Strażnice przybrali zdziwiony wyraz twarzy.
Jeden z nich powiedział:
- Hmm, obecnie nie przyjmujemy osób od tak!
Jakiś specjalny, niepodważalny powód masz, chłopcze?
Ta praca nie jest taka prosta, trzeba być odważnym.

*Uhh, halp ;-;*

Uriel


- Hmm.
Powiedziałem do siebie.

*Powiedz że posiadasz taką odwagę. Też jesteś złym charakterem i pomożesz im w opanowywaniu cheeseville. I żeby jak by coś sprawdzili cię, jakoś tak to powiedz.*

- Posiadam taką odwage. Też jestem złym charakterem i pomogę wam w opanowywaniu Cheeseville. Możecie mnie jakoś sprawdzić, jak chcecie. -

- Niezbyt przekonujące..
Szef zadecyduje. -
Odpowiedział jeden ze strażników.
Dotknął dziwnego urządzenia, które miał w uchu, najwyraźniej przez to mogli się kontaktować..
Powiedział kilka słów po cichu, a potem odezwał się do Luke:
- Wchodź. -
Wrota się otworzyły, a strażnicy rozsuneli się by Luke mógł przejść.

Przeszedłem przez wrota.

Luke mógł ujrzeć długi korytarz z wieloma drzwiami prowadzące do różnych pomieszczeń. Przez korytarz prowadził czerwony dywan. Ogólnie wyglądało to dość schludnie.
Przechodziło tu dość dużo myszy i strażników. Tergis na wieści że Luke wchodzi przysłał 2 dodatkowych strażników, którzy poprowadzili Luke do pokoju Tergisa. A wrota tymczasem zamknęły się. Jeden ze strażników zapukał do drzwi, na których widniał czerwony napis "Tergis". Zza drzwi usłyszeli:
- Proszę! -
Strażnice otworzyli drzwi. To był bodajże gabinet Tergisa. Luke ujrzał Tergisa siedzącego za biurkiem na fotelu, a przy nim Neeril, która właśnie miała opuszczać gabinet, i tak zrobiła.

Zamknięto drzwi, wpuszczono Luke do środka. Tergis spojrzał się na niego swoimi oczyma mówiąc
- To ty jesteś ten co do armii chciał dołączyć, tak? -
- Oraz usiądź, proszę. -

- Tak. - Usiadłem.

Tergis miał całkiem dużo papierkowej roboty.. wynikało to z dużej sterty papierów na biurku. Spojrzał chwilę na to, a potem zwrócił wzrok na Luke.
- To ten, ekhm, masz jakąś broń przy sobie? -
Spytał kręcąc długopis w dłoniach.

- Mhm. - pokazałem miecze.

- Dobrze by było gdybyś mi i Jane przekazywał to co ci mówi Luke, co trzy głowy to nie jedna -
powiedziałam do Uriela

SHOA

podczas mojej podróży zauważyłem w końcu moje miasto. Użyłem mojego doświadczenia walljumpa i wszedłem na drzewo, widziałem z niego całe miasteczko, ciągle zastanawiałem się, czy nikt nie chce go zniszczyć. Chętnie bym mu pomógł, ale nie mogę,
coś mnie od tego odciąga. Dawno nad tym myślałem z moim bratem matrixem, ale nigdy jeszcze nie próbowałem zrobić inaczej, niż mogę. Złamać prawo Życia. To jest niewykonalne. Nigdy nie wierzyłem że upadniemy, my, źli... i tak ich nie lubię.

SHOA OF THE EVIL

tja....
powiedziałem na mój wygląd w strefie mojego miasta. Czekałem na obiecywaną wizytę Matrixa.

MATRIX

Postanowiłem w końcu pójść do miasta porozmawiać z bratem, zamieniłem się w szamana.
Po rozmowie z moim bratem postanowiłem pójść z nim do miasta, to nie było zbyt trudne, jak zna się już takie rzeczy.
Nikt dawno nie wspominał o Armii, więc dawno razem z Shoa pomyśleliśmy, że już o nim nie pamiętają. Lecz Shoa powiedział, że zachowanie Uriela i reszty wydawało się takie, jakby coś knuli przeciwko mu. Miał rację. Nigdy z nim się nie myliliśmy. Czekaliśmy na nowe myszki ukryci.

Spojrzał na czerwone miecze Luke.
- Jeśli nie miałbyś nic przeciwko, pokazałbyś mi co potrafisz? -
- Oczywiście nie tutaj, Panie Luke. -
Spytał.

Uriel

Powiedziałem do nich przez telepatię
*Pytał się co powiedzieć, strażnicy pytali go o powód dołączenia do armii.

Pokiwałem głową.

Tergis przekazał jakieś informacje telepatycznie jednej ze swoich oficerek..
Wstał, razem z Luke wyszli z jego pokoju.
Przed drzwiami stali dwoje strażników na baczność... zamknęli drzwi gabinetu po wyjściu.
Tergis poprowadził Luke do przed drzwi tajemniczego, prawie że pustego, białego pomieszczenia.
Wpisał jakiś kod, drzwi się otworzyły, gdy weszli zamknęły się.
Z podłogi wyłoniły się manekiny w kształcie.. Uriela. Jako jedego z największych wrogów armii.

Tergis stworzył sobie krzesło. Usiadł na nim, mówiąc do Luke:
- Pokaż co potrafisz, Luke. -
Powiedział do myszy.

*Powiedział mi że mam mu pokazać, co potrafię i... no. Tylko mówię.*

Zrobiłem dwa obroty mieczami i wskazałem na... manekina Uriela. Powstały 4 miecze bardzo podobne do tych co miał Dan, inaczej repliki które się zaświeciły i poleciały w stronę manekina.

Manekin rozpadł się na milion części.
Tergis za pomocą magii oczyścił sale. Manekin odnowił się i wyłonił spod podłogi.
- Całkiem całkiem, chłopcze. -
Przyznał.
- Masz coś jeszcze specjalnego w zanadrzu? -
Spytał.

- Mhm. - Zakręciłem się i podrzuciłem miecz do góry. Gdy wylądował w moich rękach, wskazałem go na manekina. Powstały 2 wielkie tornada, które poleciały w jego stronę.

Gdy Tornada dotarły do manekina on oderwał się z podstawy, i gdyby te ściany nie były mocne,
przeleciał by przez bodajże 4 pokoje przez ściany. Tak to manekin z bardzo mocną siłą walnął w ściane. Nie zrobiło to dużego wrażenia na niej.

Tergis wstał, i zaczął powoli klaskać.
- No nieźle, muszę przyznać. -
A potem usiadł ponownie, i naprawił manekina.
- Chodźmy już do gabinetu, wystarczy mi.

Razem z Luke wyszli z sali. Drzwi zamknęły się za nim..
Byli już w gabinecie, Tergis usiadł na swoim krześle.
- Możemy zacząć już od teraz. Widzę w tobie potencjał.. przydasz nam się.

- Ok. - słuchałem.
*Udało się.*