wojownika rodu Ssenal z młodym arystokratą rodu Wixt. - Szykuj sssię do wojny! Zaraz... - rzekł weteran wojenny - ty sssstoisz i zamierzasz zossssstać w gossspodarstwie, tchórzu! - Co?? Śmiesz mnie nazywać tchórzem?! - Tak, śmiem. - Osz ty przeklęty Ssssenalu! - krzyknął młody szlachcic, wyciągając miecz. - Zdychaj! Sid podbiegł do niego i odbił jego miecz swoim. - Co tu się u cholery dzieje?! - Ten śmieć boi sssię wojny! Lada dzień nassssi wyruszą w stronę pussstyń Filn, a syn starego Wixta Ssssprawiedliwego boi sssię przekroczyć granicę Larzanu, a co dopiero królessstw Północy! - Że co?! - Zamknij się. - powiedział Sid do młodego. - Z jakiej winy ta wojna? - Zaczęło się od potyczek naszych wojsk z pusssstynnymi. Zwykłe bitwy o łup z potworów w górach, ale później porwano wodza Vessstora. Generałowie miesssiąc temu wypowiedzieli Filńczykom wojnę. Posssyłali tylko ataki dla niepoznaki ssssił, ale jutro całe ssssiły morsssskie i lądowe wyruszą na sssstarcie z pusssstynnymi w ich włassssnej sssstolicy, za Wielkim Morzem. Południowa część morza to sssstrefa handlowa, nie ma potworów morsssskich. - Dobra, tyle nam wystarczy. Wie pan gdzie możemy znaleźć syna Vestora? - Jest w wojsssskowej dzielnicy, w namiocie generalskim. - Dziękujemy. - powiedział Luk. /w drodze/ - Lukas... to nie nasza wojna. - powiedział Gwyn do wojownika. - Wiem, lecz pustynni to wrogowie wszystkich wolnych królestw Północy. Mówiąc wolnych, mam na myśli wszystkie prócz Proatii i Crystalii. - Chciałbym by ta wojna wybuchła, ponieważ każdy z nas jest z takiego królestwa. Zawsze możecie się wycofać. Każdy odpowiedział że chce walczyć. Lukas kontynuował: - W Radzie Aldeańczyków - ojczyzny Trevora - jest zdrajca. Było dwóch, jeden zginął z naszej ręki. Nie wiem kim jest ten żyjący zdrajca, ale każdy radca prócz starego Ludwiga może być owym zdrajcą. Szpieguje dla pustynnych, a wiadomo jak to się może skończyć. Sid? - Tak? - Umiesz się teleportować, prawda? - Prawda. - Więc idź do Aldei i przesłuchaj wszystkich członków rady, prócz Ludwiga, któremu wręczysz list, który teraz napiszę. - Dobrze. /godzinę później/ Sid się teleportował, a grupa weszła do obozu wojskowego. ROZDZIAŁ 12 ~CZ. 1 - Szukanie szpiega Sid po znalezieniu się w Aldei poszedł do karczmy, gdzie zastał dwie zakapturzone postacie, które go zaczepiły. - Hej, ty! - Ja? - Tak, ty! - Czego chcesz? - Podejdź tu... Były to elfy, którym jak wiadomo zależy na pojmaniu i zamordowaniu całej grupy. - "Elfie ścierwa..." - pomyślał Sid, cofając się dyskretnie. - To on, wstawaj, gonimy go! - szeptem mówi elf do swojego przybocznego. Mag dusz, uciekając przed elfami, schował się za domem. Czekał aż oni podejdą, by rzucić zaklęcie... - Allem fis'murh! - wrzasnął elf. - "Cholera" - pomyślał Sid. - "Zaraz mnie spali" - po czym rzucił zaklęcie niszczenia duszy. - Vayen morh'a! I zabił jednego elfa, a drugiemu nie kazał długo uciekać. Złapały go tygrysy, które wezwał mag. - Później cię zabiję, na razie muszę ci zadać kilka pytań - powiedział, zabierając go koło rzeki. Sid przywiązał elfickiego przybocznego zaklęciem do drzewa. - Więc mów, kto cię wysłał? - Nikt. - rzekł spokojnie, jakby pod przymusem czarów. - Dowódcy wojsk elfickich wyznaczyli za was ujętych sowitą nagrodę, za waszą głowę pół, a za informacje o waszym pobycie ćwierć nagrody. Dobrze wiesz za co. - Wiesz o tym, gdzie jestem, więc to jest rzecz, z której powodu musisz zginąć. Żegnaj, elfie. - skończył rozmowę Sid, wpychając mu miecz w pierś. Następnie mag poszedł na rynek Aldei, pytając o dom mistrza Ludwiga, - Mistrz mieszka w wielkim domu blisko portu, na pewno rozpoznasz, o jaki dom chodzi. - odpowiedział mu pewien starzec. - Dziękuję panu, /20 minut później/ Sid zobaczył trzech strażników spierających się w obecności jakiegoś więźnia - krasnoluda. - Zabijmy go teraz, niech będzie to karą! - Lepiej go powiesić, żeby ludzie widzieli! - Nie lepiej go wtrącić do lochu? Otóż krasnolud nie był ani mordercą, ani gwałcicielem, ani czym innym z tej półki. Był radnym, pomocnikiem Ludwiga. Któryś inny mag z Rady oskarżył go o szpiegostwo. - Co się dzieje?- wtrącił się Sid. - Ten zdrajca musi zginąć? - Za co? - Za szpiegostwo na rzecz pustynnych! - Macie dowody? - Tak. Pewien radny doniósł nam, że ktoś z owej Rady jest zdrajcą. Jego przesłuchiwaliśmy, aż się wkurzył i się przyznał. - Jaki to radny? Jestem łowcą i zależy mi na dobrze Aldei. Chciałbym sprawdzić, czy owy radny jest wiarygodny. - Nie wierzę ci. - Jakbym chciał go wypuścić, już byście nie żyli. - Racja. Ten radny to Selktrik. - Idę go sprawdzić, a jak coś jemu się stanie, to i wam coś się stanie. CZ.2 - Zabójstwo w obozie Po wejściu do obozu drogę zagrodził im stary jaszczurzy generał z dwoma przybocznymi. - Coś nie tak? - spytał Lukas. - Kim jesteście? - odpowiedział pytaniem starzec. - Jesteśmy poszukiwaczami przygód. Ja jestem Lukas von Stormlex, to są magowie : Trevor z Aldei i Gwyn z Kireth, a to jest sir Will Prhovan z Micenii. Przyszliśmy do księcia Svena, by udzielić mu pomocy. Moglibyśmy wejść? - Czy ja miałbym wasss wpuścić...? Jeszcze sssię pytają, jak mają zaproszenie na Radę ważnych Władców, Magów i Wojowników... - zaśmiał się. - Obrady rozpoczynają się za 3 dni, sir Lukasie. - Dziękujemy za informację. - Odeszli, a Luk zwrócił się do Trevora i Willa, którzy patrzyli na niego pytająco, - Słuchajcie, to nie pora na wyjaśnienia. Powiem wam wszystko gdy Sid wróci. - Ale... - Nie ma żadnych ale. /pół godziny później/ Poszli do Svena. Ów książę (jako jeden z niewielu jaszczurów umiał mówić w języku ludzi bez ojczystego akcentu) mieszkał w zwykłym namiocie, bez żadnych luksusów i bogactw (no... może prócz dwójki żołnierzy przed wejściem i legendarnego topora jako broni). Gdy wyszedł po przeczytaniu notki od żołnierza o tajemniczych gościach, co mówili że chcą pomóc, był bardzo zdziwiony, że to ta grupa. - J-jak wy tu dotarliście? Myślałem że nie żyjecie! - Długa historia. W pigułce - po ocknięciu się w Micenii - gdzie spotkaliśmy tego zacnego rycerza - zaczęliśmy szukać Aurelii i ciebie. W drodze zniszczyliśmy stare miasto elfów, wyrzynając wszystkich mieszkańców z pomocą tego zielarza, maga i łucznika. - Trevor wskazał na elfa. - Nieważne... Po co tu jesteście? - Chcemy pomóc w wojnie, a poza tym Lukas dostał zaproszenie na Radę. - powiedział Gwyn. /30 minut później/ - Nasze królestwa czeka zagłada, jeśli się nie zjednoczymy! - krzyczy Sven. - Ta Rada to ostatnia szansa na pojednanie! - Rozumiemy. - To możecie już iść, wasze namioty już czekają. - Żegnaj. /w nocy/ Trevor musiał wyjść z namiotu z wiadomego powodu, lecz w drodze zauważył dwóch skradających się mężczyzn. Postanowił iść za nimi, jednocześnie tworząc magiczny kryształ retrospekcji, by pokazać prawdopodobnych szpiegów Svenowi. Tymczasem tajemniczy goście kierowali się w stronę namiotu władz... Krew się polała z karku żołnierza pilnującego namiotu starego Wixta. Trevor musiał działać, tylko nie wiedział jak. Zadziałał spontanicznie rzucając zaklęcia. - *szeptem* Quenneth! - " Ta tarcza powinna pomóc... - pomyślał mag.- a teraz... śmierć złu..." Podszedł za jednego, wbijając mu sztylet w plecy, a drugiego złapał i związał magiczną liną. - Gadaj, kim jesteś i kto cię wysłał, śmieciu! - Nie powiem... możesz próbować torturami czy groźbami, ale nie zdradzę się... Trevor pomyślał, jak by tu wyciągnąć informacje od tego szpiega. - "Może Wixt ma składniki na eliksir prawdy, przecież jest dobrym alchemikiem..." Chciał wejść do jego namiotu, ale stary jaszczur go uprzedził. - Co tu się u diabła dzieje?! - krzyknął Wixt. - Ten facet próbował się włamać do twoje-eeego namiotu - powiedział Trevor, nie powstrzymując ziewnięcia - i zabił strażnika... Miał kolegę, leży tam, we krwi. - Wydusiłeś coś z niego, po co tu jesssst, kto go wyssssłał i takie rzeczy? - Nie. Wixt poszedł do swojego namiotu i wrócił z kajdanami, krzesłem i małą butelką jakiegoś płynu. - To miksssstura Zelphyt, znana jako eliksir prawdy. Przypnij go do tego krzesła, proszę. Trevor przyczepił kajdany z jednej strony do krzesła, z drugiej do ręki szpiega, a jaszczur wlał mu do ust płyn. - Rozwiąż go, a ja go przepytam. - Zrobione. Wixt zwrócił się do szpiega. - Kim jesteś? - Ciaran z proackiego miasteczka Levron. - Kto cię wysłał tu, w jakim celu? - Wysłał mnie Mirko Anndath, naczelny wódz wojsk Proatów. Miałem pozbyć się dowódców. - Wiesz, czy Anndath szykuje wojsko na wojnę? - Wiem. W całym państwie trwają intensywne ruchy wojsk. Największy bałagan od czasów buntu w górach. Chcą chyba pomóc pustynnym. - Coś jeszcze? - Nic. - A więc nie jesteś nam potrzebny. - skończył przesłuchanie Wixt, wbijając miecz w pierś szpiega. - Svenowi powiem od razu, a ty idź się wyśpij, Trevor. Dobranoc. - Żegnaj. ROZDZIAŁ 13 - Zdemaskowanie Sid wiedział, że Selktrik jest jeszcze w ratuszu, z innymi radnymi, tylko Ludwig pojechał do Larzanu. Poszedł właśnie tam. Nie rozumiał, dlaczego mag oskarżył krasnoluda o szpiegostwo. - Dzień dobry, możemy w czymś pomóc? - wyrwali go z zadumy strażnicy drzwi ratusza. - T-tak, chciałbym się zobaczyć z panem Selktrikiem, w celu...eee... przekazania informacji w sprawie Rady w twierdzy Larzanu. Przybyłem stamtąd i chciałbym, by on dowiedział się o...eee... tamtejszych postanowieniach. Strażnicy nie poznali się na kłamstwie. - Dobra, wchodź pan. - Dziękuję. Sid wszedł do środka. - "Nie powiedzieli mi żebym zostawił broń... - myślał mag. - Tępaki, nie wiedzą, że ten kostur i ten sztylet mogą zabić każdą osobę w ratuszu..." Zobaczył na jakichś drzwiach wizytówkę : "Selktrik. Trzeci zastepca wodza, oraz zastepca dowódcy wojska.". Wiedział, że to tutaj, i zapukał. Otworzył mu szczupły mężczyzna w kapeluszu, z długimi, brązowymi włosami, i wielką brodą tegóż koloru. - Czego pan chce? - spytał podejrzanie miłym głosem. - Proszę wejść. Sid zamknął drzwi, i wyciągnął kostur. Wycelował go w Selktrika, który zaczął się śmiać. - Czego chcesz? - Chcę wiedzieć, po co oskarżyłeś doradcę Ludwiga o szpiegostwo. I zbadać, czy ty sam nie jesteś szpiegiem. - Ha ha ha, myślisz że ci powiem? Selktrik wziął różdżkę ze stolika. - Form... AAU! Sid był szybszy, uderzając go pięścią w twarz. Selktrik zemdlał, więc Sid wziął jego różdżkę, by nie mógł się obronić. /30 minut później/ Radny obudził się przyczepiony do ściany w lochu. - Obudziłeś się, szpiclu? - rozległ się głos Sida, którego zauważył Selktrik. Mag dusz był z dwoma zombie-przybocznymi. - Wiem, kogo informowałeś, pustynna świnio. I informujesz od trzech lat. Swoją drogą, dobry ten twój kamuflaż z magicznie zmienionym kolorem skóry. Dowody twojego szpiegostwa, które znalazłem w twoim domu, już pokazałem każdemu radnemu. Wodzowi też. Nie zabijemy cię na widoku, bo chcemy dla ciebie bolesnej śmierci, a na rynku to będzie trochę kłopotliwe. Ty - wskazał na jednego z zombie - rozkuj go i zwiąż, a potem zanieś do wielkiego pieca w piekarni. A potem zniknijcie, nie chcę, byście straszyli mieszkańców. Sid poszedł z zombie i związanym Selktrikiem do piekarni. Zobaczył szpicla płonącego w wielkim ogniu, i wyszedł. Pobiegł w stronę portu, gdzie był mały loch dla czekających na wyrok. Zobaczył strażnika, który zablokował mu drogę i powiedział : - Tu nie ma wstępu. - Mam dowód, że pewien krasnolud został niesłusznie oskarżony o szpiegostwo. - powiedział Sid, pokazując mu list od Selktrika do Króla Pustyni. - Czyli to ten radny, co oskarżył krasnoluda, szpiegował? - Tak, - Henryk, wypuść krasnoluda. Więzień wyszedł, a potem podszedł do Sida, mówiąc: - Jak mam ci dziękować... - Nieważne. Słuchaj, szykuje się wojna. Każ wojsku się pojawić w twierdzy Larzan najpóźniej za miesiąc. A potem przyjdź tutaj, sami się tam pojawimy na Radzie. /30 minut później/ - Zrobione. A w ogóle, jak cię zwą? - Sid. - Ja jestem Zirpen. - odpowiedział, uściskając Sidowi dłoń. - To co, znikamy? - Tak. Świsnęło... i byli już w środku obozu wojska jaszczurów. Bohaterowie z 1. planu Na ten kolor zaznaczone są nieżyjące postacie Trevor. Świeży absolwent Akademii Magów Lukas von Stormlex (przepowiedziane mu imię ; Gwynbleidd). Łowca przygód, mutant, zabójca potworów. Elf Gwyn, strzelec i mag z Kireth. Sid, mag dusz i zaklinacz zwierząt. (mój dawny look) Aurelia, czarodziejka lodu i światła, nie ukończyła jeszcze Akademii (Chwasti) - nie wiadomo czy żyje Sven, książę jaszczurów Will, paladyn z Vazud Mistrz Ludwig z Aldei, Najwyższy Radny Magów Wódz Larzanu Vestor, ojciec Svena. - porwany przez pustynnych Oczekujący: ... w budowie Bohaterowie drugoplanowi, kolor śmierci jak u 1szoplanowych Rinalda, przyjaciółka Trevora (Paulaford) - zabita przez zombie Laquid, pełen tajemnic mag natury i nocy. (Aanguson) Wixt Sprawiedliwy, głowa rodu Wixtów, alchemik i generał Krasnolud Zirpen Selktrik, pustynny szpieg. ZABRANIAM KOPIOWANIA,PISANIA ŻE MÓJ FANFIK JEST TWÓJ NP. NA FORUM PLEMIENIA. Inspiracja flashowe RPGi Pseudolonewolf'a (MARDEK RPG, Deliverance RPG) Wiedźmin - gry Wiedźmin - książki Sapkowskiego Dernière modification le 1436440920000 |
Myrshka « Censeur » 1390671480000
| 0 | ||
Wow Prolog jest krótki, ale bardzo fajny ^^ |
Paulaford « Citoyen » 1390673400000
| 0 | ||
chciałabym bbyć przyjacialka trevora |
Wybuchacz « Citoyen » 1390727280000
| 0 | ||
Paulaford a dit : da się zrobić,będziesz w 1 rozdziale wymyslę imię sam |
Wybuchacz « Citoyen » 1390730100000
| 0 | ||
Sorki za 2x post rozdział 1 dodany |
Anthropophobia « Consul » 1390730460000
| 0 | ||
Bardzo fajne, moge dołączyc do postaci? Mój screen jest w moim wątku (Prace czerwonej pandy) I sam wybierz kim będe 8) |
Wybuchacz « Citoyen » 1390730460000
| 0 | ||
Chwasti a dit : cóż dam cię na oczekujących bo nie pasuje mi do historii od razu na 2. rozdział |
Wybuchacz « Citoyen » 1390842360000
| 0 | ||
Jest 2. rozdział. |
Bunnylike « Citoyen » 1390849500000
| 0 | ||
wciszniesz te obrazek |
Thesaszalps « Citoyen » 1390857300000
| 0 | ||
Bunnylike a dit : Sory za off top~ Widziałam ten obrazek na google grafika ^^ |
Wybuchacz « Citoyen » 1392112620000
| 0 | ||
~MEGA ODKOP! 3. rozdział jest!!! |
Wybuchacz « Citoyen » 1392280020000
| 0 | ||
ODKOP 4. rozdział jest już. Chwasti jest juz jako postac |
Wybuchacz « Citoyen » 1393669860000
| 0 | ||
Ojojoj...3ple post... (sorki) kolejny rozdział! |
Pookiewolf « Citoyen » 1393670400000
| 0 | ||
Ciekawie się zaczyna :) |
Wybuchacz « Citoyen » 1393755480000
| 0 | ||
Dodałem część 6. rozdziału. Chcecie wiedzieć czym się inspiruję? |
Aanguson « Citoyen » 1393756140000
| 0 | ||
Wybuchacz « Citoyen » 1393756500000
| 0 | ||
Aanguson a dit : oczekujący :D ----------- dżizas te cytowanie flag :( |
Wybuchacz « Citoyen » 1394291280000
| 0 | ||
~odkop sry za 2ble post Podzieliłem 6. rozdział na 2 części ; cała pierwsza jest |
Wybuchacz « Citoyen » 1395241440000
| 0 | ||
Dodałem część II części 6. rozdziału masło maślane, wiem :D ---------------- przepraszam za 3ple post |
Taluncia « Citoyen » 1395928020000
| 0 | ||
Fajne! |