[FF] Kult |
Aya_san « Consul » 1589206860000
| 3 | |||||
Rzeczą niezbyt spodziewaną była informacja, że nagle dostało się zadanie by zlokalizować tajemniczy kult. Uznałam, że "72 godziny" były sporym niewypałem. Zaczęłam je głównie pisać z powodu niezłej nudy, a i tak mimo tego nie miałam jakiegoś konktrenie rozpisanego planu na opowiadanie. Na szczęście, obiecuję sobie, że z tym fanfikiem będzie inaczej i go skończę. Właściwie, już sam styl pisania różni się od tego w poprzednim. Nie ociągając, zapraszam do czytania. ^^ Postacie pierwszoplanowe
Postacie drugoplanowe/poboczne Uwaga na spoilery. Postacie pojawiają się w rozdziale napisanym w nawiasie. Nie zalecam zerkać przed przeczytaniem wspomnianego rozdziału.
Możecie zostawiać postacie! Preferowałabym najlepiej imię (ewentualnie z nazwiskiem), wiek, opis charakteru i screen wyglądu. Niektóre rzeczy najprawdopodobniej zmienię, by dopasować je do tego, co wymyśliłam. Obiecuję jednak, że będą to minimalne zmiany. Prolog, czyli jak zaczęła się historia kompletnie innych charakterów. Życie Misen było naprawdę proste – przynajmniej sama tak sądziła. Wstać, ogarnąć się, dostać kolejne zlecenie względem kradzieży jakichś informacji o myszy, które jedyne co zrobiła, to miała inną opinię lub wyznanie, zrobienie tego zadania i powiadomienie pracodawcy o stanie brudnej roboty. Tak, szukanie konkretów w takiej nudnej pracy było zbędne. Misen. Zwykła (tylko jej zdaniem) szara mysz, zmuszona do roboty jako maszynka do szantażowania innych przedstawicieli jej gatunku. Jednakże, według opinii jej współpracowników określano ją jako asasyna, żądnego krwi potwora, kogoś zupełnie nie wartego swojej aktualnej pozycji, mysiego demona, o Eliash, była ona najgorszym stworzeniem na świecie! Cechy które ona posiadała były rzadkością w świecie Transformice. Ciche, nie obchodzące się swoją opinią zwierzątka, które jedyne co umiały, to szybkie poruszanie się i grożenie swoją egzystencją. Dlatego więc one były wybierane na takie groźne pozycje – gdyby cokolwiek miało się popsuć, najzwyczajniej by uciekły przy okazji ratując swoje własne życie. No tak... ale to nie oznaczało, że nie posiadała ona innych cech charakteru. Misen mimo znudzenia jej pracą była bardzo zawzięta do roboty. Był z niej okropny pracoholik, a do tego była poważna i nienawidziła marnować czasu. Tak... mysz taka jak ona była perfekcyjna do takich rzeczy. *** Zwykły poniedziałek, godzina około 4.40. Idealna okazja by sobie pospać, o rajciu! Zdanie, że nawet Misen nie lubiła od czasu do czasu sobie odpocząć w łóżeczku było okrutnym kłamstwem. Tak przynajmniej stwierdziła sobie w duchu, bo pukanie (a raczej gwałtowne uderzanie) do drzwi wyrwało ją z wypoczynku po ciężkim dniu. Leniwie otwierając powieki, zerknęła na zegar, patrząc która godzina. Z pyszczka wyrwało się ziewnięcie, a ona sama powolnie wstała, drepcząc po skrzypiącej podłodze w jej małej chacie. Po drodze nałożyła na siebie swoją pelerynę roboczą, przeklinając pod nosem tego, kto ją obudził. Stojąc pod drzwiami, otworzyła je bez zawahania. - Misen. Królowa cię wzywa. O Eliash, o Berto, o Mirolle, to się chyba nie dzieje, co nie? Władczyni tego nędznego kraju dowiedziała się o jej czynach i idzie do więzienia? Chwilę niedowierzając, kwestionowała dwóch strażników przed miejcem jej zamieszkania. Imponujące przyłbice z piórami, srebrzyste zbroje i miecze u boku. Gdyby została przez takiego zabita, to straciłaby resztki szacunku do samej siebie. - Czystokrwiści... Co wy do jasnej cholery chcecie? - burknęła pod nosem, jej złote oczy objawiając brak zaufania i ostrożność. - Królowa pragnie cię zobaczyć. Nie wiemy, czego ona pragnie. Żandarmeria i rodzina królewska zwykle sama rozwiązywała problemy, ewentualnie szukając pomocy u władców innych państw. Pieprzone mieszanki szczurów i tych gryzoni z Północy miały zbyt wielkie ego by pytać o wsparcie czarnego rynku czy innych tego typu gangów. Z drugiej strony, może nieźle na tym zarobi? Zapłata w postaci złotych biletów lub dużej ilości serowych monet wydawała się być kusząca. Och, może wreszcie udałoby się jej zwiedzić kraj Druidów bądź Fizyków? Miała znajomych z pracy w tamtych stronach i odkąd wyjechali nie miała zbyt wielu okazji by się z nimi spotkać. Przejścia przez granice są takie drogie... - Dajcie mi chwilę - powiedziała, po czym odwróciła się na pięcie idąc do swojego pokoju. W sumie, trochę głupia myśl, ale czemu akurat królewna i jej rodzinka byli nazywani tymi z czystą krwią? Twórca ich 'rodu' najnormalniej spłodził kilka dzieciaków jakiemuś chomikowi czy innej szynszyli, po czym stwierdził, że odbierze siłą władzę w państwie Władców Wiatru i zacznie niebywałe zmiany w prawie. „Nie ma to sensu” - pomyślała Misen, ubierając swoje ostatnie czyste spodnie na nogi, które kupiła u jakiejś nieumiejącej gadać po mysiemu wiewiórki po kilka biletów. Ach, nieważne, czy niedługo umrze przez swoją pracę, zwierzęta takie jak tamten sprzedawca były jak ze świecą szukać! Gdy w końcu się ubrała, przejrzała się szybko w lustrze. Stare, znoszone buty przestały lśnić dawnym blaskiem, a koszula miała kilka łat. Cóż, to są jej jedyne dobre ubrania na ten moment. Mimo jej umiejętności, nie zarabiała zbyt wiele („To wszystko przez czystokrwistych, to ich wina, że nie mam dobrego wynagrodzenia!” - okazjonalnie tak narzekała). Po około dwóch minutach, wróciła do rycerzy i była gotowa do wyjścia. Nie spodziewali się jej tak szybko, wesoło rozmawiając na temat królowej i danego im zadania. - Arsey, nie sądzisz, że ona jest jakaś popieprzona? - spytał się przyjaciela, nie słysząc kroków asasynki w pobliżu - Chce się spotkać z przedstawicielem tej agencji pełnej morderców, pewnie ma marzenia o samobójstwie. Ach, czyli poważne spojrzenie i gadka pewnie wykuta na pamięć była tylko aktem. Cóż, całemu krajowi nie podobały się nowe rządy, dziwną rzeczą więc by był szacunek wobec władców w armii. - Ta czarnowłosa nastolatka jest królową od dopiero miesiąca, daj jej się przyzwyczaić do prawdziwego życia. Jak umrze, to jej problem. Ma jeszcze brata, oby był lepszy niż ona. Misen słuchała przez chwilę tą rozmowę. Czyli aktualna królowa była o wiele głupsza od poprzedniej? Mimo jej niewiary w bogów, cicho zastanawiała się nad modlitwą do Eliash o jakieś zbawienie dla kraju Władców Wiatru. Wychodząc z korytarza, wróciła do dwóch żołnierzy, gotowa na spotkanie z nieodpowiedzialną królową. Dopiero teraz zauważyła, ale przed jej domem stało auto. Takie prawdziwe, pewnie odkupione od Fizyków. Słodka Mirolle, ile oni zapłacili za takie coś? Nie znała się na markach tych ustrojstw, ale jedno było pewne – nowa królowa była osobą niekoniecznie mądra. Stare, dobre pojazdy z piłek i desek lub teleporty i latanie, z którego wietrzny kraj był znany były wystarczające. Rycerze ją zaprowadzili do tylnego siedzenia, a sami usiedli na przodzie. Szybko zasnęła w pojeździe, niewiele pamiętając z podróży. *** - Wstawaj, panno Misen. Królowa już czeka. Gdyby wspomniana szara myszka potrafiła dusić wzrokiem, rycerz już dawno tracił dostęp do tlenu. Spotkanie z władcą i okropny sen, którego nie mogła spamiętać były podstawą do jej niefajnego humoru. Przetarła się łapą po oczach i wyszła z samochodu, rozglądając się po okolicy. W oddali można było zobaczyć przedmieścia nazywane potocznie 801. Czyli znajdowała się teraz w stolicy. Auto stało właśnie w garażu, a sam zamek był położony na wzgórzu. Widać było targowiska i domki mieszkańców tego miasta. Za nią stały te myszy, które wciągnęły ją do tego zamieszania. Bez słowa Misen skierowała się w stronę kamiennego budynku, a rycerze prowadzili ją do sali tronowej. Droga trwała kilka minut. Wielka brama została otwarta. Czerwony dywan ze zdobieniami kierował się w stronę tronu, na którym siedziała ona. Władczyni, która pragnęła ją zobaczyć. Przed tronem klęczał zakuty w kajdany chłopak, na oko w wieku Misen. Nie zdawał się być przerażony obecnością najważniejszej osoby w całym państwie, rany, pewnie się z tego powodu cieszył! Pilnował go jeden z tych samych rycerzy, którzy przyjechali po asasynkę. Została poprowadzona aż pod sam tron, obok tego zakutego kogoś. Teraz mogła mu się przyjrzeć dokładniej. Na pysk założono mu kaganiec (pewnie był jakimś przestępcą), a na oko miał założoną przepaskę. Pod szyją miał czarną chustę, na łapach równie ciemne rękawice. Reszta ubrań wydawała się być tanim odziewiem z pchliego targu, na który Misen często się udawała. Do jasnej cholery, czy ona będzie musiała z kimś takim pracować? - Misen i Heroshi. Asasynka i cholernie cwany zabójca – rozpoczęła swój monolog królowa, niezbyt przejęta tym, jak niebezpieczne jest posiadanie mordercy pod własnymi stopami – Mam dla was zadanie. - Nie przyjmuję go. Takie słowa wyrwały się z ust szarej myszy. Owszem, lubiła pracować, ale nie jest jakimś pieprzonym robotem. - Jaka szkoda... Nie przyjmiesz tego nawet za cenę miliona biletów? Milion biletów. Czekaj chwilę. Dostanie MILION biletów... za prawie nic? No dobra, za wykonanie pracy. - Do jasnej cholery, w państwie już jest dostateczna bieda a ty rzucasz pieniędzmi na prawo i lewo?! Co z ciebie za władczyni?! - wrzasnęła Misen, kompletnie zawiedziona i zażenowana idiotyzmem tej... tej debilki! - Hmm... nie nazwałabym tej sytuacji biedą... - na chwilę się zamyśliła – Ale nie po to tu jesteś. Mam dla ciebie i Heroshiego zadanie, tak jak mówiłam wcześniej. No chyba, że znowu mi przerwiesz. Misen zachowała ciszę. Odszczekiwanie tej małej smarkuli było dosyć niepotrzebne, do tego mogła otrzymać pracę wartą jakieś sto tysięcy bardziej wartą niż ta, którą robi od zawsze. - Brak zaczepek? Nieźle. Otóż... podejrzewam, że jest gdzieś na tym kontynencie kult. Ogromny i niebezpieczny. Teraz to jeden ze strażników był zszokowany informacją. Jego koledzy wydawali się równie zdziwieni, lecz nie powstrzymywali królowej ze zwykłego załamania. - A-ale Pani! Dlaczego nie przekazałaś tej informacji nam, królewskiej żandarmerii? Jesteśmy o wiele lepszym wyborem niż para morderców! - Nie znacie się na byciu skrytym. Prędzej ślepy was zauważy niż wykonacie robotę. Rycerz wydawał się oszołomiony tym zdaniem. Władczyni zigonorowała jego szok i kontynuowała swój monolog. - Uznałam waszą dwójkę za idealny wybór. Oczywiście, zapłacę wam w odpowiedni sposób. Misen, ty dostaniesz milion biletów, Heroshi, twoją nagrodą będzie uwolnienie od dożywocia. Misen dobrze wiedziała, że kojarzy to imię. Nareszcie się jej przypomniało... brutalne morderstwo rodziny szynszyl. Pięć osób zostało zabite przez niego, podobno w samoobronie. Zasztyletowane dzieci i zimne ciała rodziców zostały znalezione przez sąsiadkę, która codziennie kupowała od nich ser. Heroshi został z łatwością uznany za sprawcę, a nawet sam się przyznał. Rozmawiano o tej sprawie przez cały miesiąc, a gazety były tym praktycznie przepełnione. Wyciekło prawie wszystko: imię, profesja, nawet drzewo szamańskie w którym się specjalizował. Poza wyglądem. Trochę... dziwne. - A dostanę coś jeeszcze? - przeciągnął głoskę jak zawodowy aktor, próbując wyłudzenie czegoś jeszcze. Jeden ze strażników uderzył go w głowę, mrucząc ciche „szanuj królową”. - Niestety nie. Mordercy sami muszą pracować na łaskę!~ - zachichotała pod nosem – Przejdźmy do szczegółów. Pierwszy raz zaobserwowałam ten kult... chyba na mojej koronacji. Z tyłu, zakapturzone myszy w brzydkich, czarnych ubraniach poruszały się na wschód, czyli w stronę kraju Fizyków. Mieli też kilka klatek umiesczonych na przyczepie. Przyjrzałam się niektórym. Mieli wytatuowane jakieś logo na ich ręce. Strażnicy i Misen patrzyły na królową jak na jakąś psychopatkę, Heroshi zaś widocznie cieszył się tym nietypowym zadaniem. Wydawało się, jakby chciał coś przekazać, ale wyraźnie się powstrzymywał. Po chwili, niepoważna księżniczka spytała: - No co? Uwolnijcie Heroshiego i dajcie im robić swoje - wstała i skierowała się w stronę prywatnych komnat - Ach, zapomniałabym. Arsey, prowadzisz ich aż pod wschodnią granicę. Załatw też im przepustki graniczne. To rozkaz. Po tych słowach wyszła. Rany, Misen, w co ty się wpakowałaś? Rozdział 1, w którym zrozumiano, że wycieczki samochodowe trzeba planować. Domniemany „Arsey” stał oszołomiony, a jego przyjaciele tylko rozmawiali szeptem o jego losie z dwójką morderców. Misen obserwowała ruchy rycerza i czekała na jego dalszy ruch. - No dalej, uwolnij mnie!~ Heroshi tylko czekał na uwolnienie z ciasnych więzów. Mimo bycia skutym wił się jak robak. Arsey tylko podszedł i odkluczył więźnia. - Jeden zły ruch a kończysz nieprzytomny – powiedział do rudzielca, który wyraźnie nie przejmował się jego słowami. Misen tylko patrzyła jak czerwonowłosy chłopak trudził się z łańcuchami. W międzyczasie jego koledzy tylko odeszli, śmiejąc się z jego losu. Gdy Heroshi już został odkuty, Arsey zaczął mówić: - Do jasnej cholery, ta księżniczka nie bierze nas chyba na serio... - Możemy wykorzystać mapę państwa i to auto, którym mnie tu przytargałeś by szybko trafić pod granicę – stwierdziła szara myszka, patrząca na rycerza z wyraźnym znudzeniem. - Łaał, Misen jesteś mądrzejsza niż sądziłem! - parsknął Heroshi, wskazując na nią palcem – Mam nadzieję, że w walce też nie należysz do głupich, sterczących kłod. - Haa?! Sugerujesz, że jestem jakąś głupią paniusią, która nie potrafi się obronić?! Nie minęło nawet kilka minut od uwolnienia tego durnia, a już zalazł Misen za skórę. Ta nagle chwyciła go pod szczęką, wyciągając sztylet z torby, którą miała na pasie. - Jak ci poderżnę gardło, to pomarzysz sobie o wolności leżąc w grobie – na jej mordce widać było ślady ostrego wkurzenia. Widocznie w taki sposób wychodziło z jej organizmu to podirytowanie związane z wczesną pobudką i niespodziewaną pracą z zabójcą. Arsey bez namysłu wbiegł w dwójkę myszek by w jakiś sposób je rozdzielić. - Może tak trochę zachowajcie godność? Obaj macie pewnie więcej niż 20 lat, nie gryźcie się jak psy – mruknął, po czym puścił Misen – Co do tego planu ze wcześniej... Nie mam kluczy do garażu. - Umiem otwierać zamki za pomocą wsuwek – szepnęła Misen. - Wątpię, że tak łatwo ci się uda. Cały ten zamek jest chroniony. Nagle Heroshi powiedział: - Gdy mnie tu targaliście tymi łańcuchami, zauważyłem, że pół zamku nie ma żadnych kamer, a rycerzy praktycznie brak. Nie ładnie tak kłamać – udając smutek pokręcił głową. Momentalnie Arsey się zawahał. Czemu to on został wybrany, dlaczego nie te durnie, które piły wino serowe zamiast pilnować wejścia do zamku? - Chodź Misen, sami sobie pójdziemy ukraść to auto – parsknął, po czym skierował się w stronę wyjścia z sali tronowej. Misen wstała bez słowa i za nim poszła. W końcu, ta misja to jak pieniądze rosnące na drzewach. - Czekajcie! Obaj się odwrócili, a Arsey zrzucił z głowy swoją przyłbicę. - Idę z wami. *** - Więc... co cię skłoniło, że tak nagle zdecydowałeś się olać własną moralność? Sytuacja, w której trójka się właśnie znajdowała, była co najmniej nietypowa. 'Były' rycerz stał na czatach razem z niedoszłym więźniem, a zajmująca się otwarciem zamka asasynka próbowała zacząć jakąś rozmowę. - Ta królewna jest jakąś idiotką. Jestem nią praktycznie załamany, kto w ogóle dał jej dostęp do tronu? - mruknął pod nosem Arsey. - To nadal nie jest odpowiedzią na jej pytanie – uśmiechnął się Heroshi, obserwujący ptaki na niebie. Czerwonowłosy zamilknął. Nagłe odejście z gwardii królewskiej – to rzecz, której by się nie spodziewał w swoim życiu. Miał dobry zarobek, a kraj tak czy siak był rzadko atakowany. Pieniądze za nic! - Sam nie wiem, czemu to zrobiłem – po chwili ciszy wreszcie odpowiedział Misen – Widocznie tak los dla mnie chciał. A tak poza tym, już skończyłaś? - Właśnie włamałam się do zamka. Garaż się otworzył. Nie należał do największych, był wykonany w sposób podobny do reszty zamku – nic unikalnego. Jedyne, co się w nim wyróżniało, to dwa lśniące, srebrzyste samochody. - Cóż, zakładam, że ja prowadzę – Arsey otworzył drzwi do metalowego cacka i pokazał dłonią, by wsiadać. Misen i Heroshi usadowili się na tylnych siedzeniach, czekając na start samochodu. - Jesteś pewien, że nie będziesz tego żałować? - spytała dla pewności Misen. - I tak miałem się przeprowadzić. Zresztą, póki nie wykonam tego zadania, Cordelia raczej nie zwróci uwagi na zaginione auto. Ruszyli. Jedyne, co po nich pozostało w królewskim dworze to ślady po oponach. *** Krajobrazy jezior i rzek, piękne pola kwiatów i rzepaku – takie widoki można zauważyć w wiejskich częściach kraju Władców Wiatru. Auto stukotało o małą dróżkę z kamienia, a Misen obserwowała piękne, wiosenne niebo. Ptaki, kompletnie beztroskie szybowały trzymając w dziobach jedzenie dla ich dzieci. - Dawno nie było aż tak słonecznie... - wyszeptała złotooka dziewczyna. Wspominała czasy z jej dzieciństwa, bo to właśnie wtedy chmury nie zasłaniały nieba, a słońce rześko prażyło. Heroshi chrapał w najlepsze, oparty łokciem o drzwi samochodu. Arsey zaś nucił jakąś piosenkę. - Racja. Jest chyba jakieś 30 stopni – parsknął – Nawet, jeśli taka pogoda jest rzadko, to jest to chyba zbyt ciepło jak na nas. Słyszałaś, że na wyspach Druidzkich jest tak cały czas? - Są przyzwyczajeni do życia w dziczy. Doszły mnie słuchy, że niektórym udało się zmienić w tego całego... kota. - Troszkę przerażające, nie sądzisz? Jeżeli ktoś straci nad tym panowanie, będziemy zgubieni... - Wystarczy więc go oswoić – wtrącił się Heroshi, ziewając po przydługim śnie – Traktować jak małe dziecko... i zmienić w pacynkę, owinąć go sobie wokół palca. Kotki na przysługi, coś perfekcyjnego! - uśmiechnął się szeroko. W jego oczach lśniło zaciekawienie. - To trochę niebezpieczne. Już lepiej by było pozbyć się problemu przez zabicie, czy coś. To był koniec rozmowy. Misen i Arsey nie byli zbyt chętni do kontynuacji rozmowy o zabijaniu innych zwierząt. … … Cóż, do czasu. Po kilku minutach od rozmowy samochód nagle się zatrzymał. - Jasna cholera! Ten dureń mówił, że wystarczy jeszcze paliwa! Arsey szybko wyszedł z pojazdu, by sprawdzić coś w bagażniku. Heroshi za nim wstał i obserwował, co zrobi. - Skończyło się paliwo? - spytała Misen. - Wieziesz nas niewiadomo gdzie i kończy ci się gaz? Smutne – prychnęła ruda myszka. Arsey tylko groźnie na niego spojrzał. Minął moment szperania i wyrzucania niepotrzebnych klamotów z bagażnika, co skończyło się tylko głośnym westchnięciem Arseya. - Ten idiota nie zostawił żadnego zapasowego galonu z benzyną... - Czyli pozostała nam łaska losu. Nieźle, myślałem, że umrę w ciekawszy sposób, niż z głodu. Misen rozglądała się po okolicy. Cóż, ciężko coś znaleźć, jeśli jedyne, co wokół ciebie się znajduje to pola truskawkowe i średniej wielkości ścieżka. Plus, zaczęło się ściemniać... - Jestem GŁOOODNY, mogę zerwać krzak truskawek, panie rycerzu? - mlasnął Heroshi, wyraźnie grając na nerwach czerwonowłosemu znajomemu. - Nawet sobie nie myśl, nie wyszłeś z więzienia, by- Za późno, Heroshi już żuł czerwone owoce. - TY!! Arsey próbował odciągnąć rudzielca od przeklętych truskawek. Miotali się (właściwie, to tylko Heroshi) i targali. - Przestańcie – przerwała im Misen – widzę jakieś światło. Jak na zawołanie, Heroshi przestał wpychać jedzenie do buzi i zmienił się w potulnego pieska. Wyraźnie nadstawił słuch i czekał na dalsze słowa swojego współpracownika. - W tamtą stronę, gdzie jechaliśmy zaczynają się początki jakiegoś miasta. Możemy się przejść, nie wydaje się to być tak daleko. - Więc idziemy! Prowadź nas, kochanie! - przytulił ją Heroshi, ignorując zniesmaczenie towarzyszki. Czas na kilometrową przechadzkę w nieznane, juhu! Dernière modification le 1590740640000 |
2 | ||
Życzę powodzenia :D I szczurka zostawię xd Imię : Night Sher Wiek : 17 lat Opis : może jest ona młoda, jednak bardzo mądra i wytrzymała. Kiedy była jeszcze mała, jej rodzina miała szczere nadzieje, że będzie rozwijała umiejętności Władcy Wiatru, bo w całej rodzinie wszyscy mieli właśnie takie umiejętności. Ona jednak wolała rozwinąć drzewko Mechanika oraz Fizyka. Od dawna w rodzinie traktowana jest bez szacunku i jak niewolnica. W brew pozorom jest bardzo silna na duchu. Jest kreatywna i lubi tworzyć nowe rzeczy. Dernière modification le 1589355600000 |
Artgir « Consul » 1589277060000
| 2 | ||
FF zapowiada się ciekawie a ja dalej nie mam pomysłu co zrobić z moim XD powodzenia! |
Sarada8585 « Censeur » 1589300580000
| 2 | ||
Imię: Kashee Wiek: 19 Opis: W sprawach dotyczących pracy zawsze wydaje się dojrzały i wyrozumiały, zazwyczaj wręcz się dostosowywuje do rozmówcy. Jednak w źyciu przywatnym, czasem wredny, gardzi przestępcami i tymi biednymi, ponieważ sam rok temu osiągnął dość dużą sumę pieniędzy, jak na mieszkańca małego miasta. Oczywiście nie dostrzega uroku w małym, więc się wyprowadził bliżej zaludnionych okolic. Odkryć jego prawdziwy charakter jest łatwo, o ile masz okazję go spotkać. Najpewniej wyśmieje osobę i sobie pójdzie. Jego znajomi z dzieciństwa prawie umierają, pożyczył od nich sporą sumkę, o czym nikt nie wie... I nie chce oddać. Rodzinie zapewnił lepsze mieszkanie, ale sam próbuje z nimi stracić kontakt. Jest o nim wiele złych plotek - ale nikt nie wierzy, puki sam się nie przekona. Jest druidem prawdopodobnie z częścią mocy fizyka. Z niewiadomych przyczyn jednak pomija ten temat przy rozmowie. Powodzenia w pisaniu! Mam nadzieję że ff tym razem się rozwinie, jak chcesz to bierz postać, jak nie to nie ale sobie zostawię ^-^ Dernière modification le 1590654360000 |
Aya_san « Consul » 1590609060000
| 0 | ||
zakualizowałam postacie i dodałam rozdział 1 ^^ pamiętajcie, by planować wycieczki samochodowe! |
Sarada8585 « Censeur » 1590654780000
| 0 | ||
W końcu rozdział :D Świetnie piszesz, oby tak dalej... |