[FF] Tajemnice Lasu |
0 | ||
Witam szanownych czytelników! Postacie Imię: Lorris Wiek: 14 Charakter: Miła, uczynna, mądra, zabawna Inne: Ma szamańską moc odpędzania duchów Imię: Sarah Wiek: 10 Charakter: Nieśmiała, miła, przyjacielska Inne: Potrafi rozmawiać ze zwierzętami, posiada granatowo-białe szkrzydła. Imię: Morahe Wiek: 14 Charakter: Miły Inne: Uwielbia chomiki i inne zwierzęta Imię: Alex Wiek: 13 Charakter: Cierpliwy, lojalny, tajemniczy Inne: Ma wszechstronną wiedzę. Imię: Eli Wiek: 15 Charakter: Nieśmiała, lojalna, spokojna, sarkastyczna i szczera aż do bólu Inne: Przywoływanie przeklętych płomieni (w kolorze aureoli, nie gasną pod wpływem wody) Imię: Erik Wiek: 38 Charakter: Troskliwy, mądry, szczery Inne: Jest wujem Lorris, uwielbia kolor zielony Imię: Caroline Wiek: 32 Charakter: zła, mściwa, mordercza, miłosna Inne: Caroline jest martwą, szamańską duszą. Jest nieziemsko piękna i pięknością hipnotyzuje innych. Jest byłą żoną profesora. Imię: Simon Wiek: 17 Charakter: przyjacielski, szalony, imprezowicz Inne: Jest synem profesora. Uwielbia imprezować, kocha muzykę. Imię: Haruki Wiek: 14 Charakter: Inteligentna, miła, uczuciowa, wrażliwa. Inne: Może zmieniać się w geparda. Jest bardzo związana z siostrą. Jest siostrą bliźniaczką Haruko. Imię: Haruko Wiek: 14 Charakter: Przyjacielska, Bardzo zwinna, Groźna gdy ktoś ją bardzo zdenerwuje nie wiem czy to cecha ale okok, uczuciowa Inne: Posiada moce ducha (Może zrobić się niewidzialna w dowolnym momencie i przez dowolny okres czasu, może przenikać przez ściany, opętać kogoś (Tylko jej dusza wchodzi do ciała kogoś, ciało zostaje. Mdleje i budzi się wtedy gdy skończy opętywać)), Jest bardzo związana z siostrą, ma 2 tajemnice. Jedna jest mniej ważna a 2 jest BARDZO ważna. Jest siostrą bliźniaczką Haruki. Imię: Karol Wiek: 13 Charakter: sprytny, wystrzałowy, przyjacielski Inne: Kocha pierniki i inne takie tam ciastka. Ma hodowlę ptaków (lool xD) Zgłoszenia postaci: OTWARTE Prolog Mam na imię Lorris. Razem z mamą mieszkam w starej kamienicy w Londynie. Nie narzekamy na warunki. Żyło nam się dobrze, dopóki myszki z innego kraju nie wywołały wojny. Pewnego ranka nad moją głową usłyszałam głos mamy. - Lorris, Lorris, wstawaj! Pora jechać! - Gdzie jechać? Do szkoły? - popatrzyłam na zegarek, ale była dopiero piąta rano. - To za wcześnie! Daj mi spać! - Lorris, musisz wyjechać, to przez wojnę. Szybko zrozumiałam, o co chodzi. - No już, już, ubierz się w najładniejszą sukienkę i ruszamy. Grzecznie wstałam i zaczęłam się ubierać. Z walizki - którą mama już spakowała - wyjęłam elegancką, czarną sukienkę. Na łapki założyłam kozaki a na głowę niebieski kapelusz. - Gotowa? No to chodź, pojedziesz na wieś razem ze swoimi przyjaciółmi. - To już lepiej. Dobrze mamo. - zaczęłam się przekonywać do wyjazdu. Po zejściu po schodach usłyszałam głosy moich przyjaciół. - Hej Lorris - zawołał Morahe. - Ty także jedziesz? - Nie krzycz, to nie wypada. Porozmawiamy w taksówce. Mama włożyła moją walizkę w bagażnik a ja wsiadłam do taksówki. - Córeczko, będę pisać listy, żegnaj! I odjechaliśmy. Rozdziały Rozdział 1 - Och, Lorris. Czy i ty nie uważasz, że to smutno tak wyjeżdżać? - zapytał Morahe. - Pewnie, że tak uważam. Tutaj mieści się całe moje dziecinstwo... - Ale moje nie - do rozmowy wtrąciła się Sarah - mam 10 lat, a nie 16. - Sarah, bądź cicho! Ty tego nie zrozumiesz, jesteś za mała. - rzekłam. Sarah ze złości pokazała mi język. - Sarah, przecież to nie wypada! Zachowuj się. - chrząknęłam. Minęły już 3 godziny drogi a my nadal siedzieliśmy w aucie. Sarah nawet zasnęła tuląc swojego misia. - Proszę pana - zapytałam się prowadzącego - czy jest możliwy jakiś postój? - Już do niego dojeżdżamy, spokojnie. Jeszcze tylko dziesięć minut drogi. Z niecierpliwością co sekundę spoglądałam na zegarek. Ach, jaka ta podróż była nudna! Powoli zaczynałam się pocić, bo na dworze - tak jak w samochodzie - było straszliwie gorąco i duszno. - Panie kierowco, niech się pan pospieszy! - ponagliłam. - Już, jesteśmy na miejscu. Proszę wychodzić. Dojechaliśmy do jakieś nawet ładnego domku. Zbudowany był z różnych cegiełek i pomalowany na beżowo. Obok niego rozprzestrzeniał się las, baardzo duży las, gęsty i niedostępny. Trochę się przestraszyłam, ale po chwili już nie zwracałam na niego uwagi. - Lorris, ładny ten dom czyż nie? - zapytała Eli. - Ciekawe jaki jest w środku. - Pora to sprawdzić. Dobrze, czy już wszyscy wyszli z auta? Eli, Alex, Morahe, ymm... - A Sarah? - zagadnął Alex. Poszłam sprawdzić w aucie, ponieważ myślałam, iż nadal śpi. Jednak nie było jej tam, był tylko zniecierpliwiony kierowca. - Dzieciaki, streszczajcie się! Nie mam czasu! - Dobrze, przepraszamy, może pan sobie jechać. Zamknęłam drzwi a kierowca czym prędzej odjechał aż się za nim kurzyło. - I co? Gdzie Sarah? - zapytała Eli. - Nie ma jej w aucie, nigdzie jej nie ma. - To czego się z nią pokłóciłaś? Na pewno uciekła. Ech - Eli załamała ręce. - Zaraz to się z tobą pokłócę. - Ej ej, spokój - Alex wkroczył do akcji. - Hihi - dało się słysześ znajomy chichot. - Saarah! - wrzasnęłam. - No co? - Dobra, Sarah się znalazła, może byśmy tak udali się do nowego domostwa? - powiedział Morahe. Poszliśmy. Na korytarzu dało się zauważyć gosposię zamiatającą z zapałem podłogę. Podeszła do nas i powiedziała: - A wy to kto? Przejezdni, turyści? Gdzie wasi rodzice? - Niezupełnie, proszę Pani. Nasi rodzice nas tu wysłali, żebyśmy zamieszkali w tym domku. Jesteśmy z Londynu. - Myszko, a jak się nazywa twoja matka? - zapytała gosposia marszcząc brwi, jakby coś wiedziała. - Sally Lorentz. Podobno zna jakiegoś profesora który tu mieszka. - Czyli, że twoja matka jest siostrą profesora? Wszystko na to wskazuje, więc zapraszam. Szybko dam znać profesorowi - powiedziała Pani. - A, ściągnijcie buty i zdejmijcie kurtki. Poczekajcie tu. - A to ci miła Pani - zagadnęłam Alexa. - Przyjazna. - Lorris - powiedziała Sarah - czy ta Pani zna twoją mamę? - Chyba to profesor ją zna. Podobno też ma na nazwisko Lorentz. Ale przecież jest wielu ludzi noszących to nazwisko. Nagle dało się słyszeć kroki i cichutkie rozmowy, to profesor i gosposia schodzili po schodach do naszego towarzystwa. - Ha, ha, moja kochana! Przytul się do wujka! - uśmiechnął się profesor. - Ee, przepraszam Pana, ale ja niestety nie mam żadnego wujka w rodzinie. - No tak, już rozumiem, twoja matka nie powiedziała ci o mnie. Wielka szkoda. Ale wiedz, że jestem twoim wujem. - Trudno mi w to uwierzyć, rozumie pan. Rozdział 2 - Może byście coś zjedli? - zapytał pan. - Z chęcią. - odpowiedziałam. Usiedliśmy przy wielkim stole nakrytym mleczno-białym obrusem. Gosposia położyła przed nami serową pieczeń, zupę serową i na deser ciasto truskawkowe. Do tego też truskawkowy sok. Jedliśmy jak królowie! - Smakuje wam myszaki? - spytała gosposia. - Mhm - powiedzieliśmy z pyszczkami pełnymi jedzenia. Po obiedzie udaliśmy się do sypialni, było tam tak pięknie! Ceglane kafelki pokrywały ściany, na suficie wisiał diamentowy żyrandol a łóżka, były królewsko miękkie! - Ja zajmuję to! - krzyknęła Eli. - Ja to! - wrzeszczał Alex. - No już dobra, chodźcie spać - zaproponował Morahe. Położyliśmy się w łożach i zasnęliśmy. Następnego dnia zbudziliśmy się wszyscy w tym samym czasie. Po przebudzeniu gawędziliśmy i śmieliśmy się. Następnie Eli rzekła: - Widzicie ten las? Jest piękny...Może udamy się do niego dzisiaj? - Tak! Przespacerujemy się i go zwiedzimy - dodał Morahe. - Mhm, zgadzam się. - dodał Alex. - Lorris, a ty jak uważasz? - Trochę się boję, a ty Sarah? - chciałam przekonać ich dzięki Sarah, żeby nie iść do lasu. - Pleciesz głupoty, ja tam idę! - parsknęła Sarah. - Lorris, jeśli nie chcesz iść z nami do lasu to nie idź. Porozmawiasz w tym czasie z wujem. - Cicho bądź! Już, już, pójdę. Zeszliśmy z góry po schodach do kuchni, żeby przygotować coś na śniadanie i na wycieczkę do lasu. W kuchni krzątała się gosposia. - Myszaki, czego tu szukacie? Chcecie jeść? - Dziękujemy, sami o to zadbamy. Gosposia zmarszczyła brwi i wyszła. Po chwili wszystko co było potrzebne zostało spakowane. Weszliśmy do wiatrołapu i wyszliśmy na dwór. - W drogę! - krzyknął Alex. Szliśmy polną drogą i z każdym krokiem byliśmy coraz bliżej lasu, w końcu do niego doszliśmy. - Łał, jest ogromny! - zachwycił się Morahe. - Ciekawa jestem, jakie skrywa tajemnice. - powiedziała Eli. - Tajemnice? A może to zaczarowany las! - rzekła Sarah z zachwytem. - Zobaczę, jak wygląda z lotu ptaka. - Nie pleć bzdur - zaprzeczył Alex - A i jeśli tak bardzo chcesz polecieć, to weź aparat i zrób zdjęcia. Sarah rozłożyła swoje piękne granatowe skrzydła lśniące bielą. Wyglądała wspaniale, leciała i robiła dla nas zdjęcia. - Tyle wam wystarczy! - krzyknęła i upuściła wydrukowane zdjęcia. Następnie w sekundę pojawiła się obok nas. - Patrz! Jastrząb! - zauważyła Eli - piękne to zdjęcie. - A tutaj, o co to? Chyba jakieś jeziorko! Może tam pójdziemy? - zaproponował Alex. - Czekaj, jeszcze jedno zdjęcie. Hmm, tu coś się błyszczy, coś co jest wyjątkowo bordowe - zamyślił się Morahe. - Rzeczywiście! Tylko co to jest? Musimy to zbadać, może to jakiś wyjątkowo duży kryształ serowy? - powiedziałam. - Kryształ serowy? I do tego bordowy? Oj niemądra. - zadrwiła Eli - Tak, to może być kryształ. Ale nie serowy, jeszcze nikt go nie znalazł. - Dobrze, chodźmy tam, gdzie to jest? - zapytała się Sarah. Rozdział 3 Tak gdzieś na północ, ale może przed wyprawą zjemy coś? - powiedziałam. - Tak, to dobry pomysł. Usiądźmy tam - Alex wskazał łapką małą ale atrakcyjną polankę, udaliśmy się tam i zaczeliśmy wypakowywać jedzenie. Ja miałam fasolkę w puszce.Nie wiem dlaczego to spakowałam, bardzo nie lubię fasoli. - Hej Morahe, co masz do jedzenia? - zapytałam dla pewności. - Tosty serowe i sok truskawkowy. - A może byś się tak ze mną podzielił? - zapytałam nieśmiało. - Lorris jedz co spakowałaś! Nie łup Morahego. - do rozmowy wtrąciła się Eli. Cóż miałam zrobić? Zabrałam się jakoś do tej fasoli, ale tylko ją lizałam. Co z tego, że miała serowy smak... - Zaczyna się ściemniać, musimy ruszać w drogę! - pośpieszył nas Alex. - Prześpijmy się tutaj, i tak zapewne dzisiaj nie dotrzemy do tego ''kryształu'' - zaproponowałam, bo to bordowe coś wprawiało mnie w lęk. - Oo nie! Nie będę spała w lesie! - zaprotestowała Eli. - Arystokratka, phi - zaśmiała się Sarah. - Słuchaj, jestem od ciebie starsza i... - Przestańcie! - rozdzielił je Morahe. - Do tego kryształu zdążymy jeszcze dojść. Musiałam się na to zgodzić. Po 30 minutach dotarliśmy do miejsca w którym przebywał kryształ, ale nie było go tam. Przebywaliśmy na polanie ze zburzoną szopką. Nagle usłyszałam głosy: - Wynoście się stąd! - coś krzyknęło. - Cco to było? - przestraszyła się Eli. - Sio śmiertelnicy! - ponownie coś wrzasnęło, a była to mysz która wyłoniła się z krzaków. Była nieziemsko piękna, miała beżowe włosy, bordową różę i była cała biała. - Kkim ppani jjest? - wymamrotałam. - Jestem Caroline. Po co przyszliście? Wiecie chyba, że to zakazany las? - Zakazany? Dlaczego? - spytał Alex. - Od lat go zamieszkuję. - No i dlaczego jest zakazany? - Nie wiesz kim jestem? - Wiesz, zbliża się halloween, możesz nasz zastraszać na żarty. - odpowiedział Morahe. - Halloween? Kpisz ze mnie. Z resztą, wszyscy to robią. Odejdźcie i zostawcie mnie samą. I już nigdy tu nie wracajcie. - Ta, coś jeszcze? - grymasił Alex, jakby się gdzieś śpieszył. - Nie zwracaj się do mnie w ten sposób! - Pff, wariatka - zadrwiła Eli - Czy dobrze się pani czuje? Nie spadła pani na głowę jedna z cegieł z tej szopy? Pani nie odpowiedziała, pomamrotała coś pod nosem i uciekła w gestwiny. - Wariatka! - Dobra Eli wystarczy. - przerwał jej Morahe. - Wracajmy już do domu, zmęczyło mnie to. - Tak, już ciemno. Nie będziemy chyba spać w lesie? Truchtem pobiegliśmy do domu, całą drogę myśląc o tej ''wariatce''. W końcu zziajani przybiegliśmy do domu. Zagadnęła nas gosposia: - Gdzie się podziewaliście? I co to za brudne ubrania? Boże, do tego ser na kolację już wystygł - gosposia załamała ręce. - Byliśmy, no, tam, tego... - Sarah nie mogła wydobyć z siebie słowa. - Dobrze już, migiem na górę się przebrać! Raz, raz! Pobiegliśmy zgodnie z kazaniem gosposi poprzebierać się w czyste ubrania. Zdecydowaliśmy, że ubierzemy piżamy, bo przecież i tak zaraz pójdziemy spać. Gdy zeszliśmy na dół gosposia nas skarciła: - Mówiłam, ubrania! Nie piżamy, to niechlujne! A zresztą, siadajcie do stołu. Rozdział 4 Po kolacji jak zwykle poszliśmy do sypialni. Nie chciało się nam spać więc zaczęliśmy rozmawiać: - Ta pani była dziwaczna, prawda? - zaczęła Sarah. - Idiotka. Ciekawa jestem dlaczego się tak zachowywała - prychnęła Eli. - Pewnie żyła w tej szopie dłuższy czas i wpłynęło to na jej psychikę - powiedział Alex głosem jakiegoś naukowca. - Dobra, skończmy ten temat. Może jutro pójdziemy zwiedzać okolicę? - zaproponowałam. - Ciekawy pomysł. Poznamy kogoś miejscowego, może opowie nam coś o tym lesie. - zgodził się Morahe. - Gaszę! - krzyknęła Eli i zgasiła światło. - Ech, mogłaś się trochę wstrzymać. - Śpij, nie mamrocz. I zasnęliśmy wszyscy. Następny dzień okazał się słoneczny. I to jak. Za oknem grzało jak w piekarniku, szkoda, bo nie lubię takiej pogody. - Alex, Morahe, Eli, Sarah, wstawajcie! - krzyknęłam. - Cichaj! Nikczemna. - mrukneła Eli. - No weźcie, to już dziewiąta! - Dobra, dziewczyny, wstawajcie - ponaglił Morahe. Razem z chłopakami zeszłam na dół, czekała tam na nas gosposia ze śniadaniem. Po chwili z góry zeszły Sarah i Eli pytając: - Co na śniadanie? - Kanapki z serem - odpowiedziała gosposia. - Do tego truskawkowy kompot i na deser batony z ziarnami zbóż. - Mmm - usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy zajadać pyszności. - Mm, a profesor nie przyjdzie? - zapytałam. - Zapytam się - odpowiedziała gosposia i poszła do pokoju profesora. - To co, dzisiaj idziemy zwiedzać okolice? - zaczepił Alex. - Dokładnie. Mam w planach poznać jakichś chłopaków - zaczęła Eli. - Phi, żaden cię nie zechce! - zadrwił Morahe. - Oj już dobra. Po paru minutach przyszła gosposia: - Pan profesor zaraz do was dołączy. Byłam już troszkę zniecierpliwiona, ale w ostatniej chwili przyszedł do nas profesor. - Em, dzień dobry, wujku. - zagadnęłam go nieśmiało. - Witaj kochana Lorris. Jak się spało? - Nie narzekam. - Rozumiem. Och, zapomniałem, czy wiesz w ogóle jak mam na imię? - Właśnie nie. - No to jestem Erik. - Ładne imię. - Ym, Lorris, pora ruszać. - przerwał nam Morahe. - Wujku? - Taak, możecie iść. Ale gdzie wam tak śpieszno? - Wie pan, będziemy zwiedzać okolice. - odpowiedział Alex. - Dobrze, tylko uważajcie. Nie zrozumiałam co miał na myśli mówiąc ''uważajcie'', ale postanowiłam nie zwracać na to uwagi. - Dobra, idziemy! Przekroczyliśmy próg i wyszliśmy na świeże powietrze. Było gorąco, ale już mi to nie przeszkadzało. - Idziemy najpierw do tamtej wioski! - zdecydowała Eli. Wszyscy się na to zgodziliśmy, wioska była mała ale urocza. Dochodziły z niej okrzyki małych myszek, bodajże w takim wieku jak Sarah. - Cześć! Jesteście nowi? Nigdy was tu nie widziałam - zaczepiła nas jakaś mysz w masce. - Hej, zgadza się, jesteśmy tu nowi. Mieszkamy w tamtym domu, o tam - wskazałam na wzgórze. - A jak macie na imię? Ja jestem Haruko. - Alex. - Lorris. - Sarah. - Morahe. - Eli. - Myszo, mam do ciebie pytanie: Po co ci ta maska? - zapytała Eli. - Muszę ją nosić. Zmieńmy temat - westchnęła Haruko. - Może opowiesz nam o swojej wiosce? - zapytałam. - Nasza wioska ma sporo legend. Jedne są prawdą, drugie kłamstwem. Jedna legenda jest realna: kiedyś mieszkali tu Elise i Papaile, zakochane w sobie myszki. Pewnego deszczowego dnia, Elise zachorowała i żaden lekarz nie mógł jej pomóc. W końcu umarła, a Papaile gdzieś zniknął. Podobno ich dusze błąkają się teraz gdzieś w tej wiosce, zakochani i wreszcie razem, choć nieżywi. - Ciekawa opowieść. Bardzo ciekawa - zachwycił się Alex. Haruko tylko się uśmiechnęła, po czym powiedziała: - Nie jesteście głodni? Jest tu bardzo fajny bar - zaproponowała Haruko. - Ja nawet troszkę - powiedziała nieśmiało Sarah. - No to co? Chodźmy! Haruko zaprowadziła nas do baru. Było tam uroczo! Na ścianach wisiały świecące bombki, nad stolikami wisiały znakomite obrazy.... och! Długo by wymieniać! Przywitał nas elegancko ubrany kelner: - Dzień dobry towarzystwu. Zapraszam do stolika! Macie na coś ochotę? - Sok jabłkowy! - krzyknęła Sarah. - Proszę - kelner podał Sarah sok - smacznego! - po czym się uśmiechnął - A dla was mili państwo? - Ser. Zwykły ser. - poprosiła Eli. - Ja poproszę ciastka owsiane i sok truskawkowy - powiedziałam. Po chwili kelner przyniósł wszystko to co chcieliśmy. Jedliśmy na bogato. - Ekhem - chrząknął kelner - rachunek. Na karteczce napisane było tłustym druczkiem: 36 monet mysich. Nie mieliśmy nawet grosza! Co to była za obciachowa sytuacja! Postanowiliśmy poprosić o pomoc Haruko. Zgodziła się, ponieważ to przecież ona nas tu zaciągnęła. Rozdział 5 - Nie wiedziałam, że tutaj trzeba tak dużo płacić - zdziwił się Morahe. - Co nie? Masakra. - odpowiedziałam. - Nie przesadzajcie, żyję tu od narodzenia, jakoś da się żyć - wstrząsnęła się Haruko. - Chcę się o coś zapytać, to nie na obecny temat, Haruko masz może jakieś rodzeństwo? - zapytała nieśmiało Sarah. - Mam siostrę bliźniaczkę, jest chora i musiała zostać w domu. Na razie nie mogę was tam zaprowadzić, możliwe, że choroba jest zaraźliwa, a siostra czuje się bardzo źle. A teraz wybaczcie, muszę zmykać na przygotowania do halloween. - Może zabierzemy się z tobą? Co dokładnie będziesz tam robić? - zapytał się Alex. - Niee, przepraszam, ale naprawdę nie możecie ze mną iść. Przepraszam. Pozwiedzajcie sobie wioskę, ok? - Ok, ok. Haruko popędziła na rynek i już jej nie widzieliśmy. - To dobry pomysł na zwiedzanie. Chodźmy na tamten mostek - Eli pokazała łapką bardzo ładny most. - Śliczny! - odpowiedziałam. - HEEJ WY! Chodźcie tu! - krzyczała do nas jakaś mysz w słomianym kapeluszu.Podbiegliśmy do niego. - Czego tak krzyczysz? Bosz. - Eli się wzburzyła. - Nigdy was tu nie spotkałem, jesteśta nowi? Chcecie coś przekąsić? - Mów jak normalna mysz, i zależy co. - prychnęła Eli. - Co? Ciastko! - powiedziała mysz. - Pokaż no to - Morahe wyciągnął łapkę w stronę ciastka, mysz mu je dała - To najzwyklejsze oreo, taniocha. - No to co? Ale jest przepyszne, dotarł nowy towar! - W Londynie jest tego więcej, i są tańsze! - powiedziałam. - Londyn? Jesteśta stamtąd? Pff, mieszczuchy. - Nosz dobra, może powiesz nam jak masz na imię? - dodała Sarah. - Jestem Karol. Syn pastora. Po usłyszeniu słowa ''syn pastora'' wpadłam w głęboki śmiech. Jezu, śmiałam się jak opętana. Wszyscy przyglądali mi się jakby przed oczami mieli wariatkę, ale ja i tak śmiałam się w niebogłosy. - O co ci chodzi? Jakaś choroba z miasta? - Karol bardzo się zdziwił. Musiałam przestać się już śmiać, bo zemdlałabym. - Nnic mmi nnie jjest - ledwo co mogłam mówić. - Ppozwolisz żże jjuż ppójdziemy? - Taa, pozwolę. Odeszliśmy od Karola i postanowiliśmy już wrócić do domu, do wujka. - Lorris zachowałaś się jak idiotka! - wytykała mnie palcami Eli. - No dobra już dobra. Zajmij się lepiej sobą - burknęłam. W krótkim czasie dotarliśmy do domu. Znowu przywitała nas ów gosposia: - Kolacja wam znowu wystygnie! No, ruchy, ruchy! Na kolację gosposia przygotowała nam kotlety serowe i sok dyniowy. Pycha! Sok idealnie odzwierciedlał Halloween. Po skończonej kolacji jak zwykle mieliśmy iść do sypialni, ale zagadnął nas profesor: - Nie idziecie zbierać cukierków? - zapytał. - Oj, kompletnie o nich zapomnieliśmy! Czyli możemy? - No oczywiście! Należy wam się jakaś rozrywka. Dokończę. Dernière modification le 1446288000000 |
Kickek « Citoyen » 1445782740000
| 0 | ||
Wygląda ciekawie, do ulubionych, poczekam na rozdziały :D |
Dikitt « Citoyen » 1445786880000
| 0 | ||
|
Dailius « Citoyen » 1445787120000
| 0 | ||
Morahe Dernière modification le 1445787420000 |
Hypermousem « Censeur » 1445789460000
| 0 | ||
Imię: Alex Wiek: 13 Charakter: uprzejmy, lojalny, cierpliwy, tajemniczy Inne: jest bardzo mądry Dernière modification le 1445790480000 |
0 | ||
Spoko, przyjmuję wszystkie. |
0 | ||
UWAGA! Zgłoszenia postaci zamknięte, a wątek w budowie. Segreguję go. |
Hypermousem « Censeur » 1445791800000
| 0 | ||
asianaxi a dit : O ile się nie mylę, to myszek miało być 5, a nabory zamknęłaś przy 4? |
Mirindeed « Consul » 1445792280000
| 0 | ||
Ciekawie się zapowiada c: Powodzenia. |
0 | ||
Zamknęłam dlatego, że dopracowuję wątek. A co do postaci, to tak, miało być 5 myszek, ale ta piątka to tylko przyjaciele pierwszoplanowi, czyli ci na których zwracam szczególną uwagę. Postaci może być więcej, jakieś duchy wróżki no i inne. |
0 | ||
Pomóżcie, jestem nieogarnięta i nie kumam o co chodzi z tymi zakładkami. Jak zrobić zakładki? |
Agataxa « Censeur » 1445866680000
| 0 | ||
Zakładki : [#][/#] [#][/#] Po między znaki # ] wpisz nazwę zakładki, jak jest /#] to wklajamy tak samo Mam nadzieję że coś z tego rozumiesz :P |
0 | ||
Spróbuję. I dzięki ;) |
Majciaplay « Citoyen » 1445870940000
| 0 | ||
Powodzenia! Popraweczka zakładek, żeby zrobić jedną zakładkę zrób tak: [#][/#]. |
0 | ||
Dobrze, prolog już jest. Wszystko otwarte. Można zgłaszać postacie, potrzebuję jeszcze jednego do paczki i jakichś innych :) |
0 | ||
Imię: Eli Wiek: 15 Charakter: nieśmiała, spokojna, lojalna, czasem sarkastyczna i szczera aż do bólu. Inne: przywoływanie Przeklętych Płomieni (w kolorze aureoli, nie gasną pod wpływem wody) Ff zapowiada się ciekawie. Będę czytać. ^^ |
Hypermousem « Censeur » 1445880960000
| 0 | ||
Dobrze się zapowiada ten pierwszy rozdział. Czemu o nim nie poinformowałaś? |
Dailius « Citoyen » 1445882400000
| 0 | ||
Super rozdział!!! |
0 | ||
Dobra, teraz już skończyłam. |
Dziwnow « Censeur » 1445882700000
| 0 | ||
Ciekawie się zaczyna. |