Uriel


- Miecze mamy załatwione.
Teleportowałem do siebie.. te miecze które odłożyłem, podszedłem do Dana i dałem mu je.
- Dawaj te oksy.

Shoa


Idąc do swojego miasta, zobaczył, że nikt się nim nie interesuje, ucieczkę miał w kieszeni.
-rly?-
Pomyślałem, jakie to głupie. na drodze do swojego miasta musiałem się ukryć, ponieważ musiałem załadować.

-Em... Dan... Nie że coś, ale wy macie takie takie świetne bronie i jeszcze uzbrojenie... A ja, można tak powiedzieć, jestem "goła". Mam tylko sztylety. Znalazło by się coś innego dla mnie?
Myślę, że się coś znajdzie.

- Mhm. Chcesz atakować łukiem, czy mieczem? -

Matrix


Podsłuchuje a co

-Em... Raczej mieczem.
Ble, nigdy nie umiałam posługiwać się łukiem

- No dobra. -

Z skrzyni Dan wziął srebrny miecz. Nie wyglądał OP, ale ponoć to była "inna wersja" złotego miecza Dana.

Dał go Jane.

Przyjął miecze od Uriela i włożył okulary.

Dan po chwili zamienił się w właśnie takiego typka:



Po czym odezwał się:

- Od teraz nazywam się Luke. Jak wyglądam? - spytał.

Uriel


- Elegancko.
Przyznałem
- To ten, co teraz chcesz zrobić?

- No, ten... iść do nich i udawać że chcę się do nich przyłączyć? -

Uriel


- Umiesz porozumiewać się telepatycznie?
Nie możemy dać ci krótkofalówki, bo cię wykryją.
Spytałem

- ..trochę. Tak. - odpowiedziałem z pewnością.

Uriel


- To zajebiście!
Dobra idź na odprawę. Mów mi co ci mówią. Trzeba to dobrze rozegrać.
A właściwie wiesz gdzie oni mają siedzibe? Bo ja nie bardzo..
Albo wiem! Przypomnij sobie miejsce gdzie znajdował się ten zły miecz, i gdzie go posiadłeś.

- Hmm... siedziałem w takim jednym miejscu i się zapadłem, z tego co pamiętam... oraz spotkałem Tergisa. Chyba wiem gdzie to miejsce powinno być... - powiedziałem.

Przygotowałem się na wyprawę.

- Mam już działać? -

Uriel

- TAK.
Teleportować cię tam?
Spytałem

- Gdzieś blisko, żeby nie było. Życzcie mi powodzenia... - pomachałem do innych w pomieszczeniu.

Uriel

- Papa!
Powodzenia!
Pomachałem.
Teleportowałem "Luke" gdzieś w granicach twierdzy.

Spróbowałem się udać... do środka, no.

Luke pojawił się gdzieś nie na widoku przed siedzibą Tergisa i jego armii. Wielki, czarny budynek, do którego środka prowadziły wrota, a przed nimi strażnicy z lśniącymi mieczami, i wyraźnie czerwoymi ślepiami. Panowie byli dość wysocy, więc Luke przy nich to była taka mała myszka.. Strażnice od razu po zobaczeniu zbliżającej się obcej myszki zagrodziły mu drogę do wejścia tuż przed nim mówiąc stanowczo:
- Stać! Kogo tu przywiało?!
Strażnice popatrzyli się na myszkę oczekując na odpowiedź.

- Jestem Luke. Chciałem dołączyć do armii... - odpowiedziałem strażnikom.