[FF] Pozbyć się barier. |
I_just_panicked « Citoyen » 1454786760000
| 0 | ||
Cześć. Legenda: ▲- Postać główna ▲ - postać drugoplanowa ▲ - postać epizodyczna † - postać martwa Trai Xell †Clara† Sue Lee Aktualnie nie przyjmuję nowych postaci. Była dość późna pora. Szedłem drogą, padał deszcz. Spieszyłem się do domu, jutro czeka mnie szkoła... Kilka metrów ode mnie zauważyłem nastoletnią dziewczynę siedzącą na skraju chodnika. Miała futerko w połowie białe a w połowie brązowe, jasno brązowe włosy. W łapkach trzymała białą czapkę pandy z brązowymi uszkami, pyszczkiem oraz pomponikami. Postanowiłem podejść. Zapytałem, czy wszystko w porządku. Dziewczyna milczała. Odwróciła wzrok i udawała, że mnie tam nie ma. Zdjąłem z szyi moją czarną chustę. Otarłem nią twarz dziewczynki i zgarnąłem jej grzywkę do góry. Ponownie zapytałem co się stało. Dziewczyna wciąż milczała. Dałem jej do łapki chustę i powiedziałem, by ją zatrzymała i w razie czego otarła się nią. Wtedy nie wiedziałem, że to przyciągnie do mnie masę kłopotów... Rozdział I: Wstałem z chodnika i postanowiłem iść dalej. Było deszcz padał coraz mocniej, więc założyłem kaptur od bluzy na głowę. Spojrzałem za siebie. Dziewczyna nadal trzymała chustę w łapkach i wpatrywała się w nią. Po chwili spojrzała w moją stronę. Byłem tak zapatrzony w nią, że nie zauważyłem latarni przede mną. Musiałem wpaść na nią by zorientować się, że muszę patrzeć gdzie idę. Nareszcie dotarłem do domu. Wchodząc do domu ściągnąłem z siebie mokrą bluzę i powiesiłem na wieszaku w korytarzu. Wszedłem do salonu, miałem ochotę pooglądać telewizję. Usiadłem na sofie, przed którą stał stolik do kawy. Na stoliku leżało jeszcze kilka kawałków wczorajszej pizzy serowej. Wziąłem jeden do łapki, włączyłem telewizor na ulubionym kanale i zacząłem delektować się chwilą spokoju. Spojrzałem za siebie, w okno. Latarnia stojąca przy ulice przed moim domem oświetlała postać stojącą pod nią. To była ta dziewczyna, której wcześniej dałem chustę. Stała i wpatrywała się w okno, niczym porcelanowa lalka. W ogóle nie mrugała, wydawało mi się, że to zwykła kukła, ale to naprawdę była ona. Zaniepokojony z trudem przełknąłem kawałek pizzy. Odłożyłem resztę do pudełka i podszedłem do okna. Zasunąłem roletę. Nie wiedziałem, czy bać się tej istoty. Może jest seryjna morderczynią? Albo psychopatką? Postanowiłem zapomnieć o całej sytuacji. Mimo, że oddałem jej moją ulubioną chustę. Wyłączyłem telewizor i zmierzałem w kierunku sypialni. W korytarzu feralnie potknąłem się o kant szafy stojącej w nim. Podskakując na jednej nodze dotarłem wreszcie do sypialni i padłem niczym nieżywy na łóżko. Obudziłem się rano wyspany, co bardzo rzadko się zdarzało. Jeszcze bardziej zdziwiło mnie to, że obudziłem się przed budzikiem. Noga już mnie tak nie bolała, więc kuśtykając delikatnie wszedłem do kuchni zjeść jakieś śniadanie. Spojrzałem na zegar kuchenny. Wskazywał dziesiątą dwadzieścia. -Dopiero dziesiąta - powiedziałem zaspanym głosem - spokojnie... Wróciłem do robienia kanapek, które miałem zamiar zjeść na śniadanie. Po chwili zrozumiałem, że coś jest nie tak -Chwila... - powiedziałem wpatrując się w zegar - Już dziesiąta?! Znów jestem spóźniony do szkoły! Ahh, już nawet nie warto tam iść, będę musiał wymyślić jakąś nową wymówkę... Zrobiłem moja ulubiona kanapkę z pomidorem, serem, szynka, sałatą i ogórkami. Wszedłem do salonu, i usiadłem na kanapie jedząc ją. Postanowiłem podnieść roletę by wpuścić do pokoju trochę porannego światła. Przeżuwając kanapkę powoli podnosiłem roletę. Pogoda była w porównaniu do tej z wczorajszego wieczoru cudna. Słońce świeciło, było cieplutko. Moim oczom ukazała się ta sama dziewczyna co wczoraj. Siedziała na chodniku oparta o latarnię. Zostawiłem kanapkę na stoliku i wyszedłem na podwórko zapytać jej, czy na pewno wszystko jest OK. Podałem jej łapkę, by pomóc jej wstać. -Jak masz na imię? - zapytałem jąkając się. -Xell... - wyszeptała dziewczynka. -No więc Xell, czy ty stałaś całą noc pod moim domem? Dziewczyna wbiła wzrok w chodnik. -Czemu nie wrócisz do domu? - zapytałem zdziwiony. -Ja... Nie mam domu. - odparła spokojnie dziewczyna. Nie wiedziałem zbytnio co powiedzieć. Złapałem myszkę za łapkę i postanowiłem, że na jakiś czas zabiorę ją do siebie. Nie wiedziałem wtedy, jak bardzo ta decyzja wpłynie na moje dalsze życie. Rozdział II: -Przepraszam za bałagan... - powiedziałem do dziewczyny wchodząc do domu. -Nie szkodzi, nareszcie jestem w domu, bałagan to tylko skutek uboczny mieszkania w domu. -Ehm.. Tak, masz rację - odpowiedziałem - Jesteś może głodna? Dziewczyna pokiwała głową ubierając na głowę czapkę pandy. -Mam pizzę sprzed dwóch dni, nie wiem czy to cię zadowoli, ale jeśli jesteś naprawdę głodna, to proszę. - powiedziałem jej wprowadzając ją do salonu i usadzając na sofie. Myszka nie tknęła pizzy. W pokoju nastała niezręczna cisza. -A tak właściwie - rozpocząłem rozmowę - dlaczego nie jesteś w domu? Uciekłaś? -Nie - odparła myszka wpatrując się w podłogę - mam wyrzuciła mnie z domu, bo znów przyniosłam do domu złą ocenę. Zamarłem. Matka wyrzuciła własne dziecko za złe oceny? -A co an to tata? - dopytywałem. -Tata nie żyje. Umarł gdy miałam sześć lat. -Musisz mieć ciężkie dzieciństwo... - powiedziałem. Myszka opowiadając o tym wszystkim miała niezmieniony wyraz twarzy. Ani nie uśmiechała się, ani nie okazywała smutku, a nawet złości. Miała kamienną twarz. -Ale wiem, że twoja mama w głębi serca kocha cię - dodałem po chwili - musisz do niej wrócić. -Nie mogę. - opowiedziała Xell spokojnym głosem bez zabarwienia emocjonalnego. -Ale... Dlaczego? Boisz się? -Po prostu chwilę po tym gdy wyrzuciła mnie z domu odwiedziłam ją z nożem. Zamarłem. Zacząłem delikatnie drżeć. Czy właśnie wpuściłem do swojego domu morderczynię? -Mama już nigdy na mnie nie podniesie głosu. - dodała - A ja już nigdy nie wrócę do szkoły, bo to wszystko przez nią. Poczułem jakby moje serce stanęło. Wpuściłem do domu nastoletnią morderczynię, kto wie, czy nie psychopatkę. Opowiadała to z takim spokojem, że miałem ciarki na plecach. Cały dygotałem. Wstałem z sofy przełykając ślinę. Dziewczyna popatrzyła na mnie swoimi dużymi oczami. Jej wzrok przeszywał mnie na wylot. Nie było w nim złości. Jej spojrzenie było wypełnione spokojem, i właśnie to przyprawiało mnie o ciarki. Nagle dostałem SMS-a. Powoli wyciągnąłem mój stary telefon z kieszeni. [11:13] Clara: Trai? Byliśmy umówieni dziś na 9:00 na śniadanie w restauracyjce. Znów zapomniałeś? Westchnąłem zrezygnowany. Znów zapomniałem, że byłem umówiony z dziewczyną. Na dodatek właśnie obok mnie siedzi morderczyni. Rzuciłem telefon na stolik i pobiegłem do swojego pokoju przemyśleć to wszystko. Leżałem na łóżku brzuchem do góry i w ciszy rozmyślałem. Postanowiłem napisać do Clary. Chciałem spotkać się z nią jak najszybciej by zrekompensować stracone randki. Zorientowałem się, że telefon zostawiłem w salonie. Wstałem z łózka, otworzyłem drzwi i cichutko wyszedłem z pokoju. Wchodząc do salonu doznałem szoku. Xell trzymała mój telefon w łapkach i czytała moje wiadomości z Clarą. Zdecydowanym ruchem wyrwałem jej urządzenie z łapek. -Co ty robisz?! - krzyknąłem. -Kim jest Clara? - zapytała myszka jakby nigdy nic. -Moją dziewczyną. Z resztą, po co ja ci to mówię? Spieszę się na spotkanie z nią. Spojrzałem na telefon. Xell wysłała do Clary SMS-a o treści "Spotkajmy się w restauracji 2 ulice obok mojego domu." Zaniepokoiło mnie to. Co ona kombinuje? Czułem, że coś jest nie tak. Wychodząc z domu szybkim krokiem zbliżałem się do restauracyjki. Po trzech minutach byłem kilka metrów od miejsca spotkania. Dziesięć metrów ode mnie dostrzegłem sylwetkę Clary. Jej czarne, aksamitne futerko, krótkie włosy w tym samym kolorze, a nad głową czarna jak smoła aureolka. Dziewczyna moich marzeń. Z uśmiechem na twarzy pomachała mi. Odwdzięczyłem się równie szczerym uśmiechem i przyspieszyłem kroku. Nagle usłyszałem strzał zza mojego ramienia. zamknąłem oczy. Obróciłem głowę. Dwa metry za mną stała Xell, pistolet miała skierowany w stronę Clary. Moje serce stanęło. Cały drżałem, wypuściłem z łapek telefon, który rozbił się o chodnik. Powoli, z przyspieszonym oddechem obróciłem głowę do przodu. Clara leżała na chodniku, w kałuży krwi. Rozdział III: Moje oczy wypełniły się łzami. Podobno chłopaki nie płaczą. Jedyne co z siebie wykrztusiłem to głośny i histeryczny krzyk "Clara!". Podbiegłem do niej i uklęknąłem. Przycisnąłem jej zakrwawioną łapkę do swojego serca. Obróciłem się za siebie. Xell chowała pistolet. Jej głowa spuszczona była w dół. Pod grzywką chowała oczy. Tylko po jej pyszczku widać było ulgę. -Coś ty zrobiła?! - Krzyknąłem z całego tchu. -Pozbyłam się bariery. - odpowiedziała spokojny, poważnym głosem poprawiając czapkę. -Trai... - wyszeptała ledwo żywa Clara - Kocham cię... Wtedy zalałem się łzami. Moja ukochana wyzionęła ducha na moich oczach. Po jakimś czasie wstałem zacisnąłem łapki w pięści i zacząłem powoli iść w stronę Xell. Dziewczyna skierowała w moją stronę lufę pistoletu mówiąc "Nie zbliżaj się". Nie zwracałem uwagi na jej słowa. Czułem pustkę. Cały drżałem, nie tylko z przerażenia, ale równierz wypełniającego mnie gniewu. Mysz podniosła pistolet w górę i oddała strzał ostrzegawczy. -Nie żartuję - powiedziała - nie zbliżaj się. -Coś ty zrobiła?... - zapytałem. -Pozbyłam się bariery, która stała mi na drodze. -jakiej znowu bariery!? - krzyknąłem rzucając się na nią z pięściami. Mysz postrzeliła mnie w ramię. Zwijałem się z bólu. -To dla twojego dobra. - powiedziała. Popstrzyłem na nią wypełnionym bólem wzrokiem. Dziewczyna podeszła do mnie i uderzyła mnie lufą pistoletu w głowę. Straciłem przytomność. Obudziła mnie smuga jasnego, pomarańczowego światła przebiegająca po moich oczach. Leżałem na czymś miękkim. Było to łóżko. Przez chwilę myślałem, że to wszystko to był zwykły sen. Jeden wielki koszmar. Myliłem się. Uniosłem delikatnie głowę do góry. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nie był to mój pokój. Był to malutki pokoik z drewnianym stolikiem na środku, półką na drobiazgi w roku i łóżkiem stojącym pod ścianą, tuz pod oknem. Złapałem się delikatnie za głowę. miałem na niej opatrunek, zresztą na ramieniu również. Powoli odzyskiwałem zdolność do trzeźwego myślenia. -Jest tu ktoś? - zapytałem zachrypniętym głosem. Drzwi do pokoju uchyliły się delikatnie. Zza nich nieśmiałe zerkała biała myszka. Miała bialutkie futerko, rude, kręcone, średniej długości loki i białą czpkę w kształcie głowy kota na głowie. Z pyszcza wystawały jej smiesznę, duże ząbki. -Już obudziłeś się? - zapytała ciuchutko - To.. To fajnie... Mówiąc to myszka na paluszkach weszła do pokoju i usiadła na skraju łóżka. -Jestem Sue. Mieszkam tu. - powiedziała myszka sepleniąc delikatnie - hehe, zrymowało się... chyba. -Jak ja tu się znalazłem - zapytałem. -Mówmy ciszej... -No dobrze, ale wytłumacz mi, co ja tutaj robię... -Xell przyniosła cię tu. -Sama? -Tak, ta dziewczyna ma siły jak dwa tury pociągowe. -Zauważyłem... - powiedziałem odwracając głowę w stronę drzwi. Usłyszałem cichutkie skrzypienie. -Ktoś tu idzie? - zapytałem szeptem. -Xell... - poderwała się myszka. W drzwiach pojawiła się ona. Już nie istniała dla mnie jako zwykłą mysz. Widziałem w niej ucieleśnienie szatana. -Oh, widzę, że nasz gość już wraca do żywych. - powiedziała z milutkim uśmiechem na pyszczku. -Xelly, musiałam przywitać go... - powiedziała Sue z wymuszonym uśmiechem. Widać było po niej, że improwizuje. -Teraz ja się nim zajmę. - odparła Xell z szarmanckim uśmieszkiem na pyszczku. Rozdział IV: Słysząc słowa Xell przeszły mnie ciarki. W mojej głowie były najgorsze myśli. -Sue, chodź ze mną po posiłek dla gościa. - powiedziała Xell. Sue przełknęła ślinę i pokiwała głową na zgodę. Xell złapała ją za łapkę i razem zeszły po schodach. Postanowiłem wykorzystać sytuację i rozejrzeć się po pokoju. Wyjrzałem przez okno. Rozciągał się tam piękny widok lasu o zachodzie słońca. Niestety, zmartwiło mnie to, że nie widziałem nic oprócz lasu. Gdzie ja jestem? Nagle usłyszałem huk, jakby coś ciężkiego spadało na podłogę. -Na Boginię Sera, Xell co ty robisz?! - krzyknęła Sue. -Cicho bądź! Masz się do niego nie zbliżać, on jest mój! - krzyczała na nią Xell. Słysząc to wyobrażałem sobie, co musi przeżywać biedna Sue z tą psychopatką. Usłyszałem skrzypienie schodów. Ktoś właśnie po nich szedł. Wskoczyłem do łóżka udając, że nic się nie stało. Do pokoju weszła Xell z tacą kanapek i herbatą. Nie byłby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że kanapki były w kształcie serc. -Smacznego. - powiedziała Xell śmiejąc się milutko pod nosem. Usiadła obok mnie na łóżku i podała mi jedną kanapkę. Byłem głodny, więc postanowiłem zjeść chociaż jedną, mimo że wydawało mi się to wszystko dziwne. Miałem wziąć gryza idealnie przyciętej kanapki, gdy z łapek wyrwała mi ją Xell. -A, a, a! - powiedziała machając mi palcem przed oczami - nie możesz jeść sam, możesz się zadławić! To wydało mi się naprawdę dziwne. Dziewczyna delikatnie oderwała kawałeczek kanapki i próbowała włożyć mi go do pyszczka. Odwracałem zniechęcony głowę, ponieważ nie wiedziałem czy mogę jej zaufać. -Trai, musisz coś zjeść... - powiedziała zirytowana - to kanapka z serem, podobno lubisz. Zastanawiałem się trochę przerażony, skąd ona tyle o mnie wie. Zastanawiałem się, czy na pewno nie powinienem w tej chwili po prostu zerwać się do biegu. Ponownie zniechęcony odwróciłem głowę -Masz to wziąć do pyska! - wykrzyczała zamieniając się w szamana. Zamurowało mnie. To normalne, że myszki zamieniają się mimowolnie w szamana pod wpływem emocji, ale ona zamieniła się tylko dlatego, że nie chcę kanapki. Zacząłem podejrzewać, że ma ona obsesję na moim punkcie. Nie wiedziałem co zrobić. W głowie miałem pustkę. Rozglądałem się nerwowo. Xell cały czas stała nade mną z okruchem kanapki w łapkach. Spojrzałem za nią. W drzwiach stała cała poobijana Sue. Zaczęła machać łapkami. Zapewne chciała bym zwrócił na nią uwagę. Gdy zorientowała się, że skupiłem na niej uwagę przytknęła jeden palec do pyszczka, chciała bym był cicho. Najpierw wskazała na Xell. Potem Udawała, że zamienia się w szamana. Gdy zrozumiałem o co jej chodzi, zwinęła prawą łapkę w pięść i udała, że uderza się i zaczęła na niby zwijać się z bólu, po czym wskazała na Xell. Pokiwałem głową na znak, że rozumiem o co jej chodzi. Xell zrobiła jej krzywdę jako szaman. Sue otworzyła szeroko pyszczek, udała, że bierze coś do pyszczka i że to przeżuwa. Wskazała na kawałek kanapki, który trzymała Xell. Bez namysłu otworzyłem pyszczek i pozwoliłem Xell nakarmić mnie. Myszka natychmiast zrobiła szczęśliwą minę i z radością pomogła mi zjeśc całą kanapkę. Gdy skończyłem posiłek Sue nie było już w drzwiach. Xell z promiennym uśmiechem zabrała tacę z reszta kanapek i zeszła na dół. Wtedy do pokoju wpadła Sue. -Proszę cię, rób dla niej takie rzeczy. - wysapała stonowanym głosem. -Ale.. jakich? -zapytałem. -Jedz to, co ci przygotuję, pozwól jej zadbać o siebie. -A co mi to da? -Życie. Odpowiedź myszki była przerażająca. Xell naprawdę była chora. Musimy uciec... - powiedziałem szeptem do Sue. Myszka westchnęła, po czym przytaknęła ze łzami w oczach. -Ale... - powiedziała załamanym głosem - teraz tego nie zrobimy... -Wiem.- przytaknąłem - zrobimy to w nocy, gdy ona zaśnie. Rozdział V: Nareszcie nastała noc. Nie mogłem zmrużyć oka. Leżąc na łóżku odwróciłem głowę w stronę okna. Księżyc był w pełni. Natłok myśli nie pozwalał mi zasnąć. Głównie myślałem o tym, czy uda nam się uciec. Nie mieliśmy nawet planu, a jeśli nie uda nam się możemy przypłacić nawet życiem. Moje rozmyślanie przerwała Sue. Weszła do pokoju taj cicho, że nie usłyszałem jak szła po skrzypiącej podłodze. -Xell już śpi. - wyszeptała myszka podchodząc do mnie. Usiadłem na łóżku i zacząłem myśleć, co zrobimy. -To co... wyszeptałem - uciekamy, tak? -Jest jedno ale... -Coś nie tak? -Prócz ciebie Xell przyprowadziła do domu inną myszkę... Zamarłem. W tym domu ktoś jeszcze jest? -Ale... widziałaś to? - zapytałem nie dowierzając. -Tak. - odparła cicho Sue - Ta mysz jest chyba w piwnicy. Wiedziałem, że to ryzyko, ale musiałem uratować tę mysz. -Gdzie jest piwnica? - zapytałem stanowczym głosem. Sue złapała mnie za łapkę. Zarumieniła się delikatnie, przystawiła palec do pyszczka pokazując bym był cicho. Powoli wstałem z łóżka. Myszka trzymając mnie za łapkę prowadziła mnie po schodach, aż na parter. Znaleźliśmy się w korytarzu. Na szczęście księżyc był w pełni i przez ona oświetlał nam delikatnie pokoje. W korytarzu było czworo drzwi. Wszystkie oprócz jednych były otwarte. Za pierwszymi kryła się kuchnia, za drugimi salon. Trzecie były zamknięte, a za czwartymi kryło się zejście do piwnicy. Właśnie do nich udaliśmy się. -Trai... -wyszeptała Sue- w piwnicy jest ciemno i zimno, chciałam tylko cię ostrzec. Pokiwałem głową. Powoli zeszliśmy do podziemi. Rzeczywiście, było tam ciemno i zimno. Sue dygotała cała z zimna. Chciałem objąć ją łapką, by zrobiło jej się cieplej, lecz nie zdążyłem. Mysz zamieniła się w szamana. Jej ciało pokryły złociste tatuaże. Dziewczyna zmieniła rozmiar. Posiadała szamańskie moce Druidów. Skupiła się i stworzyła przed nami małe ognisko, które rozświetliło pomieszczenie i dało trochę ciepła. Przed nami leżała związana, zakneblowana i zmarznięta myszka. Myszka miała białe futerko w brązowe łatki, szary kaptur na głowie, spod którego wystawały jasne, blond włosy. Mysz patrzyła na nas przybitym wzrokiem. Podeszliśmy do niej i rozwiązaliśmy ją. -Kim jesteś? Jak masz na imię? - zapytałem. -Jestem Lee. - odparła myszka zachrypniętym głosem. Chyba nie powinienem mówić na niego "myszka", ponieważ był to chłopak. -Jak się tu znalazłeś? -zapytała Sue wycierając myszce krew z czoła jedwabną chusteczką. -Ja... Nie pamiętam... - odpowiedział Lee. -Nie ważne - powiedziała Sue - musisz uciekać z nami. Chłopak pokiwał tylko głową, wstał i poszedł z nami. Wyszliśmy na korytarz. Cichutko zbliżaliśmy się w stronę drzwi wyjściowych. Wtedy usłyszeliśmy skrzypienie schodów. Xell. Usłyszała nas i zbliżała się w naszą stronę. Rzuciliśmy się drzwi. Wybiegając prawie je wyłamaliśmy. Biegnąc obejrzałem się za siebie. W drzwiach stała Xell. Spuściła głowę w dół, więc grzywka zasłaniała jej spojrzenie. W łapce trzymała nóż. Obróciłem głowę w przód by nie wspaść w drzewo. Biegliśmy co sił w nogach. Omijalismy tylko drzewa, wbiegaliśmy w krzewy i kałuże, żeby tylko nie dogoniła nas ona. Biegliśmy kilometr, może dwa. Usłyszałem głos Sue: -Trai, ja już nie mogę... Zatrzymałem się. Sue padła na ziemię zmęczona. Lee ledwo trzymał się na nogach. Ja również usiadłem na ziemii. Moje nogi były całe sine. Od pasa w dół byłem cały poraniony. Obejrzałem się dookoła. W pobliżu nie było Xell. Zastanawiałem się co teraz. -Trai... - powiedziała przerażona Sue - zostawiliśmy w piwnicy ognisko... Myszka zalała się łzami. Jej rodzinny dom może spłanąć. Położyłem się obok niej. Pocieszałem ją, uspokajałem. Wkońcu przytuliłem ją. Mysz zarumieniła się i delikatnie wyślizgnęła się z mojego uścisku. Sue oodeszła kilka metrów od nas i usiadła opierając się o drzewo. Zciągnęła z głowy czapkę kota i ułożyła ja jak poduszeczkę. Oparła się o pień drzewa i zasnęła zmęczona. Ja również postanowiłem odpocząć. Tylko Lee nie był w stanie zasnąć. Obudziłem się po kilku godzinach snu. Słońce właśnie wstawało. Podniosłem się z ziemii i zacząłem ziewać. Przeciągając się podeszłem do drzewa pod którym spadał Sue. Nie było jej tam. Dernière modification le 1455113520000 |
I_just_panicked « Citoyen » 1454786760000
| 0 | ||
Tu mogę opowiedzieć wam coś o FF ^^. no i tu jest reszta rozdziałów (VI+). Ogółem kilka szczegółów dotyczących fabuły zdradziłam dwóm myszkom. Liczę, że te myszki to czytają i nikomu nie zdradzą. >:D Tutaj napisze coś o walkach szamanów, czyli wątku, który przewija się przez FF. Walki szamanów polegają na walce między dwoma szamanami przy użyciu ich mocy. Szamani podzieleni są na Duchowych Przewodników, Władców Wiatru, Mechaników, Druidów oraz Fizyków. Główną zasadą walk jest czas trwania. Walka kończy się, gdy jeden z walczących powróci do formy normalnej myszki. Władcy wiatru - największe szanse mają z Mechanikami, najmniejsze z Fizykami. Mechanicy - największe szanse z Druidami, najmniejsze z Władcami Wiatru. Druidzi - największe szanse z Fizykami, najmniejsze z Mechanikami. Fizycy - największe szanse z Władcami Wiatru, najmniejsze z Druidami. Duchowi Przewodnicy - nie mają przewagi nad nikim, są powołani do pomagania, nie walczenia. Rozdział VI: Spojrzałem w górę. Na gałęzi drzewa siedziała Xell. Zachowywała się jak kot. Subtelnymi ruchami, na czterech łapkach poruszała się po gałęziach. Nagle zobaczyła mnie. Zacząłem się powoli oddalać. Dziewczyna zeskoczyła z drzewa rzucając się na mnie. Przewróciła mnie. Szybko wstałem i rzuciłem się do biegu, a ona za mną. Po chwili dogoniła mnie i powaliła. Obróciłem się na plecy. Dziewczyna chciała dać mi całusa. -Kocham cię skarbie. - wyszeptała uśmiechając się. Nagle wbiła mi nóż w serce. Powolutku wyjęła go, łapką starła z niego krew i narysowała nią serce na moim policzku. Powoli wykrwawiałem się, a ona moją krwią rysowała serduszka. Nagle pochłonęła mnie ciemność. Zerwałem się z ziemi. To był tylko sen. Rozejrzałem się dookoła. Sue i Lee byli w tym samym miejscu, w którym zasnęli. Chłopak spał jeszcze, ale za to Sue siedziała pod drzewem i wpatrywała się w chmury zbierające się nad lasem. Podszedłem do niej i usiadłem obok. Myszka spojrzała na mnie zaspanymi oczkami i zapytała: -Dlaczego tak się zerwałeś? -Emm... Śniła mi się Xell. Dziewczyna westchnęła. Zamieniła się w szamana i wyczarowała kilka dużych liści. Zaczęła zwijać z nich coś w stylu płaszczy. -Zaraz będzie padać. - powiedziała - nie możemy zmoknąć, rozchorujemy się. Pokiwałem tylko głową. Poczułem, że coś mokrego spada mi na nos. To była pierwsza kropla deszczu. ZA nią spadła kolejna, kolejna i kolejna. W końcu rozpadało się. Ja również zamieniłem się w szamana. Moje ciało pokryły czerwone tatuaże. -Sue - powiedziałem - może tak połączymy moce szamana i wyczarujemy latające liście? Ja zacznę robić owco-bombę a ty przyłączysz się tworząc liście i stworzymy... wybuchające liście. -Ale ja... Nigdy nie łączyłam mocy szamana... - odparła zawstydzona Sue. Zdziwiło mnie to. Ja nauczyłem się łączyć moce z innymi szamanami już dawno, w wieku siedmiu lat. -Nauczę się. - powiedziałem z wyraźną dumą w głosie. Sue pokiwała głową nie śmiale uśmiechając się. Teraz ja miałem być nauczycielem. -No Sue, zacznij tworzyć coś, a ja się przyłączę. - powiedziałem. -Ale... w deszczu mam się nauczyć? - zapytała. Miała rację. Deszcz tylko rozpraszałby ją. Uznaliśmy wspólnie, że zrobimy to w innych okolicznościach. -Słyszysz to? - zapytała nagle spłoszona Sue. Rzeczywiście, coś słyszałem. Ktoś lub coś szeleściło w krzakach. Rozejrzałem się dookoła. Zobaczyłem tylko Lee'go. Chłopak wstał z ziemi, niedawno się obudził. -Czemu tak stoicie? - zapytał. -Ćśśś... - wyszeptałem - ktoś tu chyba jest, musimy uciekać... Złapałem Sue za łapkę i mierzyłem się do biegu. W tym momencie z krzaków wyskoczyła Xell z nożem. -Puść mojego ukochanego idiotko! - krzyczała biegnąc w stronę Sue. -Sue, uciekaj... - powiedziałem - Lee ci pomoże. Lee zamienił się w szamana. Okazał się być Władcą Wiatru, na jego plecach ukazały się piękne, białe skrzydła. Złapał Sue za łapkę, a ta wtuliła się mocno w jego futro. Wzbili się w powietrze. Xell zatrzymała się w biegu kilka metrów ode mnie. Była cała poplamiona krwią. -Kochanie, śniłeś mi się dziś. - powiedziała radosna - wiedziałam, że to proroczy sen i muszę się z tobą spotkać! -Też o tobie śniłem - odparłem z pewnością w głosie - Zabiłaś mnie. Nigdy nie czułem się tak pewnie. Miałem wrażenie, że mogę stawić jej czoła. Postanowiłem walczyć z nią. Zamieniłem się w szamana i patrzyłem jej prosto w oczy. -A więc tak chcesz pogrywać... - powiedziała Xell. Mysz rzuciła nóż na ziemię, po czym sama zamieniła się w szamana. Okazała się być Władcą Wiatru. Wiedziałem, że jako Mechanik nie miałem szans z Władcą Wiatru, ale postanowiłem walczyć. -Zapewne znasz zasady - powiedziałem - Szamani walczą, puki ktoś powróci do formy normalnej myszy. -No więc zaczynajmy. - powiedziała dziewczyna - Ale pamiętaj, robię to tylko dla twojego dobra. Zaatakowałem pierwszy. Rzuciłem w nią kulą, lecz ona wzbiła się w powietrze. Zaczęła pikować prosto na mnie. Nie miałem szans uciec. Ona i tak złapałaby mnie. Spojrzałem błagalnym wzrokiem na dziewczynę. Nagle prosto w Xell wleciał Lee. Pojawił się z między drzew i uderzył w nią całą swoją siłą. Oboje padli na ziemię. Za mną usłyszałem wołanie. To Sue biegła zobaczyć co się stało. -Trai nie mogłam go powstrzymać, on tak po prostu zobaczył co się dzieje, odstawił mnie na ziemię i poleciał tak szybko jak wiatr w twoją stronę. Ja... Ja... - wysapała Sue. Mówiąc to krztusiła się. Przytuliłem ją i pobiegliśmy zobaczyć co stało się Lee'mu. Lee wstał z ziemi ledwo żywy. Z pyszczka leciała mu krew. Xell leżała kilka metrów, wyglądała jak nieżywa. Podałem Lee'mu łapkę i razem pobiegliśmy co sił w nogach. Chłopak opierał się o mnie i o Sue. Po jakimś czasie zwolniliśmy tempo. Zobaczyliśmy wydeptaną ścieżkę. Idąc nia miałem nadzieję, że doprowadzi nas do konkretnego miejsca. Ścieżką spacerowaliśmy około godzinę. Byliśmy cali poranieni i poplamieni błotem. W oddali zobaczyłem zarys domów. Nareszcie, jesteśmy blisko wyjścia z tego lasu. Dernière modification le 1455390720000 |
Dailius « Citoyen » 1454786880000
| 0 | ||
Dużo rozdziałów jak na pierwszy raz :'D Swietne! bede czytac |
Tistaai « Censeur » 1454787000000
| 0 | ||
Czy to nie nadaje się bradziej do twórczości forumowiczów? Bo trochę mało jest tu związane z tfm |
Maarfinka « Sénateur » 1454787960000
| 0 | ||
Powodzenia btw, na początku przeczytałam "pozbyć się ofiar" ;__; |
Sexican « Citoyen » 1454789160000
| 0 | ||
Przypomina mi się creepypasta, w której pewna dziewczyna pozbyła się innej dziewczyny i rodziców chłopaka, którego była fanką, bo był youtuberem. Zabiła każdego kto do niego podszedł; cały czas spędzała z nim i go tym męczyła. Ślub wzięli przy zwłokach jego dawnej dziewczyny i rodziców... Mi tutaj nie pasuje to, że to nic nie ma do TFM prócz myszy. |
Orzeszekmysz « Citoyen » 1454853240000
| 0 | ||
Dużo się dzieje, jak na początek. Ogólnie to wszystko fajnie i super, ale jak mówili inni, nie ma to związku z tfm |
I_just_panicked « Citoyen » 1454870160000
| 0 | ||
Mam rozdział IV ;w; // Potrzebuję postać (męską). Więc kto chce, może podesłać. Potrzebna jest tylko jedna, więc kto pierwszy ten lepszy! NIE MA KLEPANIA wijniee a dit : Już mam :P Dernière modification le 1454951880000 |
Sugestia « Censeur » 1454872920000
| 0 | ||
Zgłaszam ( Taa nie jestem facetem wiem ) Screen: Imię: Lee |
I_just_panicked « Citoyen » 1455113520000
| 0 | ||
Rozdział piąty. Oczywiście postać Wij przyjęłam :P Pojawiła się już |
0 | ||
A sobie po cichu śledzę ten FF :> Bardzo ciekawy, zapowiada się dla niego dobra przyszłość :D Chcę wiedzieć, co kieruje zachowaniem Xell - czemu zabija, czemu porywa chłopaków? harem hihi |
Nekote « Consul » 1455370680000
| 0 | ||
Przed chwila przeczytalam - Bardzo mi się spodobało ;3 Nie wiem czemu ale nie spodobala mi sie Sue, i mam dziwne wrazenie ze Xell tak naprawde jest dobra tylko ze ktos jej zleca zabijanie, kontroluje ja czy cos Ogolnie to przysylam wenę i czekam na kolejne rozdzialy ^.^ |
I_just_panicked « Citoyen » 1455390780000
| 0 | ||
Rozdział 6! :v Znajdziecie go w #2 poście. |
Unicornvikey « Citoyen » 1456148940000
| 0 | ||
Ale super, czekam na kolejne części, o luju. *^* |