Magiczny Świat Ryuu |
2 | ||
YaY kolejny SUPER rozdział <3 !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! No i jak zwykle NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO XD Dernière modification le 1586988000000 |
Artgir « Consul » 1587013260000
| 3 | ||
Kosmo a dit : Ja też chłopie. Ta historia rozkręca się w zastraszającym tempie! Aż trudno nadążyć! |
Midorichanmarmi « Censeur » 1587015000000
| 1 | ||
Ajm craing Valeria nie żyje :c Ale, rozdział fajny T^T Dernière modification le 1587015060000 |
3 | ||
Mam dla ciebie nowe postacie!!! (mam nadzieję że nie masz już ich po uszy xd) Imię : Omnia Terey Wiek : 67 Plemię : Fizyk, Druid Płeć : kobieta Charakter : Jest nie miłą i bardzo stanowczą osobą. Dla nieznajomych w szczególności. Jeśli ktoś jednak poprosi ją o pomoc lub o rozmowę to i tak nie powstrzyma się przed poczęstowaniem innych gorącą czekoladą czy własnego wypieku. Inne : jej jedyna rodzina to Sally, jej wnuczka. Jej syn, czyli ojciec Sally, zmarł podczas pożaru. Sally to jedyna osoba dla której jest miła. Imię : Sally Terey Wiek : 13 Plemię : Władca Wiatru, Mechanik Płeć : kobieta Charakter : miła, ale nieufna. Dużo się śmieje i jest trochę zbyt opiekuńcza. Inne : razem z jej babcią mieszkają w niedużej chatce, bardzo przytulne miejsce, ale Sally przesiaduje głównie w ogrodzie. Kocha rośliny, a w szczególności róże, gdyż przypominały jej o rodzicach. Imię : Aka Newege Wiek : 33 Plemię : Władca Wiatru Płeć : mężczyzna Charakter : na ogół cichy i oziębły. Ma w zwyczaju olewać wszystko co się do niego powie. Jednak kiedy się go wkurzy... no cóż... nikt nie przeżył jego gniewu... Inne : kiedyś usłyszał pogłoski o Nanuak i postanowił doprowadzić wszystko do pionu. Nie wierzył w takie bajeczki i chciał udowodnić wszystkim że to tylko głupie historyjki stworzone przez wariatów. Kiedy udał się do lasu gdzie powinna być Nanuak, coś go zaatakowało. Nie widział co, po prostu oberwał czymś twardym i ostrym w plecy. Kiedy się odwrócił zobaczył tylko biały cień. Wszyscy potem twierdzili, że to właśnie Nanuak i poszukuje teraz tego co go zaatakowało i chce się tego pozbyć. Dernière modification le 1587234480000 |
Midorichanmarmi « Censeur » 1587385500000
| 3 | ||
Cześć! Nudziło mi się więc nie zrobiłam ci dwóch lub trzech postaci ale cztery! Mam nadzieje że je użyjesz i co do mojej trzeciej, nie bądź zła plose... Kusiło mnie to i się powstrzymać nie mogłam więc, prosze bardzo: Imię: Leo Mendes Wiek: 25 Plemie: druid i władca wiatru Płeć: mężczyzna Charakter: Miły i przyjazny. Na ogół nieśmiały, ale tak naprawdę udaję takiego nieśmiałego, jest odważny.. no... Nie aż tak odważny heh... Jego wadą pycha. Jego ulubionym smakołykiem to borówki amerykańskie. Inne: Ma siostrę Luizę którą nie za bardzo zna, (jest przyszywaną siostrą). Nie ma zbyt dużo znajomych jej wrogiem była Valeria co "zmarła" z powodu nieznanego (hehe xD), mówią że Valeria była pół demonem (co jest prawdą) i po jej śmierci zamieniła się w demona. Imię: Rose Smith Wiek: 18 Plemie: Mechanik i fizyk. Płeć: Kobieta Charakter: Towarzyska i nie pogardzi gorzką czekoladą! Jest realistką i jest trochę ambitna. Inne: Jest starszą siostrą Valerii, nie wie o jej "śmierci", bardzo kocha Valerie więc... no... Jej chłopakiem był Leo. Lecz on z nią zerwał. Imię: Brak? (przydomek Diabolina) Nazwisko: ?? (prawdopodobnie Grandson) Wiek: 1600 Plemie: Brak Płeć: Kobieta Charakter: Zimna i odważna ale czasem wrażliwa i taka ''tsundere,, (ma w sobie troche dobroci ;)). Na ogół nawet widząc myszki które są torturowane przez nią, zamiast użalać się że je torturuje, ma z nich "radochę" że mogą być torturowane jak ona kiedy była żywa.... Inne: Tak... "jak ona kiedy była żywa...,, Tak naprawdę to jak mówiłam, w wersji demona. Jest uwięziona i trzeba jej pomóc, jeżeli była pół demonem, może mieć TYLKO 2 życia... (to już zależy..) A jak je zdobyć? Trzeba znaleźć naszyjnik co mają władcy wiatru... Szuka swoich znajomych po prostu swoich przyjaciół, jest już całkiem blisko... (demona nie da się zabić tak łatwo). Niektórzy mogą ją widzieć(W tym Valeria) lecz może znikać i zamieniać się w smoka jej oczy czasem są całe czarne '''-w- (przez co nie może nad sobą kontrolować). (jeżeli ktoś nie wie to jest to, wróg Valerii, która się pod nią podszywa, lecz większość się nie nabiera) Imię: Luiza Mendes Wiek: 23 Plemie: Duchowy przewodnik Płeć: Kobieta Charakter: Miła, pomocna na ogół cicha i spokojna. Kocha kinder joy, bardzo łatwo ją zarumienić (Tsundere jest :>). Ale nie ma chłopaka. Inne: Ma starszego brata Leo, jest przyszywaną siostrą Leo. Bardzo go lubi, ma wielu przyjaciół, wie o tym że jej brat może być gangsterem... Wiem dużo o Valerii sr Dernière modification le 1587387480000 |
Sarada8585 « Censeur » 1587466560000
| 2 | ||
Dziękuję wam za postacie, już mam ich bardzo dużo, niedługo dodam rozdział 15 (ale narazie laptop jest zajęty) ;) |
Sarada8585 « Censeur » 1587479940000
| 2 | ||
Rozdział 15! Rozdział 15 Pov. Yuki Szliśmy od ponad godziny wzdłuż rzeki. - Kiedy dojdziemy? - Kira marudził znudzony. - Oj, nie narzekaj, popatrz na wiewiórki, to ciekawe zajęcie — westchnęła Akira, chociaż sama robiła to już od dawna i nawet jej zdążyło się nudzić bieganie za motylami, innymi zwierzętami i ładnymi kwiatkami. - Przypuszczam, że nie dojdziemy nigdy. - Alex szedł, próbując odczytać się w mapie od władców wiatru. Na szczęście nikt nam nie chciał przeszkodzić w dalszej wędrówce. Miałam wrażenie, jakbyśmy krążyli w koło. Jakby świat się kręcił wokół mnie. Kręcił i kręcił. Poczułam, że moja ręka jest mokra. Ja nie mogłam postawić stopy o krok dalej, a inni szli i tego nie zauważyli. Cała krwawiłam. - Nigdy nie będziesz miała kontroli nade mną, dobranoc — usłyszałam głos w głowie, który jakby mnie kawałek po kawałku paraliżował. Zemdlałam. Nawet Ryuuka nic nie zauważyła, nastrój opadł. Niedługo została sama jak ja. Biegła gdzieś, a wtedy gdy chciała zrobić coś innego, zrywał się silny, strącający z nóg wiatr. Niedługo ziemia pod nią zaczęła się zapadać. Ryuu była... na pustyni? A gdzie się podziałami ja? Czy byłam martwa? Ryukę pochłaniał piasek, gdy zjawił się Kira. Czy może jednak muszą być razem i nie mam u niego szans? W tym momencie Kira stracił rękę przez Heutę która go zaatakowała. Akira znikała, wchłaniana podejrzaną mocą, Elisy i Rena z nami nie było. Żegnałam się z jakąś myszką, kim ona mogła być? Zerwała się burza piaskowa. Zalał mnie zimny pot, serce mi biło szybciej, aż zemdlałam... Po raz drugi? Obudziłam się w tym samym miejscu co wcześniej. Wszyscy nade mną stali. Ja sama też nad sobą stałam? Czyli umarłam? - Skoro nie żyję, to czemu znów tu jestem? - przetarłem sobie oczy, rozmyślając. - Muszę cię zmartwić, ale niestety żyjesz — Aleks mi uświadomił chamsko, jakby odczytywał moje myśli. - To co się przed chwilą... - stwierdziłam, iż może lepiej nie mieszać w to moich przyjaciół — czemu ona wyszła? - wskazałam na Aiko, zmieniając temat. - Za bardzo obciążała twoje ciało, więc zemdlałaś — Kira cały czas się patrzył czy wszystko ze mną w porządku, jak Kira, który jednak po jednym rzucie oka wiedział już prawdopodobnie, że nic mi nie jest, więc został w miejscu. - Co z nim zrobimy? - zastanawiała się Ryuu. - Zabij. Po prostu — oparł się o drzewo Alex. - Nie. To przecież jej mysz - Akira przyglądała się zjawisku. Cień nie uciekał. Po prostu siedział na trawie i nucił. W końcu nie udało nam się nic ustawić. Rozbiliśmy obóz, na nasze szczęście mieliśmy wody pod dostatkiem. Avane była na warcie jako pierwsza, więc zasnęłam... Nóż. Upadek i paniczny oddech. Brak możliwości by przetrwać i ciągły strach, że cię zabiją. Próba ucieczki, wyniszczanie od środka, wszystko, a może nic. Wszystko jest snem albo prawdą. Oryginałem lub podróbką. Myszą albo cieniem. Istotą pierwszą lub drugim planem. Prawdą lub czasem nic znaczącym kłamstwem. Niepowodzenie, a czasami też sukces. Dojżałość, a czasem wieczna zabawa. W moim życiu jednak nie ma wyboru. Gdy już staniesz się porażką, nic na to nie poradzisz. Mimo wszystko próbujesz się unieść. Tak samo, jak jesteś niezdarą. Już nią jesteś. A ja właśnie nad taką stoję. Nie czułam współczucia ani żalu. Słuchałam tylko ich rozmowy. Wieczorem poszłam spać. A raczej leżałam i tylko myślałam. Istocie, która jest czymś takim, jak ja, niepotrzebny jest odpoczynek, nic nie daje, nawet jak się wyśpisz, każdy krok rozbrzmiewa w tobie tak samo boleśnie. Gdy Yuki wyszła, poszłam za nią. I tak nie miałam nic do roboty. Było mi zimno. - Co robisz? - popatrzyłam krzywo na Yuki, która coś robiła z drewnem. - Ognisko zanika - westchnęła. - Aha. Lepiej niech ci się uda, bo cię zabiję, jeśli będę musiała marznąć - zmierzyłam ją moim znudzonym spojrzeniem. Poszłam wyrzucić cichaczem ich zapasy. Nie mogłam ich wyzwać, bo nie mam z nimi szans, gdy mają choćby pięści. Założyłam, że Yuki się mnie boi i że nie zareaguje, ale to był błąd. Śledziła mnie, gdy szłam do lasu obok z ich rzeczami, podeszła do mnie ze swoją bronią. - Co robisz? - zmierzyła mnie podejrzliwym wzrokiem. - Nic - skłamałam - boisz się mnie, w tej niekomfortowej dla nas sytuacji jestem częścią twojego mózgu. - Nawet jeśli się boję, to nie znaczy, iż niczego nie zrobię - uśmiechnęła się - nie mam jednak na to ochoty, chodźmy. - Tchórzysz? Nie ma mowy, nie idę - sprowokowałam ją. - Zawalczymy w takim razie - odparowała. Zaczęła mnie gonić. Wytrąciłam jej nożyk i sama się zamachnęłam tym ukradzionym. Ta zrobiła unik, a że się mocno zamachnęłam, zostałam przez nieuwagę z pustymi rękami. W tym czasie wzięła swój nóż z ziemi i zaczęła iść w moją stronę. Serce mi zabiło szybciej, a głowa prawie wybuchała z natłoku myśli. Zaczęłam się cofać, aż natrafiłam na drzewo i wylądowałam na kuckach. Było już za późno. Czasem żałuję, że nie spędziłam nigdy prawdziwie miłych chwil. Podniosła na mnie miecz. Jedna część mnie się psychopatycznie śmiała jak zwykle, ale pojawiło się we mnie nowe uczucie. - Nie chcę tego, ale to był twój wybór - popatrzyła na mnie z żalem. - N-nie, czekaj. - zaczęłam, ale ta nie przestała - nie możesz, bo...bo... - nie mogłam nazwać tej chęci do życia, to było zbyt zawstydzające, wolałabym umrzeć niż to powiedzieć. Zamknęłam oczy. Yuki upuściła nóż. - A jednak - usiadła obok mnie. Zmieniłam się. Nienawidziłam ich, ale postanowułam wędrować z nimi. Zrozumiałam, że jestem słaba i że muszę się kogoś trzymać, zanim ich zabiję. Zapadła cisza. - Dziękuję. Bez ciebie bym się nie dowiedziała o mojej przeszłości - uśmiechnęła się. - Nie ma za co dziękować. To moja wina, że nie mogłaś być ze swoimi rodzicami. Ciesz się, że poznałaś nowe siostry, które o tym wszystkim nie wiedzą - odparłam z zażenowaniem. Udawanie miłej mi przychodziło z trudem. Niedługo pojawiło się wokół trochę piasku. Wzięłam swój napój z plecaka i rozlałam na pół. - Co to? - podejrzliwie obejrzała wodę. - Nie wiem, wzięłam z twojego domu, ważne, że dobre, już dwa dziś wypiłam - wzruszyłam ramionami, rozmarzając się nad smakiem napoju. To poprawiło jej trochę humor. Napiłyśmy się. Smak napoju był rozkoszny jakby soczek jabłkowy, ale jeszcze lepszy. - Twoja mama może produkowała soki albo coś? - zaciekawiłam się, chcąc wyciągnąć od niej przepis. - Nie pamiętam. Być może bym wiedziała, gdybym nadal mogła z nimi mieszkać - wytknęła mi. Po paru godzinach Yuki zaczęła bredzić ze zmęczenia. - Spać mi się chce... - mamrotała. - Mogłam ją wcześniej położyć - udeżyłam się śmiesznie w łebek. Ta gdzieś szła i gadała do drzew. - Chodź tu. Nie, nie idziemy, po co idziesz? - musiałam łazić za nią, chociaż nie chciałam. W końcu wróciłyśmy pod drzewo. Człowiek w ciągu paru minut może się zmienić jak nigdy. Yuki, gdy zasnęła, oparła głowę o moje ramię. Zrobiłam podobnie. Bardzo mi się to nie podobało, ale jak chcę udawać, że jestem z nimi, to muszę to przeżyć. Musiało to wyglądać, jakbyśmy były przyjaciółkami, mimo że tak nie jest... A może jednak? Rozdział 16 też już zaczęłam pisać, będzie jutro lub pojutrze ;3 Co sądzicie o rozdziale? B) |
Midorichanmarmi « Censeur » 1587480360000
| 1 | ||
Fajny rozdział, oby tak dalej XD |
1 | ||
Fajny rozdział ale dwie Yuki pod jednym drzewem, to chyba przesada XD |
Sarada8585 « Censeur » 1587481500000
| 1 | ||
Kosmo a dit : *Biedna Aiko musi to znosić* :( Wgl poprawiałam przez ostatnie dni rozdziały 1 (legenda a jest jeszcze prolog więc chyba -1) aż do 8, bo były nie do końca poprawne ortograficzne Dernière modification le 1587572520000 |
Sarada8585 « Censeur » 1587556020000
| 2 | ||
Rozdział 16!!!!!!!! Rozdział 16 Pov. Kira Rano, gdy wstaliśmy, zauważyliśmy, że nie ma Yuki. Zauważyłem ją w lesie. A może...je? Spróbowałem którąś obudzić. Nie wiedziałem, która to. Przetarła oczy. - Spadaj Aiko, śpię... - zaczęła się wiercić. Czy wykorzystać może tekst z wcześniej? Tym razem mnie kusiło. Ale czy to tylko dla żartu? - Ko... - zacząłem. - Nawet nie próbuj tego powiedzieć do mojej małej siostry — Ryuka mnie chwyciła. Odwróciłem wzrok w jej stronę. Jej wzrok był przerażający. W tym momencie Yuki się obudziła. - Gdzie jestem? Zimno...Aiko trzeba ognisko rozpalić! - zaczęła nią potrząsać, jakby nas nie zauważając. Gdy Aiko się obudziła, dźgnęła ją zabawnie palcem w policzek. Yuki zauważyła, że tu jesteśmy. Gdy ta nie przestawała, końcu wstała, a Aiko się wywaliła. - Są tu nasze bronie! - Avane zawołała. - Czy to zrobiła Ai... - Ryuka zaczęła podejrzewać tą złą. - Nie. Nic o tym nie wiemy, byłyśmy razem całą noc — popędziła gdzieś daleko wzrokiem Yuki, jakby kłamała. Domyśliłem się, że coś musiało się zdarzyć pomiędzy nimi w nocy. Gdy wyruszyliśmy w dalszą drogę, zapadła cisza. Śpiew ptaków był słyszalny, jak szum wiatru. Gdzieniegdzie było widać piasek. Niedługo ujrzeliśmy nasz cel. W tym momencie zorientowaliśmy się, że kogoś brakowało. Pov. Yuki Miałam już dość wędrówki, bardzo mnie bolały łapki od dobrakowania snu i ledwo chodziłam. Ciągle myślałam o wczorajszym dniu. Zdradzić siostrze prawdę, czy nie? Prawie bym zasnęła podczas podróży, ale korzystałam z mocy, które mi udostępniała moja podobizna. - Shira... - Avane zaczęła się trząść ze złości. Zdałam sobie sprawy, że jej z nami nie ma. W tym momencie z budynku wyszła znajoma nam postać. - Witajcie! Tym razem jak już wejdziecie, będziecie musieli się zmierzyć z prawdziwymi przeciwnikami. Gotowi? - uśmiechnęła się przymilnie. Wystąpiłam o krok do przodu. W tym momencie za mną się pojawiło trochę piasku. Nie miałam wystarczającej siły, by to powstrzymać, ale postanowiłam stawić czoła przyszłości. Nie byłam pewna siebie. Ale nie mogłam zostać z tyłu. Jeśli ktoś ich uratuje, to ja. Tym razem postanowiłam nie uciekać jak kiedyś. Poderżnęłam Shirze gardło i wcisnęłam jej własny nóż w szyję. Chyba jej nie zabiłam, nie mam pojęcia. Weszliśmy do bazy. Akira trzymała się kurczowo brata, ruszyliśmy naprzód. Pov. Ryuu Nie chciałam polegać na chłopcach. Ruszyłam desperacko razem z Yuki przed siebie. Strażnicy zostali unieszkodliwieni bez swojej wiedzy, ponieważ zasnęli na warcie. Wyważyłam bezszelestnie klapę i ją wskazałam przyjaciołom. - Tędy — oświetlałam im drogę szamańskimi tatuażami. Musieliśmy się praktycznie czołgać przez wąskie przejście. Słychać było szelest noża. - Padnij — szepnęłam głośno. Podążaliśmy dalej przed siebie, panowała cisza i niepokój. Dalsza droga powietrzna. - Balony — wymyśliłam. - Czekaj, nie wiem, czy to bezpieczne w tych warunkach — Avane wyczarowała przedmiot. Jak w jej oczekiwaniach, balon pękł. Zaczęła nam budować schodki z pudełek. Była to żmudna i długa robota, ale skuteczna. Yuki wyjrzała pierwsza na górę. - Stać, wleką jakąś mysz — schyliła się szybko. Wszyscy chcieli to zobaczyć, a z nadmiaru podskoków pewnych głupków, konstrukcja się załamała. Teraz wszyscy, by nie spaść, trzymali się krawędzi. Wszyscy wyszliśmy, została jeszcze Akira, która ledwo się trzymała. W tym momencie podeszła tam Heuta. - Miłej podróży! - podsunęła łapę do krawędzi i zrobiła sobie miejsce, spychając naszą koleżankę. - Akira!! - podbiegł Alex — pożałujesz za to wiedźmo. - Czyżby? - parsknęła śmiechem i go chwyciła za łapę. W tym momencie wyskoczył Kira i wziął dziewczynę za łapę. - Rewanżyk, złotko — wbił jej nóż w plecy i spuścił na sam duł, jak to kiedyś się stało na odwrót. Akira była władcą wiatru, ale gdyby umiała się wznieść, to przecież już by to zrobiła. - Będzie dobrze — szepnęłam. - Nie musisz tak mówić — mimo wszystko uśmiechnęła się na te słowa. Ruszyliśmy dalej. Pov. Akira W ostatnim momencie użyłam swoich skrzydeł. Ledwo przeżyłam, spadłam na drewno z połamanych pudełek. Musiałam znaleźć z tąd inne wyjście. Trochę mi zajęło samo ogarnięcie się, musiałam zużywać swoją energię, by oświetlać sobie drogę. Bałam się, iż padnę w środku podróży. Zaczęłam wracać do punktu pod klapą. Gdy już to zrobiłam, postanowiłam polecieć, by nie wdepnąć na żadne straszne, żądne ofiary zabezpieczenie. Zobaczyłam wielkie drzwi na kod lub odcisk skrzydła. Stwierdziłam, że nie ma sensu próbować, nie miałam jak oszukać wejścia, bo na klucz zamka nie było. Zaczęłam podsłuchiwać jakąś rozmowę. Zza drzwi wyglądnął chłopak o granatowo-czerwonym futerku. Zostałam przyciśnięta do ściany. Miał zamknąć drzwi, gdy zrobiło mi się zimno. Kichnęłam. Myślałam, że już jest bezpiecznie i drzwi są zamknięte, gdy okazało się, że chłopak nadal tu stał, oglądając się za mną. Ze stresu uderzyłam go nożem. Ten się tylko odbił a mężczyzna mnie zauważył. Zaczęłam się cofać. Ten mnie tylko trafił jakąś igłą. Tym razem nie była koloru fioletowego jak wcześniej. Zaczęłam się męczyć. Poczułam ból, wszystko obok mnie się stało czerwone i nie mogłam się ruszyć. Obok mnie jakieś cienie się przemieszczały z miejsca na miejsce, wydając strasznw odgłosy. - Zielony...Paraliż? — to były ostatnie słowa przechodzące mi przez myśl, gdy zasnęłam. Pov. Rose Od pięciu dni wędrowaliśmy. Minęliśmy jakieś martwe miasteczko. Zobaczyłam jeszcze ślady krwi na szczyptach piasku, rozsypanych na ziemi jak śnieżek. Zobaczyłam jakiś zeszyt. Otworzyłam go. Był to chyba pamiętnik. Zaczęłam go kartkować. Należał on do niejakiej Avane, która rysowała pod każdym wpisem swój projekt. Dziewczyna nie miała talentu pisarskiego, ale dało się to przeczytać. - Pamiętników się nie czyta. Nie nauczyli was w domu? - westchnęła Katia, gdy wszyscy czytaliśmy już ostatni wpis dotyczący władców wiatru. - Nie mieli kiedy — wzruszyłam ramionami — są nam potrzebne informacje, nie robię tego dla zabawy. Daisy udawała, że wszystko rozumie i czytała do góry nogami. Gdy doczytaliśmy ostatnie zdanie, wymieniliśmy poważne spojrzenia. - Przeczyta ktoś mi? - zaproponowała. - Nie umiem czytać nic innego oprócz liter swojego imienia, muszę sobie przypomnieć lekcje alfabetu — George udawał przed siostrą. - No weź George — zrobiła maślane oczka. - Na stronie pisało o tym, że wylatuje w podróż, w ucieczce przed władcami wiatru — wyjaśnił, nie podając tych drastycznych szczegółów. - Pisze również, żeby czytelnik pamiętnika jej go zwrócił. Zabierzmy to lepiej — zauważyłam. Katia za namową schowała zeszyt do plecaka, gdy wypadła z niego kartka. Była na niej mapa gdzie zmierza właścicielka. - To może być podstęp. Kto by zostawiał pamiętnik i po co, żeby go władcy wiatru wyśledzili? Co? - Katia zaczęła wymyślać w tym spisek. - A może po prostu chciała być zapamiętana, gdyby umarła? - Irys podszedł do tego bardziej spokojnie — sprawdzić nie zaszkodzi. Możemy się przepłynąć kawałek tą rzeką i skręcić potem na wschód — wskazał. Katia tylko pokręciła głową, chociaż w normalnych okolicznościach by oddała go właścicielce z własnej woli. Według dokładnych instrukcji skonstruowaliśmy pięcioosobową łódź. Było nas więcej, ale założyliśmy, że się zmieścimy. Irys stwierdził, że się przejdzie obok, bo nie ma ochoty na pływanie. Katia się uparła, że pójdzie z nim, aż w końcu musiał wykorzystać podstęp, by ją tu z nami wpakować. Podczas podróży dziewczyna zmieniła się nie do poznania. Zaczęła mocno tupać nogą. - Przestań, dziurę zrobisz — zwykle spokojna Zoe zaczęła się martwić. - Bo? Czemu tak to się wierci? - zaczęła być czepialska, mimo że podróż była całkiem dogodna. Przez całą podróż była bardzo chamska. Na drodze pojawił się pień. W ostatniej chwili go zauważyliśmy, gdy Katia w końcu miło zatrzymała mocami szamana łódź i z niej wyskoczyła. Niedługo czekaliśmy na chłopaka, który przyszedł z pięciominutowym opóźnieniem. - Jak podróż? - zapytał, mimo że wszystko wyczytał już z naszych min. - Okropnie — udała niezadowoloną — nie rób tak więcej. - Cieszy mnie to — uśmiechnął się szeroko. Daisy zasnęła, George musiał ją nieść. - No i czemu spać nie poszła w łódce? - zastanawiał się. Niedługo ujrzeliśmy lekko zmasakrowany dom. Znalazłam zeszycik podobny do poprzedniego. Zaczęłam czytać na głos. Drogi czytelniku! Zapewnie przeczytałeś już pierwszą część pamiętnika o tym jak uciekłam z Valerią. Niedługo jednak dołączyła do nas Merry, o której ci wspominałam, oraz: Ren — tajemniczy chłopak o tajemniczych mocach, Siostry Ryuka i Yuki — wesołe władczynie wiatru, Kira — zabawny, naiwny chłopaczek, Elisa — trochę fochliwa, ale miła osoba. Mój dom został zmasakrowany, jak widzisz, wyruszyliśmy w dalszą podróż. Na mapie zaznaczyłam możliwe cele naszej podróży. - Yuki i Ryuu... - uśmiechnęłam się na myśl o siostrach. Stwierdziliśmy, że było napisane to o wiele ładniej niż wcześniej. - No to w drogę! - zagwizdała radośnie Katia. Dernière modification le 1587572520000 |
Sarada8585 « Censeur » 1587557100000
| 2 | ||
Ryczę, postacie się nie mieszczą... Jak mi się w tamtym poście nie zmieszczą rozdziały to wykorzystam ten komentarz i tu będą ;) Imię: Catherine Wiek: 20 Plemię: Prawdopodobnie Druid Płeć: Kobieta Charakter: Na pierwszy rzut oka wygląda na przeciętną, ale przy poczęciu otrzymała niezwykłą moc, która została źle wykorzystana. Udaje miłą i jest lubiana, ale w rzeczywistości robi to dla większego celu jakim jest zdobycie władzy i zgładzenie przeciwników. Chowa swoje umiejętności przed innymi, żeby nie pokrzyżowali jej planów. Inne: Zaufała tylko jednej osobie, ale ona zdradziła jej plan i przyczyniła się do wygnania Catherine Imię : Omnia Terey Wiek : 67 Plemię : Fizyk, Druid Płeć : kobieta Charakter : Jest nie miłą i bardzo stanowczą osobą. Dla nieznajomych w szczególności. Jeśli ktoś jednak poprosi ją o pomoc lub o rozmowę to i tak nie powstrzyma się przed poczęstowaniem innych gorącą czekoladą czy własnego wypieku. Inne : jej jedyna rodzina to Sally, jej wnuczka. Jej syn, czyli ojciec Sally, zmarł podczas pożaru. Sally to jedyna osoba dla której jest miła. Imię : Sally Terey Wiek : 13 Plemię : Władca Wiatru, Mechanik Płeć : kobieta Charakter : miła, ale nieufna. Dużo się śmieje i jest trochę zbyt opiekuńcza. Inne : razem z jej babcią mieszkają w niedużej chatce, bardzo przytulne miejsce, ale Sally przesiaduje głównie w ogrodzie. Kocha rośliny, a w szczególności róże, gdyż przypominały jej o rodzicach. Imię : Aka Newege Wiek : 33 Plemię : Władca Wiatru Płeć : mężczyzna Charakter : na ogół cichy i oziębły. Ma w zwyczaju olewać wszystko co się do niego powie. Jednak kiedy się go wkurzy... no cóż... nikt nie przeżył jego gniewu... Inne : kiedyś usłyszał pogłoski o Nanuak i postanowił doprowadzić wszystko do pionu. Nie wierzył w takie bajeczki i chciał udowodnić wszystkim że to tylko głupie historyjki stworzone przez wariatów. Kiedy udał się do lasu gdzie powinna być Nanuak, coś go zaatakowało. Nie widział co, po prostu oberwał czymś twardym i ostrym w plecy. Kiedy się odwrócił zobaczył tylko biały cień. Wszyscy potem twierdzili, że to właśnie Nanuak i poszukuje teraz tego co go zaatakowało i chce się tego pozbyć. Imię: Leo Mendes Wiek: 25 Plemie: druid i władca wiatru Płeć: mężczyzna Charakter: Miły i przyjazny. Na ogół nieśmiały, ale tak naprawdę udaję takiego nieśmiałego, jest odważny.. no... Nie aż tak odważny heh... Jego wadą pycha. Jego ulubionym smakołykiem to borówki amerykańskie. Inne: Ma siostrę Luizę którą nie za bardzo zna, (jest przyszywaną siostrą). Nie ma zbyt dużo znajomych jej wrogiem była Valeria co "zmarła" z powodu nieznanego (hehe xD), mówią że Valeria była pół demonem (co jest prawdą) i po jej śmierci zamieniła się w demona. Imię: Rose Smith Wiek: 18 Plemie: Mechanik i fizyk. Płeć: Kobieta Charakter: Towarzyska i nie pogardzi gorzką czekoladą! Jest realistką i jest trochę ambitna. Inne: Jest starszą siostrą Valerii, nie wie o jej "śmierci", bardzo kocha Valerie więc... no... Jej chłopakiem był Leo. Lecz on z nią zerwał. Imię: Luiza Mendes Wiek: 23 Plemie: Duchowy przewodnik Płeć: Kobieta Charakter: Miła, pomocna na ogół cicha i spokojna. Kocha kinder joy, bardzo łatwo ją zarumienić (Tsundere jest :>). Ale nie ma chłopaka. Inne: Ma starszego brata Leo, jest przyszywaną siostrą Leo. Bardzo go lubi, ma wielu przyjaciół, wie o tym że jej brat może być gangsterem... Imię: Ksenon Wiek: 16 Plemię: Władca wiatru Charakter: Jest odizolowany od społeczeństwa przez traumę z dzieciństwa. Głównie charakteryzuje się byciem wrażliwym do bólu i uczuciowym. Inne: jest synem Hitio, czego się wstydzi. Miał wielu znajomych ze względu na swój status społeczny, ale jedynym prawdziwym przyjacielem był mieszaniec, Kira Tklicki. Dla niego zrobiłby wszystko. Rozłąka z nim była dla niego tak bolesna jak śmierć... Imię: Jerry wiek: 8 Płeć; Chłopak Plemię: Druid Charakter: Wrażliwy i nieufny, jest bardzo smutny ale też czasami wesoły. Inne: Jego rodzice zmarli z powodów nieznanych, został kiedyś porwany przez Blase'a ale udało mu się uciec, stracił przez to ufność i szczęście ale ma po jego tacie ma swojego misia, jest już zepsuty i brudny ale ukrywa się przed złem. Lubi jeść żelki najbardziej o smaku jabłkowym! Więc jego ulubionym kolorkiem jest tez taki limonkowy... :3 Imię: Blase Wiek: 21 Płeć: Chłopak Plemię: Władca wiatru i mechanik Charakter: Sarkastyczny i wyśmiewa, bardzo lubi torturować ale zawsze się tego waha... Inne: Zabił rodziców Jer'rego, ale gdy Jerry uciekł nie zdążył go też zabić, teraz szuka innych żeby wprost porwać czy coś. Na zdjęciu widać że kogoś atakuje swoim kijem. Chowa swoją twarz maską żeby nikt go nie rozpoznał a nietoperze na jego uchu są prawdziwe. Wiem że 3 post z rzędu no ale cóż zrobić... Rozdział 22 Rozdział 22 Siostry mi śmignęły przed oczami. Zanim się obejrzałam, nie było ich. Nie byłam nawet pewna czy to one. Nim się obejrzałam, było prawdopodobnie po wszystkim. Omnia nas zaciągnęła do domu. Nadal razem z Sally nie potrafiły nam powiedzieć, co się dzieje. Z Daisy było lepiej. Już sama chodziła. Zauważyłam, że Katia wychodzi z pokoju. - Potrzebujesz czegoś? - zapytałam. - Nie, nic — uśmiechnęła się do mnie. Udawałam, że wchodzę z powrotem, a potem za nią poszłam. Poszła do kuchni, gdzie przesiadywała Omnia. - Pomóc pani? - przymilała się. - Nie, już kończę — pokręciła głową — chcesz spróbować? - wskazała na masę. - Poproszę — usiadła do stołu. Zaczęły jeść krem. - Dobre — zachwyciła się. - W rzeczy samej — uśmiechnęła się — po co przyszłaś? - zorientowała się, że dziewczyna czegoś chce. - Mogłaby pani udzielić paru wskazówek co do dalszej drogi? - wzięła kolejną łyżkę do ust. - Dobrze wiedziałam, że ktoś w końcu zapyta. Nie mogę niestety na to odpowiedzieć, droga jest używana tylko w nagłych przypadkach — zaprzeczyła. - Przepraszam za kłopot — wstała, pozmywała po sobie naczynie i wyszła. Podczas pobytu w tym domu zdążyłam się zaprzyjaźnić z Sally. Ona nic nie wiedziała o tym przejściu. A przynajmniej tak mówiła. Poprosiliśmy o spotkanie z tamtą grupą osobę, u której mieszkali. Pozostało tylko poczekać. Valeria nadal nic nie rozumiała, ale zgodziła się zostać z nami. Nanuak. To była ta Nanuak. Wyszliśmy. Dixa ruszyła w podróż. Napotkaliśmy Hitio po raz kolejny. Przybyły nowe zasiłki. Walka była bardzo krwawa. Luiza pobiegła po Leo. Chciała mu pokazać Nanuak, która doskonale go pamiętała. Zraniłam się przy walce w ogon. Zastanawiałam się, gdzie zniknęli w trójkę. Tymczasem stało się ciemno. Nade mną leciał biały smok, na którym siedziała Luiza, Leo i Dixa. - Koniec zabawy! - poszli walczyć. Smok miotał łapami na prawo i lewo i ryczał. Musiał być to zabawny widok. Hitio gdzieś uciekał, gdy smok go złapał i wyrzucił gdzieś tam w dół. Dziewczyna zmieniła się w mysz i odetchnęła. Musieliśmy niedługo ruszyć. Nanuak i reszta nie chcieli z nami wyruszyć z nami. Po części ich rozumiałam, chcieli w końcu trochę zagłębić kontakty. Stwierdzili, że może kiedyś jak nas jeszcze ujrzą w locie, to chętnie przylecą pomóc. A gdzie przeleciała ta tajemnicza istota, tam stawało się ciepło i rosła bujna roślinność. Czas było się pożegnać z mieszkańcami. Zrobiliśmy swoje, to trzeba ruszyć dalej. Przez nieuwagę Yuki przewróciła się razem z jakąś dziewczyną. Dziewczyną niezwykłej urody, która wyglądała jak galaktyka. - Przepraszam. Jestem Yuki, a ty? - podała rękę osłupiałej, która siedziała na ziemi. - Ty... Ty! Jesteś Aiko, prawda? - wykrzyczała, po czym odtrąciła jej dłoń i wstała, wskazując ją — Nie udawaj... Tym razem ci nie pozwolę wyniszczyć tego miejsca! — wzdrygnęła się na to wspomnienie i agresywnie ją popchnęła do ściany. - To nie tak, to jest inna osoba — próbowałam wytłumaczyć. Ren to by od razu taką zabił, ale Kira mądrze go powstrzymywał, jak i ofiara go powstrzymywała. - Puszczaj — przymknął oczy — albo skończysz jak poprzednia armia, rozumiesz? - Nie widzicie, że to ona? Ona zabiła... Ona zabiła mieszkańców i zniszczyła moje miasto! - przydusiła ją. Zaczęła się szarpanina. - Wyrwiesz mi włosy! - atakująca zwijała się z bólu. - Zaraz mnie udusisz! Nie ciągnij, to boli, przestań! - obie piszczały. W końcu strażnicy musieli je rozdzielić. - Małpa — Yuki sobie nie dawała za wygraną. - Morderca — wytykała ją palcem. Siedziały przez chwilę trzymane przez nas w ciszy. - Dość tego! Aiko wyłaź! - właścicielka krzyknęła, a ta na zawołanie była zmuszona wyjść. - Nie ukrywaj się, jeśli przez ciebie Yuki coś się stanie, zabiję cię — bez namysłu Ren zaczął się bawić swoimi idealnymi włoskami. - Czyli... Jesteście bliźniaczkami czy coś takiego? - nie rozumiała, czemu dwie osoby wyglądają identycznie. - Witaj, Claris. Czyż to nie ta sławna piosenkarka? Porozmawiajmy. To nie do końca tak — wyciągnęła się. Ledwo je powstrzymałyśmy od kolejnej bójki. - Nawet jeśli jesteście innymi osobami, nie potrafię nie nienawidzić was — ledwo zrozumiała, miała wiele do przemyślenia. Zaproponowała, że po koncercie pójdzie z nami, bo musi pilnować zabójczyni, by jej uwierzyć, że jest po dobrej stronie. - W końcu już dawno nie wyruszyłam w podróż, która by mi dała szansę doświadczyć dreszczyku emocji — uśmiechnęła się. - Mieliśmy iść na spotkanie, nie wiem, czy możemy przyjść — wypowiedziałam to, jednak ci już nie słyszeli, ekscytując się wydarzeniem. Po przespanej nocy wpadliśmy na koncert Claris Green. Tam miała być paczka. Zdążyliśmy na ostatnie pół godziny. Muzyka była piękna. Tylko młodzi ją znali. Ja nie miałam pojęcia, nie miałam kontaktu z nikim przez ostatnie lata. Katia i Irys nie mieszkali w mieście, a Valeria nic nie pamiętała. Piosenka, którą aktualnie śpiewała była o wspomnieniach. Prawie bym zapomniała o celu, w którym ty przyszliśmy. Nie mogliśmy znaleźć interesujących nas osób. - Kiedyś wrócę do was kochani, wyruszam w podróż! Do zobaczenia! - wybiegła piętnaście minut przed zaplanowanym zakończeniem. Zgubiliśmy ich ponownie. Westchnęłam. Rozdział 23 Rozdział 23 Znów uciekli. Wróciłam do ogrodu. - Cześć — zaskoczyło mnie, że Sally wiedziała o mojej obecności, mimo że była odwrócona. Wąchała róże. - Pięknie pachną, prawda? - zapach był bardzo intensywny, więc go wyczułam z daleka. - Tak. To nie wszystko, są dla mnie bardzo ważne — rozmówczyni odwzajemniła uśmiech. Chciałam wrócić do środka, jednak ta mnie chwyciła za ramię. - Zostań — poprosiła. Siedziałyśmy więc tak. - Pod tamtą klapą — wskazała. Zrozumiałam przekaz. Kiwnęłam głową i ruszyłam podzielić się informacją z innymi. - Cześć — pomachałam na pożegnanie. Patrzyłam jeszcze, jak szła gdzieś w głąb ogrodu. Jej włosy falowały, aż zniknęły za kwitnącymi kwiatkami drzewa. Ruszyłam przed siebie biegiem. To, iż przede mną była przepaść mnie nie obchodziło. Skoczyłam. Z powiewem wiatru spadłam na ziemię. Byłam na pustyni. Sama. Były tam jakieś szczątki. Nie widziałam kogo. Czy to są... Obudziłam się. Yuki i reszta jeszcze spali. Poszłam znaleźć trochę wody. Poczułam, że boli mnie głowa. - No naprawdę... - dopiero teraz zauważyłam, że wokoło jest więcej piasku niż poprzednio. Położyłam się znów spać. Rano obudziłam się. Z nieba... Spadał piasek? - Świat chyba sobie z nas żartuje — rzuciłam nieświadomie do Kiry. - Gdybyś mi powiedziała kiedyś, że będę tak stał w takim piaskowym śniegu, to bym chociaż wiatrak zabrał — jęknął. Zaśmiałam się. Tyle czasu już minęło, ale on zawsze miał głową pełną pomysłów, jak kogoś rozśmieszyć. - Wiesz... Chciałam ci powiedzieć, że — nieśmiało zaczęłam. - Wszyscy chodźcie, znalazłam coś ciekawego! - Merry nam pomachała z daleka. Wyścigowaliśmy się. Yuki oczywiście była najszybsza. Przed celem cień sam wybiegł, a dziewczyna wywróciła się i obrzuciła ją wrogim spojrzeniem. - Chciałabyś wygrać, co? - wystawiła język. Claris tylko na to patrzyła z udawaną dezaprobatą, ale w końcu wybuchła i musiała się uśmiechnąć. Merry znalazła kawałek papieru. Była to mapa. Nie taka co wcześniej. Była bardziej szczegółowa i dobrze opisana. Wyglądała na bardzo starą. Były tam miejsca, które wcześniej były pominięte. Pogrzebaliśmy w piasku. Tam były pozostałe części. Gdy się przyjrzeliśmy, była zapisana jeszcze najstarszym, pradawnym alfabetem, co oznaczało, że musiała być wiekowa. Ziemia się pod nami zapadała. Usłyszeliśmy huk. Pobiegliśmy sprawdzić, co się dzieje. Jakiś brązowy mężczyzna walczył z Nanuak. Walka zmierzała w naszym kierunku. Dziewczyna w końcu z bezsilności wróciła do mysiej postaci. Trzęsienie ustało, niestety sobie gorzej radziła w tej formie. Avane skoczyła i nacięła wrogowi ogon. To go sprowokowało. Jednak co mógł zrobić ze zranionym źródłem równowagi? Ziemia zaczęła się trząść na nowo. Zakręciło mi się w głowie. Kira ledwo mnie złapał. Popatrzyłam się na niego znacząco. Chciałam dokończyć poprzednią rozmowę. Stwierdziłam, że to może niekoniecznie dobry pomysł. Było coraz gorzej. - Później to załatwimy, skupmy się na sytuacji — wskazałam w dół, a gdy tam popatrzyłam, sama oniemiałam, ponieważ tafla piasku potężnie wzrosła. Niedługo zaczął nas wciągać. Nagle straciłam przytomność. Ostatnie co pamiętałam to widok Sally, a potem ciemność. Znalazłam się w korytarzu, który był złożony z piasku. Przetarłam sobie oczy. Tak. Byłam w tunelu, który był wykonany z sypkiego piasku, który mógł zaraz się nad bądź pod nami zapaść. Gdy już się otrząsnęłam z szoku, zaczęłam się rozglądać. Oprócz naszych leżały tam inne myszy. - Yuki! Ryuka? - mimo lęku przed postawieniem kroku w tym momencie do nich pobiegłam. Usłyszałam cichy jęk. Najstarsza siostra chyba się zraniła. Poszłam do naszej torby z rzeczami od Omni i jej dałam opatrunek. Niedługo moja drużyna prócz Valeri była cała na nogach. Ci z tamtej byli w nieco gorszym stanie, ale też już nie wyglądali na takich, którzy będą leżeć nieprzytomni przez jeszcze przez parę godzin. Co gorsza, Daisy zaczęła skakać z podekscytowania na widok obszaru, w którym się znajduje. Chichotała. Wtedy ściany nie wytrzymały i zalała nas kolejna fala. Wszystko mi się mieszało przed oczami. Zrobiło mi się niedobrze. Chyba tylko mała piszczała z zachwycenia, puki jej nie zatkałam buzi, aby się nie udławiła. Gdy się obudziłam, byłam znów na lądzie. Miałam zawroty głowy. Znów się położyłam. Miałam już wszystkiego dość. Dobrze jest przeżyć przygodę, jednak nie o takim czymś bym myślała. Przez długi czas nie tknę żadnej książki o podobnej fabule. Nawet jeśli się nauczę lepiej czytać. Miałam bardzo przyjemny sen. No może tylko przez pierwsze dwie minuty. Byłam w szkole szamańskiej, o której zawsze tam marzyłam. Inni też tam byli. Potem budynek zaczął się rozpadać. Spadłam gdzieś w czarną otchłań. Aż nagle się obudziłam. Byłam otoczona siatką. Ktoś mnie wlekł po podłodze. Były to dobrze znane mi sylwetki. - Jednak was nie zabili, co? Oni wam pomogli, a wy mnie znów porywacie — prychnęłam. Byłam tu sama. Niedługo siatka opadła. - Chcemy ci coś zaoferować. Ty uratujesz sobie świat, a potem grzecznie dasz nam się usunąć, tak? - zaczęła mnie odwiązywać — jak nie to nie wrócisz. Nie miałam siły się z nimi bić. Kiwnęłam główką. W tym momencie spod piasku się wyłoniła pewna istota. - Odeślijmy ją, szukają jej — chłopak skinął na nieznajomą. Tamta tylko skinęła głową i wystawiła w moim kierunku ręce. Pamiętałam tylko ochydny zapach. Pachniało złem i czymś jeszcze. Mój nos wołał o pomstę do nieba, ale jakoś przetrwałam tę drogę. Gdy dotarłam, było tylko widać trochę mgły. Ostatkami sił ruszyłam szukać innych. Na szczęście już się skończyła ta dziwna podróż. Zapomniałam jednak, że i tak zawsze wędruję. Nie wiadomo czemu, miałam przeczucie, że niedługo nadejdzie kolejny cios. Być może taki prosto w serce. Rozdział 24! Rozdział. 24 Zgubiłam się. Nie widziałam przyjaciół. Niedługo znalazłam Yuki. - Hej! Zaczekaj! - pobiegłam za nią. Ta gdzieś znikła. Niedługo jednak znalazłam ją opierającą się przy murze. Była zaskoczona, jakby wcześniej mnie nie widziała. Wylądowałyśmy pod jednym, skalnym sufitem, wędrując. Przewędrowałyśmy trochę w tę, a trochę we wtę, aż natrafiłyśmy na ślepy zaułek. Były tam wyryte dziwne, stare znaki. Próbowałam je rozszyfrować. Ściana była nieco zabrudzona co utrudniało sprawę. Wypuściłam trochę mojej mocy, aby ją oczyścić. Wtedy znaki się rozświetliły, a brama stała otwarta. Przed nami stał zamek. Przez chwilę myślałam, iż to niebo, aż Yuki nie wskazała na pewną mysz. - Aurora? - wyjąkała. Dalej pamiętałam tylko ciemność i silne uderzenie w głowę. Zemdlałyśmy. Biegliśmy je znaleźć. Nasze przyjaciółki zniknęły. Piaskowy tunel nie był najniższym przystankiem. Ziemia przed nami się rozstąpiła, były tam schody. Znaleźliśmy się w pomieszczeniu. - Witamy w podziemnym królestwie — dziewczyna w sukience nam wskazała drogę. Spotkaliśmy Yuki i Merry. Przedstawiły nam tę miłą, tutejszą obywatelkę. Dostaliśmy swoje luksusowe pokoje. Jutro pod wieczór miał się odbyć bal. Walnęłam się na łóżko i spałam aż do rana. Obudzono mnie o ósmej. Aurora nam dała po sukience. Jak na siebie była niezwykle miła. Zresztą, kto by się spodziewał, że będzie pracować jako pokojówka w takim miejscu. Ja dostałam niebieską. Nawet nieźle się na mnie prezentowała. Byłam ciekawa czy będą tam znajome osoby oraz, czy spotkam tam wkurzonego Rena ubranego w elegancki garnitur. Na tę myśl bardzo się rozchichotałam. Wzięłam gorącą kąpiel. Przeczytałam parę książek z wypożyczalni w ciągu dnia, a następnie, gdy już był na to czas, uczesano mi włosy, a ja ubrałam swoją suknię i śliczne, niebieskie buciki. Czułam się niczym Kopciuszek. Byłam gotowa. Sala była równie dobrze urządzona. Było wiele tortów i innych rzeczy. Wspaniała muzyka. Jakby świat dał mi w końcu się rozluźnić i zapomnieć o wszystkim. Zauważyłam Rose. Była całkiem w dobrym stanie. Co za ulga. Wyglądała też zupełnie inaczej niż za dawnych lat. Poszłam się przywitać, gdy Aurora podeszła do niej, blokując mi trochę drogę. - Mogę w czymś ci pomóc? - zapytała uprzejmie i ją gdzieś pociągła. Potem się dowiedziałam, że te myszy, jeśli mają czerwone cząstki, stają się bardzo agresywne i inne, oraz że są niebezpieczne. O dziwo sama takie coś miała. Postanowiłam jej tego nie mówić, wiedziałam przecież, do czego jest zdolna. Ona też takie miała. Widziałam też duplikat siebie. Wyglądał jednak trochę inaczej. Bałam się. Tym razem naprawdę się bałam. Czego wcześniej nie zauważyłam — nie było Rena. Nie było mojego rycerza, bohatera, który by mnie obronił. Musiałam się powstrzymywać od łez. W końcu pociekły, pewnie strasznie mrugałam. Czy ja też się taka stanę? Gdzie poszedł? Czy jest jeszcze jakaś szansa na ucieczkę? Musiałam zawiadomić pozostałych. Jednak wszyscy na sali prócz mnie byli już źli. Zgasło światło. Momentalnie się znów potknęłam. Po raz kolejny straciłam przytomność. Gdy się obudziłam leżała przy mnie siostra i Merry. - Musimy... Uciekać. Umrzemy, wszyscy tu są... - ledwo mówiłam. - Jest tu dobrze. Nic nam nie grozi. Jesteśmy w podziemiach, prawda? Podziemiach... - gdy to mówiła, jej oczy wołały o pomoc. To mnie dobiło. Napiłam się wody. Powinnam odpoczywać, jednak instynkt mówił co innego. Myśli mówiły, że jest dobrze... A drugie mówiły, żeby uciekać. Straciłam poczucie prawdy. Powieki ledwo się otwierały. Nie mogłam... Nie mogłam pozwolić sobie zasnąć, a jednak to zrobiłam. Nie mogłam ich obwiniać, o to, co się dzieje. Kto za tym stoi? Niedługo już nie słyszałam własnych myśli. - Siostrzyczko? Gdzie jesteś? Nic ci się nie stało? - zapłakana błąkała się po lesie. - Nie, nie - pokręciłam głową - jestem tu. Nagle zza krzaka wyskoczył wielki, ogromny cień, który wszedł we mnie. Czy to ma mi coś sugerować? Odepchnęłam od siebie tę fałszywą rzeczywistość i spróbowałam wrócić do racjonalnego myślenia. -Yuki, Alex, reszta... Byli przy mnie. Gdzie byłam, tego nie wiem. Ciszę ich snu przerwała pielęgniarka, która przyniosła leki. Czułam, że mnie omamiają... A może to te leki z tym walczą? Nie miałam pojęcia. Dostałam wielką strzykawką w szyję. Nie wytrzymałam. Coś we mnie drgnęło i przypomniałam sobie, że nie jestem tu dla zabawy. Wyciągnęłam miecz i podniosłam się, zabijając ją, gdy igła mi przebiła szyję. Z trudem, ale każdy wyszedł. - Kse... Kseno...n - wysztusiłem. Miałem dość tej terroryzacji. - Oddawaj go! - warknąłem, siedząc przed moim wrogiem. Przypuszczałem, że mój kolega już nie żyje. Niedługo mnie zabrano. Ku mojemu zdziwieniu, w celi spotkałem przyjaciela. Jednak nie w takim stanie, jak bym chciał. - Ki.. Kira - wstał z trudem, po czym zaraz upadł, chwytając się mnie, co powodowało, że obaj leżeliśmy na podłodze. Co gorsza, ledwo go doniosłem na łóżko. Następne dni zapowiadały się ciężko. Jedynym pocieszeniem było to, że znalazłem przyjaciela, a mamy sobie jeszcze dużo do powiedzenia. Będzie to rozrywką na parę dni. Jednak co dalej? Musieliśmy obaj odpocząć. Wierzyłem, że znajdą nas przyjaciele. Jednak z dnia na dzień, nadzieja też powoli gasła. Dodałem do wniosku, że jedyne co nas czeka to egzekucja. I to w najlepszym wypadku... Rozdział 25 Rozdział 25 Pov. Rose Poszłam pozbierać jagody, rozkoszowałam się ćwierkaniem ptaków. Znaleźliśmy opuszczoną chatę w lesie. Nie mogę uwierzyć, że znów nam uciekli. Poziom piasku na powierzchni narastał... Już sięgał nam po kostki. Tylko co jest przyczyną tego zjawiska? Pov. Ryuu Gdy się odnaleźliśmy, okazało się, że każdy odzyskał rozum... Chyba. W każdym razie nadal nie było chłopców. Postanowiłam ich namierzyć mocami. Przy ognisku w kole, każdy próbował wysilić swoje moce. Powstał wokół nas duży okrąg. Zaraz wyświetliła się mała podpowiedź obeznania w terenie. - Nie spodziewałam się - Merry się uśmiechnęła satysfakcjonująco. - Daj spokój. To tylko marne wskazówki - mruczeć pesymista Alex. Akira tylko patrzyła z rozbawieniem. - Oj tam, oj tam! Zapomnijmy o tym i wypijmy napój z tych pysznych malin i cieszmy się wieczorem, okej? - rozkojarzona Yuki zaproponowała, śmiejąc się jak pijana bez namysłu. Nie podobało mi się to, jak to robi, jednak postanowiła spróbować sobie radzić z problemami sama, ale... Moja siostra bardzo wydoroślała od po czątku podróży. Miałam banana na buzi, jak to czasem mają w nawyku starsze siostry. - Tak - wzięłam beztrosko szklankę. Następnego dnia spacerowaliśmy. Obeznanie w terenie było ważne. Ja, Akira, Alex i Merry poszliśmy zwiedzać punkt, w którym powinni się czaić wrogowie. Reszta poszła ogarniać inne sprawy. Nie pozwoliłabym Yuki iść w takie miejsce, w takim stanie. Dwa dni później ledwo się trzymaliśmy, usychając prawie jak paprotka na tej pustyni. Tak, od wczoraj pustyni. Gdyby ktoś z nas spał w nocy, nie obudzony przez wartowników, byłby już nieodwracalnie pod spodem. Czuliśmy się bardzo niedobrze pod tym względem, że nie mielśmy, z czego pić. Była moja warta, wargi mi pękały, usta opadły z uśmiechu, a oczy zaczęły się przymykać. Nagle przez głowę mi przeleciała pewna myśl. To nagle mi przywróciło puls. Kira... Jutro w południe... Ale skąd ja to... Szept? A no tak... Nie pomyślałam o tym. Nie mogłam już zasnąć do świtu. Sumienie mi nie dało, bo wiedziałam, że on ciągle walczy. O piątej obudziłam Mery. Przyczynię się do tego, że wojna ustanie, a świat odetchnie z ulgą. Choćbym miała dla kawałka ziemi poświęcić życie, zrobię to. Wszystko dla przyjaciół. Z tą myślą oraz ze słodkim posmakiem ostatnich babeczek, zasnęłam. Pov. Rose - Dzjeń dobry! Zjedz dżemik - Daisy wepchnęła mi łyżkę dżemiku do buzi, gdy tylko otworzyłam oczy. Cieszyłam się, że z maluchami już dobrze. - Dobre — zerwałam się zadowolona z posłania, gdy przypomniało mi się, gdzie jesteśmy. Byliśmy obecnie w najbardziej mokrym miejscu w pobliżu. Był tu staw. Parę metrów dalej było jedno wielkie nic. Jednak trzeba było się ruszyć. Po dniach odpoczywania, poszliśmy odnaleźć jakąś drogę. Każdy z nas - nieważne czy starsi, czy młodsi, niżsi czy ci, którzy byli wyżsi-miał cel. Póki się wspieramy, żadna susza, powódź czy wojna nie będzie nam straszna. Ostatni rozdział - strona 8 Dernière modification le 1604440440000 |
Artgir « Consul » 1587583500000
| 1 | ||
Omg rozdział 16! I Katia i Irys! Kc kc |
Sarada8585 « Censeur » 1587726000000
| 3 | ||
Rozdział 17 Rozdział 17 Od siedmiu godzin walczyliśmy z Władcami Wiatru. Zostałam ciśnięta o Yuki. Kira sobie bardzo słabo radził, nawet Avane ledwo miała siły. Ren nam torował drogę do wielkich drzwi do jakiejś sali. Alex dostał w gardło i trzymał się ściany. Powoli stawaliśmy się też spragnieni, a ci rzucali dodatkowo proszkami i tym podobnymi pyłkami. Ren ostatnio dużo czarował, był lekko wyczerpany. Złapali rannego chłopaka, potem Kirę. Siostra starała się mnie bronić, wskutek czego też została schwytana. Przyłożyli jej broń do gardła, więc się poddaliśmy. Gdy chodziło o życie i śmierć, to niestety jedyne bezpieczne rozwiązanie, a może jeszcze uda się uciec. Wprowadzono nas tam, gdzie zmierzaliśmy. Zobaczyliśmy przy biurku na kręconym krześle Hitio, a obok związaną i zakneblowaną...Akirę? - Ty żyjesz?! - brat dziewczyny osłupiał na jej widok. Ta zaczęła próbować coś mówić, ale średnio jej to wychodziło. Mężczyzna odwrócił się, popijając kawę w naszą stronę. Powalono nas na kolana i związano. - Witam dzieci. Kogo my tu mamy. Czyżby przyjaciel mojego synka? - zaśmiał się Hitio. Miał przyjaciela, Ksenona, syna Hitio. Gdy Hitio się dowiedział o przyjaźni jego czystego syna z myszą „brudnej krwi”, to zamknął Ksenona w piwniczce, gdzie jedynym źródłem światła była szparka, przez którą można wsadzić jakoś łapę. Kira bardzo przeżył rozłąkę. Jednak się nie poddał i co każdą noc przychodził do wejścia do piwniczki (bo była na zewnątrz królestwa) i wręczał Ksenonowi anonimowe listy, by biedaczek miał jakiś kontakt z innymi. Po roku, dokładniej dzień przed zamachem na wioskę Kiry, Ksenon napisał list ostrzegawczy... To uratowało Kirze życie. Jednak gdy Kira wrócił po zamachu nocą do piwniczki, Ksenona tam już nie było, nie wiadomo co się z nim stało. Krążą pogłoski, że udało mu się uciec pod nieobecność ojca, ale tych plotek nigdy nie potwierdzono. Z czasem Kira zaczął próbować zapomnieć o chłopaku, który był jego jedynym przyjacielem, nie udawało mu się. W akcie desperacji którejś nocy poszedł do znachorki, która przepisała mu preparat na zapomnienie. Jednak ten preparat nie wymazywał pamięci, tylko zmieniał zachowanie pijącego na takie, które pomoże mu nie myśleć o tym. Miał tych mikstur pod dostatkiem, do czasu. (Przenosimy się w czas około 10 rozdziału) Kończyły mu się ostatnie zapasy, które miał w torbie, od braku zażywania ich zaczął mieć koszmary i oczywiście, myśleć o „przyjacielu” którego imienia już nie pamięta. Ze strachu przed wyśmianiem nie mówi z nikim o tym. Też spoważniał, przywraca mu się stan psychiczny z jego bardzo młodych lat, nie wiadomo jednak... Czy będzie miał siły, by to trzymać tak długo w tajemnicy? Ruszyliśmy do pierwszego prawdopodobnego celu. Wędrowaliśmy parę godzin, a potem zasnęliśmy. Tak dwa dni z rzędu. W trzecim dniu pod wieczór doszliśmy. Miejsce wyglądało na zrujnowane, ale weszliśmy. Zaatakowały nas wściekłe osy, wielkości mojej głowy. Zabiłam pierwszy cel. Dziewczyny z Georgem robiły uniki. Przynajmniej Jackob, Irys i Katia prócz mnie walczyli. Odcięłam jednej łeb. Te zaczęły nas wtedy obrzucać igłami. Daisy dostała taką i się rozpłakała. Gatunek się uwziął na tych najbardziej bezbronnych. Nawet ona wzięła nóż i najmniejszą z nich zadźgała, desperacko się drąc. Gdy wykończyliśmy takich z dwadzieścia i poszliśmy do następnych drzwi, zjawiły się pająki. Najmłodsza zasłoniła sobie zaszklone oczy łapkami. Podszedł do niej ogromny pająk. Zaczęła się cofać. W końcu się potknęła. Wydawało jej bowiem, iż pająk ma wielkie oczy i się oblizuje, że skacze wyżej od niej i ją zje. Chociaż to ostatnie być może byłoby możliwe? W końcu dotarła do ściany. Już miała się całkiem rozryczeć, gdy zobaczyła krwawego brata. Potem Zoe, która się siłowała z paszczą potwora i mnie, gdy jednego ujeżdżałam. Stwierdziła, że to straszne, ale zamiast uciekać, chciała też działać. Postanowiła mu rozerwać paszczę. Ten prawie zjadł jej słabe rączki, gdy...nie jestem pewna, co się stało. Ta się wydarła tak, jakby rzucała falami dźwiękowymi. Cisnęła nas coś do ściany, szyby się roztrzaskały, a pająki umarły. Zatkaliśmy uszy. Tak przez parę minut. Nie wiem, skąd miała tyle powietrza, ale mnie już w pierwszej chwili go zabrakło i bolała mnie od tego głowa. Na czole Daisy pojawiło się pióro szamańskie oraz skrzydła. Miała różowe, lekko ciemniejsze od jej futra, podchodzące odcieniem pod czerwień tatuaże. Tryb boski. Było to coś, co mało kto osiągał. Była mieszanką duchowego przewodnika i druida. Mimo to przez swój tryb miała skrzydła, a jej głos dotknął całą salę dzięki zasięgowi. Jednak nie było czasu na rozmyślania. Jej twarz zaczęła blednąć. Krwawiła na całym ciele, upadła i zemdlała. - Daisy! - George się jej rzucił do pomocy. Irys i Katia jeszcze się przeszli sprawdzić, czy nikogo tam nie ma, a my podjęliśmy próbę leczenia małej. Miała wysoką gorączkę i wiele krwi na futrze. Niedługo wszyscy już nad nią stali. Postanowiliśmy przenocować w pobliżu parę dni, by dać jej czas na wypoczynek. Zbudowałam moimi mocami z pomocą innych mały domek. Mniejsi przynosili materiały na łóżka, a my w trójkę budowaliśmy konstrukcję. Było siedem posłań, półka z lekarstwami oraz lampka zapalana drewnem lub mocami. Poszłam spać, Irys jeszcze chwilę się zajmował myszką, a potem zrobił to samo. - Dobranoc - szepnął, gdy zauważył że jeszcze nie zastęłam. Był to wyczerpujący dzień. Historia o Kirze i Ksenonie od Artgir, autorki postaci |
2 | ||
Ojeju Daisy, maluszku SILNA BĄDŹ<3 Super rozdział <3 |
Artgir « Consul » 1587728100000
| 1 | ||
Kira jest w tarapatach >.> |
Midorichanmarmi « Censeur » 1587728520000
| 1 | ||
Sarada8585 a dit : Co jest takie piękne, ale nie mam pomysłów na rozdziały '^' |
Sarada8585 « Censeur » 1588281300000
| 0 | ||
Uwaga...ROZDZIAŁ! Roz. 18 Pov. Ryuka Siedziałam od godziny w celi. Kirę gdzieś zabrano. Pod wieczór zrobiło się zimno. Nie dali nam nawet koca. Potem poszła jeszcze Elisa. Czekałam na nią do późna, ale w końcu zasnęłam. Obudził mnie krzyk. Krzyk Avane, która się obudziła, przez dziewczynę, która wyglądała, jakby była w połowie z krwi. Niedługo naszą grupkę gdzieś zabrano. Kira nadal był gdzie indziej. Dali nam po kawałku starego chleba. Mimo że od wczoraj nic nie jedliśmy, nie tknęliśmy ani gryza. Wyjaśnili, że musimy przejść próbę czy jesteśmy przydatni. Właśnie jakaś biała mysz wykopała prawie stu przeciwników naraz. - Nie boicie się, że umrą? - zrobiło mi się troszkę żal walczących. - To tylko słabe płotki i ci, którzy potrzebują zachęty do współpracy. Nie powinnaś się w to wtrącać, bo sama wtedy tam trafisz — ostro zabronił strażnik. Nasza biała poprzedniczka wróciła. - Damy radę, prawda? - chwyciłam za policzek siostrzyczkę, która się uśmiechnęła. - Tak — skinęła głową. Wszyscy wiedzieliśmy, że to prawdopodobnie jedyna okazja, by uwolnić więźniów i uciec. Starałyśmy się odważnie prowadzić grupę. Nie chcieliśmy ich zabijać, postanowiliśmy być ostrożni. Akiry też z nami nie było. Bałam się o przyjaciół. Gdy dźgnęłyśmy naraz dwóch pierwszych rywali, nie było już czasu na rozmyślania. Pov. Kira Leżałem przykuty łańcuchami na podłodze. Akira miała przynajmniej tę dogodność, że siedziała przywiązana na krześle. Wszedł Hitio. - Jaki wspaniały dzień, czyż nie? Mamy tu zbuntowaną dziewczynkę oraz przyjaciela Ksenona? - zaśmiał się, ale potem spoważniał — nie powinno tu jeszcze być tego czarnego? - Odwiąż mnie! - dziewczyna zaczęła się wiercić. - Okej! - zrobił to, gdy ta wstając z siedzenia o krzywych nogach, potknęła się. Ona akurat to miała szczęście do takich upadków. - Kse...Kse...non? Kto to? - zdziwiłem się. Imię to brzmiało dziwnie znajomo. - Czyżby ktoś zapomniał o swoim koledze? Szkoda, że kiedykolwiek się poznaliście — jakby zastanawiał się, w jaki sposób mnie zabić. Jedyne co pamiętałem to jakieś ciasne pomieszczenie i list. Tylko jaki list? Chwile mi to zajęło, zanim sobie przypomniałem. Czy jednak rzeczywiście ktoś taki istniał? - A ty co się gapisz Alex? Zwiewasz bez nas? - Akira pokazała w drugą stronę. Hitio się wahał czy spojrzeć. Sama wątpliwość była błędem. Dziewczyna kopnęła go pod brodę. Dopiero teraz zauważyłem, że jest taka wygimnastykowana. Zaczęła akrobacjami przy użyciu skrzydeł miotać nadbiegających strażników. - Poradzę sobie, leć — stwierdziła. Po drodze dostałem parę razy jakimś kijem, ale nie przejmowałem się tym. Próbowałem znaleźć drogę do reszty. Ruszyłem biegiem do celi. Wywróciłem się prawie, gdy zauważyłam, że pobiegłem za daleko i zawróciłem. Nie było ich tam. - W prawo, potem prosto, w lewo, prosto, w lewo, przed siebie długim korytarzem — mówiąca siedziała w celi obok. Pobiegłem, ale po chwili wróciłem. - Uwolnić cię? - zerknąłem na jej spokojną twarz. - Nie trzeba, będę już czekać przy wyjściu — mapa mi się pojawiła w głowie, jakby mi ją wysyłała bezpośrednio do mózgu. Zapewne jest jedną z tych wyjątkowych myszy, które umieją więcej. Ruszyłem dalej. Pierwsze skręty przebiegłem szybko. Potem jeden strażnik chciał mnie zabić, jednak nie udało mu się. Prędkości dodawała mi myśl, że inni sobie też radzą, lub w gorszym wypadku, właśnie umierają lub im karzą myć podłogi. Chciałem być z nimi. Czy skrzydlata też spotka tą białą? Patrząc teraz na moje nowe znajomości, czasem lepiej komuś zaufać, mimo że historia z byłą dziewczyną na to nie wskazywała. Dotarłem do ostatniego korytarzu. Biegłem ile tchu, jednak ten był długi jak cała moja szkoła. Zobaczyłem obraz, przyjaciół, może nie do końca zadowolonych, ale w komplecie. - Biegnę! - pomachałem im radośnie. Pov. Ryuka Moja broń świetnie się sprawdzała na przeciwnikach, mimo że była lekko stępiała. Nie musiałam się prawie ruszać. Dwie myszy wykorzystały moją chwilę nieuwagi i mnie złapały, a trzecia celowała już we mnie nożem. Już chciałam zamknąć oczy i się poddać, gdy zobaczyłam gdzieś w korytarzu zbliżającą się szybko postać, postać, która krzyczała, że przychodzi z pomocą. To mi dodało otuchy. Wszyscy dostali z nogi, a ja miałam tylko zadrapanie na szyi. Chciałam zmieść wszystkich, gdy Kira na mnie wbiegł, przytulając do siebie. Zamknęłam oczy. Nie wiedziałam, czy go odepchnąć, czy tak zostać. Z rozkojarzenia prawie dostałam od wroga dzidą w łeb. Chłopak jednak do tego nie dopuścił. Musieliśmy powrócić na chwilę do rzeczywistości i odłożyć tęsknoty na później. Kira patrzył się też czasami na Yuki. Pewnie z nią też by się tak przywitał, jednak różnica w ich położeniu, była zbyt wielka. By ją przejść, trzeba by było unieruchomić prawie całe zbiegowisko. Aiko nadal siedziała w Yuki, to pewnie ona dawała jej taką siłę. Wyglądała, jakby tylko tańczyła do muzyki, która gdy się tylko skończy, przepadną wszystkie stworzenia niepotrzebne jej melodii. Ja z tym tępym jak noga stołowa przygłupem też powoli się zgrałam. On chronił mnie a ja jego. Po chwili zbliżyliśmy się do Avane, a potem do reszty. Tylko Yuki tam nadal została. Jednak to, że stała tam sama, nie oznacza, że była bezbronna. Można by powiedzieć, że radziła sobie lepiej niż my wszyscy razem wzięci. Niedługo wokół niej byli tylko ranni. Obróciła się w naszą stronę, jakby jeszcze nie skończyła i wyciągnęła przed siebie sztylet. Nie byłam pewna, czy to Aiko coś jej robi, myśląc, że to okazja, by jednak nas też wykończyć? Yuki była przecież tego świadoma, co robi. Ren ruszył w jej stronę. Kira też by tak chciał, ale nie miał szans jej dosięgnąć, tak samo, jak ja. Nie śpieszył się, a ta, gdy się szykowała do ataku, prawdopodobnie nie zajerestrowała jego obecności. Gdy już był bardzo blisko, chwycił ją za ramię. - Już koniec. Nie musisz się tym martwić — szepnął niesłyszalnie. Słyszałam głośny oddech siostry i jej szybkie bicie serca. Wydawało mi się, jakbym słyszała też jej myśli. Wiedziałam, że zaraz nie wytrzyma. Miała dziwną minę i wzrok. Jakby kłóciła się z samą sobą. W końcu nie mogła tak wiecznie udawać silnej. Zauważyłam malutkie łezki w jej oczach. - Znowu to się stało... - szepnęła w ten sam sposób, powoli tracąc przytomność. - Pamiętasz, jak mnie odrzuciłeś? Nadal cię lubię — wywnioskowałam z jej ruchu ust. - Nie mogę, kiedyś zrozumiesz. Będzie to jednak wtedy, gdy już mnie nie spotkasz — poraz trzeci prawdopodobnie odczytałam przekaz. Kira poprowadził nas do dziewczyny, która podobno nas wyprowadzi w bezpieczne miejsce. Rzeczywiście przy wyjściu spotkaliśmy osobę, którą ujrzeliśmy już przed walką. - Nie mamy czasu na przedstawianie się i wyjaśnienia. Jeśli ze mną idziecie to na moich zasadach i w moim tempie. Oddalmy się, przez wieczór macie czas na przygotowanie się, o piątej ruszamy — zarządziła i wybiegła. Załatwiliśmy paru strażników, więcej przeszkód nie było, oddalali się sami bez żadnych przeciwwskazań wobec nas. Akira na nas czekała już dalej. Tak więc o dwudziestej, po czterogodzinnej wędrówce, zrobiliśmy przystanek. - Gdzie tak właściwie zmierzamy? - zaciekawiłam się. - Nie wiem, czy mogę wam ufać — zaprzeczyła. Tak więc dostaliśmy nakaz spania i nieprzeszkadzania jej, gdy ta pełniła całonocną wartę. Nie podobało mi się to. Skąd my mamy wiedzieć, czy nas nie pozabija? Pov. Rose Daisy się obudziła. Chciała pić, chociaż ledwo przełykała. Tak od pięciu dni co jakiś czas. Czasem się budziła w środku nocy. Było to niepokojące. Nie krwawiła już, ale nadal miała wysoką gorączkę. Trudno było stwierdzić czy jej się polepsza, czy wręcz przeciwnie. W nocy obudziła się z dziesięć razy. Postanowiliśmy iść do tajemniczego miejsca na mapie. Może tam się zatrzymują albo jest tam jakiś obóz? Z drugiej strony, czy warto narażać małą? Postanowiliśmy to jednak sprawdzić. Kto wie, czy nie ma tam pomocy lub sióstr? - Jeśli będzie taka potrzeba, Irys machnie przeciwników młotem i już! - Katia zapewniła małych. - Młotem? Pokaż go! Pokaż!!!! - George zaczął z podekscytowania nękać chłopaka. - O co chodzi? - Irys dopiero wyłapał, że rozmawiamy. - Młot pokaż! - Jackob też go zaczepił. - Młotek! Młotek! - George zaczął mieć takie wyobrażenia, że aż się zaślinił. Chłopak pobladł. Wyglądał, jakby ktoś mu zadał cios prosto w serce. - Mój młot... Oddawać... Idziemy po młot... - zaczął mamrotać i się podniósł. - Nie ma mowy! - koleżanka gwałtownie go posadziła z powrotem na miejsce. Sytuacja mnie trochę bawiła, Gdy ktoś napotykał wzrok Irysa, od razu atmosfera znów stawała się niezręczna. Gdy nadeszła odpowiednia godzina, w końcu jednak ruszyliśmy, mimo niechęci niektórych podróżników. |
2 | ||
UUU super rozdział XD Nie będę się powtarzać więc zamiast "Nie mogę się doczekać następnego" napiszę: To napiszę : TRUDNO I TAK SIĘ NIE MOGĘ DOCZEKAĆ MOGĘ SIĘ POWTARZAĆ ILE WLEZIE XD |
Midorichanmarmi « Censeur » 1588317540000
| 1 | ||
To jest takie piękne *snif snif* ale takie wzruszające :'> Nie no żartuje :) super rozdział XD Jak ty wymyślasz te rozdziały T^T |