Magiczny Świat Ryuu - Wędrówka Przez Pustynię |
Sarada8585 « Censeur » 1608490320000
| 5 | ||
Magiczny Świat Ryuu - Wędrówka Przez Pustynię Witajcie po raz kolejny! :D Jeśli przeczytaliście już pierwszą część, noszącą tytuł "Magiczny Świat Ryuu", to dobrze trafiliście! Jeśli nie, zapraszam do czytania: https://atelier801.com/topic?f=6&t=886496&p=1 To już drugi mój wątek na tym dziale, liczę na to, że będzie o wiele lepszy i że śledzenie go sprawi wam dużo przyjemności! Jeśli pierwszej części nie zdołacie przeczytać, nie mam wam tego za złe, sama widzę wiele błędów i postaram się, żeby kontynuajcja bardziej trzymała się kupy Przyjmuję postacie do fanfika! Jeśli chcecie zgłosić swoją, zróbcie myszkę w dressroom, zapiszcie informacje o niej, w sposób poniżej i tu zostawcie, a je być może ją przyjmę i namaluję! /// Nie bić za to że niektóre rysunki dziwnie wyglądają, robiłam to trochę dawno i postaram się to niedługo poprawić i przerysować przynajmniej niektóre od nowa Postacie pierwszoplanowe: Imię: Ryuuka Wiek:15 Drzewko: Włada Wiatru Opis: Zagubiona i niepewna, nie wie jak rozmawiać z rówieśnikami, ponieważ nie przeżyła z nimi sporego okresu, jednak stara się trzymać celu, jest z zasady miła i otwarta, ale czasem panikuje. Jest siostrą Yuki i Rose. Imię: Yuki Wiek: 14 Drzewko; Władca wiatru Opis: Cicha i wrażliwa, trzyma się siostry żeby nie dopuścić do sytuacji, do której doprowadziła. Często działa bez zastanowienia, jest siostrą Ryuu i Rose Imię: Rose Wiek: 13 Drzewko: Władca Wiatru, Fizyk Opis: Poważna, przywiązana do przyjaciół. Przez przybycie ponownie do znienawidzonego miejsca, nic nie robi tylko czeka na okazję do ucieczki Postacie drugoplanowe //Z Yuki i Ryuu Imię: Kira Wiek: 18 Drzewko: Druid, władca wiatru Opis: Zwykle naiwny, ciekawski chłopak. Przez jakiś czas, patrzył jednak na świat pustym wzrokiem bez nadziei. Imię: Ksenon Wiek: 19 Drzewko: Władca Wiatru Opis: Przyjaciel Kiry, jest wrażliwy mimo coraz bardziej dojżałego wieku i uczuciowy Imię: Merry Justin Drzewko: Druid Opis: Na ogół nieśmiała, cicha i delikatna, ale kiedy ktoś ją naprawdę pozna, dowie się że w głębi serca jest żądna przygód i chce podróżować po całym świecie. Jest też bardzo mądra, lubi zagadki i wprost uwielbia piec różne wypieki. Imię: Ren Wiek: 16 Drzewko: Fizyk Opis: Ren żyje obecnie pod przykrywką w stolicy władców wiatru, co nie pasuje do niego z swoim ego. Co do niego nie pasuje, znalazł sobie przyjaciela - Noyę, który żył beztrosko w malutkiej wsi i nic nie wie o wojnie i uważa tutejszą społeczność za nadzwyczajną. Od tego czasu Ren trzyma go z daleka od wszystkich obiektów które mogłyby mu uświadomić rzeczywistość, bo martwi się o przyjaciela. Ren nie zapomina o Yuki, jednak wie że sobie poradzi i nie może walczyć sam przeciw całemu światu, w rzeczywistości nie jest aż tak silny, jak się wydaje Imię: Noya Wiek: 12 Opis: Naiwny chłopczyk ze wsi, któremu w głowie tylko zabawa. Ma przyjaciela, Rena, który nauczył go zwyczajów "dzięki którym tu przetrwa", chociaż nie do końca rozumie to pojęcie. Jest przywiązany do niego, ponieważ nie jest lubiany przez rówieśników. //Nie będące w żadnej grupie Imię: Elise Wiek: 15 Drzewko: Władca Wiatru Opis: Niezdecydowana, nie może stać po tej stronie, po której by chciała. Będąc zmuszona do tego by przetrwać, kryje prawdziwą siebie, zdążyła prawie zapomnieć gdzie powinna teraz być, oraz jakie naprawdę ma przekonania, więc walczenie przeciwko osobom, które uważałaby dawniej za sojuszników, nie robi dla niej różnicy. //Z Rose Imię: Irys Wiek; 20 Drzewko: Druid, Duchowy Przewodnik Opis: Melanchonik, przyjaciel Katii, jest słaby w kontakach międzymysich ponieważ większość życia spędził w dziczy Imię: Katia Wiek: 18 Drzewko: Fizyk Opis: Katia jest sceptyczna co do poznawania ludzi, jednak o ironio ma przyjaciela. (Jednego, ale zawsze kogoś. Na imię ma Irys.) Bohaterka cechuje się wybuchowością i krótko mówiąc chamstwem, gdy nie ma Irysa wokół niej. Gdy on jest w towarzystwie, staje się miła, spokojna, skora do rozmów i bardzo wesoła. Ogólnie jest osobą choleryczną, więc zmiany w jej nastroju są widoczne, czasem aż za bardzo. Imię: Zoe Wiek: 12 Drzewko: Duchowy Przewodnik Opis: Słodka wrażliwa dziewczynka, która jest realistką i troszeczkę optymistką (jest z kuzynostwa Dixonów czyli Zack'a, Williama i Jackoba) Imię: Jackob Wiek: 13 Drzewko: Druid, władca wiatru Opis: Wrażliwy i przyjazny chłopaczek co obdarowuje każdego szczęściem przez jego uśmiech. Jest Bratem Williama i Zacka, patrzy na Władców Wiatru z pogardą. Imię: George Roobin Wiek: 12 Drzewko: Władca Wiatru, Mechanik Opis: Nieufny, ale bardzo miły i jest marzycielem. Jest też odpowiedzialny i spokojny. Starszy brat Daisy Imię: Daisy Roobin Wiek: 9 Drzewko: Duchowy przewodnik, Druid Opis: Nie rozstaje się ze swoim brunatnym misiem, chciałaby zwiedzić cały świat, jednak już prawie nie pamięta, jak od wygląda. Jest ruchliwa, można powiedzieć, że przyjaźni się z Aritsu, czyli dziewczyną w jej wieku z naprzeciwka, która podarowała jej chustę, którą zawsze ze sobą nosi. Jej koleżanka ma taką samą. Imię: Aritsumi Wiek: 9 Drzewko: Duchowy przewodnik i władca wiatru Opis: Aritsu jest cicha, od zawsze próbuje korzystać ze swoich mocy. Nie umie ich kontrolować, jednak gdy się denerwuje, potrafi wywołać bardzo silny wiatr, co nie powinno mieć miejsca, gdyż jej rodzice nie byli władcami wiatru. Wszyscy z rodziny byli Duchowymi Przewodnikami, jednak prawdopodobnie jej Prapra babcia była Władcą wiatru, jest trochę nieśmiała i nerwowa. Imię: Yanggie Wiek: 12 Drzewko: Duchowy przewodnik Opis; Jest bardzo pomocna i zabawna, jednak przebywanie w zamkniętych pomieszczeniach ma na nią dziwny wpływ. Jej rodzina została zamordowana, więc martwi się jedynie o swoją młodszą siostrę, jest nieufna wobec innych, dopóki się do kogoś nie przekona Imię: Yumemi Wiek: 7 Drzewko: Druid i mechanik Opis: Jest siostrą Yanggie i wraz z nią pochodzi z odległej wioski (coś w stylu innego kraju w realu). Cechuje się jak większość osób, które tam się wychowały inteligencją, boi się każdego przedstawiciela władców wiatru Postacie Epizodyczne Imię: Aurora Wiek: Koło 21 Drzewko: Brak Charakter: Jest osobą bezwzględną i nie pokazującą swoich emocji. Jest także urodzonym szpiegiem-zabójcą zdolnym do wszystkiego. Imiona: Luisa i Nanuak Wiek: 26, 19 (No nie pytajcie czemu je razem namalowałam, jakoś tak mi pasowało :( Drzewka: Duchowy Przewodnik, brak Opis: Te dwie dziewczyny, po wydarzeniach sprzed trzech lat są nierozłączne. Przez plotki o młodszej, upodobniła się ona do tej z niebieskim futrem dzięki jej nadzwyczajnym mocom. Żyją cichutko pośród Władców Wiatru spokojnym życiem. Imię: Zack Wiek: 18 Drzewko: Fizyk i Druid Opis: Cichy i nieśmiały chłopak, żyjący ciągle w swoim świecie pod kapturem. Brat Willama i Jackoba Imię: William Wiek: 16 Plemię: Mechanik Opis: Pracowity i zabawny. Jest inteligentny, więc gdy Władcy Wiatru go złapali, na parę miesięcy przed tym, gdy sytuacja stała się tak tragiczna, podjął się współpracy z nimi, aby stać się kimś zaufanym i pomóc się wydostać braciom, gdy już to nastanie, a wiedział to dzięki informacjom z bazy, podczas których podkradania został przyłapany. Imię: Shira Wiek: 20 Drzewko: Mechanik Opis: zimna i nieczuła, nawet na największe tortury potrafi patrzeć bez emocji. Na ogół jest cicha, z nikim nie rozmawia. Chyba że z sobą... Inne : Konstruuje maszyny i dziwne wynalazki, z czego większość wychodzi bez najmniejszych usterek. Choć jej inteligencja przewyższa inne myszy to w rzeczywistości jest psychopatką. Ma rozdwojenie jaźni, a stało się to gdy grupa nieznanych osobników zjawiła się w jej domu i wymordowała całą jej rodzinę. Ona uciekła, ale nie mogła wymazać ze swej pamięci, jak poderżnięto gardło jej siostrze na jej oczach. Od tamtej pory wmawiała sobie, że jej siostrzyczka żyje tylko że w niej. Mówi do siebie w liczbie mnogiej i jest złą postacią. Imię: Catherine Wiek: 23 Drzewko: Prawdopodobnie Druid Opis: Na pierwszy rzut oka wygląda na przeciętną, ale przy poczęciu otrzymała niezwykłą moc, która została źle wykorzystana. Udaje miłą i jest lubiana, ale w rzeczywistości robi to dla większego celu jakim jest zdobycie władzy i zgładzenie przeciwników. Chowa swoje umiejętności przed innymi, żeby nie pokrzyżowali jej planów. Imię: Avane Wiek: 18 Drzewko: mechanik Opis: Wydaje się być przepełniona chaotyczną energią, co napełnia jej chęć do tworzenia wynalazków i pomagania innym. Nigdy nie można jej nie zauważyć bez uśmiechu na twarzy. Jednak mimo tej przykrywki wobec swoich przyjaciół jest dosyć miłą i opiekuńczą myszką, która wie kiedy trzeba przestać z żartami. Imię: Valeria Wiek: 19 Plemie: Fizyk Opis: Miła pomocna, tajemnicza, zbuntowana i towarzyska. Ma nadzwyczajne moce i potrafi sobie wyczarować skrzydła. Imię: Sally Terey Wiek: 16 Drzewko: Władca Wiatru i Mechanik Opis: Miła, ale nieufna. Dużo się śmieje i jest trochę zbyt opiekuńcza. Razem z jej babcią mieszkała w niedużej chatce, bardzo przytulnym miejscu, ale Sally przesiadywała głównie w ogrodzie. Kocha rośliny, a w szczególności róże, gdyż przypominały jej o rodzicach. Nie może przystosunkować się do życia w zamkniętym pomieszczeniu, więc często odpływa w marzenia. Imię: Omnia Terey Wiek: 70 Plemię: Fizyk, Druid Opis: Jest nie miłą i bardzo stanowczą osobą. Dla nieznajomych w szczególności. Jeśli ktoś jednak poprosi ją o pomoc lub o rozmowę to i tak nie powstrzyma się przed poczęstowaniem innych gorącą czekoladą czy własnego wypieku. Życie w obecnej sytuacji strasznie nią wstrząsnęło, krążą plotki że osoby nadzorujące budynek nadal boją się do niej zbliżać, po tym, gdy prawie ich wymordowała, chcąc uciec. Postacie Thiller Imię: Claris Green Wiek: 24 Opis: Była piosenkarka, lubiła naturę i była optymistką. Niestety nie żyje. Legenda to streszczenie tej poprzedniej + nowe, odtajnione informacje, więc nawet jeśli czytaliście ją w pierwszej części powinniście zajrzeć Legenda Około tysiąc lat temu, może trochę mniej, lub więcej, żyło pięciu bogów szamańskich. Pewnego dnia pomyśleli, że czas stworzyć nowe istoty. Stworzyli świat, szkołę szamańską, wody, lasy, oraz światy, w których myszy mogą zebrać ser. Zasiedli razem do kamiennego stołu, stwarzając myszy na swoje podobieństwo. Oprócz kolorów futra i innych cech, które nabrały z czasem, różniły się od siebie już od początku jedną rzeczą: plemieniem. Mysz się rodziła, a zazwyczaj w wieku sześciu, lub siedmiu lat objawiały się jej moce, mysz miała ich do dyspozycji 26, a czasem się zdarzały wyjątki. Niektórzy posiadali mocy więcej, niż populacja, były to zazwyczaj wyjątkowe myszy czystej krwi. W wieku ośmiu lat mysz posyłano do szkoły szamańskiej. A ktokolwiek zapytał jak powstał świat, opowiadano mu tą historię. [...] Zaczęły powstawać coraz częstsze bunty i anomalie. [...] Odcięli się pewnego dnia od świata, a słuch o nich na pewien czas zaginął. Aż po dziś byli jednak ciągle legendą, w którą co poniektórzy wciąż wierzyli. A małe myszki nadal chętnie jej słuchają, mimo że już sporo lat minęło od stworzenia tej planety, która się nazywa Transformice. Prolog Prolog Bitwa, krew. Wojna, upadek. Szum wiatru i ciemność. Następnie przytłaczająca bezwładność. Odczucie bólu. Z początku jakby głucha, jednak coraz głośniej słyszę tykanie zegara. Zwykłe, monotonne dźwięki wskazówek, a jednak były jakby nowe. Tak, jakby słyszane były pierwszy raz od lat. Momentami dochodziły tu odgłosy. Zazwyczaj były to jedynie głuche jęki drzwi. Czasami nocne, blade światło prześwitywało mi przed oczami. Nieraz czuć było zapach świeżego powietrza. Wszystko to jednak było takie inne, nieznajome. Nie przepadałam za nieznajomymi miejscami. Teraz byłam w stanie na tyle przytomnym, by stwierdzić, że jestem sama w tym pomieszczeniu i jest środek nocy. Jak zwykle o tej porze słyszalne było bzyczenie urządzenia, do którego byłam podłączona. Teraz jakby ścichło. Usłyszałam pikanie. Otworzyłam oczy i zerwałam się do siedzącej pozycji. Jednym ruchem kliknęłam jedyny przycisk w tym, w celu wyłączenia tego i wyrwałam przerażona jego część ze swojego przedramienia. Ujrzałam sączącą się szybko krew w tym miejscu. Przecięłam sobie tym gwałtownym ruchem rękę. Rozejrzałam się po pokoju, by opanować panikę. Nie wyglądał on jak sala więzienna. Wręcz jak — trochę biednawy — pokój szpitalny. Zerwałam się odruchowo w celu odnalezienia przyjaciół — zatrzymał mnie jednak łańcuch na ręce, gwałtowny ruch skutkował wywrotką. Uderzyłam bezsilnie pięścią o podłogę z cichym jękiem i spuściłam wzrok. Długo zajęło mi dotarcie z powrotem do łóżka. Wydawało mi się też, że coś strąciłam. Przez nadmiar emocji nie dostrzegałam jeszcze jasno sytuacji. Postanowiłam spać do rana, puki miałam taką możliwość. Obudziło mnie jednak parę godzin później trzaśnięcie drzwiami. Otworzyłam niechętnie oczy. Stała nade mną jakaś dziewczyna. - Zniszczyłaś nam sprzęt — stojąc nade mną, wywróciła oczami — Masz chwilę na ogarnięcie się. Ciesz się, że chociaż na tyle ci pozwalam, nikt jeszcze nie wie, że się obudziłaś — dmuchnęła w grzywkę z niezadowoleniem i wyszła. Byłam w lekkim szoku. Dotknęłam swoich uszu, oszołomionych tym odgłosem. Nigdy bym się nie spodziewała, że drzwi mogą być tak... Brutalne. - Nie myślałam, że to tak się pacjentów budzi... - wstałam jednak bez marudzenia i zaczęłam się zbierać. A tak właściwie, to co miałam zrobić? Rzucając jeszcze pożegnalne spojrzenie zegarowi, którego dźwięk wcześniej mnie zbudził, wyszłam. - No nareszcie — białowłosa ponownie wyraziła niezadowolenie i poszła jakimś korytarzem. Nie musiała nic mówić. Po prostu za nią poszłam. Byłyśmy chyba w kuchni. Dostałam małą porcję niezbyt wybitnego jedzenia. - Myślałam, że posiłki pacjentów są bardziej pełne... - mruknęłam, nie kontynuując, próbując być jednak ostrożną wobec obecnej tu osoby. - Jedz. Masz na to dwie minuty, zanim nas ktoś zobaczy tutaj — niezadowolona mruknęła. - Jeśli o to chodziło, to... - zaczęłam. — Masz wszystko robić szybko! - zdenerwowałam ją najwyraźniej po raz kolejny, bo znów mówiła lekko zdenerwowanym głosem. Chwilę później odwróciła głowę. Jadłam już w milczeniu. Gdy skończyłam, odsunęłam miskę, w której była ta nie za dobra zupa. - Tylko dlaczego nie jestem z innymi i czemu dajesz mi czas, żebym mogła to zrozumieć? - zapytałam. Ta tylko czekała, wpatrując się w kąt pomieszczenia. Jak najciszej jak mogłam, wstałam, aby obejrzeć się w lustrze. Dopiero teraz dotarło do mnie, że byłam w śpiączce. - Ile mnie pominęło? Co mam teraz zrobić? Co teraz — wydusiłam. - Jesteśmy w medycznej części budynku. Rób, co uważasz. Tylko po tym, jak wypełnię swój obowiązek — skuła moje ręce w kajdanki z tyłu i zaczęła mnie prowadzić za łańcuch — tak to się przedstawia — przerwała na chwilę wypowiedź, aby podkreślić panującą tu ciszę oraz powagę sytuacji — a spałaś trzy lata. Chwilę analizowałam jej słowa. Gdy przeanalizowałam informacje, stanęłam w pół kroku. Spojrzałam na nią i nie obchodziły mnie już te wszystkie głupie zasady. Po prostu wykrzyczałam to na tyle głośno, na ile mi pozwalało jeszcze nie do końca rozgrzane po przerwie gardło. - Ile? Więcej rozdziałów koło 23 lub jutro koło południa, mam już gotowe, ale podczas tworzenia wątku muszę nagle iść gdzieś więc nie zdążyłam nanieść jeszcze ostatecznych poprawek. Jeśli czekacie na kolejne rozdziały i podoba wam się moje ff, możecie zostawić serduszko pod wątkiem, będzie mi niezmiernie miło ^-^ Dernière modification le 1608748500000 |
Sarada8585 « Censeur » 1608490500000
| 2 | ||
*Klep Klep* Na rozdziały |
Sarada8585 « Censeur » 1608748440000
| 2 | ||
Przepraszam że dopiero teraz ale przedwczoraj byłam taka roztargniona że skorektorowałam to ff dwa razy i dwa razy przypadkiem to skasowałam a wczoraj jakoś nie miałam weny.... (a wiem że te 7 osób z którymi piszę to czyta mimo tą liczbę serc pod tematem TvT) Prolog Bitwa, krew. Wojna, upadek. Szum wiatru i ciemność. Następnie przytłaczająca bezwładność. Odczucie bólu. Z początku jakby głucha, jednak coraz głośniej słyszę tykanie zegara. Zwykłe, monotonne dźwięki wskazówek, a jednak były jakby nowe. Tak, jakby słyszane były pierwszy raz od lat. Momentami dochodziły tu odgłosy. Zazwyczaj były to jedynie głuche jęki drzwi. Czasami nocne, blade światło prześwitywało mi przed oczami. Nieraz czuć było zapach świeżego powietrza. Wszystko to jednak było takie inne, nieznajome. Nie przepadałam za nieznajomymi miejscami. Teraz byłam w stanie na tyle przytomnym, by stwierdzić, że jestem sama w tym pomieszczeniu i jest środek nocy. Jak zwykle o tej porze słyszalne było bzyczenie urządzenia, do którego byłam podłączona. Teraz jakby ścichło. Usłyszałam pikanie. Otworzyłam oczy i zerwałam się do siedzącej pozycji. Jednym ruchem kliknęłam jedyny przycisk w tym, w celu wyłączenia tego i wyrwałam przerażona jego część ze swojego przedramienia. Ujrzałam sączącą się szybko krew w tym miejscu. Przecięłam sobie tym gwałtownym ruchem rękę. Rozejrzałam się po pokoju, by opanować panikę. Nie wyglądał on jak sala więzienna. Wręcz jak — trochę biednawy — pokój szpitalny. Zerwałam się odruchowo w celu odnalezienia przyjaciół — zatrzymał mnie jednak łańcuch na ręce, gwałtowny ruch skutkował wywrotką. Uderzyłam bezsilnie pięścią o podłogę z cichym jękiem i spuściłam wzrok. Długo zajęło mi dotarcie z powrotem do łóżka. Wydawało mi się też, że coś strąciłam. Przez nadmiar emocji nie dostrzegałam jeszcze jasno sytuacji. Postanowiłam spać do rana, puki miałam taką możliwość. Obudziło mnie jednak parę godzin później trzaśnięcie drzwiami. Otworzyłam niechętnie oczy. Stała nade mną jakaś dziewczyna. - Zniszczyłaś nam sprzęt — stojąc nade mną, wywróciła oczami — Masz chwilę na ogarnięcie się. Ciesz się, że chociaż na tyle ci pozwalam, nikt jeszcze nie wie, że się obudziłaś — dmuchnęła w grzywkę z niezadowoleniem i wyszła. Byłam w lekkim szoku. Dotknęłam swoich uszu, oszołomionych tym odgłosem. Nigdy bym się nie spodziewała, że drzwi mogą być tak... Brutalne. - Nie myślałam, że to tak się pacjentów budzi... - wstałam jednak bez marudzenia i zaczęłam się zbierać. A tak właściwie, to co miałam zrobić? Rzucając jeszcze pożegnalne spojrzenie zegarowi, którego dźwięk wcześniej mnie zbudził, wyszłam. - No nareszcie — białowłosa ponownie wyraziła niezadowolenie i poszła jakimś korytarzem. Nie musiała nic mówić. Po prostu za nią poszłam. Byłyśmy chyba w kuchni. Dostałam małą porcję niezbyt wybitnego jedzenia. - Myślałam, że posiłki pacjentów są bardziej pełne... - mruknęłam, nie kontynuując, próbując być jednak ostrożną wobec obecnej tu osoby. - Jedz. Masz na to dwie minuty, zanim nas ktoś zobaczy tutaj — niezadowolona mruknęła. - Jeśli o to chodziło, to... - zaczęłam. — Masz wszystko robić szybko! - zdenerwowałam ją najwyraźniej po raz kolejny, bo znów mówiła lekko zdenerwowanym głosem. Chwilę później odwróciła głowę. Jadłam już w milczeniu. Gdy skończyłam, odsunęłam miskę, w której była ta nie za dobra zupa. - Tylko dlaczego nie jestem z innymi i czemu dajesz mi czas, żebym mogła to zrozumieć? - zapytałam. Ta tylko czekała, wpatrując się w kąt pomieszczenia. Jak najciszej jak mogłam, wstałam, aby obejrzeć się w lustrze. Dopiero teraz dotarło do mnie, że byłam w śpiączce. - Ile mnie pominęło? Co mam teraz zrobić? Co teraz — wydusiłam. - Jesteśmy w medycznej części budynku. Rób, co uważasz. Tylko po tym, jak wypełnię swój obowiązek — skuła moje ręce w kajdanki z tyłu i zaczęła mnie prowadzić za łańcuch — tak to się przedstawia — przerwała na chwilę wypowiedź, aby podkreślić panującą tu ciszę oraz powagę sytuacji — a spałaś trzy lata. Chwilę analizowałam jej słowa. Gdy przeanalizowałam informacje, stanęłam w pół kroku. Spojrzałam na nią i nie obchodziły mnie już te wszystkie głupie zasady. Po prostu wykrzyczałam to na tyle głośno, na ile mi pozwalało jeszcze nie do końca rozgrzane po przerwie gardło. - Ile? Postaram się dodać do końca tygodnia rozdział 1, możliwe że będzie jeszcze trochę krótszy, ale to przez te święta i wgl, a potem myślę że wrócimy do standardowych rozdziałów po 6-9 k znaków piszcie co myślicie bo czuję się jakbym pisała do ściany ((do tych 7 osób i wszystkich co to czytają jeśli są takie osoby a ich nie znam) |
Sarada8585 « Censeur » 1610996700000
| 2 | ||
Rozdział 1 (koło 8 k znaków, postarałam się więc nie bić że tak długo mi to zajęło, no i będę chyba robić pracę na taki kunkursik literacki który jest do końca marca więc więcej niż 2 rozdziały na miesiąc raczej nie będą do tego czasu) Rozdział 1 Półmrok panujący w pomieszczeniu przybijał nas do dobrze znajomej, kamiennej posadzki. Nie było już od dawna słychać wyrywających się powstańców, wybuchów, ni wydzierających się buntowników. Raz po raz ktoś padał bezwładnie na podłogę. Yuki, siedząca w celi obok westchnęła. Dobrze pamiętałem dzień, w którym ocknęła się po walce. Była przerażona i unikała rozmów. A zwłaszcza z nami. Teraz, jej słabe oczy wyrażały jedynie pustkę. To nas wypełniało. Wiadomo było, że każdemu z nas brakowało nadziei i przywykliśmy już do obecnego stanu rzeczy. Nie snuł nikt planów ucieczki, nie opowiadał już sucharów. Przywyknięto już do milczenia, nie potrzebowaliśmy słów. Nie składał już nikt młodszym fałszywych obietnic, bardzo rzadko opowiadano im o zewnętrznym świecie. Pozwalaliśmy, aby powoli uciekało nam życie. Rozlegał się cichy łoskot, prawdopodobnie nie zbyt trwałych łańcuchów. Usłyszałem dziewczęcy, delikatny głos wypowiadający krótkie „dzięki”, do osoby tej samej płci. Usłyszałem skrzypnięcie celi z naprzeciwka, która od dawna była już wolna. Poranne światło wydobyło się spod chmur prosto na jej sylwetkę. Dawno go nie widziałem, więc spojrzałem w tym kierunku. Była ona uwięziona w około tym czasie co my, patrząc na jej wygląd. Cała postać była jednak w szarych oraz żółtych barwach, chcących przypomnieć mi pewną osobę. Przez to małe, zakratowane okienko, przedostał się przeciąg. Jej włosy, długie aż po pachy, pomimo zaniedbania puszyście falowały na wietrze. Jej oczy nie były zmęczone a jej przymknięte powieki i nos, wdychający powietrze, znieruchomiały. Otworzyła oczy, jej wzrok nieśmiało powędrował w dół. Nawet jeśli siedziała w takim stanie, ze świeżą, krwawą raną na ręce i takiej okoliczności, gdzie nie było szans, aby przeżyła, nie było już wątpliwości. Yuki też zdobyła się na zerknięcie. - Mam plan — odezwała się, zwracając na nas swój wzrok. - Ryuu — wyciągnęła drobną dłoń, jednak za chwilę wracając do siebie, nieśmiało ją cofając. Jej pomarańczowe, piękne oczy zaświeciły się. Siedziałam, starając się nie rozpłakać. Moja siostra przeżyła. - Ryuu — szepnęłam, wyciągając rękę, aby po chwili ją jednak cofnąć. Wiedziałam, że rzeczywistość nie stanie się z jej powodu nagle szczęśliwa. Zauważyłam po prostu, że w tej sytuacji również myślała tylko o nas. - Musimy zaczekać — stwierdziła. Skinęłam głową. Kira miał już wiele wątpliwości, jednak ja nie wahałam się. Wiedziałam o tym, że muszę pomóc jej, byśmy mogły spełnić nasze marzenia, nawet jeśli narazimy życie wielu osób. Ona myślała tu najtrzeźwiej i miała nas poprowadzić. Spojrzałam na moją dłoń i rozluźniłam palce, uśmiechając się do niej. Szedłem z planem budynku w ręce. Zatrzymałem się przy celach Jackoba i Zacka. Rzuciłem starszemu z nich klucze, był środek nocy a jedynym światłem w okolicy była świeca, którą przy sobie niosłem. Niedługo później szliśmy w siódemkę z Rose, Katią, Irysem i naszą kuzynką, Zoe. Dołączyła też do nas inna szaro włosa, widocznie znana im. Przystanąłem i przyległem do ściany. Stał tam jeden strażnik. Według mapy musielibyśmy go minąć, żeby uwolnić resztę. Przyległem do ściany i podążałem do zakrętu, przy którym miał on stać. Potknąłem się lekko. To wystarczyło, żeby strażnik odwrócił się i zauważył światło świecy. Rzuciłem w niego nożem, ale zdążył krzyknąć przed śmiercią, na tyle, aby zbudzić innych uzbrojonych. Przełknąłem ślinę. Z drugiej strony słychać było już ogromny zamęt. Wrócić też nie mogliśmy. Ponagliłem ich gestem. - Biegniemy! - rzuciłem się sam pierwszy, aby nakierowywać im drogę. Podłożyłem ładunek ogłuszający ukradziony leżącemu, aby utrudnić wrogom drogę. Zostały mi jeszcze tylko kajdanki i mały nożyk. Rzuciłem klucze losowemu więźniowi. Dziewczynka od razu załapała i jak mogła, schowała je. Była zdziwiona, ale też się uśmiechała. - O różowym futrze — zauważyłem. Minęliśmy ją i kolejny zakręt. Czekała na nas zakluczowana brama. Zacząłem nerwowo grzebać po kieszeniach. Jednak jak Katia spostrzegła, że można było korzystać już z mocy szamańskiej. Wysadziła kraty kulą z głośnym hukiem. Zaświeciły jej się oczy wraz z widocznym sukcesem operacji. Przypuszczałem, jak bardzo się podniecała z tej okoliczności. Strażnicy zlokalizowali nas. Pobiegliśmy do ostatniej, wielkiej bramy. Chwyciłem lekko nóż i podrzuciłem, by chwycić go od tyłu. Naskoczyłem na przeciwnika. Mój atak został zablokowany. Przyparłem jednak przeciwnika do muru, a ten chwycił miecz dwoma rękami, powodując u jednej z nich krwawienie. Uśmiechnąłem się na tę myśl. Chwila rozkojarzenia poskutkowała brakiem broni w ręce. Zrobiłem parę uników, po czym chwytając młodszego za nadgarstek, kierując jego narzędzie w stronę zadartego nosa, przerzuciłem go przez bark. Gdyby była to poważna walka, złamałbym mu rękę. Pomogłem wstać białowłosemu. Posłałem mu uśmiech... Obudziłem się z tego snu. Nie wiedziałem, o czym myślałem przed chwilą, ale nie miałem na to czasu. - Dalej! - rozniosło się echo dowódcy. Rozglądnąłem się. Cały oddział się przeze mnie zatrzymał. - A... - nie zdążyłem dokończyć, bo ruszyliśmy znów biegiem. Spojrzałem na mój ekwipunek. Były to dwa miecze i ładunki ogłuszające. Jak zwykle. Pognałem za nimi. Był wzniesiony alarm. Wszyscy strażnicy pobiegli, a ja miałam klucze od pielęgniarki. Nie wiedziałam, kto spowodował takie zamieszanie i czy inni więźniowie mogli mieć klucze, ale stwierdziłam, że to dobry moment, by wykorzystać je. Otworzyłam siebie i Kirę. - Yuki — zaśmiałam się. Pobiegłam za strażnikami, aby namierzyć wyjście. Musieliśmy się dostać pośród ich szeregi. Uwolniłam się z kajdanek. Siostra przerwała łańcuch między swoimi, zostawiając je luźno na rękach poprzez mocne uderzenie w rurę przed strażnikami. Wytrysła woda, a niebiesko włosa biorąc moje więzy, poprzez szybki rozmach odparła dwóch, którzy chcieli nas unicestwić, uderzając ich nimi w głowę. Wzięła nóż jednego z nich. Biegłyśmy dalej. Niedługo stanęłyśmy na skrzyżowaniu. Szybki ruch oczu wystarczył dla Yuki, żeby to odgadnąć. - Tam! - krzyknęła. Zaufałam jej. Zauważyli nas jednak gdy tam stanęłyśmy, a było ich więcej. Pobiegłyśmy w lewo, nie mając innej drogi. Wróciłyśmy do punktu wyjścia. - Okno! - zauważyłyśmy. Kira szybko się wspiął, mnie podsadziła Yuki. Chwyciłam ją, bo do nas dobiegli. Chcieli pociągnąć ją na dół, puściła mnie mimo oporu, jednak chwyciłam ją szybko pod łokciem od boku, tym ruchem prawie spadając. Patrzyła się na mnie. - Yuki! - posłałam jej milczące spojrzenie. Odpowiedziała tym samym chwytem. Wciągnęłam ją. Siedziałam z podkurczonymi ramionami, patrząc w oślepiające słońce. Dotychczas tak mi się wydawało... Ale czy aby na pewno była wiosna? Wokół był sam piasek... - Rose — odwróciła wzrok. - Tak.. - po chwili niezręcznej ciszy odpowiedziała. - Moja siostra... Yume tam została. Sama została, tam za ścianom. Nie mogę jej zostawić podczas ucieczki — zaczęła. Rose rozumiała to jak nikt inny. Sama prawdopodobnie miała tu gdzieś siostrę. - Pójdziemy po nią — uśmiechnęła się — to obietnica — położyła swoją łapę na jej. Oczy tej drugiej rozpromieniały nadzieją Nie mieliśmy już amunicji. Biegliśmy, a przyjaciółka mi rzucała niepewne spojrzenie. Prawie nas dopadali, jeszcze dwa kroki. - Biegnę tam, muszę — wyrwałam się przyjaciołom, którzy mnie przytrzymywali. Popędziłam przed siebie. Powaliłam przy okazji paru przeciwników. - Po prawej! - krzyknął. Weszłam tam. Była tam mała dziewczynka o żółtym futrze, nie miała zdecydowanie na to siły, ranna i wręcz nieruchoma siedziała na krześle. Rzuciłam się do niej i chwyciłam za łapę. Rozszerzyła oczy, ale pobiegła ze mną. William stał przy drzwiach, reszta wychodziła, a system obronny zaczął działać i w miejscu drzwi opadał wielki mur. - Rose — zawołał. Przedzierałam się obok kolejnych wrogów, odpychałam ich. Byłam blisko, a drzwi już się prawie zamknęły. - A ty? - patrzyłam jak go oblegali. - Mam tu sprawy do załatwienia! - krzyknął i przedzierając się przez nich, popchnął nas, w ostatnim momencie prześlizgnęłyśmy się dołem. To była dla niego pewna śmierć. Obtarłam jednak rękawem szarej bluzy łzy i odwróciłam głowę. Pewnie teraz skuwali go w kajdanki... Albo zabili go na miejscu. Popatrzyłam na małą. - Dzięki — popatrzyła na mnie większymi oczami. Nie było z nami Daisy. Martwiło mnie to. Wstałam z piachu. Wiatr powiewał moimi włosami, a słońce grzało w kark. Obrałam kierunek drogi. - Wrócę po ciebie kiedyś — rzuciłam jakby do budynku. Udaliśmy się w kolejną wędrówkę, bez określonego celu. I to po trzech latach. Jakaś chusta powiewała na wietrze... Następny rozdział postaram się koło 30-go stycznia dodać, może wcześniej jak się jakieś serduszka pojawią nowe pod postem <3 |